Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Za Palomę

Anonymous - 2009-10-13, 11:00

Jutro mam wizytę u adwokata...tego poleconego
Cała moja rodzina mówi :"daj mu rozwód i niech ..., przecież i tak nie wróci, więc po co?"
Ale nawet moi przyjaciele nie wierzą, że mogę uzyskać separację i to z jego winy ...
... przecież za kryzys ja też odpowiadam mam swoje grzechy ... może bardziej i większe niż on ...
... znowu to poczucie winy ... "to wszystko twoja wina, gdybyś była inna ... nie odszedłby i nie zdradził"
W końcu powiedział "kochałem, przestałem kochać, bo się zmieniłaś"
logiczne dla mnie...
teraz w jego oczach widzę pogardę i jakiś rodzaj nienawiści ... to mnie spycha w jeszcze większa otchłań ... czy dam radę?
czy w ogóle wierzę w to ...
chciałabym, żeby to już tak nie bolało i żeby nie było emocji negatywnych ... a wszystko nadal jest ...
...jedno jego zdanie ... rozbija mnie zupełnie ... mówi tak mądrze i inteligentnie, że zawsze myślę :Bóg jest z nim i po jego stronie [:(]; on nie ma takich emocji negatywnych - spokojny, opanowany, wyważony, wyciszony, pokorny .... więc chyba Bóg jest z nim
... a mną targają emocje ...

Anonymous - 2009-10-13, 11:04

Paloma ja głęboko wierzę, że Bóg jest z tymi, którzy Go o to proszą i którzy pragną, by z nimi był. Zawołaj do Boga z głębi serca. On NA PEWNO Cię nie zostawił i nigdy nie zostawi.
Anonymous - 2009-10-13, 11:13

najgorsza jest świadomość, że wiesz, iż źle robiłaś ... widzisz to, chciałabyś zmienić ...ale nie możesz nic zrobić, bo wypadłaś z gry ... dożywotnia dyskwalifikacja ... bo on już nie kocha i nie chce
Anonymous - 2009-10-13, 11:34

Palomo często mamy mylne wyobrażenie o drugiej stronie, jaki to on spokojny, mocny, silny i mądry przypisujemy właśnie te cechy, które same w sobie byśmy chcieli widzieć...
a nie mamy ich..i nie dlatego, że taka jest prawda o nas, ale dlatego że tak o sobie same myslimy...
co często jest mylne z prawda...

mozna szybko zanegować siłe, spryt i spokój twojego męża, w prosty sposób...my go takim nie widzimy... a ty tak..więc jeśli jeden cos mówi można pominąć, jesli drugi, trzeci mówi to samo nalezy sie zastanowić nad własnym tokiem myslenia czy czasem przemiana tych myśli nie bedzie właściwą terapią dla mnie...

w tym wypadku Palomo tak, twój mąz jest kim jest... ty popełniałas blędy jak i on, ważne jest tylko to, że ty byłas w całej tej sytuacji uczciwa... nie poszłaś droga na skróty, może błednie podejmowałas decyzje, ale tylko na błedach sie uczymy, tak ty jak i mąż twój dziś... tu nie ma wygranych i pokonanych, wszyscy są przegrani...ale nalezy sprawiedliwie ocenic udział każdego w tym, i to pozostaw sądowi... sama zas wymagaj dla siebie i córki tego co prawnie ci sie nalezy...
jesli sąd uzna wine wasza wspólna czy tylko jednego z was, będzie to sprawiedliwym wyrokiem mówiącym o współudziale każdego z was...
dla katolika powtórnie twoje czyny i zachowania będa osądzone... i jesli dziś uwazasz nie sprawiedliwie, pamiętaj, iż kiedys każdy zostanie sprawiedliwie oceniony...
ale to pozostaw komu innemu...
dziś, jutro możesz tylko sie pogodzić z wyrokiem tu na ziemi, bo nie mam już wpływu na przeszłość, masz na teraźniejszość i przyszłość
pamiętaj jaka bedzie zalezy od ciebie, twojego nastawienie i chęci zycia...

Anonymous - 2009-10-13, 14:15

17 listopada 2009 r.
moja rozprawa rozwodowa
(pani w sądzie zdziwiała się, że tak szybko)
mam pozew w kopercie
wzięłam z sądu, bo jutro wizyta u adwokata
a poczta jeszcze nie dostarczyła
nie otworzyłam ...nadal
kto ma powiedzieć o tym córce?

Anonymous - 2009-10-13, 14:28

Palomo - chyba lepiej żeby córka dowiedziała się od Ciebie, prawda? To też element takiego stawania w prawdzie... co we mnie jest w takim momencie? Co przekażę córce? I jak zapamięta ten moment? Może warto aby zobaczyła mamę spokojną, pełną godności i wiary w wyznawane wartości? Pytania retoryczne to były, tak na wszelki wypadek zaznaczę ;-)
Będę o Tobie pamiętać w modlitwie!!! Dasz radę, wierzę w to!

Anonymous - 2009-10-13, 15:36

Palomo, niesamowicie się przemieniasz !!
Twoje pierwsze posty...pamiętasz....Ty byłas boska, On ten zły i najgorszy !
Ło Matko...jakbym kiedys siebie samą czytała.
Próbowałam Cię zatrzymać...pamiętasz....ale Ty zapamiętale swoje.....

A teraz ?
Nie widzisz juz belki w Jego oku ??

Ale też nie musisz z taką starannosią i zawziętością szukać jej u siebie !

Daj spokój !

Stało się !

Póki co, teraz nie masz szansy pokazac mężowi, że jesteś przemieniona....że się ciągle przemieniasz.....ale bądź spokojna i cierpliwa i pokorna....przyjdzie takie czas, kiedy pokażasz Mu sie w całej okazałości i krasie !!
Tutaj już czasu pilnuje sam Bóg...więc daj Bogu czas !! Cmooooooooooook !! EL.

Anonymous - 2009-10-13, 15:43

ufff...
otworzyłam i przeczytałam ... razem z Samotną
przez telefon na głos ...dzięki kochana
NIC nie wspomina o "tej pani" (pewnie ma inne asy w rękawie)
oczywiście chce bez orzekania o winie (rzecz jasna wykazuje, że nie mógł się ze mną dogadać - różnice charakterów) i ... taki spokojny ten pozew - jak on teraz.
Aż mnie zdziwiło ...
Na koniec daje mi szansę na nowe życie.
I zaznacza, że wszystkie koszty on ponosi.
Po prostu chce się kulturalnie rozstać jak dwoje wykształconych, inteligentnych ludzi ...
...coś ich łaczyło ale się skończyło ...
Powiedział, że zdania nie zmieni ...
Nie wiem tylko co zrobi, jak powiem "nie"
Chce poprawnych relacji i układów
Nawet jak będzie wszystko trwało kilka lat ... on się w to nie angażuje emocjonalnie ...

Anonymous - 2009-10-13, 15:57

Barawo Paloma....mąz chce poprawy stosunków - hm.....zaproś Go wo domu i do wspólnego życia z rodziną....
.......... no bo czy ja nie rozumiem...chyba o niczym innym mąz nie mówi ??

Poprawa stosunków z zoną ?? Brawo - dZielny facet !! Rzeczywiście inteligenty !!
Noooooooo , bo chyba nie myśli o poprawnych stosunkach ( jakich ??) z żoną i jednoczesnie z kochanką ?? Bo to przecież nieczyste i niewłaściwe....noooo...to chyba rozumie człowiek inteligentny i wykształcony !!

Popatrz Palomo....kiedyś nie mógł sie z Toba dogadać, więc Cię zdradził i odszedł....teraz chce się godacać ...jak ?? Na czyich warunkach ?? I co to znaczy dogadać ?? Masz zaakceptować kochanke i jej dzieci i pokochac wszyskich jak swoich ??

Coś mi tu brakuje logiki...nie uważasz ??

Kochana....jakie są Twoje warunki ??
Bo na tym etapie - stawiacie sobie warunki, noooooo, żeby sie dogadac !
On Ci stawia.....a TY ??

Hm,,,,,,,,,,w naszej kulturze zdrada nazywa sie zdradą, a w naszej wierze sakrament małżeński nie jest zabawą ale jest nierozerwalnością i świętością !
On depcze, Ty nie musisz...nie powinnaś ! Powinnas bronic .

W uczciwym procesie - przyznajecie sie do jakis tam popełnionych win, zaniedbań w małzęństwie wobec siebie .
Ty prosisz o szansę i możliwość naprawy....ponieważ od długiego już czasu podjęlaś próbę naprawy, przemiany, szukasz w tym temacie pomocy, wspacia, specjalistów itp.

Z tamtego zwiżaku jest dwoje dzieci....

ale i z Waszego związku jest dziecko, ktore na tyle duże, że brdzo cierpi....a Ty na to musisz patrzec !!...bo przeciez nie tatuś !

Może by Sąd był tak dobry, miły i uprzejmy i pozwolił małżonkom na naprawę swoich relacji !!
Ponieważ Ty masz ciągle nadzieję na to, że Wasze małżeństwo jest do uratowania, ponieważ Ty przebaczasz,
Ty ciągle kochasz,
Ty cięgle trwasz i czekasz,
masz nadzieję
i nie zdradziłaś !!

Uffffff.............

Palomo.....nie wiem....zrobisz jak czujesz, jak uważasz sama !
Ale Ty i tak to wygrasz !! Bo Ty jesteś już inną osobą !! Cmoooooooooooooook !!! EL.

Anonymous - 2009-10-13, 16:46

Moim zdaniem to. że wiesz, że źle zrobiłaś jest najpiękniejsze w całym tym zagmatwaniu. Od tego się wszystko zaczyna. Dopiero, gdy wiesz możesz coś z tym zrobić. Od uznania winy jest krok do przebaczenia. Piszesz, że wypadłaś z gry, że on nie chce i nie kocha - wierzę, że tak czujesz i obiecuję Ci modlitwę. Jestem przekonana, że dożywotnia dyskwalifikacja nie istnieje - zawsze jest szansa, choćby maleńka, że w końcu najbardziej zatwardziałe serce zmięknie. Nie trać nadziei.
Ja bardzo czekam na to, by mój mąż uznał, że źle zrobił, przeprosił, poprosił o wybaczenie - dlatego uważam, że jest to coś pięknego i wzniosłego - umieć powiedzieć i przyznać źle zrobiłem i żałuję.

Anonymous - 2009-10-14, 07:56

EL. napisał/a:
"Brawo Paloma....mąz chce poprawy stosunków - hm.....zaproś Go wo domu i do wspólnego życia z rodziną....
.......... no bo czy ja nie rozumiem...chyba o niczym innym mąz nie mówi ??
Poprawa stosunków z zoną ?? Brawo - dZielny facet !! Rzeczywiście inteligenty !!
Noooooooo , bo chyba nie myśli o poprawnych stosunkach ( jakich ??) z żoną i jednoczesnie z kochanką ?? Bo to przecież nieczyste i niewłaściwe....noooo...to chyba rozumie człowiek inteligentny i wykształcony !!
Popatrz Palomo....kiedyś nie mógł sie z Toba dogadać, więc Cię zdradził i odszedł....teraz chce się godacać ...jak ?? Na czyich warunkach ?? I co to znaczy dogadać ?? Masz zaakceptować kochanke i jej dzieci i pokochac wszyskich jak swoich ??"


... poprawa dla niego - to moja akceptacja jego nowego życia , dobre relacje z nim i "tą panią" a w tym wszystkim kieruje się dobrem naszej córki (tak twierdzi, że rozwód to najlepsze wyjście) ... wiele osób tak żyje w takich układach ... ja - na razie nie umiem ...

moje przyznanie się do win i odpowiedzialności to dla niego (tak uważa) potwierdzenie, że było źle, że tylko ja winna i ... trzeba się rozstać, bo skoro się przyznałam ...
w pozwie adwokat napisał , że on bardzo usilnie się starał, ale ja byłam podejrzliwa i nieufna, więc w końcu wyjechał do Irlandii przemyślec swoje życie za obopólną zgodą (???)
i wspólnie podjęliśmy decyzję o faktycznej separacji (???)

.... tylko, że tam czekała na niego "ta pani" w 8 miesiącu ciąży ...


..........................................................................
..........................................................................
... zresztą ma dwoje małych dzieci ...
... nie wiem tylko jak to powiedzieć córce
... a może napisac do niego niech on ją poinformuje ?

[ Dodano: 2009-10-14, 07:41 ]
Wczoraj wieczorem dowiedziałam się jeszcze, że mój mąż wziął najlepszego adwokata, jeśli chodzi o skuteczne, pozytywne załatwianie spraw rozwodowych.

Anonymous - 2009-10-14, 07:58

Paloma napisał/a:
ja - na razie nie umiem ...

moje przyznanie się do win i odpowiedzialności to dla niego (tak uważa) potwierdzenie, że było źle, że tylko ja winna i ... trzeba się rozstać, bo skoro się przyznałam ...
w pozwie adwokat napisał , że on bardzo usilnie się starał, ale ja byłam podejrzliwa i nieufna, więc w końcu wyjechał do Irlandii przemyślec swoje życie za obopólną zgodą (???)
i wspólnie podjęliśmy decyzję o faktycznej separacji (???)

.... tylko, że tam czekała na niego "ta pani" w 8 miesiącu ciąży ...


..........................................................................
..........................................................................
... zresztą ma dwoje małych dzieci ...
... nie wiem tylko jak to powiedzieć córce
... a może napisac do niego niech on ją poinformuje ?

[ Dodano: 2009-10-14, 07:41 ]
Wczoraj wieczorem dowiedziałam się jeszcze, że mój mąż wziął najlepszego adwokata, jeśli chodzi o skuteczne, pozytywne załatwianie spraw rozwodowych.

Paloma, wiesz, na Twoim przykładzie widać wyraźnie nieważnie zawarte Twoje małżenstwo.
Lecz to tylko moje zdanie. Porozmawiaj z księdzem z sądu.
Możesz też zapytać na katoliku w "Pytania do księdza" - tam jest codziennie ksiądz dyżurny, który Twój problem nazywa takim jak on jest naprawdę. Również wypowiada się w takich sprawach. Paloma, brak Ci nadziei. Być może dlatego, że nadzieja jest w Twojej przyszłości, a nie w przeszłości. Szukaj jej.

Anonymous - 2009-10-14, 08:29

mari napisał/a:
Paloma, wiesz, na Twoim przykładzie widać wyraźnie nieważnie zawarte Twoje małżenstwo.
Lecz to tylko moje zdanie. Porozmawiaj z księdzem z sądu.

O co Ci chodzi Mari, to nie rozumiem?
Jakie "wyraźnie"?
Ja wiem, co wypowiadałam w czasie ślubu-słowa przysięgi.

Że byłam nieufna i podejrzliwa?
A owszem byłam od pewnego czasu, bo w jego rzeczach znalazłam prezerwatywy i ta jego praca prawie całodobowa.

Wyjaśnij o co Ci chodzi?
Mówisz "a" a potem ... nic?

Dla mnie stwierdzenia nieważności sakramentu małżeństwa (proszę o nieczepianie się nazewnictwa, bo wiadomo o co chodzi) są tak samo dziwne jak "białe małżeństwa" i tzw niesakramentalne.
To już wytwór KK, nie znajduję tego w Piśmie Świętym.
Choć nie wiem co Bóg o tym myśli...mogę tylko odnieść się do Jego Słowa zawartego w Biblii.
Niedojrzałość do małżeństwa, nieumiejętność spełniania ról żony, męża ... - tak można stwierdzić nieważność każdego sakramentu małżeństwa, jeśli tylko przyjdzie kryzys....i ludzie nie chcą ratować, tylko uciekają ...

Tak, jestem grzesznikiem ... i brak mi wiary, nadziei, miłości i ... wszystkiego innego.
Bez Boga jestem nikim i niczym ... stąd potrzebuję Bożego miłosierdzia.
Tak właściwie ... to nie mam nic do zaoferowania Bogu. Nic, co mogłabym mu dać.
Nie znajduję w sobie niczego, co dawałoby mi usprawiedliwienie, wiem, że tylko Bóg może mnie usprawiedliwić.
Z Bogiem!

Anonymous - 2009-10-14, 08:45

Paloma napisał/a:
To już wytwór KK

Paloma, Twoje słowa mówią same za siebie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group