Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Potrzebuje Was bo trudna decyzja przede mną

Anonymous - 2010-07-27, 17:38

pawelwkryzysie napisał/a:
3. próba wyrażenia swojego stanowiska, że mi się to nie podoba ? - znowu usłyszę, że to nic takiego i jestem zazdrosny

Pawle, mi się to wydaje najbardziej sensowne, na takiej zasadzie że mimo że ona uważa inaczej, ty po prostu komunikujesz swoje stanowisko
Do rozważenia na ile kategorycznie - że ci się nie podoba? że się nie zgadzasz? ... jak tzw. zdarta płyta (tak się zresztą nazywa taka metoda w negocjacjach).
One tego oczywiście może nie brać pod uwagę, ale chyba lepiej, żeby wiedziała co ty o tym sądzisz

Anonymous - 2010-07-27, 18:16

pawelwkryzysie napisał/a:


2. bierność - nie poruszam tematu, choć czuje, że to nie w porządku, można przecież wrócić taxi do domu

3. próba wyrażenia swojego stanowiska, że mi się to nie podoba ? - znowu usłyszę, że to nic takiego i jestem zazdrosny

4. odcinam się po czymś takim i nie mam ochoty na jakąkolwiek rozmowę ? - tak niestety było dzisiaj z rana i chyba póki co do tego mi najbliżej, chociaż to do niczego nie prowadzi.

Jak radzicie sobie w takich sytuacjach ?


Pawle odniose się do tych trzech punktów...na poczatek

4.ano do niczego nie prowadzi i zgoda...skoro wiesz po co stosujesz????
Na zasadzie mam focha??? tak focha bo u kobiet nazywa sie to ciche dni....nie wiadomo za co,nie wiadomo o co...ale jestem naburmuszony ...no i niech "mega gwiazda " :mrgreen: :mrgreen: zgaduje czemu???

Paweł bez sensu...bo to jedynie pokazuje twa bezsilnośc i wewnetrzny lament(choc nie głosny)...do tego może wewnetrzne filmy ile jechali,co robili,i czy extra facet,a jaka bryka itd...itp

3.no cóz pewnie zona cie świetnie zna..co??? a nie jestes zazdrosny??? a nie dostajesz piany ze może byc rywal???

Pawle zazdrośc jest super...fajna...miła ale jak nie przygniata,nie trwa zbyt długo i nie doszukuje sie byle czego......


2.wiesz ten punkt najbardziej mi teraz pasuje choc biernośc zamienie na milczenie...bo milczenie jest skarbem....zgoda mozna wrócić taxi...ale czy w powrocie samochodem z szefem cos złego???? czy szef podwiezie kiepskiego pracownika????czy zona nie zostawiła oszczędności w kieszeni-zamiast wydać na taxi????

Pawle czy jestes w stanie uwierzyc ze to niewinne podwiezienie????
Takie pytanie sobie zadaj na poczatek....

Paweł jestem facetem jaki miał problemy z zazdroscią....ta zazdrośc przyczyniła sie do rozpadu małżeństwa...do ucieczki zony od mojej osoby.....

I choc nie była niewiadomo jak chora...zła....atakująca to brak zaufania zrobił swoje....
Pokonałem to uzaleznienie......by teraz miec zdrowe myśli,podejście do sprawy,osąd sytuacji.....dzis w takich zależnościach nie dopatryje się problemow,nie tworze w głowie Bóg wie czego.....

Jest taka pierwsza zasada każdego psychologa zajmującego sie tymi sprawami....pytania.
czy jestes w stanie temu przeciwdziałac????
jaki masz wpływ na drugiego człowieka????

Ja sie dowiedziałem nie ma możliwości przeciwdzaiłac...ani nie ma wpływu.....

Nie ma Pawle takiej opcji jak napisałes że to mi sie nie podoba-to twoje odczucie...a ktos inny powie nic w tym zdrozneg,nic złego.....

Jedyne co mozesz wyrazic swoje uczucia wprost i spokojnie ze czujesz sie żle,mniej kochany,mniej zauważany.....

Tak tylko Pawle zwrócisz oczy twojej zony na ciebie.....
Paweł żona...to zona-kochana zona a nie własnośc o jakiej decyduję.....


pozdrawiam i sorry jeżeli zbłodziłem w jakiejś wypowiedzi ;-) ;-)

Anonymous - 2010-07-27, 20:31

Cytat:
Pawle czy jestes w stanie uwierzyc ze to niewinne podwiezienie????


Wiesz Norbert, mam wrażenie, że nie znasz mojej historii i tego z czego wynikają nasze ostatnie problemy. To nie jest tak, że w normalnej sytuacji reagujesz złością na coś takiego. Z tym, że u nas ciągle wszystko kręci się wokół romansu mojej żony z tym właśnie człowiekiem, romansu, którego moja żona obecnie się wypiera a ja nie wiem już co o tym myśleć.

Dlatego mam rozterki. Nie zwracać uwagi - źle, bo tak jakbym godził się na takie sytuacje. Zwracać uwagę - też niedobrze bo wyjdę, że jestem zazdrosny ?

Anonymous - 2010-07-27, 20:58

pawelwkryzysie napisał/a:
Wiesz Norbert, mam wrażenie, że nie znasz mojej historii i tego z czego wynikają nasze ostatnie problemy. To nie jest tak, że w normalnej sytuacji reagujesz złością na coś takiego. Z tym, że u nas ciągle wszystko kręci się wokół romansu mojej żony z tym właśnie człowiekiem, romansu, którego moja żona obecnie się wypiera a ja nie wiem już co o tym myśleć.


Pawle umiem czytać.....i czytałem twoje wypowiedzi..od poczatku
....własnie dobrze napisałeś i okresliłes kręci się.....cały czas kręci sie wokół romansu.....a gdzie był poczatek krecenia się????..dlaczego to sie rozkręciło???..gdzie była ewentualna zazdrośc w związku -czy wogóle była????

i chyba najwazniejsze na obecna chwilę

gdzie teraz zaufanie w tym Pawle??????

Piszesz Paweł żona mówi-a czy słyszysz ja??? to co mówi....czy jestes zajęty własnymi myslami????.....

Jak chcesz życ bez wiary...zaufania...z wiecznym poczuciem ze musisz kontrolowac....

Paweł zadaj sobie wkoncu tresciwe pytania......nie nam tylko sobie...

Jak chce zyć???...jak tworzyć wspolne zycie????..na czym ma sie ono opierać????..



pozdrawiam ;-) ;-)

Anonymous - 2010-07-28, 10:35

Dobra, Norbert masz racje.

Było ciężko ale schowałem swoje urażone "ego", nic mi po kolejnych wypominaniach.

Zamiast sprzeczki przygotowaliśmy z synem kolacje bo wiedziałem, ze żona wróci zmęczona z pracy.

Jednak da się ...

Anonymous - 2010-07-28, 12:22

Cytat:
Z tym, że u nas ciągle wszystko kręci się wokół romansu mojej żony z tym właśnie człowiekiem, romansu, którego moja żona obecnie się wypiera a ja nie wiem już co o tym myśleć.


Może właśnie myślisz o tym za dużo? Może "ciągle wszystko kręci się wokół romansu" - nie u Was, ale u Ciebie?

http://www.youtube.com/watch?v=TkF1da86wvs

[ Dodano: 2010-07-28, 13:12 ]
Cytat:
Zamiast sprzeczki przygotowaliśmy z synem kolacje bo wiedziałem, ze żona wróci zmęczona z pracy.

Jednak da się ...


Paweł :-D , spróbuj tak - częściej :-D
Czasami dwojgu w kryzysie wydaje się, że tu trzeba naprawdę cudu, żeby coś drgnęło ku lepszemu - tymczasem takie małe, a piękne i jakże wiele znaczące gesty - mogą sprawić, że kryzys niepostrzeżenie maleje, bądź w ogóle - mija...
Wspólna kawa rano, kolacja przyrządzona zmęczonemu małżonkowi powracającemu z pracy, serdeczny uśmiech, kwiatek bez okazji ... To tak niewiele wymaga wysiłku, na to każdego stać, a tak wiele potrafi zmienić.............

Anonymous - 2010-10-06, 21:44

Jakoś nie widać u nas końca kryzysu, tkwimy w miejscu. Żona obojętna a ja mimo starań ciągle upadam. Jest czas, że zaciskam zęby i idę do przodu ale za chwile jest nawrót złych emocji, żalu, smutku, "cichych dni" i bezsensownego paplania "co z nami ?".

Niewiele ze sobą rozmawiamy. Komunikacja kuleje na całego i ta werbalna i niewerbalna. Moja postawa zdaje się ciągle mówić : "źle mi, smutno, czuje żal i rozgoryczenie".

Choć powinienem zapewniać żonę o swojej miłości to palnąłem coś w stylu, że wszystko się we mnie wypala, miłości już chyba nie ma - przecież to nieprawda, to takie głupie oszukiwanie samego siebie, żeby było lżej. Z tym, że lżej nie jest.

Minął praktycznie rok. Mam wrażenie, że zatoczyliśmy wielkie koło i nijak z niego wyjść się nie da. To dużo czasu a nie udało nam się ruszyć z miejsca. Przychodzi coraz częściej zwątpienie i pytania po co to wszystko ?

Anonymous - 2010-10-06, 22:09

słowa Jana Pawła II..

NIE TO JEST MIŁOŚCIA CO CZUJESZ,A TO CO POSTANOWISZ

Pawel przekopiowałem to z innego postu....bys w lamencie wkoncu załapal

po co to wszystko????
1.A po to że miłośc to POSTAWA....to kochac kogos bezinteresownie....
umiesz kochac bezinteresownie be oczekiwań ..bez mega chciejstwa....

pytasz po co to wszystko..a po to że jesteś ojcem..mężem..głowa rodziny....
i co głowa sie wyłamuje???? bo dzieje sie zle-bo zakonczyło sie dobre????

Pawel CIERPLIWOŚC ...jest cnota ucz sie jej....

chłopie ...wiesz moja zona nie odzywa sie do mnie nic a nic....jest głucho i cicho...
Kiedys mnie rozsadzało...nerwy rozwalały me serce....bo chciałem rozmawiac..bo chciałem by mnie zauważała ..bo chciałem by miała dla mnie czas......
Marudziłem,atakowałem,strzelałem fochy,obrzucałem słowami,bółem,żalem i piorun wie jeszcze czym......czy coś zmieniłem?????
nic.......

było coraz gorzej....a oddalanie zony coraz większe....po ostatnim moim wybryku powiedziałem sobie dośććććććććććć
a dziś umiem milczec.....szanuje ciszę ......szanuje że zona nie chce sie odzywać...i czekam Paweł ..az sama zechce..zapragnie..zdecyduje że czyms chce sie ze mną podzielic...

Masz wybór....albo nerwowo tupiesz nogami.....albo spokojnie ze zrozumieniem dajesz komus samemu dokonywac wyborów

pozdrawiam ;-) ;-)

Anonymous - 2010-10-06, 22:27

Cytat:
umiesz kochac bezinteresownie be oczekiwań ..bez mega chciejstwa....


No właśnie zdaję sobie sprawę z tego, że chyba nie. W odpowiedzi na brak bliskości ze strony żony, rozmowy, czegokolwiek próbuje przekonać samego siebie, że "nie kocham". Co robię ? Pewnie to co zazwyczaj robi się w takiej sytuacji zanim się dojrzy pewne sprawy : manipuluje, atakuje, szantażuje byle by wyszło na moje, byle by się coś zmieniło, byle by było lżej. Z tym, że to nie działa. Widać jak na dłoni, że ostatni rok to stracony czas. No więc nie umiem "kochać bezinteresownie" ale bardzo bym chciał się tego nauczyć, wyrobić w sobie taką postawę.

Jak mam do tego dojść ? Jak nauczyć się patrzeć na drugiego człowieka w ten sposób ?

Cytat:
Pawel CIERPLIWOŚC ...jest cnota ucz sie jej....


Tak, brak mi jej, brak wytrwałości bo jest pod górę, bo źle, bo droga z kamieni.

Najbardziej boli mnie to, że widzę swoje do przerobienia, chciałbym ale się nie udaje. Upadam a to potem jest takie frustrujące, że kilkanaście dni walki z samym sobą znowu poszły na marne bo "wróciło stare" - moralizowanie, atakowanie i gadanie od rzeczy.

Anonymous - 2010-10-06, 23:31

pawelwkryzysie napisał/a:
No więc nie umiem "kochać bezinteresownie" ale bardzo bym chciał się tego nauczyć, wyrobić w sobie taką postawę.

Jak mam do tego dojść ? Jak nauczyć się patrzeć na drugiego człowieka w ten sposób ?


Paweł trudno wyrazic jedna regułkę...tak jak sam nie wiem czy kocham bezinteresownie ...czy musiałem wyrobic w sobie dana postawę.....

Narazie przyjmuje ze to miłość....
Jak do tego dojść???
mogę pisac tylko o sobie.....napewno moja inwestycja w program 12 kroków(życie pewnymi zasadami tego programu).
Napewno głebokie zrozumienie kryzysu jaki zaistniał.
Napewno w koncu przyjecie za oczywiste zmian jakich dokonała w sobie zona.

Czemu taki wybór????

Otóż ma pieta Achilesową była zazdrośc....i mimo ze uporałem sie jakos z tym problemem....to sam efekt własnych żali,oczekiwan,walki o czas dla mnie,zabiegania o poświęcanie mi czasu,wytykiwanie ze inni go maja -a ja nie........powodowalo coraz większy rozłam....bo me żale,krzywda,wykrzykiwana prawda w moich oczach było okazywaniem mej krzywdy....ale oczy zony widziały swoja prawdę -ano motor zazdrości.....

Zastanawiałem sie często co mam zrobić...jak temu zaradzic.....modliłem sie do Boga o pomoc o uwolnienie własnie od takich błednych kół o jakich piszesz...wciaz powracania w to samo miejsce....

I samo sie stało...przyszła postawa,przyszło zrozumienie,przyszlo nie narzucanie sie,przyszło nie wieszanie się......

Wiesz Pawel poswięcam teraz ten czas na uczenie sie nowej zony,na przerabianie tolerancji,akceptacji...na niwelowanie nadal moich jakis tam odchylow...w zasadzie przekraczam siebie każdego dnia...kazdego dnia odkrywam ile w zasadzie moge i potrafię...i to bardzo cieszy....

Ja tez miałem myśl czy sie może wypaliłem...a moze przestałem kochac????

Ale wiem że nie ..wciąz patrze na zone jak na bardzo atrakcyjna kobietę,wciąz mam marzenia ze dam rade kiedys Ja przytulic,wciąz jest we mnie to mocne uczucie....

Ale dzis widze je inaczej...bardziej dorosłe..bardziej dojrzałe....takie stabilne oparte o wiedzę ze dzis ktos musi sam zechciec mej miłości i przyjac ja na skutek własnego wyboru.........

pozdrawiam ;-) ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group