Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Potrzebuje Was bo trudna decyzja przede mną

Anonymous - 2010-02-11, 13:07

Tak, na dzień dzisiejszy czuje się na siłach żeby być stanowczym i konsekwentnym bo tak naprawde to nic więcej nie moge już stracić. Miłości żony nie mam, rodzina wisi na włosku i czego mam się bać ? Kolejnego stwierdzenia "nie kocham Cie, przykro mi jestem szczera, znasz moje uczucia, kocham kogoś innego" - nie już się nie obawiam bo nie mam czego, wszystko już słyszałem, wszystko przetrawiłem i co dalej ? Ano dalej nie mam zamiaru robić z siebie jelenia.

Bardziej pytam o to w jaki sposób komunikować żeby nie odbierane to było jako moja złośliwość ale stanowcze wytyczanie granic ? Bo usłyszałem dzisiaj, że robie jej na złość. Zły komunikat, zła forma przekazu, zła propozycja, że nie zajme się dzieckiem i żeby poprosiła rodziców ?

Pytam Was bo wiecie dużo więcej ode mnie.

Anonymous - 2010-02-11, 17:19

Paweł.......... takim stwierdzeniem :
pawelwkryzysie napisał/a:
że nie zajme się dzieckiem i żeby poprosiła rodziców

podyktowałes jej rozwiązanie ................ a po co???? wystarczył komunikat: dziś nie zajmę sie dzieckiem bo mam ważne sprawy
Jej decyzja..........jej wybór..............

Anonymous - 2010-02-11, 17:40

pawelwkryzysie napisał/a:
Kolejnego stwierdzenia "nie kocham Cie, przykro mi jestem szczera, znasz moje uczucia, kocham kogoś innego" - nie już się nie obawiam bo nie mam czego, wszystko już słyszałem, wszystko przetrawiłem i co dalej ?


Wiesz nie znam Twojej żony, ale o kobietach wiem co nieco :-P
i tak sobie myślę,że kiedy kobieta tak dziobie to jest wściekła.
Po pierwsze na siebie,że to co robi nie wywołuje oczekiwanej reakcji.
Po drugie czuje,że straciła przewagę duchową
Po trzecie nieustannie musi sobie przypominać,że Cię "nie kocha, bo inaczej zapomni." I to nie żart.

Wiem,że trudno w to uwierzyc, ale ja po czterech latach uporczywego powtarzania mi przez męża ,że On nie chce być ze mną ( i nieustannych ucieczek..) zaczęłam dostrzegać ( ale to tylko Bóg uzdalnia do tego serce),że te słowa to maska.
Wrzask o Miłość.
On u mnie szuka drogi do Miłości, której sam sie wyparł, ale serce i dusza podpowiada mu,że właśnie ode mnie dostanie tego " kopa" w odpowiednim kierunku, poza własne ograniczenia i uprzedzenia.
Z początku chciał mi dokuczyć i rozwiązać dzieki temu swoje " problemy", ale tylko znalazł wielkie NIC. A teraz wbrew sobie ( bo tego jeszcze nie rozumie) szuka u mnie czegoś czego nie potrafi nawet nazwać...
...i tak jest we wszystkich wypadkach.
Tylko od uszkodzonego serca zależy jak szybko zorietuje się w chorobie i czy zechce się leczyć. Jak szybko uzna,że leczenie i lekarstwo to Bóg.
I to nie ten odległy na niebieskim Tronie, tylko ten który żyje w sakramentalnym współmałżonku. ;-)
Jeśli to przyjmiesz do wiadomości, to łatwiej pokonasz w sobie ból i otworzysz się na uzdrowienie. ;-)

Anonymous - 2010-04-03, 04:37

Paweł trzymaj się - od kilkunastu miesięcy tkwię w takiej samej lodówce emocjonalnej jak Ty. Miotam sie i nie wiem co jeszcze zrobić. Wszystko czego dotychczas próbowałem nie dało jakiegokolwiek efektu, też brak mi sił - ale jak uda mi sie przespać i wstanie nowy dzień to czasem siły wracają
Anonymous - 2010-04-27, 12:23

Zaglądam do Was regularnie, podczytuje, wyciągam wnioski choć długo już nie pisałem.

W zasadzie chyba nie mam czym się pochwalić. Ciągle jestem w tym samym miejscu.

Żona konsekwentnie podtrzymuje swoje "nie kocham Cie, miłość się skończyła, jak chcesz to odejdź, żadnej bliskości między nami nie będzie bo nie będe nic udawać i do niczego się zmuszać".

Słuchając tego wszystkiego zaczynam się zastanawiać czy jest sens trwać na siłe przy drugim człowieku, który tak zdecydowanie już wszystko skreślił ? Jak zastanawiam się nad tym to myśle sobie, że nie miałbym odwagi tak stanowczo wypowiedzieć takich słów chyba, że naprawde już na niczym by mi nie zależało i liczyłbym się z tym, że po czymś takim partner się spakuje i odejdzie. Mojej żonie przychodzi to bez trudu.

Czuje się w tym małżeństwie jak "piąte koło u wozu", niepotrzebny, odrzucony i trwający na siłe przy kimś kto zupełnie nie daje szans na pojednanie.

Stanowisko żony jest takie, że chciałaby żebyśmy dalej wychowywali razem syna, mieszkali i byli dla siebie ... no właśnie, chyba kolegami.

Tak ma wyglądać małżeństwo i rodzina ? Co nasz dzieciak wyniesie z takiego domu w dorosłe życie ?

Ja nie poradziłem sobie z tą sytuacją, jest we mnie ciągle smutek i żal i nie umiem tego ukrywać, nawet już nie próbuje bo to gdzieś wszystko się w człowieku kumuluje i potem wybucha jakaś niepotrzebna kłótnia z byle powodu.

Zamknąłem się w sobie zupełnie, nie umiem już normalnie rozmawiać z żoną, czasami nawet nie próbuje i możemy przemilczeć w samochodzie całą droge do pracy. Boli, bardzo boli ...

Coraz częściej mam wątpliwości. Od samotności w związku chyba lepsza jest samotność życia w pojedynke. Tylko jak odejść i zostawić syna, nie umiem.

No nic, ciężko jest nie ma co ukrywać.

Anonymous - 2010-04-27, 13:59

Cytat:
Słuchając tego wszystkiego zaczynam się zastanawiać czy jest sens trwać na siłe przy drugim człowieku, który tak zdecydowanie już wszystko skreślił ?

Pawle, to chyba zbyt mocne słowa:"zdecydowanie", "wszystko"... Tak wydaje Ci się, a co tam jest na dnie serca żony - nie wiesz... Jesteście razem, gdyby skreśliła wszystko - mogłaby już być daleko; a jednak jest...
Wzajemne urazy, skrywane żale, niewyjaśnione sytuacje... Musi być jakieś "okienko", może najpierw trzeba przeprosić, kupić kwiaty, a ono otworzy się... Zastanów się, czy tak naprawdę wybaczyłeś już żonie ten, być może tylko flirt - z szefem... Może tkwi on w Tobie niczym drzazga w oku i przysłania, wykrzywia rzeczywistość? Może o nadmierną zazdrość tu chodzi, może to na nią właśnie żona "zdecydowanie" nie godzi się?
Proponuję zamówienie Mszy Świętej - o pojednanie pomiędzy Wami.

Anonymous - 2010-04-28, 12:52

Czy wybaczyłem ? No właśnie nie wiem bo trudno traktować to jako przeszłość.

Żona ciągle pracuje gdzie pracowała. Po tym wszystkim nigdy nie usłyszałem zwykłego "przepraszam, zależy mi na rodzinie". Do tego dochodzi jej ciągła obojętność i z "zimną krwią" powtarzana deklaracja, że między nami nic nie ma. Człowiek trwa choć zastanawia się czy to ma sens ?

Anonymous - 2010-04-28, 13:06

pawelwkryzysie,

Wybaczenie może w Twoim przypadku być w formie stałej, a nie jednorazowym akcie,jak u wielu z nas.
Niektórzy codziennie mają coś nowego do wybaczenia małżonkowi i trwają w postawie chęci wybaczenia z serca, a Bóg już się tym zajmuje. :-D Na szczęscie On, bo po ludzku to czasem niewykonalne.
Widzisz mąż porzucający żonę czy żona , która wchodzi w nowy związek, każdego dnia od nowa wystepują przeciw Miłości i godności współmałżonka , a oni mogą nadal wybaczać.
To dziwne, ale prawdziwe i możliwe tylko u Boga. Może właśnie to otwiera drogę do Bożego Miłosierdzia, gdy jakieś serce nagle zrozumie, że go potrzebuje?
A zatem jeśli masz w sercu potrzebę odbudowania Jedności i każdego dnia od nowa potrafisz ją wzbudzić to wybaczasz- korzystasz z tej wielkiej tajemnicy Boga o głębi naszego serca, której nie znamy i nie wiemy na jak wielkie dobro i zło nas stać.
Wystarczy codziennie w sercu powiedzieć wybaczam Ci żono i proces się toczy ku uzdrowieniu- nawet jeśli jeszcze tego nie czujesz. :-D

Anonymous - 2010-04-28, 13:34

Cytat:
Człowiek trwa choć zastanawia się czy to ma sens ?

Pewnie wielu, piszacych tutaj - zadaje sobie takie pytanie... I być może - logiczna głowa podpowiada czasami, że nie - nie ma ...
Jest jednak jeszcze ten sens głębszy, mniej logiczny, bo oparty na wierze... "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela"...
Zwykle całymi latami psujemy relacje małżeńskie, a jeśli nie psujemy - to nie robimy nic, aby były coraz lepsze... A potem - chciałoby się naprawić, szybko, bezboleśnie...
A może czekamy, że ta druga strona podejmie się tej przemiany na zasadzie cudowności, a ona wcale tego nie chce... Zmieniać siebie, swoje oczekiwania względem innych, aby nie były zbyt wygórowane, takie nie do spełnienia... Słabi, grzeszni jesteśmy, upadamy - nie zawsze umiemy i chcemy podnosić się...
Zmienić się dla siebie samego, aby czuć się dobrze z sobą samym, zadbać o pokój w sercu... Trudne, ale możliwe.

Anonymous - 2010-06-18, 11:27

Czas mija. Co chwile dostaje od żony sygnały jak bardzo już jej nie zależy.

Od 3 miesięcy obrączka leży na półce. Ot tak po prostu, skończyło się wszystko i już.

Starałem się ostatnio panować nad emocjami ale dzisiaj rano nie udało się. Teściowa ostatnio prosiła aby kupić jej drukarkę. No więc moja żona wczoraj nawet nie wspomniała słowem (choć wie, że dobrze się na tym znam bo po części wiąże się to z moim zawodem), zabrała syna i pojechała ze swoim szefem kupić sprzęt dla mamy. Po co zwracać się z czymś takim do męża skoro tam taki autorytet może doradzić.

Mam udawać, że takie sytuacje mnie nie obchodzą, uśmiechać się i być zadowolonym ?

Nie umiem, od słowa do słowa i zrobiła się rano awantura.

Czuje się kompletnie niepotrzebny w tym domu, w życiu rodziny.

Jestem coraz bliżej decyzji o wyprowadzce, choć nie wiem czy to coś zmieni. Może zapewni mi trochę spokoju.

Anonymous - 2010-06-18, 11:33

Nie rób tego. Spokój może będziesz miał ale co z małżeństwem.
Nie dawaj żonie broni do ręki.

Ufaj że wszystko jest możliwe.
Z panem Bogiem
Ewa

Anonymous - 2010-06-18, 15:21

Raczej spojrzałabym na to tak, że Twoja wyprowadzka może być dla żony rozgrzeszeniem - że teraz może robić co chce, bo Ty już sobie ją odpuszczasz. Że nawet może na Twoje miejsce zaprosić kogoś innego. Nie odpuszczaj.
Anonymous - 2010-06-18, 17:34

Albo poprostu ucieczką............ od problemu........
Anonymous - 2010-07-27, 15:16

OK, no więc trwam, czytam polecane lektury, staram się zajmować swoimi sprawami.

Mimo wszystko zorganizowałem i zaplanowałem dla nas fajne wakacje, choć żona specjalnie zachwycona nie była to jednak jedziemy razem.

Chciałem jednak zapytać o coś innego, nie bardzo wiem jak mam na takie sytuacje reagować. Wczoraj w pracy żona zorganizowała swoje imieniny, później poszli gdzieś posiedzieć przy piwku. Po imprezie do domu odwozi ją szef. No i właśnie :

1. kolejna awantura ? - odpada, nie chce już funkcjonować w ten sposób

2. bierność - nie poruszam tematu, choć czuje, że to nie w porządku, można przecież wrócić taxi do domu

3. próba wyrażenia swojego stanowiska, że mi się to nie podoba ? - znowu usłyszę, że to nic takiego i jestem zazdrosny

4. odcinam się po czymś takim i nie mam ochoty na jakąkolwiek rozmowę ? - tak niestety było dzisiaj z rana i chyba póki co do tego mi najbliżej, chociaż to do niczego nie prowadzi.

Jak radzicie sobie w takich sytuacjach ?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group