Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Potrzebuje Was bo trudna decyzja przede mną

Anonymous - 2009-12-14, 12:02

Słusznie piszesz, że chcesz doprowadzić do konfrontacji. Dlaczego? Bo nie jesteś w stanie wytrzymać dłużej w takim układzie. Zatem każdy inny układ będzie lepszy niż ten obecny, czy tak? Czego zatem się boisz?

pawelwkryzysie napisał/a:
To nie do końca ja tak naprawde wybieram rozwód.

To nie wybieraj. Powtórzę - zamień słowo "rozwód" na "separacja".

pawelwkryzysie napisał/a:
Nie mam pewności co oznacza powalczyc o żone w takiej sytuacji? "Ok rozumiem, brnij dalej w ten romans a ja w tym czasie będe nad sobą pracował, zajme się swoim życiem i spróbuje funkcjonowac obok Ciebie. Poczekam aż się odkochasz i wtedy znowu bedziemy szczęśliwym małżeństwem" - czy ktoś kto kocha drugą osobe jest w stanie temu podołac ?

Hm, jeśli kochasz zonę, to chyba jest to jedyna sensowna droga dla Ciebie, czyż nie? Warunek jest jeden, aby temu podołać - nie sam, a z Bożą pomocą. I jeszcze jedno - "funkcjonować obok" nie zawsze oznacza "pod jednym dachem".

pawelwkryzysie napisał/a:
Jakie mam szanse na granie pogodnego i zadowolonego z życia człowieka mając taki bagaż informacji? Realnie patrząc żadne. Kochac i udawac, że się nie kocha, patrzec na siebie, swoje życie i udawac, że nie widze żony. Czekac aż wszystko się tam skonczy i może żona znowu zechce na mnie spojrzec inaczej. Możliwe, że da się tak trwac latami, ja nie potrafie i to wiem.

I bardzo słusznie, że nie potrafisz. Bo to nie o to chodzi. Bo to oznacza, że jesteś człowiekiem niezakłamanym, nie umiesz grać. Zatem - kochaj. Ale bez oczekiwania na zwrot od żony, przynajmniej na razie.

pawelwkryzysie napisał/a:
jak się rozejdziemy pewnie nie wybacze sobie tego do końca życia i będe rozmyślał co zepsułem.

Realnie patrząc - jaki masz wpływ na tę sytuację? Na żonę nie masz - to już wiesz. Żona może odejść, może się wyprowadzić, może wciąż mieszkać z Tobą, ale być w związku z kimś innym.... Może być różnie. To są jej decyzje. Nie ma co gdybać, nie ma co pisać scenariuszy, bo NIE MASZ NA TO WPŁYWU.
Masz wpływ za to - NA SIEBIE. A zatem - czy teraz nie możesz znieść takiej sytuacji, i każde inne wyjście będzie lepsze niż to co jest teraz? Czy jednak - "jak się rozejdziemy nie wybaczę sobie tego"? To jak jest? Pawle - wniknij w swoje serce, swoją duszę - czego chcesz? Poznaj siebie, poznaj swoje serce - czy teraz nie możesz wytrzymać, czy też potem sobie nie wybaczysz.... Zatrzymaj się, zatrzymaj się w modlitwie, i poznaj siebie... I proś Go o wskazówki.

Anonymous - 2009-12-14, 16:24

Moja żona bardzo ze sobą walczy. Dzisiaj nie poszła do pracy, została w domu i poprosiła czy moge rano zawieźc synka do przedszkola. Bardzo duży wpływ na jej stan mieli moi teściowie. Zareagowali bardzo ostro i stanowczo na wszystko co obecnie dzieje się w jej życiu. Zawsze liczyła się z ich zdaniem a w szczególności ojca także widze, że nie jest jej lekko.

Oby ta walka coś pozytywnego dla nas wniosła. Moje zdanie nie ma już dla nie znaczenia ale gdy przeciw Tobie stają rodzice to każdy się na chwile zastanowi czy naprawdę w moim życiu jest wszystko w porządku.

Teściom moge tylko podziękowac za taką postawe. Tyle, że nie wiem czy to cokolwiek zmieni, decyzja jest wyłącznie jej. Z tym, że widac, że nie przychodzi już tak łatwo.

Pomódlcie się za moją żone bo dla niej to też trudny moment, może dostrzeże w tym wszystkim szanse dla nas. Czas pokaże.

Czuje się troche jak "jeździec bez głowy", targany emocjami, próbujący walczyc o rodzine, o nas.

Anonymous - 2009-12-14, 17:24

a ja znowu to samo

znajdż , lub przynajmniej intensywniej szukaj odpowiedzi na pytanie :

CO JEST NAJWIĘKSZYM PRAGNIENIEM TWOJEGO SERCA ?

http://nearlyangel.wrzuta...s._pawlukiewicz/

i szukać , czytać i modlić sie . Ja jak tylko tu trafiłam czytałam historie ludzi , słuchałam kazań Ks. Pawlukiewicza , oj. A Pelanowskiego . wszystkie linki które zamieszczali inni przeglądałam , i Pan dawał odpowiedzi na wszystkie wątpliwości i pytania .

szukanie skutecznie odwraca nasze oczy od małżonka i kieruje w bardziej produktywna stronę . Czekanie na cud nie polega na tkwieniu w tym samym miejscu , ale na aktywnej współpracy z Jezusem . Bo musimy wzrastać w Miłości Prawdziwej = dojrzałości duchowej
Z Bogiem - trzymaj się .

Anonymous - 2009-12-14, 22:26

Paweł kto może być ojcem dla Twojego syna???????????????????????????????????????????
Czy myślisz, że my pierwsi jesteśmy w tak trudnej sytuacji. Czy myślisz że żołnierz, który szedł na wojnę nie bał się ze może już nigdy nie zobaczy żony i dzieci? Czy nie odczuwał całym ciałem -nie! Nie! Dlaczego??????
Trwanie w odrzuceniu wśród tych których pokochaliśmy jest piekielnie trudne, może cięższe niż wojna. Czy ma sens????????????

A kto nauczy mojego syna (6 lat) co to jest miłość, co to jest wierność, co to jest męskość ? Kto????
Liczę że Ty pomożesz mi………………………………………

„Duch Święty daje nam moc lecz łaski udzielane są tylko wtedy gdy wykorzystujemy dla dobra innych nie dla siebie ..
Nie zmieniaj życia i świata siłą, lecz miłością i dobrym uczynkiem”. [Nike do mnie]

Anonymous - 2010-01-29, 12:46

Długo do Was nie pisałem. W naszych relacjach z żoną nie ma wielkiej zmiany. Mieszkamy razem, żyjemy obok siebie, żona chyba wciąż jest zaangażowana emocjonalnie w związek ze swoim przełożonym. Koniec końców została w pracy i decyzje co dalej zostawiła mnie.

Ja jednak nie o tym. Przez cały ten czas walczyłem sam ze sobą, tak po ludzku. Od miłości po nienawiść, smutek i żal. Ciągle patrząc w strone żony "jak mogła" ? Jak mogła zrobić to mi, naszemu synowi, ciągle oskarżanie, manipulacja, wymówki - błędne koło. Musiałem jednak w końcu wyrżnąć tym głupim łbem o podłoge tak żeby aż echo poszło, żeby dostrzec coś w sobie. Swoje dno osiągnałem wczoraj, podczas kłótni z żoną. Rzuciłem jej laptopem w podłoge i było w zasadzie po sprzęcie. Czuje się jak "czubek", którego powinno się zamknąć w wariatkowie a nie odpowiedzialny mąż i ojciec.

Lecz wreszcie nadszedł ten czas żeby pochylić głowe, paść na kolana i tak szczerze przyznać "Boże nie dam rady, sam już nic nie zrobie bo po prostu się nie da". Wszystko co do mnie pisaliście nagle stało się jasne : TO JA MAM PROBLEM. Długo mi zajęła walka z tym i dopuszczenie tego do siebie. Do tej pory była tylko ocena i krytyka żony ale teraz widze, że jestem beznadziejnym mężem i ojcem i to wyłącznie mój ogródek do skopania.

Wiele pracy przede mną, tyle, że teraz kierunek jest już znany. Jako dziecko nie chciałbym mieć za ojca takiego rozdygotanego wariata panicznie ratującego swoją rodzine.

Będe do Was zaglądał często, pisał co u nas, co u mnie - myśle, że tak będzie łatwiej.

Moja żona to mimo wszystko fajna i piękna kobieta i chyba moge mieć do siebie pretensje o to jak jest bo podobno od fajnych facetów się nie odchodzi. Dość biadolenia bo ogrom pracy przede mną i teraz już się nie wycofam, za bardzo boli to w jakim świetle zobaczyłem sam siebie. Trudno stanąć w prawdzie i spojrzeć na siebie z boku ale w końcu się udało.

Anonymous - 2010-01-29, 12:58

Paweł zaglądaj często ,tak często jak potrzebujesz .
Zobacz ilu nas fajnych ,wspierających się osób. :lol: :lol: :lol:

Anonymous - 2010-01-29, 13:14

Paweł zapoznaj się z programem 12 kroków nasza grupa dopiero się konsoliduje, obmyślamy metodykę prac.
Może się zdecydujesz?

Anonymous - 2010-01-29, 14:23

pawelwkryzysie,
Niech Cię Bóg wspiera, chroni i prowadzi. Warto zawalczyć o rodzinę, byle nie walczyć z nią.
Wywalaj swoje potrzeby będziemy zbierać, segregowac i pomagać, ale przede wszystkim musisz uporządkować swoje sprawy z Bogiem. Bez niego muru głową nie przebijesz.

cyt.:"(20) [...] Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was."
(Ew. Mateusza 17:20, Biblia Tysiąclecia)

Anonymous - 2010-01-29, 14:28

pawelwkryzysie napisał/a:
Lecz wreszcie nadszedł ten czas żeby pochylić głowe, paść na kolana i tak szczerze przyznać "Boże nie dam rady, sam już nic nie zrobie bo po prostu się nie da". Wszystko co do mnie pisaliście nagle stało się jasne : TO JA MAM PROBLEM. Długo mi zajęła walka z tym i dopuszczenie tego do siebie. Do tej pory była tylko ocena i krytyka żony ale teraz widze, że jestem beznadziejnym mężem i ojcem i to wyłącznie mój ogródek do skopania.

Wiele pracy przede mną, tyle, że teraz kierunek jest już znany. Jako dziecko nie chciałbym mieć za ojca takiego rozdygotanego wariata panicznie ratującego swoją rodzine.

Pawle Jarek zasugerował.........

co racja to racja stoisz u bram 1 kroku.
Może czas dołaczyc do formacji 12 k???

pozdrawiam

Anonymous - 2010-01-29, 16:46

Paweł witaj ponownie , pamiętam twoją historię .
jak tam odpowiedz na moje pytanie , o NAJWIĘKSZE PRAGNIENIE SERCA ?

Może przyjedziesz na inauguracje do Trójmiasta ? 6 II 2010 . to może być dobry początek twoich poszukiwań :lol:


Z Bogiem

Anonymous - 2010-01-29, 17:01

Paweł wielki szacun . To juz teraz się odbijamy :->

MArgolcia też rzucała sprzętem , i niejeden z nas pewnie . Ja trochę mniejsze straty - bo rąbnęłam okularami p/słonecznymi ...kurcze - ale swoimi ;-) Autodestrukcyjnie...


Paweł , to juz teraz wiesz , że TYLKO z Bogiem zmiany są możliwe . Inaczej problem zawsze tylko przyklepany .

Damy radę !!!

Anonymous - 2010-01-30, 11:11

Paweł napisał:

[/quote]TO JA MAM PROBLEM. [quote]

Jak wiele trzeba stracić, żeby rozpoznać problem w sobie, właśnie w sobie - nie w tym drugim... Zmierzyć sie z prawdą o sobie samym, nie po to, aby pogrążyć się, ale przejrzeć, dostrzec wreszcie wielkie zniszczenia wokół siebie, które długo nierozpoznany problem - spowodował... Stąd już droga ku lepszemu i tego Ci życzę.
Głębokie nawrócenie najpewniejszą, najlepszą, najkrótszą drogą do pojednania w małżeństwie. Byle nie za późno...

Anonymous - 2010-02-11, 12:15

Dziwny czas obecnie. Żona dwa tygodnie temu była przez 4 dni na targach związanych z jej pracą. Oczywiście wyjazd z szefem i jeszcze dwie osoby. Jakoś to przyjąłem.

Wczoraj usłyszałem, że w ten weekend znowu targi tym razem gdzie indziej. Ten sam skład co poprzednio. Z tym, że nie zamierzałem już tym razem przyjmować tego ot tak.

Powiedziałem żonie, że jak chce niech jedzie ale ja do tego ręki przykładał nie będe i niech porozmawia ze swoimi rodzicami żeby zajęli się dzieckiem na czas jej nieobecności.

Straszna awantura się zrobiła i usłyszałem, że ona absolutnie żyć ze mną w ten sposób nie będzie i szuka mieszkania do wynajęcia. Tak więc czekam co dalej.

Jak reagować na takie sytuacje ? Biernie reagować i zgadzać się na takie wypady ? Przekazać jasny komunikat, że mi się to nie podoba ale mimo wszystko zgadzać sie na takie postępowanie ?

Trudno postawić tutaj granice. Z jednej strony to praca a z drugiej wiadomo o co chodzi w tym wszystkim. Trudno oddzielić jedno od drugiego i sam nie wiem co zrobić w takiej sytuacji żeby nie pogłębiać negatywnych uczuć między nami.

Anonymous - 2010-02-11, 12:48

Masz siły by być konsekwentnym?
Czy w imię niby-dobra zgodzisz sie na kolejne przesuwanie granic???


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group