Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Proszę o radę- mój mąż przestał mnie kochać

Anonymous - 2009-09-09, 09:54

Niezapominajko! Napiszę wieczorem, bo lecę do pracy. Zanim mój mąż zaczął się leczyć, przeszliśmy długą drogę, popełniłam mnóstwo błędów. Nie wiem, czy mój opis będzie budujący. Ale - nie pije od prawie 6 miesięcy, więc można!
Anonymous - 2009-09-09, 09:55

Niezapominajko
szukaj jak najwięcej na ten temat. Wpisz w Google słowo DDa i wyskoczy Ci masę stron. Ja najwięcej dowiedziałam się wchodząc na: DDA-forum. Tam piszą ludzie, którzy sami są DDA lub ich partnerzy. Też niedawno dowiedziałam się, że taki syndrom istnieje i że ma taki wielki wpływ na dorosłe życie dzieci wychowanych w rodzinach alkoholików. I to co mówi Twój mąż jest typowe: oni nie widzą u siebie problemów, tylko u innych. A niestety jest odwrotnie. Z wypowiedzi osób będących DDa dowiedziałam się, że oni często nie potrafią stworzyć i utrzymać dorosłych związków małżeńskich, że rozwalają każdy związek - jeśli się nie leczą (tzn. jeśli nie przeszli terapii)

Anonymous - 2009-09-09, 11:46

eh..zaczynam znowu czuc wielki niepokój, tym razem związany z walką z DDA, z możliwym alkoholizmem...
Rodzice mojego męża są po rozwodzie, matka w końcu nie wytrzymała, zarządała rozwodu, mó mąż zdajsie jako 13 -sto latek zeznawał na procesie, po prostu opowiedział prawdę co działo się w domu...od tego czasu ojciec (który i tak wcześniej nie zajmował się dziecmi) zerwał z nim wszelki kontakt, obraził się :-/ Jak rzadko ojciec przypomniał sobie, że ma dzieci to dzwonił tylko do młodszego brata mojego męża, z nim w ogóle się nie kontaktował. Gdy poznaliśmy się z mężem w wieku 17 lat- nie miał żadnego kontaktu z ojcem - w międzyczasie gdy sie spotykaliśmy kontakt się odnowił- ale jest to bardzo powierzchowna relacja.
Mój mąż jest bardzo uparty, boję się, że nie zechce za nic skorzystac z pomocy...

Anonymous - 2009-09-09, 17:33

Nizapominajko!
Czytam Ciebie i widzę podobny problem, chcesz aby mąz sie zmieniał.
Chcesz dla niego i dla siebie dobrze.

skads to znam :)
U mnie prosby aby maz poszedl na terapię, zostały odzrzucone, staram sie to rozumiec.
Na kazdego przychodzi czas, nie da sie tego przyspieszyć.
terapia bedzie dla twojego męza czyms trudnym, wiec nie dziw sie ze bedzie sie ociągał.

Sama piszesz w watku gabi, mezowie nasi to odzielne jednstki i trzeba nam to uszanować.
Nie da sie nikogo uszczęśliwic na siłe.
Choc ciezko patrzec, jak bliska osoba cierpi.


jest duzo do zrobienia...Ty na pewno tez masz swoje problemy jesli zwiazałas sie z DDA
masz swoje do przerobienia i na tym bym sie skupiła
dobrze, ze idziesz do psychologa rodzinnego
jesli masz mozliwosc to polecałabym terapeutę katolickiego...bezpieczniej


przerabiałam wybuchy płaczu, bezdechy, to są reakcje dziecka, ktore jest skrzywdzone w Tobie i teraz reaguje tak na odsunięcie sie męza.
Masz szansę zająć sie tym dzieckiem, utulić.
Nie ogladając sie na problemy męza.
Powodzenia!! Z Panem Bogiem

Anonymous - 2009-09-09, 18:14

Niezapominajko! Korzystając z tego ,że mąż poszedł na mityng a dzieci się bawią napisałam do Ciebie długi list na priva. Ale coś kliknęłam nie tak i mi zeżarło!!! Co ja mogłam zrobić?!
A pisałam dwie godziny...
Z drugiej strony - może to i lepiej - podam Ci wiadomości " w pigułce":
1. Nie dasz rady namówić męża na terapię na AA, jeśli sam tego nie czuje.
2. Musi odczuć skutki swego picia - nie sprzątaj butelek, nie myj szklanek po piwie - musi się o nie potknąć.
3. Nie chowaj alkoholu - znajdzie albo wyjdzie kupić, a Ty stracisz pieniądze, jeśli wylejesz.
4. Pod żadnym pozorem nie kupuj alkoholu, nawet jakbyś chciała napić się piwa z koleżanką - wyjdź do kawiarni.
5. Nie sprzątaj "skutków" picia - dla mnie to było najtrudniejsze.
6. Jak zaśnie na podłodze, to niech tam leży. Rano ma się obudzić zesztywniały. Nie przykrywaj kocykiem, nie podtykaj poduszki.
7. Jak pije, nie pij z nim, aby zostało mu mniej!!!
8. Nie ułatwiaj picia - nie zostawiaj pieniędzy na wierzchu. On jest chory.
9. Nie usprawiedliwiaj go przed nikim. Nie zmyślaj:" Nie przyszliśmy, bo nie mieliśmy czasu"
10. Nie chodź na paluszkach, bo on ma kaca!!!
Ja popełniłam wszystkie możliwe błędy. Niestety.
Zapisz się na grupę Al-Anon (dla rodzin alkoholików, wejdź na stronę www.al-anon.org.pl
i stosuj 12 kroków w swoim życiu, SWOIM!!!

Za chwilę pewnie oberwie mi się od nałoga. No i oczywiście słusznie!!!

A mąż poszedł na terapię po tym jak zadzwoniłam do znajomych, którzy mieli do nas przyjść i powiedziałam, że mają nie przychodzić, bo leży nieprzytomny!!! Po kilku godzinach snu wstał i dowiedział się o odwołanej wizycie. wtedy zaczął kopać worki ze śmieciami, które stały na korytarzu.
To był piątkowy wieczór. W poniedziałek rano poszedł na terapię.

Anonymous - 2009-09-10, 10:06

Anula 1 dzięki :) i za Twój wysiłek z listem na priva mimo, że nie doszedł :)
Z moim mężem nie jest jeszcze tak źle, jeśłi chodzi o alkohol, ale na pewno zmierza to w złym kierunku..więc Twoje rady wprowadzę w życie..może uchroni to nas od najgorszego.
Danka, to prawda- nie mogę się uwolnic od ciągłej chęci naprawiania i pomagania mężowi, ciągle mówię sobie, że to jeszcze coś nowego się pojawiło (teraz to DDA), czego jeszcze nie próbowałam i że może jak porozmawiam z mężem to on coś zadziała, że może sam nie wie i nie umie... ale wiem, że to błędne koło.
Czuję lęk przed dzisiejszą wizytą u psychologa... nie jest katolicki - niestety na razie nie znalazłam takiego, ale zobaczę jaki jest- może będzie ok..

[ Dodano: 2009-09-15, 14:52 ]
Witam,
dzisiaj miałam drugą wizytę diagnostyczną u psychologa. Zajmujemy się mną, gdyż moim małżeństwem nie możemy bez udziału męża...Odnajduję wiele zależności pomiędzy małą dziewczynką borykającą się z nie zrozumiałymi dla niej problemami, a dorosła kobietą , którą teraz jestem..Mam nadzieję, że uda mi się z tym wszystkim uporac. Cieszę się, że coś robię konkretnego, że próbuję zrozumiec lepiej siebie, może z Bożą pomocą uda mi się zmienic, to czego w sobie nie lubię..
Odnośnie pomagania mężowi, to w zeszłym tyg. napisałam mu o DDA, o możliwościach leczenia..ospisał, że w dniu w którym powiedział mi, że nie chce byc ze mną blisko, poczytał na ten temat w internecie i że nie widzi potrzeby terapii, że zmiany które mogły w nim zajśc nie są na tyle istotne,że raczej chodzi o inne rzeczy.Napisał mi też,żebym nie podtykała mu rozwiązań o które nie prosi, żebym nie traktowała go jak problem, który trzeba roziwązac i że jak zechce mojej pomocy , to wtedy mnie o nią poprosi Myślę, że dotarło to do mnie...On nie chce moich rozwiązań, ja zrobiłam wszystko, żeby czuł się zrozumiany, żeby czuł, że ma we mnie oparcie itp. ALE ON NIE CHCE więc ja to uszanuję, zajmuję się wreszcie sobą i nie szukam z nim bliskości..

Anonymous - 2009-09-16, 01:13

Niezapominajko!
Twój mąż widać jeszcze "nie dojrzał" do jakiejkolwiek terapii. Naprawdę musi się chyba przewrócić i potłuc t... Nie załatwisz tego za niego, nie namówisz...
Ja też jutro idę do terapeuty, działam dalej ZE SOBĄ! Dawno się tyle sobą nie zajmowałam... A może to dlatego te nasze kryzysy? Żeby przypomnieć sobie o sobie?
Ciągle się zastanawiam, czy nie za dużo o sobie ostatnio myślę, czy to już pycha, czy jeszcze nie...
W dzisiejszym "Słowie Bożym na dziś" ( o, już wczorajszym) mowa jest o radości życia - życzę Ci, abyś odkrywała jej coraz więcej i więcej.

Anonymous - 2009-09-17, 08:49

Anula chcę odkrywac radośc życia...ale dziś mi smutno, brak sił, zniechęcenie...Czasem wolałabym, żeby mój mąż zakończył tą farsę i odszedł...jak jego nie ma, to jest mi lepiej, mogę się zając wtedy sobą, córką, nie myślec choc chwilę o tym jak mnie odrzucił. Chciałabym,aby był przy mnie, ale tak normalnie jak mąż, jak bliska osoba, którą kocham i która kocha mnie. Nie wiem czy ma sens godzenie się na obecny stan. Wczoraj mój mąż miał obronę na uczelni, koniec wielu wysiłków, gdy musiał godzic prace, studia i rodzinę, a my z córeczką spędzałyśy same weekendy. Cieszyłam się, kupiłam prezent, kartkę, córeczka zrobiła lurkę. Weszłyśmy do domy- przywitanie- odsunął się, daje mu prezent- ledwo na mnie spojrzał. Chciałam podac dobry obiad- nie chce, najadł się. No to mówię może siądziemy, opowiesz nam wszsytko- już się nasiedziałem. Na stojąco powiedział dwa zdania o obronie i mówi, że musi się iśc przewietrzyc. Pytam, to chcesz iśc sam na spacer czy pójdziemy wszyscy w trójkę? Bardzo zdziwiona mina, jakbym powiedziała coś wielce zdumiewającego- SAM. Poszedł, wysłał sms- [i][przepraszam, ale proszę nie tłamś mnie/i]. Minęło 5 godzin, ani śladu jego. Zadzwoniłam, on pijany, poszedł do kolegi..wrócił po 24 bez słowa i poszedł spac do drugiego pokoju.
Ja naprawdę nie mam już sił na coś takiego, nie chcę takiego życia, nie chcę by córka martwiła się ciągle, że mama smutna, że rodzice sie kłócą..
Praca nad sobą- owszem, mogłam nie starac się w żaden sposób świętowac tego dnia, tylko że ja tak nie chce życ z obcym człowiekiem, z człowiekiem który mnie odrzuca, który traktuje mnie z większym dystansem niż obce osoby- jaki to ma sens? Niech on robi co chce, jak chce? A ja mam trwac przy nim i godzic się na to, żeby mnie ignorował. Mówię mu ,że jak nie chce mnie i nie chce niczego zmieniac to niech odejdzie..a on tak dalej trwa . czy jako osoba wierząca mam godzic się na coś takiego, bo składałam przysięgę? Mam zmieniac siebie , żeby nie czuc bólu...ja mam uczucia w sobie, nie jestem w stanie życ , mieszkac z osobą , która mnie po prostu odrzuciła. Po co? żeby tworzyc iluzję małżeństwa, rodziny?

Anonymous - 2009-09-17, 09:23

Niezapominajko, milo czytać ze bylas u psychologa :)
jak bedziesz silniejsza latwiej bedzie Ci kochac meza takiego jaki jest, akceptowac jego osobe, nie dajac zgody na nałóg.

Maz Twój jak czytam bardzo zagubiony i cierpiacy, nie radzi sobie ze sobą...pisze ze czuje sie tlamszony...:(
zwykle proby zagajenia rozmowy czy ciekawosc Twoja jest odebrana jako atak czy tlamszenie
ma problem
Zan to moj maz tez czesto obwinia mnie za swoj wykrzywiony, zraniony obraz swiata

Nie zmienisz jego serca...sam musi to zrobic,,mozesz trwac obok niego i modlić się
A takze dbac o to by nie dotykalo Cie tak bardzo jego zachowanie

nie chcesz męzu isc z nami na spacer..rozumiem, potrzebujesz teraz odechu po ciezkim dniu
Trudno.
Masz coreczke, mozecie cos razem fajnego zrobic, wytlumaczyc dziecku, ze tata potrzebuje pobyc teraz w tzw. jaskini, a wy wykombinujcie cos zeby milo spedzic czas.
Dla siebie dla dziecka

Przykro mi ,ze to konczy sie nałogiem, jego piciem.
faceci czesto tak rozladowuja trudne emocje i to smutne i glupie.

moze zapytac co mial na mysli piszac o tlamszeniu?

to co pisalas, o podtykaniu rozwiazan...mezczyzni chca byc podziwiani, nie zmieniani..maz ma racje nie chce byc twoim problemem...oj znam to uczucie bezsilnosci, nie chce byc problemem i nim jest, bo nie chce wziac sie za siebie
nie widzi potrzeby, trzeba nam duzej pokory by to zrozumiec...
Chcemy po kobiecemu pomagac naszym mezom, opiekowac sie chronic. podpowiadac
To czego same bysmy oczekiwały...a tu guzik, mezczyzni inaczej funkcjonują
Polecam "kobiety sa z Wenus...amerykanski poradnik pisany prostym jezykiem...ciagle aktualny
To dziala na nich jak plachta na byka...brr nie chcą drugiej mamy

najepsze co mozemy zrobic to byc obok, starac sie kochac, szukac dobrych punktow za ktore mozna meza cenic, i modlić się!!!
aaa no i pracowac nad sobą oczywiscie, gratuluję pierwszego kroku i przygladania sie malej dziewczynce w sobie :) sciskam


Anula gdy zdrowiejemy czesto wydaje nam sie ze jestesmy egoistami
zapewniam cie nie za czesto myślisz o sobie...po prostu kiedys bylas nadmiernie skoncentrowana na innych, stąd ten szok teraz :))

Anonymous - 2009-09-17, 22:06

Niezapominajko!
Czy możesz zacząć chodzić na Al-Anon?
Twój mąż nie chciał jeść, spacerować. On chciał PIĆ. I zrobił to. I nie chciał siedzieć z Tobą, bo to byłaś akurat Ty, a nie butelka!!!
Wy mu PRZESZKADZACIE!!!
Dziewczyno! Nie wpędzaj się w błędne koło i leć na grupę wsparcia. Wierz mi, otrzymasz pomoc i nauczysz się jak sobie radzić.
On nie widzi jeszcze potrzeby terapii, ale przecież Ty widzisz. Byłaś u psychologa, więc jesteś w stanie szukać pomocy.
Nie przeciągaj tego - ja to zrobiłam i teraz pluję sobie w brodę. Tyle czasu spędzonego na szarpaninie, której częściowo można było uniknąć... Tyle nerwów i krzyków, tyle łez. Moje dzieci też niepotrzebnie oglądały niestabilną mamusię. Próbuję im to teraz wynagrodzić, ale nie da się wymazać ( ja nie dam sobie wymazać) tego, że były dni, kiedy nie byłam w stanie im czytać wieczorem.
A co do rozmów z terapeutami - widzisz, pani terapeutka wczoraj uświadomiła mi, że ja jako nauczycielka "świetnie" wykonałam swoją pracę - nauczyłam męża, że podłymi słowami uda się osiągnąć swój cel. On teraz potrzebuje spokoju i samotności, więc abym się odczepiła, stosuje moje dawne metody... No przecież podziałały! Ja nie chciałam się do niego zbliżać, zdjęłam obrączkę, godzinami siedziałam przy komputerze... No to się chłop w końcu nauczył...
Aż mi się włos jeży na głowie, kiedy sobie uświadomię, że czekają mnie jeszcze słowa:"Nie kocham Cię" i powiadomienie, że piszę pozew rozwodowy i jak chce może go sobie przeczytać na kompie. Jedyna pociechą jest to, że go nigdy nie zdradziłam, więc może i mnie to nie spotka.
Nie powielaj moich błędów, proszę Cię.

Anonymous - 2009-09-18, 09:10

Anula 1..nie wiem sama czy chodzenie do Al-Anon jest mi potrzebne...mój mąż pije czasem za dużo, ale to chyba nie jest alkoholizm. Chodzi normalnie do pracy, nie pije codziennie. Nie wiem..przeraża mnie myśl, że oprócz walki o miłośc męża, walki z odrzuceniem, samotnością, miałabym jeszcze walczyc z alkoholizmem. On pije nieraz za dużo i rani mnie to..ale to nie jst ciągły stan.

Chciałabym teraz naprawdę skupic się już na sobie, w takim sensie by walczyc z moimi słabościami, z tym co wiem, że robiłam źle podczas naszego małżeństwa..wczoraj przygniotło mnie poczucie winy..przeczytałam wypowiedź mami , chyba w wątku margolci,i zdałam sobie w pełni sprawę jaką winę ja ponoszę w tym kryzysie.
Boję się, że jak zacznę się rozdrabniac na inne sprawy, skupiac się znowu na mężu ( w tym na jego piciu) to pogubię się znowu i nie będę w stanie dokończyc żadnej z rzeczy.
Na razie staram się stosowac,Anula,zasady, które mi podałaś..a dopóki picie nie stanowi dla niego problemu, to przecież i tak on na terapie nie pójdzie, więc chyba moje uczestnictwo w Al-Anon nie jest konieczne.
Wczoraj byłam bardzo rozbita, nie mogłam pohamowac łez, odwołałam spotkanie ze znajomymi...ale za to wzięłam córcię i poszłam z nią na wieczorną Msze Św. Pomogło :)

Anula 1 życzę Ci , abyś nie doczekała się słów" NIe kocham Cię " od męża, Obydwoje pracujecie nad sobą, wierzę, że przyniesie to efekty. I Ty i On musicie pozaleczac swoje rany.

Danka, Twoje posty mnie uspokajają, wyciszają emocje. Dziękuję :)
Co do tłamszenia..wysłałam do niego maila,żeby mi to przybliżył. Może odpisze. Ja po części rozumiem co miał na myśli. Jak teraz patrzę z perspektywy czasu na nasze małżeństwo, widzę, że często musiało byc tak jak ja chciałam, żeby było. Niby konsultowałam wszystko z nim, ale jak coś było inaczej niz ja sobie to umyśliłam, to okazywałam moje niezadowolenie. Wiem, że mam sporo do "przepracowania".
Boli to, że to co go uwierało w związku nie było załatwiane od razu, że napęczniało w nim do tego stopnia, że zagłuszyło( oby nie wymazało już na zawsze) miłośc do mnie..

Anonymous - 2009-09-18, 10:05

Niezapominajka napisał/a:
..wczoraj przygniotło mnie poczucie winy..przeczytałam wypowiedź mami , chyba w wątku margolci,i zdałam sobie w pełni sprawę jaką winę ja ponoszę w tym kryzysie...


Niezapominajko mój post nie miał wywoływać poczucia winy, bo to świadczy tylko o tym jak małą masz samoocene zaniżoną latami żyjąc z pijakiem..
a miał wyzwolić w tobie dokładnie odwrotne reakcje, zastanowienie i przeanalizowania pod kątem współudziału...
by było coś musi zaistnieć i druga część schematu..
a więc nie będe cierpienia jak bede na tyle silna i świadoma swoich racji i słuszności własnej postawy wobec poczynań męża, obronie sie sama poprzez pójście na terapie jak i zrozumienie zachowań pijaka..

Niezapominajko w jednym poscie, a nawet odnośniku dwie sprzeczności...
w imie... nie ważne jaki jest byle był... posłuchaj co napisałaś:
......nie wiem sama czy chodzenie do Al-Anon jest mi potrzebne...mój mąż pije czasem za dużo, ale to chyba nie jest alkoholizm. Chodzi normalnie do pracy, nie pije codziennie. Nie wiem..przeraża mnie myśl, że oprócz walki o miłośc męża, walki z odrzuceniem, samotnością, miałabym jeszcze walczyc z alkoholizmem. On pije nieraz za dużo i rani mnie to..ale to nie jst ciągły stan. ........


- przebija niepewność siebie- a więc niska ocena swojej osoby, piszesz: nie wiem czy cos da jak coś zrobie... jak nie zrobisz to sie nie przekonasz...
- bije tez z postu ogromne cierpienie piszesz rani mnie ale nic nie robisz, bo znów samoutrudnianie i pokazywanie sobie jestem w sytuacji beznadziejnej
i nic nie dają żadne moje starania
- i na koniec by wyprzec te wszystkie złe uczucia, emocje, uwagi o sobie i swojej bezradności na koniec sie sama uspakajasz... on pije nieraz za duzo ale to nie jest ciągły stan..chodzi do pracy, nie pije dziennie - więc co Niezapominajko to wręczidealny mąż, dlaczego zatem tak zle sie przy nim czujesz?


ja mam pytanie co musiałby robic, bys uznała, że ta twoja zgoda na trwanie w tej sytuacji jest chora i zła...
zapewniam, że nie ma takiej..bo ciągłe nakręcanie spirali przekraczania własnych granic przyzwalania na krzywdzenie mnie wciąż sie przesuwa i przesuwa i wciąż jest to samo...boli ale dam rade, jak tylko bede wystarczająco dobra, mądra i kochała to pokonam wszystkie trudności...miłość zwycięża wszystko, tyle, Że to nie miłość a chore uzależnienie od męża,

Niezapominajko...pokonasz bo jesteś odważna i dzielna i silna, tylko wziełaś sie za przerabianie nie swoich win, problemów, zapominając że masz swoje...
jak sie myśli, jak by tu uratować druga osobe, a tego przecież sie nie da, jak ta osoba sama nie chce nic zrobić... to zapomina sie, że ma sie swoje problemy i potrzeby...
Niezapominajko... jako kobieta żyjąca z pijakiem...pokazałaś już nie raz sobie, że masz i odwage, wiesz co to samotność... bo wciąż borykasz sie z tym problemami w pojedynke, a mąż jest tylko biernie przy tobie, ale tak naprawde to wyreki nie masz i pomocy i wsparcie... pokazałąś już sobie, że jesteś bardzo zaradna potrafisz sama wspaniale dawać sobie rade z problemami i wychowywaniem....
teraz tylko uwierzenie w to co robisz i ujrzenie w tym siły i podniesienie tym samym swojej samooceny.. a potem to już i jest pewność i następne kroki
teraz tylko zmiana myślenia z męża na siebie... z pokonywania tego co możliwe... czyli własnych lęków..
i to są twoje braki do przerobienia

jak może słaba osoba pomagac innej...wtedy rodzą sie już dwie nieporadne osoby... Niezapominajko jak staniesz sie silna i pewna swoich racji, bez lęków o własne poczucie bezpieczeństwa, jak zaczniesz dbać o siebie a wtedy dopiero możesz pomóc mężowi..
dziś jesteś wylękniona, zagubiona i musisz soba sie zająć...

wiem coś o pomocy pijakowi... wiem jak wyniszcza taka sytuacja, ciągła huśtawka i czekanie kiedy znów będzie żle...bo jak jest dobrze to nie potrafimy sie cieszyć, w głowie tylko wciąz myśl
- kiedy znów zapije, i co zrobi...
a kiedy już to nastepuje jesteś spokojniejsza bo w końcu nastapiło to czego sie obawiałas... i potem znów pije i jest tragicznie to sie uspakajasz, by jakoś przezyc ten czas, on nie jest taki zły... są gorsi, dam rade, znów minie i będzie dobrze...
tylko jak jest dobrze, on nie pije, to i tak jest źle, bo lęk przed tym kiedy znów będzie pił i bedzie tragicznie, zatruwa całe szczęście chwil tych trzeźwych i wtedy są i wyrzuty w strone męża, i strach o przyszłość...

Niezapominajko teraz już chyba wiesz, ze masz problem do przerobienia, jak przerobisz swój możesz zając sie męża, bo będziesz wiedziała o co chodzi... dlatego każda terapia uzmysławiająca komuś jego problemy jest dla niego najlepszą rzeczą jaką może zrobić dla siebie dzis i po trochu dla związku...
dlatego zmiany siebie, pod siebie dla siebie...
pozdrawiam gorąco

Anonymous - 2009-09-20, 22:48

mami napisała:
Cytat:
ja mam pytanie co musiałby robic, bys uznała, że ta twoja zgoda na trwanie w tej sytuacji jest chora i zła...


Ale ja wcale nie chcę takiej sytuacji, nie chcę żyć w czymś takim, ale powiedzcie mi w jaki sposób moja niezgoda na to mogłaby wyglądać? Przecież ja mówię mu, że mnie to wszystko rani,wiadomo, że nie odpowiada mi pozycja niekochanej żony. Jeśli chodzi o picie, to nie chwalę go za to,że pije, proszę żeby tak nie robił...ale jak inaczej mam okazać moją niezgodę na to?

To prawda, że mam niskie poczucie własnej wartości, zawsze szukałam potwierdzenia mojej wartości w oczach innych...a teraz, gdy najbliższa mi osoba mnie odrzuciła, to pewnie jeszcze bardziej zachwiało to moją oceną własnej osoby ..
Tylko nie wiem jak uzupełniać te moje "braki"...może psycholog jakoś mi pomoże.

Anonymous - 2009-09-21, 20:01

Niezapominajka napisał/a:
Tylko nie wiem jak uzupełniać te moje "braki"...może psycholog jakoś mi pomoże.




jak sie nie odważysz na zrobienie jakiegoś kroku to sie nie dowiesz...jak sobie pomóc i czy mozliwa jest potem realna zmiana i wyjście z kryzysu dla was dwojga...
czasami wystarczy tylko własna zgoda na jakiś krok w swoim zyciu, potem realizacje tego, by w ruch puscić machinę zmian w sobie, w postrzeganiu innych jak zachowaniu innych względem mnie...

dlatego Niezapominajko może warto sie przekonac, co może mi dac terapia, psycholog, zawsze mozna powiedzieć...to nie dla mnie... nie potrzebuje tego...i zrezygnować...
ale by mieć jakąś opinie nalezy sie w niej ugruntować... a potem zadecydowac co dalej ...

byle nie trwać w próżni, zawieszeniu, własnej niemocy... pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group