Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Mimo wszystko

Anonymous - 2009-12-30, 14:19

Droga Kasiu,
może jeszcze przyszły rok przyniesie Ci coś dobrego ? Może dowiesz się jak to jest z ważnością Twojego małżeństwa i to Ci przyniesie w końcu uspokojenie?
Nikt z nas nie wie, co będzie w przyszłości, ale czy nie uważasz, że każdy z nas - kto przeżył zdradę i rozwód - już jest tak bardzo doświadczony przez życie, że chyba nic gorszego nie może już nas spotkać ?
Piszesz, że jesteś "... zamknięta na ludzi i na świat....". Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jest mi to uczucie bliskie... :-(
Jeśli byłaś samotna w małżeństwie, to czy to było naprawdę małżeństwo, czy łączyła Was rzeczywista więź psychiczna ?
Może ty Kasiu tęsknisz nie tyle za tym małżeństwem, jakie miałaś, ale raczej za swoim wyobrażeniem idealnego małżeństwa ?

A co do listu biskupów, który był odczytywany w ostatnią niedzielę, to pewnie każdy z nas (zdradzonych i w kryzysie małżeńskim) słyszał te słowa o miłości i wierności w małżeństwie szczególnie wyraźnie.
Ale to pewnie tylko myśmy słyszeli, a nasi małżonkowie raczej nie... :-(

Anonymous - 2009-12-30, 16:26

Kasiek, to co piszesz swiadczy o tym, ze problem nie tylko w męzu i w relacji waszej.ale tez w TOBIE a na to masz wpływ:
i to jest dobra nowina :-)

uwolnic sie od uzaleznienia od meza
wyjsc do ludzi
poszukac pomocy dla siebie

bardzo plecam do posluchania..swietna płyta
http://www.rajmedia.pl/flash_pl/index.php

Sciskam serdecznie i pamietam w modlitwie!

[ Dodano: 2010-01-28, 16:59 ]
Kasiek, pisz co u Ciebie

Anonymous - 2010-01-28, 19:39

No właśnie pisz! :)
Anonymous - 2010-02-09, 11:58

Witajcie Kochani :->

Czytam i czytam Wasze posty i aż się włos na głowie jeży, co dzieje się w małżeństwach. Niedojrzałość, chorobliwa zazdrość, rozpacz, ból, bezsilność, często skrajny egoizm...

Czy nie sądzicie drodzy Sycharowicze, że jest to przede wszystkim sprawa tego, jak zostalismy wychowani w domu i co z niego wynieslismy? Czy to nie jest efekt tzw. bezstresowego wychowania dzieci które dziś jest lansowane dosłownie wszędzie? Ja nie jestem zwolenniczką kar cielesnych, ale jakaś dyscyplina być powinna. Rodzice dziś, wcześniej także, poświęcali dzieciom zbyt malo czasu, przez co nie byli w stanie przekazać im w odpowiedni sposób tego, co w życiu jest ważne i czym należy się kierować. Dlatego tak wiele jest teraz rozwodów cywilnych, i rośnie liczba nieważnie zawartych małżeństw w Kosciele.
Uważam jednak, że nie z każdej niepelnej rodziny można wyjść nieprzygotowanym do małżeństwa. Sama jestem tego przykładem. Uważam, że moja mama wychowala mnie na tyle dobrze, że pokazała mi to co w życiu jest bardzo ważne i na co zwracać uwagę. A przede wszystkim nauczyla mnie odpowiedzialności.
Choć mój mąż miał oboje rodziców, to jednak ich negatywne stosunki względem siebie bardzo wplynęły na jego wychowanie. To, co najbardziej wyniósł z domu, to brak szacunku dla drugiej osoby. Mama najważniejsza, ojciec = śmieć. I tak pozostało do dziś. Reszta osób nie przedstawia dla niego żadnej wartości, wcześniej czy później sami się o tym przekonają. Kochanka także, zwlaszcza wtedy jak przestanie spełniać jego oczekiwania.

Zwracajcie uwagę na atmosferę panującą w w domu waszych przyszlych partnerów, jak odnoszą się do siebie rodzice, bądz jaka jest relacja rodzic (rodzice) dziecko, bo w połowie tak będzie wyglądać wasze małżeństwo...
Taka moja uwaga.

A co po za tym u mnie? Czekam na wezwanie na przesłuchanie do Trybunału i powiem szczerze, że chciałabym miec to już za sobą, żeby nie myśleć ciagle o tym i nie rozpamiętywać. Chcę zapomnieć... Bardzo bym chciała, żeby moje małżeństwo okazało się nieważnie zawarte, żeby okazało się że nigdy tak naprawdę nie byłam żoną Sylwka.

Warto zastanowić się nad odpowiedzią na pytanie, czy jest sens ratować małżeństwo, którego zawarcie mogło okazać się nieważne....

Anonymous - 2010-02-09, 12:11

Kasiek, masz sporo racji.... Dotyczy to nie tylko tego, jak człowiek jest wychowywany w rodzinie, ale również tego, jak jest wychowywany w szkole, jak się samowychowuje biorąc przykład ze świata zewnętrznego
Art. ks. Dziewieckiego o tym m.in. jest: http://www.wychowawca.pl/...4/12_144/01.htm

Natomiast
Cytat:
Warto zastanowić się nad odpowiedzią na pytanie, czy jest sens ratować małżeństwo, którego zawarcie mogło okazać się nieważne....

Zastanawiać się można, natomiast jest kwestia tego jak to się objawia w działaniu. Ja stoję na stanowisku, że jeśli mam duże, o solidnych podstawach wątpliwości, to poddaję sprawdzeniu ważność lub nieważność zawartego małżeństwa.... Ale dopóki nie wiem tego - jestem żoną/mężem. Starałabym się nie stać w rozkroku, starałabym się o jasność sytuacji... Ale wszelkie działanie - dopiero jak się już ma jasność sytuacji.
Kasiek, pozdrawiam, trzymaj się :-)

Anonymous - 2010-02-09, 12:27

Cytat:
Warto zastanowić się nad odpowiedzią na pytanie, czy jest sens ratować małżeństwo, którego zawarcie mogło okazać się nieważne....

Benedykt XVI w styczniu wysłał list do Trybunałów diecezjalnych by zbyt nie szafowały werdyktami o nieważności małżeństwa.
Dzieje się tak jak zwykle, wszystko się rozrasta a przyczyn i powodów coraz więcej by wykazać , że małżeństwo sakramentalne nie zostało zawarte.
Dobrze, że Ojciec Św. chce zasadzie: "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela" przywrócić pierwotny, wielowiekowy wymiar i znaczenie.

Anonymous - 2010-02-09, 12:34

Cytat:
Zwracajcie uwagę na atmosferę panującą w w domu waszych przyszlych partnerów, jak odnoszą się do siebie rodzice, bądz jaka jest relacja rodzic (rodzice) dziecko, bo w połowie tak będzie wyglądać wasze małżeństwo... Taka moja uwaga.


Kasiek, to jest prawda i może nawet "tak będzie" - więcej niż w połowie... My po prostu powielamy błędy swoich rodziców. Wystarczy rozejrzeć się wokół, aby stwierdzić, że szczęśliwe małżeństwa to te, których rodzice i teście są, bądź byli ze sobą - szczęśliwi. Ta zasada naprawdę potwierdza się. Oczywiście, trudno w to uwierzyć, kiedy oczy zasnute mgłą zakochania, ale mgła kiedyś opadnie...

Anonymous - 2010-02-09, 12:40

Wystarczy rozejrzeć się wokół, aby stwierdzić, że szczęśliwe małżeństwa to te, których rodzice i teście są, bądź byli ze sobą - szczęśliwi - nie zawsze tak jest

Po za tym napisalam, że:
Uważam jednak, że nie z każdej niepelnej rodziny można wyjść nieprzygotowanym do małżeństwa.

Anonymous - 2010-02-09, 12:44

róża napisał/a:
Wystarczy rozejrzeć się wokół, aby stwierdzić, że szczęśliwe małżeństwa to te, których rodzice i teście są, bądź byli ze sobą - szczęśliwi

Najlepiej zabronić naszym dzieciom brać ślubów i już po jednym pokoleniu na ziemi zostaną sami szczęśliwi ludzie.
Super teoria, od tego krok do eugeniki.

Anonymous - 2010-02-09, 12:54

Jarosław napisał/a:
róża napisał/a:
Wystarczy rozejrzeć się wokół, aby stwierdzić, że szczęśliwe małżeństwa to te, których rodzice i teście są, bądź byli ze sobą - szczęśliwi

Najlepiej zabronić naszym dzieciom brać ślubów i już po jednym pokoleniu na ziemi zostaną sami szczęśliwi ludzie.
Super teoria, od tego krok do eugeniki.



No chyba tak powinno być, biorąc pod uwagę liczbę rosnących rozwodów i dzieci dorastajacych w niepełnych rodzinach... ;-)

Anonymous - 2010-02-09, 13:54

Wydaje mi się, że nie ma co rozważać, czy daje się za dużo wyroków w kwestii nieważnie zawartych małżeństw....

Może po prostu za łatwo dostaje się ślub kościelny? Może tutaj jest problem, że nie wymaga się od młodych ludzi przygotowania, wiedzy na temat małżeństwa, obowiązków i odpowiedzialności.....Odpowiedniego czasu narzeczeństwa....No niby są nauki przedmałżeńskie, ale jakie one są, każdy chyba z nas wie - od prowadzącego zależy....
Ja miałam je w IV klasie liceum, na lekcji religii......Potem z mężem jeszcze przed ślubem uczęszczaliśmy i pamiętam, jak prowadząca pani skracała te zajęcia z 45 minut na 30 minut i jakie były oderwane od rzeczywistości......Mało który młody, zakochany człowiek myśli o możliwych problemach, więc niby jak miałoby mu przyjść do głowy, aby dokształcił się w kwestii komunikacji małżeńskiej, dojrzałego macierzyństwa i ojcostwa....Zauważcie, że chętny jest do pogłębiania tych obszarów, kiedy już jest w kryzysie, kiedy stała się tragedia itd......

Może obowiązkowo powinna być jakaś sesja z terapeutą dla pary, który przeanalizuje młodych pod kątem możliwych zagrożeń i nakieruje narzeczonych na obszar mogący potem spowodować problemy.... Tutaj często kobiety piszą: "przed ślubem też pił, myślałam, że po ślubie przestanie"....Dobry terapeuta to by wychwycił i jeśli nie podpisałby papierka, że sesja zaliczona, dopóki narzeczony nie zacznie się leczyć, to jedno z dwojga....Albo zacząłby leczenie, albo ślubu by nie było.

A może w szkołach średnich powinny być zajęcia i warsztaty psychologiczne, tak aby każdy znał lepiej chociaż siebie samego, uczył się stawiania granic, szacunku do drugiej osoby, asertywności......

Nie wiem, czy jest to do przeskoczenia.....ale wydaje mi się, że od podstaw by trzeba było.....Wiem, naiwne i chyba niemożliwe....

Jedyne co możemy, to chyba rozreklamować to forum także wśród naszych znajomych par narzeczonych, naszych dorosłych dzieci itd.......

Anonymous - 2010-02-09, 14:08

Kasiek, a wiesz ,dziś przypomniałas mi się ! :-)
ZAgladam na forum a tu proszę, niespodzianka

Wiem, wiem ze chcialam Ciebie namówić na zatrzymanie decyzji....moze to z utożsamiania sie z Tobą?

U mnie w malzenstwie ciągle huczy....nie mogle powiedziec czy jest do przodu czy nie....
Zaczelam prace 12 krokow ktorej celem jest własnie uzdrowienie siebie, zranien z domu rodzinnego, ze szkoły.

Ciesze sie ze zagladasz do nas. Niech Pan Bog Ci błogsławi :-)

Anonymous - 2010-02-09, 14:12

Kasiek,

Zgadzam sie,że wychowanie w rodzinie do małżeństwa musi byc odpowiedzialne, a tak naprawdę jak wielu rodziców wychowywało nas do małżeństwa? Jaką wiedzę na temat życia we dwoje wynieśliśmy z domów. Tak naprawde to wiedza większości osób pochodzi z obserwacji, a nie świadomego drążenia tematu.
Nawet nauki przedmałżeńskie dla wielu z nas pozostawiły tylko uchylone drzwi do tematu. Nie oszukujmy sie wiekszość z nas wchodzi w małżeństwo z wyobrażeniem o nim z " sufitu" i dopiero zycie weryfikuje nasze stanowiska.

Poczytajcie dobre:
http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=2294

i w temacie.

Odpowiedzialne rodzicielstwo to podstawowa podwalina przyszłych udanych związków małżeńskich.

Anonymous - 2010-02-09, 14:24

Satine, pomysl dobry ale to tez nie uchroni przed beldami piszesz
Cytat:
..Dobry terapeuta to by wychwycił i jeśli nie podpisałby papierka, że sesja zaliczona, dopóki narzeczony nie zacznie się leczyć, to jedno z dwojga....Albo zacząłby leczenie, albo ślubu by nie było.


My obiecalismy sobie z mezem prace nad sobą tez po ślubie, moj maz zaczął chodzic na terapię przed ślubem, byłam w siodmym niebie, starał się...zgodziłam sie na śub pelna nadziei na przyszłość.
Pewnie powinnam byla poczekać.
niestey po slubie maż zaprzestał sesji...chwilowa euforia, nie było potrzeby przez chwilę...ja caly czas chodziłam...
I tak juz zostało do dziś

malzenstwo zawsze jest ryzykiem ;-) Pan Bog daje nam łaskę jednak


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group