Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - znowu kochanka

Anonymous - 2009-12-28, 12:51

A tak sie zastanawiałem :gdzie Ciebie wywiało.................. Kobieto 74
Anonymous - 2010-01-28, 12:40

Kobieta 74 napisała:

Cytat:
to trudne.zobaczyłam,ze moje małżeństwo to była TOTALNA koncentracja na potrzebach człowieka, ktoremu ślubowałam,na jego humorach i innych zachowaniach.nie zostawiłam miejsca dla siebie,na mnie samą. a przecież to od siebie należy zacząć.i powiem Wam,ze to niesamowita przygoda,takie poznawanie siebie.pozwalanie sobie na drobne przyjemności i kochanie siebie samej takiej,jaka się jest.


Identyczne opinie na temat swojego małżeństa słyszę z ust kompetentnych osób - wszystko było dla niego, wszystko z myślą o nim, wskutek czego - pozostałam tak naprawdę nie żoną, ale niewolnicą - aż tak mocno dałam zmanipulować się. Nie potrafię nie myśleć o mężu, chyba nawet 5-ciu minut. Tak przeciez było zawsze... A mam, z zalecenia - myśleć już tylko o sobie... Nie umiem...
Napisz kobieto, jak to zrobiłaś, jak przecięłaś tę niewolniczą linę małżeńska. Pytam, bo to wszystko przede mną... Zabić milość, pewnie - chorą, ale zabić... Nie myślałam, że aż tak. Jeszcze razem pod jednym dachem, ale to koniec, muszę walczyć - o koniec. :-(

Anonymous - 2010-01-29, 17:39

róża napisał/a:
Zabić milość, pewnie - chorą, ale zabić... Nie myślałam, że aż tak. Jeszcze razem pod jednym dachem, ale to koniec, muszę walczyć - o koniec.


Rózo, miłość uzależnienia należy przemienić w MIłość. Nie zabijesz tego co święte, a od uwiązania należy sie uwolnić. Nie możesz jednak zrobić tego sama, bo skrzywdzisz i siebie i męża. Kryzys ma dać Ci wolność wewnętrzną i duchową. Zwrócić Ci radość obcowania z Bogiem w wolności dziecka bożego i taką wolność zwrócić też współmałżonkowi. Trzeba w sobie przemienić myślenie inaczej bedziesz dreptać w miejscu.
To czas byś nauczyła się żyć i dać żyć innym, bez wzajemnego obciążania się , ale wiedz o tym ,że dorastając zmusisz do tego także swego męża. Chce czy nie zacznie dorastać. Tylko już od Was zależy czy będziecie dorastać razem, czy mąż będzie rósł 1mm rocznie, a Ty po 2m.
Skoro jednak tu trafiłas, to z Bogiem i z nami napewno Ci sie uda wyjść na prostą :-D

Anonymous - 2010-04-20, 22:48

Róża,przepraszam,ze dopiero teraz Ci odpisuję.
to,co sie u mnie dzieje,to jest proces.
u mnie to było współuzależnienie-potrzebna dogłębna analiza siebie i to najlepiej pod okiem dobrego wierzącego terapeuty.ja takiego znalazłam.i okazało się,ze jak zaczęłam prostowac siebie,jakos tak niewidzialnie przestałam postrzegac męża jako męża.traktuje go jak człowieka,który sie zagubił.szkoda mi go czasem.ale natychmiast przywołuje się do porządku.jest dorosły i sam kształtuje swoje życie i dokonuje wyborów.
nie mam do niego urazy.ale też cos sie zmieniło-zgasło zupełnie to ogromne uczucie,którym go darzyłam.takie oddanie i tolerowanie wszelkich jego wybryków.wydawało mi się,ze to była głęboka miłość-teraz wiem,ze to wspóluzależnienie.i nad tym jeszcze pracuję.

racjonalizuje sobie to wszystko.jak mnie nachodziły myśli o nim,mówiłam sobie STOP i zaczynałam myśleć o czymś innym.

to trwa trochę,takie uczenie sie nowych nawyków.ale z pomoca Boga wszystko jest możliwe.

zaczęłam dostrzegać siebie-czasem więcej,czasem mniej.

to,co teraz do niego czuję,to miłosierdzie.,
jeśli z nim rozmawiam to bez emocji.

trudno jest w sytuacjach,kiedy widze pary z dziecmi,na wczasach,i wtedy,gdy powinno sie byc razem.ale wierze w to,ze jak ja bede uleczona,Bóg to w cudowny sposób rozwiąże.nie dociekam jak.

tak więc czas i wiara czynią cuda.na wszystko jest sposób.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group