Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Tylko dla facetów ;-)

Anonymous - 2009-02-01, 11:01

markow napisał/a:
2 lutego o 12.30 kolejna sprawa rozwodowa. Dzisiaj odrzuciłem propozycję rozwodu z winy mojej żony (dla przypomnienia to ja jestem przez nią pozwany jako winny rozpadowi).

2 lutego - Matko Boska Gromniczna
http://pl.youtube.com/watch?v=G7Sok7KIzhY

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna

Od nieszczęść i zbrodni
I od sił nieczystych
Od pożaru, śnieżycy
Od gradu i wilków


Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna
Nad oknem pierwszy znak krzyża
By piorun przez okno nie wleciał
By kiedy burza się zbliża
Nie bały się jej nigdy dzieci

Na sumę pora z gromnicą
Lnu promyk i wstążka biała
Płomyki się drżące zaświecą
Matce Gromnicznej na chwałę

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna
(...)


POWIERZ RODZINĘ MATCE BOSKIEJ GROMNICZNEJ


http://www.7piesnimarii.pl/teksty/gromniczna2.html

(...)
Od nieszczęść i zbrodni
I od sił nieczystych
Od pożaru, śnieżycy
Od gradu i wilków

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż


Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna

Drugi znak krzyża nad drzwiami
By szczęście wciąż napływało
Żeby w ten czas co przed nami
Żyć w zgodzie się udawało


Gdy śmierć chłodem pobieli lica
Znienacka zjawiając się w domu
W dłoniach płonąca gromnica
By śmierć ogrzał świecy płomyk

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna

Od nieszczęść i zbrodni
I od sił nieczystych
Od pożaru, śnieżycy
Od gradu i wilków

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna

Trzeci krzyż wprost na suficie
By miłość była w rodzinie
Przez rok cały i całe życie
I w życia ostatniej godzinie

Na sumę pora z gromnicą
Lnu promyk i wstążka biała
Płomyki się drżące zaświecą
Matce Gromnicznej na chwałę

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna

Od nieszczęść i zbrodni
I od sił nieczystych
Od pożaru, śnieżycy
Od gradu i wilków

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna

Anonymous - 2009-11-23, 14:09

Markow
I jak sprawy wyglądają obecnie? Masz coś jeszcze do dodania, może zapomniałeś już o tym wątku?

Anonymous - 2009-12-01, 23:57

Witam Panowie i Panie, a jakże. Chłopaki jedyne co mogę dla Was zrobić to pomodlić się za Was i Wasze rodziny. Chciałbym Wam również podziękować. Dzięki Waszym wpisom, świadectwom mam o czym myśleć, co rozważać. To może wydawać się trochę dziwne ale tak to już jest, jedzie się na cudzych doświadczeniach. Marne to pocieszenie, ale pomagacie innym, czy tego chcecie czy nie. Opisując swoje doświadczenia, często bolesne, nawet nie macie może świadomości tego, kiedy, jak i w którym momencie, daliście komuś kolejną iskrę nadziei. Niech płonie!
Dla mnie najtrudniejszym elementem w moim, naszym kryzysie małżeńskim jest właśnie praca nad sobą, dla siebie. Ja jeszcze mieszkam z moją ukochaną, żadnej sprawy rozwodowej nie ma jeszcze w toku. Ale i tak w sercu, duszy i ciele panują wszystkie żywioły. Zresztą o tym napisałem w swoim poście (a to chyba na Wielkanoc, prawda :-P ).
Jeśli ktoś się nudzi i ma wystarczającą cierpliwość zapraszam na Zbyt długą historię.
Dzięki za każdą osobę na tym forum, w tej wspólnocie. Na razie trwam. Z Bogiem!

Anonymous - 2010-04-25, 23:59

Odświeżam, bo... jakby to powiedzieć, interesuje mnie.
Jak sytuacja obecna, Markow?

Nie pytam z czystej ciekawości, tylko dlatego, że moja historia mimo wielu różnic wydaje mi się podobna. Ja z żoną mieszkamy razem, często były między nami sprzeczki, przede wszystkim o moje bałaganiarstwo (rzekome). I stanęło na tym, że około wakacji 2009 roku żona stwierdziła, że przyszłości ze mną nie widzi, że zmarnowałem jej życie, "ani zawodowo mi się nie udało, ani małżeństwo". Przy wszelkich moich próbach porozumienia, rozmowach, by do siebie wrócić, ciągle trwa przy swoim, że dobrze już nie będzie, "dożywocia mi nie podpisywała", doszedłem do ściany, już nie mam ćwierci argumentu, by przekonać żonę, bo wszelkie moje dobre intencje ona traktuje tak, jakbym jej robił na złość nie chcąc się rozwieść. Padają wulgaryzmy w moją stronę.
Moim zdaniem nie ma konkretnej przyczyny kryzysu jak np. przemocy, zdrady czy nałogów. Ale coraz częściej dochodzę do wniosku, że w moją rodzinę zakradł się zły, czego powodem mogło być moje zachowanie, które nazwę ogólnie nieczystością. Żona bowiem zachowuje się czasami tak jakby nie była sobą, te jej odzywki, reakcje, jej raniące mocno słowa - są wypowiadane z tak niewiarygodną nienawiścią w oczach, że wprost trudno to znieść.
Postawa żony na początku wzbudziła we mnie niedowierzanie, potem wściekłość i "zgrzytanie zębów" przez łzy (tak, tak - faceci też potrafią się rozkleić).
Oczywiście wokół wszyscy dają mnóstwo rad - żeby się rozwieść, wyprowadzić. Teściowa proszona o pomoc, stanęła po stronie córki, ale nic konkretnego również od niej nie dowiedziałem się - dlaczego jest taka sytuacja.

Teraz (gdzieś od jesieni) powróciłem do Boga, z wielkimi upadkami po drodze, ale spowiadam się, modlę i ... cierpię w ciszy. Mailem proszę o pomoc - modlitwę siostry z Rybna. Ogólnie mam poczucie wielkiej beznadziei, pomimo wiary. Zaakceptowałem myśl, że nie dostanę już od mojej żony ani odrobiny miłości, zainteresowania, dobrego słowa. Zaakceptowałem to, że muszę znosić życie, które dla przeciętnych jest nie do zniesienia. Nauczyłem się niemal dosłownie nadstawiać drugi policzek po ciosie. Ja staram się być w porządku wobec Boga i własnego sumienia czyniąc i mówiąc cokolwiek do żony. Wiem, że w odpowiedzi zawsze będzie oschłość, negacja, złość. Będąc młodym człowiekiem (32 lata), czuję się jakbym przegrał życie.

Na to wszystko patrzy nasz 4-letni syn, u którego widać problemy wychowawcze i nic nie mogę na to poradzić.

Poza tym życie przestało się dla mnie liczyć. Wszystko cokolwiek robiłem, robiłem dla rodziny, na niej najbardziej mi zależało, bardziej niż na pracy zawodowej.

Zaznaczam, że był okres trudny, przeze mnie spowodowany (w odpowiedzi na zachowanie żony - ciągłą krytykę i brak akceptacji mojej osoby), wiosną poprzedniego roku to ja proponowałem rozwód, twierdząc że nie mogę znieść krytycznego nastawienia żony do mnie. Jednak potem tego żałowałem.

Teraz plus jest taki, że żona nie składa pozwu o rozwód, ale od czasu do czasu powraca temat, by się "dogadać", tzn. rozwieść szybko i bezboleśnie; "nie będzie mi sprawiać trudności z widywaniem dziecka" (taaa, jasne, kąpię go codziennie od urodzenia do chwili obecnej; pewnie wydaje jej się, że jest łaskawa). Ja oświadczyłem, że po pierwsze zaczekam na nią (tzn. na jej powrót do mnie) tak długo jak będzie trzeba, po drugie, że nie zamierzam się rozwodzić, ani tym bardziej pomagać jej w rozwodzie ze mną.

Chyba nic poza modlitwą, również wstawienniczą, nic mi nie zostało....

Bóg zapłać za to forum i za osoby dobrze radzące !




Wyspowiadałem się jakiś czas temu z całego życia, nic nie ukrywałem. Kompletnie "przemeblowałem" myślenie, nawyki. Msza św., modlitwa, Komunia - jak najczęściej da się. Jednym słowem staram się żyć zgodnie z tym co wskazuje mi katechizm i sumienie. I co? I ciągle tak samo. Żona wścieka się na mnie, że nie pomagam jej np. w remoncie mieszkania (pomagam), ale sama o niczym mnie nie informuje, nie doradza się itd. Ciągle jest niezgoda, jakieś pęknięcie. Mam wrażenie, że małżeństwo trzyma się tylko na jakimś włosku i ona zaraz złoży pozew o rozwód, albo zechce bym się wyprowadził.
Nie wiem co mam robić. Jedyne co przychodzi mi jeszcze do głowy to prosić o pomoc księdza egzorcystę - może modlitwy o uwolnienie.
Bo skoro ja widzę, że sytuacja jest zła chyba bez powodu, albo z błahych powodów, a jest coraz gorzej, to chyba już tylko :evil: musi w tym maczać palce...

Bo powinno być wszystko dobrze, a tymczasem jest źle.... i nie wiem dlaczego.

No i tak trwam w takim poczuciu, że lepiej nie będzie, a może być gorzej. Do tego dochodzi zniechęcenie, pesymizm, poczucie, że nie zasługuję ani na to, by mieć szczęśliwe życie rodzinne, ani dochody pozwalające normalnie żyć, nie martwiąc się czy wystarczy na podstawowe potrzeby. Bo na domiar złego jeszcze kłopoty finansowe pojawiły się.

Anonymous - 2010-04-26, 13:28

Jarek bądź dobrej myśli,.
Kobiety ciężko zrozumieć, np. moja siostra robi też wymówki swemu mężowi i co efekt taki, że się kłócą i on pije, poradziłam jej, żeby dała mu na luz, choć jego zachowanie też nie jest dobre i daje wiele do życzenia, ale chyba się dogadają jakoś.
Modlitwa i zawierzenie Bogu, to jedyna nasza siła, ale jeśli Twoja żona nie składa pozwu, to dobrze, może potrzebuje dużo czasu i jak piszą ludzie na tym forum "daj czas czasowi" i módl się za nią o nawrócenie i oddalenie złego ducha. Pogody Ducha. Pozdrawiam :).


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group