Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Tylko dla facetów ;-)

Anonymous - 2008-05-01, 19:13

wito napisał/a:
Mirelo - wydaje mi się, że wytłumaczyłem, dlaczego samo przepraszam nic nie zmieni.

Dobrze przeczytaj Wito...w żadnym poście nie prosiłam , ani nie oczekiwałam byś mi wytłumaczył ,czy wystarczy przepraszam.....Sama tez wspominałam we własnych wcześniejszych postach o tym ,że samo przepraszam nie wystarczy,że to początek... Dziękuję Ci Wito ,ze chcesz wyjaśnic, dzieki również za cierpliwosc...

Elzd 1
Nim zaczniesz mi kolejny raz ubliżac...przeczytaj ze zrozumieniem...
Mogę Cię zapewnic ,ze staram się...jeśli to cokolwiek dla Ciebie znaczy...


Pozdrawiam:)

Anonymous - 2008-05-01, 19:58

Zadałaś pytanie - na ile przepraszam zdradzacza zmieni moją postawę.
Być może było to pytanie retoryczne ale temat jest na tyle poważny, że odpowiedziałem publicznie - Tobie jako osobie pytającej, do wiadomości wielu, którzy borykają się z podobnymi problemami.
Problem hardych zdradzaczy i pokornych skrzywdzonych małżonków często przewija się w postach na forum. O. Jacek Salij pisał - pokora to nie głupkowatość, a cytowany ks. Dziewiecki - przestrzega przed naiwnością i tolerowaniem zła.
Oczywiście masz rację - nie powinno sie zamykać na wybaczenie i pojednanie z małżonkiem.

Anonymous - 2008-05-01, 20:05

Mirela napisał/a:
Elzd 1
Nim zaczniesz mi kolejny raz ubliżac...przeczytaj ze zrozumieniem...
Mogę Cię zapewnic ,ze staram się...jeśli to cokolwiek dla Ciebie znaczy...


Mirelo. A czym lub w jaki sposob Ci ubliżam?
Chyba trochę za ostro pojechałaś, nie uważasz?
I to kto!

O co tak się starasz? Bo zupełnie nie wiem.
O zrozumienie?
Kogo?
Mnie nie zrozumiesz, bo nie jesteś mną.
Zdradzacza nie zrozumiesz, bo nie jesteś zdradzaczem.
Więc co chcesz zrozumieć? Że można nie czuć wyrzutów sumienia? Że można żyć jakby się nic nie stało, zmienić żonę na kochankę, męża na kochanka? Że można uważać, jakby rozwód był czymś normalnym? Zdrada chlebem powszednim? Nienawiść do żony/męża - bo nie zgadza się na rozwód? Porzucenie dzieci, bo nie akceptują kochanki/kochanka?
Że aby doszło do pełnego wybaczenia, potrzebne jest przyznanie się do popełnionej winy, uznanie jej, przeproszenie - nie tylko pustym słowem, ale i czynami? Że ktoś rzuci Ci słówko "przepraszam" jak ochłap - i nie zamierza nic zmienić, uważając, że już i tak wiele zrobił? Albo nie rzuci nic i żyje z poczuciem, iż miał prawo do krzywdzenia innych? Że wybaczyć musimy?
Ja tego nie rozumiem.

Anonymous - 2008-05-01, 21:00

elzd1 napisał/a:
Że aby doszło do pełnego wybaczenia, potrzebne jest przyznanie się do popełnionej winy, uznanie jej, przeproszenie - nie tylko pustym słowem, ale i czynami? Że ktoś rzuci Ci słówko "przepraszam" jak ochłap - i nie zamierza nic zmienić, uważając, że już i tak wiele zrobił? Albo nie rzuci nic i żyje z poczuciem, iż miał prawo do krzywdzenia innych? Że wybaczyć musimy?
Ja tego nie rozumiem.


Elu, moim zdaniem to nie tak. By wybaczyć nie trzeba przyznania się do winy drugiej osoby. Wybaczasz Ty, beż względu na postawę drugiej osoby. Wybaczyć to nie znaczy się pojednać, do tego potrzeba faktycznie dwóch osób/stron. Wybaczenie daje największe korzyści osobie wybaczającej :-)

Anonymous - 2008-05-01, 21:33

Eliku. Pojednanie, to wyższy poziom w kontaktach z moim szanownym, na razie on nie jest gotów na taki krok. A wybaczenie: wciąż wybaczam, bo wciąż jestem zdradzana. Czy można wynaczyć "na zapas"? Wybaczyłam to, co zrobił, a co robi teraz - oczekuje wybaczenia.
Anonymous - 2008-05-01, 21:46

Mam podobny problem, co Elzed1. Rozumiem - wybaczyłam zdradę, ale już nie nadążam z tym wybaczaniem. Co tylko zdążę coś przebaczyć, mija 2-3 tygodnie i następna krzywda dokładana. Ło matko, dzień po dniu ciężko pracuję nad tym, aby:
1. nie zionąć jadem
2. nie zniszczyć wątłej relacji: ojciec-dzieci, czyli nie mścić się
3. nie być zgorzkniałą babą.

Na szczęście - charówa przynosi pozytywne efekty, bo inaczej już dawno bym padła z wściekłości.

A charówa ma kilka imion, np. Cierpliwość, Konsekwencja, Spokój...

Pozdrawiam maszynki do wybaczania (ja już też chyba nią jestem)

[ Dodano: 2008-05-01, 21:48 ]
Ps. Acha, nie mylić Spokoju z przysłowiowym "świętym spokojem", czyli udawać, że nie ma problemu lub bagatelizować problem, bo niby taki mały, że szkoda zachodu.

Anonymous - 2008-05-01, 22:38

proszę o zarejestrowanie w klubie maszynek.
Podobnie i ja- nie nadążam- choc sprawna jestem dość.

Anonymous - 2008-05-01, 22:43

...a ja myślę ze to jest tak......zarówno Ty Olu, ja..... i wiele innych tu osób wybaczyło, a to co sie dzieje "po" to jedynie kwestia pojednania którą często uniemożliwiają nam nasi "krzywdziciele". Proces pojednania to kolejny dłuuuuuugi proces,który być może(oby nie) nigdy sie nie skończy, bowiem "do tanga trzeba dwojga"

Jesli zaczynamy się czuć lekko, ogarnia nas radość i chęć do życia, uwalniamy sie od poczucia winy...... znaczy się wybaczyliśmy. Proces wybaczania jest długi ,poprzedzony ogromnym żalem,płaczem, złościa, złorzeczeniem nawet.....az do momentu kiedy przyjmiemy,że to co się stało miało jakis sens, czemuś służyło........ naszemu rozwojowi.
Jedni wracają do Boga, inni poprawiaja te relacje, jeszcze inni dostrzegają swoje wady.....może byli zbyt surowi,wymagający, albo zbyt spolegliwi, więc stają się stanowczy ........zaczynają się bardziej szanować, dostrzegaja swoją wartość,.....itp.
Wybaczamy dla siebie .....wybaczam=jestem wolna=jestem radosna...."żyję" :-)

[ Dodano: 2008-05-01, 22:46 ]
acha....i nie twierdzę ,ze to łatwe

Anonymous - 2008-05-01, 22:49

[quote="lena

Jesli zaczynamy się czuć lekko, ogarnia nas radość i chęć do życia, uwalniamy sie od poczucia winy...... znaczy się wybaczyliśmy.

Ano wcale nie- przynajmniej u mnie nie oznacza to jak napisałaś.
Ja tylko żalem nie żyję, nie jestem babolem zgorzkniałym- jestem przeciwieństwem takiego babola, on - żal mną nie kieruje- mam go za pysk krótko- ale jest- a życie z usmiechem itd jak napisałaś- a owszem, coraz sprawniej. Ot paradoks takowy he he he

Anonymous - 2008-05-01, 22:53

Cytat:
Jesli zaczynamy się czuć lekko, ogarnia nas radość i chęć do życia, uwalniamy sie od poczucia winy...... znaczy się wybaczyliśmy.


....a gdzieżeś tu zuzo kochana o braku żalu wyczytała :-P

Anonymous - 2008-05-01, 22:56

hm- no fakt- nie wyjaśniłam dokładnie:
otóż w moim umyśle wybaczenie oznacza pozbycie sie żalu.
Proste- bo jestem prosta człowieka. :-|

Anonymous - 2008-05-01, 23:19

Zuza....kiedy mnie myśl najdzie tzn. jakie złe wspomnienie, wcale nie znaczy że serducho na moment nie ściśnie........ a wcześniej ściskało, rozrywało, życie zatruwało i normalną egzystencje uniemożliwiało.Ponoć zdrady nigdy sie nie zapomina, a czy to nie wiąże sie wlaśnie z jakimś chwilowym bólem, czy taki ból to nie jest żal? Czy nie jest to normalna reakcja, przecież cieszyć sie nie będę bo wtedy chyba nienormalna bym była.
Emocja jak każda inna,ale czy ona przeszkadza mi w radowaniu się....NIE, bo jak napisałaś...nie żyje żalem, aczkolwiek się pojawia.

Czym jest ten "żal" w porównaniu z wcześniejszym ogromnym żalem?

Anonymous - 2008-05-01, 23:21

ja widzę tylko przyszłośc przed sobą.
I udoskonalam kontrolę myśli- juz dawno temu mi sie udało- to tylko dbam
o "higienę" myślenia. No staram sie. Jakoś idzie- bezwiednie.

Anonymous - 2008-05-01, 23:27

no i super świetnie jak nie wiem co :mrgreen:
Ja nie widze bom nie wróżka :-P , ino w przód patrze ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group