Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Rozwód - wiara - Jezus

Anonymous - 2008-04-17, 19:32

8 kwietnia 2008 r. w. z. napisał:
Na początku chciałbym powiedziec, że bardzo dobrze, że taka strona jak ta powstała. Kiedy wali się świat po odejściu bliskiej osoby każda życzliwa dłoń jest potrzebna. Pół roku temu to przeżyłem (opisałem to trochę na stronie http://www.ojcowie.pl/forum/). Żona odeszła do innego. Mnie potraktowała jak "śmiecia", niepotrzebny sprzęt, który może pójśc w odstawkę, jako tego, kto był powodem jej wszystkich nieszczęśc. Może w trudno w to uwierzyc, ale w jakiś dziwny sposób zadziałał przez nią Bóg. Dzięki jej odejściu po raz kolejny nawróciłem się. W zasadzie nie miałem za dużego wyboru - albo skończyc ze sobą, albo wołac do boga. Z Bożą pomocą to przeszedłem. Ciekawe, że najbardziej pomogła mi modlitwa do aniołów.
Wiecie, tyle przykrych słów jakie usłyszałem pod swoim adresem, nie powiedział mi nigdy nawet największy wróg. Nie było żadnych szans na porozumienie.
Wtedy tego nie wiedziałem, ale żeby ratowac rodzinę musiałem czasami działac wbrew sobie. Kiedy ona odeszła, nie dostała nic. Zabrałem jej wszystko i zacząłem się nawet starac o odzyskanie dzieci. Strasznie mnie znienawidziła. Z natury jestem spolegliwym człowiekiem więc musiałem działac wbrew sobie - np. wzywałem policję gdy chciała mi z domu wynieśc meble. Pewien pustelnik podpowiedział mi gdy byłem u niego na spowiedzi pierwszej od kilku lat - "nie dziel majątku - bo to będzie koniec..., przeproś ją za wszystko i powiedz, że zawsze będzie dla niej miejsce w twoim domu". Tak też zrobiłem.
I wiecie gdy już byłem na samym dnie, stał się cud. Wyciągnąłem do niej rękę, a ona ją chwyciła. Po kilku dniach od tej sytuacji wróciła do mnie z dziecmi. Była niewierzącą osobą, a kilka dni temu nawróciła się. Bóg nie chce byśmy schodzili na błędne ścieżki w trudnych sytuacjach. To nie jest łatwe, bo nawet wierzący ludzie radzili mi bym sobie kogoś znalazł i nie był sam. Ja znalazłem Jezusa. A Wy?
Jeśli oczekujemy cudów to tylko z Bogiem. Nie gódźcie się na rozwody. Nigdy nie wiecie co naprawdę myśli ta druga strona. Moja żona przeklinała mnie, a w duchu pragnęła powrotu.
Dobrze, że mamy Kościół. Takich wspaniałych ludzi jak OP J.Salij. Jego teksty na te tematy są wspaniałe.

pozdrawiam wszystkich, nie poddawajcie się, może nie zawsze się to uda, ale z Jezusem wszystko jest możliwe i jeśli dzięki odejściu innej osoby jesteście bliżej Boga to cieszcie się tym spotkaniem. Reszta jest w ręku Boga.



W.Z. oby to świeże nawrócenie Twoje i Twojej żony się utrwaliło. Obyś nie poszybował w drugą stronę za mocno i nie przedobrzył.
Niestety, nie jesteś pierwszym tego typu przypadkiem na forum. Bądź uważny. Kryzys się u Was nie skończył. Na razie to czas euforii z powrotu. Teraz dopiero przed Wami kawał ciężkiej pracy. Bo tak jest ze "świeżo" nawróconymi, że głoszą, gdzie się da i ile się da, a potem różnie z tym bywa.

Mam pytanie do Ciebie. Czy nigdy się nie zastanawiałeś nad tym, że mocno swą żonę wystraszyłeś, starając się pozbawić ją dzieci i mienia? Bo to, co napisałeś brzmi straszno. Mojego męża zwykłe alimenty wystraszyły, a tu chodzi o dzieci i całe mienie.

Na zakończenie pragnę napisać: Oby to Wasze nawrócenie było trwałe, czego Ci z całego serca życzę.

Anonymous - 2008-04-17, 19:35

Nałogu, nie odbieram tego co piszesz jako ataku. Piszesz mądrze, wyważenie. Podoba mi się taki styl ponieważ wtedy łatwiej możemy się porozumieć.

Masz rację z tymi grupami trzeba baaardzo uważać. Zbyt dużo znam negatywnych przykładów, nawet w relacjach małżeńskich, ale to w żaden sposób nie zaprzecza temu w co wierzymy. Bardzo często z takich grup tworzą się de facto sekty. Po prostu trzeba uważać, kierować się zdrowym rozsądkiem i myśleć. Od myślenia nikt nas nie zwolni. Na razie nie należymy do żadnej grupy, ale szukamy wspólnoty gdzie byłyby małżeństwa z małymi dziećmi. Zawsze to więcej wspólnych tematów. Niemniej zachować wiarę nikomu nie jest łatwo, czy to jest charyzmatyk, czy przeciętny Polak uczęszczający co niedziela na mszę.

We wspólnotach odnowy jest Nałogu taki zwyczaj by dzielić się tym co Jezus uczynił w naszym życiu, ale moim zdaniem jak we wszystkim trzeba zachować wolność. Jeśli uważasz, że nie warto w to mieszać Boga to w porządku.

Zuza wybacz, ale nie chcę z Tobą polemizować. Szanuję Twoje zdanie i tyle.

Anonymous - 2008-04-17, 19:55

W.Z., troche to wygląda jakby Cię zaczepiała i prowokowała. Wybacz więc to, co napiszę, bo mnie to jakoś niepokoi.
Napisałeś, że kilka razy się nawracałeś. Myślałam, że w życiu można się nawrócić raz i dalej się już żyje jako nawrócony.

Anonymous - 2008-04-17, 19:55

Ola2 napisał/a:
Mam pytanie do Ciebie. Czy nigdy się nie zastanawiałeś nad tym, że mocno swą żonę wystraszyłeś, starając się pozbawić ją dzieci i mienia? Bo to, co napisałeś brzmi straszno.


Wiesz, nie wiem kto tu kogo straszył. Ona obracała się w nieciekawym towarzystwie. Groziła mi i liczyłem się z tym, że są to groźby poważne. Dlatego decydując się na wojnę byłem przygotowany nawet na śmierć. W sumie ona odeszła, zabrała swoje rzeczy. Mieszkanie było moje, a nie zgodziłem się by do sprawy wyniosła coś z domu. Ponadto groziła, że sprzeda nasz samochód, który de facto służył mi do pracy, dlatego musiałem go odzyskać. Na odzyskanie dziecka nie miałem żadnych szans, ale zamierzałem walczyć o nie. Mieszkała z kochankiem i liczyli, że ja będę na nich pracował - on jest tzw. "niebieskim ptaszkiem", który nigdy nie pracował. Podała mnie o horrendalne alimenty. Wystąpiłem o rozdzielność majątkową ponieważ po wyprowadzeniu się przysyłała do mnie dłużników którzy grozili mi komornikiem jeśli nie zapłaciłbym i w sumie byli na prawie. Tak to mniej więcej wyglądało.

Ona byłą tą osobą raczej silniejszą w związku, a ja raczej spokojny, lękliwy i spolegliwy. W dodatku mam kłopoty z sercem. Dlatego kiedy postanowiłem o nas walczyć to przede wszystkim musiałem walczyć z samym sobą a nie z nią.

Masz rację, może jeszcze za wcześnie na oceny, ale to czy nam się uda powrót okaże sie w przyszłości. A euforia z powrotu minęła mi kilka miesięcy temu.

[ Dodano: 2008-04-17, 20:58 ]
Ola2 napisał/a:
Myślałam, że w życiu można się nawrócić raz i dalej się już żyje jako nawrócony.


Nie wiem jak to jest u innych, mogę mówić za siebie. Protestanci nawracają sie raz w życiu. Ja jestem katolikiem i w zasadzie nawracam się przy każdej spowiedzi.

Anonymous - 2008-04-17, 19:59

No wiesz, kilka to dwa i więcej - do 9 miesięcy, a Ty na początku bytności na forum napisałeś, że pół roku jesteście znowu razem. Myślę jednak, że czas euforii jeszcze tak do końca nie przeminął.
No skoro się kilka razy nawracałeś, to w ciągu życia byłeś kilka razy u spowiedzi. Tak zrozumiałam.

Masz rację, czas pokaże, co dalej. Lepiej się negatywnie nie nakręcać, ale odlatywać też niebezpiecznie, bo ... znowu będziesz zmuszony się nawracać.

Trzymaj się chłopie. Niech Bóg ma Twą rodzinę w opiece.

Anonymous - 2008-04-17, 20:02

Ola2 napisał/a:
yślę jednak, że czas euforii jeszcze tak do końca nie przeminął.


Nie wiem, ale mi chyba przeminął po dwóch tygodniach od jej powrotu, gdy w dalszym ciągu spotykała się z nim i z tego co on do mnie pisał, zamierzali, że spłacę jej długi, a potem ona do niego wróci. Stało się jednak inaczej.

Anonymous - 2008-04-17, 20:04

A długi jej już spłaciłeś?
Anonymous - 2008-04-17, 20:07

w.z

po pierwsze- dzięki dobry człeku- jesteś pierwszy- który tak napisał.
He he he -zaskakujące?
A owszem- jestem tu kilka miesięcy- spośród oponentów jesteś number one!!!!!!!
Po drugie- nie wywijaj się - napisz czy fakt że moje młode nie oglądają gołych panienek w teldyskach to moja zasługa czy Boga?
Pozdrawiam- pierwszy raz ktoś z gruypy oponenckiej dał mi prawo do posiadania własnego zdania he he he.
Noooooooooo- reve!!!!!!

Anonymous - 2008-04-17, 20:14

Jeszcze nie. Jest tego jeszcze trochę. Rozumiem aluzję ;). Dlatego też staram się bardziej postawić na Boga, On mnie nie zawiedzie.
A tak na poważnie to życie kołem się toczy i różnie to może być. Dzisiaj jest o.k., a co będzie jutro nie wiem. Co do nawróceń to jedno duże miałem kilkanaście lat temu. Później odpadałem, ale próbowałem wracać do Kościoła, ale różnie mi to wychodziło. Dzisiaj cieszę się z tego co mam, ale i z tych negatywnych doświadczeń też, dzięki nim wiele zrozumiałem i zdaję sobie sprawę, że mogę odpaść od wiary w każdej chwili, dlatego nie uważam się za lepszego od niewierzących i szanuję poglądy innych. Jednak nie zamierzam się wstydzić z powodu tego co Bóg czyni w moim życiu.

[ Dodano: 2008-04-17, 21:17 ]
zuza napisał/a:
napisz czy fakt że moje młode nie oglądają gołych panienek w teldyskach to moja zasługa czy Boga?


Zuza, a co to ja jestem, Duch Święty czy co :-) . Nie wiem, taki mądry to ja nie jestem. Sama sobie odpowiedz. To pytanie do filozofów, a ja jestem prosty chłop z lasu.

Anonymous - 2008-04-17, 20:26

he he he- piękne.
Anonymous - 2008-04-17, 21:24

"Jednak nie zamierzam się wstydzić z powodu tego co Bóg czyni w moim życiu."

No wiesz, nikt Ci tego nawet nie insynuuje. Ale głosić żarliwie wiarę na forum katolickim, to tak trochę jak noszenie drwa do lasu. :-D

Noo, to WITAJ, ZAWRóCONY :-D

Anonymous - 2008-04-17, 21:35

Albo jak jechać z żoną do Paryża . :-P
Anonymous - 2008-04-17, 23:33

No, jak Ty coś napiszesz, to ja będę to rozgryzała 2 dni.
Nie zrozumiałam tego Paryża. :shock:
Idę spać, a we śnie se będę rozgryzać ten Paryż. :evil:

Chyba intelektualnie się "cafłam". :cry:

Anonymous - 2008-04-18, 10:03

W.Z. jestem z Tobą. Ja zawsze byłam blisko Boga, a mimo to odnalazłam Go jeszcze bardziej. Myślę, że On od ludzi wierzących wymaga więcej i doświadcza nas po to abyśmy odnaleźli właściwą drogę, droge do zbawienia.
Ja też ostatnio goniłam za obowiązkami, brakowało czasu na dobrą książkę i spokojną modlitwę, a teraz? Czuję głód modlitwy, modlę się niby tak samo a inaczej i gdyby nie to, że musze wstać wcześnie to pewnie tak bym mogła całą noc spędzić. W domu u mnie niby bez zmian mąż dalej głaz a potrafię normalnie wypełniać swoje obowiązki nie jestem w depresji i nie mówcie mi, że to moja zasługa, bo jak mnie to dotknęło to miałam początek depresji strasznie schudłam a zawsze byłam szczupła.
Ja kiedy to poczułam?
Oddałam wszystko w Chrystusie i jeszcze udział we Mszy Św. z modltwą o uzdrowienie ja Wam mówię ja doznałam wielkiej łaski i to nie pycha ja czuję, że muszę o tym świadczyc i będę Wam o tym przypominać bo czuję że to mój obowiązek.
Dziekuję Bogu za tą łaskę za to że mój ciężki krzyż jest lekki a co przyniesie kolejny dzień to Jego wola ja już widzę niesamowite Jego kierowanie.
To nie tak jak pisze Zuza to wewnętrzny głos ci podpowiada co robić ja tego doświadczam.
To cudowne, cudowne zaczać dzień od Mszy Św. cudowne czuć pokój w środku i móc spać to napewno nie moja zasługa.
Pamietam o Was w modlitwie.
JEZU UFAM TOBIE!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group