Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Odbudowywanie

Anonymous - 2008-02-26, 23:35

Dziękuję za wszystkie słowa,także za te mocne bo i one sa mi potrzebne.
Jacku,ja wiem co mam robic,czego chcę i jestem tego pewna.Jeśli w którymś momencie zaczynam gdybac to tylko dlatego że poprostu cholernie sie boję!.Ze któregos razu znowu poczuje zaciskającą się rękę na swojej szyi i nie będę mogła nic zrobic...
Tę bezsilność i upokorzenie rozumie tylko ta która to przeżyła.Cóz dziwnego że gdy to wspomnę zaczynam gdybac?
Tak,to ja żyłam 1,5 roku z innym facetem,planowałam z nim slub,byłam nawet jego narzeczona,nosze jego dziecko.Wiem co niektórzy z Was o mnie myslą i nie chcę się usprawiedliwiac.
Chcę tylko w skrócie napisac DLACZEGO
Rękoczyny od samego poczatku,a nawet wcześniej....Juz tydzien przed slubem pobił mnie w pijackim amoku.Było to tym bardziej potworne że miałam pod sercem nasze dziecko(głupia byłam że nie odwołałam slubu,moim zdaniem podważa to jego ważnośc)
Powtarzało się to wiele razy.Pomimo moich próśb żeby nie pił,skoro tak reaguje na alkohol.Zadnego skutku.
Z powodu tego zachowania odeszłam niedługo po urodzeniu pierwszego dziecka do rodziców.Nie było mnie 8 miesięcy,zyłam wtedy sama zajmując się dzieckiem i studiując.Wkońcu posklejałam małżenstwo-dzia myślę ze cudem bo on juz wtedy upierał się przy rozwodzie.
Kolejne 2 lata.Względny spokój choc nadal zdarzały się pijackie awantury,ale ja
dosłownie chodziłam na palcach żeby nie dac najmnieszego powodu do kłótni.Co tym zyskałam?Coraz większy brak szacunku z jego strony.Zaczęło się poniżanie,dręczenie psychiczne,wyzwiska-to juz zupełnie na trzeżwo.
Któregos razu uderzył mnie przy swoich rodzicach.Powtórzył to jeszcze drugi,trzeci raz-a to przy bracie,a to przy tesciowej.Nie musze chyba pisac o swoim upokorzeniu,tamci udając że nic się nie dzieje nie wtrącali się.
Druga moja ciąża-dalej powtarzajace sie szarpanie,duszenie i cholernie niebezpieczne dla dziecka popchnięcia przy których upadałam na ziemie.
Gdy wróciłam z córcia ze szpitala urządził "pępkowe" upijając się do nieprzytomności.Znów rękoczyny-trzy dni po moim porodzie!!!
Nie wytrzymałam,znów wyprowadziłam się do mamy.Wróciłam dopiero gdy córcia miała pól roku.Tak jak i pierwszym razem nie było mowy o innym mężczyznie.
Następne 3 lata-nieduża poprawa.Nie szanował mnie juz wogóle,byłam służaca i niańka do dzieci.Potrafił obrazic przy znajomych,rodzinie.Jeden z przykładów-"Agnieszka,nie odzywaj sie bo h... wiesz'.PRZY STOLE WIGILIJNYM.
W końcu bałam się przychodzic do firmy bo nie wiedziałam czy nie wyskoczy z czyms przy ludziach.Czesto wtedy mówił o rozwodzie-ze nikt nie ma takiego beznadziejnej zony,że jest ze mna wyłącznie dla dzieci,żebym znalazła sobie jakiegos "frajera" i dała mu spokój.
Rękoczyny dalej obecne,a jakże.W trakcie największej awantury jaka pamiętam(tej własnie kiedy w koncu zareagowała tesciowa) .Biegał za mna wołając "zabiję cie k....
' i próbując rozwalic mi głowe o płytki w łazience.Przysięgam,nigdy w zyciu sie tak nie bałam.Jak sobie przypomne płacz córki i to jak sie trzesła ze strachu to mi słabo.
Było to 5 miesiecy przed jego wyjazdem do Hiszpanii.W tym czasie wszystkie pieniądze jakie zarabialismy wpłacał na konto jakiejs babki w Hiszpanii-była to łacznie duża kwota,ok 100 tysiecy i do dzis dokładnie nie wiem na co była przeznaczona.
Ostatnia wspólna impreza u znajomych-chciał mi wlać publicznie."Agnieszka zamknij sie bo jak ci przy... przy ludziach to sie nauczysz rozumu"...
Ostatni tydzien przed wyjazdem pił w trupa codziennie,żegnajac sie z kolegami.Na szczescie juz mnie nie bił bo nie był w stanie.
Wyjechał,zapominajac mi powiedziec ze mam 30 tys długu.Zaczeły sie telefony,pisma z rozmaitych firm,nekał mnie komornik.Dzwoniłam ,płakałam,prosiłam o wyjaśnienia,o rady co mam robic.Słyszałam pogardliwe słowa,wyzwiska i to że do niczego się nie nadaje. .Któregos razu powiedział że chce rozwodu bo sie wypalił.
Najpotworniejsze co mi wtedy zrobił to czyszczenie bez słowa mojego konta na którym trzymałam pieniadze przeznaczone na spłate długów no i na nasze utrzymanie.Nie odpowiadał na moje maile,,nie odbierał telefonów,po kilka razy dziennie sprawdzając konto.
No i wtedy własnie pojawił sie Jacek-dobry,cierpliwy,pomocny na każdym kroku.Mąż milczał od jakiegos miesiąca(znajomi sugerowali ze poprostu uciekł),ja w opłakanym stanie.
Szatan nie mógł nie wykorzystac takiej okazji.
Pisałam mężowi ze ktos sie koło mnie kręci,że nie mam siły-nic,zero odzewu.Wtedy uznałam ze nie ma o co walczyć no i przestałam się opierać.
Po dwóch miesiącach nie mieszkałam juz w domu a w wynajetym mieszkaniu-wiadomo dlaczego.Mąz w tym czasie wrócił do Polski-po rozwód.Z miejsca złozył pozew nawet ze mna nie rozmawiajac.Po powrocie napisał smsa do Jacka(znał go bo pracował dla jego firmy)"Zrobiłes mi przysługę,dzięki stary".W czasie od jego powrotu do rozwodu nie kontaktowalismy sie,sporadycznie brał dzieci,wiem tylko(opowiadał mi o tym niedawno) ze zaliczył w tym czasie dziesiatki panienek i wypił morze wódki "ciesząc się zyciem".Po niecałym roku byliśmy juz po rozwodzie,po nastepnych paru miesiacach zaszłam w ciążę.No i dalszy ciąg historii juz znacie.
Nie wiem po co to wszystko napisałam-moze po to by usprawiedliwic swoje gdybanie...I po to by pokazac co doprowadziło mnie do tego desperackiego kroku..
Nie tłumacze sie.Wiem ze wtedy mogłam wyprowadzic sie,zrobic cokolwiek tylko nie rzucac sie w ramiona innego..Nie wiem co by dziś było,pewnie nie miałabym w brzuchu dziecka i nie spała bym koło-tak,obcego faceta.Rewelacyjny człowiek,wychowujący moje dzieci jak swoje,znoszący cierpliwie moje humory i złe dni,spełniający zachcianki,zapewniający spokojne,dostatnie zycie..Ale on nigdy nie bedzie moim mężem i myślę ze nie dam rady go pokochać.Swięta racja że się męcze i będe sie męczyła coraz bardziej-ten związek nie ma szans,już wiem to napewno.
Myślę o psychologu albo jakiejs terapii,ciekawe czy mąż się zgodzi jakby co.
Aha,naprawdę bardzo doceniam że on znowu chce ze mna byc.
Przepraszam za kolejny długi wpis:o)
Pozdrawiam

Anonymous - 2008-02-27, 06:03

Wiesz, póki nie ma dzieciaczka na swiecie - proponowałabym Ci jakąś terapię z mężem lub, po prostu, idź z nim do psychologa. Po tym, co napisałaś, ja zaczęłam zastanawiać się, czy to, co robi Twój mąż to nie jest realizacja jego planu. Czy on może robić to z premedytacją? Czy może przyjąć Cię a potem powiedzieć "żegnaj", nie będziesz nigdy szczęśliwa? Sama na to pytanie odpowiedz.
Anonymous - 2008-02-27, 09:58

Agnes!
Twoje dzieje są naprawdę straszne. Nie potrafię uwierzyć w tak radykalną zmianę na lepsze Twojego męża, choć cuda się zdarzają. Poszukaj sobie w internecie wiadomości o przemocy np. www.niebieskalinia.pl i poczytaj o ofiarach i sprawcach. Ja bym sugerowała, że ta obecna poprawa to może być tzw. faza "miodowego miesiąca" w cyklu przemocy, a ponieważ ona może trwać dowolnie długo, więc Tobie się wydaje, że mąż się zmienił. A potem może być znowu narastanie napięcia i kolejny wybuch przemocy. Teraz trwa usypianie Twojej czujności, a to może być dla Ciebie i dzieci niebezpieczne. Zaakceptowanie cudzego dziecka jest dla niejednego mężczyzny problemem. Dzieci jak wiesz bywają różne, każde nawet najspokojniejsze dziecko potrafi wyprowadzić własnych rodziców z równowagi i dobrze jeśli rodzice potrafią pohamować emocje i nie zrobić dziecku krzywdy. Po tym, co napisałaś jest duże prawdopodobieństwo, , że Twój mąż wyprowadzony z równowagi, nie bedzie umiał się opanować, a może nawet nie będzie chciał, zwłaszcza, że to nie jego dziecko i wolę nie myśleć co wtedy zrobi, a chyba nikt z nas nie chce usłyszeć o Was w telewizyjnych wiadomościach.
Agnes! Myślę, że dla Ciebie jedyne na razie wyjście to znalezienie osobnego mieszkania, i rozpoczęcie w nim życia samej z dziećmi. Trzeba zadbać o stronę materialną, żebyś miała z czego żyć. Trzeba zadbać o duszę , a więc spowiedź, komunia św. Jednocześnie zapewnić ojcu Twojego nienarodzonego dziecka autentyczną możliwość wychowywania dziecka i częstego się z nim spotykania. Natomiast męża trzymać na sensowną odległość i obserwować. Jeśli naprawdę nagle kocha, i się zmienił, nawrócił to niech poczeka, ja naprawdę bym się bała czy to nie podstęp, zemsta itd. A ty obserwuj, pogadaj z jego rodziną i ze swoją też, jak oni to widzą. Z drugiej strony zbadałabym sprawę ważności Twojego związku i to koniecznie, bo z boku stojąc wydaje mi się, że optymalnie byłoby, gdyby stwierdzono nieważność i mogłabyś poślubić Twijego obecnego "partnera" (przepraszam za szczerość). Weź pod uwagę, że Twoje spojrzenie i uczucia nie są w tej chwili obiektywne, ofiara jest uzależniona psychicznie od sprawcy, choć złapałaś oddech w nowym związku, to uzależnienie wciąż w Tobie jest, więc koniecznie psycholog dla Ciebie, terapia i to intensywna, a Twój mąż oczywiście też bo bez tego ani rusz. i trzeba dać sobie duzo czasu i Wam wszystkim. Z obecnym partnerem dużo rozmów, nie pal mostów, jak jest wierzący to argument o grzechu cięzkim powinien przemawiać, i przede wszystkim modlitwa. zaangażuj do tej modlitwy kogo tylko możesz, łącznie z róznymi zamnkniętymi zakonami, bo Bóg wszystko może, a On tylko wie jak to ma być. Pozdrawiam serdecznie.

Anonymous - 2008-02-27, 10:57

AGNES Ty sie opanuj zacznij się leczyć .

Idź do psychiatry bo sama masz problemy z sobą.
Jak można nawet pomyśleć o powrocie do kata.
Ty lecz swoje uzależnienie od przemocy.

Masz teraz dobrego człowieka obok siebie zamiast go szanować i docenić , że Ci pomógł kiedy byłaś na dnie to mu się TAK odpłacasz.
Zachciewa Ci sie motylków w brzuchu widocznie je miałaś kiedy byłaś zbita skopana skrwawiona przez męża...) no bo za czym Ty do niego tęsknisz?
Tylko mi nie mów , że jeszcze go po czymś takim -kochasz.

Za czym Ty tęsknisz za tym aby Twoja córka znów oglądała Ciebie bitą.
Jak mogłaś pozwolić coś takiego dać jej oglądać.
Jesteś nieodpowiedzialną matką powinnaś choć mieć troszkę wyobraźni.

Taki człowiek jak Twój mąż nigdy się nie zmieni to sadysta. Do końca swojego życia będzie w nim żyła agresja nawet mu leczenie nie pomoże.


Przeczytaj 10 razy co napisała Ci Kari!!!

Ja jestem mocno poruszona Twoim postem bo mówiąc szczerze miałam w rodzinie kobietę , która miała podobne przeżycia do Twoich. Wracali do siebie przez około 15 lat kilkakrotnie. Ciągle ja katował nie słuchała rodziny nie słuchała dzieci całkowicie zatraciła
Po miesiącach sielanki zakatował ją na oczach dzieci.


Agnes Ty całkowicie zatraciłaś instynkt samozachowawczy.

Anonymous - 2008-02-27, 11:52

Bałam się, że nikt rozsądny nie odezwie się do Agnes. Na szczęście pomyliłam się.
Agnes, Agnes, Agnes... wracasz nie do sakramentalnego małżonka, ale do "uśpionego" kata. Nie piszę, że masz być z Jackiem, ale, tak jak dziewczyny, uważam, że po okresie bycia ofiarą, zatraciłaś instynkt samozachowawczy.
Pozdrawiam i ogromnie współczuję

Anonymous - 2008-02-27, 12:28

Ada,masz duzo racji ale twoje słowa sprawiły mi przykrość.Nerwy mam na wierzchu i naprawde ostatnie czego teraz potrzebuje to wytykanie mi że jestem nieodpowiedzialną matka,że potrzebuje psychiatry(psychologa moze tak,sama o tym myśle) i inne podobne.
Myślę że na tym forum nie powinny padac takie słowa.
Nie wiem czy jesteś wierząca ale niektórym może przeszkadzać życie w grzechu i ze mna tak własnie jest.


Kari ja narazie wspólnego mieszkania nie brałam pod uwage.Planowałam wyprowadzić sie,życ sama,przystepowac do sakramentów i ostrożnie,z pomoca specjalistyczna składac małżenstwo.
Oczywiście bardzo sie boje o dziecko które urodze,min dlatego narazie wspólne mieszkanie odpada.
Jego na terapie i do spowiedzi bo bez tego ani rusz.
Co do ważności małżeństwa to pozostaje jeszcze inna poważna kwestia-mianowicie to że zostało ono zawarte pod przymusem ze strony mojej rodziny.Byłam w ciąży,młoda,nie umiałam sie sprzeciwic matce która uparła sie na natychmiastowy slub DLA LUDZI(oczywiście kościelny).Zreszta kochałam go i chciałam slubu ale nie natychmiast.On uległ tylko pod grozbami mojej matki-"zrobiłes dziecko to sie żeń"!.Próbował stanac na wysokosci zadania ale do dzis znajomi opowiadaja mi jak bardzo tego nie chciał.
Myslałam o uniewaznieniu slubu ale teraz sama nie wiem co robic,zreszta nie mam na to w tej chwili siły:((
Tak to juz jest że kobieta która odejdzie od męża(nawet od takiego jak mój) skazuje się na publiczny lincz.Tak było i ze mną,byli tacy co mnie chcieli spalic na stosie.
Mąż wśród znajomych uchodził za wzorowego obywatela,dobrze zarabiającego,dbającego o rodzinę(częsty wizerunek domowego tyrana) więc nietrudno zgadnąć że potem staneli za nim murem.Co do jego rodziny to od samego poczatku każą mu sie starac żeby "Agniesia wróciła"(pewnie tez dlatego że nie ma kto dbac o dom i niego a tesciowej sił nie przybywa).
Patrzono na mnie jak na ostatnia k.....,plotki sa do tej pory,zarzuca mi się że związałam się z Jackiem dla pieniędzy(pochodzi z b.zamoznej rodziny)-to tez jest powód dla którego chciałabym powrócic do starego życia w którym nikt sobie mna "gęby nie wycierał".
Mówi się że gadanie ludzi nie ma znaczenia ale plotki potrafia zatruc zycie,przekonałam sie o tym na własnej skórze.
Tylko moja mama,siostra i najbliższe koleżanki prosza żebym trzymała sie z daleka od męża.
Zgadza się,ja złamałam przymierze idąc do łóżka z innym ale czy wierność jest jedynym elementem przysięgi małżeńskiej?Czy po to sie bierze zone by nia pomiatać,ponizać przy ludziach,szarpac na oczach dzieci?Nie brać pod uwage w sprawach finansowych uważając że "jest nikim i zostanie nikim?"
Latami utrzymywałąm to na siłe,on od poczatku nie był ze mnie zadowolony(w końcu nie chciał sie zenić).Mysle że od poczatku mnie nie chciał.Pracowałam na wspólny dom,wychowywałam dzieci,dbałam o siebie-po 2 ciążach dalej nosiłam rozmiar 36.Prawde mówiąc to koledzy zazdrościli mu zony,tylko jemu ciągle było żle.

Moja historia jest straszna,szczerze mówiąc to mało kto ją zna.Czasami sama się dziwię że tyle lat mozna z kims takim być i jeszcze myslec o powrocie do niego.

Pozdrawiam i bardzo prosze juz mnie nie linczowac ostrymi słowami bo i bez tego mam dość.

A.

[ Dodano: 2008-02-27, 12:39 ]
Pomocy,jak wykasowac te fotke???Chciałam żeby była w profilu nie tutaj:)))

Anonymous - 2008-02-27, 12:43

Dziewczyno,
Wiesz co jest przykre?
Ze ty nie masz tego instynktu samozachowawczego.
Do kata chcesz wracać?
A gdzie byli ci wszyscy ludzie którzy teraz plotkują- jak cię katował?
Twoim obowiązkiem jest bronić się- OBOWIĄZKIEM.I oswoić musisz tę myśl- bo jesteś w matni jakiejś.
Bo chyba ci za spokojnie teraz jest.
do czego chcesz wracać?
Masz wybór- on zaważy na życiu wielu ludzi- i w przenośni i dosłownie- jak poczytać że cię teściowa raz obroniła.
A jak teściowa umrze- to kto cie obroni?
Zacznij mysleć.
Dziecko uzna. Ludzki Pan!!!!!!!!!!!!
Przy własnym matke tłukł i poniewierał a teraz cudze będzie super wychowywał.
O Matko kochana.
To jest grożne i niebezpieczne- rację mają dziewczyny.
Dla dzieci twoich i ciebie.
Jak twoje bezpieczeństwo ci jest obojętne- to mysl o dzieciach i zadbaj dla nich.
Ocenia się po postepowaniu a nie gadaniu.

[ Dodano: 2008-02-27, 13:00 ]
I nikt nie spytał czy obecny twój partner- ojciec dziecka które ma się narodzić zgodził się na to aby twój..... wychowywał jego dziecko.
Jeśli tak- nie mam więcej pytań- jak nie- to rodzi sie pytanie- dlaczego zakładasz że masz prawo kochającemu facetowi- kochającemu i twoje i przyszłe dziecko zrobic taki numer?
To jest przedmiotowe traktowanie ludzi- i z tym tez musisz sobie poradzić.
więc nie chowajmy głowy w piasek.

Anonymous - 2008-02-27, 13:55

"I nikt nie spytał czy obecny twój partner- ojciec dziecka które ma się narodzić zgodził się na to aby twój..... wychowywał jego dziecko. "

A skąd!!! Zanim zaczełam z nim byc był moim kumplem,przyjacielem przez 6 lat więc jako jeden z nielicznych wiedział od pewnego czasu co sie wyprawia.Dlatego tym bardziej za wszelka cene próbuje mnie(i oczywiście swoje dziecko) odciągnąc od tego człowieka.
Zuza,nie daje sobie prawa do zabrania mu dziecka.Chciałam sie jakos "dogadać" ale on sie poprostu nie zgadza żebym odeszła,mówi że bez nas(nas wszystkich nie tylko mnie) nie potrafi funkcjonowac.

A wiec wszyscy uwazacie ze jestem uzależniona od kata i byc moze niewiele wspólnego ma to z miłościa...
Przyznam sie że Wasze słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody.
W sumie nie wiem za czym tęsknię-nie było rozmów,seksu,porozumienia,nic.Tylko dzieci i wspólny dom.Lata poniewierania,wyzwisk,odpychania.A teraz wszyscy-on,jego rodzina,otoczenie szafuja sakramentem i nierozerwalnościa małżeństwa.Min dlatego wziełam cała wine na siebie.Gdzie byli jak w sposób który opisałam odzywał sie do mnie przy wigilijnym stole?
Słuchałam kazania ks.Pawlukiewicza który jasno mówi ze pozamałżeńskie dziecko
nie moze byc przeszkoda w pojednaniu się małzonków.Cóz,nie miał pewnie na mysli człowieka używającego przemocy.
Wiec co mam zrobic żeby odróżnić czy to miłość czy uzależnienie od kata?
Jestem biologiem i wiem co żaba ma w srodku,ale nie znam sie na psychologii.
Szczerze mówiąc to od dawna myśle o rozmowie z psychologiem(najlepiej katolickim)
albo rozsądnym księdzem,ale nie wiem czy potrafie sie na tyle otworzyć przed obcym człowiekiem ;/.Moze ktos taki by mi pomógł zanim popełnie głupote?
Aha,zapomniałam napisac (pewnie to jest istotne),że przemoc wobec kobiet jest w tej rodzinie chlebem powszednim.Mój los podziela teściowa(tyle ze jej nie bije ale potwornie wyzywa i poniewiera) i szwagierka.
Szwagierka tez ma dosyć ale jest z mężem ze wzgledu na dziecko-nie wiem czy to ma sens bo tez oglada ono to samo co i moje.

Anonymous - 2008-02-27, 15:02

"Wiec co mam zrobic żeby odróżnić czy to miłość czy uzależnienie od kata? "

Sesja terapeutyczna DLA CIEBIE!!!

P.S. Kat i cisi wspólnicy kata nie mogą szafować sakramentem małżeńskim!!!!
Sprawdź ważność swojego sakramentalnego małżeństwa w kurii biskupiej (najpierw idź do księdza poradzić się)!!!!

Anonymous - 2008-02-27, 15:05

agnes napisał/a:
Wiec co mam zrobic żeby odróżnić czy to miłość czy uzależnienie od kata?

Interwencja Kryzysowa.

Tam są psychologowie od przemocy. Również katoliccy.

Poszperaj w internecie.

Nie podejmuj teraz żadnej decyzji.
Do porodu - nie podejmuj tak poważnej decyzji.

Anonymous - 2008-02-27, 15:38

Zanim zaczełam z nim byc był moim kumplem,przyjacielem przez 6 lat więc jako jeden z nielicznych wiedział od pewnego czasu co sie wyprawia.Dlatego tym bardziej za wszelka cene próbuje mnie(i oczywiście swoje dziecko) odciągnąc od tego człowieka.


Hm= jakoś mu się wogóle nie dziwię.
A co byś na jego miejscu zrobiła ty?

A każde dziecko- również to jeszcze nienarodzone ma prawo do ojca i matki i ma prawo do wychowywania się w godnych warunkach, w otoczeniu miłości rodziców oraz w poczuciu bezpieczeństwa.

Anonymous - 2008-02-27, 16:45

Agnes........... nie musisz dać sie zakatować.
Jak opisujesz swoje mazeństwo to chyba ( nie mam wiedzy na ten temat) możesz rozważyć wniesienie o nieważnienie.
Mam znajomego (nie nałoga) ,przeprowadził procesz unieważniający małżeństwo .Byli po ślubie około 10 lat.Nie mieli dzieci ale i nie było tez przemocy.

Ale nie daj sie za szybko nabierać na gwałtowna "naprawę " Twojego sadysty.Tym bardziej że ma -jak piszesz- wzorce wyniesione z domu bycia katem.
Czy nie za długo to trwało ??

Anonymous - 2008-02-27, 17:10

Po Twojej opowieści włosy mi się zjezyły!!! Jesli to taki Psychol, tak - psychol!!! To takie coś zakatuje Ciebie ale takze takie coś moze dopaść i to dziecko. Myslisz, że TAKI facet będzie wychowywał bez zająknięcia cudze dziecko??? NIE. Juz po kilku miesiącach (jak dobrze pójdzie) wysłuchasz kim jestes i z kim sie .............., ze przywlokłaś "bachora".

KOBIETO! Opamietaj się!

Anonymous - 2008-02-27, 17:17

agnes napisał/a:
Dziękuję za wszystkie słowa,także za te mocne bo i one sa mi potrzebne.
Jacku,ja wiem co mam robic,czego chcę i jestem tego pewna.Jeśli w którymś momencie zaczynam gdybac to tylko dlatego że poprostu cholernie sie boję!.Ze któregos razu znowu poczuje zaciskającą się rękę na swojej szyi i nie będę mogła nic zrobic...
Tę bezsilność i upokorzenie rozumie tylko ta która to przeżyła.Cóz dziwnego że gdy to wspomnę zaczynam gdybac?
Tak,to ja żyłam 1,5 roku z innym facetem,planowałam z nim slub,byłam nawet jego narzeczona,nosze jego dziecko.Wiem co niektórzy z Was o mnie myslą i nie chcę się usprawiedliwiac.
Chcę tylko w skrócie napisac DLACZEGO
Rękoczyny od samego poczatku,a nawet wcześniej....Juz tydzien przed slubem pobił mnie w pijackim amoku.Było to tym bardziej potworne że miałam pod sercem nasze dziecko(głupia byłam że nie odwołałam slubu,moim zdaniem podważa to jego ważnośc)
Powtarzało się to wiele razy.Pomimo moich próśb żeby nie pił,skoro tak reaguje na alkohol.Zadnego skutku.
Z powodu tego zachowania odeszłam niedługo po urodzeniu pierwszego dziecka do rodziców.Nie było mnie 8 miesięcy,zyłam wtedy sama zajmując się dzieckiem i studiując.Wkońcu posklejałam małżenstwo-dzia myślę ze cudem bo on juz wtedy upierał się przy rozwodzie.
Kolejne 2 lata.Względny spokój choc nadal zdarzały się pijackie awantury,ale ja
dosłownie chodziłam na palcach żeby nie dac najmnieszego powodu do kłótni.Co tym zyskałam?Coraz większy brak szacunku z jego strony.Zaczęło się poniżanie,dręczenie psychiczne,wyzwiska-to juz zupełnie na trzeżwo.
Któregos razu uderzył mnie przy swoich rodzicach.Powtórzył to jeszcze drugi,trzeci raz-a to przy bracie,a to przy tesciowej.Nie musze chyba pisac o swoim upokorzeniu,tamci udając że nic się nie dzieje nie wtrącali się.
Druga moja ciąża-dalej powtarzajace sie szarpanie,duszenie i cholernie niebezpieczne dla dziecka popchnięcia przy których upadałam na ziemie.
Gdy wróciłam z córcia ze szpitala urządził "pępkowe" upijając się do nieprzytomności.Znów rękoczyny-trzy dni po moim porodzie!!!
Nie wytrzymałam,znów wyprowadziłam się do mamy.Wróciłam dopiero gdy córcia miała pól roku.Tak jak i pierwszym razem nie było mowy o innym mężczyznie.
Następne 3 lata-nieduża poprawa.Nie szanował mnie juz wogóle,byłam służaca i niańka do dzieci.Potrafił obrazic przy znajomych,rodzinie.Jeden z przykładów-"Agnieszka,nie odzywaj sie bo h... wiesz'.PRZY STOLE WIGILIJNYM.
W końcu bałam się przychodzic do firmy bo nie wiedziałam czy nie wyskoczy z czyms przy ludziach.Czesto wtedy mówił o rozwodzie-ze nikt nie ma takiego beznadziejnej zony,że jest ze mna wyłącznie dla dzieci,żebym znalazła sobie jakiegos "frajera" i dała mu spokój.
Rękoczyny dalej obecne,a jakże.W trakcie największej awantury jaka pamiętam(tej własnie kiedy w koncu zareagowała tesciowa) .Biegał za mna wołając "zabiję cie k....
' i próbując rozwalic mi głowe o płytki w łazience.Przysięgam,nigdy w zyciu sie tak nie bałam.Jak sobie przypomne płacz córki i to jak sie trzesła ze strachu to mi słabo.
Było to 5 miesiecy przed jego wyjazdem do Hiszpanii.W tym czasie wszystkie pieniądze jakie zarabialismy wpłacał na konto jakiejs babki w Hiszpanii-była to łacznie duża kwota,ok 100 tysiecy i do dzis dokładnie nie wiem na co była przeznaczona.
Ostatnia wspólna impreza u znajomych-chciał mi wlać publicznie."Agnieszka zamknij sie bo jak ci przy... przy ludziach to sie nauczysz rozumu"...
Ostatni tydzien przed wyjazdem pił w trupa codziennie,żegnajac sie z kolegami.Na szczescie juz mnie nie bił bo nie był w stanie.
Wyjechał,zapominajac mi powiedziec ze mam 30 tys długu.Zaczeły sie telefony,pisma z rozmaitych firm,nekał mnie komornik.Dzwoniłam ,płakałam,prosiłam o wyjaśnienia,o rady co mam robic.Słyszałam pogardliwe słowa,wyzwiska i to że do niczego się nie nadaje. .Któregos razu powiedział że chce rozwodu bo sie wypalił.
Najpotworniejsze co mi wtedy zrobił to czyszczenie bez słowa mojego konta na którym trzymałam pieniadze przeznaczone na spłate długów no i na nasze utrzymanie.Nie odpowiadał na moje maile,,nie odbierał telefonów,po kilka razy dziennie sprawdzając konto.
No i wtedy własnie pojawił sie Jacek-dobry,cierpliwy,pomocny na każdym kroku.Mąż milczał od jakiegos miesiąca(znajomi sugerowali ze poprostu uciekł),ja w opłakanym stanie.
Szatan nie mógł nie wykorzystac takiej okazji.
Pisałam mężowi ze ktos sie koło mnie kręci,że nie mam siły-nic,zero odzewu.Wtedy uznałam ze nie ma o co walczyć no i przestałam się opierać.
Po dwóch miesiącach nie mieszkałam juz w domu a w wynajetym mieszkaniu-wiadomo dlaczego.Mąz w tym czasie wrócił do Polski-po rozwód.Z miejsca złozył pozew nawet ze mna nie rozmawiajac.Po powrocie napisał smsa do Jacka(znał go bo pracował dla jego firmy)"Zrobiłes mi przysługę,dzięki stary".W czasie od jego powrotu do rozwodu nie kontaktowalismy sie,sporadycznie brał dzieci,wiem tylko(opowiadał mi o tym niedawno) ze zaliczył w tym czasie dziesiatki panienek i wypił morze wódki "ciesząc się zyciem".Po niecałym roku byliśmy juz po rozwodzie,po nastepnych paru miesiacach zaszłam w ciążę.No i dalszy ciąg historii juz znacie.
Nie wiem po co to wszystko napisałam-moze po to by usprawiedliwic swoje gdybanie...I po to by pokazac co doprowadziło mnie do tego desperackiego kroku..
Nie tłumacze sie.Wiem ze wtedy mogłam wyprowadzic sie,zrobic cokolwiek tylko nie rzucac sie w ramiona innego..Nie wiem co by dziś było,pewnie nie miałabym w brzuchu dziecka i nie spała bym koło-tak,obcego faceta.Rewelacyjny człowiek,wychowujący moje dzieci jak swoje,znoszący cierpliwie moje humory i złe dni,spełniający zachcianki,zapewniający spokojne,dostatnie zycie..Ale on nigdy nie bedzie moim mężem i myślę ze nie dam rady go pokochać.Swięta racja że się męcze i będe sie męczyła coraz bardziej-ten związek nie ma szans,już wiem to napewno.
Myślę o psychologu albo jakiejs terapii,ciekawe czy mąż się zgodzi jakby co.Aha,naprawdę bardzo doceniam że on znowu chce ze mna byc.
Przepraszam za kolejny długi wpis:o)
Pozdrawiam

Agnes, drugi mąż nie jest Twoim mężem, TO PRAWDA, ale pierwszy - SEPARACJA!!!!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group