Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Odbudowywanie

Anonymous - 2006-09-19, 08:58

Był tutaj ciągnięty temat obrączek... jako, że zostałem przeniesiony za biurko... i nie będe wykonywał juz prac niebezpiecznych wczoraj odszukałem w domu swoją obrączkę. TAK po ponad dziesięciu latach mam zamiar założyć ją ponownie. Może i w związku z przeżyciami których doświadczyłem... w Leśniowie napewno będę miał już obrączkę... a teraz zastanawiam się co z nią zrobić bo chyba się "skurczyła" albo jakieś inne cóś... muszę iść z nią do jubilera chyba ;-) .

[ Dodano: 2006-09-26, 08:40 ]
No i się stało... od wczorajszego popołudnia zacząłem ponownie nosić obrączkę... wszyscy w domu są zdziwieni... żona zauważyła już w samochodzie, że mam na paluchu coś świecącego, a dzieciaki wieczorkiem przy kolacji... teraz już jej nie zdejmę :->

Anonymous - 2006-10-31, 15:57

Jestem cala hepi, ze trafilam na ta strone. Od kilku dni szukalam w internecie jakiejs strony zwiazanej z separacja, rozwodem, powrotem..... Wasze listy czytalam do 6 rano, a po obudzeniu nie poszlam sie jeszcze wykapac - czytam was i czuje wielka ulge, ze moje szarpanie sie z myslami jest jakby naturalnym procesem i nie trzeba podejrzewac sie o chorobe psychiczna :mrgreen:
Podziwiam wszystkich, ktorzy walcza o swoje malzenstwo. Jestescie dla mnie wielcy.
To dzieki wam poczulam w sobie wiecej sily i sensu by tez walczyc o swoje malzenstwo - tylko, ze jestem jakby po drugiej stronie bo to ja bylam ta, ktora odeszla i maz od 3 lat stara sie, zebym do niego wrocila. Przezywam straszne hustawki nastrojow. Od euforii, ze dobrze zrobilam odchodzac od meza po totalne doly, ze jestem podla. W piatek idziemy do psychologa i nie wiem jak bedzie.
Jest mi bardzo potrzebne wsparcie i dostaje je od was, czytajac o waszych przezyciach.
Bog mnie do was przyprowadzil i dzieki mu za to.
Ten dzial "Odbudowywanie" jest bardzo potrzebny bo zycie to niekonczaca sie opowiesc i z kazdej bajki mozna sie wiele nauczyc. I ciesze sie, ze te bajki nie koncza sie na zasadzie ....I ZYLI DLUGO I SZCZESLIWIE...... Ja zawsze bylam ciekawa jak wyglada takie szczesliwe zycie i zawsze mialam zal do autora bajki, ze nie napisal wiecej.
W waszych bajkach jest samo zycie - ucze sie - piszcie, piszcie, piszcie. Polece ta strone wszystkim, komu sie da :-D Zycze wszystkim szczesliwego zycia.

Anonymous - 2006-10-31, 16:26

Jano, tak się cieszę, że zjawił się ktoś, kto jest "z drugiej strony". To rzeczywiście Bóg Cię tu przyprowadził. Twój mąż też jest wielki - trwa od trzech lat - to długo i .....mam taką cichutką nadzieję, że się Wam uda... Bo to naprawdę warto.
Jano, pisz też tu o Waszym kryzysie. Myślę, że Twoje doświadczenia też tu wniosą coś pozytywnego.

Pozdrawiam bardzo serdecznie.

Ania

Anonymous - 2006-10-31, 16:38

Ania ma racje...

Czytasz tu rozne historie, zdarzajace sie ludziom, a my chcielibysmy wiecej o Tobie sie dowiedziec.
Bardzo sie ciesze, ze jestes z nami i masz szanse (ogromna!), aby naprawic swoje malzenstwo, bo przeciez maz kocha i czeka. Jestem przekonana, ze wrocisz do niego.

Pozdrawiam Cie goraco.

Malgorzata

Anonymous - 2006-10-31, 18:05

Najważniejsze, byście oboje chcieli odbudowy :-)
Nie oczekuj fajerwerków, bo przed Wami ciężka praca, odbudowywanie, pewnie nawet przypomnienie tego, bo było złe...
Ale cieszę się, że się tu pojawiłaś, bo mam nadzieję, że kiedyś moja połóweczka będzie chciała tak jak Ty... :-)

Anonymous - 2006-11-02, 15:29

W dziale "Rozwod czy ratowanie..." napisalam troche o sobie.
Jutro idziemy do psychologa i bede mogla powiedziec cos wiecej. Troche mi mina zrzedla jak dowiedzialam sie, ze warunkiem terapii malzenskiej jest wspolne mieszkanie. :-/ Nie bylam przygotowana na taka ewentualnosc i jestem troche :roll: ........Poprostu boje sie, ze jak zamieszkamy razem to wroca stare nawyki i nie zdazymy dojsc do etapu umiejetnego sluchania sie. Ze znow emocje wezma gore i nie poradzimy sobie, ze znow sie zatne i nie popuszcze.... Wprawdzie te trzy lata rozlaki wyciszyly mnie troche ale mozliwe, ze dlatego, ze nie ma punktow "zapalnych". Ciagle jestem pelna obaw, ale jestem otwarta na przyjecie rad psychologa i stosowania sie do nich. Wczoraj rozmawialam z mezem o moich watpliwosciach i udalo mi sie zachowac spokoj. Przyznam, ze maz bardzo ostroznie ze mna rozmawial, zeby mnie nie zniechecic i nie urazic. Powiedzial jednak, ze tez ma obawy jak to bedzie bo on tez niechcialby zeby sytuacja sie powtorzyla. Zapytalam go dlaczego tak uparcie dazy do tego, zebysmy znowu byli razem skoro on wie ze ja go nie kochalam? Odpowiedzial, ze liczy na to , ze jak sie dobrze zrozumiemy to wierzy, ze bedzie fajnie bo w naszym zwiazku bylo wiele sytuacji, ktore swiadczyly o tym, ze nie byl mi obojetny. Powiedzialam mu, ze rzeczywiscie nie jest mi obojetny ale nie umie powiedziec czy go pokocham. Odpowiedzial, ze on nie oczekuje jakiejs romantycznej milosci rodem z ksiazek czy filmow, ze dla nie go wystarczy jak bedziemy w zyciu patrzec w jednym kierunku i ze bedziemy sie nawzajem szanowac. Przyznal, ze wiee razy postapil bardzo zle i ze tego zaluje. Ja wierze w jego dobre checi ale same checi to za malo - troche go znam i wiem, ze czesto jego checi i obietnice nie mialy pokrycia w tym co robil. Ja tez mu powiedzialam, ze nie wszystko z mojej strony bylo w porzadku i ze sami sobie z tym nie poradzimy i zobaczymy co na to powie psycholog. Nic wiecej nie wiem..... Pozdrawiam

Anonymous - 2006-11-02, 21:48

Kochana jano...
obyscie trafili na dobrego psychologa.
Tego Wam bardzo zycze.
Masz watpliwosci co do zdrowia psychicznego meza - powinno sie wszystko wyjasnic. Ale jesli nawet okaze sie, ze ma jakies zaburzenia to co wtedy - zostawisz go? Czy tak to sobie wyobrazasz?
Bierzesz tez pod uwage mozliwosc ulozenia sobie zycia z kim innym dlatego zaczelam watpic czy Wasz zwiazek jest sakramentalny... Hmm.....
Zauwazylas pewnie, ze tu na forum ludzie w zasadzie nie rozpatruja takich opcji... Staramy sie byc wierni swoim wspolmalzonkom, nawet jesli oni nie sa, nawet jesli odchodza... Wtedy pozostaje czekac i modlic sie o powrot "marnotrawnego"... Chcemy tez przede wszystkim zmieniac siebie, bo czasem zsylajac nam taki czy inny krzyz Pan chce nas naprawic, nie naszych wspolmalzonkow tylko nas, bo za bardzo oddalilismy sie od Niego...
Wybacz to moje wymadrzanie sie, ale ja tylko uwaznie czytam co pisza kolezanki i koledzy i ucze sie, ucze i jeszcze raz ucze nie popelniac wiecej bledow w malzenstwie - po prostu ucze sie prawdziwie kochac.

Serdecznie pozdrawiam i napisz koniecznie jak bylo na terapii. :-D

Anonymous - 2006-11-05, 12:46

W dziale "Rozwod czy......." napisalam o pierwszym kontakcie z psychologiem i mysle, ze tylko w tym dziale bede pisac wiecej bo ciagle mam dylemat czy ratowac czy rozwiesc sie. Wiadomo, ze tutaj kazdy chce ratowac malzenstwo - ja tez chce ale nie wiem co przyniesie terapia wiec pozostaje mi nadzieja, ze moje malzenstwo da sie uratowac. Pozdrawiam.
Anonymous - 2006-11-21, 13:27

Mam nadzieje,ze Wam sie udalo jana42.
Wracajac do poprzednich wypowiedzi,to ja z zona rowniez przechodzilismy kryzys,a wlasciwie,to tak na prawde jeszcze go przechodzimy czasami. Najwazniejsze moim zdaniem jest poprostu natychmiastowe odciecie kontaktu z kochankiem/ka. Wierzcie mi,ze to pomoglo.Nie powiem,ze bylo latwe,ale pomaglo. Ja znalazlem z pomoca Boza w sobie luke,ktora wykorzystalem.
Pozdrawiam

Anonymous - 2007-05-11, 14:20

Chciałe troche reanimowac temat jak to jest wlasciwie z ta odbudowa małżeństwa. Wiadomo decyzja musi byc wspolna wizyta u psychologa ok terapia tez ale co dalej jak to widzicie? Roki
Anonymous - 2007-05-17, 18:55

Czesć, ja a właściwie my próbujemy odbudować małżeństwo po zdradach, jest to bardzo cięzkie, czasami myślę że niemożliwe. Mąż nie zgodził się na wspólną terapie bo poweidział, że sami damy rade. Nie wiem czy damy. Jedyne co jest pozytywne to to że razem modlimy się i często przystępujemy do sakramentu pokuty. Mam nadzieję, że Bóg nas uleczy!
Anonymous - 2007-05-17, 21:35

Paulinko napisałaś w jednym zdaniu całą esencję drogi do dobrego małżeństwa.
"Jedyne co jest pozytywne to to że razem modlimy się i często przystępujemy do sakramentu pokuty"
Właśnie tak mówił P. Guzewicz w Górce klasztornej: wspólna modlitwa, wspólna, częsta eucharystia to najważniejsze elementy aby małżeństwo było trwałe !

Jesteście na dobrej drodze :-D

Anonymous - 2007-08-07, 14:39

Czy ktoś wie, co sie dzieje z Beatą - dawniej Zagubioną? Bardzo dawno jej nie było. Mam nadzieje, że nie dlatego, ze jest tak źle, tylko dlatego, że jest tak dobrze, ze potrzeby zaglądania tutaj nie ma.
Anonymous - 2008-01-18, 22:00
Temat postu: Re: Nodszenie obrączki jako jeden z fundamentów małżeństwa
[quote="Andrzej"]Rot, obrączka wbrew temu co się powszechnie o niej sądzi odgrywa bardzo poważną rolę. Nie jest jakimś magicznym amuletem, ale docenianie jej znaczenia w kontekście wiary jest nie do przecenienia.
Niestety nie dla wszystkich. Mój mąż mnie zdradza z inną kobietą i obrączki nie zdejmuje. A ona doskonale wie, że jest w związku małżeńskim, także jak widać dla niektórych nic to nie oznacza. Dla mojego męża obrączka na palcu jest tylko formą obrony przede mną, bo twierdzi, że mnie nie zdradza przecież nosi obrączkę :-(


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group