Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Ważne tematy - I mnie to spotkało... a teraz sąd!

Anonymous - 2007-12-05, 23:04

Będę pamiętała o WAS w dzisiejszej modlitwie,
Masz rację tylko w Bogu znajdziesz ukojenie...czasem On sam podsuwa gotowe rozwiazania......

Anonymous - 2007-12-06, 08:07

Piotrek,
jesteście ciągle w moich modlitwach...
Bardzo Ci współczuję.
Trzymaj się mocno Boga, tak jak do tej pory.
Niech Cię Pan błogosławi i strzeże
Niech rozpromieni oblicze swe nad Tobą
Niech Cię obdarzy pokojem i radością.

Pozdrawiam
Kasia

Anonymous - 2007-12-06, 11:46

Piotrek, ja tez sie za Was modle. Jestem myslami z Toba i Twoim synem. Nie zalamuj sie, nie poddawaj sie. Nie w walce o Twoja zone, ale w walce o siebie i Twojego syna. Wam musi byc dobrze. A Twoja zona jest, niestety, zdana na siebie. To jej wybor.
I czytam Wasze posty, Twoje, Piotrek, i innych, w ktorych piszecie, ze nie chcecie takiego meza/zony, jakimi sa teraz. Ja tez takiego nie chce. To nei sa ci ludzie, ktorych znalismy, prawda? Zbuntowane nastolatki, rozkapryszone dzieciaki. Gdy piszesz o Twojej zonie, Piotrek, to na mysl nachodzi tylko jedno slowo: "opetanie". To juz nie ma nic wspolnego ze zloscia, z przekora - to juz jakies dalsze, niewytlumaczalne stadium. I moj maz (choc nie zachowuje sie, jak Twoja zna) tez jest nie do poznania. To nie ten, mi znany. Schizofrenik, w domu ten "stary", za drzwiami ten "nowy", "inny". To nieprawdopodobne! I czytam Wasze posty i nie moge sie nadziwic, ze tak sie dzieje prawie u wszytskich. Co to za mechanizm nimi kieruje? Wszyscy, jak jeden maz robia podobnie, podobne zachowania.
Zycie jest takie proste. Po co je sobie na sile komplikowac...???

Pozdrawiam
Justyna

Anonymous - 2007-12-06, 11:54

Justyna1 napisał/a:
Co to za mechanizm nimi kieruje? Wszyscy, jak jeden maz robia podobnie, podobne zachowania.


Zły duch istnieje wciąż na świecie.

Anonymous - 2007-12-06, 21:37

Dziękuje dziewczyny za słowa otuchy, ja również pamiętam o was w swoich modlitwach.Wyczerpałem ziemskie pomysły na uratowanie naszego małżeństwa. Do tanga trzeba dwojga , sam nic nie zdziałam nawet odrobiny chęci nie ma z jej strony a wręcz przeciwnie ! Jeżeli moje NIE na rozwód ma zmarnować ,życie mi i mojego dziecka jeśli mam się tułać po stancjach itp. Wywalać pieniądze na kolejne rozprawy o podział majątku, przyznanie praw rodzicielskich i Bóg wie co jeszcze moja żona wymyśli to zgodzę się na rozwód ! Kocham ją , wybaczyłem jej i nie żywię urazy, Bóg mi w tym pomógł . Wierzę że jej też pomoże ale to nie jest jeszcze ten czas. On nie zapomina o zbłąkanych owcach i ją kiedyś odnajdzie . Odnajdzie MOJĄ Agnieszkę! Teraz został mi tylko ON i mój syn Rafał . Proszę Was o modlitwę będzie mi bardzo potrzebna. Pozdrawiam Piotrek
Anonymous - 2007-12-06, 22:30

Piotrek, jestem pełna podziwu dla Twojej postawy. Bardzo trzeźwo patrzysz na to, co się wokół Ciebie dzieje. Jesteś stanowczy, rozsądny. Brawo!
No i masz nadzieję..:)
Powodzenia!

Andrzej - 2007-12-06, 23:08

ProNo napisał/a:
Wyczerpałem ziemskie pomysły na uratowanie naszego małżeństwa. Do tanga trzeba dwojga , sam nic nie zdziałam nawet odrobiny chęci nie ma z jej strony a wręcz przeciwnie !


Został więc Bóg... Jezu, Ty się tym zajmij! >>> Ale z moją postawą wynikającą z aktywnej wiary - potwierdzającą ją, podobającą się Bogu.

ProNo napisał/a:
Jeżeli moje NIE na rozwód ma zmarnować ,życie mi i mojego dziecka jeśli mam się tułać po stancjach itp. Wywalać pieniądze na kolejne rozprawy o podział majątku, przyznanie praw rodzicielskich i Bóg wie co jeszcze moja żona wymyśli to zgodzę się na rozwód !


Zgoda na zło, zgorszenie i pośrednie przyczynienie się do rowodów innych małżeństw - wątpię, by taka zgoda podobała się Bogu.

Tu znajdzesz argumenty, dlaczego zgoda na rozwód nie może podobać się Bogu! >>> Dlaczego zgadzając się na zło nie otrzymuje się tyle łask, co w wypadku wierności Bogu, a więc niezgody na złamanie przymierza z Nim.

Anonymous - 2007-12-07, 00:36

Piotr.
Zrobisz to, na co sumienie Ci pozwoli. I wierzę, że będzie to dobre dla Was wszystkich.
Na szczęście Bóg ma serce - w porównaniu do niektórych osób tutaj. I to Bóg kiedyś Cię osądzi, nie człowiek, który potępia już teraz.
Trzymaj się, jesteś naprawdę wspaniałym mężem i ojcem.

"Nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte i ujawni zamiary serc" (1 Kor 4,5). To dotyczy oceny życia i zachowania innych osób. Być może kiedyś będziemy bardzo zdziwieni jak wielkich grzeszników Pan uznał godnymi Siebie.

Anonymous - 2007-12-07, 08:51

Piotrze,
wysłałam Ci priva
Kasia

Andrzej - 2007-12-07, 11:06
Temat postu: Braterskie upomnienie
elzd1 napisał/a:
Piotr.
Zrobisz to, na co sumienie Ci pozwoli. I wierzę, że będzie to dobre dla Was wszystkich.


Czyżby będzie dobre, jeśli sprzeczne z przymierzem z Bogiem, wbrew słowom przysięgi małżeńskiej. I czy będzie rzeczywiście dobre, jeśli w wyniku zgody na zło - na rozwód, rozleci się ileś innych małżeństw wskutek gorszącego przykładu…


elzd1 napisał/a:
Na szczęście Bóg ma serce - w porównaniu do niektórych osób tutaj. I to Bóg kiedyś Cię osądzi, nie człowiek, który potępia już teraz.


Czy Pan Jezus kogokolwiek potępiał, gdy ostrzegał przed złem - grzechem?

elzd1 napisał/a:
"Nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte i ujawni zamiary serc" (1 Kor 4,5).
To dotyczy oceny życia i zachowania innych osób. Być może kiedyś będziemy bardzo zdziwieni jak wielkich grzeszników Pan uznał godnymi Siebie.


I z tego miałoby wynikać, że czyny ludzkie nie podlegają ocenie moralnej? Że Pan Jezus każe nam obojętnie przyglądać się jak bliźni brną w grzech? Nie ostrzegać ich przed niebezpieczeństwem...


Chrześcijanin uczeń Jezusa ma obowiązek nałożony na niego przez samego Boga, by ostrzegać przed złem, upominać po bratersku. Pisałem już o tym, że jak ktoś widzi zło i nie upomni, to będzie współodpowiedzialny za to zło, które dotyka całej wspólnoty ludzkiej. (*) Upomnienie braterskie o którym mówi Biblia jest wyrazem prawdziwej miłości do bliźniego, troski o zbawienie jego duszy.
Nie mówimy o decyzji – „zgoda na rozwód”, która miała już miejsce, ale o zamiarze jej podjęcia. A więc ostrzeżenie bliźniego przed złem jest obowiązkiem. Nie ostrzeżenie w tym przypadku byłoby grzechem.


(*)
Biblia mówi:

W księdze proroka Ezechiela (Ez 33,7-9)
To mówi Pan: Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu
Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia przestrzegał ich
w moim imieniu. Jeśli do występnego powiem: Występny musi umrzeć - a
ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi - to on
umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć
obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od
swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to
on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę.

W ewangelii św. Mateusza (Mt 18,15-20)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Gdy brat twój zgrzeszy [przeciw
tobie], idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz
swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo
dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała
sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet
Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Zaprawdę,
powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane
w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie
o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest
w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem
pośród nich.


Komentarz O. Gabriela od św. Marii Magdaleny, karmelity bosego

(…)
Miłość troszczy się nie tylko o dobra materialne braci, lecz także o duchowe i wieczne. Jak każdy pragnie dla siebie zbawienia, tak też jest obowiązany pragnąć go dla innych; co więcej jest to warunek zbawienia osobistego.
Pierwsze czytanie omawia ten punkt (Ez 33, 7-9). Bóg ustanawiając Ezechiela strażnikiem swojego narodu, mówi do niego: "Jeśli do występnego powiem: występny musi umrzeć - a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi - to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie" (tamże 8). Wielka odpowiedzialność spoczywa na tym, kto ma zadanie podobne do misji proroka: pasterze Ludu Bożego, przełożeni zakonni, ojcowie i matki rodzin, wychowawcy. Ich zbawienie zależy od gorliwości w strzeżeniu swojej trzody, jakakolwiek by była, wielka czy mała. Pozwolić zginąć w grzechu synowi lub bratu nie podając im ręki jest zdradą, jest podłością i egoizmem, które Bóg będzie sądził. Bojaźń, że się zostanie odepchniętym, że straci się uznanie i będzie się pomówionym o surowość, nie usprawiedliwia "umycia rąk" lub "zostawienia rzeczy własnemu biegowi". Kto miłuje, nie będzie miał pokoju, dopóki nie znajdzie sposobu, by dotrzeć do winnego i upomnieć go z dobrocią i stanowczością. A jeśli mimo własnych wysiłków, dobrych słów i próśb nie osiągnie zamierzonego celu, to nie przestanie się modlić i pokutować, by wyjednać mu łaskę od Boga.

Ewangelia (Mt 18, 15-20) czyni krok naprzód i rozciąga ten obowiązek na każdego wiernego, który widzi brata upadającego w grzech. "Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata" (tamże 15). Jednak upomnienie powinno być tajemne, by zabezpieczyć dobrą sławę winnego. Niestety, w praktyce dzieje się często przeciwnie: rozmawia się i szemrze z innymi ujawniając to, co było ukryte, a niewielu tylko ma odwagę ostrzec zainteresowanego. Cóż pomoże rozprawiać o chorobie innych, jeśli nikt nie leczy chorego? Trzeba natomiast starać się "pozyskać" brata; jego zguba jest szkodą dla niego i dla wspólnoty, lecz pozyskanie jest "zyskiem" dla wszystkich. Dlatego jeśli prywatne upomnienie nie przyniosło skutku, Jezus poleca, aby powtórzyć je wobec dwóch lub trzech świadków, a jeśli i ten środek zawiedzie, uwiadomić Kościół. A to nie w celu oskarżenia czy potępienia, lecz aby przyprowadzić winnego do opamiętania i zabezpieczyć dobro wspólne.
(…)

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 156

Anonymous - 2007-12-07, 14:02

ProNo napisał/a:
Wyczerpałem ziemskie pomysły na uratowanie naszego małżeństwa. Do tanga trzeba dwojga , sam nic nie zdziałam nawet odrobiny chęci nie ma z jej strony a wręcz przeciwnie ! Jeżeli moje NIE na rozwód ma zmarnować ,życie mi i mojego dziecka jeśli mam się tułać po stancjach itp. Wywalać pieniądze na kolejne rozprawy o podział majątku, przyznanie praw rodzicielskich i Bóg wie co jeszcze moja żona wymyśli to zgodzę się na rozwód ! Kocham ją , wybaczyłem jej i nie żywię urazy, Bóg mi w tym pomógł . Wierzę że jej też pomoże ale to nie jest jeszcze ten czas. On nie zapomina o zbłąkanych owcach i ją kiedyś odnajdzie . Odnajdzie MOJĄ Agnieszkę! Teraz został mi tylko ON i mój syn Rafał . Proszę Was o modlitwę będzie mi bardzo potrzebna. Pozdrawiam Piotrek

Piotrku, dlaczego się poddajesz?
Dlaczego myślisz, że Agnieszka błądzi?
Spójrz na swoje myśli.
Zły duch działa bardzo sprytnie - podsuwa Ci myśl, że ona błądzi, ale czy Ty myśląc o zgodzie na rozwód sam nie zaczynasz błądzić?!

Rozwód to jest ogromna trauma dla dziecka. Nabierz siły duchowej od Pana Jezusa i nie bój się, nie lękaj się. Niech Jezus Cię poprowadzi, Ty jedynie tylko zapragnij tego!
(żeby On poprowadził Cię)
Poddajesz się temu "szatanowi", który pokazał Ci co potrafi poprzez krzyk żony.
Piotrze, nie bój się! Dlaczego boisz się? Hej, powstań i stań w obronie!
Chcesz zgody na rozwód, bo boisz się czegoś, ale Pan Jezus zwyciężył najokropniejszy lęk. Umocnij się Jezusem i stań w obronie dobra.
Piotr, nie bój się! Dlaczego wciąż boisz się?!

Wyczerpałeś ziemskie pomysły. Czas na Boże pomysły.
"Duch Święty podpowie Wam wszystko"

Proś Boga o Jego Natchnienie do działania, poproś Boga o wsparcie!
Duch Święty jest obecny w kościele cały czas. Aż do końca świata.

Bó to nie tylko Bóg. On-Bóg jest Obecny w Swoim Synu i w Duchu Świętym!
Bóg to Bóg-Ojciec, Syn Jego-Syn Boga, i Duch Święty!

Ojciec, Jego Syn i Duch - to jest Bóg.

Anonymous - 2007-12-07, 15:15

Czytam tak o krzykach żon, o złości. A co ja mam powiedzieć, co myśleć? Mój mąż już nie krzyczy, mój mąż wcale się nie odzywa, dziecko juz zapomniało o nim, bo jak można pamiętać o ojcu, który zjawia się raz na miesiąc, bierze dzicko, wiezie je do rodziców i wcale nim się nie zajmuje.
Czy to tez szatan działa w ten sposób - przez tę ciszę, całkowite odwrócenie się męża. Co ja mam robić, myśleć? Ja też juz właściwie zapomniałam o tym człowieku. Znam wielu ludzi, z którymi utrzymuję kontakt, z nim - żadnego. Tak więc nawet znajomym go nazwać nie mogę, bo znajomi odzywają się co jakiś czas, interesują się mną, zapytają, co słychać, jak radzę. Mąż nawet dziecko traktuje, jakby go nie było. Tu nie ma nawet złości, jest totalna obojętność.

Anonymous - 2007-12-07, 18:49

wanboma napisał/a:
Tu nie ma nawet złości, jest totalna obojętność.

Wanboma i bardzo dobrze!
Zajmij się "wreszcie" teraz - przebaczeniem w swoim własnym sercu.
Nie martw się, nie zamartwiaj, tylko próbuj uczyć się przebaczyć najpierw sobie, potem rodzicom, potem mężowi, potem wrogom, potem...

Kup malutką książeczkę Ojca Grandisa i zacznij się uczyć modląc, modlić ucząc PRZEBACZENIA.
To najpiękniejsza lekcja jaka może Ci się przytrafić w życiu.
Uwierz, że to co piszę jest prawdą.

Zostaw męża (w spokoju), nie jesteś gotowa na spotkanie z nim!

A znamy Cię trochę. ;-)

Wanboma, skoro żyjesz z Bogiem, zacznij wreszcie dziękować za to, co masz! A wiele jeszcze masz!

Dopiero jak zaczynamy Bogu dziękować za to, co mamy TU I TERAZ dopiero wtedy Pan Bóg nadstawia ucha! jak serce nasze przepełni się wdzięcznością.

Dopiero wtedy jak zaczynamy Jemu dziękować !
za to co jeszcze mamy ...



"DZIĘKI ZA TO, CO MAM"

1. Gdybym tak chciał dziękować Ci, w dalekich chmurach Panie

Za jakiś dar niezwykły, może i bym, kłopot miał

Możliwe, że darować mi, więcej nie byłeś w stanie

Mnie jednak to, co dałeś, starcza i tak



Ref. Dzięki za to, co mam, za drogę i gitarę

Życie sens właśnie ma, gdy się idzie i gra

Dzięki za to, co mam, za tych przyjaciół paru

Parę książek i miejsc za to, o czym ty wiesz, dziękuję

dziękuję, dziękuję



2. Nie liczę na największy cud, że jeszcze coś dostanę

W mocy i mądrości dałeś mi już, to coś chciał

A jednak za ten szczęścia dar, dziękować nie przestanę

Bylebym grał i śpiewał, bylebym grał"

Anonymous - 2007-12-07, 19:10

Ja wcale nie rezygnuję z walki o moją żonę , nie rezygnuję też z walki o mnie i syna.Bóg jest ze mną i nie boję się żadnej decyzji. Ja nie chcę rozwodu !!!! Ale jeśli man sprzedać mieszkanie i wszystko czego dorobiliśmy się przez okres małżeństwa żeby połowę oddać żonie a potem nie móc zapewnić dziecku dachu nad głową i co gorsze w ostateczności stracić do niego prawo i widywać go tylko w wyznaczone dni to zgodzę się na rozwód!!! Na takich warunkach jakie zaproponowała żona w pozwie rozwodowym ! Nie wierzę ,że Bóg poczyta mi to za grzech ON i tylko On będzie mnie osądzał . ON będzie przy mnie na sali rozpraw i na pewno pomoże podjąć mi dobrą decyzję. O moją żonę będę walczył do końca moich dni , ona się opamięta i wróci do Boga i rozwód mi w tym nie przeszkodzi !!!Przed Bogiem zawszę będzie moją żoną . A ze złym w mojej żonie będę walczył różnymi sposobami ; ludzkimi i Bożymi i w końcu wypędzę z niej złego ducha . Bóg mi pomoże !Jest we mnie dużo wiary czego i wam wszystkim na forum życzę ! Pozdrawiam Piotrek

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group