Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - "Mój były mąż" - prawda czy fałsz?

Anonymous - 2007-02-27, 11:27

Bardzo bym chciał móc mówić o Niej dalej MOJA KOCHANA ŻONA. Na dzień dzisiejszy :cry:
Anonymous - 2007-02-27, 11:56

Ania belgia napisała
Andrzej, my sobie tu możemy teoretyzować w nieskończoność, ale co z tego będzie - realnie? ten czas możnaby poświęcić choćby na docieranie do jaknajwiększej liczby parafii, pomoc i wspracie potrzebującym na forum.

Aniu, ja myślę, że jedno i drugie jest bardzo ważne.
Czas poświęcony dla Boga nigdy nie jest czasem straconym...

Ola oczywiście ma rację, że to nie zdradzani przyczyniają sie do wciąż rosnącej liczby rozwodów, co oczywiście nie zwalnia nikogo od odpowiedzialności za słowa, tyle bylejakości wokół, po co dokładać swoją cegiełkę.
No i oczywiście myśle tu o tych zdradzonych, którzy mają świadomość nierozerwalności małżeństwa zawartego sakramentalnie, bo jakże często zdarza się, że osba, której małżeństwo formalnie sie rozpadło, rozbija kolejne.
I chciałam dodać, że są katolicy, którzy na śluby cywilne zdradzaczy nie chodzą, to tak dla równowagi, bo przecież wszyscy o tym wiemy.
POzdrawiam CA

Andrzej - 2007-02-27, 12:01
Temat postu: "Mój były tatuś/moja była mama", "moje byłe d
wito napisał/a:
Dlatego mówię o Niej ciagle Basia - dlatego wyśmiewam określenia typu: "jeszcze sobie życie ułożysz" (oczywiscie chodzi o "babę" nową). A to że będę być może musiał o niej powiedzieć - żona z która nie mieszkam, żona z którą jestem w separacji, żona z którą jestem po rozwodzie, lub była żona - często bedzie po prostu jasnym określeniem sytuacji, w której sie znajduje a nie przyzwoleniem na rozwód.
Oczywiście moja postawa wpływa na innych i dlatego dokąd będę mógł bedę walczył o nie dopuszczenie do rozwodu. Ale nie na wszystko mamy wpływ. Nie wszystkiemu możemy zaradzić.


Widać jak bardzo zakorzeniło się w ludzkich sercach to kłamstwo ("była żona/były mąż"- milony razy powtarzane, że w końcu odpbierane jest jak... prawda.

Pytanie za 10 punktów!

Jeśli jakiegoś ojca sąd pozbawi praw rodzicielskich, to taki ojciec już nie ojciec, tylko "były tatuś". Prawda czy fałsz?

Nie słyszałem nigdy, by ktoś kiedykolwiek użył takiego określenia "były tatuś', a przecież z istotowego punktu widzenia obie sytuacje dot. relacji ojciec - rodzony syn i żona sakramentalna - mąż sakramentalny są adekwatne.

Trzymając się myślenia, ze mówienie "były mąż" często bedzie po prostu jasnym określeniem sytuacji, w której sie znajduje a nie przyzwoleniem na rozwód" oznaczałoby, że taki pozbawiony praw ojciec powinien o swoim dziecku mówić - "Moje było dziecko", a dziecko i otoczenie w stosunku do rodzonego ojca "mój/ jego były tatuś".
Analogiczna sytuacja dotyczy matki pozbawionej praw rodzicielskich. Czyż nie jest absurdem mówienie: "moja była matka", "jej byłe dziecko"

Pytanie za 10 punktow!

A jak w takich sytuacjach (pozbawienia praw rodzicielskich) zwykło się mówić lub powinno się mówić o rodzonym ojcu czy rodzonej matce? Były ojciec, była matka, byłe dziecko...?

Anonymous - 2007-02-27, 12:04

Wito
Mów tak o miłości do swojej żony jak dyktuje Ci serce. :-)
Nie ustawaj, bo tylko dobrem zło można pokonać a świadomość, przebaczenia pozwala wracać z miłością tym, którzy kiedyś nas skrzywdzili.

Anonymous - 2007-02-27, 12:12

Wito, a czemu nie.
Przecież trwasz, bo kochasz


Wiem, wiem, dla mnie to też było bardzo trudne,
pozytywne określanie "niepozytywnych rzeczywistości" wymaga zmiany nastawienia, a to przychodzi (albo nie) z czasem.
No i myślę, że Tobie się uda, jak i wielu wielu innym osobom, które na Forum zaglądają.
Pozdrawiam serdecznie

Anonymous - 2007-02-27, 12:20

....lub była żona - często bedzie po prostu jasnym określeniem sytuacji, w której sie znajduje a nie przyzwoleniem na rozwód.

jasno określiłem co miałem na myśli.

I jestem przeciwnikiem rozwodów - czego dowodzę nie teoretyzując tylko walcząc o swoje małżeństwo walcząc kazdą chwilą swego życia - pomimo ze ta walka mnie wycieńcza i niszczy.

A jeżeli chcemy teoretyzować o dzieciach to czy dziecko adoptowane może mówić do swojej mamy mamo czy powinno raczej prawna opiekunko.

I jest taka wspaniała polska komedia "Poszukiwany, poszukiwana" Czechowicz nie produkował tam bimbru tylko badał zawartość cukru w cukrze.

Po rozwodzie małżonek pozostaje sakramentalnym małżonkiem - fakt bezsporny. Ale w myśl prawa cywilnego jest byłym małżonkiem i to małżeństwo w myśl tego prawa przestało istnieć. Co nie oznacza że przestało istnieć w sercu osoby porzuconej. I jeżeli np. w banku osoba porzucona powie były mąż/żona jest zobowiazany do spłaty połowy kredytu, nie bedzie oznaczało to ze szerzymy atmosferę sprzyjajacą rozwodom. Bedzie to tylko załatwoenie sprawy w urzędzie.

Andrzej - 2007-02-27, 12:42
Temat postu: Które prawo dla chrzescijanina jest pierwsze?
wito napisał/a:
Po rozwodzie małżonek pozostaje sakramentalnym małżonkiem - fakt bezsporny. Ale w myśl prawa cywilnego jest byłym małżonkiem i to małżeństwo w myśl tego prawa przestało istnieć. Co nie oznacza że przestało istnieć w sercu osoby porzuconej. I jeżeli np. w banku osoba porzucona powie były mąż/żona jest zobowiazany do spłaty połowy kredytu, nie bedzie oznaczało to ze szerzymy atmosferę sprzyjajacą rozwodom. Bedzie to tylko załatwoenie sprawy w urzędzie.


Nie to jest tu osią różnicy pogladów, że małżeństwo sakramentalne w sercu nadal istnieje, ale wyrażenie tej prawdy na zewnątrz! Jej zaświadczenie przed światem, którego domaga się wiara w Jezusa Chrystusa! Wiara nie poparta świadectwem, uczynkami jest martwa!

Za niemówienie, pomijanie zwrotu "mój były mąż" nie grożą żadne sankcje, bo można użyć innych słów, które opisują rzeczywistość i jednocześnie nie stanowią zgorszenia. A nawet gdyby przyjąć hipotetycznie, że grożą, jakieś kary finansowe, to czy ważniejsze jest prawo stanowione czy prawo Boże. Co to za wiara, która nic nie kosztuje. Jezus dla nas tak wiele wycierpiał, a my lękamy się zaryzykować paru groszy w Jego imię - w imię Jego prawdy, którą głosił, w imię tego czego od nas oczekuje. Przecież i tak WSZYSTKO do Niego należy i wszystko od Niego zależy! Bóg w swojej wszechmocy jednak szanuje wolę człowieka!

Kościół naucza, że kiedy prawo cywilne wchodzi w konlikt z Prawem Bożym - to prawowierny uczeń Jezusa nie ma wyboru. Prawo Boże jest przed prawem stanowionym.

Anonymous - 2007-02-27, 13:19

Andrzej,
Nawet polemizując o sprawach abstrakcyjnych należy trzymać się faktów i odnosić się do faktów i zjawisk z tej samej dziedziny. Dyskutując o sytuacji robotników w Kenii nie będziesz powoływać się na Konstytucję USA - to chyba logiczne i wszyscy się z tym zgodza.

Między rodzicem a dzieckiem zachodzą więzi biologiczne, więź prawna i społeczna jest faktem umownym. Rodzic pozbawiony praw rodzicielskich jest rodzicem biologicznym - matką biologiczną i ojcem biologicznym. Tego się nie da odwrócić, zmienić. Obecnie na skutek przemian kulturowo społecznych leksem 'matka' znacznie rozszerzył swój zakres semantyczny i paradoksalnie matką może być mężczyzna (pozostańmy na poziomie FAKTÓW a nie ich OCENY). Tak więc matka w ujęciu biologicznym i społecznym to dwie zupełnie inne sprawy, dwie zupełnie różne 'funkcje'.

Nie można popierać tez argumentami z zupełnie innej płaszczyzny. określenie 'były mąż' to dla nas określenie z płaszczyzny prawnej, urzędowej, li wyłącznie. Rodzic pozbawiony praw rodzicielskich jest byłym opiekunem prawnym. Nadal pozostaje rodzicem biologicznym. Zostaje rozwiazany stosunek prawny między rodzicem a dzieckiem, zostaje więź biologiczna- stąd nazwa 'biologiczny rodzic'. Leksem 'rodzic' od początku określał więź biologiczną, stosunek między ludźmi, natomiast leksemy 'mąż' 'żona' są historycznie nazwami płci, termin 'małżonkowie' pojawił się znacznie później ok XIV w i od początku określał osoby związane umową

Wyraz „małżeństwo” nie należy do polskiego słownictwa rodzimego. Jedna z hipotez omawiających etymologię tego słowa, podkreślająca złożony charakter wyrazu, wskazuje, że ów leksem wywodzi się od słowa „małżonka” – a ściślej – od wcześniej już używanego wyrazu „małżona” o znaczeniu ‘żona pojęta uroczyście „na mal” ’. Człon „mal-” wywodzi się od starogermańskiego „māl” lub „mahal” oznaczającego ‘umowę, kontrakt’ (w omawianym przykładzie byłby to kontrakt ślubny). Związek „māl” ‘umowy’ z uroczystościami weselnymi potwierdzają następujące germańskie słowa: „mahlschatz” – ‘posag’, „mahlring” – ‘pierścień ślubny’. Drugi człon złożenia – „žona” – ma już charakter słowiański. Zauważyć ponadto należy, iż polszczyzna przejęła wyraz „małżonka” najprawdopodobniej w drugiej połowie XIV wieku z języka staroczeskiego – „malženka”. Było to zdrobnienie od „malžena” – ‘ślubna żona’. Pierwsza połowa XVI wieku przynosi teksty dokumentujące użycie słowa „małżonek” (sporadycznie: „małżon”) utworzonego od leksemu „małżonka”. Natomiast słowo „małżeństwo” pojawia się wcześniej, bo już w pierwszej połowie XV wieku, prawdopodobnie też na wzór staroczeskiego „malženstvo”. W XV wieku odnotowujemy również obecność wyrazu „niemałżeństwo” w znaczeniu ‘związek z żoną „niemałżeńską”, konkubinat’ (por. A. Brückner „Słownik etymologiczny języka polskiego”, A. Bańkowski „Etymologiczny słownik języka polskiego”). Z kolei druga hipoteza zakłada, iż podstawą etymologiczną omawianego słowa był staroniemiecki leksem „ge-mahelo” (obecnie „gemahl”) – ‘małżonek’, przejęty przez Słowian bez nagłosowego „ge-” (por. K. Długosz-Kurczabowa „Nowy słownik etymologiczny języka polskiego”). Warto również przypomnieć dziś już zapomniane staropolskie wyrazy: „żeństwo” – ‘małżeństwo’, „bezżeństwo”, rzadsze „bezmałżeństwo” czy wreszcie czasowniki „małżonkować”, „małżonkować się” w znaczeniu ‘zawierać związek małżeński’.


Reasumując - chcąc argumentować słuszność jakiejś tezy należy używać argumentów z tej samej płaszczyzny i nie mieszać pojęć z różnych dziedzin - to tak na przyszłość Andrzej, poruszamy się i tak po kruchym lodzie, więc tym bardziej musimy odpowiednio argumentować i musimy się tego uczyć. W dyspucie akademickiej Twój argument sprowadza się do 'nie można mówić 'były maż' bo się nie mówi 'były ojciec' ' i nie ma żadnej wartości. Jest do niczego. Nie piszę tego złośliwie, ale po to, by uświadomić konieczność odpowiedniego argumentowania, bo jak sam wiesz, czeka nas wiele dyskusji...

Andrzej - 2007-02-27, 13:48

ania z belgii napisał/a:
Andrzej,
Nawet polemizując o sprawach abstrakcyjnych należy trzymać się faktów i odnosić się do faktów i zjawisk z tej samej dziedziny.


Aniu, w przedostatnim poscie podając jako przykład z łatwością zauważalnego nonsensu w powiedzeniu " mój były tatuś", "moje byłe dziecko" pisałem:

Cytat:
Nie słyszałem nigdy, by ktoś kiedykolwiek użył takiego określenia "były tatuś', a przecież z istotowego punktu widzenia obie sytuacje dot. relacji ojciec - rodzony syn i żona sakramentalna - mąż sakramentalny są adekwatne.


Tą dziedziną do której odnoszę te zjawiska - fakty, z którymi się stykami na codzień jest PRAWDA. Dlatego też ta analogia i adekwatność związana z porównaniem tych obu sytuacji, z których jedna jest powszechnie uznawana za fałsz, a druga za prawdę. A przecież obie - z punktu widzenia prawa Bożego - są fałszywe. Fałszywe w świetle Bożego prawa jest mówienie: "mój były mąż" i "mój były tatuś". A dla mnie jako osoby wierzącej to Boże prawo jest tu najistotniejsze. Zgodne z przesłaniem forum i charyzmatem wspólnoty.

Jednocześnie chciałem zwrócic uwagę na fakt socjologiczny, że kłamstwo powtarzane wielokrotnie funkcjonuje w odbiorze społecznym jako prawda. Chcę jednocześnie przypomnieć, że obowiązkiem każdego chrześcijanina jest głoszenie, przepowiadanie prawdy Chrystusowej. Aniu, my ratujemy nasze małżeństwa nie w oparciu o mądrość człowieka, ale w oparciu o mądrość, naukę Boga, moc Bożą - o wiarę. Wiara jest dla punktem wyjścia do jakichkolwiek innych dzialań naprawczych. :-) Idziemy z Bogiem przez pustynię i pozwalamy Mu oczyszczać swoje serce, by było tam miejsce na łaskę, która uzdrawia. "Mój były...", i inne kłamstwa zaśmiecające serce człowieka są przeszkodą na drodze do uzdrowienia (człowieka) małżeństwa.

Anonymous - 2007-02-27, 13:54

Andrzej napisał:


Jednocześnie chciałem zwrócic uwagę na fakt socjologiczny, że kłamstwo powtarzane wielokrotnie funkcjonuje w odbiorze społecznym jako prawda.


A zgadzam się w 125 procentach- własnie obserwacje prowadzić tego faktu na małżonku mam mozliwość.


Andrzej napisał:

Chcę jednocześnie przypomniec, że obowiązkiem każdego chrzescijanina jest głoszenie, przepowiadanie prawdy Chrystusowej.


no wybacz ale przesada- he he he, jak idę lub Olka idzie do urzędu załatwiać sprawy związane z np. telefonem czy kablówką- to ma przepowiadać prawdę Chrystusową- czyli nie mówić były mąż- jak zapytają czemu nie może męża poprosić żeby sam załatwił tylko z jego pełnomocnictwenm przyjdzie albo rezygnacją i scedowaniem prawa do kablówki na siebie?
No- dobre he he he- jak zwykle nadinterpretacja i odlot.
Albo dar!!!!!.- ew przekleństwo.
a tyle razy pisałam- trzeba wiedzieć co, kiedy i komu Andrzej- i w tym sedno- jak sobie zdasz sprawę z tego- co kiedy i komu- ew. gdzie- to będziesz miał większą siłę przebicie- bo trafisz w odpowiednim momencie- czy nie rozumiesz tej prostej prawdy?

Anonymous - 2007-02-27, 14:25

Andrzej,
To nie tak, skucha. Nie możesz w ten sposób argumentować, bo Twoje argumenty są puste. Jeśli prowadzimy dyskusję trzymajmy się jej zasad. Zasłanianie się pewnymi argumentami jest nie do przyjęcia w dyskusji - torpedowanie hasłem - 'wiara' 'chrześcijanin' 'prawo Boże' w momencie gdy nie przychodzi do głowy argument logiczny jest niedopuszczalne. Tą dyskusję można prowadzić w sposób akademicki, logicznie i rzeczowo argumentując racje, a nie odwołując się do tanich chwytów bazujacych na najniższych uczuciach, retoryką rodem z rodem z talk show - Pani w różowym sweterku - a co powie pani, były tatuś? Nie powie pani! a pan w niebieskim ? Nie?! No przecież mówi pan 'była żona'! a to wszystko w rodzinie.
Zauważ, proszę, że ja nie dyskutuję z PRAWDĄ, ale sposobem jej podania.

Dalej, Andrzej piszesz mądrość Boża, przeciwstawiasz jej madrość ludzką - a wiesz, że mądrość ludzka pochodzi od Boga i istnieje coś takiego jak dar rozeznania - między innymi co, komu i jak.

Andrzej ważna jest nie tylko treść, ale i przekaz tej treści.

Anonymous - 2007-02-27, 14:43

Anka- to masz przegwizdane chyba- ja też zawsze dyskutowałam nie w sprawie prawdy tylko sposobu , miejsca i czasu jej podawania- to masz bankowo:

że walczysz z Kościołem,
popierasz rozwody
i aborcję- reszty nie pamiętam.


A jak ktoś nie pamięta- i powie że zmyślam- mogę przefiltrować i cytacikami polecę.

A tu o metody dobranie chodzi ( zakładając że dobieracz potrafi i chce tę umiejętność zdobyć i udoskonalić więc szuka wiadomości u fachowców - jak to się robi).

[ Dodano: 2007-02-27, 14:45 ]
AAAAAAAAAAA- jeszcze czarna magia była- bo czytałam Harego Pottera- a u Grażynki- jakoweś pierścionki- do dnia dzisiejszego pamiętamy obie- i atak anonima spowodował że w boxie aby pisać trzeba się logować.
No to ostatnie to już masz z głowy.
Znaczy się nie grozi ci anonim już.

Hm- to się porobiło :shock:

[ Dodano: 2007-02-27, 14:52 ]
basia_priv napisał/a:
No tak - :oops: nie potrafię.
Nie mam nic do powiedzienia o "byłym mężu".


to się ciesz Kobieto



Nawet "byłą żoną" jeszcze nie byłam.


A chcesz być? dziwne- bo to jest dla takich jak i ja obrzydlistwo i krzywda. Więc czemu zawdzięczam tak sformułowanie pytanie?



Kto wie co przede mną jeszcze?
Każdy ma swoją drogę i każdego Bóg doświadcza inaczej a inaczej wcale nie znaczy, że mnie lepiej, skoro każdego kocha tak samo :-)



co do Boga masz rację- ale my rozmawiamy o sytuacji- że nam sie trafiło bycie zdradzanymi itd.
więc Basia- co ty gadasz kobieto?

Andrzej - 2007-02-27, 15:23
Temat postu: "Bądźcie roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębi
ania z belgii napisał/a:
Andrzej,
To nie tak, skucha. Nie możesz w ten sposób argumentować, bo Twoje argumenty są puste. Jeśli prowadzimy dyskusję trzymajmy się jej zasad. Zasłanianie się pewnymi argumentami jest nie do przyjęcia w dyskusji - torpedowanie hasłem - 'wiara' 'chrześcijanin' 'prawo Boże' w momencie gdy nie przychodzi do głowy argument logiczny jest niedopuszczalne. Tą dyskusję można prowadzić w sposób akademicki, logicznie i rzeczowo argumentując racje, a nie odwołując się do tanich chwytów bazujacych na najniższych uczuciach, retoryką rodem z rodem z talk show - Pani w różowym sweterku - a co powie pani, były tatuś? Nie powie pani! a pan w niebieskim ? Nie?! No przecież mówi pan 'była żona'! a to wszystko w rodzinie.
Zauważ, proszę, że ja nie dyskutuję z PRAWDĄ, ale sposobem jej podania.

Dalej, Andrzej piszesz mądrość Boża, przeciwstawiasz jej madrość ludzką - a wiesz, że mądrość ludzka pochodzi od Boga i istnieje coś takiego jak dar rozeznania - między innymi co, komu i jak.

Andrzej ważna jest nie tylko treść, ale i przekaz tej treści.


Aniu, najważniejszym dla mnie argumentem jest argument wiary (który nie jest pusty)pozwalający rozpoznać dobro i zło, oddzielić prawdę od fałszu przy świetle nauki Pana Jezusa. Argumenty wiary traktuję jako fakty, z którymi po ich poznaniu i ich zaakceptowaniu nie powinno się dyskutować. W tym świetle dokonalem rozpoznania tego tak bezwiednie często powtarzanego szkodliwego dla małżeństw kłamstwa: "mój były mąż".

Prawdziwa mądrość ludzka automatycznie wynika z przyjęcia w całości i zaakceptowania w całości mądrości Bożej i zdania się na nią.

A co tu jest złego w sposobie przekazywania Mądrości Bożej?
Słowo Boże jak mówi Pismo św. jest jak miecz obosieczny, który oddziela w sercu człowieka prawdę od fałszu.
Trudna jest Jego mowa, niektórzy jej nie chcą słuchać mówi Pismo sw. I to też trzeba uszanować. Ale prawdę Bożą mamy wszyscy uważający się za chrześcijan głosić. Bo to co uzdrawia na teraz i na wieczność - to Słowo Boże! Głosić w sposób, który oddaje definicja chrześcijanina podana przez ks. Marka Dziewieckiego:
"Bądźcie roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie" (Mt 10, 16)
Ten werset jest po części odpowiedzią na Twój zuza post. Jednak nie wymaga jakiegoś heroizmu zastąpienie "mój były mąż" zwrotem "mąż, który rozwiódł się ze mną". Zuza, nie martw sie, ten gość w kablówce jak mu tak powiesz - zrozumie Cię doskonale, a przy okazji byc moze zaskoczysz go niekonwencjonalnie i pobudzisz do refleksji. Moze jego małżeństwo tez sie sypie. Zwrot ten mówi prawdę i na dodatek może wzbudzić współczucie. A wyświechtany "mój były mąż" co najwyżej politowanie. Nie jest roztropne mówienie kłamstwa. Prawda ma moc uzdrawiającą, a nie kłamstwo.

Anonymous - 2007-02-27, 15:27

Hmmm.....
No proszę, proszę...
Nie przyszczałam, że w dyskusji to nie do przyjęcia i jest to nielogicznym argumentem by powoływać się na wiarę, chrześcijaństwo i prawo Boże.
Tą dyskusję można prowadzić w sposób akademicki, logicznie i rzeczowo argumentując
racje?
Tylko w jaki sposób?
"nie odwołując się do tanich chwytów bazujacych na najniższych uczuciach, retoryką rodem z rodem z talk show'?
Czyli nie "mieszając" w to wiary a tym bardziej nie powołując się na prawo Boże?
A skoro mądrość ludzka pochodzi od Boga, to tym bardziej i w każdej chwili jest naszym (wszystkich ochrzczonych) obowiązkiem do niej się odwoływać (a nie do "utartych" przyzwyczajeń i mylnych poglądów ludzkich), czerpać z niej i wskazywać innym.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group