Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - "Mój były mąż" - prawda czy fałsz?

Anonymous - 2007-02-26, 15:20

Basia- to jak do urzędu idziesz to mówisz- pozostająca w sakramentalnym związku małżeńskim ?.
No daj spokój- bo to akademicka dyskusja- Anka ma rację.

A najfajniejsze jest to że jesteś szczęśliwa- i nie zyczę żebyś miała okazję przekonać się jak zareagowałabyś- i co mówiła w inakszej sytuacji.
Pozdrawiam.

Anonymous - 2007-02-26, 15:36

Fajnie, że są takie ankiety, gdzie można "po Bożemu" powiedzieć TAK lub NIE :-> .

Kochane, generalnie różne sytuacje mogą wystąpić i może się również okazać, że jestem szczęśliwą małżonką będącą na dzień dzisiejszy w separacji, czy na innym etapie, do którego nasz Ojciec dopuścił ;-)

Anonymous - 2007-02-26, 16:22

Jestem daleka od idealizowania czegokolwiek a realia w urzędach i przepisach prawa też nie są mi obce.
Proszę jednak zauważyć, że nie o tym mowa i nie chodzi tu o to jak określają nas "panie urzędniczki". W zapisach prawa nie znalazłam sformułowania "były mąż". Stan cywilny określany jest natomiat słowami "rozwiedziony", "rozwiedziona".
Wpisałam sobie nawet do wyszukiwarki w programie LEX (w którym zebrane są wszystkie akty prawne) hasło "były mąż" "były współmałżonek" i otrzymałam informację "nie znaleziono aktów zawierających szukane słowo".
Nie wydaje mi się więc, że aby "pani w urzędzie" zrozumiała w jakim jestem stanie cywilnym, zmuszona byłabym używać określenia "mój były mąż".
I nie chodzi tu o to kto ma rację lecz o to czy potrafię określić rzeczywistość w jakiej się znajduję i nazwać fakty po imieniu.
Skoro więc raz przysięgałam, że "nie opuszczę cię aż do śmierci", no to jak mogę mówić "mój były mąż"? Przecież jest faktem i tego nie zmienimy, że nigdy nie będzie "były".
Zawsze będzie moim mężem gdziekolwiek i z kimkolwiek będzie, bo z tej przysięgi ani ja ani nikt zwolnić mnie nie może.
Zawsze będzie moim mężem, mężem który mnie zdradził, mężem który mnie zostawił, mężem który rozwiódł się ze mną.
Takie są fakty bez wględu na to czy mam rację czy jej nie mam - faktów nie zmienimy.
A o faktach mówi się prosto i czytelnie.

Anonymous - 2007-02-26, 19:02

"Proszę jednak zauważyć, że nie o tym mowa i nie chodzi tu o to jak określają nas "panie urzędniczki". W zapisach prawa nie znalazłam sformułowania "były mąż". Stan cywilny określany jest natomiat słowami "rozwiedziony", "rozwiedziona".

Tak jak w prawie kościelnym nie ma sformułowań "rozwodnik", "rozwiedziony", "rozwód".

"Nie wydaje mi się więc, że aby "pani w urzędzie" zrozumiała w jakim jestem stanie cywilnym, zmuszona byłabym używać określenia "mój były mąż".

Nie byłaś w takiej sytuacji, to nie wiesz. Obyś tego nie musiała zaznać takich sytuacji, kochana. Osoby po takich przejściach jak ja "nie szczycą się " tym, że są po rozwodzie.

"Rzeczywistość w jakiej się znajduję i nazwać fakty po imieniu."

To jest rzeczywistość i fakt nazwany po imieniu.

"Skoro więc raz przysięgałam, że "nie opuszczę cię aż do śmierci", no to jak mogę mówić "mój były mąż"? Przecież jest faktem i tego nie zmienimy, że nigdy nie będzie "były".

Tylko i wyłącznie dla nas, dla mnie też, ale już nie dla super katolickiej rodziny i znajomych mojego... rozwodnika.

"Zawsze będzie moim mężem gdziekolwiek i z kimkolwiek będzie, bo z tej przysięgi ani ja ani nikt zwolnić mnie nie może. "
Zawsze będzie moim mężem, mężem który mnie zdradził, mężem który mnie zostawił, mężem który rozwiódł się ze mną. "

ZGADZAM SIĘ Z TYM W 100%. Zawsze - dla mnie, nie dla innych.
Tak, Basiu, o faktach "mówi się prosto i czytelnie".

Wypowiadam się w tym temacie, bo nie zgadzam się z drugą częścią ankiety: "sprzyja szerzeniu się mentalności rozwodowej i stanowi przeszkodę na drodze do uzdrowienia małżeństwa".
Nie te aspekty sprzyjają szerzeniu mentalności. Pisałam już, że to nie osoby zdradzone, z którymi wzięto rozwód szerzą tę mentalność. Osoba taka jak ja, która przeszła przez to "piekiełko" z całych sił mówi koleżance: "uważaj, przestań flirtować, nie umawiaj się z facetem, który nie jest Twoim mężem", "ratuj małżeństwo, póki Ci sił starczy". A już druga część "stanowi przeszkodę" jest poprostu absurdalne.
To jest chore, jeśli tu na forum podkreśla się, że osoba zdradzona - jeszcze dodatkowo jest be, bo jest zmuszana w zwykłym codziennym życiu wydusić z siebie ze wstydem, pełna upokorzenia: "były mąż".

"Wpisałam sobie nawet do wyszukiwarki w programie LEX (w którym zebrane są wszystkie akty prawne) hasło "były mąż" "były współmałżonek" i otrzymałam informację "nie znaleziono aktów zawierających szukane słowo".

A tam jest sakramentalny małżonek, Basiu? W tę wyszukiwarkę mogę wrzucić tysiące słów i uzyskam "nie znaleziono aktów zawierających szukane słowo". Nie wszystkie słowa, których używamy na co dzień, są skodyfikowane. No to wrzuć słowo "kochanka". Będzie? Pewnie nie. No to zastąpmy słowo "kochanka" na partnerkę życiową lub konkubinę. Będzie zrozumiałe. No ale nieodpowiednie dla faceta, który ma żonę, a mieszka z cudzą żoną. Ja o kochance męża mówię "przysposobiona inaczej", bo najbardziej odpowiednie dla niej słowo tak na prawdę zaczyna się na k i ma 5 liter. Ale przecież muszę zachować pełną kulturę, mimo iż to słowo jak najbardziej związane z rzeczywistością i faktem nazwanym po imieniu - jakże prostym i czytelnym.

Jeszcze raz powtarzam, że pytanie w ankiecie jest bardzo przewrotne, bo to zależy od tego KTO i W JAKIEJ SYTUACJI posługuje się sformułowaniem "były mąż".

Pozdrawiam

P.S. Zapytam hipotetycznie: a sformułowania "pierwszy mąż", "pierwsza żona", są proste i czytelne. Bo mam wrażenie, że rozwodnicy często stosują taką numerację żon, podszywając się chyba pod... wdowców.

Andrzej - 2007-02-26, 23:56

Ola2 napisał/a:
To jest chore, jeśli tu na forum podkreśla się, że osoba zdradzona - jeszcze dodatkowo jest be, bo jest zmuszana w zwykłym codziennym życiu wydusić z siebie ze wstydem, pełna upokorzenia: "były mąż".


Osoba pragnąca ratować małżeństwo po rozwodzie, kochająca swojego trudnego małżonka nigdy nie powie o swoim trudnym współmałżonku, że jest byłym mężem czy żoną. I wcale nie jest tak, by ktokolwiek w dzisiejszym świecie kogokolwiek zmuszał do mówienia "mój były/-ła" strasząc jakimiś sankcjami. Są czasy w historii, okoliczności, sprawy, które wymagały bez porównania większej odwagi, by dawać świadectwo wierności. Również doświadczałem traumy rozwodowej i nigdy mi do głowy nie przyszło, żeby dawać małżonce dowód do ręki, że ja już jej nie kocham. Mówienie "mój były/-ła" to rezygnacja z jednego z przejawów wierności z obawy przed opinią publiczną. To argument dla współmałżonka i otoczenia, sygnał, że "wszystko skończone".

W tym sensie jest to też antyświadectwo godzące w Ewangelię, w naukę Pana Jezusa, albowiem dla Boga małżonkowie sakramentalni są względem siebie i otoczenia zawsze aktualni. Mało tego, Bóg pragnie, żeby o tym fakcie świadczyć na każdym kroku, szczególnie gdy zajdzie taka potrzeba, demaskować i prostować te szkodliwe dla sprawy uzdrawiania małżeństw fałsze. W imię świadczenia prawdy ewangelicznej jaką jest sakrament małzeństwa.

"A powiadam wam: Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych." (Łk 12:8-12)

Anonymous - 2007-02-27, 00:24

Andrzej, ja Cię proszę, zajmijmy się szerzeniem świadomości antyrozwodowej a nie kruszmy kopii o język, bo język opisuje rzeczywistość, przebudowę trzeba zacząć od zmiany rzeczywistości, którą należy nazwać
W dziele Stworzenia Bóg najpierw tworzył, potem nazywał.
Ola ma rację - co bardziej godzi w sakrament - wyszeptane ze wstydem 'były mąż' czy tłumy krewnych i znajomych na ślubie cywilnym naszego sakramentalnego małżonka? I gratulacje z powodu 'ułożonego życia' i przeświadczenie o istnieniu wyjścia awaryjnego z niekoniecznie trudnego małżeństwa?

Andrzej, my sobie tu możemy teoretyzować w nieskończoność, ale co z tego będzie - realnie? ten czas możnaby poświęcić choćby na docieranie do jaknajwiększej liczby parafii, pomoc i wspracie potrzebującym na forum.

Więcej miłości i empatii, bo jak widać rogaty nie śpi

Andrzej - 2007-02-27, 01:30

ania z belgii napisał/a:
Ola ma rację - co bardziej godzi w sakrament - wyszeptane ze wstydem 'były mąż' czy tłumy krewnych i znajomych na ślubie cywilnym naszego sakramentalnego małżonka? I gratulacje z powodu 'ułożonego życia' i przeświadczenie o istnieniu wyjścia awaryjnego z niekoniecznie trudnego małżeństwa?


"Były mąż" i tłumy krewnych i znajomych na ślubie cywilnym naszego sakramentalnego małżonka z inną osobą, gratulacje z powodu "ułożonego życia" - tak wszystko w podobnej mierze składa się na to co Jan Paweł II nazywał cywilizacją śmierci - aprobatą zdrady, odstąpieniem od zasad, przykazań.
Warto się zastanowić jakie jeszcze zachowania, postawy godzą w sakrament małżeństwa, by i na nie zwrócic uwagę ludzi (społeczeństwa) i pobudzić do refleksji.

ania z belgii napisał/a:
Andrzej, my sobie tu możemy teoretyzować w nieskończoność, ale co z tego będzie - realnie? ten czas możnaby poświęcić choćby na docieranie do jaknajwiększej liczby parafii, pomoc i wspracie potrzebującym na forum.


To nie jest teoretyzowanie, tylko wskazywanie na realne zagrożenia, przeszkody w ludzkich sercach, które blokują proces ich uzdrawiania. Wiesz dobrze Aniu, że małżeństwo będzie uzdrowione tylko wtedy, kiedy w sercach małżonków sakramentalnych zagości łaska Boża. Ale by tak się stało serce musi być czyste - wolne od grzechu i nieprzebaczenia, wierne Bożemu nauczaniu. Świetnie ten problem czystego serca, w które może wejść uzdrawiająca łaska tłumaczy ks. Tomasz we fragmencie z rekolekcji głoszonych w Medugorje, który można odtworzyć na naszej stronie (słynny przykład ze szklanką). Jezus uzdrawia >>>
Mówienie wyzwalającej Prawdy w niczym nie przeszkadza i nie opóźnia innych działań.
Jednak najważniejsze przy naszym charyzmacie jest głoszenie prawdy o małżeństwie sakramentalnym w oparciu o Słowo Boże - naukę Jezusa. Bez Boga nie mamy szans na uratowanie małżeństwa.

ania z belgii napisał/a:
Więcej miłości i empatii, bo jak widać rogaty nie śpi


Dlatego, że nie śpi i ma nas szczególnie na celowniku, trzeba o tych przeszkodach, zagrożeniach głośno mówić. Miłość wyraża się w głoszeniu Prawdy, a największa jest wtedy, gdy jest Ona podawana w CAŁOŚCI.

Anonymous - 2007-02-27, 08:06

Przeczytałam, Andrzeju, ale nie mogę teraz napisać, co sądzę o tym, co napisałeś, bo mam spotkania firmowe (jutro na szczęście ostatni dzień).

Tymczasem pozdrawiam serdecznie

Anonymous - 2007-02-27, 09:21

Tak, tak Olu....
Czy powinnam już zacząć ubolewać, że nie jestem doświadczona i w ogóle nie mogę mówić o „byłym mężu”?
I dzięki za tak „wyczerpującą” wypowiedź, tylko wytłumacz mi o co w niej tak naprawdę chodzi?
Straciłam wątek :-(

Anonymous - 2007-02-27, 09:48

basia_priv napisał/a:
Tak, tak Olu....
Czy powinnam już zacząć ubolewać, że nie jestem doświadczona i w ogóle nie mogę mówić o „byłym mężu”?


Pytanie zdane tendencyjnie- przecież napisano Ci że się cieszymy że nie musisz czuć tego co my.
a wogóle osoba która tego nie doświadczyła jak widać nie umie całkowicie zrozumieć tej co doświadcza- bo powyższe pytanie dla niektórych może być traktowane jako gruboskórne i mało taktowne.


I dzięki za tak „wyczerpującą” wypowiedź, tylko wytłumacz mi o co w niej tak naprawdę chodzi?

Fakt użycia cydzysłowu też jest wymowny- a odpowiedź jest jasna- bywają takie chwile że nie można używać określeń dopuszczanych tylko przez Ciebie jako możliwe- bo jesteś tendencyjna i rozważania teoretyczne snujesz- tak jakby świat był tylko biały i czarny.
Basiu- obśyć jak najdłużej szarośći nie musiała oglądać- to tak w posumowaniu napiszę.
I nikt Cię tu obrazić nie chce- sprawdź z fachowcami od kryzysów- nie w lexie- metod i określeń niezbędnych w życiu codziennym w tym programie niestety w wystarczającej ilości nie znajdziesz- ja mam więcej słowników- a też mało.

Hm- to życie po zdradzie jest i obyś nie musiała doświadczać- uwierz.
Straciłam wątek :-(

Anonymous - 2007-02-27, 10:19

Popieram w pełni wypowiedz Ani.
Chociaż nie mam jeszcze rozwodu moja żona opowiada o mnie "mój były" - fakt to boli. Ale o wiele bardziej boli to jak opowiada, ze teraz wreszcie jest szczęśliwa. O wiele wiekszym zgorszeniem jest to, że zniszczyła dzieciom dzieciństwo, że daje przykład córkom jak rozwiazywać problemy w małżeństwie - problemy, które sama stworzyła.

Ja mówię zawsze o Niej Basia. Nie używam w rozmowach ze znajomymi innych okresleń. A co bedzie za jakiś czas - jestem w trakcie rozwodu. Finał jest niewiadomy. Nie wiem jak wtedy bedę określał nasze relacje. Wiem jedno - to że powiem tak czy inaczej nie zmieni faktu że pozostanie moją sakramentalną żoną. Będę sie starał mówić zawsze Basia, ale nie okłamujmy sie są sytuacje wymagające jasnego określenia. I nie uważam, że mówienie "mój były" jest popieraniem rozwodów.

Anonymous - 2007-02-27, 10:54

Wito, ale chyba o to chodzi, żeby zacząć naprawę od siebie, od swojego serca. Niech sobie tłumy idą na ślub cywilny Heńka, ja na niego nie pójdę, powiem mu jeszcze: stary, nie mogę, wiesz, Ty już masz żonę. Mojej postawy nie będę później usprawiedliwiać słowami: "są gorsze wykroczenia". Wisz mam taką tapetę w swojej komórze kropla, która wpadłszy w wodę zatacza coraz większe kręgi. Tą kroplą mogę być ja, możesz być Ty, woda, to otoczenie, w którym się znajdujesz. Twoja postawa, czyny wpływają na innych :->
P.S. To piękne, jak odnosisz się do żony, w takiej sytuacji, dajesz już teraz piękne świadectwo. Dziękuję!

Anonymous - 2007-02-27, 11:18

Dlatego mówię o Niej ciagle Basia - dlatego wyśmiewam określenia typu: "jeszcze sobie życie ułożysz" (oczywiscie chodzi o "babę" nową). A to że będę być może musiał o niej powiedzieć - żona z która nie mieszkam, żona z którą jestem w separacji, żona z którą jestem po rozwodzie, lub była żona - często bedzie po prostu jasnym określeniem sytuacji, w której sie znajduje a nie przyzwoleniem na rozwód.
Oczywiście moja postawa wpływa na innych i dlatego dokąd będę mógł bedę walczył o nie dopuszczenie do rozwodu. Ale nie na wszystko mamy wpływ. Nie wszystkiemu możemy zaradzić.

Anonymous - 2007-02-27, 11:24

No tak - :oops: nie potrafię.
Nie mam nic do powiedzienia o "byłym mężu".
Nawet "byłą żoną" jeszcze nie byłam.
Kto wie co przede mną jeszcze?
Każdy ma swoją drogę i każdego Bóg doświadcza inaczej a inaczej wcale nie znaczy, że mnie lepiej, skoro każdego kocha tak samo :-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group