Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Rozmowy z gentelmenem

Anonymous - 2010-01-20, 23:37

oczywiście Jarku , to dotyczy wszystkich sakramentalnych małżonków .

A powiedział mi to mój mąż , gdy opowiadał mi o swoim nowym związku . wtedy ta rewelacja nie zrobiła na mnie wrażenia

to było na tydzień przed moim nawróceniem , i te słowa " że nowy związek nie wiem jaki by nie był , nie będzie to nigdy 100% , może 80% ale nigdy 100% "

Wtedy mój pomysł na moje życie - wyglądał tak samo jak męża - to miał być nowy związek, wiecie lepszy, idealny i na 100 procent.

A tu słyszę od niego , że on to już ma , co ja planuje - i to nie jest 100%

ponad tydzień walczyłam , by zagłuszyć głos Pana w swojej duszy .
" w nowym związku nie będziesz miała 100%"

Po tym czasie i kilku innych znakach poddałam się - Jezusowi - i jestem z tu i nie żałuje , Obietnica Pana jest najwspanialsza i niepojęta - i doświadczam teraz prawdziwego życia,

To z Panem mam 100% , :lol: choć nadal czekam na męża .

Z Bogiem

Anonymous - 2010-01-22, 01:20

Mirakulum, skoro Ty oraz Twój mąż wiecie, że nigdy w nowym związku nie będzie 100% lecz tylko w Waszym małżeństwie to dlaczego tak trudno jest Wam zejść się razem?
Anonymous - 2010-01-22, 14:25

okazało się , że na emigracji mąż powróciło do nałogu - i po prostu puki nie osiągnie swojego dna - nie ma możliwości na zejście.
Kochanka tez w tym nie pomaga - to ta od 80 %
mąż twierdzi , że "...w Szkocji nikt na niego nie mówi alkoholik.."

Trzeba stanąć w prawdzie wobec Jezusa, by możliwe było naprawianie tego przez obie strony . Trzeba przekraczać siebie . Muszą to zrobić obie strony .
A tak , staram się zmieniać to co mogę - czyli siebie :-)

czasem jak mąż wychyli głowę z tego błotka w którym jest - to powie coś mądrego , pomodlimy się , porozmawiamy - ale teraz totalna cisza od miesiąca , najsmutniejsze że z dziećmi też się nie kontaktuje.

powierzam to wszystko Panu - ON wie co robi - Jego plan jest najlepszy .
Z Bogiem

Anonymous - 2010-01-22, 18:40

Dawno nie opowiadałam. No to poopowiadam. Jak to ciekawie się plecie... Pan Bóg dziś najwyraźniej chciał mi pokazać... coś ;-) Bo i przetrzymał dłużej w pracy... I jak zajechałam na parking supermarketu, to oczywiście pooglądałam go najpierw czy gdzieś nie stoi samochód mojego męża.... Nie stał, to i poszłam zakupy robić. I co z tego, że pooglądałam parking? :-P Jak mąż zaraz po mnie też wszedł zakupy robić. Z kochanką oczywiście. Najpierw pierwsze spotkanie w przejściu - powiedział uśmiechając się "Hej", ja się oduśmiechnęłam i kiwnęłam głową, ona mnie nie zauważyła zagadana... Hm - uciekłam w inny korytarz, na drugi koniec supermarketu... Ale ten inny korytarz - a my znów idziemy naprzeciw siebie. :shock: Tym razem mąż się śmieje od ucha do ucha, ja się też uśmiecham... ona ma wzrok wbity w ziemię i przyspiesza kroku. Porobiłam zakupy, pomarudziłam, nawet postałam sobie w kącie... No tak. I sobie dumam: "a co ja tak w kącie stać będę, zrobiłam coś komuś? Panie Boże przydaj mi mocy!" I idę do kasy. No i oczywiście musiałam się ustawić w kolejce, gdzie oni już byli przy kasjerce. Mąż - nie wiem czy mnie zauważył, ona na pewno, bo zapakowała zakupy do koszyka, i nie patrząc na nikogo ... zwiała z tym koszykiem :shock: Mąż płacił, zapłacił... i się ze zdziwieniem rozejrzał - a gdzie ona... :-P A ja tak stojąc w kolejce znów sobie dumam "No zwykły człowiek wszak... ale i tak go kocham" I posłałam modlitwy do jego Anioła Stróża, i do jej Anioła Stróża .... :mrgreen:
Mąż.... Widać, że pije. Worki pod oczami... itp. Kiedyś może osiągnie dno.

Mireczko kochana - dzięki Ci za te 100%. Dzisiejszy dzień był po to, aby mi pokazać, że żona i mąż zawsze będą dla siebie tymi stoma procentami, inni - to namiastka zaledwie. :mrgreen:

A - zapomniałam dodać, że to taki dla mnie mini-cudzik. Już parę podobnych mam na koncie, zawsze jak mam jakiegoś dołka większego, takiego kryzysowego, czy ja aby na pewno dobrze robię, czy dobrą ścieżką idę - to Pan Bóg mi zsyła, czasem tak, czasem inaczej... ale zawsze to coś pociesza i podtrzymuje na duchu. I daje siłę :-D

Anonymous - 2010-01-22, 21:08

Nirwanno, brakowało tu Ciebie :-)

To mi wyglada na cudzik, te Wasze z mężem uśmiechy do siebie. :-D
Pan Bog czuwa, to pewne.
Pozdrawiam serdecznie.

Anonymous - 2010-01-23, 23:41

Sory,że tutaj...ale!Wiesz co Nirwanno też bym chciał taki malutki cudzik...takie malutkie cudziki...Spotkałaś męża w sklepie.Nie ważne,że z nią był.Zobacz jak ona się zachowała?Widzi jaką krzywdę wyrządza waszemu małżeństwu.Zobacz jak uciekała od Ciebie!Mimo to wszystko brnie...może sumienie ją dręczy...nie potrafiła spojrzeć Ci w twarz.Co u takiej osoby siedzi w głowie?Żyje chwilą?Co do cudzików...może są ale ja jeszcze nie potrafię ich dostrzec.Muszę podnieść najpierw głowę z płytki chodnikowej(jak pisałaś)a może wtedy je dostrzegę.
Anonymous - 2010-01-24, 09:09

Nirwanna, to jest właśnie to - uciekała... Przecież na pewno wie, że nie zrobisz jej krzywdy... Uciekała - przed własnym sumieniem, a przed nim uciec nie sposób. Ona nigdy nie będzie miała w pełni Twojego męża, nigdy nie skosztuje zawartości tego "dzbana", będzie zachwycać się jedynie nim samym... Ta zawartość należy do Ciebie, jest Twoja...I dobrze, że tak jest...To moc sakramentu.
Anonymous - 2010-01-24, 10:04

Różo, Robercie - tak, sumienie to potężne narzędzie, które w nas Pan Bóg zaszczepił. Cudowne a czasem niepojęte jest to jak na nas Bóg działa poprzez sumienie.... Ale tu i człowiek ma sporo do roboty. Zło dobrem zwyciężać. Nie wiem, czy ktoś pamięta, w lipcu dostałam maila od owej dziewczyny, bardzo niefajny tekst, rozwalił mnie tak, że przyjaciele łyżeczkami z podłogi musieli mnie zbierać.... Dziękuję teraz tym, którzy mi doradzili - nie odpowiadać na tego maila (kasiu1 -dziękuję!!!). Tak właśnie trzeba - zatrzymać zło na sobie, nie odpowiadać, nie puszczać dalej.... a sumienie w tym czasie robi swoje. Musiałam poczekać długo na efekty mojego ówczesnego nie-działania, ale te efekty są niewątpliwe.
Co jeszcze - mogłabym się po tym spotkaniu oczywiście dołować, że wciąż są razem, choć wiem, że tydzień wcześniej się pokłócili, że mąż pił przez cały weekend... Ale ja wolę się w tym dopatrywać Boskiej interwencji, tak jakby Bóg chciał mi powiedzieć "No żesz, kobieto, ileż jeszcze się będziesz wzmacniać?? Silna już jesteś! Patrz co ci daję! Patrz co ci pokazuję!" Lepiej tak świat oglądać? Dla mnie - niewątpliwie tak. Dlatego uważam za cudziki właśnie takie zdarzenia - kiedy czuję że Bóg mi łopatologicznie coś wykłada i pokazuje :mrgreen:

Robert... a Ty nie doświadczyłeś cudziku ostatnio? Spodziewałeś się, że na początku stycznia będzie Twoja ostatnia rozprawa, że zostanie orzeczony rozwód - a nie został orzeczony :-) Warto w chwilach dołów wracać to tych chwil, kiedy czuło się namacalną opiekę Pana :-)
Pozdrawiam! :-)

Anonymous - 2010-01-25, 00:07

Widzisz Nirwanno,zbierali Cię z podłogi łyżeczkami...mnie do dzisiaj zbierają...nie mogę się jeszcze podnieść.Nie chodzi o alkohol bo już trzeźwieję jakiś czas jak wiesz.Nie mogę przegryźć mojej sytuacji.Ale wtedy eucharystia.To mnie najbardziej mobilizuje i wycisza.W sobotę leciałem na 7-mą rano do kościoła.Zmarzłem jak pies...ale warto było.To mi pomaga.Ale nie o tym.Tak,zło bliźniego trzeba zatrzymać na sobie,też jestem tego zdania.Oczywiście nie wszystko,nie da się.Czasami trzeba działać,nie mamy wyjścia.Dużo miałem takich sytuacji jak Ty.Dołowany byłem i jestem cały czas przez żonę.Odpowiadałem,prostowałem,rozmawiałem...nie ma sensu.Obraca się to wszystko przeciwko.Teraz, od jakiegoś czasu nie-działam-jak piszesz.Przyglądam się i teraz,kiedy piszesz o tych cudzikach coś można wywnioskować.Widzę,jak w pewnych sprawach domek z kart mojej żony się burzy.To są konkretne przykłady których nie wymienię.Wiem,że gdybym był ten domek by stał na dobrym gruncie.Kiedyś może coś skrobnę o tym.Niestety, trzeba zostawić to w diabły...niech się wali.Ale tak po ludzku boli jak cholera.Wchodzisz do domu w weekend-pusto,nie ma jej...nie ma żony...Tak,spodziewałem się w styczniu ostatniej rozprawy...cudzik?Myślę,że tak.Byłem przygotowany na ostatnią rozprawę...a tu proszę...Pan dał ci jeszcze...Twoja modlitwa też tam była...nie zapomnę o tym! Tak Różo...podpisuję się pod Tobą.Żona jest moją żoną...reszta jest nieważna...to jest moc sakramentu!!!
Anonymous - 2010-01-25, 08:24

Robert,piszesz"

robertT napisał/a:
Odpowiadałem,prostowałem,rozmawiałem...nie ma sensu.Obraca się to wszystko przeciwko.Teraz, od jakiegoś czasu nie-działam-jak piszesz.

To co napisałeś jest właśnie tym co w programie 12 kroków jest nazywane BEZSILNOŚCIĄ.
Odpuszczenie prostowania,wyjaśniania,nawracania,tłumaczenia ..... poprostu pozostawienia "popaprańca" w jego dysfunkcji i pozwolenie mu na ponoszenie konsekwencji,jednocześnie poprzez "odpuszczenie" zabranie mu povera,paliwa,motywacji do udowadniania jego racji jest właśnie przeciwieństwem "bezsilności" i jest ZARADNOŚCIĄ z Twojej strony.

Trudne???? tak...szczególnie wtedy gdy dotyka ból porzucenia,zdrady, krzywdy,poczucia kończącwego się niemal świata.

Jak piszesz:
robertT napisał/a:
Teraz, od jakiegoś czasu nie-działam,Przyglądam się i teraz,kiedy piszesz o tych cudzikach coś można wywnioskować.Widzę,jak w pewnych sprawach domek z kart mojej żony się burzy


Trudne.....ale możliwe.

Pogody Ducha

Anonymous - 2010-01-25, 23:55

Masz rację Nałóg.Tylko tak jak piszesz ,ciężko z tym wytrwać.Trzeba być konsekwentny w tych postanowieniach.Czasami chcesz się wyrwać do tablicy i coś wytłumaczyć,przekonać...ale nie ma sensu.Już tyle miałem nauczek-nie skutkuje...więc dajmy temu spokój.Przyglądajmy się...niech się zburzy to wszystko do końca!!!Tylko czy druga połówka zobaczy,że się burzy,czy przyjmie postawę pozoranta?"Przecież nic się nie dzieje".Co do 12-tu kroków...liznąłem...tak delikatnie...ale chyba warto.Chyba?.Na pewno warto.Muszę się zmobilizować.
Anonymous - 2010-01-26, 18:09

Jako, że jestem jeszcze daleko od Boga, czy ktoś z głęboko wierzących mógłby mi przybliżyć istotę Boga, tzn. jak Go widzi, czym On jest, jak Go odbierać, itd.
Anonymous - 2010-01-26, 18:46

gentleman napisał/a:
czym On jest,


Bóg jest osobą nie rzeczą. Jak opisać osobę, która jest niepoznana przez nikogo poza Synem? Jak opiszesz milosc :?:
Jeśli chcesz poznać Boga to otwórz serce i poproś tak z całej własnej wewnętrznej potrzeby : BOŻE DAJ SIE POZNAC. Jesli to bedzie szczere to TY nam napiszesz KIM jest BOG i jak go widzisz.

Anonymous - 2010-01-26, 19:23

Osobą? Jak to rozumieć?
Osobą - człowiekiem?
Wiem, że to jest pytanie filozoficzne i odpowiedzi będzie tyle ilu odpowiadających na to pytanie.
Jednak biorąc słowa z biblii, iż Bóg jest miłością, światłem to chyba jednak nie jest osobą?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group