Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Mój wielki cud!
Autor Wiadomość
Julka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-31, 12:52   Mój wielki cud!

Bardzo długo zwlekałam z napisaniem świadectwa bo wciąż nie wierzyłam, że ten cud naprawdę się wydarzył. Bałam się tak jak wiele osób na forum, że to tylko pozory dla uśpienia mojej czujności. Nie chciałam więcej cierpienia, bólu rozrywającego ciało i duszę na 1000 drobnych kawałków. Pomimo, że Mąż mój wrócił do mnie i dzieci, był tak bardzo inny i wciąż nie było „różowo”. Jeszcze w maju pisałam na forum, że nie ma TEGO CZEGOŚ w Jego spojrzeniu, w dotyku, w tonie głosu... Często czułam się jak Jego wyrok.
Czekałam na „motylki”, marzyłam o „Kocham Cię”, które słyszałam najwyżej raz w miesiącu (wydawało mi się, że na siłę). Był moment, że pomyślałam sobie, że nigdy nie będzie lepiej, że powinnam zaakceptować taki stan rzeczy i cieszyć się z tego co mam, bo wiele osób tylko o tym marzy...
Minęło 10 bardzo długich i trudnych miesięcy, w czasie których działy się rzeczy i padały słowa, których już nie chcę pamiętać.
Teraz chciałabym całemu światu krzyczeć o moim szczęściu! Bo kilka razy dziennie słyszę KOCHAM CIĘ, bo są „motylki”, bo jest TO COŚ w Jego spojrzeniu, w dotyku, w tonie głosu... Bo jest tak cudownie jak nigdy dotąd w małżeństwie. Kocham i jestem kochana! Jestem matką trójki dzieci a czuję się jak 18-latka! Jakbym miała skrzydła!
Ojciec Jacek Salij napisał mi w liście:

„Niech Pani sobie dobrze zapamięta, że podczas wesela w Kanie Galilejskiej najlepsze wino podano na końcu. Tak z Bożą pomocą będzie i w Waszym małżeństwie - że po tym trudnym doświadczeniu, kiedy się ponownie odnajdziecie, Wasza miłość małżeńska będzie głębsza i prawdziwsza niż kiedykolwiek.”

Tak się naprawdę stało!
Czego Wam wszystkim z całego serca życzę.
I pamiętajcie, nie traćcie nadziei bo dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych!
Chwała Panu!
Ostatnio zmieniony przez Julka 2007-07-31, 13:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
jupi
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-31, 13:13   

Julka bardzo się cieszę, że jesteś szczęśliwa i w Waszym małżeństwie się układa. Wspaniale się czyta takie posty, które dają nadzieję i by nie tracić tej nadziei nawet kiedy jest bardzo źle.
Pozdrawiam :-)
 
     
Ann3
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-31, 13:50   

Super! To też świadectwo na to, że miłość wymaga pracy. Po prostu :-D :-D :-D
 
     
duszek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-31, 15:50   

Julka ----------- Twoje szczęście jest moim szczęściem!!!!!!!!!!!!! Pieknie to napisałaś! I teraz niech Bóg WAS prowadzi! Och Ty "motylku" :lol:
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-31, 17:05   

Julka,tak bardzo się cieszę,gratulacje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ten post,to kolejna nadzieja dla nas tu wszystkich!!!!!!!!!!!!!!!
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-31, 18:02   

Julko Droga tak sie cieszę Waszym szczęściem, uśśśśśśśśśsciiiiiiiiiiiiiiiiskkkkkkkkkkkkkiiiiii
Niech Bóg Wam błogosławi:)

Pamiętam w modlitwie :)
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-31, 18:40   

Julka ,
I ja dołaczam do gratulacji :) .
Chwała Panu :mrgreen:
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-31, 20:39   

:-D Brawo, oby tak dalej.
 
     
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-01, 21:21   

Jak się czyta takie posty to dają one siłę i wiarę w to że może być kiedyś lepiej.


Powiem krótko TYLKO POZAZDROŚCIĆ

pozdrawiam
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-02, 05:03   

Ja też się cieszę. Ale, w przeciwieństwie do innych, w ogóle nie daje mi to nadziei. Bo gdy czytam wcześniejsze posty tych, którym się udało, stwierdzam, że ich sytuacja nie była tak beznadziejna, jak moja, bo zawsze był jakiś kontakt, jako takie porozumienie. U mnie nie ma nic. Nie mam juz nadziei. Ale naprawdę, cieszę się, że komuś się udało.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-02, 06:53   

Wanbomo,nie trać nadziei.......wiesz,że moja sytuacja jest również beznadziejna,mąż nie mieszka już z nami 2 lata......rozwód może mu przyjść łatwiej...........a jednak,ja tej nadziei nie tracę,wierzę,że pan bóg pokieruje tym wszystkim,wiesz u mnie też ciężko z porozumieniem,mąż skacze wręcz z radości,jak uda mu się zrobić mi na złość,cieszy się z tego,jak widzi,że ja cierpię(chociaż już prawie nie ma takich okazji,już się z tego wyleczyłam)............Wiesz wczoraj ,jak byłam w pracy,to podobno podjechał pod blok na motorze,(syn go słyszał,widział),zobaczył,że nie ma samochodu,więc odjechał,po dwóch godzinach podjechał znowu,wtedy zadzwonił na domofon,i zapytał,"czy jest mama",syn odpowiedział,że mnie nie ma.................no i co zrobił mąż............odjechał............nie widział,nie rozmawiał,nie przytulił syna już dwa tygodnie,nawet nie wszedł na minutę do góry..............powiem szczerze,......to trzeba być draniem...............,jak on może walczyć ze mną w sądzie,o widzenia,o wspólne ferie,wakacje z synem,jak on go odrzucił,znęca się nad nim psychicznie..............i dlatego,ja to wykorzystam w sądzie,jest takich spraw bardzo wiele............powinnam go za to znienawidzieć,ale nie potrafię,zresztą nie tędy droga,przyjdzie czas................,pozdrawiam
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-02, 06:59   

Ja już nie wiem, Weroniko, co lepsze - czy ciągłe nagabywanie męża - jak u Ciebie, czy totalna obojętność mojego męża - jak u mnie.
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-02, 07:37   

Weroniko to , ze Cie nagabuje znaczy,ze nie jestes mu obojetna, ze ciagle wywolujesz w nim emocje. Nawet jezeli jest to agresja, nienawisc to swiadczy o tym, ze cos jest z nim nie tak, dlaczego nie zajmie sie swoim zyciem, normalnie nie ustali wizyt z dzieckiem tylko caly walczy?!

_zosia_
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-02, 07:44   

Identycznie, Zosiu myślałam. Gdybyś, Weroniko, była swojemu mężowi obojętna, nawet nie spojrzałby w Twoją stronę. Tak, jak mój.... Przykład - nie poznaje mnie na ulicy....
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-02, 09:50   

Nie poznaje Cie Wanbomko na ulicy, bo nie wie jak się zachować ! TY zawsze będziesz w Jego sercu, On nigdy sie nie uwolni, bo jesteś i zawsze będziesz jego żoną i matka jego dziecka !! EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10