Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
strach przed małżeństwem
Autor Wiadomość
deny
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 17:16   strach przed małżeństwem

Witam Was,
od długiego czasu czytam Was regularnie, bo znajduje tu wiele pomocnych słów na temat małżeństwa i rodziny. Spotykam się ze swoim chłopakiem ok 4 lata i im dłużej czas chodzenia trwa tym bardziej boję się małzenstwa, miewam koszmary na ten temat, czarna suknia ślubna i takie tam. Pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej, moj tata jest alkoholikiem i wiem,że wiele problemow jest na tym tle. Kłócę się z moim chłopakiem o byle co, nie umiem go chwalić, wspierać, czasem nawet nie umiem cieszyć się jego obecnością. WIele razy próbowałam z nim zerwać, ale zawsze do siebie wracaliśmy, postanowiłam się modlić, aby Bóg napełnił moje serce miłością i abym z radością mogła pójść z nim do ślubu. NIestety, nasz związek coraz bardziej jest nienormalny. W tym roku zrobiliśmy duży krok, poszliśmy na wieczory dla zakochanych i pracujemy. ale okazuje sie ze wiele rzeczy jest dla mnie bardzo trudnych, mam w sobie wiele zahamowań, mam wrażenie, że nie dojrzałam do małżeństwa, choć lata swoje już mam. nie mam pojęcia co mam robić, z jednej strony nie wyobrażam sobie zerwania i życia w pojedynkę, a z drugiej boję się, że uprzykrzę komuś życie, ze stworzę kolejną dysfunkcyjną rodzinę. czuję się z tym fatalnie, często mam ochotę, żeby stało się coś strasznego w moim życiu, wszyscy zagadują nas kiedy ślub a my jesteśmy w proszku....zresztą mój chłopak też już nie chce na mnie czekać tak długo....bo czeka juz 4 lata a oboje jestesmy przed 30.....
chcialabym uciec od problemu , zniknąć
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 18:39   

Z takim nastawieniem to faktycznie warto dać sobie spokój. Jeżeli jest w Tobie taka trauma to ślub niczego nie zmieni.
Istnieją grupy wsparcia dla dzieci alkoholików, może należałoby się tam zgłosić.
Posłuchaj wykładów Jacka Racięckiego, może coś z tego wyniesiesz dla siebie.
Pozdrawiam
Jarek
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 19:31   

Deny........... moge sobie chyba wyobrazić Twoje lęki.Sam jestem trzezwym alkoholikiem.
Wiesz............ ten bagaż jaki niesiesz niezasłużenie na swoich barkach wcale nie musi być ciężarem.Wręcz odwrotnie.......on może stac się atutem w Tobie.A wiesz dlaczego???bo Ty wiesz że jesteś DDA.
Więc???? sugeruj eterapię DDA oraz mityngi DDA.Nie piszesz z jakich okolic pochodzisz ,ale wspólnota Dorosłych Dzieci Alkoholików działa juz dość prężnie.Polecam Ci mityngi DDA.Program DDA jest programem duchowym ,więc masz szansę poznać siebie,swoje mocne i słabe strony,zaakceptowac to że ktos z Twojej rodziny był/jest alkoholikiem.
Deny,lęk jest bardzo skutecznym narzedziem ,instrumentem w łapach "kusego".
A w dodatku lęk powstaje w Twojej głowie i najczesciej nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.A jak jest inaczej to dlatego ,że podświadomie dążymy do tego by te lęki sie ziściły.
Masz możliwość odbycia terapi.Masz wybór
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-10, 14:58   

Deny, nic innego jak tylko zabranie sie za siebie ! Terapia, spotkania DDA, rozmowy ze specjalistami i....i pokonywanie Twoich lekow !
Trzeba trochę odważniej w życie....to Twoje życie....nie przegap go !! EL.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-10, 19:34   Re: strach przed małżeństwem

deny napisał/a:
Kłócę się z moim chłopakiem o byle co, nie umiem go chwalić, wspierać, czasem nawet nie umiem cieszyć się jego obecnością.


Znam to z autopsji. Miałam męża, który kłocił się o wszystko (złe umycie naczyń, krzywe jeg ozdaiem spojrzenie na kelnerkę), nie umial mnie chwalic, nie wspierał mnie, dołował, poniżał i wkurzała go moja obecność. Był DDA ale miał to gdzieś.

Nie da się tak żyć. Wykończysz i zdołujesz męża w pierwszych latach małżeństwa. Chyba terapia DDA jest jakimś rozwiązaniem.
 
     
deny
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 09:41   

aż się bałam wejść i odczytać odpowiedzi, po tej pierwszej, jaką otrzymałam, ale za każdą bardzo dziękuję. Takie kopnięcie mnie w tyłek dobrze mi zrobi.
postanowiłam ze jutro zadzwonię i zapiszę się do psychologa, miałam już pewne epizody, bylam kilka razy na mitingu DDA, ale mialam wrażenie ze jestem jak hipochondryk i wszystko co ludzie mówią ( a były to naprawdę przerażające rzeczy) lapię i doszukuję się w swoim życiu, po prostu przestraszylam sie i ucieklam, poza tym mam straszne opory przed mowieniem o sobie,
Bajka, nie wiem, co by bylo z połączenia dwóch osób DDA,ale ja bym takiego mężczyznę bardzo rozumiala,
jest mi strasznie przykro, że takie mam problemy, że nie umiem normalnie żyć
czy naprawdę jest cos takiego, że są ludzie niezdolni do małżeństwa i nie powinni się pobierać?
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 10:02   

Deny,
nie powinno być Ci przykro, że masz takie problemy, że nie potrafisz normalnie zyc. Przecież to nie jest Twoja wina, tak? Gdzie zawiniłaś? Wiesz co będzie Twoją winą? A raczej zaniechaniem? Jesli nic z tym nie zrobisz. Wiesz co Ci dolega (o ile to jest to). I teraz pytanie, czy znajdziesz w sobie siłe, aby nad tym pracować. A to musi byc cięzkie zadanie chyba. nie każdy potrafi się go podjąć. Ja odnoszę wrażenie, że dla niektórych ich pochodzenie, wszlekie dysfunkcje, ciężkie dzieciństwo, stanowią wymówkę i usprawiedliwienie dla tego, że im potem nie wychodzi, nie układa się. Jedynie silniejsze i świadome jednostki podejmuja trud terapii i naprawy samego siebie.
Spróbuj, i Tobie bedzie latwiej ze soba, zrozumiesz swoje zachowania, odczucia. A i innym będzie lżej. Może i narzeczonemu, który wtedy świadomie wejdzie w ten związek. A i Ty nauczysz się go nie ranić, i zrozumiesz, dlaczego go masz ochotę zranić.

Deny, ja teraz też potrafię zrozumieć osoby z DDA, rowniez mężczyzn. Ale gdy był moim mężem nie wiedziałam, że to jest to. A gdy sie dowiedziałam, on nic nie chciał z tym robic. Stwierdził, że pomylił się żeniąc się ze mna i bye bye poszedł do innej (która zresztą szybko wymienił na kolejną). Ale co innego zrozumiec, a co innego zyć z kims, kto nic z tym DDA nie robi, tylko mści sie na najbliższych. Raz doświadczyłam i już nie chcę.
Powiedzenia Ci życzę. i pamietaj prosze, że nawet jesli ktos na forum kieruje do Ciebie ostre słowa, nie robi tego, aby upokorzyć czy dokuczyc, ale żeby pomóc.

Ściskam mocno
Bajka
 
     
artuana
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 10:46   

Deny,
mogę tylko podpisać się pod tym co napisała Bajka.
Ja też miałam męża DDA i nie wiedziałam o tym w czasie, gdy byliśmy jeszcze małżeństwem. Nie miałam pojęcia skąd biorą się głupie problemy, sprzeczki i jego wybuchy złości.
Mój mąż też nie przyznawał się do żadnej dysfunkcji, tylko o wszystko obwiniał mnie.

Dobrze Deny, że znasz swój problem. Idź koniecznie na terapię. Szukaj w internecie stron o DDA. Jest takie forum dla DDA, z którego ja czerpałam dużo wiedzy na temat tego syndromu. Stąd wiem, że osoby będące DDA mają dużo większe trudności niż inni, by stworzyć i utrzymać dojrzały związek małżeński.
Musisz dużo popracować nad sobą, Deny.


Bajka, doskonale Cię rozumiem. Przeszłam to co Ty .... i skończyło się rozwodem. Dobrze, że napisałaś. Trochę mnie to podbudowało, że nie tylko ja nie wytrzymałam z mężem DDA ( który się nie leczył)
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 11:48   

deny, witaj :-)
bardzo dobrze rozumiem to co przeżywasz, miałam podobnie.
Swietnie ze jestes swiadoma tego co przezywasz, swojej dysfunkcji.
Masz szansę, a na razie jeszcze zbyt slaba motywację do intensywnej pracy nad sobą.

Nikt z nas nie doradzi Ci co zrobić, czy brac slub czy nie.
gdy bylam w takiej sytuajci (nie chodzilo o DDA, ale tez moce dysfunkcje z obu naszych domow), bardzo pragnelam zeby ktos zdecydowal za mnie.
Powiedzial mi tak albo nie.
Nie ma tak dobrze, samemu trzeba podjac decyzje...z Panem Bogiem, pytac go o to.
Lęk wskazuje na to, ze cos jest na rzeczy.
Ze doswadczenie z domu jest na tyle negatywne ze mysl o powtorce paralizuje Cie prawdopodobnie lękiem?

Piszesz o sobie, a jaki jest Twoj partner, narzeczony?
Czy on jest swiadom tego co sie z Toba dzieje? Czy jest swiadom swoich problemow ( bo niestety na pewno je tez ma skoro jest z Toba..taka kolej rzeczy)
Piszesz ze byliscie na warsztatach. Super :-)
Wiesz, to bylo moje marzenie w moim narzeczenstwie, jednak nie mialam dosc sily i determinacji by przekonac do nich mojego meża.
Przelozylo sie to na ciag dalszy, jestesmy razem, ale wraca czkawka to czego nie umialam w narzeczeństwie

teraz masz super czas , by przyjrzec sie Wam, narzeczonemu, sobie, pogadac ze spowiednikiem, z Panem Bogiem. Zaczac terapię.
Nie ogladajcie sie na ponaglanie z zewnatrz, to wasze zycie!!!! Inni by chciei dla Was dobrze, ale skod moga wiedziec co jest naprawde dobre?

Pan Bog chce waszego szczescia!!!! to pewnie :-D Pozwolcie mu dzialac, leczyc rany.
Niech Wam Pan Bog blogoslawi.
 
     
deny
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-29, 00:14   

nie mam siły.proszę o modlitwę
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-29, 02:30   

deny,

Witaj....na modlitwę zawsze możesz tu liczyć. I wiesz, chociaż zauważyłaś u siebie i u Twojego narzeczonego dysfunkcję, a także zdiagnozowałaś przyczyny, to jest to olbrzymi plus i krok do przodu, którego wiele małżeństw nie uczyniło........ Dziewczyno, mimo dysfunkcji masz doże szanse na to, aby właśnie się to udało, ponieważ WIESZ, jak możesz temu zaradzić........Przede wszystkim, na pewno nie ma co spieszyć się ze ślubem, ponieważ zawierany ze strachu i z nieprzerobionymi problemami z okresu narzeczeństwa, potem odbije się niekorzystnie, a jeśli już będą dzieci, to będzie jeszcze trudniej...trzeba o tym teraz pomyśleć.........Podoba mi się jedno takie stwierdzenie, które ktoś tu kiedyś podał, że aby zbudować mocny dom-budynek, potrzebne są mocne, zdrowe materiały i dobrze osadzone fundamenty........Rodzina też tego potrzebuje........ Skoro zatem obojgu Wam zależy na sobie i chcecie mimo wszystko być razem, to koniecznie wspólna praca nad sobą i związkiem........musicie poradzić się specjalisty, co będzie dla Was najlepsze.......... Zapewne i warsztaty i terapia i odpowiednie lektury, może jakieś rekolekcje dla narzeczonych, a także jak najbliższy kontakt z Bogiem...........Wiem, że po ludzku tak sie boisz, że wpędzicie się w lata, a może i tak z tego nic nie będzie.......wiesz..... nie ma co tak na to patrzeć.....Bo porządna terapia zostawi w Was samych pozytywny ślad i nie zmarnuje się, a warsztaty na temat komunikacji małżeńskiej czy w ogóle bycia w związku, zawsze się Wam przydadzą, choćby i w nowych związkach....Pomyśl, że branie w tej chwili ślubu, kiedy nie jesteś pewna swoich odczuć, postawy, kiedy jesteś świadoma nieprzerobionych problemów, może zakończyć się rozstaniem za dziesięć lat. Kiedy będą dzieci, a Ty sama będziesz jeszcze starsza......Nie chcę Cię straszyć, chcę właśnie dodać Ci otuchy, że masz naprawdę dobrą sytuację, pomimo dysfunkcji. I że dobrze, że masz świadomość problemów, bo właśnie niewiedza o tym, jest zapewne najczęstszą przyczyną tej zatrważającej liczby rozwodów............ Wiele zależy od Was, od Ciebie.....Nic, tylko korzystać z pomocy i iść do przodu...... A potem możecie wbrew pozorom stworzyć coś bardzo silnego i trwałego.................. A zatem.....rozmowa z narzeczonym, terapia, lektury, warsztaty.... i Bóg w każdej chwili życia. :))))) Życzę powodzenia!!!!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9