Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2009-08-02, 03:37 Nie mam pojecia ,co zrobic ???Chce ratowac moje malzenstwo !
Witam wszystkich forumowiczow . Trafilem tu zupelnie przez przypadek wpisujac w wyszukiwarke cos o ratowaniu malzenstwa . Troche poczytalem Waszych wypowiedzi i mysle ,ze jest to miejsce ,gdzie napewno sie czegos dowiem i udzielicie mi rady. Zaczne od poczatku, jestem ze swoja zona 12 lat po slubie ,ale razem jestesmy ze soba od 18 lat .Mamy wspanialego syna ,ktory ma 12 lat i jest naszym oczkiem w glowie. Od jakiegos czasu ciezko mi to okreslic, pogubilem sie w czasie wszystko zaczelo sie psuc w naszym zwiazku ,az doszlo do tego ,za ona wyprowadzila sie dzis. Ja teraz jestem w pracy ,bo pracuje w systemie nocnym , a ona poprostu sie wyprowadzila.Od 4 lat nie mieszkamy w Polsce ,wyjechalismy za lepszym zyciem ,byla to nasza wspolna decyzja . Nie ukrywam ze dopielismy swego ,bo jestesmy ambitni ,wszystko sobie juz dobrze poukladalismy ,nasz synek chodzi tu do szkoly ,my mamy dobra prace ,zyc nie umierac ,ale cos sie stalo.Cala wine widze teraz moja ,w przeszlosci dochodzilo do roznych awantur miedzy nami slownie, a nawet z rekoczynami ,nie chce sie tu bronic ,czasami widzial nasz to syn ,ale potrafilismy sobie wybaczyc. Kilka lat temu mielismy 1.5 roku przerwy ona wtedy zamieszkala z rodzicami, ale i to przezwyciezylismy .W swoim zyciu zrobilem kilka niewybaczalnych bledow klocilem sie z zona ,doszlo do zdrady z mojej strony tez kilka lat temu ,ale zostalo mi to wybaczone .Nie chce sie zaglebiac w szczegoly ,co jeszcze zlego zrobilem swojej ukochanej zonie ,ale pewnie jest tego bardzo wiele.Najgorsze w tym wszystkim jest to ,ze ja tego nigdy nie zauwazalem ,bylo,wybaczone i dalej zycie i znow klotnie .Nie jestesmy wzorowym malzenstwem ,ale skoro przetrwalismy ze soba 18 lat tzn. ze sie bardzo kochamy.Ja ja kocham bardzo i wiem ,ze ona mnie tez , ale ona powiedziala ,ze poprostu nie moze tego dluzej wytrzymac i musi odpoczac . W naszym zwiazku tak uwazam zaczelo byc za agresywnie ,bez zaufania .Wiem ze jakis czas temu ona chciala o tym porozmawiac ,ale ja to zignorowalem .Czuje sie podle i nie mam szacunku do siebie ,nie chce mi sie zyc ,ale dopiero to wszystko zauwazylem jak ona odeszla .Tyle razy mi powtarzala ,ze trzeba cieszyc sie zyciem , ale ja z natury jestem pesymista i blache problemy urastaly do wielkich rozmiarow.jestem zalamany ,bo tak naprawde nie mam z kim porozmawiac o tym wszystkim,dlatego m.in. probuje cos napisac .Ja wiedzialem ,ze ona sie ma wyprowadzic ,bo trwalo to z tydzien jej pakowanie itd.. ,ale teraz mnie to dopadlo .Rozmawialismy o tym troche ,co bedzie dalej ona stwierdzila ,ze musi odpoczac, odetchnac i za jakis czas porozmawiamy. Co sadzicie o takiej rozlace ,czy da sie cos jeszcze naprawic .Wiem ,ze ona nie wytrzymala tego wszyskiego , wybuchla ,a co za tym idzie wrocily do niej wszystkie zle chwile choc mielismy do tego nie wracac ,teraz ona ma do mnie zal o wszystko,o przeszlosc o terazniejszosc i mowi ,ze mnie nienawidzi ,a zarazem kocha. Teraz powiedziala .ze nie chce ze mna utrzymywac przez jakis czas kontaktow ,a ja sie boje ze jeszcze bardziej sie oddalimy.Powiedziala rowniez ze nie potrzebuje zadnego faceta ,ale ja czuje ze cos jest nie tak ,moze mierze ja swoja miara,w koncu to ja ja zdradzilem . Co myslicie o tej sytuacji. co robic ,wierzyc jej nie wiem to dla mnie teraz jest straszne ,bo dopiero sie chyba ocknalem .Czy nie jest za pozno,ja chce ten zwiazek ratowac ,ale jak ??? Dac jej narazie spokoj ???Czekac ,nie wiem...Nasz syn jest teraz w Polsce na wakacjach ,wroci we wrzesniu ,wiadomo ,ze do niej .Jestem winny calej sytuacji ,ale nadmieniam ,ze jak sie zaczal kryzys to moja zona zaczela pic alkochol w duzych ilosciach , chodzic po imprezach raz nie wrocila na noc ,ale zawsze mowila albo dzwonila gdzie jest i z kim . Ja jej wierze ,ale w glowie mi wiruje od mysli i to tych najgorszych. W tym czasie jak ona odreaogowywala ja siedzialem w domu z naszym synkiem.On tez to bardzo przezywa ,wie o tym ze mama sie wyprowadzila ,ale caly czas powtarza ,ze bedzie wszystko dobrze .Prosze Was szanowni ludzie o jakies wyrazenie opinii jak postepowac w takiej sytuacji aby jej nie zrazic calkowicie do mnie .Nadmieniam rowniez ,ze moj znak to Skorpion i jestem jedynakiem .Nie mam wytlumaczenia na swoje postepowanie wobec niej ,ale teraz wiem ze jestem w stanie wszystko zrobic dla naszej rodziny . Stracilem rowniez wiare w Boga ,ale to bylo dawno temu lecz ostatnio coraz czesciej o nim mysle .Mozna pomyslec JAK TRWOGA TO DO BOGA ,prosze o opinie to jest cala moja podla historia .Pozdrawiam was serdecznie S
[ Dodano: 2009-08-02, 04:45 ]
Mysle ,jeszcze ,ze to jest tez bardzo wazne poniewaz nie napisalem , ze moja zona chciala miec drugie dziecko , w pewnym momencie wrecz zaczela naciskac ,a moja reakcja byla taka ,ze zaczelismy sie rzadko kochac poniewaz ja nie chce miec drugiego dziecka . Teraz obarcza mnie ,ze to ja podjalem decyzje za nas oboje , ale ja poprostu z rozsadku nie chce drugiego dziecka .Czy ona moze mnie zmusic ,chyba nie , nie bronie sie ,ale uwazam ze w tej kwestii jest bardzo duzo niedomowien ,bo nie mozna nikogo zmuszac do takich decyzji .Pozdrawiam S
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-02, 07:45
S 74 napisał/a:
prosze o opinie to jest cala moja podla historia .Pozdrawiam was serdecznie S
S74 czytajac twój post tak sie zastanowiłem?? wciąz pada sformułowanie ONA-dopiero fragmentami pojawia sie zwrot zona.
Czy to nie dzieje się w momencie kiedy sobie przypominasz przeciez mam zonę????czy tak nie działo sie tez latami???
Czytasz forum zatem wiele juz wyczytałes-refleksje wskutek tego przyszły dobre-nie przerobiłes tematów swego zła,wyrzadzonych krzywd
własnych konsenkwencji i odpowiedzielnaści.
Jest takie stare powiedzenie łatwo przyszło,łatwo poszło!!!
Czy żona tak mogła???
czy moze tak zdecydować???
Ano s74 widzisz rozełwał się żonie worek emocji z całych lat-wyleciało wyrządzone zło,poczucie krzywdy,przedwczesne wybaczania,odrzucenie.
Nie słuchałes,nie rozumiałes to masz decyzję.
Czy decyzja jest właściwa??? czy decyzja cos zmieni????
Potrzeba czasu na przemyślenia,czasu na danie sobie nawzajem zaufania.
Ty wykorzystuj ten czas by stac sie lepszym człowiekiem,kochającym,rozumiejącym,szanującym-a wiesz kim???
Prawdziwym mężem,w Bogu szukaj własciwego obrazu siebie.
S 74 napisał/a:
Mozna pomyslec JAK TRWOGA TO DO BOGA
Tak jest takie powiedzenie ale Bóg zawsze nas przyjmie,wysłucha-moze tak własnie miało być,bys odnalazł droge do Niego.
S 74 napisał/a:
Nie mam wytlumaczenia na swoje postepowanie wobec niej ,ale teraz wiem ze jestem w stanie wszystko zrobic dla naszej rodziny . Stracilem rowniez wiare w Boga ,ale to bylo dawno temu lecz ostatnio coraz czesciej o nim mysle
s74 ty nie masz szukac wytłumaczeń na swoje postepowania(bo tego nie da sie wytłumaczyć)
Ty masz zrozumiec że były i sa obrzydliwe-i tak pracowac nad sobą by ich nigdy nie było.
I na koniec taka myśl(ale nie myśl że tak masz jedyny).
Najlepsze jest to że kiedy człowiek cos robi innemu,nigdy tego nie czuje-dopiero poczuje kiedy to sie jemu dzieje...prawda???
Ale to sa własnie działania Boga by trafic do naszego sumienie.........
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-02, 13:54
Witam Cię S na naszym forum!
Najbardziej mnie poruszyło z Twojego listu to - to ja nie chciałem drugiego dzicka - z rozsądku .
Hm....czy z rozsądku macie psa i nowy samochód wzamian ?
O jakim rozs.adku mówisz ??
Jak bardzo się nie szanujemy...nie szanujemy przedmiotów, rzeczy i nie szanujemy ludzi- siebie nawzajem. Dopiro jak tracimy , przychodzi otrzeźwienie .
Może i tk ma być w Twoim przypadku.
Być może dopiro teraz się ztrzymcie, dojrzejecie ...do ważności bycia rodziną.
S , nie rozpatruj już swojej winy...ale zacznij w sobie coś zmieniać. Pozwól żonie odsapnąć, uspokoić się i pomyśleć....i Ty zrób to samo!
Cisza, cierpliwość i pokora....jak i wiara, nadzieja i miłość.
Stało się....ktoś nie wytrzymał - odszedł.
Czy jest jeszcze szansa ?
Na to co było szansy już nie ma ! Tamto się skończyło !!
Ale jest szansa na coś nowego !
Przemyśl co Ty możesz zrobić i na co masz wpływ...i rób, buduj ciszę i spokój najpierw w sobie....Żona Będzie się Tobie przyglądała...świadcz Jej, że jesteś przemieniony...nie trzeba tu słów....ale postawy i przykładu.
Masz wielkie szanse, na to, żeby jeszcze było dobrze....zacznij od siebie !
Moim zdniem daj żonie spokój. pozwól Jej pobyć samej...ale od czsu do czasu wyślij Jej znak - smska ( miłego dnia ! Kocham!)...nie za dużo słów !
Pozdrawiam ! Pamiętaj o prostej modlitwie za swoje małżeństwo i rodzinę - codzinnie. Niech Bóg Cię prowadzi !! EL.
S 74 [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-03, 00:45
Witam serdecznie i dziekuje za jakies wskazowki i odpowiedzi ,tyle ze nie wszystko mnie przekonuje. Jezeli chodzi o stwierdzenie ONA to uzywam go poniewaz czuje w sobie teraz nienawisc do mojej zony .Dzisiaj tak sobie w tym pustym domu siedzialem i zaczalem sie zastanawiac ile zlego WLASNIE ONA mi wyrzadzila po czym patrze i dzwoni do mnie z zapytaniem czy wszystko wporzadku i ze jest jej bardzo zle .A mi nie jest ,wspaniale sie czuje ,nie rozumiem i nie chce rozumiec postepowania kobiet ,bo to niemozliwe ,ale jezeli ktos usilnie potrzebuje spokoju mowi o tym glosno aby przez jakis czas nie bylo kontaktu wiec ja to uszanowalem po czym ONA do mnie wydzwania i robi hustawke nastrojow .W dzialaniu trzeba byc konsekwentnym jak tak to tak ,a nie za 10 godzin robic co innego . Dzis jeszcze dostalem od niej 2 sms oczywiscie grzecznie odpisalem ,ale teraz to chyba ja zaczne unikac kontaktu ,bo w tej chwili dziala to na mnie jak plachta na byka.Mam zal o to bo jezeli sie wyprowadzila ,chce odpoczac , a nastepnie robi zupelnie co innego to po co to wszystko. Jezeli chodzi o dziecko to moze zle sie wyrazilem ,nie traktuje zadnych istot zywych przedmiotowo moj blad, ale nie jestem przygotowany do takiego wyzwania jakim mialoby byc drugie dziecko .Nie chce i koniec i nikt nie zmusi mnie do tego !!!!!!!!!!!!!!! Probowalem dzis rozmowy takiej z samym soba ,moze troche z Bogiem ,ale nie wiem czy mi to wychodzi ,tak jakbym rozmawial z kims ,ale nie do konca bylem pewny czy rozmawialem.Wam jest latwo powiedziec ,bo nigdy chyba nie staneliscie na progu wiary ,ja ja kiedys mialem ,a teraz nie .Chce jednak sprobowac odnalezc choc czastke Boga w sobie ,mam nadzieje ze starczy mi sil i wiary.Zdaje sobie sprawe ,co narobilem ,bede probowal nad soba pracowac ,ale przez dzisiejszy dzien naroslo we mnie duzo zlosci .Wszystko jest swieze i nie potrafie nad tym zapanowac .Jestem szczery do bolu i wszystko co lezy w moim sercu i duszy wylewam tu .Nie chce siebie oszukiwac i kogos .Ja tylko chce dac szczescie dla mojej rodziny .Bede probowal sie wyciszyc ,chce probowac modlitwy i zobaczymy ,co czas pokaze . Przepraszam ,ale nie chce nikogo tu urazic ,jestem z natury bezposredni i nie staram sie owijac w bawelne tylko wale prosto z mostu.Czasami przez to duzo trace ,ale nie lubie klamstwa i obludy. Pozdrawiam serdecznie
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-03, 07:24
S 74 napisał/a:
Wam jest latwo powiedziec ,bo nigdy chyba nie staneliscie na progu wiary ,ja ja kiedys mialem ,a teraz nie
S74 nikomu nie jest łatwo, pytasz kto słał na progu???
Widzisz ja kiedys nawet nie wiedziałem co to próg wiary-bo jej nie było.
S74 czemu Bóg nas sprawdza,czemu nas woła ?? takie pytania sobie zadaj.
Czytam cie i zastanawiam sie o co tak naprawdę ci chodzi???
-czy uratować małżeństwo
-czy pojednac się z żoną??
-czy pełnej wolności i swobody???
-czy dobra dla żony i rodziny??
-czy wkońcu tylko własnego interesu i wskazania winowajcy??
Piszesz o sobie,wiele wiesz ,wiele widzisz-lecz ja odczytuje jedno.
Unik przed własną częścia spaprania małżeństwa,skarga na żonę i utwierdzenie się w tym TO JEJ CAŁKOWITA WINA!!!!!!
Piszesz o emocjach żony(oceniasz je)
a ja widzę to:
kocham-nienawidzę,chcę byc razem-niech pójdzie precz,chcę by była przy mnie-niech zniknie i sie nie odzywa.
Kto tu jest wachadłem nastrojów????????
na koniec....kieruje swe słowa....zaczynamy pracę od siebie...bo to jesteśmy tylko w stanie wykonać....to jak się przemienisz..ma sznsę zainspirowac współmałżonka...innych nie zmienimy(tym bardziej na siłę ,wbrew im samym)....jak zapracujemy..jakim staniemy się człowiekiem..tak dalej będziemy żyć zgodnie na tym świecie......i ostatnie stwierdzenie ...wzorów szukajmy w miłości Boskiej....
pozdrawiam i życzę odszukania tej właściwej drogi(gdzie nie będziesz juz zagubiony-tylko wprost będziesz widział cel)
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-03, 11:25
Hej S i miłego dnia !!
Piszesz, że swoimi słowami nie chcesz nikogo urazić, ale lubisz prawdę....hm... Ty S jesteś zwyczajnie nerwus ...no albo masz dzisiaj rzeczywiście zły dzień .
A prawda?...Jaka jest prawda i czyja prawda jest prawdziwsza ?
I nik Cię tu , ja Cię do dziecka ni zmuszam...chcę Ci tylko pokazać jakie wrtości są ważne w dzisiejszym świecie i jakie priorytety....czy one podobają się Bogu ??
Wszyscy mamy takie dylematy....np, czy praca i zaangażowanie czy rodzina ? Samochód czy dziecko itp. Ot życie !
Rzeczywiście, jak pisze Norbi, to Ty msz huśtawkę nastrojów.....Żona, zwyczajnie w trosce...ktoś by się cieszył, Ciebie to denerwuje.
Ale co nas żona...teraz Ty nas , mnie interesujesz.
Dobrze, że odbudowujesz relacje z Bogiem....my, ja mam takie smo doświadczenie....i ciągle je odbudowuję i dobrze mi z tym.
I Tobie życzę powodzenie i cichości serca !! Pozdro !! EL.
mami [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-03, 20:46
S74
nie miałbyś tej złości gdybyś nie czuł sie pewnie....
znasz zone, że wybacza w końcu... jedziesz na tej opinii od lat....
pare dni temu zabrakło ci tej wiary i pewnosci w jej miłość do ciebie...
stąd rozterki, kajanie sie, stąd też i wnikliwa analiza siebie samego,
do czasu aż... znów nie nabrałes pewności swojej pozycji w związku, i uczuć żony...
wystarczył jej sms, kontakt z toba... potwierdził twoje zachwiane chwilowo poczucie niepewności, przestałes sie obawiac...
uważaj kto gra w ta gre może przegrać...
żona może rzeczywiście przekroczyc granice swojej niemocy, uzależnienia, pokonac własne lęki przed samotnością, byciem samą,
i rzeczywiście zrealizowac plany, które powoli dojrzewają, jednak z racji czystego strachu przed nieznanym wycofuje sie...
ale zawsze jest granica, po przejściu której zaczyna być wszystko jedno...
jesli kochasz zone warto zastanowić sie nad pierwsza wersją postu co i dlaczego sie działo, ze dziś jest tak jak jest...
a żony nie ma...
i na na koniec,
żeby pokonac kryzys niekoniecznie trzeba znać przyczyny problemu tylko ROZWIĄZANIE!!!
sam wgląd niczego nie zmienia
można doskonale wiedzieć skąd się wziął problem, dlaczego robię to co robię a robić tak dalej
co do emocji....
"ktoś mnie atakuje" to nie jest rzeczywistość tylko twoja ocena
warto sie nad tym zastanowic, kto kogo "atakuje" i jak to odbieram...
pozdrawiam
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-03, 21:34
mami napisał/a:
uważaj kto gra w ta gre może przegrać...
żona może rzeczywiście przekroczyc granice swojej niemocy, uzależnienia, pokonac własne lęki przed samotnością, byciem samą,
i rzeczywiście zrealizowac plany, które powoli dojrzewają, jednak z racji czystego strachu przed nieznanym wycofuje sie...
ale zawsze jest granica, po przejściu której zaczyna być wszystko jedno...
No własnie s74 nie chciałem o tym pisać bo nadal jeszcze tkwi we mnie ten temat i odbija sie jak nawracjace echo.
Lecz mami ma racje przychodzi chwila gdy zale nie pomoga,gdy chce sie cos zmienic
a nie ma juz co,gdy juz dostatecznie wiesz ze pokpiłeś wszystko.
Jaka jest na to rada by przed tym się ustrzec SŁUCHAC UWAZNIE ŻONY I WARTO ODPUŚCIĆ..........
Nie warto s74 grac w tą grę bo stawka jest zbyt duża-małżenstwo i rodzina......
[ Dodano: 2009-08-03, 23:08 ]
A jak mówia kij ma dwa końce,i ten kto zbyt długo gra w ta grę????.
Może wkońcu przekonać sie o jednym, że tak naprawde to gra juz tylko ze sobą.
Wazne by obie strony to zrozumiały!!!.
pozdrawiam i życzę uczacych refleksji z postów
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-04, 11:47
Ola, ale pojechałaś ! Strasznie ostro....ale naprawdę prosto i jasno ! Chyba bym tak sama nie potrafiła...ale wiem po sobie, że jak kiedyś do mnie ktoś takim tekstem ostrym wyjechał, to mnie natychmiast to postawilo do pionu! Dokladnie w minutę ! I juz wiedziałam co chcę i wiedziałam , co robić.
S...czytaj i myśl. Gdyby mi się chciało, to może ten tekst Oli przepisałabym dla Ciebie lagodniej....ale po co ? Sam lubisz bezpośrednio, pewnie i ostro , no to masz....jak pisze Norbi - kawa na ławę !
I nie , żeby Ci zaszkodzić, cos udowodnić, czy dokuczyć....ale, żeby Tobie pomóc zrozumieć samego siebie i dodać siły ! Ty sie bierz do roboty, a najpierw za siebie...za przemianę siebie !! Pozdro!! EL.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-04, 14:55
Olka...esej nawet czytelny,choć ostry.Tylko żeby chciało sie chcieć
S 74 [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-05, 00:58
Witam wszystkich. To co tutaj przeczytalem napawa mnie optymizmem, ale niestety nie jestem kobieta wiec takie bredzenie feministyczne to jakis obled. Ja staram sie zrozumiec swoje bledy i sam wnioskowac jak dzialac zeby bylo dobrze,a to co napisala Ola to jest zwykle oskarzanie i niezrozumienie tematu.Chyba los Cie Ola bardzo skrzywdzil i nosisz ta nienawisc do facetow i nigdy sie jej nie pozbedziesz.Czytasz cos ,a nastepnie przeobrazasz w jakies niestworzone sytuacje.To smieszne ,ten Twoj esej i to Twoje bredzenie w stylu pani Szczuka jak to my kobiety jestesmy pokrzywdzone przez swoich mezow i jacy oni sa niedobrzy.Tak owszem zdradzilem swoja zone ,wiem ze zle postapilem i jest mi bardzo przykro i nie ma wytlumaczenia na to ,ale to nie znaczy ze mam z tym zyc do konca zycia ,zycie nie polega na wypominaniu {Twoje chyba tak!!!} .Jezeli to mialo miejsce 7czy 8 lat temu i ktos komus wybaczyl ,przynajmniej tak powiedzial to ja mysle ,ze nalezy o tym nie mowic i nie wracac do tego {ale oczywiscie Ty to lubisz } . Ja pisze o ratowaniu malzenstwa ,a nie jak Ty o poglebianiu dolka i niedaniu nikomu szansy, w Twoim wypadku dawno zapomnianej .Starasz sie wyladowac swoje frustracje na tymze forum , ale uwierz ze nie wszyscy Cie musz sluchac ,a ja mam ochote Ci powiedziec co o tym mysle.Ja nie napisalem ,dlatego zeby uzalac sie nad soba , ale dlatego aby posluchac ludzi,ktorzy sa bogaci w takie doswiadczenia zyciowe i czasami wiedza ,co mowia {patrz na inne posty}, a Twoje wynaturzenia mnie nie interesuja ,wiec odpusc sobie to forum i znajdz miejsce dla ludzi sobie podobnych z ktorych tryska feministyczna nienawisc i zazdrosc.Ty takim radzeniem i opisywaniem ludzi przez swoj pryzmat mozesz tylko komus zaszkodzic ,mi nie bo ja sie tego nie boje i biore swoje zycie w swoje rece ,ale nie wszyscy tak potrafia byc silni ,dlatego moja rada .....................!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ok ,moj drugi post byl pisany napewno pod wplywem duzych emocji.moze troche przesadzilem z ta nienawiscia ,bo bardzo kocham swoja zone i zalezy mi na niej ,wiec nie spelzam na laurach tylko zaczynam dzialac .Wiadomo potrzeba czasu ,ale jestem pelen nadzieii na przyszlosc i wierze w to ,ze uratuje moj zwiazek .A jezeli chodzi ,co napisala EL to moze rzeczywiscie jestem nerwusem ,ale jak mowie staram sie pracowac nad soba i gleboko do serca przyjalem Wasze uwagi {nie wszystkie oczywiscie i nie OLI} .Zaczynam zmiany od siebie tak jak piszecie to daje duzo optymizmu ,ja chce sie zmienic i malymi kroczkami zrobie to.Pozdrawiam serdecznie Tych ,co wiedza ,co pisza ...Milego dnia
Ostatnio zmieniony przez S 74 2009-08-06, 01:10, w całości zmieniany 1 raz
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-05, 08:15
S74, Ty nawet stereotypowo odpowiadasz, dlatego stereotypowo Ci odpiszę. Bez eseju, bo to zbyt trudna forma wypowiedzi, żeby faceci zrozumieli – He, He – niektórzy faceci. Bo są tacy, którzy chwytają w lot (patrz Nałóg, bo Norbert dopiero od niedawna to chwyta) – i są to Ci, którzy stanęli w obliczu PRAWDY o sobie i nie przestraszyli się tego, co zobaczyli. Ci, którzy zobaczyli w przebłysku świadomości, a nie w amoku albo zaczęli pracować nad sobą, albo uciekli przed sobą, albo brnęli dalej w swoje dobrze znane bagienko.
Kiedy ktoś, komuś wygarnie prawdę – być może mocno przejaskrawioną – zawsze to rodzi to agresję. Zachowałeś się więc typowo – zaatakowałeś mnie po to, żeby mnie zabolał , żeby ugodził mnie w serducho Twój post tak, jak mój ugodził Ciebie. Gdybym była w stanie emocjonalnym takim, o jakim piszesz – wióry by się posypały i zagryźlibyśmy się wzajemnie, a w efekcie zbanowanoby nas i tyle. Gdybym była... A że nie jestem, więc mi wisi i powiewa chorągiewką na wietrze, co myślisz o mnie. Nie będę więc odnosiła się do tego, co piszesz o mnie. Przyjmę na klatę Twą agresję i .... nie oddam, czyli nie zareaguję negatywnie. Bo jak pewnie wiesz: złość rodzi złość, agresja agresję, nienawiść rodzi nienawiść... itp., itd. Wniosek: dobro rodzi dobro, miłość rodzi miłość...
W tytule swego postu napisałeś: „Nie mam pojęcia, co zrobić”, co w tłumaczeniu z męskiego na język żeński oznacza: Ludzie, co ja mam teraz zrobić, żeby uratować swoje małżeństwo!!!
O ironio odpowiedzi na to możesz znaleźć już w swoim pierwszym poście.
W zasadzie już w nim zamieściłeś sporo informacji, które świadczą, że dość gruntownie przemyślałeś swoje dotychczasowe małżeństwo, więc już kawałek ciężkiej roboty – ku naprawie – zrobiłeś. Niestety – jeszcze kawał roboty przed Tobą.
Masz tylko jedną drogę: zmienić swój tok rozumowania, sposób postępowania, hierarchię wartości.
Wskazówki, jak to zrobić też masz również w swoim poście, więc pogłówkuj. Dam przykład: piszesz „ignorowałem rozmowę”, „ nie zauważałem”. Co masz robić? Proste: nie ignorować, rozmawiać, zauważać. Jak to robić? Tego można się nauczyć z książek, na terapii u psychologa, na jakiś warsztatach dotyczących zachowania-komunikacji, w Internecie, np. tu w różnych wątkach u różnych osób – do wyboru i do koloru. Hmm i w końcu coś co jest niezbędne przy tym wszystkim: wytrwałość, konsekwencja i cierpliwość, a to jest najtrudniejsze, zwłaszcza przy Twojej osobowości – pesymisty wyolbrzymiającego nawet drobne problemy i narwańca, który szybko powie (pokrętnie), co pomyśli (pokrętnie) głowa, a potem żałuje.
P.S. I jeszcze coś, co już chłopcy napisali: zmiany bolą, cholernie bolą, więc im szybciej się za nie zabierzesz, tym krócej będzie bolało. "Szybciej" nie oznacza, że w ciągu 1 dnia napirawisz wszystko to, co psułeś przez wiele lat. Wiele lat psucia - oznacza wiele lat naprawy.
Pozdrawiam
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-05, 08:58
S...zabolał cholernie post Oli...co ??
Nie bolałby, gdyby tak bardzo Ciebie nie dotyczył !!!!
A Ty....zachowałaś się...stereotypowo w takiej włśnie sytuacji....prowokacji - UDERZ W STÓŁ A NOŻYCE SIĘ ODEZWŁĄ !! - ot jak pięknie się odkryłeś !!
Sam siebie pokazałeś !
I wiesz co....ja się oburzyłam....przestraszyłam i chciałam uciekać !! Ale ja jestem już inna....i już nie boję się i nie uciekam ...aczkolwiek żadna tu dla mnie przyjemność....bo ja chcę już żyć tylko dobrze i przyjemnie i z takich sytuacji się wycofuję !
Ale jestem tu po to, żeby pomagać i w takich sytuacjach !
Wiesz....jesteś nerwusem...i wykasowuję następene tu słowo ....ech....
Wkurzasz się, obrażasz, poniżasz.....pięknie się tu odkryłeś !!
A ile razy Zona Ci to powiedziała ?? A ile razy Ty Jej brutalnie odpowiedziałeś..krzykiem, obrażaniem itp ??
I wiesz....Ona nie miała siły przebicia.....i w końcu się wycofała z tego kontaktu !! Wyprowadzając się powiedziała CI STOP !!
Powiedziała Ci, że ma już dosyć takiego Twojego zachowania, reagowania na Jej słowa, reagowania Twojego na Jej zwrócenie Ci uwagi ! STOP !! I wiesz....wielkie brawoooooo dla Twojej żony !!
I ja też Tobie mówię STOP ! I ja Tobie też nie pozwalam na krzyczenie do nas, na obrażanie, poniżanie !!
Albo się dostosujesz....albo zostaniesz sam ze swoją złością i zginiesz !!
Jeżeli chcesz się przemienić...to zacznij być człowiekiem, a nie ......( wykasowałam!).
Proszę grzecznie do ludzi....to po pierwsze !
A po drugie....to zmień coś w sobie tak,żębyś wreszcie zaczął lubić siebie.....bo widać jak bardzo najpierw siebie nie lubisz i ze złości ranisz innych !
Uspokojenie nerwów - nawet wizyta u lekarza.
Ty siebie samego nie znasz ! Ty masz błędne wyobrażenie o sobie samym....Wcale nie jestem taki jak sam o sobie myślisz i nam tu mówisz. W lustrze wydaje Ci się, żę widzisz fajnego fceta...a tak naprawdę tam jest raptus i nerwus ! Zcznij od siebie !!
Ale najważniejsze, że coś chcesz, że już próbujesz, że pewnie zauważasz....a list Oli, niech Ci oczy szybko otworzy ! Im szybciej to zobaczysz, tym szybciej będzisz mógł zabrać się za siebie, za przemiany w sobie , tym szybciej żona to zauważy i tym szybciej zdołasz = zdołacie uratować Wasze małżeństwo !!
A niech to....wywrzeszcz się się tu, wyżal..ale nie obrażaj !! My to przyjmiemy....ale oszczędź żonę, bo Ona już tego nie przyjmie !! Pozdro i głowa do góry !! Zostań tu z nami i powoli przemieniaj...pomożemy jak umiemy....co nie znczy, że będzie delikatnie i nie będzie bolało ! Delikatnie to może być do delikatnej panienki....ale Ty nią nie jesteś ! Będzie tak, żeby bolało i było możliwie najszybciej ....ale będzie i pomoc dostaniesz...jak tylko będzie Ty tego chciał !! EL.
Małgoos [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-05, 12:24
Wiesz, gdy przeczytałam Twojego posta pierwsza moja myśl była tak,że powinieneś klęknąć i podziękować Bogu i zonie za to, co się stało , na co w końcu odważyła się Twoja żona. W końcu macie szansę – każde z osobna i razem jako małżeństwo. Nie zmarnujcie tej szansy :) Choć trudno w to teraz uwierzyć ,ale tak jest .
Wiesz , nawet rozumiem Twoją reakcję. Przypominało mi się pewne zdarzenie ... Otóż , dawno temu (i nie jest to bajka) babcia mojej koleżanki – głęboko zakorzeniona w poprzednim systemie , święcie wierząca w głoszone wówczas ideały , nie widząca w nim niczego złego przeżyła traumę , gdy nadeszły czasy przemian , gdy okazało się ,że w to co wierzyła nie było takie dobre, że cierpieli ludzie .. Ten „szok” okupiła własnym życiem...
Dlatego napisałam, ze rozumiem Twoją reakcję . Po tylu latach „takiego” życia nagle ... szok!
To dobre i wygodne życie było okupione cierpieniem najbliższej ci osoby , wszystkie sygnały przez nią „wysyłane” były przez Ciebie odrzucane , bo być może żona była za mało konsekwentna, za mało stanowcza ... aż tu nagle ! Szok ! Najpierw strach – co teraz będzie ?!
Potem złość – jak ona mogła !! Mogła , bo jest wolnym człowiekiem. Mogła, bo w końcu przekroczyła tę magiczną granicę własnej niemocy , bezradności, strachu o przyszłość ... Jeszcze odzywają się w niej dawne lęki , przyzwyczajenia .. pisze sms;y , bo Ciebie kocha . Nie zmarnuj tego. Usłysz wołanie żony , dostrzeż w końcu „JĄ” ,jej potrzeby, a nie siebie, własne zranienie, urażoną dumę... Pokaż ,ze jesteś „facetem”, głową rodziny – zawalcz o Was ... Jak ? Ty wiesz ... Przecież tyle razy Twoja zona mówiła , co ją boli, czego pragnie..
Wtedy byłeś „głuchy” .Teraz otwórz się na to , choć to trudne. Przeczytaj raz jeszcze powyższe posty...
Kiedyś przeczytałam o pewnym człowieku, który opisywał jak to w nocy wstawał do płaczących dzieci i ... pomimo zmęczenia nie odczuwał złości . Wszystkie te sytuacje traktował jako „okazje” do uczenia się miłości ...
Obudź się ... masz okazję nauczyć się kochać ... prawdziwie
Pozdrawiam i wytrwałości życzę :)
[ Dodano: 2009-08-05, 15:34 ]
S 74 ... może jeszcze jedno spostrzeżenie. Potraktuj wymianę myśli na forum jako „teren ćwiczebny” komunikacji. Myślę ,że bardzo Ci się przyda . Usłyszałeś kilka przykrych uwag. Może warto je rozważyć ? Przyjąć / odrzucić – Twoja decyzja, Twój wybór ,ale obrażanie Oli2, bezpodstawne oskarżanie czy „wyrzucanie” jej z forum to już lekka przesada . Zerknij na datę jej dołączenia do forum – ponad 3 lata !! a u Ciebie 3 dni ... Zamierzasz wyrzucać wszystkich którzy myślą inaczej ? Prawdopodobnie tak właśnie rozwiązujesz konflikty z żoną , innymi ludźmi ... Może czas na zmiany ...
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2009-08-05, 17:33
No....... nawet ja,jako ten wielokrotnie stawiany do pionu na forum,za "lanie zimnej wody wiadrami" lepiej bym nie wylał.Dziewczyny "pojechały" ostro,ale rzetelnie i prawdziwie.
S74....... Norbert ,tu piszący Norbert, jest żywym przykładem zmian jakie nastąpiły w nim pod wpływem otwarcia się na innych.Na słowo..........
A buntował się setnie,a wierzgał,kłocił sie,oponował,obrażał.............a dziś??? Norbert ma Pogodę Ducha............bo wyjął watę z uszu i włożył do ust(no....może nie do końca do ust...hhhhhiiii).
S74........ Ty jesteś w kryzysie,..............w kryzysie małżeństwa,tożsamości, osobowości,wiary,poznawania siebie,swoich żądz,swoich instynktów,a juz piszesz że wiesz o co w tym wszytkim chodzi(wg Ciebie to żona powinna "ruki pa szwam" i potulnie znosić wszystko,wymazać z pamięci ból,zdradę,osamotnienie i absolutnie nie przypominać o tym co było.
Facet.............a to sie nie da............ to trzeba przepracować...a Ty jej nie pozwalałeś na to.Sam przepracuj.
I POKORY,POKORY facet.
Pokory wobec tych co wiedzą znacznie wiecej.Czytaj ,pytaj i nie podnoś łapek na innych.
Na Olę............bo ona wie wiecej o życiu jak Ty sobie mozesz wyobrazić.
Ciesz się że sie odezwała.
To samo El............
Czytaj co pisze Małogoś.............
I pokory......owtórz uszy na słuchanie(oczy na czytanie ze zrozumieniem)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum