Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2009-12-04, 10:48 Zjeść ciastko i mieć ciastko
Witajcie! Jednak zakładam swój wątek...
W skrócie- od marca tego roku mamy kryzys małżeński. Jesteśmy małżeństwem od 10 lat.Mąż we wrześniu stwierdził, że kocha inną kobietę. W 10 rocznicę ślubu zdjął obrączkę.Jednocześnie nie chce odejść. Ponieważ ja zaczęłam się buntować ( pisałam w postach), zaczęły się wyzwiska typu: "ty s... j... nienawidzę cię" itp. a wszystko w obecności naszych synów - 9 i 7 lat. Chłopcy chodzą do psychologa, ja na psychoterapię i Al-Anon.
Spowiednik poradził mi spotkanie z tamtą kobietą, twierdząc, że jeśli to uczciwa kobieta, spotka się ze mną twarzą w twarz. Pani ta jest pracownica instytucji, w której mój mąż przechodził terapię odwykowa od alkoholu.Ona na mojego maila odpowiedziała: " O czym chce pani ze mną rozmawiać? O błędach i nieuczciwości? Nie chcę się z panią szarpać". Więc do spotkania nie doszło...
Teraz mąż przed swoją matką zgrywa pokrzywdzonego mówiąc, że chcę się go pozbyć, a tamta znajomość była niewinna. Nie wspomniał, że z tą panią i jej córką chodził na plac zabaw zamiast z naszymi dziećmi...
Od marca do połowy listopada nie pracował, najpierw 2 miesiące terapii, no a potem był zajęty czym innym...
Wiem, że rozwód jest zły, ale nie mam wyjścia. Powiedział:
" Bo za 4-5 lat jak mojej żonie znowu coś zacznie nie pasować ( a nie zgadzam się na miłostki,krzyki, walenie pięścią w ścianę zaniedbywanie dzieci i przemoc!!!) to może być tak, że ona wyląduje w szpitalu a ja w więzieniu!"
Ja nie chcę i nie umiem żyć i zgadzać się na zło. A moje dzieci mają prawo do spokojnego życia w domu, gdzie nikt na ich matkę nie wrzeszczy:"Ty k...!"
Teraz go nie ma - wyjechał do pracy a my żyjemy spokojnie - do czasu aż wróci. I mimo, że żyjemy skromnie (on nie zostawił żadnych pieniędzy, jest tylko moja pensja), to jesteśmy szczęśliwi, bo żyjemy bez lęku.
Wiem, że to tylko odsunięcie problemu w czasie. Ale co mam robić?
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-04, 11:08
Anula1 napisał/a:
Wiem, że rozwód jest zły, ale nie mam wyjścia.
Wyjściem alternatywnym do rozwodu jest separacja.
Pozdrawiam, Anula, spokoju ducha
kasia [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-04, 11:19
Anulko droga, jeśli jak dotychczas chcesz dalej żyć uczciwie wobec Boga, siebie i bliskich rzeczywiście - Rozwód nie wchodzi w grę. Separacja ochroni Cię prawnie dokładnie tak samo jak rozwód. Nie otwierasz tym samym furtki do kolejnego związku formalnego tylko ufnie, robiąc co do Ciebie należy czekasz na lepszy stan zdrowia Waszego ciała. Twój mąż jest mocno zapętlony, nikłe szanse, że Ciebie w jakiś sposób będzie chciał usłuchać, czy coś zmienić w sobie pod Twoim wpływem. Na pewno jest bardzo Ci drogi i w ogóle bardzo wartościowym człowiekiem jest . "Monstrancja rzucona w błoto" taki jest stan Twojego męża na dzień dzisiejszy. Módlmy się za niego, niech to błoto czym prędzej się od niego odklei i da przede wszystkim jemu samemu upragnioną WOLNOŚĆ i radość.
Anula1 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-04, 17:11
Separacja zakłada, że kiedyś ludzie do siebie wrócą. A mój mąż nie zamierza zmieniać swojego myślenia - jestem wolny, mam prawo do wszystkiego, do krzywdzenia żony też - BO JAK TO? JA NIE MOGĘ CIEBIE NAZYWAĆ JAK CHCĘ?!
Ja nie siedzę w jego głowie i nie mam wpływu na jego myślenie i postępowanie.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-04, 19:40
Separacja zakłada, że ludzie MOGĄ do siebie wrócić, nie muszą jeśli nie chcą/jedno nie chce.
Separacja zakłada odseparowanie się od krzywdziciela, dopóki krzywdzić nie przestanie.
Nie siedzisz w głowie męża, nie masz wpływu na jego myślenie i postępowanie, dlatego decyzja o separacji jest wyłącznie TWOJĄ decyzją. Mężowi zostaw jego decyzje.
Anula, Bożego spokoju ducha potrzebnego w podejmowaniu decyzji Ci życzę
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-07, 06:57
Anula z podziwem śledzę Twoją histroię. Dzielnie sobie radzisz.
Separacja jest ok, zakłada ze mąż moze kiedys dojrzeje do bycia z Wami...
Co Tobie da rozwód? Co wiecej czego nie daje separacja?
Mozna modlic sie i ufać, ze mąż przejdzie terapię i wroci...kto wie?
MOze separacja od rodziny bedzie dla niego dnem, momentem zawrocenia ?
Wyobrazam sobie jak masz dosyc i ze jestes bardzo zmeczona tym co było.
dzieki Twojej odwadze masz szanse teraz zaczac na nowo, w spokoju. Tego Ci zyczę.
Wybaczaj jak najwiecej mezowi, sprobuj nie wracac juz do tego co było.
Troche musi minac dni w spokoju bys odpoczęla.
Sciskam i pamietam w modlitwie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum