Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Cierpliwy...............żal,po prostu żal mi Danusi,żal jej męża.............. żal że muszą jednak zaliczyć DNO,walnać w DNO by zrozumieć.............coś............ poprostu żal.
No kurcze !!!! nałogu Jezusek działa.
Jak jeszcze usłysze twoje chlipanie-no to naprawde wielka sprawa.
pozdrawiam
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-28, 21:11
Panowie, wzruszyliście mnie...
To jest tak ze wlasnie zaliczamy dno..strach wielki
przeciez ja nie podejmuje zadnych decyzji...
albo inaczej moja decyzja jest trwać i starac sie najlepiej jak umiem
te rozmowy o separacji to zeby zmobilizowac męza do stanięcia w prawdzie i zabranie się za robotę
cierpliwy, czyż nie tak podwyzsza sie dno komus kto jest agresywny???
Tyle tu o tym bylo mowione
nie chcialam juz znosić agresji, bylam znerwicowana..bo ile mozna wytrzymac
mialam nadzieje ze gdy maz zostanie sam na troche, zobaczy ze nie ma na kogo przerzucac swoich problemow i zapisze sie gdzies na terapie czy zgodzi sie chocby na rekolekcje malzenskie?
takie pobozne zyczenie
bo chcialam zadbac o swoj spokój, szacunek dla siebie
nie moglam odpuscic granic swoich
A maz wzial sie i zezloscil na to wszystko..a jak zlosc no to jedyne wyjscie to uciekac z relacji...powtarza taki schemat
zarzucił sluchanie 12 kroków ktore mu dalam, ma wizje rozwodu tym jest pochłoniety
tak mu widac łatwiej...tak uwaza za sluszne..dla mnie to uciekanie przed soba przed nami
daje mu wolnosc, otwieram drzwi...on wie ze mi na nim zalezy....
poprosil zebym sie wyprowadzila...to bylo trudne dla mnie...
a co dalej to moge tylko sie modlić za nas i uczyc się wolnosci...rodzina mnie wspiera
na pewno to mnie przemienia...czuje sie na dnie..bo dotychczas to był jeszcze lajt...
slucham 12 krokow, ucze sie (studia), bylam na spotkaniu z terapeutką...i sto razy juz uslyszalam ze nagle to po diable....ja spokojnie czekam....maz chce prawnych rozwiazań
to jest jego prawda...moja jest inna....a co Pan Bog na to?
nie mam spokoju w sercu zgodzic sie na rozwod
ta sytuacja tez stawia mnie pod scianą i wychodza wszystkie moje grzeszki... raz.niesamodzielnosc, raz nadopiekuńczosc...
roszczeniowe traktowanie Pana Boga itp
dzieki Bogu wreszcie na dnie choc boli i czlowiek sie nieco krztusi
Pozdrawiam
cierpliwy [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-28, 21:54
Danka 9 napisał/a:
cierpliwy, czyż nie tak podwyzsza sie dno komus kto jest agresywny???
Danko akurat z tym uwaga-a wiesz czemu.
Przed programem 12 kroków,sam poznałem to jako jedno jedyne rozwiązanie.
Zreszta nie będe ci pisał-bo wiesz czemu.
Ale dziś z perspektywy przebytych ilus już kroków-wiem że są inne rozwiązania.
I zdziwisz sie w osobach skrzywdzonych.
A czemu ???bo nieraz sytuacja podwyższenia dna na siłe -przynosi odwrotne skutki.
Dlatego napisałem ci Danko -powstrzymaj sie do rozpoczecia 12 k,a przynajmniej do pierwszej szczerej rozmowy z Jackiem.R...
pozdrawiam
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-29, 09:06
Danka 9 napisał/a:
nie chcialam juz znosić agresji, bylam znerwicowana..bo ile mozna wytrzymac
Danusiu, witaj........... Piszesz o agresji swojego męża......A czy możesz opisać jedną z takich sytuacji, w których mąż objawia agresję? Jeśli nie chcesz na forum, to proszę Cię o wiadomość prywatną.....
Pozdrawiam,Sabina.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-29, 09:59
cierpliwy, nie za bardzo rozumiem o czym piszesz.
Czy moglbys opisac to samo ale innymi słowami?
przez podwyzszanie dna rozumiem nie przyzwalanie na zachowania krzywdzące, godzace we mnie.
Czyli w przypadku nałogu hazadru np nie pozyczanie kasy itp
To wszyscy wiemy.
w przypadku agresywnych zachowan, mowieniem stop nie pozwalam...a jesli mowienie nie skutkuje to bylo nie dopuszczanie do sytuacji gdzie moglaby sie zdarzyc agresja
sprowadzanie ich do minimum..jesli maz dokuczał mi w towarzystwie, przestalam z nim wychodzic, bo przestało to mnie cieszyć
tesknilam za mezem ale widzialam ze bez zmian te zachowania sie powtarzaja,
niestety oddzielne sypialnie, jasno wytlumaczyłam czemu
podsuwanie roznych metod pomocy ( bo maz zaczal sam o to pytać, inetesowac sie)
praca nad soba zeby nie wchodzic w role ofiary i nie dawac sie prowokować
wydawalo mi sie ze maz jest ostatnio radosniejszy, ze docenia te granice moje i zaczyna szanowac
choc stare jescze wychodziło
i dawało do wiwatu mi, a ja mialam coraz mniejsza tolerancje takich zachowań
A tu pare sytuacji trudniejszych i trach zawalilo się, maz ma przekonanie ze to sytuacja beznadziejna, bo co jakis czas on tak osiaga dno i wyjsciem jest rozwod wtedy
tylko ja wtedy przekonywalam go, rozmawialam i wychodzil z frustracji
Teraz spadla ta decyzja jak grom z jasnego nieba, zaskoczyla mnie i przeraziła...choc przeciez byo to do przewidzenia, ze maz albo zacznie prace nad soba albo bedzie chcial rozwodu.
Takie konsekwencje twardej milosci..ktora mam nadzieje stosowalam ( pewnie ze nie bez potkniec)
cierpliwy, apelujesz o rozwage, doceniam to...ale to nie ja daze do rozwodu
maz to robi i widze ze nie rzuca slow na wiatr
Kasiek [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-29, 10:03
Danka 9,
masz wiele cierpliwości do męża... a u niego widać niezdecydowanie, sam nie wie czego chce i za czym goni.....
cos mu leży na sercu, na duszy, na ciele... ale nie potrafi tego określić...
danusiu, myślisz że to jest naprawdę już dno?
nie jest to dno małżeństwa... może dno waszych relacji?
pamiętam w modlitwie. Kasiek
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-29, 10:29
Kasiek, dzieki ze piszesz
chcialabym aby to bylo dno relacji i bysmy sie po tym pozbierali
maz jest bardzo zdesperowany, chce bym jak najszybciej "zeszla mu z oczu", wyprowadzila sie
chyba boi sie ze zmięknie i cofnie decyzję jak już się zdarzalo wcześniej
chce jeszcze z nim rozmawiac na spokojnie, bo pierwsze emocje juz minęły mi, choc prawie nie sypiam teraz :(
zeby nie podejmowal tak waznej decyzji w złości....w stresie
ale maz twierdzi ze na spokojnie nie jest w stanie jej podjac...wiec widze jak teraz jedzie na tej fali frustracji....
moze da sie namowic na rozmowe ze spowiednikiem, bardzo madrym ksiedzem, ktory niczego nie narzuca i nie ocenia.
chocby na spokojna modlitwe o "szczesliwe rozwiazanie" tej sytuacji....bez narzucania mu w ktora strone
zaczynam sie godzic ze stratą i o to chodzi, puszczam
choc stres jest tak duzy ze trudno mi myslec o czyms innym teraz
Pozdrawiam Ciebie Kasiek, Z Panem Bogiem
napisz co u Ciebie?
Ostatnio zmieniony przez Danka 9 2009-12-31, 22:21, w całości zmieniany 1 raz
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-29, 19:20
Danka 9,
Witaj,
wiesz mam takie wrażenie, że Twój mąż zakręcił jak twister i ta jego agresja ukierunkowana na Ciebie to wołanie o pomoc. Tak się zamotał, że nie umie z tego wyjść ( ze swojego kręgu niemożności) i jak większość mężczyzn, kiedy czuje się bezradny reaguje agresją. Trafia w Ciebie, bo Ty jesteś świadoma problemu i tak naprawdę to od Ciebie on oczekuje złotego środka. Wyjścia i rozwiązania. Ucieczka (rozwód) jest tylko jedną z form, której używa żeby Tobą wstrząsnąć. Zachowuje się jak dziecko, które kopie i gryzie, gdy nie umie poprosić o pomoc lub wyjaśnić swoich potrzeb.
Podziwiam Twoją determinację i wolę znalezienia dobrej drogi wyjścia z impasu, ale samej będzie Ci niezmiernie trudno tego dokonać.
Mąż powinien uzyskać pomoc fachową, ale nie przyjmie jej inaczej, jak przez Twoje ręce. To w Tobie upatrzył sobie drogę ewakuacyjną.
Moim zdaniem oprócz kroków, które podjęłaś przyda Ci się indywidualna rozmowa z psychologiem, który specjalizuje się z zachamowaniami artykuowania uczuć, emocji i zrozumienia wewnętrznych potrzeb. Pomoże Ci nauczyć się jak rozumieć zachowania i sposob komunikacji osób z takimi zachamowaniami . Kiedy już Ci wyjaśni pewne mechanizmy będzie Ci łatwiej dogadać się ze współmałżonkiem i namówić go do terapii, która choć długotrwała da efekty.
Życzę Ci dużo siły i woli walki o małżeństwo, żeby nie musiał Ci mąż zaśpiewać ( parafrazując nałoga:)
Kobieto puchu marny,
Ty wietrzna istoto.
Ile Cię trzeba cenić?
Ten tylko się dowie kto Cię stracił.
Pięknośc Twą w całej ozdobie widzę i opisuję,
Bo tęsknię po Tobie.
Ufam, że wszystko poukłada się tak, abyście oboje odzyskali pokój w sercu, miłość wzajemną i radość życia.Pamiętam w modlitwie.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-30, 12:32
kingo, dzięki
masz rację, on uwaza ze żona, kobieta sprawi, ze z życie mu się wyprostuje.
Ze gdybyśmy mieli dziecko, to juz z górki, samo szczęscie przyjdzie.
Ja myslę ze mąz juz nie chce teraz wstrząsać, on chce się uwolnić ode mnie jako od źrodła jego problemow i nieszczęścia.
Wiem ze nie jestem super żoną i teraz ten stan przed-rozwodowy pokazuje mi co jeszcze..bylo nie tak z mojej strony.
Frustracja jest tak nasilona, ze juz nie umie zyc ze mną.
Chcialabym aby maz uzyskal pomoc fachowa ale ode mnie juz obawiam sie jej nie przyjmie.
bedzie ja odczytywal jako chec naklonienia go do powrotu do relacji.
Droga ewakuacyjna meza to droga jak najdalej ode mnie niestety....:(
A on juz chce zapomniec, zakonczyc jak najszybciej. Musi mu byc naprawde trudno.
Ale dosyc o mezu, modle sie za niego.
Staram sie jesc, spac (slabo wychodzi) ale zaczelam brac antydeprasanty, bo lęk jest silny przed nowym.
Bylam na Mszy sw, nocowalam poza domem u rodzicow, dobrze mi to zrobiło...zjadłam z nimi obiad
No i naresccie jestem blizej Pana Boga!!!
Po to był ten kop zdaje sie
Od ksiedza dostalam taki psalm do rozwazania (131)
Cytat:
1 Pieśń stopni.
Panie, moje serce się nie pyszni
i oczy moje nie są wyniosłe.
Nie gonię za tym, co wielkie,
albo co przerasta moje siły.
2 Przeciwnie: wprowadziłem ład
i spokój do mojej duszy.
Jak niemowlę u swej matki,
jak niemowlę - tak we mnie jest moja dusza.
3 Izraelu, złóż w Panu nadzieję
odtąd i aż na wieki! .
[ Dodano: 2009-12-30, 12:38 ]
acha kingo , oczywiscie odwzajemniam Twoją modlitwę i bardzi jestem wdzięczna.
Tyle pomocy teraz otrzymuję
Ostatnio zmieniony przez Danka 9 2009-12-30, 15:35, w całości zmieniany 1 raz
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-30, 12:46
Danka 9,
Witaj,
wiem że Zły tak Cię udręczył,że przyjęłaś takie widzenie swojej sytuacji małżeńskiej.
Rozumiem,że trudno Ci to teraz zobaczyć inaczej, ale mnie się co innego wyłania z Twoich postów.
cyt:"(1) Psalm Dawida, gdy uciekał przed swoim synem Absalomem. (2) Panie, jakże wielu jest tych, którzy mnie trapią, jak wielu przeciw mnie powstaje! (3) Wielu jest tych, co mówią o mnie: Nie ma dla niego zbawienia w Bogu. (4) A jednak, Panie, Ty, jesteś dla mnie tarczą, Tyś chwałą moją i Ty mi głowę podnosisz. (5) Wołam swym głosem do Pana, On odpowiada ze świętej swojej góry. (6) Kładę się, zasypiam i znowu się budzę, bo Pan mnie podtrzymuje. (7) Wcale się nie lękam tysięcy ludu, choć przeciw mnie dokoła się ustawiają. (8) Powstań, o Panie! Ocal mnie, mój Boże! Bo uderzyłeś w szczękę wszystkich moich wrogów i wyłamałeś zęby grzeszników. (9) Od Pana pochodzi zbawienie. Błogosławieństwo Twoje nad narodem Twoim.
(Ks. Psalmów 3:1-9, Biblia Tysiąclecia)
Mnie się wydaje, że ten też będzie dobry. Daje siłę i nadzieję na pokonanie wrogów ( problemów) choćby byli tysięczną armią. Bóg ( w sakramencie małżeństwa) jest z Tobą i ocali Ciebie i męża.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-30, 13:33
Danka........nie wiem czy znasz taką autorke:Małgorzata Artymiak-psycholog,terapeuta małżeński i jej ksiażkę-poradnik: "Pomiędzy mężczyzną a kobietą."
Ksiażka o sztuce porozumienwania się.Fajnie napisana,przystępnie i twórczo.
Sadzę ,że tak Tobie jak i Twojemu mężowi mogłaby pomóc w nawiązaniu porozumienia.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-30, 14:30
Danka 9,
Chciałabym,żebyś przesłuchała pliki mp3 z podanej strony dotyczące małżeństwa.
Mam nadzieję, że znajdziesz dla siebie interesujące treści:
Bardzo Wam kochani dziękuję, ostatnie prawie dwa lata żyłam ratowaniem mazeństwa.
Uczynilam sbie z tego cel numer jeden, priorytet.
Juz chyba nie mam sily wiecej na ten temat czytać.
Inne sprawy odeszły w kąt. Od ratowania tez sie mozna uzależnić okazuje się...psychologia, artykuły, ksiazki, lektura forum, poznawanie roznych doswiadczen ludzkich, praca nad sobą.
Studia, doskonalenie zawodowe, przyjaciele, nawet dbalosc o zdrowie odeszły w kąt
Duzo, duzo sie nauczyłam, meza to irytowało, to moje wyedukowanie w temacie.
ma to przelozenie na nasze relacje to pewne.
ale zbytnie skupienie sie na NAS a nie na swoim zyciu tez nie dobrze
Ale nic sie konkrentnie nie zmieniło...nie ma bliskosc fiz, nie ma dzieci, my nadal nie mozemy sie dogadać, ludzie dookola ida do przodu, a my drepczemy w miejscu..tak to widzi mąż...
Sluchalam teraz audycji w radiu plus:
"Kiedy szukamy swojego miejsca w zyciu, poscmy, modlmy się i słuchajmy tego co Pan do nas mowi..w PIsmie sw i w tym co nas spotyka.
Zastanowilam sie co Pan Bog mowi do nas przez te nasze kłopoty."
Czy to nie znaczy ze nam po prostu nie błogosławi?
Czy ja mam jakies rozowe okulary na nosie i nie chce zobaczyc ze to sie nie udaje?
Slucham 4 kroku z programu 12 krokowego...o prawdzie..moze ja racjonalizuję to co jest..jest krucho i juz tak dlugo to trwa, lata nasze lecą.
Prawda nas wyzwoli..nie lękajcie się, przestańce sie lękać
co Bogu przyjemne... skad to wiedziec? czy Pan Bog chce tego dla nas, jak trudno to rozeznać
prawda jest brutalna..nie umiem być dobra zoną dla mojego meża,nie jest ze mna szczęśliwy
tak jest
i vice wersa...
stół jest stół, i tyle..ja nie moge nie chciec by nim nie był
może ja chę tworzyć rzeczywistośc a nie przyjmowac taka jaka Pan Bog dał, jaka jest...
moze chce byc Panem Bogiem? a to tak nie moze być
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-30, 16:23
Danka 9 napisał/a:
Bardzo Wam kochani dziękuję, ostatnie prawie dwa lata żyłam ratowaniem mazeństwa.
Uczynilam sbie z tego cel numer jeden, priorytet.
No i właśnie o to chodzi. Ratowanie małżeństwa jest ważne, ale priorytetem musisz być Ty sama i Twoje relacje z Bogiem. Reszta musi być zbalansowane. Co Ci z " naprawionego" małżeństwa, gdy nie masz siły i ochoty się nim cieszyć? Nie chodzi o zaoranie siebie tylko o przyswojenie wiadomości potrzebnych i przemianę siebie dla WŁASNEGO dobra, a i otoczenie skorzysta. Inaczej nic nie pomoże.
Jeśli czujesz się wypalona i przytłoczona to znak, że czas zrobić sobie miły prezent ( spacer, kino, teatr, jakieś hobby...)
Musisz przewietrzyć umysł, inaczej zaprzepaścisz osiągnięcia i osuniesz się w ramiona frustracji.
Po Bogu mąż jest najważniejszy tylko nie zapomnij ,że koło niego stoisz TY ( równie ważna)
A dobrą żoną jesteś. Niedobra nie zadałaby sobie tego trudu co Ty.
Efekty, których tak po ludzku czekasz też przyjdą. Uważnie się przyglądaj.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-30, 16:30
oj kingo, serce rosnie jak Ciebie czytam
bardzo bym chciala aby tak bylo
a moze ja jestem niedobra, bo nie chce puścic męza, bo malo jest wolnosci w mojej miłosci...
moze to trud wynikajacy z egoizmu, ze strachu
moze to prawda...ale mam dzis dzień
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum