Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesadna pruderia przyczyną nieszczęścia?
Autor Wiadomość
artuana
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 16:07   

No nie, El, muszę przyznać, że niekóre Twoje rady mnie przerastają.
Żona Jarka jest teraz z kochankiem, płyną gdzieś promem, a on ma jej pisać sms'y: "miłego dnia" ??? :shock:
Co to ma oznaczać? Jak ona to odbierze?
Czy myślisz, że ona będzie za to kochać Jarka, a może go bardziej szanować,.... czy raczej odczuje to jako pozwolenie (akceptację) na zdradę ? :shock:

Czy to jest ta "twarda miłość"???
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 16:10   

Artuano..............."twarda miłość" wobec siebie.Bo aby umieć ja stosować wobec innych to nal;eży najpierw zacząć od siebie.
I nie jest istotne co sobie pomyśli żona Jarosława.........ważne są intencje Jarka.Jego intencje wobec siebie
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 16:56   

Artuano, może nie określiła jasno...Raczej nie chcodziło mi, żeby Jarek pisał smsa do zony w trakcie tego rejsu.....Chciaż tak naprawdę - dlaczego nie ? To ciągle Jarek jest jej męzem i to njpierw On ma prawo np. pisac smsy do własnej żony, kiedy Mu się chce i kiedy ma ochotę ! Może warto .......może taki sms "obudził by" tę zonę wreszcie i pokazał Jej gdzie Jej miejsce - przy mężu !! Bo to mąz ma pisać smy do zony i nie bac się, że czas nie odpowiedni, czy pora....czy też za późno !
Moim zdaniem nigdy nie jest niewłaściwy czas i pora i nogdy nie jest za późno, żeby ratować swoje małżeństwo !! Pozdro !! EL.

Jarku, gdzie jesteś ? Jak mija niedziela ? Może jakis miły gest w stronę żony, kiedy wróci do domu ? Może ciepła herbata ? Czy to będzie możliwe ?

Uwierz Jarku, że naprawdę nie jest jeszcze za póxno ! Jeszcze jest czas i wiele możliwości ! Pozdrawiam !! I głowa do góry !! EL.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 17:04   

ja się zastanawiam często...
czy ktoś bierze na siebie odpowiedzialność za cytowane słowa,
jak moga być odebrane przez kogoś... jak moja rada może podziałac na forumowiczów...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 17:15   

Mami, no jak może podziałać moja rada, kiedy piszę ja z serca, uczciwie i otwarcie i chcę tak naprawdę dobrze dla tego czy tej forumowiczki ?
Dlatego ważne jest, żeby każda osoba, ktora rozpoczyna swój temat drążyła do końca, pytała, kłóciła, dyskutowała, wyjaśniała itp....a nie uciekała .
Czasem trzeba ostro....czasem spokojniej, czasem wiele razy jedno i to samo....zależy to do osoby, od przypadku !
Jedni szybko łapią to, co sie im tłumaczy, inni nie łapią wcale albo z wielim oporem coś im się zaczyna powoli rozjaśniać.

Wiesz....kiedy ja byłam w wielkiej potrzebie , mnie właściwie wszyscy głaskali po głowie a ja w swoim błotku topiłam się coraz bardziej a w sercu rozpacz coraz większa....a mąż sie pakował, żeby sie wyprowadzić.

Kiedy w końcu Ktoś powiedział mi ostro i dobitnie, że mam się obudzić i otworzyc oczy....to rzeczywiście się obudziłam i zabrałam za przemianę swojego życia ! To mnie = nas uratowało !!


Musze jeszcze coś sprostowac !!

Przepraszam Mirakulum i Jej męża , że nie doczytałam w Jej wątku tego, że mąż wcale nie będzie miał dziecka z tamtą panią. To była tylko prowokacja i nieprawda. Tej pani (o ile wiem i nie pokręciłam) juz nie ma.
Sorry, Mirakulum i Jej mężu, że nie doczytałam i napisałam nie prawdę !! Pozdrawiam !! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 17:31   

Mami............ nie trzeba radzić...........natomiast można coś sugerować.

Mami a to co piszesz;"jak moga być odebrane przez kogoś... jak moja rada może podziałac na forumowiczów..."
ma sie nijak do filozofi że nie mam wpływu na to co zrobi ktoś inny.Gdybym zastanawiał się dalej co ktoś może lub nie może pomyślec to pewnie dalej bym tkwił a czynnym uzleznieniu............. pod warunkiem że bym żył................

Tylko jeden warunek musi być spełniony w sugerowaniu.....bezwzględnie............ NIE MOŻ ETO BYĆ SUGEROWANEI CZEGOŚ CO JEST SPRZECZNE Z ZASADAMI PRAWA NATURALNEGO O STANOWIONEGO
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 20:29   

sugerowac znaczy poddawać, komus mysl, pomysł, proponowac właściwą rzecz, rozwiązanie...
jest to wywieranie wpływu na mysli, przekonania i zachowania człowieka

dlatego należy mieć świadomość jak ona może być odebrana przez pogubionego człowieka... inaczej mówiąc gdybyś na swojej drodze czynnego nałogu spotkał złego terapeute mogłoby cie już tu nie być jak piszesz... poszedłbyś inną drogą, bo nie widziałbys widoków na poprawe swojego życia...

El, jesteś na tym forum dobrym duszkiem, pełnym ciepła i właśnie takim, który głaszcze po głowie, ale to często też jest potrzebne, móc sie wygadac komus, usłyszeć zrozumienie u kogoś...i być czule pogłaskanym...

i nie pisze, że rady są wszystkie be, nałóg twoje posty są pomocne, szczególnie w dziedzinie uzależnienia, wiesz co piszesz, bo to przerobiłes i jesteś wspaniałym przykładem, że mozna... te twoje posty są kopalnią wiedzy

ale czasami jak czytam jakąś sugestie na forum dla innych, to naprawde rece opadaja....

radzi ktoś Jarkowi dawaj kwiaty, prezenty miłe sms pisz... bo od dawno tego nie robiłeś lub wcale... przez co zona odeszła...
za jedną radą kogoś, leca juz takie same podpowiedzi, w tym samym stylu, a delikwent broni sie jak może, cicho coś tam pisze, staram sie, taką pomoc stosować, ale ona nie działa, wtedy jest to źle sie starasz...
a taki ktos odczuwa jeszcze większa bezsilność, bo pewne te zachowania zaczął stosować, lecz widział, iż nie działają dziś na żonę, bo ona jest w lesie...
dotrze do niej dopiero otrzeźwienie jak minie zauroczenie, nie analizuje zachowań zony, bo są bespornie moralnie złe..

a podpowiadanie dalsze w tym kierunku niestety niczego nie zdziała...i nie pomoga ani Jarkowi uratowac związku, ani sprawic by poczuł sie władny zaradzeniu tego, bo brak nadzieji, sprawia iż sie załamuje, traci pewność siebie, a to sprawia że traci kontakt ze soba i mozliwościami poradzenia sobie

Jarek powinien zrozumieć, iż jego droga to skorzystac z poradnictwa terapeutycznego,
by w trakcie terapii doszedł do zrozumienia swoich zachowań, dlaczego nie robił tego wszystkiego dla żony, dlaczego, odsunął zone, nie potrzebował bliskości zony, dlaczego miłość przelał na syna w chory sposób, dlaczego ich syn nie kocha jak normalne dziecko matki, dlaczego jest mocno wycofanym dzieckiem jak ojciec, nie ma przyjaciół i od nich stroni...
dlaczego Jarek tak postepował, bo to, że to wpłynęło źle dziś już wie,
nie wie i nie zdaje sobie sprawy, dlaczego postepował tak a nie inaczej, co dawało mu takie zachowanie kiedyś, co dziś sprawiło, że czeka go rozprawa, na którą nie jest gotowy

Jarek nie ma przyjaciół, nie ma z kim ogadac problemu, a to pomaga wygadac się sie przed kims...
dlaczego nie ma przyjaciół, dlaczego tak mocno broni domu, a przyjście do niego kogokolwiek jest poważnym naruszeniem dla Jarka jego poczucia bezpieczeństwa, tłumaczy się późną godzina, czy niestosownym strojem, a prawda była inna. lęk przed konfrontacją z kimś spoza domu, jak mnie widza i opisza...
boi sie korzystac z pomocy... nie chce z jakiś powodów z niego korzystać... może uważa, że jest odpowiedzialny za dom, rodzine, a jak ktoś obcy wchodzi w jego dom to znaczy że jest złym obroncą ogniska domowego...
ucieka przed krytyką jaka mogła by go spotkac, rady i próby pomocy są
dla niego próba nie pomocy a zaniżenia jego poczucia wartości, bycia odpowiedzialnym ojcem, mężem
dlatego broni sie jeszcze mocniej przed otwarciem...

by to wszystko zrozumiał, przerobił musi pozwolić sobie pomóc...
to pewnie bardzo trudne dla niego, otwarcie sie, ale innej drogi nie ma... jest rozsądny, i pragnie zmian jedynie nie widzi możliwości pomocy sobie, a ta która jest na dziś dzień jest dla niego za ciężka do przyjęcią... nie jest gotowy na taką pomoc...

Jarku mysle, że byłeś przedwcześnie obarczony odpowiedzialnością za siebie, albo kiedy jeszcze nie byłeś gotowy do tego, by takim byc
... teraz tez jako dorosły z braku tego poczucia bezpieczeństwa doszło do wielu problemów..

ale na odpowiedz dlaczego w twoim życiu dziś dzieje się coś złego, w twoim domu musi odpowiedzieć terapeuta, po wnikliwej analizie. przed którą tak mocno sie bronisz...
Jarku dla dobra swojego syna powinieneś to zrobić dla siebie, potem dla twojego zwiazku...ale najmocniej zalezy ci na dziecku, a to co sie dzieje w twoim domu, z uczuciami syna jest chore i powinieneś dla dobra syna, by w wieku dorosłym mógł sie cieszyć pełnią życiem dziś ty musisz mu ta pomoc dać
inaczej będziesz patrzył na swoje zmarnowane zycie, potem na życie swojego dziecka, który nie bedzie sobie radził z problemami
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 22:15   

Myślę, że w tej fazie kryzysu - w przypadku Jarosława - pisanie miłch smsów i telefonowanie nie ma najmniejszego sensu. Innymi słowy - znaki wypuszczane w stronę żony, że "jestem, czekam itp" przynoszą odwrotny skutek

Uważm także, że wytykanie żonie ewidentnego zła, które czyni, powoływanie się na sakrament, umoralnianie lub jakiekolwiek ostre przywoływanie do opamiętania - również nie ma sensu.

Dlatego, że żona pogrążona w "cugu" - czyli zauroczeniu, potrzebuje takich sygnałów - miękkich (miłe smsy) lub twardych (awantury) tylko i wyłącznie do tego, aby mieć się od czego odbijać, uzasadniać swoje zachowanie.

Zatem - żona potrzebuje pożywki do rozmów z osobą trzecią o zasadności swego kroku. Nie wolno tej pożywki dawać. Nie może mieć się od czego odbijać.

Wszystko zostało już powiedziane - Jarosław zaznaczył, ze chce ratować - i wystarczy. To nie jest ten etap kryzysu. Działania "zaczepne" powinny mieć miejse z jego strony wcześniej lub.... przydadzą się później. Dużo później.

Na ten moment, myślę, najlepsze co może Jarosław uczynić - to powolutku pogodzić się z Panem Bogiem, następny krok - pogodzić się z samym sobą.
 
     
PawełV
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 23:05   

Tu najwiekszym problemem (tak myślę) jest nawiązanie ,,pozytywnego'' dialogu z żoną. A może.......spróbować porozmawiać ,,po męsku" z kochankiem żony (nie mówię tu oczywiście o jakimś -że się tak wyrażę-mordobiciu).Przecięż to TY JESTEŚ JEJ MĘŻEM.Może w ten sposób zyskasz choć trochę czasu,popsujesz im nieco beztroskę i być może żona ,,zechce z tobą porozmawiać.....

[ Dodano: 2009-11-30, 08:08 ]
To on wszedł w wasz związek a TY walczysz o uszanowanie sakramentu.To ty masz rację i to ty masz przed nim prawo do swej żony.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-30, 12:28   

PawełV napisał/a:
Tu najwiekszym problemem (tak myślę) jest nawiązanie ,,pozytywnego'' dialogu z żoną. A może.......spróbować porozmawiać ,,po męsku" z kochankiem żony (nie mówię tu oczywiście o jakimś -że się tak wyrażę-mordobiciu).Przecięż to TY JESTEŚ JEJ MĘŻEM.Może w ten sposób zyskasz choć trochę czasu,popsujesz im nieco beztroskę i być może żona ,,zechce z tobą porozmawiać.....

[ Dodano: 2009-11-30, 08:08 ]
To on wszedł w wasz związek a TY walczysz o uszanowanie sakramentu.To ty masz rację i to ty masz przed nim prawo do swej żony.

To Pawle taka walka z wiatrakami na tym etapie, poza tym mam też świadomość, że to nie tego faceta wina, ale to ja nawaliłem i nie widzę sensu się szarpać za tydzień o tej porze będzie już po rozprawie i jeden Bóg wie z jakim rezultatem.
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-30, 13:36   

A ja myślę, że tego faceta wina też jest i to nie byle jaka, wykorzystał sytuację kryzysową i podłączył się do Twojej żony, mógł tego nie robić. Uważam, że warto z nim pogadać, żeby miał dyskomfort w sumieniu.
Mam wrażenie Jarosław, że się poddałeś, a jeszcze nie wiadomo co będzie, może żona temu gościowi się znudzi, może on nie będzie taki atrakcyjny dla niej, gdy przyjdzie proza życia. Rzeczywiście wykorzystaj czas na pogodzenie z Bogiem i sobą jak napisał Ketram, abyś był silny, gdy nadejdzie czas rozgrywek.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-30, 19:10   

ketram napisał/a:
Myślę, że w tej fazie kryzysu - w przypadku Jarosława - pisanie miłch smsów i telefonowanie nie ma najmniejszego sensu. Innymi słowy - znaki wypuszczane w stronę żony, że "jestem, czekam itp" przynoszą odwrotny skutek

Uważm także, że wytykanie żonie ewidentnego zła, które czyni, powoływanie się na sakrament, umoralnianie lub jakiekolwiek ostre przywoływanie do opamiętania - również nie ma sensu.

Dlatego, że żona pogrążona w "cugu" - czyli zauroczeniu, potrzebuje takich sygnałów - miękkich (miłe smsy) lub twardych (awantury) tylko i wyłącznie do tego, aby mieć się od czego odbijać, uzasadniać swoje zachowanie.

Zatem - żona potrzebuje pożywki do rozmów z osobą trzecią o zasadności swego kroku. Nie wolno tej pożywki dawać. Nie może mieć się od czego odbijać.

Wszystko zostało już powiedziane - Jarosław zaznaczył, ze chce ratować - i wystarczy. To nie jest ten etap kryzysu. Działania "zaczepne" powinny mieć miejse z jego strony wcześniej lub.... przydadzą się później. Dużo później.

Na ten moment, myślę, najlepsze co może Jarosław uczynić - to powolutku pogodzić się z Panem Bogiem, następny krok - pogodzić się z samym sobą.

Czuję Ketram, że ująłeś to dokładnie.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-30, 22:54   

Jarosław napisał/a:
Czuję Ketram, że ująłeś to dokładnie.


Ketram faktycznie trafione -zatopione.
Tak Jarku-na pewnych etapach działania
-miłosne ,zyczliwe -to żle
-stanowcze,impulsywne-jeszcze gorzej

Zatem co ???? ano czekać aż sie wypali amok i trafi do głowy pierwsza refleksja.
Na ten moment musisz byc gotowy,tylko żeby dobrze sprawdzic sie w tym momencie
najpierw winienes uporządkowac wszystkie swoje sprawy.........a na końcu
zadać sobie uczciwe pytanie

czy zależy mi na byciu razem???

Jarku jak sie czujesz po tym co napisała mami????
nie odpowiadaj-tylko głeboko sie zastanów nad tym.
Jak jest w tym kawałek prawdy-działaj
jak nieprawda-to zapomnij

Zreszta sam się znasz,sam wiesz co zatajasz,sam wiesz jaka prawda.......

pozdrawiam
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-01, 12:02   

cierpliwy napisał/a:


Jarku jak sie czujesz po tym co napisała mami????
nie odpowiadaj-tylko głeboko sie zastanów nad tym.
Jak jest w tym kawałek prawdy-działaj
jak nieprawda-to zapomnij

Zreszta sam się znasz,sam wiesz co zatajasz,sam wiesz jaka prawda.......

pozdrawiam


Nie powiem bo zatrzepało i to porządnie.
Można powiedzieć, że znalazłem powody, zakorzenienia, pozostałości z dzieciństwa takiego, a nie innego styla bycia, realizowania się w małżeństwie. Zresztą znam je od miesięcy.

Co do terapeuty, jego pomoc polega na tym by wskazać, które punkty życia wywoływały pewne niezmazywalne ślady działające reperkusjami w życiu dorosłym.

Terapeuta nie powie nic więcej aniżeli zdiagnozuje to co usłyszy ode mnie.
Być może, że clou zagadnienia znajduje się w owym otworzeniu na drugiego człowieka i wyrzucenia z siebie emocji. Ale i tak praca zależy ode mnie terapeuta może ją ukierunkować.
Ale kto zna mnie lepiej od siebie poza Panem oczywiście.

Forum Sycharu i Wy daliście mi wiele takiego spokoju, analiza przyczyn należała do mnie, musiałem zajrzeć do środka i zajrzałem i
Choć pewnie jeszcze nie raz złapię się na jakiejś gonitwie myśli, uczuć czy emocji, warto się na to przygotować.
Cytując ks. Jaworskiego marsz po ślimaku (byle w górę).

Pomyśleć, że wrześniu miotając się chciałem szukać prawnika, by wygrać sprawę.

To, że tu trafiłem odczytuję jako palec Boży.
Najważniejsze to być w zgodzie ze swoim sumieniem i prosić o współmałżonka nie dla mnie, ale dla niej.
Już dwie niedziele bez Eucharystii, jest zagubiona pewnie jej wstyd przed samą sobą, a nie umiem jej pomóc. W głębi serca była dosyć religijna nawet ze trzy lata temu mieliśmy misje i jednego wieczoru było odnowienie przysięgi małżeńskiej.
Mnie wtedy stały w oczach łzy, a żona się uśmiechała wtedy już byliśmy oddaleni, ech gdybym wówczas tu trafił...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-01, 14:06   

Jarek, po pierwsze terapeuta nie jest od stawiania diagnoz ale od przepracowywania sytuacji, ukierunkowywania i nazywania po imieniu rzeczy ....Może więc warto ?

Piszesz, że to nie ten facet jest winny, ale Ty wiele zawalileś.....
Nie chodzi tu przecież o szukanie winnego !!!!!
Chodzi o to, żeby nie obwiniac nikogo, tylko spojrzeć na siebie i zapytać - co JA mogę w trudnej sytuacji zrobić, żeby moje życie było lepsze, naprawione itp.
Widzisz, chodzi o to, że w trudnych sytuacjach nie możemy raczej liczyć na innych ale możemy i powinniśmy sami coś zadziałać .

Mówisz Jarku, że gdybyś trzy lata temu tu trafił....to może by coś .....
A nie myslisz, że może Bóg tak chciał ? Może chciał żebyś właśnie tu i teraz był z nami a my z Tobą ? Może to teraz właśnie jest dobry czas.....po to....żebyś za tydzień nie powiedział, że szkoda, że nie trafiłem tu wcześniej.
Jarek....może masz właśnie tydzień, żeby jednak przekroczyć siebie i zadzaiłac ??
Czego Ty chcesz Jarek dla siebie ? Dla swojego małżeństwa ? Dla Waszej rodziny ??
Tydzień, to tak naprawdę sporo czasu.....Spróbuj zadziałać ! Może chociażby dlatego, żebys sobie kiedyś sam w brodę nie pluł.....Wiesz....Pan Bóg wie co robi....i zaqwsze daje nam czas !! Pozdro !! EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8