Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesadna pruderia przyczyną nieszczęścia?
Autor Wiadomość
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-01, 23:01   

Jarosław,

u mnie było wszystko

- początkowo były i miękkie sygnały i twarde [cyt. za ketram ] ... dziś widzę bezsens takiego działania ... choć wtedy jeszcze nie wiedziałam o istnieniu "tej pani"
w życiu mojego męża

- był kontakt z "tą panią" (gdy się ujawniła rok temu)
PawełV napisał/a:
Może w ten sposób zyskasz choć trochę czasu,popsujesz im nieco beztroskę i być może żona ,,zechce z tobą porozmawiać.....

Kari napisał/a:
warto z nim pogadać, żeby miał dyskomfort w sumieniu.

... nic z tego co napisano powyżej nie miało miejsca ... ani w nim ani w niej ...
może kontakt był za późno, ale w moim przypadku, gdy na jaw wyszły fakty, na świecie było już ich jedno dziecko a drugie w drodze...

- dziś jest - odcięcie się od kontaktów/spotkań z mężem (są tylko konieczne), widoczny dystans, abym mogła ... żyć

Okazuję się jednak, że nie wysyłanie do niego żadnych sygnałów (pozytywnych czy negatywnych), bycie na bardzo duży dystans ... też stanowi dla męża ... uzasadnienie jego postępowania ... właściwie to fakt mojego istnienia
jest dla niego aktualnie uzasadnieniem jego zachowania, decyzji ...

Amok...cug...chemia...może na początku tak, ale nie po ... 7-10 latach albo po 30 ... tyle to nie trwa...ani zakochanie ani zauroczenie...
jeśli u Twojej żony to początek masz dużą szansę ... na zakończenie inne niż moje

Nie chcę tak tłumaczyć drugiej strony ... która odeszła ... że jak "to" jej minie,
to on/ona wróci...
Całe życie można żyć iluzją powrotu (nie mylić z nadzieją)

P.S. A dziś doszedł fakt, który definitywnie przekreślił jego powrót... z jego strony
Nie mam już przyszłości z nim
decyzje jak zawsze podjął mąż

Jak mówi, mój ukochany Ralph Martin „ jest przyszłość w Jezusie i tylko w Nim”
Tylko, że ja na razie jeszcze do tego nie doszłam
Żyć tak jak mówi św. Paweł "niech ci którzy mają żony (mężów) żyją tak, jakby byli nieżonaci (nie miały mężów)"

Jarosław pamiętam w modlitwie, a „w tym dniu” szczególnie
Dużo nadziei pomimo …

paloma
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-02, 09:01   

Paloma napisał/a:

Jarosław pamiętam w modlitwie, a „w tym dniu” szczególnie
Dużo nadziei pomimo …

paloma

Bóg zapłać Palomo.

[ Dodano: 2009-12-02, 09:05 ]
Paloma napisał/a:


P.S. A dziś doszedł fakt, który definitywnie przekreślił jego powrót... z jego strony
Nie mam już przyszłości z nim
decyzje jak zawsze podjął mąż

Co by się nie działo (choć czasem wydaje się nieosiągalne) wracamy do pełnego "jako i my odpuszczamy..."
Pozdrawiam
Jarek
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-02, 09:22   

Terapeuta nie powie nic więcej aniżeli zdiagnozuje to co usłyszy ode mnie.
Być może, że clou zagadnienia znajduje się w owym otworzeniu na drugiego człowieka i wyrzucenia z siebie emocji. Ale i tak praca zależy ode mnie terapeuta może ją ukierunkować.
Ale kto zna mnie lepiej od siebie poza Panem oczywiście.



jeśli są to urazy z dzieciństwa mogą być silnie wyparte, zastapione innymi emocjami, dziś tak dostosowanymi,
by inni odbierali cie w twoich oczach pozytywnie, inaczej mówiąc nieprzyjemne doznania i emocje z nimi związane zamieniamy na bardziej dla nas akceptowane przez inne osoby... tak by nie czuc krytyki własnej osoby
sam możesz nie być w stanie tego dostrzec, a na pewno nie bez pracy nad soba, z tego co piszesz nie przeczytałes ani jednej ksiązki, z zakresu poradnictwa psychologii, więc jeszcze trudniej zobaczyć swoje problemy, jak sie nie ma odzwierciedlenia w innych przypadkach,

zdobyta wiedza w tym temacie lub terapeuta może ci pomóc jak oczywiście będzie twoja zgoda wewnętrzna na przerobienie pewnych urazów z przeszłości i wpływac na zmiane myslenia i zachowania...
ale oczywiście jak będzie twoja zgoda i oczywiście nikt nie przerobi za ciebie tej pracy, a ciężka to praca nad soba samym...
nie ma tabletki, cudownej recepty jest trudna i mozolna praca nad własnymi urazami
ty jednak ogromnie bronisz swojej tożsamości, wciąż piszesz o tym... dlatego tak trudno ci zaakceptowac otwarcie sie przed innymi,
długo tłumiłeś w sobie wszystko, nie miałeś przed kim, bałeś sie jak zostaniesz odebrany a jak juz wygadałaś problem, doznałeś pewnie ogromnej ulgi...

nie może być to oczywiście presja i na siłe musi być to związane z dobrowolnie wyrażoną przez ciebie wola na taka pomoc,. inaczej jak mówisz nie ma sensu... brak zgody na prace nad soba z pomocą innej jest tylko marnowaniem czasu

mnie niepokoi tylko cały czas twój syn, bo o ile ty możesz sobie pomóc, jak twierdzisz,
to niestety syn już sobie nie pomoże, a ty na dzis dzień nie masz takiej wiedzy w tym kierunku, by mu pomóc, zapoznanie sie z nią, a potem pomoc przyjdzie za późno, odwlecze w czasie to co dzis jest mu niezbędnie potrzebne by prawidłowo się rozwijał
sytuacja w domu gdy rodzice sie rozwodza, odchodza, mają problemy jest dla normalnie rozwijającego sie dziecka traumatyczna, co dopiera dla twojego syna, u którego doprowadziło do nieprawidłowych zachowań i odczuc wasza źle pojmowana opieka rodzicielska
na szczęście można temu zaradzic....

możesz skorzystac z porady online na przykład
http://www.psychologia.net.pl/zasady.php
profesjonalne porady on-line przez Elżbietę Kalinowską są na najwyższym poziomie, poczytaj artykuły, na tej stronie będą pomocne,
możesz skorzystac z tej formy pomocy, jako bezpiecznej dla siebie, otrzymac jakiś wgląd w sytuacje w jakiej sie znajdujecie... i sam zadecydowac czy jestes gotów dalej coś z tym robić, przede wszystkim czy rzeczywiście jest taka potrzeba... ugruntujesz sie w przekonaniu słuszności decyzji jakie podejmujesz i nie bedziesz miał kiedyś wyrzutów iż czegoś zaniedbałeś w stosunku choćby do syna

pozdrawiam Jarek, fajny z ciebie gość, dasz rade jak ja i wielu innych pokonac swoje "demony przeszłości"
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-02, 09:34   

Paloma napisał/a:

P.S. A dziś doszedł fakt, który definitywnie przekreślił jego powrót... z jego strony


Paloma

Wydaje mi się, ze jedyny możliwy taki fakt - to jego śmierć ...

Poza tym, moment w którym jesteś - to czas nie na zastanawianie się co on. Ty juz wiesz i widzisz, jak się sprawy mają. Krok po kroku odbudowywuj siebie - to jak nauka chodzenia po paraliżu. Kiedy nauczysz się chodzić - łatwiej będzie wędrować tam, gdzie Ty uznasz za stosowne, nie "on".

Cug, chemia, amok wypalają się - trwa to dłuzej lub krócej. Osoby, które posmakowały tego narkotyku albo budzą się - mają po wypaleniu czas na refleksję, allbo poszukują znowu "wrażeń". Niewykluczone, ze Twój mąż za czas jakiś zacznie znowu poszukiwać narkotyku. Znajdzie znowu "kogoś" - obecna jego partnerka z dwójką dzieci nie będzie miała dla niego znaczenia. Ma juz wprawę w takich numerach.

Paloma, naprawdę nie wiemy co bedzie - a zastanawianie się prowadzi do nikąd.
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-02, 09:43   

Jarosław napisał/a:

Co by się nie działo (choć czasem wydaje się nieosiągalne) wracamy do pełnego "jako i my odpuszczamy..."
Jarek

... o tym pamiętam ilekroć wypowiadam te słowa ... wolą i decyzją wybaczam, choć nadal bardzo boli, mam świadomość nieodwracalności niektórych decyzji i faktów ...

Jarosław,
z własnego doświadczenia tylko piszę, abyś nie popadł w stan taki jak ja teraz ... nie obwiniaj się o wszystko, że za późno zobaczyłeś swoje błędy, że za późno tu trafiłeś, że gdybyś wcześniej wiedział to wszystko, że ...itp.
Ale było i jest inaczej ...
Ważne to, że zawsze chciałeś i chcesz naprawiać i budować na nowo
A że wtedy nie widziałeś tego ... nie ma ludzi bez wad, grzechów, upadków ... Twoja żona też miała i ma plusy i minusy ;)

Czy masz pretensje do niewidomego, że nie widzi ...
Wtedy nie widziałeś, teraz przejrzałeś i zobaczyłeś ...
Nie upadaj na duchu ...
Dużo nadziei ("a może jest jeszcze nadzieja" jak mówi psalmista, dla Ciebie nadzieja)

pozdrawiam
Paloma
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-02, 11:57   

mami napisał/a:

mnie niepokoi tylko cały czas twój syn, bo o ile ty możesz sobie pomóc, jak twierdzisz,
to niestety syn już sobie nie pomoże, a ty na dzis dzień nie masz takiej wiedzy w tym kierunku, by mu pomóc, zapoznanie sie z nią, a potem pomoc przyjdzie za późno, odwlecze w czasie to co dzis jest mu niezbędnie potrzebne by prawidłowo się rozwijał
sytuacja w domu gdy rodzice sie rozwodza, odchodza, mają problemy jest dla normalnie rozwijającego sie dziecka traumatyczna, co dopiera dla twojego syna, u którego doprowadziło do nieprawidłowych zachowań i odczuc wasza źle pojmowana opieka rodzicielska

Dzięki Mami za namiar nie miałem pojęcia, że coś takiego funkcjonuje w sieci.
Kiedyś nabyłem taką pozycję i sięgałem do niej "Rozsądne dziecko", ale jakoś tak nie widziałem efektów, poza tym zacząłem mu matkować i współczuć tych trudności w nauce.
To już siódmy rok jak z nim robię lekcje, a czasem to nawet i za niego jak jest za dużo.
Posiada niską samoakceptację. Zbyt wiele poświęciłem jemu, a za mało związkowi.
Żona czuła się odsunięta, zepchnięta na drugi plan i mam to co mam.

[ Dodano: 2009-12-02, 12:01 ]
Paloma napisał/a:

z własnego doświadczenia tylko piszę, abyś nie popadł w stan taki jak ja teraz ... nie obwiniaj się o wszystko, że za późno zobaczyłeś swoje błędy, że za późno tu trafiłeś, że gdybyś wcześniej wiedział to wszystko, że ...itp.


Dzięki Paloma za ostrzeżenie, trzeba znaleźć środek, uznać swą winę ale nie rozpamiętywać nie samonakręcać się w uciemiężeniu.
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 04:11   

ketram napisał/a:

Paloma napisał/a:
"P.S. A dziś doszedł fakt, który definitywnie przekreślił jego powrót... z jego strony"


Wydaje mi się, ze jedyny możliwy taki fakt - to jego śmierć ...

Są wydarzenia i fakty gorsze niż śmierć … i ciągle pojawiają się nowe a ja nie jestem z kamienia, choć chciałabym
Jeśli ktoś spycha Cię w otchłań, to myślisz o śmierci ...nie tej osoby, ale własnej ...
Choć wiem, że śmierć nie jest końcem ...

ketram napisał/a:
Krok po kroku odbudowywuj siebie - to jak nauka chodzenia po paraliżu. Kiedy nauczysz się chodzić - łatwiej będzie wędrować tam, gdzie Ty uznasz za stosowne, nie "on".

Tylko, że ja i on idziemy w odwrotnych kierunkach a ja z nim i za nim nie chcę i nie mogę iść ani biec … nie ten kierunek
A i on ze mną też nie…sam świadomie (!) wybrał to życie, które teraz prowadzi, odwrócił się i poszedł w przeciwnym kierunku

ketram napisał/a:
Cug, chemia, amok wypalają się - trwa to dłuzej lub krócej. Osoby, które posmakowały tego narkotyku albo budzą się - mają po wypaleniu czas na refleksję, allbo poszukują znowu "wrażeń". Niewykluczone, ze Twój mąż za czas jakiś zacznie znowu poszukiwać narkotyku. Znajdzie znowu "kogoś" - obecna jego partnerka z dwójką dzieci nie będzie miała dla niego znaczenia. Ma juz wprawę w takich numerach.

Ciekawie napisałeś … To ile trwa najdłużej ten amok? … może do śmierci?
… 7 lat (minimum) w związku z inną kobietą, dwoje małych dzieci, razem mieszkają i żyją i … amok …
... śpię i śnię … ja czy Ty ?
To nie działa i nie zachodzi tak prosto jak napisałeś.
Mój mąż dokonał wyboru świadomie (!), po długoletnich przemyśleniach i więcej nie będzie już szukał „narkotyku”, bo znalazł to czego szukał, jest tam szczęśliwy. To nie jest jakaś tam "pani od kawy", ale wybranka jego serca. Jest z nią z wyboru.
A jak sam wiesz miłość to wybór (sam tak napisałeś w jednym z postów).
A ja - powinnam i muszę to zrozumieć. On - jest szczęśliwy.

Jak jest u mnie – wiesz
Jak jest u Ciebie - wiesz
Wiesz – że między Twoją a moją sytuacją jest różnica jak między niebem a piekłem …
Ty może masz jakąś tam „grypę”, to i nadzieję i szansę masz
A człowiekowi w stadium terminalnym „raka” mówisz : „miej nadzieję, wyzdrowiejesz”
... oczywiście wierzę w cuda ...

ketram napisał/a:
Paloma, naprawdę nie wiemy co będzie - a zastanawianie się prowadzi donikąd.

Ketram, nic nie jest pewne oprócz tego, że nastąpią w życiu zmiany …

Pozdrawiam
nadziei i radości :)
Paloma

„pożyjemy, zobaczymy…” … więc żyjmy i patrzmy …

(przepraszam, że napisałam nie w swoim temacie, jutro przeniosę we właściwe miejsce)
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 07:45   

Paloma,
Twoja sytuacja wskazuje na małżeństwo zawarte nieważnie.
Porozmawiaj o tym z księdzem.
Pozdrawiam i życzę dużo siły i odwagi w szukaniu Prawdy.
Z Panem Bogiem!
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 09:25   

mari

Myślę, że zbyt łatwo formułujesz takie sądy, jak powyżej. Códzołóstwo, nie czyni małżeństwa zawartym nieważnie. Takimi opiniami nakręcasz wielu czytajacych do fatalnych wniosków. Szczególnie "códzołożników" - dla których momentalnie wszystko staje się proste.
Nie mówiąc o tym, jak ranisz Palomę

Paloma

Mierzysz męża swoją szlachetną miarą. Że miłość, że wybór, świadoma decyzja. Jemu bardzo zależy, żebyś tak to odbierała - a Ty w to wchodzisz. Przedstawiasz argumenty na jego rzecz bardzo "dojrzale", zapominając że facet tkwi w grzechu po uszy.
Jaki wspaniały człowiek - pomijając fakt, że krzywdzi żonę i niewinne dziecko.
Normalny, przyzwoity człowiek tak nie zrobi - tu masz najlepszy dowód, na to, że gość tkwi w dysfunkcji, być moze głębszej niz zwykłe cudzołóstwo.
Nie tłumacz go.
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 09:47   

Ketram,
dlatego sugeruję Palomie rozmowę z księdzem o jej sytuacji.
Inni mogą robić to sami, jesli nie wiedzą co robić w swoich sytuacjach.
ZAWSZE MOGĄ ROZMAWIAĆ i powinni z osobą kompetentną i to sugeruję.
W swoim mieście, w cztery oczy, z księdzem - rozmowa.
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 09:52   

mari

Ostatnią rzeczą, której teraz potrzebuje Paloma to rozmowa z księdzem na temat stwierdzania nieważności jej małżeństwa.
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 09:56   

Paloma napisała o swojej śmierci.

Paloma,
pagadaj z księdzem. Czy o ważności, czy o nieważności, czy o przyszłości, czy o czym innym !
Jesteś w złym stanie psychicznym !
Nie wolno mysleć o swojej śmierci. To wola Boża.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 11:33   

Droga Palomo...
wiesz...zgodze się z moim przedmówcą, że człowiek , który zdradził, może to zrobić jeszcze raz i jeszcze i jeszcze....

Czy jest w amoku z tamta panią? My tego nie wiemy i Ty tez nie wiesz !
Byc może facet zwyczajnie wpadł a tamta pani potrafiła zrobic coś....co go przy niej zatrzymało....hm....byc może szybko nastepne dziecko, byc może znała sie na prawie, oskarżała, szantażował, manipulowała.....czy są szcżęśliwi ?
Myślisz ??? Czy może być ktoś szczęśliwy, kto buduje swoje szczęście na łzach innej osoby ?
Może udają ? Może nie mają wyjścia ? Może za bardzo sobie życie pogmatwali i nie potrafia odręcić ?
Mówisz, że decyzja Twojego męża była przemyslana.....tak myślisz ? Ale glowy nie dawaj !!
Wiesz, kiedyś za wszystko przyjdzie nam zapłacić.

Palomo ale to co piszę wyżej, nie ma już i tak znaczenia. To wszystko już było i minęło !
A Twoje życie właśnie zaczyna sie od nowa ! Od zera od grubej kreski !

Zobacz to, że tam gdzie Bóg zamyka drzwi, otwiera inne !! To jest dla Ciebie najważniejsza na teraz informacja ! Ty zaczynasz od nowa !! A teraz to już niech będzie tylko dobrze !! Przytulam !! EL.
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 15:06   

Witam to jest temat PawlaV, a jarosław wszedł tu ze swoimi problemami - może zalóż swoj wątek
Do Pawła - badź z nami, rozgość się na dlużej - to, co było przez tyle lat popsute, czyli Twoje uczucia do żony i Twoje mylne wybrażenie o milości małżeńskiej nie naprawi sie w kilka dni!!!
To fajnie, że jest lepiej miedzy wami, ale musisz uzbroic sie w cierpliwość!!!
Bardzo ppolecam książki -
o. Ksawery Knotz "Akt małżeński. Szansa spotkania z Bogiem i małżonkiem"
http://www.ksiegarniakato...CFZKhzAodZQ3Org
John Eldredge, "Dzikie serce, czyli tęsknoty męskiej duszy"
Wszystkie książki Jacka Pulikowskiego
 
     
PawełV
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-09, 23:59   

No cóż....Jarosław ma naprawdę poważny problem i to co się stało z Jego małżeństwem jest tragiczne nie tylko dla niego,ale dla każdego komu jest bliskie pojęcie nierozerwalności małżeństwa (absolutnie nie mam najmniejszego żalu że Jarosław w tym temacie przedstawił swój problem).Co do mnie .... po dwóch tygodniach względnego spokoju znów rozpętało się piekło.......wysłuchuję w milczeniu najwymyślniejszych obelg i przekleństw na mego ojca,matkę i na mnie dzień i noc...Teraz jest chwila spokoju i jako takiej normalności.Żona jest oziębła i chyba nigdy nie uda się zbudować jakichś normalnych małżeńskich stosunków.Żony nie interesują już,,te sprawy".Dlatego chyba lepiej będzie odrzucić ,,sprawy ciała"i przez to lepiej zachować czystość małżeńską.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8