Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Boży plan.
Autor Wiadomość
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 09:33   Boży plan.

Często doczytuję się tu u różnych osób takich na przykład sformułowań:
Należy poznać Boży plan co do twojej osoby;
Musisz czekać aż Pan odkryje swój plan wobec ciebie;
Módl się a poznasz boski plan dotyczący ciebie etc.

Oczywiście te wypowiedzi, zalecenia nie tyczą się li tylko mojej osoby.
Dlaczego sądzicie, że nasze życie zostało zaplanowane i jak się to ma do wolnej woli jaką zostaliśmy obdarowani.

Jakoś te Boże plany mi tu się nie wpisują bo wygląda to tak jak byśmy byli w jakiś tam sposób zaprogramowani?
Co o tym myślicie, dlaczego na to się powołujecie?

Pozdrawiam
Jarek
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 10:34   

bo to jest scedowanie odpowiedzialności za własne życie na "siłe wyższa", na "plan bozy", by samemu nie odwazyć sie coś ze swoim zyciem zrobić, tylko tkwić w bezradności, poczuciu cierpienia i w tym upatrywać swoja wole...
tymczasem Bóg dał nam wolną wole, rozum i siłe by zażegnywać kryzysy własne, by przeciwstawiac się złu...
ale to często wymaga od nas odwagi, stawiania granic komus, co z kolei odbija sie na nas...my zas chcemy bezboleśnie przejść przez życie, bez leków, bez zmian tego co w nas samych jest złe i niewłaściwe...
bo to zmiana naszego upatrywania tego co dobre a co niekoniecznie musi byc tym co nam sie wydaje, ze jest dobre i właściwym zachowaniem, a co to tak bardzo źle wplywa na drugą osobe...
a tak sie nie da, czasami trzeba stawic czoła problemom, zaradzac im i iść do przodu, podjąć jakąś trudną decyzje, wziąć na siebie konsekwencje tej decyzji,
i czuć na sobie tez bycie twardym...
niestety nie da sie przeforsować trudnych decyzji bez okazania sie silnym, czy tez ukorzenia sie przed drugą strona, by dla dobra związku, rodziny wyjść z kryzysu,
wolimy raczej albo byc ulegli gdy powinniśmy pokazac siłe charakteru, albo jestesmy wyniosli i dumni, gdy tymczasem aż sie prosi o postawe pokory...
a potem gdy mamy poczucie bezradności, poczucie skrzywdzenia, by czuc sie komfortowa wolimy powiedzieć taki już mój los, nie uciekne od tego, Bóg ma dla mnie taki plan...
Bóg pragnie dla każdego człowieka dobra, jeśli człowiekowi jest żle, cierpi to wina jest w bezradności człowieka nie zaś w bożym planie karania go i pozostawiania w cierpieniu, często daje pomocną rękę, ludzi i ich rady, których sami odrzucamy...
bo czasami łatwiej zyć w postawie ofiary, nad którym każdy sie użala niz byc władnym zaradzenia swoim problemom...
prawdziwe cierpienie, wykuwa człowieka nie zagubionego ale robi z niego silna osobe, pokorna, bo nad niektórymi cierpieniami nie ma wyjścia, i należy w pokorze je znosić i nauczyć sie zyc mimo ich znoszenia...
jednak jesli trwamy w cierpieniu a możemy im zaradzic w jakiś sensowny sposób, takie zycie dopiero utwierdza te osoby w bezradności, stają się z dnia na dzień coraz bardziej nieszczęsliwe i w końcu same stawają się dla innej słabszej osoby katem, oprawca....
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 10:58   

mami napisał/a:
bo to jest scedowanie odpowiedzialności za własne życie na "siłe wyższa", na "plan bozy", by samemu nie odwazyć sie coś ze swoim zyciem zrobić, tylko tkwić w bezradności, poczuciu cierpienia i w tym upatrywać swoja wole...

Co jest tym scedowaniem? Pogodzenie się i bierne trwanie w niemożności?
Przecież w tym nie żadnego Bożego planu.
Pan Bóg nas nie zaprogramował, to wyłącznie każdy z nas swoim życiem znajdzie po lewicy bądź prawicy Pana.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 11:41   

Jarosław napisał/a:
Co jest tym scedowaniem? Pogodzenie się i bierne trwanie w niemożności?
Przecież w tym nie żadnego Bożego planu.

Jarku najprosciej będzie napisac tak zamiast scedowania-manipulacja.
Człowiek otoczony w dniu codziennym manipulacją jaka ma w.......
-pracy
-tv
-prasie
-radio
-domu....i tak dalej
Przesiaka wkońcu ta manipulacją i manipuluje gdzie sie da,ludżmi,współmałzonkiem,sobą aż wkońcu wiarą,

I jak zawodzi wszystko co w sferze ludzkiej-a jak to zauważa mami nie chce sie delikwentowi nic dokonac w sobie,nic wokół siebie-a jedynie ma sie zdolnośc widzenia tylko w innych ile to musza,ile to maja zrobić.

Powstaje bezsilnośc,powstaje bezradność i najprościej własnie wtedy wypowiadać
słowa bo Bóg tak chciał! Taki był jego plan!!

Plan??? tak chciał???-czy raczej to my nie potrafimy stwierdzić
Jestem nieudacznikiem i zawaliłem wszystko co mogłem naprawić słuchając tylko innych i prawdziwych słów Boga

pozdrawiam
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 11:49   

Jeśli o Bożych planach mowa,
to należy przede wszystkim zaznaczyć jeden podstawowy wobec każdego z nas: ŚWIĘTOŚĆ. Taki jest plan wobec każdego, czyli - Wieczna radość z Nim w niebie i już tu na ziemi "aby Radość wasza była pełna" (Jan 15,9-17)

Znając TEN plan wobec nas, każdego dnia podejmujemy decyzje, dokonujemy wyborów. Potem następuje czyn, który w świetle perspektywy świętości daje obfite owoce - owoce, które w ten sposób współtworzymy z naszym Tatą :-> I.. nie ma bata.. to co rodzi się z TYCH czynów zawsze jest dobre ♥
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 12:01   

Czyli rozumienie Bożego planu sprowadza się do uświadomienia sobie, a właściwie nieustannego uświadamiania sobie celu życia tu na ziemi jakim ma być życie wieczne.
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 13:02   

Według mnie sprawa jest prosta.

Boży plan jest jasno zapisany w Piśmie Św. Polega on na przeżyciu ziemskiego życia wg bożych reguł. Obdarzył nas Bóg wolna wolą - proszę, oto postępuj, jak ci mówię, a potem się rozliczymy. Mało tego - ponieważ ludzka natura okazała się grzeszna - Bóg posłał na ziemię swego Syna - macie zatem szansę poprzez odkupienie waszych grzechów przez Jezusa zawsze zawrócić, jeśli zbłądziliscie. Tak wielka jest moja miłość do was. Ale - wasza wola. Wszak ją też otrzymaliście.

Jeślli sprowadzić tę interpretację do poziomu relacji małżeńskich - to poprzez sakrament - plan boży wobec małżonków brzmi: połączyłem was w jedno - zatem musicie wzajem pomóc sobie w przeżyciu ziemskiego życia wg bożych reguł.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 13:04   

Bóg ma wobec każdego człowieka indywidualny plan , dlatego każdy z nas dostał rózne talenty i właśnie dary . Nie ma takich samych ludzi , wszyscy jesteśmy różni , i właśnie ta różnorodnośc jest piękna . Owszem , mamy wolna wolę i rozum , których używamy . Ale Bóg chce nas używać tak jak sobie zamierzył obdarowując nas różnorako . Przecie sam mówi , że rózne są dary łaski Duch Św. udziela darów członkom kościoła każdemu tak, jak chce, o czym mamy nadmienione w 1 Kor 12.11 "Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce". Jednocześnie też udzielając darów udziela zarazem laski, by w ten sposób przyczynić się do tego, iż poszczególne członki ciała bożego KOŚCIOŁA, czyli jego wierni, mogły się wzajemnie uzupełniać i służyć sobie darami ku zbudowaniu wspólnoty na wzór ich PANA I MISTRZA JEZUSA CHRYSTUSA, który jest głową KOŚCIOŁA. 1 kor 12.7 mówi nam, że wszystkim objawia się DUCH dla wspólnego dobra.

Ja odczytałam Bozy plan dla siebie na ten czas bardzo wyraznie - mam załozyć ognisko sychar w Krakowie . I jestem tego pewna na 100 procent . Czy jestem marionetką ? Nie , miałam wybór odpowiedzieć - 'tak" albo "nie" . Czy gdybym tego nie zrobiła utraciłabym zbawienie ? Nie , przecież ono zalezy od czego innego , ale mówiąc "tak "wiem , że idę droga , która Bóg dla mnie przetarł czyli najwłaściwszą . Jakiś czas szłam inną , nie były to manowce , bo to też była właściwa strona mocy :-) ale nie była to moja działka . Owszem Bóg nawet wtedy używał mnie , do mówienia o Nim , do pomocy itd , ale szło to trochę opornie i wiele drzwi było zamkniętych

Ojciec Witko bardzo długo bronił się przed Odnową w Duchu świętym , nie chciał , ale Bóg Go tam wybrał . Opierał się długo....a dziś po kilkunastu latach dzięki Jego posłudze zostało uzdrowionych setki ludzi . Moja przyjaciólka po długim wołaniu do Boga o pokazanie planu do swojego życia ( jezdziła codziennie na pusta plażę i modliła się póki nie dostała odpowiedzi ) pojechała do Ugandy , gdzie rozpoczęła misję pomocy biednym chorym sierotom . Takich przykładów mogłabym podać masę bo znam wielu takich ludzi . A co jest najbardziej niesamowite , gdy człowiek realizuje ten Boży plan dla swojego życia ? Docierasz do wileu osób i czynisz Bożew dzieła i masz siłę to robić , bo "nie swoją mocą "....ale Pan dba też o Ciebie , Ci wszyscy ludzie maja wspólny mianownik - są szczęsliwi i usmiechnięci bo Jezus przyszedł , aby dać swoim owcom życie w obfitości " Zycie w obfitości nie jest jałowe i byle jakie . Jest spełnione :-> Zyczę Ci Jarku odczytania planu dla swojego życia :->
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 13:20   

mami napisał/a:
Bóg pragnie dla każdego człowieka dobra, jeśli człowiekowi jest żle, cierpi to wina jest w bezradności człowieka nie zaś w bożym planie karania go i pozostawiania w cierpieniu, często daje pomocną rękę, ludzi i ich rady, których sami odrzucamy.


To jest bardzo dobre podsumowanie :-)

Jarosław napisał/a:
Czyli rozumienie Bożego planu sprowadza się do uświadomienia sobie, a właściwie nieustannego uświadamiania sobie celu życia tu na ziemi jakim ma być życie wieczne.


To jest jeszcze lepsze podsumowanie :mrgreen:

Jak już Kasia napisała - każdy z nas ma jeden, podstawowy plan - świętość. Natomiast drogi do tego mamy różne, Bóg zapisał w naszych osobach różne predyspozycje do osiągnięcia zbawienia. Jeden będzie niepełnosprawnym i swym życiem ma dać świadectwo, że można nie mieć tego co ma większość ludzi, i być szczęśliwym. Drugi został powołany do bycia lekarzem, do leczenia tego pierwszego i dostrzegania w nim człowieka, choć z zewnętrznej powłoki może mało człowieka przypomina... i też być w tym szczęśliwym.
Inny przykład - człowiek czuje w sobie powołanie do kapłaństwa, rodzina namawia go do założenia rodziny. Ten człowiek zakłada rodzinę, i w pewnym momencie trafia ze swym nieszczęściem na forum Sycharu... a może jako szczęśliwy kapłan niósłby właśnie pomoc i pociechę forumowiczom? Może właśnie taki był Boży plan, który człowiek wykonał "po swojemu", szukając swego ludzkiego szczęścia?

Chyba na tym cały dowcip polega, że człowiek szukając szczęścia nie szuka Bożego szczęścia wg Bożego planu, tylko ludzkiego szczęścia wg ludzkich planów i chciejstw. Przy czym na tym właśnie polega wolna wola - że może szukać tak po swojemu, nikt mu nie zabroni!
I dopiero, jak się człowiekowi wszystko sypnie w życiu, to Bóg, poprzez zdarzenia, słowa, innych ludzi... spyta się "To co? Jak tam twoje plany? Jak efekty? Oooo - marne? To może jednak teraz spróbujesz mojego planu? Efekty powinny być znacznie lepsze, choć niekoniecznie takie jakie sobie teraz wyobrażasz." ;-) I tu znów wolna wola - można Bogu powiedzieć TAK, można wciąż po swojemu....

Natomiast po powiedzeniu Bogu TAK - zaczynają się owoce owego powiedzenia TAK. I często paszcza opada na ziemię, bo żeśmy sobie w ogóle nie wyobrażali, że tak mogło by być, i że tak jest fajniej, niż miało być po naszemu. :shock:

I na koniec- realizując Boży plan, czuje się w sercu spokój. A spokój w sercu = poczucie szczęścia. :mrgreen:
 
     
kangoo
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 14:14   

Agnieszka napisał/a:
Bóg ma wobec każdego człowieka indywidualny plan , dlatego każdy z nas dostał rózne talenty i właśnie dary . Nie ma takich samych ludzi , wszyscy jesteśmy różni
..zgadzam sie,Bog ma plany,to jego wola wypenia sie nasze zycie...od malego bylam wychowywana w duch wiary,babci mi powtarzala ze jestem darem od Jasnogorskiej Panienki...i wierze w to do dzis...cale dziecinnstwo pamietam koscol, schola itp.po szkole podstawowej chcialam wstapic do zakonu, moj sw.p.ksiaz proboszcz powiedzial mi o Bozym planie...ze mozemy Mu sluzyc jako duchowni albo w sakramencie malzenstwa...ja bylam przekonana ze to pierwsze to moje powolanie to moja sluzba Panu..mylilam sie ,bo Pan powolal mnie do sluzby w malzenstwie wlasnie...wiec tylko On zna i wie co dla nas najlepsze...to jest wlasnie Jego Bozy plan

[ Dodano: 2009-11-18, 14:28 ]
Nirwanna napisał/a:
I na koniec- realizując Boży plan, czuje się w sercu spokój. A spokój w sercu = poczucie szczęścia
ten spokoj to trzeba odnalesc samemu,bo ja realizuje Bozy plan trwam w naszym malzenstwie i szkoda ze tylko ja..i to mi zabiera radosc i spokoj w mym sercu
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 22:50   

Jarku, mam taką fajną książkę, która czytam moim dzieciom. Tytuł nosi "Psalmy dla naszego Taty" jest w niej taki jeden wierszyk, który mi się bardzo podoba:

Na łąkach zielonych
w niebieskiej krainie
leżą obok ciebie, Tato
owce Twe kochane.

Chciałbym być jak one,
ale jak to zrobić,
skoro jestem tak okropnie
upartym baranem! ...

Tylko proszę nie obrażaj się!
Śmiech uwalnia nas czasem z różnych zagmatwań. Sama tego doświadczyłam.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-19, 08:31   

kangoo napisał/a:

Nirwanna napisał/a:
I na koniec- realizując Boży plan, czuje się w sercu spokój. A spokój w sercu = poczucie szczęścia
ten spokoj to trzeba odnalesc samemu,bo ja realizuje Bozy plan trwam w naszym malzenstwie i szkoda ze tylko ja..i to mi zabiera radosc i spokoj w mym sercu


Kangoo, właśnie o to chodzi, że NAJPIERW podejmuje się decyzję o realizacji Bożego planu, a POTEM czuje się spokój w sercu. Co Ci zabiera radość i spokój serca? Twój mąż? A czemu dałaś mu taką władzę nad sobą, nad swoim sercem? Może to jest właśnie sprzeczne z Bożym planem? Może powinno być tak, że trwasz w małżeństwie POMIMO trudności, POMIMO tego że trwasz w nim, póki co, bez męża - i cieszysz się ze swojej decyzji? Nie cieszysz się ze swojej decyzji? Czemu? - bo efektów nie przynosi? Może plan Boży jest taki, abyś Mu zawierzyła, że efekty będą, ale kiedyś tam, nie natychmiast, nie takie jakie byś chciała już? Może plan Boży polega na tym, abyś oparła się na Nim, a nie na mężu?
Spokoju serca nie odnajdziesz samemu - tak szukają ci, co szczęścia ziemskiego poszukują.... I tak szukają - w kolejnych dobrach materialnych, w kolejnych "miłościach", w tym że jak coś się stanie, coś dostanę, to będę szczęśliwy... Guzik prawda! Szczęście to produkt uboczny! - cytat z Jacka Pulikowskiego. Nie podam tytułu książki, ani jego toku rozumowania, bo liczę, że sama poszukasz i poczytasz ;-)
Spokoju w sercu, Kangoo, tego spokoju w Bogu osiągniętym :-)
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-19, 08:33   

kangoo napisał/a:
ten spokoj to trzeba odnalesc samemu,bo ja realizuje Bozy plan trwam w naszym malzenstwie i szkoda ze tylko ja..i to mi zabiera radosc i spokoj w mym sercu


kangoo , ale realizowanie Bożego planu nie zależy od tego co zrobi ktoś , Plan dla Ciebie to jest plan dla Ciebie . Wiesz ja nie do końca zgadzam się , że boże plany dzielą się 2 kategorie - służba kapłańska i służba małżeńska . to jest ogromne uogólnienie . Przeciez kapłani tez mają rózńe obdarowania . I osoby świeckie tak samo . Kapłan w swoim powołaniu może realizować Bozy plan bądz tez nie , osoba będąca w związku małżeńskim może realizowac Bozy plan bądz też nie . I nie chodzi tu tylko o trwanie w wierności kapłana i małżonka . Trwasz ? Super , Bóg widzi Twoja wiernośc , ale co dalej ? Kangoo czy Ty oddałas swoje życie Jezusowi ? Czy masz z Nim osobistą relację ? I czy ja rozwijasz ? Jeżeli nasze modlitwy są na takim samym poziomie jak 10 lat wcześniej to nie rozwijamy swojej więzi z Bogiem ale też naszej wiary . To tak jak z przyacielem - dbamy o relację i ona się rozwija , nie mówimy tego samego teraz co 10 lat wcześniej . Czy Twoja modlitwa jest taka sama jak 10 lat temu , czy czytasz Pismo Święte ?
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-19, 09:48   

....planem Bozym nie jest cierpienie jakie dane jest ci dzis odczuwać a właśnie, uwolnienie człowieka od cierpienia, by odnalazł siły na przerwanie ciągu krzywdzących wszystkich sytuacji, by w końcu zaczęło sie dziać dobro...
może dziś twoje cierpienie jakie tobie dane jest doświadczać ma na uwadze przyszłe twoje dobro i wszystkich wokoło...
jak tylko przerwiesz magiczny ciąg złych zachowań, uprzedzeń, jak pozwolisz sobie na zmiany, trudne dla ciebie decyzje...na pomoc od innych...

wierze, że planem Bozym jest szczęście i miłość na ziemi, jesli na ziemi dzieje sie zło, to człowiek jest jego udziałem, bo swoim zyciem nacechowanym na własne mnie ma być dobrze, ja jestem ten dobry utrudnia sobie i innym przerwanie ciągu zła jakie go otacza...

wykręcamy sie różnie, bo za słaby jestem, bo pogubiony, bo to partner winny, w sobie zas nie upatrujemy powodów, dla których ta druga strona właśnie zachowuje sie tak a nie inaczej,
nie potrafimy ustąpić, trwamy z złości, skrzywdzeniu, pragniemy wyrównania strat, by było sprawiedliwie,
nie potrafimy wybaczyc, czujemy urazy, które nas w jeszcze większy sposób związuja ze skrzywdzeniem, w moc nie przezwyciężenia i poradzenia sobie z krzywda, bo on tak bardzo mnie skrzywdził...
bo tak bardzo kocham, ze zyć nie potrafie bez niego, tymczasem czas pokazuje, że jednak umie sama sobie poradzić, gdy zachodzi taka potrzeba i życ godnie,
w ciszy i spokoju dochodze do głebokich refleksji nad soba samym, widze coraz mocniej swoje błedy myslenia, uzaleznienia często od kogoś, czegoś...
o gdyby te błedy w pore umieć dostrzec, w pore sie zatrzymac i zmieniać... spojrzec jak wpływają na drugą osobe, ze we własnej bezsilnosci ucieka jak najdalej ode mnie, byle tylko poczuć spokój i wolność od ciągłych awantur, kłótni i oskarżeń...
zobaczyc, stanąc z boku jak sam wpływam na zachowania, mysli innych...

te nasze cierpienie to nie plan bożego karania nas, to palec Bozy wskazujący nam droge wyjścia,
jak boli to trzeba coś z tym robić, jak cierpie, to musze szukac dróg wyjścia z tej sytuacji...
ale znów te nasze Ja sie odzywa....
ja nie jestem winna, to on, ona zdradza, gdyby tylko zaprzestał to nie było by problemu...
tymczasem zdrada jest efektem nie tylko pogubienia tego człowieka, ale jest tez skutkiem choć bardzo przykrym, że w pore nie dojrzelismy
braku komunikacji i zanikania więzi w związku...
że w pore nie dojrzelismy do zmian, że żadna ze stron nie słuchała tego co mówi druga, że zyła w przekonaniu o własnej prawidłowości działania w zwiazku...
jesli juz to bierzemy na siebie to małe winy, partnerowi przypisujemy te większe, te które miały na nas wpływ i przez które my sami popadlismy w złe zachowania względem partnera...

inną przyczyna naszego cierpienia, które nie jest udziałem i zamysłem Boga, jest uświadomienie sobie, iż mam obowiązek chronienia siebie i dzieci przed wpływem złych zachowań partnera, przed dalszym powielaniem dysfunkcji w zwiazku, tego przekazu z pokolenia na pokolenie, zła jakie sie dzieje w domach poprzez złe doświadczenia, złe wzorce nabyte w domu, wszystkie te cierpienia będące udziałem własnej bezradności, na zachowania przemocy w rodzinie, czy to fizycznej czy psychicznej...
wszystkie patologie odbijające sie piętnem na dalszym zyciu takich osób, które nierzadko są właśnei seryjnymi mordercami, psychopatami, ludźmi z ogromnym poczuciem skrzywdzenia i szukającymi wyjścia z tego, starającymi sie wyrównac na innych z kolei swoje rachunki z przeszłościa,
wszystkie te ofiary uległości takich zachowan mają właśnie początek w cierpieniu jakie doświadczyli we własnym domu...

ktoś tu napisał... ze Bóg nas wychowuje przez cierpienie...nic bardziej błednego...
to wytwór ludzkiego pkręconego myslenia ...
\podstawa każdego zdrowego zwiazku, prawidłowych relacji jest miłość...
Jezus dał nam te dwa przykazania miłości... bysmy je szerzyli, nie nawracali innych strachem, terrorem, a miłością możemy zjednac innych do siebie....

w wychowaniu poprzez cierpienie, nie ma dobra, oczywiście chodzi o cierpienie nieuzasadnione, na które nie mamy wpływu, choroby, tragedie których nie możemy zmienić, bo nie jestesmy władni...
ale te wszystkie, na które mamy wpływ, poprzez wcielenie mądrych decyzji w życie dla dobra, spokoju i szczęscia

w każdym domu, gdzie było cierpienie takie, gdzie człowiek wychodzący z tego domu czy ten pozostający w nim nie przerobił swojego skrzywdzenia dzieją sie dalsze cierpienia, szerzy sie dalsze zło, zatacza coraz większy krąg, i nie jest to plan działania Boga, bo Bóg stawia na naszych drogach ludzi aniołów, którzy starają sie innym pomóc, dobrą radą, całym sercem pragną pomóc a człowiek często ta pomoc odrzuca, bo pragnie czegoś innego, własnie na przekrój sobie tego trwania w cierpieniu...i jeszcze upatruje w tym jakies ideały...i cel swojego życia

dziś człowiek ma tyle możliwości dostępu do wiedzy, do nauki i pomocy sobie...zeby tylko chciał dostrzec dla siebie możliwość wyjścia z tego cierpienia, zaradzenia temu cierpieniu... a wtedy ujrzy że planem bozym jest szczęscie ludzi na ziemi, które sam sobie odbiera...jesli tylko zacznie od siebie....dojrzy prawdziwy plan bozy raj na ziemi, to nasze upragnione szczęscie i spokój...
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-19, 10:23   

Pan Jezus poddał się śmierci na krzyżu aby... mogło nastąpić ZMARTWYCHWSTANIE i odkupienie wszystkich ludzi, których kocha ponad miarę.
Jeśli odczuwam ból jest to czasem znak doświadczenia zła, zetknięcia się z nim. To, że doświadczam zła nie jest dobre za to przeżycie go może być błogosławione - zgodnie z zamysłem naszego Ojca i z Jego pomocą przemienione w piękne owoce.
W Rychwałdzie wysłuchaliśmy wykładu: "Jak zatrzymać zło na sobie"-jest dostępny do odsłuchania na tej stronie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4