Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Błagam, nie zostawiajcie mnie teraz samej... Co robić.?
Autor Wiadomość
Miriam2501
[Usunięty]

  Wysłany: 2009-11-08, 23:26   Błagam, nie zostawiajcie mnie teraz samej... Co robić.?

Witam. Trafiłam na to forum zupełnie przypadkowo (choć to może nie przypadek) i pomyślałam, że zaloguję się i napiszę.
Mam prawie 17 lat, uczę się w LO, mam młodszą o 3 lata siostrę i rodziców, którzy właśnie się rozwodzą...
Kryzys wybuchł w zeszłoroczne święta Bożego Narodzenia, ale nie chciałabym się teraz nad tym dokładnie rozwodzić.
Obecna sytuacja wygląda (w ogromnym skrócie) następująco.: nadal mieszkamy w jednym mieszkaniu (my trzy w jednym pokoju, a ojciec w drugim), w sądzie toczy się sprawa rozwodowa. Ojciec - delikatnie mówiąc - nie daje nam żyć. Do mamy odzywa się sporadycznie: po to żeby ją zwyzywać, oczernić, itp. Z siostrą próbuje uzyskać kontakt, gdyż (jak sam przyznaje) potrzebny mu informator. Do mnie - poza wyzwiskami - nie odzywa się od prawie roku.
Nigdy nie był moim 'tatusiem', czułam to. Aczkolwiek teraz... sama nie wiem, czy go nienawidzę czy jest mi jednak żal.

A napisałam ponieważ dziś 'metaforycznie' mówiąc - pękło mi serce. Do tej pory radziłam sobie (można tak powiedzieć), lecz dziś posypałam się zupełnie.
Dzisiaj są urodziny mojej siostry. Ojciec po przyjeździe wieczorem do domu zawołał ją do swojego pokoju na rozmowę. Tam dał jej w kopercie 100zł, powiedział że to od niego i babci (jego matki), składał jej jakieś życzenia, itd.
Później chciał z nią rozmawiać. I rozmawiał. Mówił, że nie chce z nią tracić kontaktu, wypytywał o sprawy szkoły (do tej pory się tym W OGÓLE nie interesował), itp. Zrzucał winę na mamę i próbował ją przeciągnąć na swoją stronę. ...
Ja w tym czasie zamknęłam się w łazience i "wyłam jak bóbr", tj. płakałam pamiętając o tym, że nikt nie może mnie usłyszeć. Dlaczego.?
Otóż nie tak dawno ojciec się nas wyrzekł, powiedział że "szkoda że nas nie pozabijał" (i to nie były syt. związane z alkoholem, bo on nie pije; ani momenty jakiegoś wielkiego wzburzenia), wykrzyczał że dla niego umarłam, że zdechnę, że jestem szmatą, której nienawidzi, itp. Bolało mnie to, bardzo.
Odnoszę się do urodzin: w dzień moich nie napisał nawet SMS'a z życzeniami, nie zrobił nic. Ponieważ nie było go w domu, specjalnie zadzwonił do siostry i rozmawiał z nią dając do zrozumienia, że 'dla niego nie istnieję', co z resztą często powtarza.
Zapytacie co mu zrobiłam.? Otóż walczę o prawdę, chciałam żeby się pogodzili. Nie chciałam stawać po niczyjej stronie, jednak to było nie możliwe. Moje propozycje pogodzenia się z ojcem, kończyły się wyzwiskami w moim kierunku i napluciem mi w twarz.
Teraz nie mam siły już walczyć, prosić. Dziś tak bardzo mnie bolało jego zachowanie względem siostry. Po pierwsze: wspominałam swoje urodziny, a po drugie wiem, że jest interesowny w tym co robi.
Potrafię godzinami błagać Boga o to, by coś zmienił, jednak po dzisiejszym dniu brak mi już sił...
Ojciec mnie nienawidzi - taki jest fakt. Zakazał mi nawet zwracać się do niego 'ojciec', a broń Boże 'tato'.
A ja... proszę, błagam o pomoc.! ;(( Nie chcę robić z siebie męczennicy, ale naprawdę już nie mogę, nie daję rady... Tak bardzo chciałabym z kimś porozmawiać, popłakać, mieć świadomość że nie jestem sama (a taka się czuję).
Nie chcę rozmawiać z psychologiem, bo wcześniej próbowałam, ale nie mam do psychologów zaufania.
Spowiedź - w kościele nie umiem o tym za bardzo rozmawiać. Konfesjonał przynosi mi pomoc w odpuszczeniu grzechów, ale nie daje 'poczucia pomocy'.
Mam zaprzyjaźnionego Księdza, ale nie chciałabym mu się narzucać, bo z pewnością ma wiele swoich zajęć i może nie mieć czasu...

Proszę o pomoc, bo czuję że tak źle ze mną jeszcze nie było...
Boję się, że mogę w końcu nie wytrzymać i zrobić coś głupiego...
Błagam, wskażcie mi drogę...
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 00:50   

kochana Miriam
przytulam Cie mocno. mam 4 córki , najmłodsza ma prawie 17 lat.

Nie robisz z siebie męczennicy . TO wszystko co się dzieje , bardzo Cie dotyka .

Namawiam , Cię do rozmowy z księdzem , może z kimś jeszcze, komu ufasz.
Co do ataków ojca na Ciebie - musisz zawsze mówić o tym Mamie . Powinna Cie obronić.

Te straszne rzeczy , które teraz mówi twój tata , nijak maja się do prawdy , jego serca.
On teraz zamknął je całkowicie , Pogrążony w grzechu i upodleniu "kąsa " do żywego najbliższych.
Wszystkie , te straszne zdarzenia , słowa i myśli z tym związane spróbuj opowiedzieć Jezusowi. i najzwyczajniej poproś
JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ,
On tylko czeka na te słowa.
DLA BOGA NIE MA ,RZECZY NIEMOŻLIWYCH

Miriam2501 napisał/a:
Teraz nie mam siły już walczyć, prosić.

To nie twoje zadanie, musisz odsunąć się z Pola bitwy.
Ty jesteś piękna , młoda dziewczyna , zostaw to .
Może kiedyś , tak jak dzieje się to w moim życiu .(3 lata po rozwodzie) Jezus da możliwość odbudowy tego co ludzie w amoku, w grzechu niszczą.

Jeszcze raz przytulam mocno , Modlę się za Ciebie i Twoja Rodzinę
 
     
ewaa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-10, 22:40   

Droga Miriam!
Uwierz mi, że wiem jak Ci ciężko. Moi rodzice rozwiedli się kiedy byłam już dorosłą osobą, po skończonych studiach i po ślubie. Byl to dla mnie ogromn szok. Moja mama pracowala za granicą a ojciec w Polsce oszukiwał ją że ja potrzebuję pieniądze na studia dla mnie, a mnie mówił żebym nie mowiła mamie że nie daje mi pieniędzy bo on potrzebuje na leki bo jest chory i nie chce mamy martwić. Dowiedziałam się o tym po kilku latach. Po rozwodzie ojciec znalazl sobie nową panią chętną tak jak on do picia. Jeździłam do niego a on mnie nie chcial widzieć. Pojechalam na Święta Bożego Narodzenia 300 km a on mi nie otworzył drzwi. Cierpialam, plakałam, pytałam dlaczego. Teraz mam dwoje dzieci a mojego syna dziadek widział 2 razy i to tylko dlatego że akurat czegoś potrzebował. Nie płaczę już z tego powodu. Musisz wiedzieć i pogodzić się z tym że nie na wszysto mamy wpływ. Rodziców się nie wybiera. Koniecznie porozmawiaj z księdzem. Nie mart się że zabierzesz mu cenny czas. Po to jest ksiądz by pomagać ludziom w potrzebie. Mnie bardzo pomogła rozmowa z księdzem i spowiedź. Miałam wyrzuty sumienia, zastanawiałam się co jeszcze moglabym zrobić. Ksiądz mi pokazał że to nie moja wina i że jeśli ktoś nie chce pomocy nic nie możemy zrobić i musimy to zaakceptować.
Masz 17 lat i milion rzeczy ktore możesz robić. Znajdź sobie odskocznię tak aby nabrać dystansu do domowych spraw.

[ Dodano: 2009-11-10, 22:52 ]
Prosisz żeby wskazać Ci drogę. Sama musisz ją znaleźć. Szukaj i nie bój się. W domu źle to znajdź coś poza domem. Może w szkole a może ksiądz pomoże również w tej kwestii. Może są ludzie w twojej parafii którzy potrzebują Twojej pomocy a za to znajdziesz dom z ciepłą herbatą i rozmową. Wolontariat to bardzo fajna przygoda. Nie siedż w domu, nie pogrążaj się. Z twojego list widać wrażliwą, pragnącą miłości dziewczynę. Jeśli mogę coś radzić to jeśli nie możesz zmienić relacji z ojcem to zadbaj o relacje z siostrą, aby ojciec Was nie podzielił. Może razem coś zróbcie. :)
Dbaj o siebie i nie daj się. Nie zapominaj Panu Bogu i zaufaj jednak księdzu. Jak nie jeden to drugi pomoże.
Ściskam gorąco. Z Panem Bogiem
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10