Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
ona chce.. a on nie... seks
Autor Wiadomość
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 21:40   

Ludzie, zadne wulgaryzmy ani przyladowanie Wam, czasami trzeba cos dosadnie powiedziec zeby byc zrozumianym. Te slowa tyczyly sie tylko przekazowi zebym zostala zrozumiana.. i sami po mnie jedziecie, ja mialam na celu wypowiedzenie

[ Dodano: 2009-12-07, 21:55 ]
I dodam to co dla mnie istotne - ze wielu jest pouczajacych, wszyscy pouczaja.. taaa znaja sposob na zycie, droge do nieba... wszyscy jestescie szlachetni i uczciwi w zwiazkach... malo jest osob ktore sa przy czlowieku kiedy on sie gubi, przezywa swoje smutki... nie sztuka pouczac. Testy na hifa - komedia- nie zamiezam sie tlumaczyc. Jestem wartosciowa osoba, mam czyste serce, choc teraz bladze, zdaje sobie z tego sprawe.
Fajnie by bylo jakbym tylko przytakiwala... ktos tam nawet powiedzial ze spowiedz jest wazna gdy postanowi sie poprawe - a skad Ty wiesz co jest we mnie, w srodku, nawet ksiadz nie gadal takich rzeczy, mial wiecej wyrozumienia. Skad Ty wiesz czy moja spowiedz jest wazna? Bynajmniej potrafie sie na glos przyznac z jakimi myslami sie borykam.
Nie zrozumie ten kto nie przezywal podobnej sytuacji.
Nie wiem na czym polega ta niby pomoc - nie liczylam na madre wskazowki opini "publicznej" ale o wskazanie moze jakiegos dobrego psychologa czy ksiedza, a moze na rozmowe z osoba w podobnej sytuacji.
Wiekszosc tu poucza... smutne, pozdro
(napisane bez nerwow, interpretacja dowolna, jak kto woli, zalezy jakich emocji Tobie czytajacemu potrzeba hehe)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-08, 08:31   

Ewelo........... piszesz:"I dodam to co dla mnie istotne - ze wielu jest pouczajacych, wszyscy pouczaja.. taaa znaja sposob na zycie, droge do nieba... wszyscy jestescie szlachetni i uczciwi w zwiazkach... malo jest osob ktore sa przy czlowieku kiedy on sie gubi, przezywa swoje smutki... nie sztuka pouczac"

Fakty sa takie ,że dostałaś zwroty od tych co przeżywają,przeżyli.
Może oczekiwałaś czegoś innego............. dostała co innego.Bo tak widż ato co robisz i jak robisz inni,nie związani z Tobą emocjonalnie inni ludzie.
Tak naprawde to jest Twoje życie i Twoje konsekwencje,ale jak juz przyszłaś na to forum ,jak piszesz to dostajesz takie zwroty jak widzą to inni.
Czy Ci to pasi ,czy nie ,ale to są fakty
 
     
Ela1969
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-08, 21:03   

Witaj Ewela 24

"malo jest osob ktore sa przy czlowieku kiedy on sie gubi, przezywa swoje smutki.."

Ja jestem mężatką z 16 letnim stażem, znamy się z mężem 18 lat., od 11 miesięcy próbujemy posklejać małżeństwo i rodzinę.
Mój mąż miał roczny romans z dziewczyną w Twoim wieku i też obecnie z dwuletnim stażem małżeńskim. Kiedy ona zaczęła zdradzać swojego męża była dopiero pół roku po ślubie i w co trudno uwierzyć to ona urabiała mojego męża jeszcze przed jej ślubem :shock:
Ja zawsze byłam przy mężu pomimo tego co mi zrobił, pomimo jego "zagubienia".

Wiesz Ewela 24 nasuwa mi się taka myśl, że ja i inne kobiety obecne na tym forum pomimo zadanych mam krzywd, ran, bólu itp. itd. walczymy o naszych mężów i nasze rodziny, trawamy, czekamy...a takie młode kobiety jak Wy nie walczą. Zastanawiam się też nad tym co popycha takie młode mężatki do szukania na samym początku małżeństwa pocieszenia w ramionach kochanka, naprwdę nie potrafię tego zrozumieć. Dlaczego Wy nie walczycie, nie szukacie pomocy, tylko zaspokajacie swoje przyjemności i rządze z innym? Czym dla Was jest przysięga małżeńska?
Sprawa inna to to, że jeśli Ty zdradzasz męża to czy myślisz, że on tego nie wyczuwa, tzn. że nie wyczuwa, że nie do końca jesteś myślami z nim. Zapewniam Cię, że wyczuwa, nie wierzę, że jesteś tak samo otwarta w stosunku i do męża i do kochanka. Ja wyczuwałam oddalenie, myślałam jednak, że jest to spowodowane kłopotami w pracy moimi i męża.Nie naciskałam bo przecież ludzie są na dobre i złe, czy może się mylę?
Chcę Ci też powiedzieć jedno, że konsekwencje zdrady są przeogromne, uwierz mi proszę, życie po zdradzie nie jest ani łatwe, ani do końca przyjemne. Zaufanie zniszczone jest zupełnie. Zastanów się też nad tym, że gdyby nie było zdrad to o ile mniej byłoby krzywd żon i dzieci, bo krzywdy przede wszystkim dzieci nie da się naprawić.
U mnie po tym jak to nazywasz zagubieniu męża finał jest taki: lekarz psychiatra dla mne, lekarz psychiatra dla dziecka, 12 kroków dla mnie i dla męża, pokłosie tego będziemy zbierać jeszcze bardzo długo, mam tylko nadzieję, że wytrwamy, bo wierzę, że warto.
Dlatego proszę Cię posłuchaj ludzi, którzy do Ciebie piszą i mówią, są przecież przy Tobie, tylko Ty nie chcesz słuchać. Oni naprawdę wiele przeszli i wiele wiedzą...życie oczywiście jest Twoje i Twoja sprawa co z nim zrobisz, to Twoje decyzje i Twoje konsekwencje.
Życzę Ci wiele wytrwałości.
pozdrawiam :->
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-08, 23:20   

Dzieki za odp Ela.. zdrady byly zawsze, tylko teraz zapewne sie o tym mowi. Nie mow, ze nie walcze, bo zalatwialam rekolekcje, specjalistow, ciagnelam z mezem wiele rozmow, dbalam o dom, zmienialam atmosfere w domu (kolacyjka, dekoracja nastrojowa), organizowalam nam weekendy po to, to wszystko zebysmy byli razem i rozwiazywali swoj problem. Po licznym odtraceniu i probach przeroslo mnie to, wiec nie zdradzilam dla hobby (usparwiedliwienie to nie jest, moglam upac czy tak trudno to zrozumiec.. czemu sama zdrada jest punktem zainteresowania? Jak ja nie wiem co mam robic zeby to naprawiac (jedno wiem - nie spotkac sie wiecej z drugim) ale co dalej mam robic).
Myslisz, ze maz cos wyczuwa.. smieszne.. nie znasz naszej relacji. On teraz duzo nie pracuje, urobiony nie jest, a mnie uwagi malo co poswieca... tak po prostu. Nawet gdy mowie mu ze musze isc do lekarza bo jestem teraz chora, to on zwyczajnie spi i tylko przytakuje. Czasami mam dni ze sie odizolowuje, spedzam duzo czasu sama, przez te problemy wlasnie, nie mam ochoty rozmawiac z innymi.. a maz wraca i tez sie nie odzywa, albo jest nie mily. Kiedys zwracal uwage na to jak sie czuje albo co porabialam przez caly dzien...
Nie ma zadnej romantycznej chwili w naszym zyciu - wyjscie na spacer, kino, kolacja... tak tylko dla nas.. Az chce sie zyc :/
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-09, 09:32   

Ewela_24 napisał/a:
zdrady byly zawsze, tylko teraz zapewne sie o tym mowi
Widzisz, problem polega na tym, że jesteś wśród ludzi, których większość ten problem właśnie dotknął - osobiście i boleśnie. Stąd masz zwroty dotyczące konkretnie zdrady. Bo rezonujesz z tą boleśnie zranioną częścią duszy sporej części forumowiczów.

Ewela_24 napisał/a:
Myslisz, ze maz cos wyczuwa.. smieszne.. nie znasz naszej relacji. On teraz duzo nie pracuje, urobiony nie jest, a mnie uwagi malo co poswieca... tak po prostu.

Sądzę, że jest to właśnie klasycznie, po męsku przeżywanie czegoś co wyczuwa od Ciebie, ale nie bardzo wie co to jest, może nie ma odwagi się z tym zmierzyć. To jest to typowe męskie "siedzenie w jaskini". Poczytaj posty Moniki36, jej mąż tez bardzo długo siedział w jaskini. Ale wyszedł :mrgreen:

Ewela_24 napisał/a:
nie zdradzilam dla hobby (usparwiedliwienie to nie jest, moglam upac czy tak trudno to zrozumiec..

Nie jest to trudno zrozumieć, bo chyba każdy ma upadki na koncie, wszak grzesznikami jesteśmy. Kwestia w tym, że aby pomóc Ci w temacie "co dalej" powinno u Ciebie nastąpić coś, co jest określane jako "mocne postanowienie poprawy". Możesz i powinnaś poznać drogę, która Cię doprowadziła do zdrady, ale ze świadomością, że zdrady nic nie usprawiedliwia, żadne działanie Twoje czy Twego męża, czy innych składowych Twojego świata. I możemy Ci towarzyszyć w tej analizie, ale już bez głaskania po głowie, że ten mąż taki.... nieromantyczny, odizolowuje się, mało uwagi poświęca. Taki jest na teraz. Forum pomaga Ci zmagać się z tym kształtem Twego małżeństwa na dziś. Ale pod warunkiem, że odetniesz się radykalnie od zdrady. Sądzę, że po prostu innej sensownej drogi nie ma.
Pozdrawiam Cię, Ewela :-D
 
     
K_
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-09, 14:39   

Witaj Ewela,

Dobrze, że tu jesteś i nie uciekaj :)

Ale też nie pozwól sobie na usprawiedliwianie siebie i odrzucenie wszystkich "zwrotek" sądząc, że każdy tutaj Cię napomina patrząc przez pryzmat doznanych krzywd i wyższości moralnej.

Śledzę Twój wątek. Wiele z tego co piszesz jest mi bliskie, bo byłam po tej samej "złej" stronie. Patrzę za to przez pryzmat tego co się dzieje, kiedy po zdradzie chcesz małżeństwo uratować. Przez pryzmat tragedii swoich najbliższych. Kiedy nie chce się żyć. Kiedy więcej niż jedna osoba w rodzinie bierze psychotropy.

Kiedy zobaczysz ból i rozpacz swojego męża, taką żywą, realną. Kiedy zniszczysz jego marzenia i nadzieje (i wiarę w Ciebie)...

Któregoś dnia możesz zrozumieć, że ten chłopak, który jest Twoim mężem- cokolwiek zrobił, cokolwiek zaniedbał, nie zasłużył na zdradę. Przyczynił się do poważnego kryzysu. I tyle. Zandto dobrze rozumiem Twoje dylematy w sferze seksualnej, bo mam duży temperament. I co z tego? Jakie błahe wydają mi się moje problemy z przed zdrady. Jak dobrze byłoby rozwiązywać je wtedy, a nie teraz.

A jeżeli mąż widział w Tobie coś szczególnie wartościowego. I choć czuł, że się od siebie oddalacie, szanował Cię na tyle, że nigdy nie przypuszczał, że jego ukochana żona może się zeszmacić. Straciłaś to.

Nie mówię Ci, że masz powiedzieć swojemu mężowi. Nie wiem. I się nie wypowiem. Ale "nie mówię, żeby go nie zranić" nie może być wymówką do prowadzenia podwójnego życia nadal (bo "i tak mu nigdy nie powiem, bo bym go zraniła"). Nie da się też prowadzić podwójnego życia bez szkody dla swojego małżeństwa. To złudzenie. To bym chciała bardzo podkreślić. To czy jesteś pełna miłości (tej wyłącznej), akceptacji, empatyczna, czy pogrążona w swoim świecie ma kapitalny wpływ na jakość bycia razem.

Moim zdaniem jesteś jeszcze daleko od uświadomienia sobie, że wszystkie Twoje małżeńskie problemy zapewne są błahe wobec jednego: wobec zdrady. Największej krzywdy jaka prawdopodobnie wydarza się w Waszym małżeństwie. Mimo Twojego cierpienia w tym małżeństwie! Z autopsji: wiem czym jest cierpienie, uczucie niedocenienia, niezaspokojenie, także seksualne, w małżeństwie.

Jest tylko jedna droga: definitywne oznajmienie Kochankowi (może pisemne), prosto i zwięźle: zdecydowałaś, że to koniec, Twoja decyzja, Twój wybór i tak chcesz. Kropka. Zmiana telefonu, maila, zablokowanie wspólnych płaszczyzn kontaktów, ukrycie się na wspólnych portalach, forach, jesteś dla niego niewidoczna. Prosta decyzja.

Odnowienie relacji z Bogiem - równie definitywne. Bycie z Bogiem warte jest nawet nieudanego seksu (zakładając czysto hipotetycznie, że on bedzie niedany w perspektywie lat). Przepraszam za sformułowanie, nie ma być pozbawione szacunku...

Ja Cię nie mogę potępić (mam nadzieję, że nie odczytasz go w żadnym powyższym słowie). Byłby to wyrok na samą siebie i kruche odzyskiwanie poczucia własnej wartości. Zaznaczam, że moja odpowiedź ma charakter bardzo subiektywny. I patrzę przez pryzmat swojego życia, nie będę zaprzeczać.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-09, 16:36   

Ewela.....
Nie od początku Cię czytam....może coś przeoczyłam....
Moim zdaniem ważna by tu u Was była taka zwyczjna rozmowa....taka jak Ty tu z nami .

Mężu - mam potrzeby seksualne.....bardzo potrzebuję i widzą, że z braku seksu moje całe ciało, psychika upada, wszystko mi się wali , rozregulowuje, źle fukcjonuję. Potrzebuję i już.
W naszym małżeństwie tego właśnie mi brakuje. Co TY na to męzu ??

Zobaczysz jak potoczy sie ta rozmowa. Rozmowa...a nie krzyk, ani płacz, ani wyrzuty, straszenie, szantaż itp.
Mówisz spokojnie o sobie i swoich potrzebach.

Moim zdaniem mąż powinien jakoś na to zareagować.

Z innej strony, Ewelo, czy Ty swoją być może nahalnością, zbytnią otwartością i wyluzowaniem nie przestraszyłaś męża ? NIe odepchnęłaś, nie pokazałaś Mu sie zbyt drapieżna ??

Rozumiem potrzeby....uważam, że jednak mąz powinien zająć tu stanowisko, bo jest mężem i właśnie w tym wypadku od Niego tak wiele zależy, włącznie z Twoim zdrowiem.

Co co tzw kochanka.....hm....kroczysz nad przepaścią, a konsekwencje tego upadku poniesie dużo osób. Skrzywdzisz nie tylko siebie.....czy warto ? Pozdro ! EL.
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-11, 09:19   

Dzieki..
Spokojnej rozmowy probowalam i to nie raz, dzieki temu dowiedzialm sie czegos wiecej od meza - wlasnie tego, ze odreagowywal tak co mu przeszkadzalo (brakiem seksu). No dobrze, rozmawialismy... i tak do niczego nie doszlismy, wytumaczylismy sobie i na tym koniec.
Wiecie co mam dosyc seksu i calej tej sfery. Moze stane sie oziebla jak wyklucze "ten" problem.. nie wiem.
Niezle tam ktos powiedzial - ze seks moze nie byc dany przez lata... juz w nosie mam ten seks caly, tylko co to ma byc za zwiazek wtedy jak nawet moj maz mnie calowac nie bedzie.. nie bedzie okazywc ze jestem dla niego kobieta, bede kumpel/lokator... nie wyobrazam sobie tego ze jest tak przez jakies lata - to jest zaburzenie i ja nie bede sie na to zgadzac, bo mnie to niszczy. Mam sie pozbawic chociazby poczucia sie seksi dla meza. Nie musi sie ze mna kochac, ale chociaz zeby zapewnial wyrazajac przez pocalunki ze mnie chce.
A jak na lata problem mialby sie przeciagnac.. to nie wiem skad sobie dzieci wezme (hehehe)-(straszne). Bo ja nie chce plodzic dziecka - tylko tak technicznie (nie skumacie).
Chcielismy isc teraz do psychologa katolickiego, ceny sprawdzone i teraz nie mamy kasy. I tak ten problem zostaje.
Gryze sie z tym, kazdy dzien jest szary.
Kazdy dzien spedzam samotnie, nie mam tu gdzie mieszkam nikogo, nigdzie nie wychodze i teraz juz nawet nie mam ochoty na towarzystwo. Nie poradzimy sobie z tym problemem - maz mowi ze trzeba isc do psychologa ale jak nie mamy kasy to trzeba czekac... On widzi ratunek tylko w gabinecie i na to czeka. Nie umiem zyc w takiej prozni, bo odbija sie to na tym co powinnam robic... bo przeciez nie robie, bo jestem przygaszona..
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-11, 09:25   

Poczytaj, żeby się czymś zająć ;-)
http://www.szansaspotkani...ment_malzenstwa

Ewela,
myślę, że potrzebujesz stałego spowiednika.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-12, 23:14   

Ewelo, jesteś w trudnej sytuacji. Nie znam się na psychologii, ale próbuję poznawac Boga. I to do czego bym Cię zachęcał na dziś, to dziękowanie Bogu za Twoje małżeństwo, za męża. Spróbuj zaprosic Jezusa do Waszego małżeństwa. Jeśli nie potrafisz sercem to chociaż ustami. Spróbuj zacząc naprawę Waszego małżeństwa od samej siebie. Na męża nie masz wpływu.
Jest taki fajny fragment w Piśmie Świętym:
Łk.15.7
"Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia."

a później:
Łk. 22.35
"I rzekł do nich: Czy brak wam było czego, kiedy was posyłałem bez trzosa, bez torby i bez sandałów? Oni odpowiedzieli: Niczego."

Tego i Tobie życzę, byś była blisko Jezusa i nie musiała odczuwac braku czegokolwiek. pozdrawiam
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-13, 02:09   

Droga Ewelo,
może skorzystacie z mężem z rekolekcji dla młodych małżeństw,
http://www.gajdy.pl//inde...id=52&Itemid=55
jeśli nie stać Was na zapłatę takiej kwoty, skontaktujcie się z Moniką lub Marcinem Gajda w tej kwestii (adres mailowy i telefony na stronie).
Do Kołobrzegu macie niedaleko, jakieś 4,5 godz. pociągiem ;)
a studenci mają teraz sporo zniżek na przejazdy

Ewela, choć Jezus wie o Tobie wszystko, kocha Cię, bez względu na wszystko.
specjalnie dla Ciebie (Ef 2,1-13)
http://www.youtube.com/wa...feature=related

pozdrawiam
Paloma
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-16, 14:44   

Przykościelne Poradnie Małżeńskie są bezpłatne.
Współna z mężem rozmowa z księdzem jest bezpłatna.
Wiele Poradni małżeńskich świecich jest bezpłatnych .
Cos nie tam szukacie widzę, gdzie mozna uzyskać dobrą i fachowa pomoc. EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9