Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
ona chce.. a on nie... seks
Autor Wiadomość
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-16, 09:54   

Dzieki mari
W tej sytuacji to tez kwestiwa wiary... wytrwalosci w niej, ufnosci, to ona daje sile..
Wiem to
Ale co mam sobie odtwarzac ta prezentacje.. i czekac na olsnienie... moze pownnam wiecej wierzyc, modlic sie i ufnie prosic...
Racjonalnie jednak nie wiem co mam robic zeby ten problem rozwiazac... czy po prostu mam sie modlic, zeby nagle "samo" zaczelo sie zmieniac w moim malzenstwie... a moze jak bede sie modlic to stanie ktos na mojej drodze kto bedzie w stanie nam pomoc... W sumie, skoro nic ziemskiego, racjonalnego nam nie pomaga.. seksuolog trabi o rozwodzie.. to moze modlitwa pomoze.. tylko ja jestem glupia, nie potrafie oddac sie bez reszty modlitwie, bo mysle co jezeli to nie pomoze... albo a co jezeli za dziesiec lat to cos pomoze.. przeciez to za dlugo... wiec nie mam czystego podejscia... A poza tym wiara wymaga ode mnie zmiany postawy... trwac w malzestwie bez tego co potrzebuje, a ja tak nie chce... przeciez mam swoje potrzeby, dlaczego mam sie poswiecac nie widzac czy to cos da... przeciez nie wiem czy cos sie zmieni.. i tak sie bladzi.
Trwac w ciemnym tunelu tez nie jest latwo, tu jest tylko placz i niechec do zycia. Nie ma niczego co by dawalo wsparacie - chyba ze oszukanie siebie.
Pozdrawiam Was... tylko bez zadnych wygorowanych i pieknych tekstow prosze... bo to pachnie mi dewoctwem... ale tez zwyczajnie rozumiem, ze swoja ralacje z Bogiem musze naprawic, bo w Niego wierze tylko sie zgubilam.
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-16, 10:27   

Nie chcesz tekstów, to masz film http://www.youtube.com/wa...ex=0&playnext=1
po zwiastunie każda część filmu sama się włącza, musisz poczekać chwilę

I JESZCZE mała dygresja ojców uzdrawiających
(o. Antonello Cadeddu i o. Enrique Porcu )

Przy modlitwach o uzdrowienie istnieje niebezpieczeństwo, że człowiek egoistycznie dąży do uzdrowienia tylko dla swojej własnej wygody i bezpieczeństwa. Pewna kobieta została uzdrowiona z ciężkiej depresji, w której tkwiła bardzo długo. Mimo że przyjmowała ogromne ilości leków, nie pomagało jej to w zaśnięciu albo w pokonaniu lęku przed wyjściem z domu. Uzdrowienie nastąpiło podczas modlitwy. Mogła odstawić wszystkie leki. Rok później zrozpaczona zatelefonowała: "Ojcze, depresja wróciła! Nie wiem, co robić. Czy może się ojciec znowu za mnie modlić?". Zapytałem: "A co w ciągu tego roku zrobiłaś dla innych?". Odparła: "Nic". Powiedziałem więc: "W takim razie być może depresja ma ci pomóc w tym, żebyś dostała się do nieba, bo uzdrowiona mogłabyś trafić do piekła!".

Pozdrawiam, życzę wytrwałości i chęci do walki samej ze sobą !
 
     
Agutella
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-16, 10:48   

Czasami warto "wyłączyć" umysł i otworzyć serce. A może uda Ci się poznać odpowiedz na Twoje problemy. Tam gdzie nie ma już środków by po ludzku naprawiać, jest miejsce by wprowadzić trochę "inne" metody.
Słuchasz dobrych rad, ludzi którzy się tutaj wypowiadają, a nie chcesz usłyszeć ;-)

Sex to nie wszystko......
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-16, 15:25   

Ewela_24

Jesteś rzadkim przypadkiem na tym forum. Osoby w Twoim stanie raczej tu nie zaglądają. Mam na mysli fazę, w której się obecnie znajdujesz. To swoisty haj - wiesz o tym? Zdarzały się wizyty osób - takich, jak Ty - ale, powiedzmy, po roku, dwóch od chwili, w której znajdujesz się teraz.
Te późniejsze relacje to jeden wielki płacz - ludzi, którzy zmarnowali życie sobie, najbardziej ukochanej osobie - mężowi/żonie, innym bliskim.

Jesteś 2 lata po ślubie. Rok znaliście się wcześniej. Razem 3. Od roku zdradzasz męża - emocjonalnie i fizycznie - i próbujesz przerzucić na niego winę. W każdej Twej wypowiedzi krzyczysz JA CHCĘ, MAM POTRZEBY, MĄŻ NIE POTRAFI, CIERPIĘ, JAKA JA BIEDNA, PEWNIE KTOŚ INNY MNIE ZADOWOLI ...

Jeżeli od roku zdradzasz męża, to nie dziw się, że mąż wyczuwa to w relacjach z Tobą. Zgotowałaś mu największą krzywdę jaką można sobie wyobrazić. I nie odczuwasz na dodatek z tego powodu specjalnych wyrzutów sumienia. Okłamujesz go. On nic nie wie. Ufa Ci. A Ty ...

Druga sprawa. Twój kochanek pewnie jest żonaty. Niewykluczone, że jego żona w którymś z wątków tego forum rozpaczliwie szuka pomocy i pocieszenia. Możecie sobie pogadać - jest okazja.

Zauroczenie trwa najczęście 2 lata. Zgadza się w Twoim wypadku. Z mężem rok przed ślubem i rok po. Od małżonków zależy, czy przerodzi się w dojrzałą miłość. Zamiast nad tym pracować - niszczysz to, co miałaś najcenniejszego w życiu. Teraz tego nie chcesz zrozumieć. Dotrze to do Ciebie za jakis czas - z siłą jakiej się nawet nie spodziewasz.

Chcesz porady?

- Natychmiast zerwij znajomość - kategorycznie
- odnów swe relacje z Bogiem (to nie ma nic wspólnego z dewocją)
- Terapia - psycholog katolicki (wszelkie sesje z rozwodem w tle daruj sobie)
- Dowiedz sie wreszcie, że małżeństwo sakramentalne łączy Cię z mężem do śmierci
- Miłość to wybór - wybrałaś męża i to jest Twój mężczyzna - na dobre i na złe
- Małżeństwo to nie platforma do spełniania zachcianek, ale trudna, wspólna droga
- Seks nie jest celem, ale środkiem, pomagającym mężowi i żonie w budowaniu jedności nie tylko cielesnej, ale i duchowej

Masz rzadką szansę na początku swej małżeńskiej drogi otrząsnąc się z błota, w które wpadłaś. Wykorzystaj ją.

I wcale nie przepraszam Cię za ostry ton.
Jesteś inteligentna - wierzę, że podejmiesz właściwe decyzje

Trzymaj się
 
     
Jarek S
[Usunięty]

  Wysłany: 2009-11-16, 22:28   

Ewela...pisząc "walcz" miałem na myśli walczenie z obojętnością i z niechęcią do życia...rób to co jest w Twoich siłach.
Po pierwsze odpuść sobie seksuologa który zaczyna nawiązywać do rozwodu....Skoro dowiedziałaś się, że brak seksu nie jest głównie wynikiem różnicy temperamentów, to rozmawiajcie dalej... niech Ci mąż powie o co mu chodzi, co takiego się zmieniło w Tobie że chciał żebyś zauważyła jego problemy...jak już sobie to powiecie...zróbcie krok dalej...idźcie do poradni katolickiej z Waszymi wnioskami i powiedzcie co was boli...bo pójście do seksuologa który dopatrzył się różnicy temperamentów i na tym koniec - jak sama widzisz nie rozwiązało problemu - okazało się że problem jest gdzieś indziej (sama o tym pisałaś)
Po drugie - inny facet idzie w odstawkę...uwierz że póki tego nie zrobisz nie posuniesz się dalej,a wręcz przeciwnie będzie Ci coraz mniej chciało się żyć i będzie coraz więcej obojętności (takie są skutki grzechu).
Po trzecie przełam niechęć i zabierz się z zapałem za realizację planów...studia, własna firma...może na chwilę przestań myśleć o problemie jaki Cię otacza...daj sobie chwilę oddechu...odsuń na chwilę na bok to co boli i kontynuuj to co zaczęłaś tworzyć...może jak się oderwiesz z czasem nabierzesz dystansu i inaczej spojrzysz na to wszystko...
Po czwarte - nawet jak Ci się bardzo nie chce chodź na mszę i to jak najczęściej...Eucharystia wzmocni Twoją wiarę zobaczysz (to nie banał)...tylko potrzeba tu trochę cierpliwości, czasu i powierzenia w myślach tego wszystkiego Bogu (zaufania)...

Rozumiem co czujesz bo to przeżyłem...podaję Ci środki, które mi pomogły...mimo że wtedy wydawały mi się absurdalne...wiem co czujesz gdy piszesz że wszystko jest Ci obojętne i że jesteś bezradna...ale jeżeli sama nie podejmiesz żadnych działań nikt za Ciebie tego nie zrobi...niestety...takie problemy nie rozwiązują się same i od razu...potrzeba czasu...

Z drugiej strony dziwię się że Twój mąż nie potrzebuje seksu...dziwnie mi to jakoś wygląda...jak wiec sobie radzi ze swoją seksualnością? Nie odpowiadaj na to pytanie mi, tylko spróbuj uzyskać odpowiedź dla siebie.

Pamiętaj...nie zawsze to, w jaki sposób Ty widzisz rozwiązanie dla siebie i waszego małżeństwa jest dla Was właściwe...daj pole do działania Bogu - On to wie najlepiej. Zawierz Bogu...mimo że czasami rozum podpowiada coś innego.
 
     
PawełV
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-16, 23:39   

Ewela -(przepraszam że mimo swych problemów w tych sprawach prubuję jeszcze radzić innym)-a może Twój mąż ma jakiś ukryty lęk,przeżycie lub uraz który skrywa gdzieś w głębi duszy (może nawet nierozpoznany , może z dzieciństwa),który być może powoduje u niego(może nawet nieświadomie)zamknięcie się i jakieś zahamowania na te sprawy.I....postaraj się.....nie spotykać....z innym mężczyzną.Gdy zacznie się domyślać (lub wie)...obrzydzi sobie ciebie w swojej wyobrażni a sam może zamknąć się w sobie na te sprawy wogóle......

[ Dodano: 2009-11-17, 00:10 ]
Dziękuję Mirakulum,Mirela i w.z .Przemyślałem kawałek życia,trochę przeczytałem....hyba coś zrozumiałem i..........jestem zdruzgotany.....................(byle do tego wszystkiego jeszcze żona się nie wyprowadziła)...........................................................

[ Dodano: 2009-11-17, 00:10 ]
Dziękuję Mirakulum,Mirela i w.z .Przemyślałem kawałek życia,trochę przeczytałem....hyba coś zrozumiałem i..........jestem zdruzgotany.....................(byle do tego wszystkiego jeszcze żona się nie wyprowadziła)...........................................................
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-17, 10:27   

Dzieki za Wasze odpowiedzi

Tak trudno zawierzyc, kiedy zwyczajnie, ziemsko jest sie zranionym.
Trudno dac czas... skoro wydaje mi sie ze ten problem trwa tak dlugo.
Trudno zaprzestac grzechu, bo ciekawosc ludzka idzie swoja droga.
Teraz czuje sie lepiej, po ostatniej rozmowie z mezem. Bardzo sie wyplaklam i czuje sie na dzis "wyladowana", ale cieszy mnie, ze w koncu cos sensownego z siebie wydusil. Niech mowi mi tysiac razy chociaz, tylko zebym zrozumiala...
Nastawiam sie na zmiane... nie mialam z tamtym kontaku czestego, nawet nie telefoniczny czy smsowy... (dla zainteresowanego kogos wyzej mowie ze nie jest zonaty). Chce tego zaprzestac.
Mam swiadomosc, ze jako kobieta nie zawsze jestem stabilna, targa mna duzo emocji. W trakcie cyku ;) jestem po prostu rozna... boje sie ze nie wytrzymam, jezeli moj maz dluzej bedzie taki opieszaly - gdybym chociaz troche widziala zmiany w okazywaniu uczuc, byloby mi latwiej zwlaszcza w okresie plodnym....
Postaram sie popracowac nad wiara... bo gdy chcialam nad tym pracowac, bywalo tak ze rzucalam sie w wir obowiazkow i nagle brakowalo czasu dla Boga... Zlo dziala na wszystkie strony... nie wiem moze zbroje ubiore hehehe ;)
Powaznie... to zbieram sie do spowiedzi... wczoraj "mojego" ksiedza nie bylo u ktorego dwa miesace temu wzmagalam sie z tymi grzechami... dzis pojde... moze sie uda...

kurde tak nie chce tego zrujnowac. Meza zrujnowac i siebie... jestesmy tacy mlodzi... Cholera by wziela cala ta racjonalnosc... seksuolog tak wtedy po mnie jechal.. ze tylko rozwod widzi dla mnie jako korzysc.. wszystko za tym przemawia... Nie ma co sie dziwic, ze mam sprany mozg.
Nie mam tez nikogo kto by mnie zrozumial, a udawanie przed rodzina tak meczy...
Nie chce od Was zlotego srodka, recepty itd... milo ze mowicie co widzicie... i zawsze to jakas wymiana doswiadczen..
aaa nie wiem... filozofia w kieszen, dobra... Pozdro dla Was bez zbytniej slodkosci ;)
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-17, 11:52   

Ewela, jeżeli rozmawiacie ze sobą to jest już połowa szczęścia.
Zaproponuj mężowi by wszedł tu i poczytał choćby nawet Twój wątek, może spojrzy na to z dystansu zrozumie Twoje emocje.
Czasem taki tekst zadziała skuteczniej niż rozmowa, inny poziom percepcji, może przystanąć , przemyśleć, a w rozmowie wiesz jak to wygląda.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-19, 08:09   

Ewela_24 napisał/a:
targa mna duzo emocji


Z emocjami to jest tak, że przychodzą i odchodzą, tak jak z tzw. "miłością". Miłośc traktowana jako samo uczucie to coś bardzo płytkiego i zdarza się, że pod wpływem różnych czynników (trudności w małżeństwie) po prostu zanika. I wtedy wydaje się nam, że już nie kochamy męża czy żony. Zaczynamy szukac tej "miłości' u kogoś innego. A prawda jest taka, że to nowe zakochanie się też z czasem przejdzie. Moim zdaniem bardziej wartościowe jest podejście do miłości jako decyzji. Gdy jest się młodym to trudne bo targają nami duże emocje, ale z wiekiem wszystko się stabilizuje i czasami możesz Ewela za kilka lat, żałowac swych błędów i zupełnie inaczej na nie patrzec. Mamy taką znajomą, która zakochuje się mniej więcej co kilka tygodni w kimś innym i zawsze jest to ta Wielka Miłośc. Można i tak, ale do czego to doprowadziło - rozwód, dzieci bez pełnej rodziny, a po drodze aborcja.

Ewela - tu gra idzie o Twoją duszę. Dla pewnych wartości warto czasem stracic życie - polecam świadectwo Ojca M. Kolbe. Trzymasz się kurczowo tego życia i tego co ten świat Ci oferuje. Spróbuj spjrzec na to z innej perspektywy. Może na jakieś rekolekcje wyjedź?
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-20, 20:17   

Dziekuje rzecz jasna za odp
w.z. naprawde dobrze gadasz... zaczelam rozumiec...
tak bardzo nastawiona bylam na swoje cierpienie...
na to ze tak mi zle, ale to tez jest ludzkie... tak trudno pracowac nad zmiana,
nad zmiana siebie.. ale tez i zmiana w swoim malzenstwie, zeby dobrze funkcjonowalo na wszystkich plaszczyznach... trudno o cierpliwosc..
a jak juz raz rozhulalam sie na boku.. to teraz zlo mnie tak atakuje, ze sama nie wiem juz jak to sie dzieje... trzeba duzo swiadomej decyzji i samozaparcia, wizji przyszlosci, bo inaczej nic nie zbuduje... zaluje ze sie pogubilam... ze zabraklo mi sily w sytuacji problemowej... tlumaczyc tego nie bede.
Chodzilam teraz na Msze a wczoraj odwalilam cos strasznego.. nie seks... ale cos tak strasznego, ze blagam Was pomodlcie sie za mnie, zebym zlo mnie tak nie atakowalo, bo trafnie udeza w moj slaby punkt. Bardzo Was o to prosze... niech ktos pomodli sie za mnie :(
 
     
Jarek S
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-20, 21:30   

Jarosław napisał/a:

Zaproponuj mężowi by wszedł tu i poczytał choćby nawet Twój wątek, może spojrzy na to z dystansu zrozumie Twoje emocje.


Raczej bym się porządnie zastanowił nad tym pomysłem. Ja osobiście źle "wyszedłem" na tym kiedy żonie podałem link. Do tego stopnia że musiałem usunąć się z forum na dłuższy czas. Każde moje zdanie było komentowane i wyśmiewane potem przez telefon...nie mogłem pisać co czuję i myślę bo o wszystkim moja żona wiedziała... nie wspominając że dużą część mojego postu żona wykorzystała w sądzie podczas rozwodu. I z tego co wiem nie ja jeden mam takie doświadczenie. Po za tym kiedy mąż dowie się o zdradzie Eweli z forum może to zamknąć drogę do ratowania małżeństwa.

[ Dodano: 2009-11-20, 22:31 ]
Ewela będę dziś polecał Cię Bogu w swoich modlitwach...nie poddawaj się.
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 13:02   

Dzieki Jarku S. za odp - no ja nie dalabym mezowi poczytac forum, ale zastanawiam sie czy mu powiedziec o tym co zrobilam. Musze najpierw jednak "poradzic" sie ksiedza... przyznanie sie pomoglby mi zakonczyc to zlo, ale z drugiej strony balabym sie ze zniszcze tym meza - on naprawde czesto sie w sobie zamyka i drobiazgi go rania a co dopiero to...
dzieki za kazda modlitwe...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 15:40   

Jarosław napisał do Eweli:"Zaproponuj mężowi by wszedł tu i poczytał choćby nawet Twój wątek, może spojrzy na to z dystansu zrozumie Twoje emocje."
Jarosław??a po co???po to by Ewela kosztem męza siebie oczyściła>bo wyznała na forum że go zdradzała?
Ewela,od wyznawania win jest konfesjonał.Walenie tzw."prawdą" po oczach skrzywdzonemu dla ulżenia sobie jest niczym innym jak dołożeniem krzywdy,spotęgowaniem jej.
Moja żona kiedyś mi powiedziała:gdybyś mnie kiedyś zdradził to niech ci nie przydzie do głowy wyznawanie tego.Choćbym pasy darła to masz zaprzeczać.
Na szczęście nie muszę zaprzeczać(hhhhhioiiiiiiii).
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 18:37   

Nalog... zastanawiam sie zeby powiedziec, nie po to by sobie ulzyc, ale dlatego zeby sie przyznac odpowiedzialnie, zeby wiedzial o mnie wszystko... bo na klamstwo tez On nie zasluguje. Tylko wlasnie - boje sie tego ciosu dla Niego.
Czekam ciagle az sie wyspowiadam...
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 18:45   

Ewela_24 napisał/a:
Nalog... zastanawiam sie zeby powiedziec, nie po to by sobie ulzyc, ale dlatego zeby sie przyznac odpowiedzialnie, zeby wiedzial o mnie wszystko... bo na klamstwo tez On nie zasluguje. Tylko wlasnie - boje sie tego ciosu dla Niego.
Czekam ciagle az sie wyspowiadam...

Tak Ewela to dojrzała decyzja na kłamstwie, zatajeniu długo nie zajedziecie.
Tylko prawda nas wyzwoli.
Jak żyć w zakłamaniu.
To co małżonka zaleciła Nałogowi to tylko po to by się nigdy nie ważył.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4