Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
ona chce.. a on nie... seks
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 12:36   

Ewela..wiesz..........pod względem fizycznym to każdy facet pasuje do każdej kobiety,ale pod względem emocjonalnym,psychicznym to już raczej mało jest takich co do siebie pasują.
Brakuje Co seksu............. z męzem............ a jak zostawisz meża,jak ppójdziesz za seksem do innego faceta,to masz gwarancję że on spełni ,stanie na wysokości zadania i zaspokoi Twoje potrzeby????
Co będzie jak okaże się po jakimś czasie że nie??????
Będzie następny.....potem kolejny........... a potem????? co ?????? agencja towarzyska???? bo tam jest sporo (podobno) chętnych do zaspokajania się............

Kiedyś czytałem odpowiedż x.prof.Jacka Salija pewnej kobiecie na temat co ona ma zrobić jak mąż ma problem z przedwczesnym wytryskiem i zostawia ją nie zaspokojona a rozbudzoną i czy ona może coś zrobić z tym zgodnie z nauką kościoła.
Odpowiedz była mniej więcej taka ,że w takim przypadku ona może poprostu "dokonczyć " swoje spełnienie poprzez masturbację.Kościół dopuszcza takie rozwiązanie pod warunkiem że wcześniej doszło do pełnego stosunku.
We wczorajszym Katechiżmie poręcznym mówił o tym samym x.Pawlukiewicz.
Może warto rozważyć ewentualność takiego rozwiązania.
Ale tak patrz ą cinaczej na to compiszesz Ewela,to można dopatrywac się tego Twojego nadmiernie rozbudzonego seksualizmu jako początków uzależnienia od seksu i chorej miłości.
Bo Ty kompulsywnie o tym myślisz,pragniesz i Twoje myślenie "kręci" się wokół Twoich potrzeb.W związku z tym zaczynasz "grę" nałogowego,kompulsywnego regulowania potrzeb seksualnych.
Uważaj............
Wyobraż sobie ,że jesteś na bezludnej wyspie ..............bez facetów.............. bez możliwości kontaktów damsko-męskich.............. i co wtedy?????? nie będzisz czuła się kobietą?
 
     
PawełV
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-10, 23:32   

Chodż jestem mężczyzną miałem podobny problem.Od młodych lat miałem hęć się kochać.Jednak uznałem to za ciężki grzech zgodnie ze słowami pisma św.,,każdy kto pożądliwie spojrzy na kobietę już się z nią dopuścił cudzołustwa''.Udało mi się wytrwać w czystości przedmałżeńskiej do 29 roku życia-do ślubu.Walka była bardzo ciężka.Traciłem dziewczyny jedna za drugą gdyż obejmowanie przytulanie i pocałunki uważałem za grzech.Starałem się nie patrzeć na kobiety by nie zgrzeszyć pożądliwością.Ożeniłem się z kobietą której nie kochałem i która mi się nie podobała.Obecnie walczę o zachowanie czystości małżeńskiej. Staram się nie dotykać żony nie uśmiechać się do niej i udało mi się przez całe małżeństwo ani razu nie pocałować żony namiętnie aby nie wzbudzić porządliwości.....W domu często żona robi piekło....Niestety gdy niekiedy nie pomagały godziny perswazji.... grzeszyłem współżyjąc z nią.Na szczęście ona jest niebardzo hętna do współżycia.I robiliśmy to 3-5 razy w roku.Nadal mam temperament lecz ciągle z nim walczę...Jest to ciężka walka gdyż małżeństwo często jest.... na krawędzi rozpadu.Walczę więc z jednej strony o czystość małżeńską z drugiej zaś o jedność małżeństwa.Do tego dochodzi jeszcze odrzucanie wszelkich fantazji seksualnych które przychodzą do głowy.....Dlatego tak ważne jest ciągłe myślenie o dochowaniu przysięgi...i o piekle za niewierność....
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 08:09   

PawełV napisał/a:
Staram się nie dotykać żony nie uśmiechać się do niej i udało mi się przez całe małżeństwo ani razu nie pocałować żony namiętnie aby nie wzbudzić porządliwości.


PawełV, a czy aby u Ciebie wszystko w porządku pod "kopułą"?

Sorki za takie brutalne pytanie, ale chyba coś Ci się mocno poplątało. Znajdź szybko dobrego księdza. Polecam J.Salija. Musisz to wszystko sobie wyprostowac w głowie.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 08:18   

PawełV napisał/a:
Staram się nie dotykać żony nie uśmiechać się do niej

jestem w szoku , Paweł jak ona to wytrzymuje , bez dotyku , bez uśmiechu.
PawełV napisał/a:
Ożeniłem się z kobietą której nie kochałem i która mi się nie podobała.

szok , nawet jeśli jej tego nie powiedziałaś , to ona to czuje , masakra . Ja sie nie dziwię , że jesteś w kryzysie .
pisałes wcześniej o rozdźwięku między życiem , a wiarą . Obowiązkowo przesłuchaj , kazania ks. Pawlukiewicza , audycje , p. Guzewicza , książki Jacka Pulikowskiego( wartość współżycia małżeńskiego) , szukaj a znajdziesz
PawełV napisał/a:
Walczę więc z jednej strony o czystość małżeńską z drugiej zaś o jedność małżeństwa.

Paweł , wygląda na to , że źle rozumiesz oba pojęcie .
Małżeństwo jest sakramentem, źle , go rozumiesz i stąd ten rozdźwięk.

http://www.kryzys.org/dlo...tion=file&id=35

Wiara , nadzieja i miłość , a z nich największa jest MIŁOŚĆ.

[ Dodano: 2009-11-11, 09:15 ]
jeszcze . książka K.Knotza "seks jakiego nie znacie" - autor to doktor teoligii, kapłan zakonu braci Mniejszych Kapucynów.
przyjemnej lektury. Ja właśnie siĘ za nią zabieram. 1 pierwsza strona
S ZCZĘSCIOTWÓRCZA
E NERGIA
K ONSOLIDUJĄCA
S AKRAMENT

jak kupiłam ta książke córka ( 21 lat) zapytała
- mamo , po co ci ona?
Ale ja wiem po co .
Muszę sobie odpowiedzieć na wiele pytań także w tej sferze , , jeden z zarzutów męża - prawdziwy- że go odpychałam w łóżku -
Mam nadzieje , że on też chce się dowiedzieć dlaczego tak było.
Głęboka refleksja nad tym jak było , a jak powinno być , jest stopniem do uzdrowienia relacji . to moje osobiste zdanie.
Ufam Jezusowi , że dane nam będzie naprawić wszystko , także te sferę naszego sakramentu. życzę tego nam wszystkim. no to do dzieła.
Szukajmy , a znajdziemy.
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 20:21   

Dziękuje bardzo za kolejne odpowiedzi w moim temacie ;)

Skomentuje wypowiedz uzytkownika "nalóg" ;) Fakt moze moje mysli w "tym" temacie sa teraz nasilone i napewno musze zwrocic na to uwage, zeby sie kompletnie nie pogubic i nie "uzaleznic" od pozadania... pamietam o tym, ze moze to tez stanowic zagrozenie! Nie powiedzialam jednak, ze mysle nieustannie o seksie.. bo chodzi o okazanie uczuc w sposob fizyczny, nie tylko sam seks. Nie wiem czy w domu jestem przyjaciolka czy lokatorka, bo nie zona.. :( Poza tym moj "apetyt" na sam seks i te mysli towarzyszla mi do okolo 2/3 cyklu ;) Mysle, ze to zdrowe i normalne.. A porowananie z bezludna wyspa jest dla mnie bez sensu. Nie jestem tak zajechana i ukierunkowana na seks seks i seks... zwierzece zaspokojenie... :/ Wybralam juz swoja droge - malzenstwo a miedzy innymi w nim powinien byc seks i okazywanie uczuc fizycznie... wiec nie wybralam bezludnej wyspy... potrafie funkcjonowac normalnie gdy seksu nie ma, bo maz bylby zmeczony, gdyby go nie bylo.. i inne okolicznosci... ale gdy po prostu nie ma bo on sie zniechecil i nie okazuje mi zadnej pieszczoty.. to zupelnie zmienia sytuacje.
To co mowiles o "innym" ze tez mogloby sie okazac, ze mnie w tej sferze nie zadowala... wczesniej wspomnialam o znajomosci z kims, z przeszlosci.. i zadowalal mnie tak jak nikt.. dlatego ta pokusa jest dla mnie taka silna i smutna! Bo ta konkretna osoba chodzi mi teraz po glowie... :(

Rozmawialam dzis z mezem.. w sumie tak wyszlo.. i do niczego nie doszlismy... wspolnie mamy zale do siebie... i on nie moze zrozumiec, ze przed slubem ja nic w tej sferze od niego nie wymagalam i dlaczego teraz wymagam, skoro mam taki temperament i on mnie nie zadowala to sama powinnam sie z tym uporac... i co?
A przed slubem nie mialam wielu dosiwadczen, a po slubie ta seksualnosc sie we mnie rozbudziala.. zaczelam zdawac sobie sprawe ze swoich marzen i fantazji w "tej" kwestii, bo bylam wolna od wyrzutow sumienia, powodowanych wczesniej wspolzyciem przedmalzenskim. W malzenstwie wydalo mi sie to "legalne" i bardzo chcialam dbac o "ta" sfere i cieszyc sie "nia". <------ taka moja odpowiedz dla meza byla i nakreslam Wam sytuacje...

Pogubilam sie, bo to tak dlugo trwa. Utracilam pozadanie do meza... choc chcialam to pielegnowac... przestalam patrzec na niego jak na mezczyzne.. samo tak na mnie to splynelo, mimo ze dlugo walczylam... poczucie odracenia spowodowane tym, ze nie mozemy sie w "tej" kwestii" zrozumiec, jakos sie we mnie zakorzenilo i boli mnie to, bo wiem, ze jestem zona.
Gdyby maz podjal jakies kroki a przeciez nie czuje do niego pozadania to i tak bym sie zgodzila podjac te kroki z nim, po to zeby zmienic ten swoj brak pozadania do niego, zeby ukierunkowac je znow na niego wlasnie tak jak byc powinno.. moje nastawienie teraz tez jest juz inne, ale zrobilabym wszystko zeby wejsc na wlasciwy tor...

Boje sie tego co powiedzial seksuolog: ze maz moze zaczac sie starac a mi i tak nie bedzie to wystarczalo, bo mamy bardzo rozbierzne temperamenty... i inne podejscie do "tych" spraw. Powiedzial, ze na dluzsza mete bede sfrustrowana a to spowoduje ze inne sfery tez zaczna gnic :/

Nie wiem nic juz... nic i to jest straszne!
 
     
m.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 20:40   

witam Cię

jestem tylko o rok starsza od Ciebie i mogę Ci powiedziec tylko tyle że jeśli nie odbudujesz swoich relacji z Bogiem to żaden mężczyzna nigdy w życiu cię nie zadowoli i nie ziszczą się Twoje marzenia o wspaniałym współżyciu z mężem. ja niestety też miałam partnerów przed ślubem i szukałam miłości(opisałam to trochę w moim świadectwie) i żaden mężczyzna nawet mój mąż nie był wystarczająco dobry aż do czasu gdy poznałam Boga, to On weryfikuje nasze myślenie, nasz egoizm,nasze Ja.
polecam Ci abyś w waszym małżeńskim łóżku poszukała sakramentalnego piękna, a wasze łoże było nie eksperymentalnym laboratorium lecz Świętym Ołtarzem, ale to tylko z Bogiem inaczej będziesz nadal szukac i eksperymentowac.
pozdrawiam
mz
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 22:47   

Ewela

polecam książkę , która dopiero dzisiaj zaczęłam czytać . Jestem na 20 stronie , a już dokonałam takich odkryć , że ja cie nie mogę . Naprawdę dobra pozycja .
Ksawery Knotz "Seks jakiego nie znacie". jest tam mowa , także o tym o czym wspomina m.z.
przyjemnej lektury
 
     
m.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 21:01   

ja niestety nie czytałam tej książki, ale znam małżeństwa które były na rekolekcjach o tej tematyce prowadzone przez ojca Knotza i bardzo sobie chwalili, mówili że po 20latach małżeństwa potrafią się cieszyc jak na początku swojego małżeństwa byciem z sobą, że odkrywają się na wzajem i że potrafią się nadal zaskakiwac.
więc Ewela, ciesz się z tego że masz wspaniałego męża i kochaj go, a na pierwszym miejscu niech będzie Pan Bóg.
pozdrawiam
mz
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 22:24   

Zaczynam czytac polecana ksiazke ojca Knotza... nawet sie rozpedzilam, gdyby nie inne obowiazki pewnie bym juz byla przy samym koncu...

Wiem i czytam o uzdrawiajacej mocy wiary... Chce Wam powiedziec, ze majac wiekszy apetyt na seks niz maz, nie jestem wyuzdanym zierzem, ktore sie tylko zadowala! Wlasnie szukam w "tym" bycia blizej z mezem.. wlasnie nie chodzi o sam seks.. w ksiazce jest napisane o wyrazach milosci w sposob fizyczny nie tylko przez stosunek. No co mam zrobic jak tego u mnie nie ma. Rozmawialam, prosilam... Chcialam dla meza tworzyc, sprawiac zeby sie czul wyjatkowy.. nie tylko aranzowaniem cieplego i namietnego wieczoru, ale tez i innymi pomyslami... gestami, zalotami itd
Tak bym chciala miec komu dac siebie.

Moze myslicie ze chodzi o sam poped, ze sie w tym gubie, bo przeciez zdradzilam, nie siedzialam w domu i nie modlilam sie.. uleglam, wiec jestem brudna i popedliwa..
W kontakcie z tamtym mezczyzna.. nie szukalam samej przyjemnosci fizycznej.. nawiazala sie miedzy nami wiez... (bo przeciez moglam rzucac sie na prawo i lewo zeby sie zadowolic zwyczajnie).. szukalam w tamtym mezczyznie milosci, czulam potrzebe dawania... chcialam bliskosci i ciepla, uczucia nie orgazmow. Moglam sie do niego przytulic jak do mezczyzny :(

Dalej powiem Wam,ze na poczatku malzenstwa nauczlam sie metodzy naturalnej.. prowadzilam wspolnie z mezem zeszyt gdzie zapiszwalismy temperature, prowadzilam obserwacje... co za tym idzie w okresie plodnym nie podejmowalismy wspolzycia... bylo mi trudno ale bez przesady, cieszylam sie tym co bedzie potem... czekalam na to... tym bardziej, ze wtedy bez zadnego stresu... bo wiedzialam ze w ciaze nie zajde. Moj apetyt byl tym regulowany.. i maz tez mial czas zeby na mnie czekac... tymbardziej jak jego potrzeby byly i sa mniejsze.. wydawalo sie to dobrym rozwiazaniem...
Po przeszlo roku obserwacji metoda poszla w odstawke... maz zaczal zaniedbywac prowadzenie ze mna zeszytu, mi bylo bardzo smutno... i najwazniejsze, ze w okresie nieplodnym, gdzie spodziewalam sie ze on bedzie na mnie czekal... i bedzie chetny zeby wspolnie sie "tego" uczyc... nie podejmowal dzialan a na moje reagowal niechecia...
Zeszytu juz dawno nie prowadze... chociaz lubilam wiedziec kiedy jestem plodna... ale nie moglam zniesc braku zainteresowania.

Moj maz ma bardzo tradycyjne podejscie do "tych" spraw, widzi to tak: calowanie w usta, prztulanie, penetracja.. koniec.
W samym stosunku nie okazwal mi zaciekawienia mna.. cialem.. wiecie tego spojrzenia milosnego tez nie bylo... a poza tym... nie wiem jak to skategoryzowac, no glupie to jest ale prawdziwe, przy wiekszosci przpadkow naszych stosunkow... po jakiejs chwili penetracji zachciewalo mi sie siku /ratunku!/, wiem, wiem.. pewnie wynika to z nie takiej pozycji, ale jego aktywnosc w innych pozycjach tez to we mnie wywolywala i dodam, ze wczesniej tak nie mialam... a poza tym nie zawsze chcialam ja byc akurat aktywna...

pozdrawiam Was czytajacych
 
     
Jarek S
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 22:46   

Ewela...pamiętaj że czym więcej będziesz zdradzała swojego męża, tym bardziej będzie Ci obojętny i coraz mniej będziesz chciała być z nim i coś zmieniać na lepsze...Niestety tak to działa....zacznij od zerwania znajomości z tamtym facetem, ja wiem że to trudne, ale konieczne...żeby przestał pojawiać się w twoich myślach...i skup się na relacji jaką masz z Bogiem...
Koniecznie musisz swojego męża dowartościować... jeśli będzie czuł się "słaby" w łóżku to każde współżycie z Tobą będzie odbierał jako swoją porażkę...pomyśl...gdyby Tobie coś zupełnie nie wychodziło (np. gra w kręgle) i znajomi dawali by Ci odczuć że jesteś kiepska, czy chciałabyś w nie grać?
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-14, 00:51   

Dzieki za odp.
Nigdy mezowi nie mowilam, ze jest kiepski w "tym"... staralam sie "uczyc".. bylam otwarta, nawet jak nie bylo mi dobrze... bylam czula i rozmawialam wielokrotnie, wiec jak mam dowartosciowac... skoro on nic w tym kierunku nie podejmuje... na mnie nie reaguje... nie mam pomyslu jak go dowartosciowac... staram sie byc dobra... staram sie cos pysznego mu przyzadzic.. zeby byl zadowolony (choc teraz gorzej mi ida domowe obowiazki)
Staralm sie z roznych stron - wyjazd, przebywanie razem... zaangazowanie w jego zainteresowania... maz sie wycofal i juz.. i poza tym nie ma az takiej potrzeby. Mam tylko ludza cierpliwosc... Nie moge zniesc tego... nawet namietnego pocalunku nie ma, a gdy w nocy chce sie przytulic to tylko sie otrzasa, zebym dala spokuj...
Wiem, ze mnie kocha i ze chcialby inaczej, ale ja nie potrafie juz zaradzic w tej sytuacji, moge tylko chciec i sie modlic chyba...
Zerwanie znajomosci z tamtym.. hm.. pewnie masz racje... na szczescie mamy bardzo sporadyczny kontakt... zawsze jednak milam go w swiadomosci, kiedys jako mile wspomnienie i marzenie, teraz tez o nim mysle od czasu do czasu... i trudno jest sie tego pozbyc, mysli plyna jak strumien... nie moja wina, ze ubierajac sie pomysle..-ciekawe jakby on zareagowal... :(
Nie mam pomyslu na dalsze zycie
 
     
Jarek S
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-14, 09:33   

Ewela nie musisz mu mówić, że jest kiepski...sama wcześniej napisałaś że on odczuł że macie różne temperamenty i że nie "nadąża" za Twoim...skoro odczuł to znaczy, że w jakiś sposób Twoje zachowania lub postawa tak to wyraziły (nie odbieraj tego jako krytykę).
Dziwi mnie jednak że przestał być czuły i że Cię nie zauważa ...coś tu nie gra...i chyba szukałbym tu przyczyny takiego zachowania w czymś innym, nie tylko w różnicy temperamentów... Gdyby problem polegał tylko w seksie unikałby współżycia z Tobą ale czułość (moim zdaniem) by nie "uciekła". Cóż... objaw oziębłości psychicznej najczęściej występuje gdy pojawia się ktoś trzeci...sama to pewnie wiesz po sobie...ja niestety tez to wiem z doświadczenia swojego...
Co do tego faceta ... uwierz nie wyzwolisz się z myślenia o nim. póki całkowicie nie zerwiesz z nim kontaktu. Dlatego że nawet jego głos w słuchawce będzie kojarzył Ci się z tymi spędzonymi w z nim łóżku chwilami... tym bardziej że sama pisałaś, że seks z nim Ci się podobał...trudno nie myśleć o czymś co było miłe a czego nie możesz mieć na co dzień... Oczywiście nie wymażesz z pamięci tego od razu...ale powoli to odejdzie... Jednak w sytuacji kiedy go słyszysz lub widzisz obraz seksu z nim będzie cały czas powracał...i tym samym będzie Ci coraz trudniej walczyć o małżeństwo..to tak jakbyś rzucała sama sobie kłody pod nogi...Wiem coś na ten temat bo przez to przeszedłem ( http://www.kryzys.org/arc...0c4785d771b670b ).
Spróbuj zmieniać swoje podejście do seksu...ja wiem że to bardzo trudne...kiedyś usłyszałem od księdza bardzo mocne słowa, które mnie zabiły na jakiś czas i których nie mogłem przetrawić : "a kto powiedział, że seks w małżeństwie musi być udany? Nie taki jest sens małżeństwa" Na początku się nie zgadzałem, protestowałem...potem powoli rozumiałem, że miał rację... Domyślam się że brakuje Ci nie tylko seksu ale przede wszystkim czułości której nie ma...
Trzymaj się i walcz o to małżeństwo...nie poddawaj się ...nie rezygnuj...
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-14, 14:41   

PawełV napisał/a:
Chodż jestem mężczyzną miałem podobny problem.Od młodych lat miałem hęć się kochać.Jednak uznałem to za ciężki grzech zgodnie ze słowami pisma św.,,każdy kto pożądliwie spojrzy na kobietę już się z nią dopuścił cudzołustwa''.Udało mi się wytrwać w czystości przedmałżeńskiej do 29 roku życia-do ślubu.Walka była bardzo ciężka.Traciłem dziewczyny jedna za drugą gdyż obejmowanie przytulanie i pocałunki uważałem za grzech.Starałem się nie patrzeć na kobiety by nie zgrzeszyć pożądliwością.Ożeniłem się z kobietą której nie kochałem i która mi się nie podobała.Obecnie walczę o zachowanie czystości małżeńskiej. Staram się nie dotykać żony nie uśmiechać się do niej i udało mi się przez całe małżeństwo ani razu nie pocałować żony namiętnie aby nie wzbudzić porządliwości.....W domu często żona robi piekło....Niestety gdy niekiedy nie pomagały godziny perswazji.... grzeszyłem współżyjąc z nią.Na szczęście ona jest niebardzo hętna do współżycia.I robiliśmy to 3-5 razy w roku.Nadal mam temperament lecz ciągle z nim walczę...Jest to ciężka walka gdyż małżeństwo często jest.... na krawędzi rozpadu.Walczę więc z jednej strony o czystość małżeńską z drugiej zaś o jedność małżeństwa.Do tego dochodzi jeszcze odrzucanie wszelkich fantazji seksualnych które przychodzą do głowy.....Dlatego tak ważne jest ciągłe myślenie o dochowaniu przysięgi...i o piekle za niewierność....


Serdecznie Cie witam i pozdrawiam...
Myślę sobie,że nam wszystkim potrzeba czasu najpierw do poznawania i odkrywania, najlepiej z Bogiem, dobrze też w porozumieniu ze stałym spowiednikiem, potem również potrzeba nam czasu na zmiany , na próby podjęcia waznych decyzji zmian w swoim życiu.
Poproś Boga o taki czas na samotność w przemyślenich , o ciszę ...wspieram modlitwą również.
Podaje Tobie i Twojej żonie stronę...

http://www.szansaspotkania.net/

Niech Wam Pan BŁOGOSŁAWI:)
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-16, 09:05   

Dzieki Jarek za kolejna odpowiedz ;)

Masz racje, ze brak czulosci jakiejkolwiek.. i w ogole ta sytuacja jest czyms spowodowana.. Zaczynam z lekka rozumiec... po kolejnej rozmowie z mezem... juz na spokojne powiedzial mi - zaprzestal seksu bo chcial mi "pokazac" ze cos mu w zwiazku nie pasuje. W sensie miedzy nami - nasza komunikacja byla zaburzona, on nie umial mowic otwarcie co jest na rzeczy, wiec w ten sposob chcial mi uzmyslowic, dac sygnal ze cos jest nie tak. Oczywiscie ja tego nie odebralam tak jakby on tego chcial... A co za tym idzie, on nie zdawal sobie sprawy jakie szkody takie zachowanie nam wzadzi...
A gdyby sie ze mna kochal, to jak twierdzil.. ja myslalabym ze wszystko jest ok a on sam dusilby sie ze swoim problemem (i tak sie dusil, bo jego metoda nic nie dala).

I ogolnie sie wycofal, bo potem problem tylko narastal i niechec przewazyla. Stal sie ozieby, bo czulosc moglaby prowadzic do seksu...

Wiemy to, ale nie wiemy co z tym zrobic...

Mam walczyc... piekne slowa.. przez ta chora sytuacje tyle ucierpialo na naszej relacji.. Tam w srodku siebie, czuje ze zakopalam uczucie do Niego, ze ono jest i skoro za Niego wyszlam to nie moglam sie pomylic.. Dla poczucia sie chociaz przez chwile kochana, poswiecilam swoje warosci, przysiege.. i poszlam do drugiego... smutne, ale czlowiek bladzi, zle mi z tym ze upadlam, bo mialam sie za "inna"... dobrze ze sobie z tego zdaje sprawe.
Nie mam jak walczyc, nie mam na to pomyslu... Uwazam ze nie odwalila mi "palma" tylko ze moj organizm sie zaczal bronic - psychika.. zeby moc funkcjonowac; przeciez (doslownie) zdychalam z tesknoty za mezem; potem przerodzilo sie to w zlosc i frustracje bo nie rozumialam nic; a potem w obojetnosc...
Jakis czas temu raz podjelismy wspolzycie.. zgodzilam sie, bo nie chcialam Go zniecheciac jezeli jakas chec przejawial.. juz nie patrzylam na swoj nastroj, na nic... bylo mi ciezko i smutno, bo nie moglam czuc cos do Niego... po prostu jest to gdzies daleko... Komunikacja w obie strony sie zaburzyla, ze nie wystarczy mi sam suchy seks... potrzebuje naprawy relacji i seksu z uczucia... (po tym razie maz powiedzial, ze myslal ze juz bedzie ok /bajkowe czary mary/ a ze tak nie bylo to sie znow wycofal.

Po prostu chce zeby ktos zrozumial, ze mi sie wstawac rano nie chce, domowych obowiazkow robic nie chce, ze za dzien lub dwa mam obrone i nic nie umiem, ze podjelam nauke w czyms co lubie a opuszczam zajecia, bo mi sie nie chce, ze otwieram interes a mi sie zajac tym nie chce, ze wycofuje sie z towarzystwa i stoje gdzies obok, bo mi sie gadac z nimi nie chce, ze mi sie do kosciola isc nie chce, wszystkie codzienne rzeczy jakie sa, mi sie robic nie chce... jedynie ostatnio cwiczenia fizyczne wykonuje systematycznie i napisalam sobie ostre wytyczne co do tego, bol fizyczny zaglusza psychiczny.
Pragne odrobinki nadzieji i nie chce czuc sie samotna w malzenstwie.. nie po to za Niego wyszlam, zeby mnie ten zwiazek niszczyl... duzo mam do zrobienia a nie mam na to sily.
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-16, 09:17   

Ewela, obudź się .
Mirela podała stronę.
Działaj ! Nie poddawaj się.

Dla Ciebie na pobudzenie:
http://www.youtube.com/watch_popup?v=X88s6aSyeoA

Wstawaj i do dzieła !
http://www.szansaspotkania.net/index.php?page=1990
najbliższy termin 20-22 listopada - Koniaków k. Bielska Białej

PS. NADZIEJĄ TWOJĄ CHRYSTUS.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9