Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
zostaw żonę-radziliście
Autor Wiadomość
rafal41
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-27, 20:44   zostaw żonę-radziliście

dobrze radziliscie ale///jak się kocha to jest to trudne,to zawsze powraca.bo miłość jest w sercu.po kilku mcach po rozwodzie,przed drugim wyjazdem do pracy.zona w koncu uwierzyła,że ją KOCHAM.odwiedziła mnie,zeby porozmawiac/nadal nazywamy się mężem i żoną.i wiemy jedno-żadne z nas nie będzie z drugim człowiekiem płci przeciwnej.dlaczego??bo wiara nas umacnia.Oboje wiemy,że sobie ślubowaiśmy,oboje chcemy po śmierci eżec w jednym grobie.a czy zdązymy do siebie powrocić????staramy się.ąby Bog dal nam ten czas.o to się tylko martwimy.
oboje-kochamy Boga-wiara nie pozwala zapomniec ,że jestemy dla siebie.
to dzisiejszy pierwszy promyczek nadzieji.!!!!!!!!!!!!!

[ Dodano: 2009-10-27, 20:52 ]
oboje stwierdzilismy z żona-kto znajduje szczescia w innych ramionach,lub daje radę ukladać sobie nowe życie ,naklania do nowego życia-jest pusty.nie ma w nim Boga.koniec kropka
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 08:02   

Teraz już Rafał wiesz???? usłyszałeś???? zobaczyłeś???? rozumiesz???
Nieraz tak jest że Bóg musi odseparować by ci jakim chce pomóc zrozumieli to.

Cisza,samotność-i wszystko wrca jeżeli jest tylko w sercach i było prawdziwe.

Minione lata,dni nie sa nasza przeszłościa jaka mamy wymazać-one sa po to bym wiedział,jaki byłem,co robiłem,do czego doszło-to przestroga.

Znasz to juz wiesz-nie rób tego synu/córko niogdy wiecej.

Tak Rafale działa Bóg-by pozwolić sie odszukac w całym swoim zakłamaniu,w całym pogmatwanym trudzie życia-często odbiera.

By pózniej dać z nawiązką-ale wtedy juz bardzo będziesz cenił to co dostałeś..........


pozdrawiam
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 13:10   

Rafał - bardzo się cieszę. Tak trzymaj i nie zepsuj tego, jak poczujesz sie zbyt pewnie ;-)
Pozdrowienia!!
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 17:22   

Rafał, pozdrawiam! Z Panem Bogiem. :-)
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 18:58   Re: zostaw żonę-radziliście

rafal41 napisał/a:


[ Dodano: 2009-10-27, 20:52 ]
oboje stwierdzilismy z żona-kto znajduje szczescia w innych ramionach,lub daje radę ukladać sobie nowe życie ,naklania do nowego życia-jest pusty.nie ma w nim Boga.koniec kropka


I nasza w tym rola by na powrót swoim postępowaniem pokazać drugiej stronie Boga.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 19:31   

Jarosław napisał/a:
I nasza w tym rola by na powrót swoim postępowaniem pokazać drugiej stronie Boga.


i dlatego nalezy pamiętac
...Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi...
— Stefan Wyszyński
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-30, 01:04   

mami napisał/a:
i dlatego nalezy pamiętac
...Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi...
— Stefan Wyszyński

A najprościej Rafale będzie do mądrych słów kardynała S.Wyszyńskiego dodać.............

skoro do związku wprowadziłem kusego-moja w tym rola bym go przepędził!!!!

no to masz chłopie zadania na......................działaj.

pozdrawiam
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-30, 08:38   

Piękny cytat mami...
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-30, 10:00   

Ak smutną decyzje powzięłaś...
widać bezsilność i brak innych mozliwości zaradczych...
często myśle o tobie, dlatego zycze ci
...obyś odkryła w sobie wszystko to, co dziś jest w tobie uśpione...szczęście, radość i chęć do życia... spełnienia siebie tak jak pragniesz,
czego ogromnie życze tobie i twojej rodzinie..
pozdrawiam mimo wszystko ciepło z ogromną nadzieja, że twoje życie będzie szczęśliwe...
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-12, 10:23   

mami... dziękuję...
to prawda... innych możliwości zaradczych brak... a do tej decyzji skłoniła mnie decyzja starszego syna, który w sobotę wyprowadził sie z domu do dziadków... (pisałam o tym na wątku marka)..
ja wybiegłam za nim, stałam w trepkach na deszczu i płakałam... mąż powiedział "masz materac i idz już"... moje serce po prostu pękło i rozsypało sie na kawałki... żeby nie młodszy syn, pewnie juz byłoby po moim pogrzebie...

mami, dziękuję... wolę dom bez męża, ale ciepły, w którym wspólnie radzimy sobie z emocjami i problemami niż pełną rodzinę, w której brak ciepła i zrozumienia wyganiają domowników...

taki juz widac mój los mami, że nie jest mi pisane mieć rodzinę...
dziękuję jeszcze raz...
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-12, 11:10   

ak....hm...widac ze jestes barzdo zmeczona ale i bardzo bezradna w tym domu
Dziecko wychodzi a Ty go nie zatrzymasz? nie dasz oparcia?
mąż jest wladcą absolutnym> A gdzie Ty w tym domu? Czy cos znaczysz?

jestes pewna ze bez meza, bedziesz silniejsza?
pewnie to odbierzesz jako atak albo jak niezrozumienie...ale nie wiem jak inaczej ci to opisac....

jako matka nawet z trudnym mezem mozesz dac dzieciom dom..pisaly o tymEl, Anula
mozesz byc oparciem dla dzieci

dziecko wychodzi z domu a TY tylko placzesz...trudne to....ale gdzie matka lwica co walczy o swoje dzieci, bierze na rozmowe przy herbacie, tlumaczy....ak umiesz to zrobic...ale nie wierzysz w swoje siły

za atmosfere w domu jestescie odpowiedzialni OBYDWOJE, jesli maz jest pogubiony, mozesz tak organizowac dzieciom czas by jak najmniej to odczuly, by budowaly swoja wartosc
kochana pisane, pisane...Ty masz tę rodzinę, tylko odnależć sie w niej trzeba...odnależć w sobie dzielna kobietę, ukochana przez Pana Boga, ktory daje ci te piekne rzeczy na codzień, dzieci, codzienne sprawy.
Zauważ ile juz masz....ile juz nauczylas się....nie poddawaj sie, zaufaj Panu Bogu, on jest wodzem....nie mąż ( teraz nie)
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-12, 13:34   

Danusiu... przepraszam, ale Ty chyba nie rozumiesz...
Jasne, że obydwoje jesteśmy odpowiedzialni za atmosfere, ale ja nie zastąpię dzieciom ojca!! Nie powiem mu "przytul dziecko, bo ono tego potrzebuje, pobaw się z nim, bo ono tego potrzebuje, weź je na kolana, przeczytaj bajkę, bo ono tego potrzebuje, nie wkurzaj się i nie wrzeszcz, że dzieci cie zaczepiaja i nawet przez dokuczanie staraja sie zwrocic twoja uwage, bo cie potrzebuja, bo chca byc z toba!!" - nie powiem mu tego, rozumiesz??!! Bo mówiąc to czuję sie jak zdarta płyta...
Nie, nie jestem w stanie dac im wszystkiego, czego potrzebuja dzieci... bo jestem tylko (aż) matką... i staram się ze wszystkich sił dawać im to, co potrafię i powinnam. Ale ojcem nie potrafię być...
:cry: :cry:
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-12, 20:21   

to, czy jakaś nasza decyzja jest słuszna czy nie, to dopiero tak naprawde czas okaze... koniec niektórych jest od razu wiadomy, koniec jednak pewnych decyzji jest właśnie wiadomy dopiero w momencie jak doświadczamy ich konsekwencji...

jesli tak naprawde dokonalismy suwerenna i mądrze przemyślaną decyzje to chociąz nie mamy poczucia winy, iz była zła w momencie jej podjęcia...

jesli jednak podejmujemy decyzje pod "wpływem chwili", przykrych emocji wtedy szybko doznajemy na własnej skórze skutków takich decyzji, bo kiedy emocje opadaja to problem zaczyna być juz nie taki duży proporcjonalnie do podjętej przez nas wtedy decyzji...

jesli wyczerpało się wszystkie mozliwości, to separacja może dać partnerom w ciszy i spokoju taką możliwość, do której nie byliśmy zdolni będąc razem... do przemysleń obojga partnerów, a oddalenie od siebie, brak kontaktu z partnerem i lęki przez to wywołane motywacją do zmian własnych, by na nowo ocalić zwiazek ...

problem w tym jednak, że nie każdy mimo separacji dochodzi do takich zmian.... czasami ktoś woli łatwiejsza drogę dla siebie i odchodzi, i taką możliwość nalezy brac pod uwage w momencie podejmowania jej...

myśle, że takim osobom pomóc może tylko terapeuta w wyjściu z poczucia skrzydzenia w jakim tkwi, jak i zachęcić do zmian własnych by związek przetrwał, a partnerzy na nowo odbudowali głębsze więzi i relacje między soba...wszystko zależy tylko od dobrej woli i chęci bycia razem...

powzięłaś decyzje dla dobra dzieci, by miały ciepły dom, musisz jeszcze wziąć pod uwage, czy takie rozwiązanie rzeczywiście sprawi, że twój dom będzie bez męża domem, w którym to ciepło zagości... dopiero jak wszystko to ogarniesz, i będziesz miała jasną wizje tego co cie czeka, możesz decyzje jaką powziełaś samotnie pokonać... inaczej szybko pod wpływem trudności, będziesz miała wyrzuty źle przemyslanej decyzji bo konsekwencje samotnego zycia będą większe od dzisiejszych bolączek z mężem... co za tym idzie remisje i nawroty kryzysu

pozdrawiam Ak gorąco, zycze wiele tego ciepła w twoim domu, jak i chęci każdego do czynienia dobra.... i pamiętaj decyzje jaką podejmujesz musi być suwerenna, twoją decyzją skwapliwie przemyślaną łatwiej wtedy o trwanie przy niej... bo wtedy będziesz wiedzieć, że słuszna i prawidłowa dla ciebie i twojej rodziny...
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 08:20   

Mami... myślisz, że nie myślałam o tym miliony razy?! Tyle tylko, że chyba podjęłam tą decyzję za późno, bo niestety dzieci juz pewnych nawyków nabrały (zwłaszcza starszy) od ojca i teraz wyplenic te zachowania nie będzie łatwo...
mami napisał/a:
musisz jeszcze wziąć pod uwage, czy takie rozwiązanie rzeczywiście sprawi, że twój dom będzie bez męża domem, w którym to ciepło zagości...

zrobię wszystko, aby tak było, wierz mi... tyle tylko, że - jak pisałam wyżej - nasz dom będziemy tworzyć we trójkę, a nie ja sama... i dlatego może to byc trudniejsze, bo chłopcy już napatrzyli sie na "latwe i wygodne" zycie przed tv i komputerkiem :-(

Myślę o tym codziennie... a dni przepływają mi przez palce... czasem mam wrażenie, że zapadam sie w bagno - całkowicie biernie, czekając na cud pojawienia się kogoś, kto mnie wyciągnie, kto przedstawi mi gotowe rozwiązanie. Lub na cud przemiany mojego męża, o która sie modlę. Niestety nie mam juz tego czasu... czekam tak juz przez 3 lata, które mieszkamy razem... i przez 7 lat w ogóle... że coś się zmieni... chyba juz dość naiwności, nie sądzisz mami? Ile czasu jeszcze mam czekać? I czy jest na co? Czy warto? Czy to ma sens, takie bierne trwanie?!....
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 08:26   

Ak............ trudna decyzja.Ale jak ją podjełaś to postaw jasno warunki na jakich jest możliwe wycofanie sie z separacji.
Twrada miłość wymaga czasami nawet takich twardych decyzji.
Niech Duch Święty rozjasni Twoja głowę i pomoże Ci podejmować te bardzo trudne decyzje.
Ak70............Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4