Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Rozwód-działania sądu.
Autor Wiadomość
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 18:11   Rozwód-działania sądu.

Załóżmy, że na pierwszej rozprawie nie zgadzam się na rozwód, czy nie będzie tak, że będę musiał w trakcie następnych rozpraw będę musiał obciążać żonę?

Metodyka jest taka, że przy odmowie na I rozprawie za porozumieniem stron sąd wyznacza drugą rozprawę z ukierunkowaniem na udowodnienie którejś ze stron winy powódce czy pozwanemu.
Stąd moja wątpliwość.
Oczywiście jako katolik nie powinienem zezwalać na rozwód, natomiast dalej będzie to wyglądało tak, ze będę musiał żonę oskarżać, o to co wg mnie było w jej zachowaniu nie tak by nie przegrać sprawy z mojej winy.
Jak to się ma do wybaczania, w głębi serca wybaczyłem żonie wszystko, a potem w Sądzie wyciągam te wszystkie sprawy.
Zawsze żonie staram się mówić o mojej wierze, a tu w Sądzie się okaże, że jednak mam do niej jakieś żale.

To wywoła dla Sądu wrażenie, że jednak moje słowa o wybaczeniu i możliwości pojednania są na wyrost i mam do niej dalej wiele pretensji.

Co o tym myślicie?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 18:57   

Jarku, przede wszystkim jesteś dopiero przed pierwszą rozprawą. Poczytaj dylematy Palomy, trochę podobne do Twoich.... że jak ja to, to współmałżonek to, a sąd na pewno tamto. A w rzeczywistości może być zupełnie inaczej. Tak, jak u Palomy się stało.
Inną sprawą jest zastanawianie się nad swoją postawą - skąd u mnie takie decyzje, słowa, jakie są moje cele? Warto podejść do tego w sposób: co ja czuję? czego pragnę? zamiast: co powinienem zrobić? I w tym Twoim słowie i czynie powinna ostatecznie wyjść spójność, abyś sam sobie nie zaprzeczał. Tak w życiu codziennym, jak i w sądzie. I wtedy wszystko stanie się znacznie prostsze - samo ;-)
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 19:16   

Nirwanno
Oczywiście zgadzam się z tym co napisałaś - spójność.

Tyle tylko, że na kolejnych rozprawach sąd przejdzie do działań orzekających o winie, a nie do tego co każda ze stron zrobiła w kierunku naprawy sytuacji, prawda?
Do tego dojdzie kupczenie synem, a tego chciałbym mu zaoszczędzić.

Tak naprawdę to naprawa sytuacji leży po drugiej stronie, jeżeli pójdzie w zaparte, a zdaję sobie sprawę, że pójdzie i skończy się jak Chrisa.

Chciałbym dziecku zaoszczędzić bólu i stresów.
Obserwując syna zauważam, że jest spokojny choć już nadmienia, że zostały tylko dwa tygodnie.
Zakłada, że mama się wyprowadzi ja wezmę kredyt by żonę spłacić i będziemy sobie biednie bo biednie, ale spokojnie żyli.
 
     
żona Artura
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 19:31   

Jaroslawie, łącze sie z Toba mnie tez to czeka :(, szkoda dzieci,ze musza przez to przechodzic :(
Sciskam wirtualnie
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 20:05   

Jarosław napisał/a:
zdaję sobie sprawę, że pójdzie i skończy się jak Chrisa.

Jarku, nie jesteś Chrisem, nie musi się tak skończyć; zresztą u Chrisa też się nie skończyło, bo i on i jego żona żyją, a póki życia póty nadziei. :-)

Jarosław napisał/a:
sąd przejdzie do działań orzekających o winie, a nie do tego co każda ze stron zrobiła w kierunku naprawy sytuacji, prawda?

Ja tego nie wiem. Ale sądzę, że i Ty bardziej przypuszczasz niż wiesz, prawda? Nie wiemy co zrobi sąd, jak będzie kierował Twoją sprawą (o ile dojdzie do kolejnych rozpraw), natomiast zawsze możesz powiedzieć w sądzie jedno zdanie "kocham żonę i nie zgadzam się na rozwód". Jeśli nie będziesz chciał mówić więcej - nikt Ci na siłę paszczą ruszał nie będzie.
Zacytuję nałoga "lęk zapukał do drzwi, odwaga mu otworzyła... a tam nikogo nie było" ;-)
Odwagi, Jarku, nie pisz scenariuszy, wsłuchaj się w swoją duszę, co tam Pan Bóg mówi do Ciebie :-)
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 20:06   

żona Artura napisał/a:
Jaroslawie, łącze sie z Toba mnie tez to czeka :(, szkoda dzieci,ze musza przez to przechodzic :(
Sciskam wirtualnie

Jeżeli odmawiamy zgody od razu włączamy dzieci w wizyty kuratorów, przesłuchania w RODK (czy jakoś tak) etc.
Poza tym jak pisalemdla sądu tracimy spójność, dlaczego?
Bo będzie to wymagało od nas wyciągania negatywów naszych współmałżonków.
Pozdrawiam
Jarek
 
     
żona Artura
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 21:17   

Jarku to co jest lepsze ?
Jak zrobic zeby dzieci nie cierpialy bardziej niz cierpia ?
Pozdrawiam
zona Artura
 
     
Alda
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 22:43   

Wcale nie musi tak być że będziemy wyciągać winy nawzajem.
Jeśli Twoja żona wnosi pozew i Ty nie zgadzasz się na pierwszej rozprawie to ona, aby uzyskać rozwód musi udowodnić Twoją winę. Ty zaś będziesz miał za zadanie przede wszystkim się bronić.
Ja miałam podobną sytuację. Rozpraw było chyba z siedem (już nie pamiętam). Ale przez cały ten czas nie powiedziałm nic złego na męża. Utrzymywałam, że nasze małżeństwo było dobre i dobrze nam sę układało.
Kurator u dziecka oczywiście był, ale to norma jeżeli dziecko jest małoletnie to jest taka procedura. A jeżeli chodzi RODK to badanie dobywa się tam, jeżeli chce tego jedna ze stron.
 
     
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-22, 00:43   

Jarosław napisał/a:
a nie do tego co każda ze stron zrobiła w kierunku naprawy sytuacji, prawda?


Dla sądu ważne jest również to, co każda ze stron zrobiłą dla ratowania małżenstwa. Jeżeli Ty wykazujesz starania na tym polu i będziesz akcentował na każdej rozprawie, że nadal kochasz żonę i chcesz naprawić Wasze małżenskie relacje - to jest to tylo duży plus dla Ciebie, gdyż małżonkowie mają obowiązek wspólnego pożycia, lojalności oraz obowiązek współdziałania dla dobra rodziny.

Ja miałem (z powództwa żony) 8 - 10, a może wiecej, rozpraw (nie pamiętam dokładnie) na żadnej nie powiedziałem złego słowa o żonie. Nie jest to łatwe jak "błoto" leje Ci się wiadrami na głowę.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-22, 17:24   

Alda, Greg....to bardzo ważne o czym własnie piszecie ! Mnie to bardzo pomogło i wyjaśniło wiele niejasności !
Wcale nie trzeba udowadniać komuś winy , wyciągać brudy itp.....trzeba udowodnic swoja niewinność, pokazać, że się kocha, że sie ma nadzieję na odbudowanie małżeństwa i zawsze z miłościa mówić o współmałzonku !
Dziękuję Wam za pomoc i za Wasze świadectwo !! EL.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-22, 18:26   

Dziękuję Alda i Greg rozjaśniliście mi tę sprawę.
Faktycznie tak to powinno wyglądać. Obawiałem się, że będę być może przymuszany do przez sąd do wykazywania również błędów drugiej strony by zminimalizować swoją rolę i zarzuty żony.
Ale jako katolik pokornie postaram się to znosić choć jak piszecie nie będzie łatwo.
 
     
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-23, 00:03   

Jarosław napisał/a:
że będę być może przymuszany do przez sąd do wykazywania również błędów drugiej strony by zminimalizować swoją rolę i zarzuty żony


sąd do niczgo takiego nie może Cię zmusić, ale jak masz np. dowód na to, że żona czy jej świadkowie mówią nie prawdę to go przedstaw

W moim przypadku doiedziałem się, że sędzia lubił szybkie i bardzo krótkie sprawy- nie dałem mu i żonie tej satysfakcji, sprawa trwała ponad 2 lata. Na każdej rozprawie mówiłem, że żonę kocham i wierzę, że uda nam się naprawić nasze małżeństwo.
Rezulty: powództwo żony, orzeczona całkowita wina żony, mojej winy sąd nie znalazł, małżenstwo rozwiązane, gdyż sąd uznał, że nastapił całkowity rozpad pozycia małżeńskiego (żona zadbala, o to aby sąd nie maiał watpliwowsci w tej kwestii), a dzieci? dzieci to kolejny bardzo bolesny epizod walki o "wolność" i swoje "JA" mojej żony.
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-23, 07:53   

u mnie sąd orzekł rozpad małżeństwa z winy obojga małżonków, stwierdził że byliśmy dobrymi rodzicami, ale zaniedaliśmy siebie. (żona żadała rozwodu wyłącznie z mojej winy) jako główny podał całkowity i trwały rozpad małżeństwa i brak nadziei na scalenie tego związku.
greg moj żona też zadbała o to wyprowadzając się. tylko w ten sposób najlepiej to udowodnić...
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-23, 11:13   

chris napisał/a:
u mnie sąd orzekł rozpad małżeństwa z winy obojga małżonków, stwierdził że byliśmy dobrymi rodzicami, ale zaniedaliśmy siebie. (żona żadała rozwodu wyłącznie z mojej winy) jako główny podał całkowity i trwały rozpad małżeństwa i brak nadziei na scalenie tego związku.
greg moj żona też zadbała o to wyprowadzając się. tylko w ten sposób najlepiej to udowodnić...

Czyli sytuację można określić patem.
To niedorzeczne, że aparat w imieniu prawa może doprowadzić do rozbicia małżeństwa podczas gdy jedna ze stron się nie zgadza na takowe, a już w ogóle bez orzekania o winie.
To jakieś kuriozum.
Wina nie występuje po 50%, a nawet gdyby tak było w istocie to sąd nie posiada narzędzi by to stwierdzić.
Chris dlatego tak bolesne musi być dla Ciebie to orzeczenie o współwinie po tym wszystkim co zrobiłeś dla ratowania Waszej rodziny.
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-23, 12:01   

GregS napisał/a:

Rezultaty: powództwo żony, orzeczona całkowita wina żony, mojej winy sąd nie znalazł, małżenstwo rozwiązane, gdyż sąd uznał, że nastapił całkowity rozpad pozycia małżeńskiego


GregS

A jak to się ma do klauzuli żadania rozwodu przez stronę wylącznie winną? Sąd to jakoś uzasadnił? Strona wyłącznie winna nie może domagać się rozwodu.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9