Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
...czy po ludzku...jest jakaś szansa...?
Autor Wiadomość
robertT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-03, 11:24   

Dzięki mami,że mnie zrozumiałaś w tym wywalaniu postów!Jak to, ja chcę a tu kubły wody na mnie!Ale tak musi być.Muszę uszanować żonę,nawet jeśli robi teraz żle.Cierpię z tym ale muszę wytrwać.Innej drogi nie ma.Na siłę ją nie uszczęśliwię-musi ona chcieć.Serce mi pęka,ale cóż...Muszę sam...powoli stanąć na nogi...czuję,że mi się uda...chociaż wliczone będą upadki, jak napisała mi Nirwana.Oby jak najmniej tych upadków...jak najmniej bolesnych.Proszę o modlitwę za nas...za moją rodzinę aby się scaliła. Pozdrawiam.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-07, 18:02   

Robercie, napisz coś czasem. Pamiętam w modlitwie :-)
Ściskam :-)
 
     
robertT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-07, 18:42   

Ciężko...nie wiesz jak bardzo!Dużo się dowiedziałem o sobie...były mąż...sprawa rozwodowa tuż,tuż...a jeszcze wiele innych rzeczy...Szarpie strasznie...niemiłosiernie!Tydzień temu już po takim czymś znieczulałbym się!Dzisiaj nie,bo jestem tutaj z wami.Ogarnąłem to inaczej,pomyślałem o Bogu...uspokoiłem się!Przecież jest ze mną,obok.Może wyprowadził aby sprawdzić...jestem na tyle silny aby powstać?To ja namieszałem w moim małżeństwie...teraz role się odwróciły...moją żoną miesza kusy!Muszę powstać ,może już niedługo podniosę choćby kawałek ciała z płytki chodnikowej.Może pomału dzieci to dostrzegą...może moja żona która wdeptuje w ziemię jak może ...może też to dostrzeże.Może za 10 lat...wszystko może...ale warto,warto to przejść...dla siebie,dla moich dziewczyn które tak bardzo kocham!Kocham Cię moja żono za cierpienie które mi dajesz!!!
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-07, 20:14   

Robert
Modlę sie za Ciebie i twoja rodzinę .
wiedz - naprawdę warto- wszystko oprzeć na Bogu. wszystko inne to marność nad marnościami.
 
     
robertT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-08, 00:18   

Dziękuję Ci za wsparcie i modlitwę.Potrzeba jej teraz bardzo dużo mojej rodzinie.Wiem,że tylko oparcie tego wszystkiego na Panu da efekty.Reszta to tak jak napisałaś...nic nie warta...Czytałem Wasze posty z mężem-niesamowita sprawa!!!Wieżę,że to już ostatnia prosta przed Wami...już widać metę...warto było,bo On był z Wami,nie zapomnieliście o Nim.Dorzucę Wasze małżeństwo do mojego różańca przed spaniem.Pozdrawiam.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-08, 01:29   

serdeczne Bógzapłać .( tak mówią u nas na Kaszubach)

posłuchaj :
http://rani.wrzuta.pl/aud...cy_wstaje_dzien
http://rani.wrzuta.pl/aud...nie_zgadzam_sie

Nic nie skończyło się jeszcze.
 
     
robertT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 17:41   

Dużo się wydarzyło...oj dużo!Przewartościowałem wszystko,przemyślałem...wskakuję chyba na właściwe tory-dzięki Wam,dzięki tej stronie.Podpowiedzieliście dużo ...jak mam to robić,jak przetrwać te trudne chwile braku wspólnoty małżeńskiej...jakoś powoli odbijam się od dna!Zacząłem od dzieci-muszą zobaczyć,że mają ojca na którego mogą liczyć.Muszą zobaczyć,że zależy mi na nich ,na rodzinie.Może przyjdzie taka chwila,że zauważy to żona.Ale najpierw dzieciaczki!Muszą poczuć,że mają ojca na którym mogą polegać,do którego mogą się zwrócić.Małe kroki wykonuję ale nie mogę od razu wykonać skoku...nie mogą się zrazić.Wiem,że to będzie proces bardzo długi ,ale warto!Warto to robić,warto naprawiać...jakoś się wyciszyłem,chociaż mam ...miewam drżące ręce jak pomyślę o żonie...ale tak ,przynajmniej musi być na razie...mam nadzieję i wiarę,że to będzie przejściowe,że odzyskam ją...że będziemy rodziną!!!Może już się zastanawiają co się wydarzyło-przecież widzą,że coś się zaczęło...zaczęło ku lepszemu...nie mogę tylko upaść...zwątpić-może to być mega maraton(prawda Nirwanno?)ale ubrałem dobre trampki...wytrzymam...On jest obok mnie,wspiera mnie,dodaje mi sił,tak jak wczoraj na spotkaniu sycharowiczów w Gorzowie.Byłem tam i dowartościowałem się...kolejna lekcja jak ...którą drogą kroczyć.Widzę tą drogę i nie zboczę z niej...będę biegł w tym maratonie aż do końca...chociaż nie wiem czy wygram...ale to dzisiaj nie jest najważniejsze czy wygram,najpierw muszę dobiec cały bez upadków a pózniej zastanowię się czy wygrałem!Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za modlitwę!
 
     
anka-k8
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 17:51   

Widzisz i w tobie nadzieja na lepsze jutro i nie martw sie jak sie przeweocisz w tym swoim maratonie Jezus tez upadal niosac krzyz ,ale wytrwal ,cierpial i wytrwal do konca!!My tez mamy prawo do podkniec,najwazniejsze ,aby wytrwac w cierpieniu ,aby potem moc sie cieszyc zwyciestwem!!
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 20:27   

Prawdaż, prawdaż, Robercie - mega-maraton to może być... Ale w pewnym momencie tego maratonu człowiek nie wlepia wzroku w cel, tylko gapi się pod nogi żeby nie upaść, żeby nie stracić oddechu...dostrzega już piękno w samym biegu... i tak biegnie, biegnie.... I nawet nie zauważy, jak minie metę :-D A na mecie - to już tylko piękniej może być :mrgreen:
Powodzenia Robercie, Bożego błogosławieństwa w tym biegu ;-)
 
     
robertT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-21, 18:36   

Jest ciężko,ale trwam.Kłody pod nogami codziennie od tej której przysięgałem.Zaciskam zęby,nie chcę kolejnych przepychanek...chcę tylko wytłumaczyć,że to nie tak,ale już nie chcę...tłumaczyć bo za chwilę obróci się to wszystko przeciwko mnie.Co mówię,robię jest złe,przekręcane,manipulowane-kusy działa.Jestem śmieciem w oczach żony,takim małym robaczkiem.Może to i dobrze...już niżej nie można.Riposta?Bez sensu,nadstawiam drugi policzek,chociaż podpowiadacze sugerują co innego.Myślę,że Bóg dotrze i do mojej żony.Niechcący uchyli troszeczkę drzwi a On już tam "wskoczy"...do jej serca i zacznie działać.Modlę się o to.Sam tego nie naprawię,po ludzku jest to już niemożliwe.Ale tylko po ludzku...Teraz już tylko dobrze się wybić z tej trampoliny.Już się wybiłem,ale żona hamuje ją...jak tylko może...tyle nienawiści!Niech hamuje,mam Was.Czasami brakuje sił,wiary,że nie podołam.W takich chwilach zwracam się ku niemu.Jakoś łagodnie,spokojniej,inaczej...chociaż,czy wytrwam?Tego się boję,tak po ludzku,czy dam radę to wszystko dżwignąć?Brakuje mi mojej rodziny...serce pęka,ale obiecałem sobie-twardziel musisz być.Właśnie zacząłeś-trwaj,rób,pracuj...na razie dla siebie(jak pisaliście)może w przyszłości dla innych...dla niej...dla nich.A może będzie odwrotnie,nie dasz rady,przecież to będzie maraton!Czasami powątpiewam w swoje siły...ale,ale może jednak nie poddawaj się.Ale co będzie jeśli faktycznie pęknę?Nie,nie może przecież mam wiarę,mam wiarę w modlitwie, w Was,że mnie wesprzecie podtrzymacie na duchu...Jezu jak ciężko to wszystko przejść! Proszę o modlitwę...wręcz błagam... I jeszcze podziękowania dla Niej...za wsparcie mnie modlitwą i pokazywanie którędy i jak kroczyć dalej...dużo mi pomogła...dziękuję!!!
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 13:38   

Hej, Robercie :-)
Co tam u Ciebie/u Was słychać?
Pozdrawiam :-D
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10