Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
kiedy sie poddać?
Autor Wiadomość
alen
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-04, 23:31   kiedy sie poddać?

Witam!
Reasumując mam dość..... Dziśpowiedziałam mędżowi, że chcę separacji, ale i tak nic nie wyszło z poważnej rozmowy...
Podam fakty:
- jesteśmy małżeństwem 13 lat; to ja byłam inicjatorką związku
- 8 lat temu mąż miał romans - trwał on 1,5 roku- przez cały czas wiedziałam o nim od męża, rozmawiałam, czekałam- suma sumarum został przy mnie
- nigdy nie przeprosoił mnie za romans choć wielokrotnie mówił o tym, że był to błąd i że się wstydzi; niegdy nie chciał rozmawiać o tym właśnie z tego powodu, że nie chiał rozgrzebywać ran.... A ja.... nigdy nie poczułam że wrócił...
- 5 lat temu urodził się nasz syn- przeżyliśmy przez kilka m-cy cudowną bliskość- znaczy to wspólnie cieszyliśmy się, ale broń Boże nie znaczy to, że kiedykolwiek usłyszałam że mnie kocha....
- 1,5 roku temu mąż powiedział, ze mnie nie kocha, ale że jestem najbliższą mu osobą i uważa, ze na przyjaźni można budować....
- 5 dni temu powiedział że niewierzy w miłość po kilku latach związku....
KIM jest mąż? Dobrym człowiekiem. zablokowanym, po ciężkich przejściach w dzieciństwie, raczej małomównym, uczynnym.
Kim jestem ja? Osobą z wiecznym poczuciem winy i wiecznie zawalonymi terminami. W trakcie ostatnich lat małżeństwa zdążyłam wpaść w pracoholizm, z którego nie umiem wybrnąć....
Jestem strasznie zmęczona- pracuję 7 ddni w tygodniu, praktycznie przez cały rok. Od 5 lat nie zdażyło się (od urodzenia syna), żeby mąż stworzył mi możliwość wyspania się. Bardzo mi pomaga, ale wtedy gdy najpierw zaspokoi sowje potrzeby....
Więc myślę sobie, że przyjeźń też już to nie jest....
Kwoli ścisłości- kocham i nie wyobrażam sobie rozstania.
Ostatnio -kilka miesięcuy temu, szantażował mnie (choć chyba nieświadomie) samobójstwem.
Jest faktycznie kruchy psychicznie.... Tyle, ze ja też nie mam już siły....
Marzyłam o drugim dziecku.
Uzasadnił mi że droga naturalna nie mozemy mieć. Zaproponował adopcję. Gdy po kilku miesiącach przestawiłam się na to i zaakceptowałm jego pomysł- wycofał się z niego.
Perfekcyjnie układa nam się wyłącznie w łążku. Trochę za mało żeby budować coś- nie?
Nie mamy wspólnych dążań, marzeń, planów.
Wielkrotnie zaczynałam rozmowy o naszych problemach. Nawet jeżeli dochodziliśmy do jakiś w niosków, nazajutrz mąż zachowywał się jakgdyby nic się nie wydarzyło.... Po jakinmś czasie pytany wymiawiał się słabą pamięcią.
Nie umiemy rozmawiać.
Nie umiem przejść do porządku dziennego nad własnymi oczekiwaniami.
Nie chcę za 30 lat umierać ze świadomością, że nie dostałam od życia tego czego chciałam.... Ze nie umiałam sobie na to zapracować...
Więc może czas się rozstać?????
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-05, 00:54   

alen,
Witaj,
wszyscy, którzy tu trafiamy zaczynamy przepracowywanie naszych kryzysów małżeńskich od siebie.
Kiedy zaczynamy pracować nad sobą wiele problemów rozwiązuje się niejako samych,a inne trzeba przepracować z małżonkiem.
Na początek witam Cię serdecznie i zapraszam do czytania postów i wątków innych osób. Może znajdziesz w nich nieco swoich problemów i sposoby rozwiązania ich.

Mnie po lekturze Twojego postu nasunęły się takie spostrzeżenia:

- nie poddajemy się nigdy, bo za sprzymierzeńca mamy Boga i sakrament małżeństwa. Dzięki kryzysowi niejeden z nas odkrywa piekno i siłę tego daru otrzymanego w dniu ślubu.

- pracoholik to osoba uzależniona, a każde uzależnienie należy leczyć.
http://expertia.pl/strefa...olizmem-i-w-jak (plik video)
http://www.um.oswiecim.pl...racoholizm.html (artykuł)

- brak komunikacji małżeńskiej i obniżenie więzi uczuciowych to oznaki zaburzenia więzi emocjonalnych w związku. ( poczytaj o rekolekcjach małżeńskich)

-mąż ma inną konstrukcję psychiczną i nie dojdziesz z tym do ładu. Polecam terapię małżeńską w poradni katolickiej.

-a tu masz coś zabawnego o małżeństwie na poprawę humoru :
http://katolickapolonia.c...ka/JMslub11.mp3
http://katolickapolonia.com/WDM-na-wesolo.htm

Myślę,że kapka śmiechu przyda się Wam obojgu.

-nie oczekuj zbyt wiele zbyt szybko, bo wpadniesz we frustracje, a ona zaciemnia prawdziwy obraz sytuacji w jakiej się znajdujesz.

-polecam Ci modlitwę pod patronatem św. Józefa patrona rodzin i małżeństw. Podaję skrzynkę intencyjną:
http://www.swietyjozef.pl...ex.php?roz=1024
Wsparcie modlitewne zawsze jest pomocne w odnalezieniu prawidłowej drogi do uzdrowienia własnego i małżeństwa.

-co do następnego potomstwa to pozostaw to Bogu. On zna Twoje pragnienia i sam poda Ci najlepsze rozwiązanie- spokojnie czekaj.

Nie zamartwiaj się na zapas, wszystko co namotał człowiek, Bóg może rozwiązać z pożytkiem dla niego. Tylko Mu zaufaj. Powiedz Mu czego pragniesz i nie narzucaj rozwiązań.

Z Panem Bogiem
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-05, 15:43   

Alen.......... nie czas się rozstać a czas spojrzec w siebie i na siebie.
Czas na poważny rozrachunek moralny ze sobą.

Alen.... kryzys małżeński bierze sie najczeąściej z zaniku komunikacji małżńskiej.
A komunikacja małżeńska polega na słuchaniu. NA SŁUCHANIU tego co mówi druga strona ze ZROZUMIENIEM.
Słuchasz tego co mówi mąż? On słucha co Ty mówisz do niego?
Rozmawianie ze sobą? Czy tylko wymieniacie wzajemne żale? że obwiniacie sie wzajemnie?

Alen......czas na spotkania małżeńskie (www.malzenstwo.pl) ,na wekend we dwoje wsród innych małżeństw,na weryfikację swojego widzenia.
piszesz ,że pracujesz 7 dni w tygodniu...................... pracoholizm jest uzaleznieniem od czynności.
Jest tak samo dysfunkcyjny jak alkohol,narkotyk.................
A Ty co piszesz????mąż winien,chcesz ucieka c......gdzie???dalej w pracę??????
Obwiniasz meża za niewyspanie................... zatrzymaj sie.
STOP
Problem leży raczej w Tobie.
Gdzie Ty mieszkasz? jak w W-wie lub okolicach to polecam grupe wsparcia dla "singli wśród ludzi,w rodzinie" ............... na stronie www.przystanmielno.gov.pl znajdzies zwięcej inforamcji.
Zacznij od siebie.............. powodzenia i Pogody ducha
 
     
alen
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-06, 05:09   

Ups .... No to sympatyczne uzyskałam wsparcie.....
Z całego mojego postu wyłowiono tylko to co może obarczać mnie- że dużo pracuję...
WIęc mamy przyczynę problemów prawda? Żona powinna siedzieć w domu, strzec ogniska i obiadku...
Nie strzeże? Znaczy winę za rozpad związku ponosi!!!
Tak?
Bo jakoś nikt nie zauważył, że np. byłam zdradzana i przetrwałam......
Raczej nie zauważył też, że napisałam, że to ja jestem stroną emocjonalnie zaangażowaną i emocjonalnie olaną....
Prawda?
BO inaczej nie przeczytałabym:
"Alen.......... nie czas się rozstać a czas spojrzec w siebie i na siebie.
Czas na poważny rozrachunek moralny ze sobą.
(......)
STOP
Problem leży raczej w Tobie."

Cóż.... to miłe. Czuję się wsparta- dziękuję!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-06, 08:30   

Alen,rozczarowałaś się?
Możesz........
Ale podejmę próbe wytłumaczenia tego co napisałem.
Widzisz..... tu ,na forum jesteś Ty,Twojego męza nie ma tu.Ty piszesz,opisujesz swoje stany,jakąś część zachowań,poczynań.
I to jest tylko wycinek tego co chciała snam powiedzieć.
Dlaczego piszę do Ciebie???? Bo to Ty tu jesteś.
Poczułaś sie tak jakby ktoś Ci palec w oko włożył???
Bo Twoje oczekiwania były inne?
Miałem napisać Ci że Twój maz jest łobuzem,zdradzaczem,że nieudacznikiem z niskim poczuciem wartości,skaleczonym przejściami w dzieciństwie?????
Tego chciałaś???
I co to by dało ?Ty to wszystko wiesz........... sama napisałaś...........
Jest naturalną dość sprawą ,że w kryzysie najczęściej strony chcą zmieniać nie siebie, a tę druga stronę,bo to on/ona...............
I co to daje????? najcześciej nic...........poza nasileniem kryzysu.
Piszesz ,że pracujesz zawodowo 7 dni w tygodniu.............. dla kasy???
A ile pracujesz dla poprawienia komunikacji w rodzinie?w małżeństwie?
Gdzie byłaś,albo gdzie byliście na jakichś naukach,rekolekcjach dla małżeństw? jaką ksiażkę z zakresu komunikacji małżeńskiej przeczytałaś?przecztaliście?
Może Dobsona?"Miłość wymaga stanowczości"?
A może coś Pulikowskiego? Może "Kobiety są z Wenus ,a męzczyżni z Marsa"?
A może coś z poradników Faber i Menzlis z cyklu "Jak mówić by......." o komunikacji rodzinnej??
A może wysłuchałaś sama albo razem z mężem konferencji x.Pawlukiewicza?
A może cztałaś coś x.Augustyna Pelanowskiego?
A może "Urzekającą"? A mąż może "Dzikie serce"? A może "De Mello "Przebudzenie"?
Wskazałem Ci stronę,dodam jeszcze kilkadziesiąt nauk x.Józefa Augustyna w necie??

A może byliście na rekolekcjach dla małżeństw?(www.malzenstwo.pl) ?a może spotkania małżeńskie?Akademia Miłości dla małżeństw?
To co napisałem jest tylko wycinkiem ,małym wycinkiem istniejących(już) możłiwości popracowania nad komunikacją małżeńską.

Alen....kryzys jest połączony z bólem............... a ten -tak jak i fizyczny- pokazuje że coś nie działa w organiżmie jak nalezy,że jest jakiś stan zapalny,narastający wrzód.
Tylko ,że jak boli ząb, to najczęściej znacznie szybciej zareagujesz idąc do dentysty,a jak boli komunikacja małżeńska,jak zapycha się to reakcja jest najcześciej wtedy, gdy jest juz bardzo pózno,wtedy gdy bardzo boli.
Alen.....nie było i nie jest moja intencją "'dokopanie" Tobie............ absolutnie nie......
Choć mogłem Cie "pogłaskać" po główce,ponarzekać razem z Tobą na meża,poużalac się nad Tobą............... i co to by dało?????? wątpliwej jakości ,krótkotrwałą satysfakcję a potem jeszcze wiekszy ból.
Moją intencją było pokazanie Ci problemu i tego ,że od Ciebie w znacznym stopniu zależy jak potoczy sie Wasz kryzys.....................
Alen................ nie obrażaj się.................fajnie że jesteś.masz szansę zabrać z tego forum dużo wiedzy z przeżyć innych ludzi,by uniknac najgorszego....... rozpadu rodziny.
Czytaj,pisz i nie obrażaj się.
Masz tu ,na tym forum jak najbardziej życzliwych ludzi.
Ludzi którzy znają smak kryzysu,upadku,goryczy.
Ludzi ,którzy dzielą się swoim doświadczeniem,siła i nadzieją.
Wykorzystaj to.......................

Pogody Ducha

[ Dodano: 2009-10-06, 08:41 ]
Alen....Kinga podała adres i termin bardzo wartościowej konferencji dla małżonków.Prowadzą naprawdę wartościowi ludzie.......... Skorzystasz/cie?
Oto jak szybko nadarza sie okazja aby cos zrobic dla małżeństwa Alen...............
Bez użalania sie na swój los..............
 
     
Agamilka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-06, 08:45   

Witaj Alen!
Wiem, że denerwujące jest to, gdy ktoś włoży Ci palec w oko, ale uwierz, że nałóg ma rację!
Gdy byłam na tym samym etapie kryzysu co Ty i przeczytałam o mojej winie w kryzysie też się oburzyłam.
A jednak stanęłam z boku ( dłuuuuuuuugo to trwało) , przyjrzałam się sobie i okazało się, że nie jestem kryształowa, że wiele pracy przede mną.
Obecnie szykuję się do napisania dla Was świadectwa ku pokrzepieniu serc, może jutro, bo to szczególny dla mnie/ dla nas dzień.
Czytaj forum i korzystaj z doświadczenia innych, stań przed Bogiem i przyjrzyj się sobie, a może wiele zobaczysz.
Pozdrawiam. Pamiętam w modlitwie.
 
     
Piotr++
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-06, 10:23   

Alen mnie tez nałóg zrugał na początku i takie było moje pocieszenie.... W sumie to Twoja reakcja jest jak najbardziej słuszna, mi tez sie to nie podobało... Jeszczesię czasami buntuję, ze to ja (!!!) mam się zmieniać - ja ten pokrzywdzony. Sprawdziłem jedank, że kmoje opornie wprowadzane w zycie zmiany są narzedzem do zmiany żony i stosunków w naszych rodzinach. Wspomagany lekturami i zdrowym rozsądkiem, dziś twierdze, że warto iść ta drogą, choc upadki będą na pewno. Według mnie wazne jest by na początku uswiadomic sobie, że po wprowadzeniu zmian raczej będzie gorzej na początku i upadki i opory bedą się zdarzać... Nie patrzeć idealistycznie na przyszłość, tylko trzeźworozsądkowo no i oczywiście trzymac sie ręki Boga.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-07, 09:10   

Piotr .......... to nie było "zruganie' .To było usiłowanie udzielenie pomocy w PRZEBUDZENIU ze snu emocjonalnego i przerwanie sennych marzeń
 
     
Piotr++
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-07, 10:33   

Tak, tak...wiem nałogu, wiem. Ja chciałem tylko w kwestii formalnej, że mało kogo głaszczesz po główkach (i mnie też nie!!! :-D ). Twoje rady wydają się na początku głęboko niesprawiedliwie i krzywdzące....... stąd reakcją Alen była normalna...
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-08, 10:16   

Piotr++ napisał/a:
Twoje rady wydają się na początku głęboko niesprawiedliwie i krzywdzące....... stąd reakcją Alen była normalna

To nie sa Piotrze rady-jedynie to jak nałóg widzi to stojąc jakby z boku.

I swoimi postami zmusza własnie do takiego spojrzenia z boku na siebie i swój związek.

Alen bez obrazania sie przeczytaj kilka razy swoje posty i zobacz ile sama juz wskazałas własnych błędów-czy nie czas pracy.

Ni pamietam czy nałóg to poruszył -ale jak dla mnie jeszcze jedno wazne.

Nie przerobiona kwestja przebaczenia do końca-moze oczekujesz pokajania sie z wine z przed lat męża.
Ale czy zakładasz że nie umie,nie potrafi,jest to ponad jego siły.

Został,jest-to była twoja gwarancja przepracowania krzywdy do koncaw sobie.

A co zrobiłas alen.
Zbliżyłas się ????,czy oddaliłaś?????

Pamietaj co dajesz-odbierasz,lecz nieraz trzeba tylko dawać nie oczekując nic.

I nie oczekuj pogłaskania po głowie-powiedzenia chcesz dać drapaka,masz racje dziewczyno.

Odejśc,zakończyc jest najłatwiej-ale to oznaka tchórzostwa.
Czemu???? bo ide na łatwiznę,bo nie chce mi sie wykonać wysiłku???.

A dalczego???-przeciez raz już ten wysiłek wykonałaś.

p.s Alen może sie mylę ,ale tak jakoś to czuje że staraliscie sie jedynie zapomniec o tym epizodzie jaki pojawił sie w waszym małżeństwie.
Nie przerobiliście go,nie wyciagneliście wniosków-i dlatego każde poszło w swoje.
I każdemu brakuje tylko jego swiata
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-08, 23:43   

alen,

Nie zniechęcaj się odpowiedziami, które są w twoim odczuciu niemiłe, tyko po prostu pisz od czasu do czasu co się u ciebie dzieje.

To że zrobiłaś swój wpis to już duża sprawa - dajesz pod ogląd innych osób to co robisz, czujesz i myślisz. Warto się wczytać w odpowiedzi, bo w taki właśnie sposób to forum może ci pomóc, popatrzeć na siebie oczami innych ludzi.

Na końcu pierwszego posta napisałaś 'Więc może czas się rozstać?????'... chyba przewrotnie, biorąc pod uwagę charakter tego forum?
Więc szukasz argumentów przeciw?
Może jesteś za słaba żeby egzekwować swoje prawa, a boisz się rozstania - pisałaś o tym? I chcesz się jednak utwierdzić, że należy tak trwać w związku, który przestał być dla ciebie satysfakcjonujący?

Mąż cię kiedyś zdradził, a właściwie zdradzał przez 1,5 roku i nie chciał o tym rozmawiać, żeby nie rozgrzebywać ran??? Tak biedaka poraniła ta zdrada??? Taki wrażliwy?
Szantażował samobójstwem - chyba nieświadomie???
A mała Alen dzielnie to wszystko znosiła, bo on jest 'Dobrym człowiekiem. zablokowanym, po ciężkich przejściach w dzieciństwie, raczej małomównym, uczynnym /../ Jest faktycznie kruchy psychicznie...'
I jeszcze taki prawdomówny, wali w łeb bezpośrednio - że nie kocha, nie wierzy w miłość. Co sobie kruszynka będzie żałować!

Alen - to jest chore co opisałaś.
Super że masz tego dość i chcesz to zmienić.
O wytykanie pracoholizmu nie miej pretensji - sama o tym napisałaś, a to poważna dysfunkcja, utrudniająca normalne życie, a byc może także zrozumienie tego co się z toba dzieje i znalezienie dobrego wyjścia z tej sytuacji. Na pewno coś z tym musisz zrobić, ale mi się wydaje że to tylko jedna ze spraw do uporządkowania.

Nie wiem jak u ciebie wyglądały próby rozmów. Na pewno bez rozmawiania to między sobą niewiele załatwicie. Ale ciężko wymóc na kimś rozmowę, jak nie chce. Ja w ub. roku przez kilka tygodni pisałem do mojej zony prawie codziennie listy - rano, przed wyjściem do pracy, znikały ze stołu - nie było ich w koszu, więc były czytane, pisałem co u mnie słychać, co robię etc, nie wiem w jakim stopniu to akurat pomogło, ale wyszliśmy - a właściwie wychodzimy cały czas - z poważnego kryzysu i lada moment zaczniemy wspólne spotkania z psychologiem.

No i modlitwa - od tego by może trzeba zacząć, chociaż ty się do tych spraw nie odwołujesz. Ja bez Boga nie miałbym już rodziny, a mój 5-letni synek wychowywałby się bez tatusia. Nawet jeśli nie wierzysz zbyt mocno, to warto się modlić i próbować szukać w tym ratunku. Bóg na pewno Cię nie zostawi, jeśli zwrócisz się do Niego o pomoc.

I pisz co u ciebie!
 
     
Jallo
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-09, 09:04   

Alen,

Na początku boli. Ja trafiłem tu z poczuciem bycia krzywdzonym przez uzależnioną od matki żonę. Też na początku zabolały mnie i to bardzo opinie kilku osób na temat mojej sytuacji. Buntowałem się, trochę polemizowałem. Rozumiem, że myślisz sobie teraz "ale mi dokopali", że te wypowiedzi są zbyt szorstkie, zbyt bezpośrednie, dosadne, oskarżycielskie. Ale kiedy pominiesz te sprawy, pod tą na pierwszy rzut oka trudną do przyjęcia formą odnajdziesz dużo dobrych rad i życzliwości.

Powiem swoimi słowami coś, co bardzo często przewija się przez to forum, co w końcu trafiło nawet do mojej opornej na zmiany świadomości:
Męża nie zmienisz, dopóki on sam nie poczuje takiej potrzeby. Z tego, co piszesz, to pewnie też przydałaby mu się praca nad sobą. Jednak naciskając go prawdopodobnie osiągniesz odwrotny skutek.
Chcesz coś robić? Świetnie, to bardzo dobry objaw. Ale na chwilę obecną jedynym miejscem, gdzie możesz działać jest Twoja psychika i Twoje postępowanie. A kiedy za jakiś czas mąż zobaczy nową Alen, wiele dobrego może się zdarzyć.

Wiele czasu zajęło mi poznanie, że przyczyną kryzysu prawie zawsze są oboje małżonkowie. A zdiagnozowanie, co dokładnie jest problemem u mnie, a potem decyzja o podjęciu wysiłku zmiany to znowu kolejnych kilka miesięcy.

Bardzo dobrze, że tu jesteś i że szukasz rozwiązania. Życzę Ci z całego serca abyś jak najszybciej trafiła na dobrą i właściwą ścieżkę. Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy już ją znajdziesz, będzie trochę łatwiej. Problemy nie znikną od razu, bo prawdopodobnie pakowałaś się w nie latami, więc teraz będziesz musiała poświęcić trochę czasu na zrobienie porządku.

Powodzenia!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9