Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
jak długo można zyc osobno?
Autor Wiadomość
młoda mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-14, 23:06   

Psycholog wysłucha wszystkiego, co powiem, potem poprzykłada to do różnych schematów. I trochę będzie książkowy, trochę zasadniczy i trochę miły, bo powie, że nie jest od tego, aby oceniać mnie i moje postępowanie. Prawdopodobnie usłyszę to, co już usłyszałam od psychologa: "ludzie pełnią w życiu różne role. Można nie być dobrym małżonkiem, zakończyć związek i żyć w nowym, będąc jednocześnie dobrym rodzicem".
Nie o to mi chodziło. Tak każdy może. I chyba każdy, kto jest na tym forum, choć raz w życiu o takiej opcji pomyślał.. zanim sie przeżegnał.
Jeśli nie psycholog, to modlitwa o uwolnienie. Mogę uwolnić się i więcej nie zadzwonić, nie zapytać, jak się ten drugi czuje i czy zdążył zjeść obiad w pracy. Mogę się więcej nie odezwać. On nie jest nienormalny i przecierpi, ale to uszanuje. Tylko kto mnie uwolni od poczucia, że właśnie w ten sposób go skrzywdzę i że zniszczę coś dobrego, Jeśli to ostatnie słowo wprawia Was w osłupienie i uważacie, że nie ma takich cudów na tym świecie, by uczucie do kogoś poza małżeństwem mogło być jednak dobre, to potwierdzają się i moje obawy, ze pora na egzorcystę.
Podwójna osobowość? Tak. I dziękuję Bogu za to dziecko, bo gdyby nie ono, nie wiem, jak długo jeszcze dałabym radę codziennie się z tym męczyć.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-14, 23:20   

tak młoda mamo psycholog wysłucha wszystkiego co powiesz ,ale jak powiesz prawdziwy problem.

I zadasz pytania na prawdziwy temat,a nie na to co chcesz usłyszeć-to dostaniesz taka pomoc po jaka przyszłas.

Ci ludzie pomagaja-lecz nie potrafia czytac z naszych umysów -co tam prawdziwie siedzi.

Prawda-pomoc
mówienie tego co tylko chce powiedziec-pomoc dorazna.

Napisałas rozdwojenie jazni????

Niestety -czesto i tak bywa(ja znam tylko skrajnosci).

Młoda mamo-zobacz nawet jak zaciekle bronisz tej znajomości.
Ja to widze jak uzaleznienie.....czemu????dlaczego????

To odpowiedz uzyskasz jak trafisz -naprawde po pomoc.

p.s dla przykładu
-mój pierwszy kontakt z psychologiem brzmiał tak.
zona nic do mnie nie czuje,zona sie odsuneła,zona ma przyjaciela-ja staram sie wszystko połaczyc do kupy ,a z drugiej strony nic.

Werdykt był szybki i prosty-trzeba zaakceptowac,ustawic własne zycie i wycofac sie ze związku jaki jest dla mnie krzywdzący.

Mogłem to sprytem wybrać?????-mogłem i brzmieć jestem biednym człowiekiem.
Jednak gryzło sie to z czyms w moim srodku,

-drugi kontakt z psychologiem ujawnił moja częśc do tego co spowaodowało takie a nie inne zachowania żony.
i dopiero w tym momencie zaczeła sie własciwa pomoc w moich problemach.

Ja młoda mamo nie zakończyłem na dwóch kontaktach z psychologami.
Był i trzeci poruszający sedno moich problemów.

I to nie koniec bo nadal pomagam sobie-wazne tylko by zdecydowac sie na prawde o sobie ,a nie okładac sie przykrywkami zewnetrzymi.

Typu bo tak mam,bo taki jestem,bo do tego jestem stworzony,bo tak oczekuję,bo tak mnie nauczono.
Ostatnio zmieniony przez cierpliwy 2009-10-14, 23:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
młoda mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-14, 23:30   

Do Cierpliwego:

"Więz emocjonalna jaka zabiłas na własne zyczenie w małżeństwie podarowałas temu drugiemu."

Nie zabiłam tej więzi na własne życzenie. Widzę, że nie ważne, co piszę o moim małżeństwie. Języczkiem uwagi jest moja relacja z innym mężczyzną. W zasadzie mogłam o niej nie wspominać i próbować sama sobie z tym poradzić. Może wtedy ktoś doczytały o tym, że tej relacji nie ma od początku w moim małżeństwie, WALCZYŁAM O NIĄ W POJEDYNKĘ przez rok zanim uwikłałam się w tą sensacyjna znajomość i WALCZĘ O NIĄ NADAL W POJEDYNKĘ... tylko teraz jestem słabsza, bo jest jeszcze ktoś. Żałuję, że podzieliłam się swoim życiem.


"Nie wiem czy wiesz zdrada emocjonalna jest gorsza niz zdrada fizyczna.
Bo przy tej drugiej moze dojśc do rozczarowania."

Wiem. Nie ma dnia, żeby mnie to nie prześladowało, żebym się z tym wszystkim nie zmagała. Ale to też pewnie umknie uwadze. Bóg osądzi kiedyś moją prywatną zdradę emocjonalną. Tutaj szukałam pomocy.


"I dalej obecnośc twoja na forum tak naprawdę -pokazuje jedno nieradzenie sobie ze stanem emocjonalnym."

Wiem, że jestem w kiepskiej kondycji. I boję się tego. To też mnie pchnęło do tego, by się otworzyć przed obcymi ludźmi i im zaufać. Jeżeli moja obecność na tym forum pokazuje tylko tyle, to jest nieuzasadniona. To nie jest forum dla ludzi z problemami emocjonalnymi, To forum dla ludzi ratujących swoje małżeństwa. Ze wszystkiego, co tu napisałam, nie wynika, że chcę ratować moje.

Możliwe, że ktoś uzna to za infantylność i klasyczny onjaw niezrównoważenia, ale ja się tutaj czuję nie na miejscu. Skasuję posty, które napisałam. To jest bardzo prywatna część mojego życia. Nie chcę, żeby błąkała się w sieci. Przepraszam za zamieszanie w tym miejscu i wszystkim, którzy mi odpowiedzieli, dziękuję. Sporo wyniosę z ostatniej doby. Nagrań będę słuchać. A książki przeczytam. Powalczę sama. W końcu ja wierzę sobie, że nie chcę się z nikim rozwodzić.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-14, 23:52   

młoda mama napisał/a:
Skasuję posty, które napisałam. To jest bardzo prywatna część mojego życia. Nie chcę, żeby błąkała się w sieci. Przepraszam za zamieszanie w tym miejscu i wszystkim, którzy mi odpowiedzieli, dziękuję. Sporo wyniosę z ostatniej doby.

Młoda mamo nie wycofuj sie ,bo taki stan nic nie wniesie .
Nikt nie potepia,ani nikt nie ocenia.

Poczytaj moja prywatna bądz co bądz wypowiedz o kntaktach z psychologami.

Czesto tak jest ze sami sobie nie chcemy pomóc.

Ja rozumiem że przez rok walczyłas o związek.
To ze twój facet ma problemy -z tego co piszesz ,to pewnie ma.

Ale to jego działka -moze i ty mocna w sobie bedziesz miała szansę pomóc mu.

Młoda zono-jest faktem ze jezeli ktos ucieka w prace broniąc sie przed obecnością w związku jest tez nienaturalne.

Zobacz co napisałas chyba ze ja cos zle wyczytałem.

Drugi człowiek w twoim zyciu(naisałem specjalnie drugi człowiek-by facet tak nie raziło)
pojawił sie kiedy byłas w ciązy-tak???

Rozumiem to najtrudniejszy okres w życiu kobiety-brak wsparcia,pomocy,kontaktu powoduje głeboka traume w kobiecie.

Nagle trafił sie ktos kto słuchał ,interesował sie a zarazem mogłas mu pomóc.


I nie o to chodzi czy kogos poznałas ,czy nie bo nie ma tu inkwizycji.
Tylko chodzi o to bys przeanalizowała jak pomóc sobie.

Poradzisz sobie ze soba -to nie będziesz zmęczona i nie bedziesz życ na rostaju dróg.

pozdrawiam
 
     
marek12b7
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 00:17   

Młoda mama

Serdecznie cię pozdrawiam – i myślę że po prostu współczuję Ci.
Lecz choć będzie to trudne to mam nadzieję że P. Bóg i na Ciebie znajdzie sposób i otworzy Ci oczy (pewnie śliczne). Pozostaję w przyjaźni
marek
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 01:17   

młoda mama napisał/a:
Nie jestem dobrym materiałem na żonę (niech Wam sie nie pomyśli, że próbuję się użalać). Chodzi mi o to, że zrobiłam to za wcześnie. I żałuję, że nie rozumiałam, nie miałam wiedzy, czym tak naprawdę jest małżeństwo. Jeszcze bardziej widzę, jak niedorzecznymi kwestiami się kierowałam. Osobniki takie jak ja potrzebują na takie decyzje znacznie więcej czasu... również dla dobra innych


Może tak być jak piszesz, że to było za wcześnie, że nie dojrzałaś etc. Relacja z twoim mężem, tak jak ją opisałaś, takie bycie obok siebie ale właściwie osobno - na pewno nie jest satysfakcjonująca. Ale po przejrzeniu twoich postów mam wrażenie, że szukasz argumentów za rozbiciem swojej rodziny.

Napisałaś gdzieś wcześniej, że Bóg chce żebyśmy byli szczęśliwi. I ty po swojemu to interpretujesz - ale przecież kompletnie w poprzek tego co Bóg i KK bardzo wyraźnie mówi o małżeństwie, o jego nierozerwalności i świętości. To powinny być twoje drogowskazy, które pokazują jasno czy idziesz w dobrą czy w złą stronę.
Może to nie była dojrzała decyzja, ale to TY ją podjęłaś, to TY ślubowałaś przed Bogiem wierność, miłość małżeńską i nie opuszczenie aż do śmierci (póki co nie przysięgamy sobie szczęścia, chyba że się coś ostatnio zmieniło? :shock: ) To są fakty które zaistniały w twoim życiu i które to życie na zawsze zmieniły. Macie dziecko, które potrzebuje mamy i taty żeby się optymalnie rozwijać. Ona też ma prawo do szczęścia, nie tylko ty.

Ja mam takie wrażenie, że ty już podjęłaś decyzję, że już nie widzisz innego wyjścia, no bo już dostrzegłaś nawet że to sam Bóg - a nie tylko ty - chce tą rodzinę do końca rozwalić. Ale gdybyś chciała do swojego męża dotrzeć, otworzyć go na rozmowy, zaprzyjaźnić się z nim i pokochać na nowo, to na pewno są na to sposoby i jest to możliwe... jednak słabo się to godzi z obdarzaniem uczuciami innego mężczyzny.
Nie wiem co zrobić w twoim konkretnie przypadku. Mnie moja żona otworzyła rok temu... składając pozew o rozwód... zadziałało momentalnie, ale to drastyczna metoda i nie polecam, bo miałem takie momenty że chciałem machnąć ręką na to wszystko. No ale ona czekała ładnych parę lat aż się zacznę zmieniać, więc jakoś tak by mi nie wypadało sobie odpuszczać :-| ... może ja teraz muszę swoich parę lat odcierpieć??? parę lat to nie tak dużo w końcu ;-) i warto wytrwać - dla siebie, dla dziecka, dla małżonka i zgodnie z wolą Bożą, na ile możemy ją zrozumieć
 
     
młoda mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 01:53   

do Maciusia:

Napisałam sporo.. Nie filtrując niczego. W moich wypowiedziach widać walkę, bo i we mnie ona jest.
Nie dodaje mi siły to, że twierdzisz, że podjęłam decyzję.
Dlaczego nikt nie zapyta, co odpowiada mi mój mąż, gdy chcę porozmawiać o naszej rodzinie?

Wydaje mi się, że powody braku takich pytań i "powieszenia" wszystkiego na mnie mogą być dwa:

1. bardziej optymistyczny - wszyscy jesteście pewni, że można naprawić małżeństwo całkowicie w pojedynkę jako człowiek z pomocą Boga, a współmałżonka zostawić w spokoju z tym, jak chce dalej żyć. Dla mnie takie spojrzenie to nowość. Dopiero się z nim stykam. I nie powiem, że to czuję i rozumiem, skoro tak jeszcze nie jest. Jesteście już na zupełnie innym etapie. Wielu z Was przeżywa małżeństwo właściwie z Bogiem. Podziwiam taką dojrzałość. Na tą chwilę to dla mnie Himalaje. Z domu wyniosłam bardziej przyziemną relację: mąż + żona + niezbadane wyroki Boskie. O takiej bliskości z Bogiem w małżeństwie pogrążonym w kryzysie nie słyszałam. I żadnego takiego świadectwa dotąd nie poznałam. Wskakuję na głęboką wodę czytając o tym. Nie napiszę tu, że się nie boję. W szkołach i na studiach o tym nie uczą. Na kursach przedmałżeńskich również. A szkoda..

2. mniej optymistyczny (i się nie pogniewajcie) - tak naprawdę to forum jest miejscem dla tych połówek małżeństw, które są krzywdzone przez drugą połowę. .. dla ludzi odrzuconych, zdradzanych, poniewieranych i opuszczanych. Ja pomimo tego, że czuję się przez Męża opuszczona w małżeństwie i mimo, że walczyłam o zbudowanie więzi, jestem też stroną krzywdzącą, bo mam na sumieniu dysfunkcyjną i niedobrą relację. Takie 2 w 1. I chyba muszę się liczyć z tym, że nikt się nie będzie nad "wkładem"mojego Małżonka zastanawiał, bo On odpowiada "stronie", po której jest większość z Was. Ja powinnam poszukać forum dla takich połówek, które zdradzają i nie kochają miłością właściwą, ale walczą i starają się płynąć, bo nie chcą stracić małżeństwa... Takiego forum katolickiego chyba nie ma.
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 06:19   

Młoda Mamo - nie tchórz. :)

Spójrz - powielasz pewne działania.

Rodzina oczekuje ślubu - więc uciekam od ich pretensji i dla świętego spokoju biorę ślub.
Małżeństwo nie wychodzi - tchórzę i uciekam w "ramiona" innego mężczyzny.
Na forum wkładają palce w oczy - tchórzę i uciekam. Może znajdę inne form, gdzie powiedzą: Tak, Kochana. Masz prawo do szczęścia. Zostaw męża i idź za głosem serca.


Młoda Mamo - zatrzymaj się, spokojnie. :)

Jeśli pozwolisz - zatrzymam się na osobie "pana od kawy", którego tu opisujesz, jako niemal idealnego kandydata dla Ciebie. Zaznaczasz, ze ma wady, ale je akceptujesz.

Zadam zatem kilka pytań, na które nie musisz na forum odpowiadać, są one tylko dla Ciebie.

1. Mieszkasz z tym facetem na co dzień? Wiesz, jaki jest w codziennej bieganinie? Czy sam pierze swoje skarpety, czy pomaga w domu, czy jest odpowiedzialny? Jaki będzie po trzech latach, dziesięciu, dwudziestu?
2. Znasz jego rodzinę, rodziców? Może byłe partnerki? Rodzeństwo, przyjaciół?
3. Czy wiesz, jak się zachowa w sytuacji ekstremalnej?
4. Czy jesteś pewna, że byłby dobrym wzorem mężczyzny dla Twojej córki? No Kochana, skoro mamusia wybrała tego pana, to na pewno musi być wspaniały.

Otóż Młoda Mamo - nie jest wspaniały. Nie jest nawet dobry.

Ot jawi mi się jakiś mało odpowiedzialny typek, który - jak już tu ktoś napisał - przylepił się do jakiejś mężatki. I dlaczego?

Czy tę mężatkę bije mąż? Gwałci? Pije alkohol, zażywa narkotyki, przepija pieniądze, molestuje córkę? Czy mężatka ta przymiera głodem, mąż zabiera jej pieniądze itd? To są chyba jedyne wypadki, kiedy obcy mężczyzna - jako przyjaciel powinien pomóc obcej kobiecie, ale nie zaproszeniem do łóżka/życia/Bóg wie, czego jeszcze - ale popchnięciem do odpowiednich instytucji, w której uzyska ona pomoc.

Jeśli mężatce doskwiera samotność, powinien powiedzieć: masz męża, idź do niego, z nim rozmawiaj, bo ten czas należy do Was, powodzenia!

A co zrobił takiego dobrego Twój nowy "przyjaciel"?

Ot, zamieszał w głowie, potworzył trochę iluzji - powiedział to, co chciałaś usłyszeć i - uwaga - pożyczył od Ciebie pieniądze!


Nie wiem, ja jestem kobietą generalnie mocno stojącą na ziemi, ale nawet w najgorszych chwilach załamania potrafiłam odróżnić naciągacza i cwaniaka, od przyjaciela.

Młoda Mamo - na jakiej podstawie sądzisz, że ten gość będzie lepszy od Twojego męża, że w ogóle bierzesz go pod uwagę jakąkolwiek? Twój pierwszy post jest wprost przesycony myślą: popatrzcie, on jest cudny....nie to co mój mąż.

Ile lat ma ten gość? Jak myślisz - dlaczego jest wolny, nie ma żony (mieszka z rodzicami??), a podniety i wrażeń szuka w necie? Najwidoczniej jest jakiś powód tego, że pasuje mu taki związek-niezwiązek z cudzą żoną. Czy to dobrze świadczy o jego charakterze?

Nie tłumacz go, nie wyjaśniaj - bo nie ma co tu wyjaśniać, fakty biją po oczach i to normalne, że ich nie widzisz. W amoku i skrzywdzeniu widzi się wszystko nie tak jak trzeba.

Czy ten kontakt między Wami to jest powszechna obecnie dziecinada w postaci smsków, mailików, rozmów na gg? I na tym opierasz swoją wiedzę na temat tego człowieka? I na takiej lichej podstawie myślisz o nim, że jest cudowny, a przynajmniej lepszy od męża.


Ja - stojąca z boku - nie widzę tej cudowności.

Już tu ktoś napisał: przyzwoity człowiek, o podstawowych zasadach moralnych - jeśli już jakimś cudem wplątał się w znajomość z mężatką i młodą matką - po prostu zerwałby znajomość. Koniec - kropka, Kochana. Nie ma innej opcji.

Pożyczyłaś mu pieniądze, których Ci nie oddał jeszcze - z tego, co piszesz. Jesteś pewna, że kiedy stanowczo poprosisz go o zwrot i uprzedzisz go, że nigdy mu już nie pożyczysz pieniędzy - nadal będzie chciał utrzymywać z Tobą kontakt? Sprawdź. :)


Dobrze, zostawmy tego gościa.


Mąż. Ma wg Ciebie mało plusów. Ja oczywiście na podstawie Twoich słów o nim - przedstawionych tendencyjnie i subiektywnie (to nie zarzut!!! ) wiem tyle.

To porządny człowiek. Wierny. Niesamowicie wyrozumiały - szok. Gdybym ja powiedziała mojemu, że idę na spotkanie z panem, z którym tyle godzin spędzam w necie, pożyczyłam mu kasę i otwieram przed nim serce - wystawiłby mi walizki za drzwi. :) Krótka piłka.


Jest wycofany, małomówny, nie lubi mówić o uczuciach, trudno mu zrozumieć pokręconą i zmienną duszę kobiety. Ups - chyba opisałam swojego męża.

A może opisałam po prostu typowego męża, mężczyznę - w którego naturze leży skrótowość, kierowanie się racjonalnością, a nie emocjami? Który nie lubi gadać po próżnicy, a uczucie wyraża tym, że umyje samochód, przyniesie całą wypłatę do domu i zajmuje się wspaniale córeczką? Dlaczego oczekujesz od niego babskich zachowań? Że nagle będzie zwierzał Ci się jak psiapsiółeczka, rozumiał Cię. Chwała takiemu - kto zrozumie duszę kobiety. :)))))


Oj, no na pewno macie problemy z komunikacją małżeńską. Nie potraficie wyrażać swoich potrzeb tak, aby nie ranić drugiej osoby i aby przewód komunikacyjny był dwutorowy z otwartymi kanałami wychodzącymi i wchodzącymi. Teraz macie dwutorowy przewód, ale pozamykane wyjścia. Coś komunikujecie - Ty słowami, mąż zachowaniem - ale nie dociera to do żadnego z Was. Jeśli nie przećwiczyliście z fachowcem odpowiedniej komunikacji - to jak możesz powiedzieć - że "już próbowałaś wszystkiego"?

Nie wybielam tu Twojego męża - kobieta w ciąży potrzebuje wsparcia psychicznego.
Ale... Ty sobie poradziłaś. :) Pisałaś, że to Nowy Pan wspierał Cię w ciąży, zamiast Twojego męża.

To bądź uczciwa sama ze sobą - w jaki sposób w tamtym okresie opowiadałaś o swoich uczuciach tym obu panom?

Czy nie było tak, że mężowi podniesionym tonem, z pretensjami, wymaganiami?
A nowemu panu - ze smutkiem, klasą, godnością zranionej, ale dumnej kobiety?

Śmiem twierdzić, że była różnica w sposobie komunikacji - a zatem - czemu te pretensje o brak zrozumienia? A teraz zamień te dwa sposoby komunikacji.

Jaka reakcja męża by była?
Jaka reakcja nowego znajomego na Ciebie?

Piszesz, że to przypadek, że to jest "pan od kawy" i gdyby to była kobieta, byłoby wszystko w porządku. No bo by było. Z inną panią nie rozważałabyś wspólnego życia, albo zamiany obecnego na nowe. ;)

Jeśli potrzebowałaś zrozumienia, czy nie mogłaś zwierzyć się matce, siostrze, przyjaciółce?

Spowiednikowi?

A może mogłaś nawiązać kontakt z jakąś wirtualną poradnią dla osamotnionych w małżeństwie kobiet? Może poprzez jakieś forum nawiązać kontakt z kobietą będąca w podobnej sytuacji? Ale PRZED znajomością, nie po.

To jest sygnał dla Ciebie - dlaczego szukałaś.... innego faceta, mając tyle możliwości.

Teraz nie szukasz rozwiązania - jak ratować małżeństwo.
Teraz szukasz odpowiedzi - czy mam prawo odejść od męża, bo nie spełnia moich oczekiwań.

A zastanów się, czy Ty spełniasz oczekiwania męża? Może i jego też się rozminęły. Może chciałby, aby jego żonka mniej ględziła, mniej skupiała się na sobie i swoich potrzebach...


I ostatnia sprawa - dziecko.

Masz córkę. Ona kiedyś dorośnie, będzie sama wchodziła w związki z mężczyznami.

Czy zrozumie Twoją decyzję o odejściu od męża? Może i zrozumie, dzieci kochają swoje matki bezwarunkowo. "Chciałam być szczęśliwa córeczko?". "Rozumiem mamo" (to optymistyczna wersja. "Nie rozumiem - kocham tatę tak samo jak Ciebie, dlaczego nie mogliśmy być razem?" - ta mniej optymistyczna.

Ale czy to jest jedyny problem - zrozumie czy nie zrozumie?

Otóż nie.

Wzrastanie w rodzinie, gdzie są nowe osoby (nowe żony, mężowie) rodziców, ich rodzice i rodzice tych nowych małżonków, dzieci z tych nowych związków....

Wzrastanie w rodzinie, gdzie powstają problemy - gdzie wakacje, jakie święta, szkoła, komunia, ślub - z kim, jak?

Wzrastanie w rodzinie, gdzie mama zaprezentowała sposób na szczęście pt "Jak Ci się nie podoba w związku, to możesz odejść, bo o swoje szczęście musisz dbać - Bóg tego od Ciebie chce..."

To wszystko czeka Twoją córkę. Jesteś w stanie wziąć odpowiedzialność za takie kształtowanie charakteru, osobowości i życia Twojego dziecka?

Tak, powiesz - moje dziecko - moja sprawa.
Moje życie - moja sprawa.

Tak.

A za 20-30 lat Twoja córka może zarejestruje się na tym forum, bo będzie miała problemy z utrzymaniem związku.


Nie jestem matką - przez długi czas czułam, że nie jestem na to gotowa - bo właśnie zdawałam sobie sprawę, jaka to OGROMNA ODPOWIEDZIALNOŚĆ jest. Za życie małego człowieka - to, które ode mnie zależy i to, które będzie prowadziło po wejściu w dorosły świat.... Że będzie patrzyło na mnie i uczyło się ode mnie życia. Będzie przejmowało mój stosunek do Boga, świata, ludzi, problemów. Będzie przejmowało moje zasady.

I zasmucają mnie ludzie, którzy tylko patrzą przez pryzmat swojego JA, MNIE, MOJE ŻYCIE, MOJE DECYZJE. Powołują na świat małego człowieka, a potem podejmują decyzje, które zaważają na całym jego życiu, na życiu wnuków, współmałżonków dziecka itd. To jest jak reakcja łańcuchowa.

Owszem - można sobie wmawiać, że może na moje dziecko to nie wpłynie. Znam Ixa i Igreka, u którego się udało wszystko pogodzić.

Czy ktoś jednak dał nam prawo eksperymentować na naszym dziecku?


Młoda Mamo - wszystko jest możliwe, jeśli się wierzy, że wiele zależy od nas, a wszystko zależy od Boga.

Od CIEBIE zależy, czy zerwiesz kontakt z tamtym facetem.
Od CIEBIE zależy, czy zechcesz douczyć się kwestii komunikacji małżeńskiej, w kwestii różnicy płci (mnie to bardzo pomogło) i innych kwestiach związanych z małżeństwem.
OD CIEBIE zależy, czy za swój drogowskaz postawisz sobie Boga i będziesz postępować tak, aby On cieszył się, widząc Twoje życie.
OD CIEBIE zależy, czy będziesz się dobrze czuła w małżeństwie, czy znajdziesz inną drogę na szczęście i nie będziesz uzależniała szczęścia od tego, czy mąż Cię wysłucha. Może wspólne (nowe) hobby, zainteresowania, może wspólny wyjazd, wspólne szaleństwo. Krok po kroku, dostrzeganie w małżonku samych dobrych rzeczy. I taka praca nad sobą, aby bez bólu i z uśmiechem można było być samemu z sobą i nie szukać marnych podniet z zewnątrz. Szukanie wspólnych cech, a nie skupianie się na różnicach.

Z Panem Bogiem, Młoda Mamo - dasz radę. Nie uciekaj, tylko stań z podniesionym czołem wobec trudności. Nie uciekaj także z forum - Twój problem pewnie pasuje do wielu, wielu kobiet - więc na pewno ktoś z tego skorzysta.


PS Napisałaś, że marnowałaś czas narzeczeństwa na organizację ślubu, zamiast na poznanie człowieka mającego być Twoim mężem.
Teraz marnujesz czas małżeństwa, na budowanie jakiegoś nowotworu z innym facetem - tak samo powierzchownego jak rodzaj zaproszeń ślubnych.
Męża nie poznałaś dokładnie i to stawiasz jako przyczynę nieudanego małżeństwa.
Teraz za to wirtualną, powierzchowną i dziwaczna znajomość uważasz za głęboką na tyle, że w ogóle stawiasz ją na równi ze swoim małżeństwem.

Może tak czas zmienić styl? ;)
Pozdrawiam. :)
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 09:22   

Kasiu, dojrzały i mądry post. Swietnie to napisałaś. Wzięłam tez dla siebie kawałek :)
Ten o dzieciach oczywiście i o powielaniu błędów i uciekaniu od odpowiedzialności za SWOJE życie.

młoda mamo, iluzją jest, ze nowy mężczyzna odmieni Twoje życie, to kuszenie.
No i to pożyczenie pieniędzy..hm...to niehonorowe dla faceta...
Lepiej tego Kasia nie mogła ująć
Trzymaj się Pana Boga, on poprowadzi Ciebie najlepiej.Z Bogiem
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 10:11   

młoda mama napisał/a:
Tylko kto mnie uwolni od poczucia, że właśnie w ten sposób go skrzywdzę i że zniszczę coś dobrego, Jeśli to ostatnie słowo wprawia Was w osłupienie i uważacie, że nie ma takich cudów na tym świecie, by uczucie do kogoś poza małżeństwem mogło być jednak dobre, to potwierdzają się i moje obawy, ze pora na egzorcystę.
Podwójna osobowość? Tak. I dziękuję Bogu za to dziecko, bo gdyby nie ono, nie wiem, jak długo jeszcze dałabym radę codziennie się z tym męczyć.



ile masz lat? jak wyglądało twoje dzieciństwo. piszesz, że jesteś jedynaczka powinnas mieć zapewnione poczucie bezpieczeństwa nie masz go..miałaś nadopiekuńczych rodziców, czy raczej zbyt szybko musiałaś dorosnąc do jakiś obowiązków, które były ponad możliwości dziecka do poradzenia sobie z nimi...masz ogromną potrzebe opiekowania sie kimś... kto w tobie takie uczucia wydobył...

szukasz bardzo bliskich relacji z kimś, i szukasz, i wiążesz sie wciąż z nieodpowiednimi osobami, dla których chcesz pełnić role 'matkowania im", tak mężowi, tak i następna osoba mająca problemy z jego rodziną...
w ten sposób pomagając innych czujesz sie sama potrzebna, realizujesz sie i czujesz sie spełniona w ten sposób co zapewnia ci na troche szczęście, ale wiesz już że to nie to, bo jednak są kłótnie i z tą drugą osobą, i nie jest tak jak pragniesz...
mąż już nie potrzebuje twojej pomocy, bo ma świetną prace, realizuje sie sam, więc przerzuciłaś swoja ofiarną pomoc na kogoś, kto tej pomocy wymaga, i znalazłaś...

skup sie na sobie, bo jak piszesz nie radzisz sobie z poczuciem winy, ze skrzywdzeniem pewnie z dzieciństwa...przeanalizuj jakies wydarzenie ze swojego zycia...
gdy miałaś poczucie wyrządzanie komus krzywdy i czułaś sie w obowiązku wynagrodzenia i pomocy, bo tylko w taki sposób nauczono cie radzić sobie ze swoimi emocjami..
nauczono cie pomagać wszystkim... tylko nie sobie...po drodze nie nauczyłaś sie dbać sama o siebie, bo potrzeby i uczucia innych zawsze miały być ważniejsze...bo ty jedynaczka...
wielu opiekunów dzieci...szczególnie dziadkowie, ale i jedno z rodziców popełnia czesto bład wychowawczy w uczeniu dziecka braku egoizmu...
dziecko jest egocentryczne, tego oducza sie w realacji z innymi rówieśnikami, za pomoca kontaktów i poprawnych realcji z innymi uczy sie empatii i wychodzi z wieku gdzie nie jest już w centrum uwagi, że nie jest juz najważniejsze i uczy sie poprawnego współżycia z innymi..
jeśli ktoś te relacje nadmiernie wyostrzy, bo sam opiekun ma problem z tym nie dziecko, sam dorosły nie radzi sobie..to wtedy przerzuca na dziecko swoje odczucia, iż to ono jest egoista...

często matki złe na egoistyczne potrzeby ojca i na odwrót, widza w dziecku taką ceche i myślą, ze jak będą uczyc dziecka uległości, pomagania innym, to je oduczą patrzenia na siebie bo tylko ja jestem wążny oczywiście w odczuciu opiekuna..nic bardziej mylnego..
dziecko owszem uczone w ten sposób zatraca odczucia własnych potrzeb na korzyść innych...
ale wychowujemy w ten sposób przyszłe ofiary, które podporządkuja swoje potrzeby pod potrzeby innych i nie spełniając ich czują sie winne...
po drodze ktoś ucząc może dziadkowie, moze rodzice wyzbyć z dziecięcego egocentryzmu by dziecko było wspaniałym grzecznym złowiekiem, uczniem wypaczyja potrzebe dbania samego o siebie...
dlatego wielu szuka w dorosłym zyciu wciąż kogoś komu może być potrzebny...
i w tym upatruje swoją samoakceptacje, zadowolenie...

a to można odszukac tylko w sobie...
jako dobra mama, mądra kobieta podejmująca mądre decyzje..inaczej podejmując złe kroki utwierdza sie w tym iż jest ze mną cos nie tak, że jestem zła i wzmacniam w sobie poczucie niedowartościowania, co za tym idzie szukam zaspokojenia tej potrzeby, odnajduje znów według wzorca wyuczonego czyli w pomaganiu, znów poczucie ze czegoś brakuje...
takie błędne koło


ja skupiłabym sie na tym i szła tym torem..oczywiście jeżeli młoda mamo coś z tej analizy jest znajome...

widze wiele dojrzałosci mimo młodego wieku, szukanie dróg wyjścia z emocji jakie odczuwasz, to dobra postawa tylko, złe środki zaradcze, ale o tym już wiesz bo gdyby były dobre czułabyś sie szczęsliwa, a tak nie jest...dlatego wciąż poszukiwania...
pozdrawiam ciepło i myśle, że znajdziesz swoją właściwą droge bo szukasz..
Ostatnio zmieniony przez mami 2009-10-15, 10:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 10:11   

młoda mama napisał/a:
WALCZYŁAM O NIĄ W POJEDYNKĘ przez rok zanim uwikłałam się w tą sensacyjna znajomość i WALCZĘ O NIĄ NADAL W POJEDYNKĘ... tylko teraz jestem słabsza, bo jest jeszcze ktoś.


Młoda mamo… to przestań się z tym zmagać w pojedynkę… weź za rękę Pana Boga :-) tylko z Nim masz szansę wygrać swoje małżeństwo.
Ale najpierw podejmij decyzję… że chcesz budować to swoje małżeństwo.
Od Twojej decyzji wszystko się musi zacząć. To się musi rozegrać w twoim sercu.
W następnej kolejności skończ to, co Ciebie (jak sama piszesz) osłabia… czyli relację z tamtym mężczyzną.
A potem stań bezsilna wobec Pana Boga i powiedz: „Tato, nie umiem… nie wiem jak… boje się… ale bardzo chcę… oddaję się Tobie, prowadź mnie”
Zostaw na chwilę swojego męża i zbuduj głęboką relację z Panem Bogiem…
Idź na przynajmniej godzinną adorację przed Najświętszy Sakrament. Ale taką cichą, nie w trakcie jakiegoś nabożeństwa. Nie wiem, gdzie mieszkasz, ale są kościoły, w których Pan Jezus jest wystawiony przez cały dzień w Monstrancji. Ale jeśli takiego kościoła nie znajdziesz, to idź do najbliższego, usiądź w pierwszej ławce i przez godzinę posiedź wpatrzona w Tabernakulum…
Jeśli będziesz w stanie rozmawiać z Jezusem, to rozmawiaj…
Jeśli będziesz chciał się z Nim kłócić, to się kłóć…
Jeśli będziesz chciała płakać, to pozwól sobie na płacz. Nawet, gdyby inni mieli to widzieć, nie wstydź się łez.
Oddaj się cała Panu Bogu i pozwól, żeby On leczył Twoje serce…

Ja wiem, że to co do Ciebie tu piszemy, jest trudne… i może Ciebie boleć.
Ale to wszystko po to, żebyś zobaczyła prawdę o swoim życiu…
To miejsce jest jak najbardziej dla Ciebie, nie odchodź stąd.
Uśmiecham się do Ciebie i wirtualnie przytulam :-D
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 10:24   

Katarzyno 74, Kasiu 1, Nałogu podpisuję sie pod Waszymi wypowiedziami.
Gogol, jeszcze słowo do Ciebie. Nie podsumowałam Cię, nie potępiłam i nie oceniłam, a już na pewno nie porównałam z Judaszem. Czytaj ZE ZROZUMIENIEM. Załóż swój wątek, bo jest o czym pisać, a ten w którym pisałaś poczytaj wiele razy i może zaproś swojego męża na forum. niestety myślę, że naprawdę wszelkie zmiany musisz zacząć od siebie. Nic już nie napiszę w Twojej sprawie, ponieważ przekręcasz moje słowa i intencje, zastanów sie, czy nie robisz tego na codzień w domu. Modlę się za Ciebie.
 
     
młoda mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 11:03   

Przez lata obiecywałam sobie, że mój dom w przyszłości będzie inny od tego, w którym wyrastałam. Chyba wyszło na to, że nie miałam na niego własnego pomysłu. Teraz dom mam, a pomysłu ciągle nie i pokazujecie mi, że nawet, jak będę tak siedzieć i myśleć.. sama.. to nic mi z tego nie wyjdzie. Bo jednego dnia jest więcej ludzkiej siły i patrzę w stronę Męża czując, że wszystko inne nie ma racji bytu i próbuję się z tej reszty uwalniać., a innego dnia, gdy jest tej siły mniej, gdy jestem tu sama, nie radze sobie z tym, że ktoś inny (nie ten właściwy) mówi, że mnie potrzebuje.
Nie chcę nikomu zmarnować życia.
Gdy myślę "dziś zakończę tamtą znajomość", pomijam już zapewne furię i milion wyrzutów, jakie dostanę w odpowiedzi, mam wrażenie, że zabraknie mi powietrza... że powstanie wielka pustka.. bo już nie będzie z kim podzielić się dniem i nikt mnie nie będzie potrzeb9ował.
Myślę, ze jednym ze skutków tej relacji jest to, ze odsunęłam się od znajomych, rodziny. Ze wszystkim chcę sobie radzić sama. Denerwuję się, gdy ktoś chce pomóc, uczestniczyć w czymś. Za to ja mogę żyć biegu i być dla Rodziców pod telefonem, pojechać, gdy nie odbierają.
Zakończę to. Najpierw pójdę do kościoła poszukać tego, czym wypełnię tą pustkę.
Może to jest tak, jak z tymi drzwiami, do których zapukał strach. Może jeśli to zakończe, to nic się nie stanie.

Dziękuję Wam. I bardzo proszę o modlitwę. Będzie trudno.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 17:28   

Młoda Mamo, wspieram Cie modlitwą !
Niesamowita historia....hm....niesamowicie sama , na własne życzenie sie uwikłalaś !
I niesamowity rzeczywiście facet, który tak omotał kobietę, że ta, nie znając go za bardzo, pożycza mu kasę.....hm.....to naprawdę niegodne mężczyzny !

A może to agent Tomasz....przeciez on tak wiele kobiet uwiódł, zniewolił...
.....zniweolił....to slowo takie dalekie od Boga....a takie bliskie najgorszego zła !!

Młoda Mamo, poproś o zwrot pieniędzy...a szybko otworzą się Twoje oczy !

Najbardziej przykre dla mnie jest .....Twoje chcenie ! Twoje chcenie szczęscia......
Zapytam, czy ono ( to szczęście ) ma Ci spaść z nieba ? I samo sie stać ??

Twoje chcenie.....to zwyczajny egoizm.....niedojrzałość......chcenie i ma sie stać. Dla mnie, mnie, ja.......ja = centrum.

Wszystko inne mało ważne ....
mąż ..........ma stawac sie sam
rodzice.........
córka.............

Co Ty im dajesz ? Dajesz....czy tylko chcesz brac ??

Ważniejsze było przygotowanie do ślubu...czy bycie i poznawanie narzeczonego ??

Młoda Mama....jeszcze jesteś bardzo mloda...jeszcze żyjesz w świecie ułudy, kłamstwa, oszustwa, egoizmu i chcenia....

Ale ...............
...............ale cos się z Toba dzieje....coś poznajesz, czegoś doświadczasz, czegoś dotykasz czego jeszcze nie rozumiesz......czegos szukasz.....co jest i isnieje naprawdę .
I dlatego tu się własnie znalazłaś...na tym własnie forum.....
....myslisz, że to przypadek ??

Dla mnie stałaś się ważną osobą, bardzo ciekwą, interesującą.....i bardzo mi zalezy, żebym mogła dalej Cie poznawać, być z Toba, przeżywać z Toba dobre i złe chwile.

Chcę otoczyc Cie ramieniem i powiedzieć.....
na początek dostałaś ostre od nas odpowiedzi.....ale , uwierz mi, trafiłaś tu do naprawdę niebanalnych ludzi, nietuziknkowych i prawdziwych Przyjaciół.
Jeżeli zostaniesz z nami - masz szansę osiągnąć wiele , pokonac wiele, przemienić swój świat i stać sie szczęśliwą prawdziwie.

Jeżeli odejdziesz i pójdziesz swoja drogą - będziesz szczęśliwa .....tylko przez moment..... i wrócisz tu ...sponiewierana, nieszczęśliwa, pokonana - wtedy staniesz po drugiej stronie ( po której teraz stoi Twój mąż ).

Teraz zdecyduj.....czy warto upaść dla kilku chwil ??

I tak Cie przytulam i cieszę się, że pozwoliłaś mi sie sie poznac !! Cmoooooooooooook !! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 19:58   

Młoda mamo...... ja z pośpiechu pominąłem wątek pieniądza i Twojej pożyczki temu "bardzo miłemu panu od słuchanicy".
Jak chcesz zakonczyć te znajomość i poznać faktyczne intencje tego faceta to tak jak sugerują wyżej poprzedniczki zarządaj jej zwrotu............. mam wrażenie że on sam zerwie te znajomość z Tobą(choć nie wiem jaka to kwota).

Młoda Mamo..... tpo co piszesz w tym zdaniu potwierdzxa mioej przypuszczenia o wdepnięciu w chory związek ,może nawet już w uzależnienie od chorych związków bo piszesz:
"Gdy myślę "dziś zakończę tamtą znajomość", pomijam już zapewne furię i milion wyrzutów, jakie dostanę w odpowiedzi, mam wrażenie, że zabraknie mi powietrza... że powstanie wielka pustka.. bo już nie będzie z kim podzielić się dniem i nikt mnie nie będzie potrzebował"

Wiesz dlaczego latami tkwiłem w nałogu alkoholizmu????? bo "kusy" straszył mnie pustką wekendu,letniego grila,uroczystości rodzinnych i towarzyskich bez alkoholu.
Straszył tak mocno ,że piłem z żalu za tym że nie będę mógł pić .(hhhiiiii)
Ty też tak usiłujesz zmanipulować siebie snując wizje leów jakie mogą być Twoim udziałem.

JEST TO SAMOMANIPULACJA chorego,zniewolonego ,ubezwłasnowolnionego umysłu.


Nie wiem gdzie Ty mieszkasz,ale jak w okolicach W-wy to masz wiele dobrych poradni do wykorzystania i jaknajszybciej podejmuj wysiłek pracy nad sobą.

Młoda mamo............ jesteś na dobrej drodze ku wyrwaniu sie z okowów ,z objęć,ze śmiertelnego uścisku "kusego".
To zależy od Ciebie.

www.malzenstwo.pl to strona gdzie znajomi mi ludzie prowadzą rekolekcje dla małżeństw w Laskach k/W-wy

na stronie www,przystanmielno.pl znajdziesz 12 krokową grupe wsparcia dla ludzi z problemami egzystencjonalnymi.
Na Skaryszewskiej znajdziesz grupe wsparcia Sychar i 12 Kroków.
Polecam Ci książkę Jacka Pulikowskiego....w zasadzie to wszystkie jego ksiązki,tak dla Ciebei jak i dla męża.
Kup sobie,kup mężowi i zacznij pracować nad tym by Twój mąż stał sie Twoim ukochanym...........tak na rozum dziś......a jurto masz szansę odnależść się w postawie miłości,w postawie charyzmatu małżeństwa ze swoim mężem i córką.

Młoda matko............... Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4