Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Błagam o pomoc i radę
Autor Wiadomość
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-22, 22:42   

Witam wszystkich .
W moim myśleniu troche sie zmieniło, zaczełam cieszyc sie z chwil przy malutkiej, byc bliżej Boga( z różnym skutkiem ale się starałam), starałam się nie mysleć tak duzo o moim mężu, ale i tak nie było dnia bez tych myśli. Znow zadbałam o siebie, staralam się pogodnie nastawić do życia, myślalam, pogubił się, wróci, pomysli, wierzę w Niego itp. i tak było prawie dwa tygodnie. Dzis spotkał się w końcu z nami, po dwóch tygodniach milczenia, trwało to 40/50 minut, jak Go zobaczyłam to bardzo żle się poczułam.
po 1- zrobil sobie kolczyk w brwi ( jak nie on), jakby stał koło mnie inny człowiek
po 2- nie rozmawialiśmy wcale ( cześc, cześć,) tyle
Bolało
JAk to mozliwe? To już nie jest on?
Pieniądze, które miał przeznaczyć na Julę ( 8 tysiecy) wydał, weekend w górach na zabawie, ogólnie nic się nie zmienił.
Czuję się teraz strasznie, bo te wszystkie mysli które miałam wcześniej uciekły.
Wydajem i się, że to ze mną coś jest nie tak a nie z nim, bo przyszedl do dziecka, i jak popatrzyłam jak stoi obok niej to znów zaczełam się obwiniać i ze gdybym była inna to by był.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-22, 23:50   

Aniu twój mąż , zrobił sobie kolczyk, przehulał pieniądze , a mój za dwa miesiące zostanie ponownie ojcem.

I co z tego wynika, że PLAN BOŻY jest NIEODGADNIONY
To są trudne doświadczenia .

JA WIEM , ŻE JEZUS JEST ZE MNĄ I UCZY MNIE PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI .
sama GO O TO PROSIŁAM. powiedziałam TAK.
CHOĆ DROGA DO TEJ WIEDZY WIEDZIE TRUDNĄ DROGĄ , BARDZO TRUDNĄ .
codziennie przekraczać siebie , raz jest to łatwe ,raz jak wejście na k2 w koszuli nocnej

Przygoda jest ..... .................... zapierająca dech

a głębię miłości jaka odkrywam jest nie do opisania. O takiej miłości marzy każdy. ona nie" jest ", tylko ciągle "staje się"

szukaj , szukaj, ja sie modlę za WAS
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-23, 10:19   

Ania, nie bójmy się tych słów, każdy ma swoją"ciemną stronę", której w fazie zakochania, zauroczenia nie widzimy, idealizujemy.. ale niestety, każdy ma predyspozycje do czynienia zła, krzywdzenia też niestety o paradoksie samego siebie. To taki etap zachłyśnięcia się rzekomą wolnością. Jeden przekłuje sobie brew, nos, drugi diametralnie zmienia słownictwo - na takie "młodzieżowe" - testowanie, sprawdzanie, szukanie samych siebie.. Boli - zetknięcie się ze złem, dzisiejszą obojętnością. W tym momencie jednak nasz przeciwnik tylko czeka na to, żeby się zamknąć w pancerzu pt. ból, uraza i wtedy i jedno i drugie ciągnie Rodzinę na dno. Ty jednak jesteś gotowa podjąć wyzwanie i razem z Chrystusem i poprzez Niego pod prąd iść i zwyciężać. Wygrywać na co dzień siebie i męża na Bożą chwałę. Tato, pomóż mi generować Dobro z tej beznadziejnej sytuacji, bądź ze mną, walczmy razem!

buziak wielki

p.s. Ty sobie też zafunduj jakieś ładne kolczyk,no.. niekoniecznie w nosie :lol:
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 15:10   

Witajcie, proszę Was o radę z całego serca i duszy.
Już powoli naprawdę zaczynam wątpić w to małżeństwo. Jest mi coraz trudniej i ciężej to wszystko znosić. We wtorek zawiozłam Julię do teściowej i był tam też mój mąż. Wiedziałam, że będzie dlatego zostawiłam Julię tam na godzinę i poszłam do kuzynki ( ona mieszka obok). Wiem, że to ucieczka. Potem rozmawiałam z teściową i powiedziała mi, że mąż zgodził sie pojechac na rekolekcje( szczęśliwa) ale dla świętego spokoju, tylko dlatego ,że mama go ciągle prosi ,ale nic z tego nie będzie .
Powiedział też, że na imprezy chodzi tylko dlatego bo nie chce sam w domu siedzieć to woli z kolegami iść, a tak to sam wogole nie siedzi.
Zdenerwował się, że nie piszę do niego, nie dzwonię, nie proszę żeby przyszedł do nas i z Julą się pobawił, że chce raz (czasem dwa) razy w tygodniu się z Nią widzieć, na specer albo ja mam z Nią przyjechać tam do jego mamy . Pojadę na te rekolekcje ale moje nastawienie jest raczej nikłe, modlę się. Cały czas się zadręczam, że powinnam być inna to wtedy moja córka miałaby normalny dom, kochających się rodziców ,a tak?
ja już mam dośc ponizan ia mnie, nie rozmawiamy teraz ze sobą, bede sie z nim widziala w poniedzialek, moze mi powie, ze jedziemy na rekolekcje ( o jeszcze nie mowil nic na ten temat). A jezeli nie powie to ja zaczne ten temat. Bedzie ciezko ale sprobuje. Bardzo Was proszę o modlitwę , a najgoretsza jezeli mogę w przyszly piatek ( wyjezdzamy od 6 do 8). Proszę pomódlcie się za nas wtedy, może Bóg wysłucha i coś się zmieni?.
Dziękuje Wam bardzo, że jesteście. To dużo :*
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 17:30   

ania..nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszcze tych wspólnych rekolekcji...nawet jak maz jedzie bez przekonania....moze cos tam do niego dotrze, serce sie otworzy ? :-)

Ja juz 3 lata albo i dluzej namawialam męża..i nic, tak wiec doceniaj!
Bede pamietac w modlitwie, najwazniejsze zebys byla blizko Pana Boga i siebie, uswiadomila sbie co w Twoim postepowaniu bylo nie tak i zmieniala to!!!( zamiast sie zadreczac)
Nie trac czasi i energii na martwienia ale wzmacniaj siebie, sakramenty, ksiazki, przyjaciele...

Maz jest dorosly facet i jesli mu zalezy na rodzinie sam powinin zadzwonic, zaranzowac spotkanie z corką... nie daj sie mu wpedzic w poczucie winy, ze Ty masz dzwonic i zabiegac.

Modlitwa za meza i praca nad sobą powinna dać rezultaty, jesli to zgodne z wolą Bożą.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-30, 21:00   

Aniu
takie złe nastawienie nic nie wnosi , hamuje cie , zniewala , ja wiem" kto" ci to szepce do ucha . A kysz.............. poszedł

Miłość jak z 1 listu do Koryntian
" we wszystkim pokłada nadzieję"

Tego Ci życzę i modlę się do Pana , byś tym razem powiedziała Mu
PANIE JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 11:34   

Witam Wszystkich bardzo gorąco.
Nie wiem sama od czego zacząć. Może od tego, że już chyba sama nie wierzę ,że będzie dobrze. Mąż zrezygnował z rekolekcji, poinformował mnie o tym telefonicznie, powiedział, że jest teraz szczęśliwy, że nie chce nic zmieniać, że mam Jego Mamie powiedzieć, że to ja nie chce jechać itp. Powiedziałam teściowej prawdę. Od tego czasu raz przyszedł do Julci, dalej się bawi, imprezuje, pali itp. Nie widzę ratunku. Powiedeziałam mu, że ma raz w tygodniu przychodzić do Julci do mnie ( kiedyś nas) do domu i tyle. Przyszedł w środę, pobawił się z Nią i poszedł. Oczywście po wszystkim znów pojawiło się we mnie uczucie bólu, obwinianie się, że to jest ze mną coś żle, że gdybym była inna, byłby z nami. Ale ja nie mogłam się zgodzić aby on był z nami, bawił się i palił marihuane, bo jak dom miałaby moja córeczka? A tak ma bez ojca. Wszystko źle.
Czuuję się gorsza od wszsystkich ,boli to bardzo , nadzieja, że będzie dobrze odeszła, nie potrafuię sobie z tym poradzić, z poczuciem winy, byciem gorszym, złym.
Poradzicie żebym z mężem porozwmawiała, ale ja już tyle razy próbowałam i nic, zawsze mnie ponizył, i nie mogłam sobie z tym poradzić sama. boję się tego znów. Postanowiłam, że po nowym roku idę do sądu, po separacje. Nie widzę swojego życia , on uwarza, że tak żyjąc, spotykając się z małą raz w tygodniu i nie mając obowiązków jest dobrym ojcem , tatą. A najgorsze jest to, że jak on mi tak powie to ja sama w to wierzę, i obwiniam się.
Jedyny powód jaki podaje i jest prawdziwy (chyba) to to ,że nie miał swobody takiej jaką ma teraz. Ale nie mógł jej aż tak przecie z mieć, a nawet o tym ze mną nie rozmawiał.
Błagam o modlitwę, może Wam to się wyda smieszne ale w święta pewnie będe czekała na Niego ,że wróci itp, i będe oto się modliła z całych sił,a potem to nie wiem.Nie zmuszę Go do powrotu. Wierzę, że Bóg mi pomoże.
A tak poza tematem to wczoraj byłam u ;lekarza i dostałam termin operacji na 1 lipca ( mam dysplazję biodra , i czekałam 5 lat na protezę. W końcu ją dostałam i będzie operacja, krzywo chodzę itp ale to sie w końcu zmieni. Boję się tylko tego ,że męża nie bedzie przy mnie. Może do tego czasu się zmieni?
On jednego dnia chce rozwodu innego nie. w zalezności od humoru. a ja tak nie potrafię.
Dziękuję Wam z calego serca i chciałam zapytać czy bede mogła mimo to dalej tu pisać? Dużo mi to daje?
Całuję gorąco
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 11:59   

Aniu
Dlaczego chcesz składać papiery o separację to dopiero dwa lata Waszego pożycia, czy ma to być forma szantażu by mąż się przestraszył i do Was wrócił?

On nie jest gotowy na powrót, historia się powtórzy proponuję niczego nie robić pochopnie, a już w ogóle nie rozmyślać jakie będzie Boże Narodzenie czy okres Twojej rekonwalescencji.

Rozmyślaniem o Świętach tylko się nakręcasz.

Mnie też Święta nurtują jak to będzie , nawet wczoraj z synem rozmawialiśmy jak to będzie wyglądało, będziemy już z żoną po pierwszej sprawie etc.
Ale nie staram się wciągać w zbyt długie rozmyślania i wspominania minionych 16-u bo to powoduje tylko rozżalenie i niechęć do kobiety, która mi to robi.
Takie rozmyślania nie prowadzą do niczego dobrego, chomikujemy w sercu negatywne odczucia, niektóre forumowiczki rzucają nawet obrączkami. ;-)

Jeżeli facet w drugim roku po ślubie ucieka z domu by imprezować z kolegami to coś jest nie tak bez Bożej pomocy domatora z niego nie zrobisz.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 12:29   

Aniu budujesz wartośc swojej osoby oczami mężą, innych ludzi, pewnie w dużym stopniu na to zawazyło jak dziś piszesz twoja choroba, któa może była kiedyś powodem wielu przykrych doświadczeń... któe dziś wpłynęły na bardzo zanizoną wartość i samoocene siebie...
wyszłaś za mąż, szczęsliwa, że ktoś cie pokochał, oddałaś mu całą siebie z myslą, że akceptuje cie taką jaka jesteś...
wciąż piszesz, o swojej uległości, o swojej małej wierze w siebie, że łatwo cie zmanipulować i wmówić nieswoje zdanie, po takim zmanipulowaniu ciebie, masz poczucie winy, że jesteś złą osobą, matką, kobieta, taką jaką ci ktoś wmówił...

a to nie prawda...
prawdziwa Ania jest w tobie w środku, w twojej osobie, czas zacząc budować swoją wartość nie poprzez pryzmat tego jak mnie widzą, tylko poprzez ocene samej siebie, swoich zalet, wartości, morale, które tak naprawde sprawiają,
iż ktoś jest piękny lub brzydki...
ludzie zmieniają swoje ciało, upiększają je, starają się być idealni, przeważnie by ukrywać własne kompleksy, braki
ale tak naprawde to prawdziwe piękno jest w nas, potrzeba ci nauczyć sie odszukać je w sobie, swoją urode, mądrość, szlachetność jaka w tobie drzemie, a tylko fałszywie przez kogoś dla własnego dobra przemieniona...

Aniu brak poczucia wartości można zmienić w sobie, to twoje zadanie, czytaj lektury w tym temacie, stawiaj granice osobom, które zaniżają ją w tobie, wzmacniaj sie swoimi licznymi zaletami...
bo jesteś wspaniała dziewczyna, którą niestety ktoś zmanipulował dla własnego dobra, by to komuś nie tobie było dobrze,

piszesz..obwinianie się, że to jest ze mną coś żle, że gdybym była inna,
Aniu to nie z toba coś jest nie tak, że pragniesz szczęścia i ciepłego domu, to z kimś kto tak nie uważa dzieje sie coś złego...
jeśli będziesz trwała w takim mysleniu szybko staniesz sie osoba zmanipulowaną pod własne chciejstwa kogoś, to co dla takich ludzi będziesz robiła wbrew sobie, swoim zasadom, potrzebom prędzej czy później wyjdzie, staniesz sie zgorzkniała, z ogromnym poczuciem skrzywdzenia i pytaniem
- dlaczego tak długo pozwalałam na coś takiego...

dziś jest czas na twoje zmiany, siebie, może poprzez to mąż dostrzeże co tak na prawde jest ważne w zyciu, dla niego dla was, choć i tego nikt nie wie...
jednak ty będziesz wygrana, poznasz nowy smak zycia z bycia z siebie zadowolonej, z takiej jaka jesteś, utwierdzisz sie we własnej ogromnej samoakceptacji, a z osoba która wie czego chce od zycia, od ludzi, inne osoby mające niezbyt szlachetne cele wobec ciebie będzie im sie trudniej z toba wojowało, przekonywało do swoich racji,
bowiem ty już nowa, odmieniona, będziesz znała swoje granice, których nie pozwolisz przekraczać, poniżać się, zniewalać czyimś dobrem,

pozdrawiam gorąco Aniu, trzeba tylko odszukac w sobie wole walki o samą siebie, zmieniać sie w silną osobę, nie pozwalającą sie traktować instrumentalnie... wtedy nie bedzie cierpienia, mąż dostrzeże godnego siebie przeciwnika, z którym już tak łatwo nie będzie mu pod własne wyobrażenie o jego szczęsciu i dobru nagiąc...

pokażesz i bedziesz umiała walczyć o swoje prawa, dziecka prawa, nie prosząc, by chciał być z wami,
jak nie, to juz nie bedziesz miała poczucia winy, iż gdybyś była inna to by chciał... problem w tym, że tak samo,
gdyby mąż był inny to by nie było rozstania,

Aniu to mąż, ma tak samo jak ty, walczyć o zmiany patrzenia na siebie, nie tylko ty, nie tylko ty jestes tą, która ma sie zmieniać,
ty zmianiasz sie dla siebie, by było ci ze sobą dobrze, by inni traktowali cie z szacunkiem... a poprzez to jesteś dla innych otwarta ksiągą, w której każdy może czytac bo wie co czyta...
mąż zaś zmienia sie dla siebie, by on także był dumny z siebie, by był przykładnym ojcem, mężem, synem... by z takiej postawy bycia szlachetnym czuł radość i zadowolenie,
jednak niestety to poczucie do zmian siebie, tą droge do przewartosciowań siebie co dobre co złe, niestety do tej decyzji każdy musi sam dotrzec, nikt go nie zmusi, jesli nie ma dobrej woli i chęci i widzenia, że ze mną coś jest nie tak...
a jeśli ktoś tego nie widzi, nie chce widziec niestety takiej osobie stawia sie twarde warunku, któych należy sie trzymac, bo są dobre dla każdego w to uwikłanego w kontakt z tymi osobami..
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 15:28   

Jarosławie, jedyną (a w każdym razie jedną z niewielu której jestem pewna)rzecza ktorej jestem pewna jest to że nie zrobie tego z tego właśnie powodu o kórym piszesz, jeżeli to zrobie to będzie to przemyślana decyzja, w celu innym niż myślisz, chce w końcu zaczac życ, nie chce byc już dłuzej skazana na jego łaskę czy dziś bedzie chciał rozwodu czy nie, bawi się mną i moimi uczuciami, wie, że batrdzo mi zalezy na rodzinie i dlatego tak postępuje., Nie jestem w stanie siłą odciągnąc Go od tekiego życia z narkotykami i zabawą, ale mogę odciągnąć mnie i dziecko, na siłę Go nie uratuję, choc nie ukrywam, że chciałabym, boję się , że pewnego dnia dostanę pozew z sądu, i tak pewnie bedzie. Ale w sprawie rozwodu.

Co do Świąt to wybaczcie ale nie beede potrafiła na Niego nie czekać, nie mieć nadzieji, że w ten magiczny dzień wróci do swojej rodziny.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 15:57   

aniu, jeszcze daleko do Swiąt, nawet się Adwent nie zaczął, to te reklamy tak na nas działaja i wystawy ;)

teraz zwykla codzienna miłosc do siebie do meza do coreczki, zabawa z dzieckiem, żadna tam magia, codziennosc ale z Boza obecnoscią piękna :) niezwykła

szkoda ze maz zrezygnowal z rekolekcji...
Tworzcie z Julką fajny dom, taki ciepły do którego chce się wracac...nie przejmuj sie tym co maz robi na ile sie da...nie odciagniesz go ale moze przyciagniesz....madroscią, spokojem Bożym, miłoscią

wzmacniaj siebie jak najwiecej!!! polecam wspolnoty, grupy wsparcia itp
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 18:57   

Aniu
To że boisz się iż otrzymasz pozew rozwodu to Twoja gonitwa myśli.

Odmówił rekolekcji to jeszcze nie koniec świata, moja żona też odmówiła. Najważniejsze jest by nic nie robić, nie przykładać ręki do rozpadu, jest Ci ciężko kiedy wiesz, że spędza czas na imprezkach, mam takie same uczucia.

Moja żona na Andrzejki wybiera się w rejs do Szwecji, oczywiście z nim a jakże inaczej.

Ale najważniejsza jest myśl, spokój w sercu, że nie za moją sprawą i tego Tobie życzę.
Po prostu niektóre osoby nie nadają się do życia w rodzinie.

Moja żona ciągle mówi (teraz trochę rzadziej), że chce się bawić etc. , a nie jest już młódką.

Wiem, że sprawy nie wygram, po którejś rozprawie legnę, ale będę miał to czyste sumienie io będę mógł powiedzieć Panie zrobiłem wszystko by ratować nasz sakrament.

Dlatego Aniu nie wnoś żadnej sprawy o separację, czekaj w pokoju ducha na rozwój wypadków.
Moze będziesz miała więcej "szczęścia" niż ja i mąż wróci pokąsany i odmieniony, a wtedy Ty podasz mu pomocną dłoń i Twe oblicze będzie pogodne i rozjaśnione prawdziwą miłością.
Pozdrawiam
Jarek
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-08, 18:45   

Witajcie. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Nie powiem, żebym była nastawiona optymistycznie ani dobrze, moje małżeństwo wygląda coraz gorzej.
On cały czas ćpa, przychodzi do dziecka raz na tydzień lub na dwa tygodnie, na godzine i tyle. JA zostałam z tym wszystkim sama, cały czas dalej imprezuje i z klegami przebywa. Wygląda coraz gorzej , nie widzi wogóle swojej winy, uwarza, że on jest całkowicie bez winy i wszyscy ( nawet niektórzy kledzyjego)którzy zwracają mu uwagę ze cos robi zle sa glupi, wpada prawie w furie i idzie.
Na tym koncza sie rozmowy z nim.
rozwodu nie chce, ale nie chce tez wrocic,
to jest bez sensu, to juz 4 miesiace i juz sil mi brak, dziękuje wszystkim za wsparcie i za to ze moge sie tu wyzalic,
Ściskam wszystkich bardzo mocno

[ Dodano: 2009-12-08, 21:37 ]
bardzo chciałabym uratować to małżeństwo ale nie mam jak, modlę się i czasem mam przeczucie ,że Bóg mi pomoże , że to widzi i bedzie dobrze, ale potem spotykam męża i jak go widzę to jest mi bardzo zle bo widze jak on sie zmienił, że nie jest sobą. Chcę tego małżeństwa i tej rodziny i zrobiłabym wsystko żeby ona była ale nie widze sposobu, to strasznie bardzo boli, czuję się gorsza od innych i ze przegrałam swoje życie. Chciałabym poczuc sie jak kiedys szczesliwa, ale to chyba nie bedzie juz mozliwe.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-09, 08:18   

ania........... jak on jest narkomanem,to musisz soebie zdawać sprawę ,że on zacznie myśleć o zaprzestaniu(jak zdązy) dopiero wtedy jak przyjemności z brania będa zdecydowanie mniejsze od bólu związanego z braniem.
Niestety,ale tak działą nałóg,tak działą zniewolenie nałogiem.
Uzależnienie.......... samo to słowo oddaje sedno.............on jest uzalezniony od narkotyków.
Jak możesz mu pomóc???/ podwyższając mu dno.Nawet do zawiadomienia policji o tym że ma narkotyki.
Trudne???????????? Tak...............trudne,ale inaczej może nie zdązyć przestać brać.

Wszyscy kiedys przestają...........ale nie wszycy za życia............

Pogody Ducha
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-19, 23:29   

wogóle nie wiem od czego zacząć. słowami nie potrafię tego opisać. Mój mąż4 dni temu przyszedł , ja mu powiedziałam ,że dlaczego on jeszcze nie złożył pozwu o rozwód skoro tak ciągle mówił i ze czekam na niego i ma to zrobić. Wiem, że to żle bo byłam po 1 piwie i dostalam poprostu odwagi. On juz od tygodnia był odmieniony i odtruwał się i dlatego go nie było. Wiem to od jego kolegi i siostry. powiedział, że bardzo chce wrócić, że żałuje, że zalezy mu na rodzinie , na mnie i na Juli jak na nikim na świecie.... ja do tego podeszłam ze złym nastawieniem , nie wierzyłam mu i bylam pewna ze na drugi dzien powie co innego,. Zaprosił mnie na kolacje, ja bylam zimna i obojetna bo naprawde juz nie wierzylam w to wszystko, a on mi znow to powiedzial, wszystko opowiedzial dokladnie co robil ( wszystko zgadzalo sie z tym co od jego siostry wiedzialma) pytalam go o wiele rzeczy, odpowiadal, pytalam o wiare, powiedzial, ze wierzy ale boi sie isc do Kościola, mowil ze wynajmie dla nas mieszkanie, ze zrobi wszytko co mu piowiem tylko zebym wrocila, bo on beze mnie rady sobie nie da.
Dziś bylam z nim i Julia u jego rodziców, bo bardzo chcieli nas zobaczyc ale nie wiedzieli o nas, nikt nie wiem, oprocz mojej mamy, nie chce zapeszyc, jak szlismy to pogoda piekna , śnieg itp i jakos tak wyszlo ze mnie pocalowal, ( wczesniej raz chcial a ja mu powiedzialam ze nie jestem gotowa- w pierwszy dzien ), ja dlaej myslalam ze to jakies oszukane, nieszczere, a on mi powiedzial ze dopiero jak mnie pocalowal to poczul ze zyje, ze nigdy mnie juz nie pusci i ze ten czas to nie bylo zycie , a ja dalej nie wierze..... Boję się strasznie, bo jak on mnie drugi raz zrani to ja nie dam sobie rady ale po drugie jak mnie pocalowal to czulam sie wspaniale, kocham Go i wszyscy dobrze o tym wiecie. Postawilam mu mnustwo warunkow, a on juz je zaczal spelniac.
To znow przyszlo tak nagle jak to ze odszedl.
KOCHANI, BEZ WAS TO JA BYM NIC MADREGO W SWOIM ZYCIU NIE UCZYNILA, boje sie tylko, zeby nie zapeszyc, alebo, ze ja swoim strachem , nieufnoscia to zepsuje, ale mu o tym powiedzialam.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8