Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Pozwany po 17-u latach małżeństwa.
Autor Wiadomość
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 21:41   

czerwona napisał/a:
Ludzie to nie zabawki - nie da się ich skleić . A pewnych spraw nie da się naprawić.


cyt.:"(40) Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Usunięto więc kamień. (41) Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. (42) Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. "
(Ew. Jana 11:40-42, Biblia Tysiąclecia)

A zatem usuńmy kamień zwątpienia i okaże się ,że naprawienie błędów okaże się możliwe.
Z Panem Bogiem
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 22:06   

mami napisał/a:
to o czym piszesz
....poczucie , że robilam źle a teraz jest za poźno by to naprawić....
to prawdziwie dojrzała postawa, biorąca cześć odpowiedzialności na siebie za rozpad związku, za problemy czy kryzysy...

Czerwona bardzo dobrze to mami wyjasniła.
Tak cześc swoja odnalazłaś-przerobiłaś i dziekowac Bogu -bo nie zostałas ze słowami na ustach to on winien!!!!.
Należysz do tej grupy forumowiczek jakie przerobiły wszystko-odnosnie siebie.
Natomiast zaintrygował mnie tekst porównanie człowiek -zabawka.
Czemu tak odczytałas???
Czemu dla ciebie zabawka do naprawy to człowiek-czerwona czy zabawka nie czasem miał byc mąż.I dlatego to rozżalenie-nie da sie naprawić.
Czerwona tłumaczę zabawka to wszystko co od nas samych pochodzi,to wszystkie nasze ułomki-to sławetne oddanie Bogu wszystkiego w nas to takiej zmiany jakiej Bóg chce.
I nie zgodze sie troche z mami-czemu wybiegasz przed Boga-ty tak naprawde to juz za Niego wiesz co jeszcze czeka cie w życiu????
Obys sie nie zdziwiła!!!!!


Jarku fajnie ze mami otwiera ci oczy-nadal wiele żalu wiele bólu-w opisach żony.

Małym skrótem na przykładzie podsune ci tematy do wniosku.
Moje małżeństwo kryzys to sprawa dwóch stron.
Ja swoja strone przerobiłem,poszukałem swoich wypanczen i błędów.
Uznałem i pogodziłem sie ze swoja częscia błędów w zwiazku i przyjeciem konsenkwencji .

Zbudowałem wkoncu w swoim wewnetrznym grafiku pozycje mąż,ojciec,synowie.

Poczatek układania puzzli(rodzina).

I widzisz w takim etapie stoje i rozglądam sie za nastepnym elementem(żona)-i nic.

Błedna ocena że element musi bo sakrament(manipulacja religią),błedne podejście że element musi bo zona(manipulacja związkiem),błedne pojecie ze element musi bo dzieci rozdina(manipulacja emocjami).

A element nie musi!!!! element może-jak bedzie chciał.
To Jarku jest prawo wyboru i ludzka wolnośc jak pisze mami.

Każdy z nas odpowiada za siebie-ja zechciałem pracowac dla dobra rodziny,ale ktos inny nie musi i to trzeba przyjąc-(choc to strasznie trudne,zapewniam łatwiej sie to pisze niz w sercu rozumie.)

I ostatnia sprawa piszesz jest ktos trzeci-i dziwisz się.????
Piszesz czesto szuka wolności,oddechu,niezalezności-i dziwisz się????

Bierze wszystko to czego brakło jej przy twym boku.
Ciachła jej granica wytrzymałości i najprościej mówiąc chce żyć.

Chcesz przemiany zony-pozwól jej samej to poczuć.
Daj jej odszukać role żony i matki-ale Jarku jak pisze mami zabieraj sie za siebie.
Bo do takiego Jarka jak teraz -pewnie nie bedzie miała chęci wracać.

Dobrze że sam zrozumiałes jak manipulujesz uczuciami syna-czy masz świadomośc
ile lat odwracaja sie takie skutki?????


Czy masz pojecie że takie skrzywdzenie psychiki dziecka -nawet przypadkiem w normalnej kochającej sie rodzinie trwa jakis czas?????

A jak wygląda wasza rozdzina?????

Dwoje wrogów na polu walki a po środku syn.

Sam to w pewnym etapie zauważyłeś-czemu syn nienawidzi mamy????
Bo ojciec go juz ustwaił-stworzył swój mały obraz.(z syna)

To do jakiego domu ma wracac żona z usmiechem,szczęściem-skoro nikt tam jej nie kocha.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 22:48   

Nie wybiegam przed Boga , nikt nie zna przyszłości . Wiem już tylko , że w życiu często nie ma szczęśliwych zakończeń. Do tej pory naiwnie zawsze wierzyłam , że "wszystko będzie dobrze". Czasem ludzie tak komplikują życie swoje i innych , że nie ma już szans na szczęśliwe zakończenie dla wszystkich - zawsze będę cierpiący. Czasem sprawy zajdą naprawdę za daleko (gwoli ścisłości ludzie je tak poprowadzą ).
Nie chodzi mi o naprawę męża jak zabawki - nawet się o to nie modlę bo uważam , że to manipulajca - to tak jakby ktoś modlił się o to , bym stała się taka albo taka . A Bóg nie naprawia nikogo na siłę i wbrew jego woli. Dlatego właśnie Bóg nie naprawi ani nas ani naszego życia jeśli sami się za to nie weźmiemy.
mam teraz czas żalu po stracie i tak , jak człowiek , który żałuje , że nie był lepszy dla swojej zmarłej bliskiej osoby - tak ja żałuję , że nie byłam lepsza , żę nie wykorzystałam lepiej tego czasu , który był mi z nim dany . wszystko.

[ Dodano: 2009-09-30, 22:50 ]
Pozdrawiam Was.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 23:16   

czerwona napisał/a:
A Bóg nie naprawia nikogo na siłę i wbrew jego woli. Dlatego właśnie Bóg nie naprawi ani nas ani naszego życia jeśli sami się za to nie weźmiemy.

Oj czerwona czuje nutkę powrotu refleksji i żalu-beda tak długo wracały az nie zaakceptujesz swego stanu do końca.

to jest własnie POGODZENIE SIĘ (choc rozumiem bo zwykłemu człowiekowi przychodzi trudno)

Tak!! na przemiane nas musimy miec gotowośc.
Ale własnie ten tekst jaki napisałem mówi o tym że nic po swojemu-bo wciąz plączemy rece Boga gotowe do naprawy nas.

A tak uscislając .
Bóg w ludziach dokonuje zmian nawet wbrew woli-ma swoje sposoby.
Dlatego napisałem obys sie nie zdziwiła!!!

Bo nadal widzisz i pojmujesz zwykłym ludzkim umysłem-on nie chca-ona chce lub w opak.

A ile znanych przypadków nawet ludzkich-cięzka choroba i nagle inny człowiek.

Wyjście z ciezkiego wypadku i inny człowiek.

Ba -nawet zawody miłosne zmieniaja człowieka.

Zatem po co zakładac odrazu zle.

Pogodzic sie tak-i pozostawić to wiekszej mocy.
pozdrawiam.......i coraz wiecej spokoju.
 
     
żona Artura
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-01, 06:45   

Witam,
czerwona napisał/a:
Wiem już tylko , że w życiu często nie ma szczęśliwych zakończeń. Do tej pory naiwnie zawsze wierzyłam , że "wszystko będzie dobrze". Czasem ludzie tak komplikują życie swoje i innych , że nie ma już szans na szczęśliwe zakończenie dla wszystkich - zawsze będę cierpiący. Czasem sprawy zajdą naprawdę za daleko (gwoli ścisłości ludzie je tak poprowadzą ).

Moim zdaniem sa szczesliwe zakonczenia poniewaz wygrywasz siebie,zmieniasz sie.Czerwona ja tez miewalam brak nadziei i wiary,ze bedzie dobrze,ze maz wroci,ale osoby na tym forum powiedzialy,ze "slowa maja moc sprawcza" i powiem Tobie,ze cos w tym jest.Nie zgodze sie ze zawsze beda cierpiacy,to od nas zalezy czy bedziemy cierpiec.od nas zalezy czy bedziemy szczesliwi,wiesz ja w kazdym negatywie staram sie znaleźć pozytyw choc malutki...nic sie nie dzieje bez przyczyny,wszystko ma swoj cel. Nie wiem czy czytalas moj pierwszy post,ja sobie tlumaczylam,ze musialam zachorowac,zeby docenic jak kruche jest ludzkie zycie ile mozna stracic...teraz wiem,ze powoli odradzam sie jak Feniks z popiołów.Robie to malymi bardzo malymi kroczkami,ale robie i staram sie , moze wychodzi mi to jeszcze nieudolnie,ale nie podaje sie i mysle coraz czesciej pozytywnie.Niektóre osoby z tego forum wiedza jakie przechodzilam i przechodze wahania i stawiaja mnie do pionu.Dziekuje Wam za to,ze jestescie. Czerwona uwierz zawsze bedziesz wygrana, bo wygrywasz siebie,zmieniasz sie na lepsze,dostrzegasz swoje wady i naprawiasz je,stajesz sie doskonalsza.
Pozdrawiam i zycze Tobie wiecej optymizmu
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-01, 10:09   

Brak szczęśliwego zakończenia - miałam na myśli moje małżeństwo .
Wiem , że są jeszcze większe lekcje pokory.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-01, 10:56   

czerwona napisał/a:
mam teraz czas żalu po stracie i tak , jak człowiek , który żałuje , że nie był lepszy dla swojej zmarłej bliskiej osoby - tak ja żałuję , że nie byłam lepsza , żę nie wykorzystałam lepiej tego czasu , który był mi z nim dany . wszystko.


czerwona to przedostatni etap do wychodzenia ze skrzywdzenia...to czas, w którym dokonujesz w sobie zgody na odejście uczuć do mężą...dlatego czujesz sie winna, że sama już coraz mniej myslisz o mężu....to cie matrwi... co bedzie jak zupełnie przestane myśleć, znów lęk o przyszłość...


czas powolnej śmierci związku... agonia uczuc do partnera... poczucie lęku, co mi potem pozostanie...

mam przeszłość, ale na przyszłość bez wspomnień o starej miłości jeszcze nie chcesz sobie pozwolic...

w tej fazie chcemy już sami świadomie zmieniac siebie i mieć wpływ na przyszłość, wraz ze stopniowym uleczaniem się od porzucenia i przerobienia własnego współudziału zaczynamy widziec przyszłość coraz barwniej,

tu znów nasza musi byc zgoda na tą nową przyszłość, inna niż zakładalismy, bez happy end ale już nie taka straszna...zaczynamy ją akceptowac...

sąjeszcze emocje, ze jak odpuszcze staremu uczuciu to bede winna ...
nie chcąc być dalej bezbronna ofiara życia powoli zaczynamy rysować przed soba nową lepsza dla siebie przyszłość, bez partnera... juz z udziałem tylko mnie samej...

dlatego takie rozterki, huśtawki nastrojów, lęki, żal poprzez świadome podchodzenia do wybaczenia

super czerwona, wspaniała droga jaką przeszłaś ma swój koniec... wchodzisz potem w ostatni etap całkowitej akceptacji na to, co się stało, bez poczucia wstydu, żalu czy skrzywdzenia...wiesz już, że każdy miał swój udział w tym, przerobiłaś swój, jako dowód to brak widzenia w partnerze tylko krzywdziciela a w sobie ofiary, potrafisz widzieć pozytywy związku mimo, iż już dziś go nie ma...

po takim przerobieniu skrzywdzenia... jesteś zreszta to czuć po bardzo mądrych postach na prawde nową osoba...

czujesz szacunek do siebie, zrozumienia dla siebie ale także dla innych... i już wiesz, że życie to nie bajka... nie zawsze wszystko kończy sie szczęśliwie... ale to tylko pozory... bo z zaułka wyłania sie nowa rzeczywistość, w której upatrujesz szczęście.. nie odrzucasz...akceptujesz swoje nowe inne niż założyłaś szczęście...

pozdrawiam ciepło...
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-01, 14:57   

czerwona napisał/a:
Brak szczęśliwego zakończenia - miałam na myśli moje małżeństwo .

Tak rozumiem czerwona-z reguły jest nie tak chcieliśmy,nie tak wyszło.
A najgorsze jest uczucie niedopowiedzenia,be mozliwosci wyjasnienia.
I to ze człowiek przerobił w sobie swoje postępowania-i nie jest sie nawet w stanie nimi pochwalić przed własnie ta osobą-na jaka liczył w zyciu.

Rozumiem cie dokładnie czerwona i u mnie były takie chwile że zastanawiałem sie na co mi to było,na co ta praca-dla siebie to bez sensu.

Po co te wnioski,po co ta praca-ale odkryłem w ty wszystkim sens.

Sens dla siebie ,sens wobec Boga-ja zrozumiałem wnioski jakie Bóg chciał abym przerobił z kryzysu.

Zatem w swoich oczach i oczach Boga nie zmarnowałem czasu jaki został mi dany na opamietanie.

i jest dokładnie tak jak napisała mami
mami napisał/a:
czujesz szacunek do siebie, zrozumienia dla siebie ale także dla innych... i już wiesz, że życie to nie bajka... nie zawsze wszystko kończy sie szczęśliwie... ale to tylko pozory... bo z zaułka wyłania sie nowa rzeczywistość, w której upatrujesz szczęście.. nie odrzucasz...akceptujesz swoje nowe inne niż założyłaś szczęście...


cierpliwi będa nagradzani -nos do góry czerwona

p.s poniewaz to watek Jarka i wkradła sie dyskusja.
Jest przekaz i dla Jarka.

Nie marnuj kazdej chwili opamietania ci danej,nie wrzucaj na pierwszy tor swoich ambicji,urazów,odczuć .

Bo jest czas na opamiętanie -po przekroczeniu lini opamietania moze byc tylko
gorzki żal.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-01, 18:22   

cierpliwy napisał/a:


p.s poniewaz to watek Jarka i wkradła sie dyskusja.
Jest przekaz i dla Jarka.

Nie marnuj kazdej chwili opamietania ci danej,nie wrzucaj na pierwszy tor swoich ambicji,urazów,odczuć .

Bo jest czas na opamiętanie -po przekroczeniu lini opamietania moze byc tylko
gorzki żal.

Ponieważ nie zrozumiałem ni w ząb Waszych wypowiedzi być może to jeszcze nie ten etap "ciemnej nocy" zadam pytanie z innej beczki.
17 X mamy rocznicę ślubu pytanie pań i panów:
Jak myślicie jest sens na tym etapie bym żonie dał w jakiś sposób znać, że jest dla mnie ważna czy lepiej dać sobie spokój? Wszak 7 XII pierwsza rozprawa.
Może tylko ją rozsierdzę jak byście zareagowały jako kobiety chcące rozwodu na kwiaty?
Miałem się wyciszyć i nie dawać żonie powodów do zdenerwowania.
Nie liczę tu na odpowiedzi, że najlepiej sam powinienem wiedzieć bo ją znam tylko na takie, które szczerze by podpowiedziały czy wykazać jakąś inicjatywę czy jednak dać spokój i żyć jak z obcą osobą?
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-01, 20:51   

Tak Mami Kochana , odejście emocji i tych dobrych i złych daje nagle pustkę , która chyba najbardziej przeraża , nawet ta zła przeszłość jawi się jako dobra bo jest "moja" , znam jej zapach, wiem , czego mogę się spodziewać . Mam na razie tylko takie chwile kiedy "łapię wiatr w nozdrza" , czuję nowe jako coś co daje szansę . To tylko chwile.
Cierpliwy - nie wiemy kogo , za co i kiedy spotka nagroda . To chyba nie o to chodzi by liczyć na nagrodę( można się przeliczyć!) - chyba , że tą nagrodą jest spojrzenie na siebie w lustrze z myślą, że jest ok , czasem tak w myślach mówię do mojego męża: jest ok. I to przynosi wielki spokój ( ale nadal są to tylko chwile).
Jarosław - zabraliśmy Ci wątek - obiecuję poprawę.

[ Dodano: 2009-10-01, 20:59 ]
Jarosław - nie pomogę Ci . Z kwiatami trudna sprawa,mój były mąż chyba nie ucieszyłby się z prezentu w rocznicę danego na miesiąc przed rozwodem ( też tak miałam) . Ale każdy przypadek jest inny. Czy dasz te kwiaty czy nie - pora byś sam podjął decyzję i przyjął jej konsekwencje.
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-01, 22:50   

myślę,że zrobić wszystko co w zgodzie z Twoim sumieniem,powiedzieć co czujesz do żony,być może dać kwiaty i.... zamilknąć,potem wszystko co miało być powiedziane -zostało już powiedziane i przekazane-wg mnie nie należy mielić tych samych słów w nieskończoność
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-01, 23:01   

czerwona napisał/a:
Cierpliwy - nie wiemy kogo , za co i kiedy spotka nagroda . To chyba nie o to chodzi by liczyć na nagrodę( można się przeliczyć!) - chyba , że tą nagrodą jest spojrzenie na siebie w lustrze z myślą, że jest ok , czasem tak w myślach mówię do mojego męża: jest ok. I to przynosi wielki spokój ( ale nadal są to tylko chwile).

Oj czerwona -bo nadal brak pełnej zgody,bo nadal patrząc w lustro nie widzisz innej siebie
Pogodzonej,przemienionej,mądrej,dojrzałej,skaleczonej -lecz juz innej.

A gdzie napisałem o nagrodzie?????
Ja napisałem o nagradzaniu-nagradza nas codziennie Bóg swoja siła,miłościa,opieką.
By własnie to wszystko mądrze przejść,by zaufać.

A zapewniam licząc na wsparcie Boga -nie masz szansy sie przeliczyć jak napisałaś .
Bo naprawde nawet wielce kombinując nie znasz czerwona Jego planów względem ciebie.
Jarosław napisał/a:
Ponieważ nie zrozumiałem ni w ząb Waszych wypowiedzi być może to jeszcze nie ten etap "ciemnej nocy" zadam pytanie z innej beczki.
17 X mamy rocznicę ślubu pytanie pań i panów:
Jak myślicie jest sens na tym etapie bym żonie dał w jakiś sposób znać, że jest dla mnie ważna czy lepiej dać sobie spokój? Wszak 7 XII pierwsza rozprawa.


Jarku tu nie chodzi o zrozumienie-przekaz jest prosty bardziej odpuszczaj,więcej skupiaj się nad sobą ,nad tymi rzeczami jakie wskazała ci mami.

Pytasz o rocznicę????
Po co pytasz skoro zaraz masz odpowiedż -bo zona sie rozsierdzi.

Wiesz nie gniewaj sie ale ty juz wszystko za nia wiesz,czujesz i masz gotowa odpowiedż

Pomyslałes że może to ja własnie denerwowało????

Dajesz żonie życ własnym życiem????
Bo ja mam wrażenie że jak i synem to i żona Jarek kierował całe życie.
Zajmij sie sobą i daj kwiaty,czy tez prezent -w najgorszym wypadku usłyszysz że nie chce ,że sie wygłupiasz
Umiesz to ewentualnie przyjąc z pokorą????

Choc jest drugi aspekt jeżeli przez lata nie pamietałes,nie dawałeś-nie interesowała cie rocznica.
To w obecnej chwili jest to jak dla mnie błazenada.
Przemyśl sam ,wyciągnij wnioski-i jako facet podejmij decyzję.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-02, 10:21   

Czerwona..... pomyśl........... czy możesz porównać swój obecny stan do końcowej fazy snu?,do momentu gdy śpisz,ale już w podświadomości tyka zegar, że należy się przebudzić i zacząć sie zbierać do wstania,do zakończenia fazy snu nocnego czy drzemki............ czy jest to miłe uczucie??czy jest przyjemnie myśleć o tym że należy wstać i zacząć znowy dzień pracy,podjac różne (czasami niemiłe) czynności życiowe.......................... otwierasz oczy i widzisz jesienny poranek...szary, chłodny,może deszczowy..........bbbbrrrrrrrr.....odrzucasz myśl by wyjść z pod kołdry....... i przedłużasz sen........bo trzeba spojrzeć w lustro,zrobić makijaż,uczesać się............. wysiłek..............Bo tak jest łatwiej....bo łóżko,sen jest znane już,przwidywalne .... jest ciepło,miło.
A rzeczywistość jest niepewna,może nawet okazać sie że trzeba stawić czoła czemuś(komuś) ,że trzeba podjąć wysiłek,popracować ,a efekt pracy nieznany.............. więc??????? lepiej pozostać w sennym omamie.w marzeniu sennym.
Twój stan obecny to PRZEBUDZENIE, zderzenie się z rzeczywistością porzuconej kobiety,ze zranionym Twoim "MNIE",ze wspomnieniami,z tym co niepewne i nieznane.
I "kusy" wykorzystuje te obawy.Zamienia je w podsycany lęk,podkręca lęki,podkręca negatywne reakcje na bodżce zewnętrzne...............

Bo to jest przebudzenie.
Ale po przebudzeniu jest dzień.Taki jaki być powinien a od Ciebie zależy jak Ty sobie go odbierzesz...................
Z Pogoda Ducha czy bez.......................

Pogody Ducha
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-02, 11:12   

Tak nałogu - dzięki , to jest przebudzenie - oczy otwierają sie powoli ale otwierają się .Lepsza najgorsza prawda niz najlepsze kłamstwo.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-02, 18:14   

Dzisiaj była kurator, syn był sam w domu i chciała się widzieć z żoną.
Przyszła o 14:30 bez umówienia i pytała czy syn jest sam. Na szczęście poszła sobie i dała chłopakowi spokój.
Coraz bardziej dołuje mnie to wcinanie się aparatu państwowego w rodzinę.
Najpierw pozew teraz znowu to.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5