Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Pozwany po 17-u latach małżeństwa.
Autor Wiadomość
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-28, 20:26   

Jarosław napisał/a:
Choć co przykre on teraz mówi 13 lat, że się nie ożeni widząc jakie żona ma podejście do niego i do mnie.
Stąd jego decyzja, że chce po rozwodzie zostać ze mną.

Jarku to jest niepokojące-mam nadzieje ze nie wciagasz syna w twój i zony kryzys.

Bo jezeli tak to robisz dziecku krzywdę.

Chcesz znac odpowiedz -czemu tak syn mówi?????

To ja ci odpowiem bo akurat to wiem-bo widzi ojca słabego,poddającego sie działaniom mamy,bo nie widzi ojca stanowczo walczacego o rodzine.

Bo najprosciej mówiąc -NIE CHCE SKONCZYC TAK JAK OJCIEC!!!!!

Smutne to usłyszec co????
Ale to prawda.

Jarku daj upragniona wolnośc w podejmowaniu własnych decyzji zonie,rozwodowi stanowczo NIE.

Zachamuj emocje,działanie pod wpływem odczuc i uczuć.


Czy umiesz byc asetrywny?????
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-28, 21:07   

Jarosław napisał/a:

Jak wraca wieczorem mam nie reagować? Pomyśli, że dałem za "wygraną".
Jeszcze w tym tygodniu muszę napisać odpowiedź na pozew,bo w piątek mija 14-y dzień od odebrania przeze mnie z poczty.


Jarosław

No właśnie, że najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że prawdopodobnie wcale tak nie pomyśli. Facet może by i tak pomyślał, kobieta niekoniecznie. Poza tym, co ona ma teraz w głowie - nie dojdziesz. Nie próbuj nawet tego analizować. Terra incognita.

Możesz na pozew nie odpisać. To też taktyka. Obowiązku nie ma. Powiesz, że byłeś w szoku psychicznym - to akurat chyba prawda - i nie byłeś w stanie. Wiażące będzie Twoje stanowisko w sądzie.

Cisza i spokój. To akurat zauważy żona na pewno.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-28, 22:03   

Jarosław, kilka lat temu odsunąłeś od siebie lżone, z jakiś powodów, może była dla ciebie za silną osoba z która nie mogłeś nawiązać więzi, całe uczucia przelałeś na syna, robiąc z niego niewolnika swoich uczuć...dziś syn jest ci oddany całym sercem...
chora sytuacja, nie wiadomo też z jakiego powodu matka odsunęła sie od syna...dziś pewnie czuje, ze ma dwóch wrogów przeciw sobie w domu...
nikt nie rozumie swoich uczuć w tej rodzinie, sytuacja bardzo chora...
Jarosław syn ma poważne problemy emocjonalne, ucieczka od rówieśników jest najlepszym przykładem, iż tylko dom Ty zapewniasz mu to poczucie bezpieczeństwa, problemy z deslekcja ma wiele dzieci, sama mam córkę dyslektyka, to nie przeszkadza w normalnym rozwoju dziecka...dziś jest na studiach choc tez wymagała więcej czasu tylko jej poświęconego... ale jest bardzo komunikatywna, otwarta i samodzielna...
sugeruje Jarosław poradnie psychologiczna dla syna, myślę, że nalewno uzyskasz pomoc jak pomóc synowi i również sobie... może poprzez odnowienie relacji matka syn poprawi sie sytuacja w domu, jeśli nawet nie w twoim małżeństwie, na pewno pomoże to chłopcu... nabrać pewności siebie w relacjach z rówieśnikami, i z matką...
bo to o czym piszesz co dzieje sie w domu, z żoną, synem, i tobą świadczy o ogromnych problemach emocjonalnych każdego domownika...
i nie uratujesz związku jak najpierw nie dojdzie w domu do prawidłowych relacji pomiędzy każdym z członków rodziny, hierarchii ważności...
pozdrawiam Jarosław czasami uciekamy od budowania więzi właśnie o obawie zranienia, w twoim domu każdy czuje sie zraniony, odsunięty przez kogoś to bardzo zła sytuacja, która trzeba rozwiązać...

żone musisz pozostawić samej sobie, ma tak samo jak ty i syn wiele do przerobienia, na siłe mówiąc jej, że jest nieodpowiedzialna zoną i matka, na pewno niczego dobrego nie zdziałasz...skup sie na sobie i relacjach zdrowych z synem...
pomoc szkoły, nauczycieli psychologa na pewno pomoże ci w budowaniu prawidłowych relacji syna z rówieśnikami...Jarosław nie wszyscy jego rówiesnicy to chuligani, brzydko mówiący, są też i może przewaga takich, którzy, jednak w tym wieku nie przeklinają, uczą sie i mimo wszystko spotykaja sie ze soba...to tylko wykręt przed brakiem nawiązywania prawidłowych więzi z otoczeniem poza domem
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-28, 22:48   

WITAJ
PRZEDZIWNE , MAMY ZE SOBĄ WIELE WSPÓLNEGO.

MÓJ MAŻ MA NA IMIĘ JAREK.
JA WNIOSŁAM SPRAWĘ ROZWODOWĄ.
MOJA ROZPRAWA ROZWODOWA ODBYŁA SIĘ 7 GRUDNIA , MÓJ MĄŻ NA POCZĄTKU NIE ZGADZAŁ SIĘ NA ROZWÓD , WCIĄŻ TWIERDZIŁ, ŻE KOCHA DZIECI. A W SĄDZIE POWIEDZIAŁ , ŻE MNIE TEŻ KOCHA.
NA OSOBNOŚCI NIE POTRAFIŁ TEGO POWIEDZIEĆ - oczywiście dla mnie był to argument , że kłamał - JASZCZE DWA MIESIĄCE WCZEŚNIEJ - JA BŁAGAŁAM O JEDNĄ Z DWÓCH RZECZY
1. POWIEDZ, CZY MNIE KOCHASZ?
2. PÓJDŹMY RAZEM NA TERAPIE MAŁŻEŃSKĄ LUB PO INNĄ POMOC!!!

NIC Z TEGO

BYŁAM TWARDA, TAK MOCNO ZRANIONA , ŻE CAŁKOWICIE ZAMUROWAŁAM SWOJE SERCE. WTEDY NIC DO MNIE NIE DOCIERAŁO. TKWIŁAM W SWOIM SKRZYWDZENIU.

JARKU
JAK DALEKO JESTEŚ W STANIE SIĘ POSUNĄĆ , CO ZROBIĆ BY TEN SAKRAMENT RATOWAĆ. :?:

NA RAZIE WIDZĘ ELEMENTY NASZEGO ZACHOWANIA Z TAMTEGO OKRESU.

WIDZISZ , WSZYSTKIE JEJ BŁĘDY.
PRZYGLĄDAJ SIĘ SWOIM.
Ja gdy czytałam tu na stronie SYCHAR rachunek sumienia małżonków to 2 czy 3 pierwsze razy to zrobiłam rachunek nie sobie tylko mężowi .

Teraz mnie to śmieszy. Ale zobacz , nawet po 3 latach od rozwodu jak trudno mi było zająć się swoimi grzechami w tym związku.

Im częściej robiłam ten rachunek , i czytałam i słuchałam wszystkiego co tu znalazłam , to bliżej byłam prawdy o sobie.
A POTEM BYLO I JEST CORAZ LEPIEJ . A TO DOPIERO

1 MIESIĄC NAWRÓCENIA.(może moje świadectwo Jarku pomoże Ci . skróci drogę)

Z Bogiem
ps. ciekawe jak twoja żona ma na imię?
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-29, 10:45   

witaj
ja mam sprawę rozwodową 23 listopada,nic na pozew żony nie odpisywałem
moja historia i to co się aktualnie dzieje jest bardzo podobna do Twojej Jarku
-mam synów 14 i 16 lat,zostałem pozwany po 17-tu latach małżeństwa
-moja żona mieszka ze mną i z synami w tygodniu , a na weekend zamieszkuje z kochankiem w mieszkaniu,które wynajmują parę ulic dalej-on mieszka parę set kilometrów stąd i przyjeżdża do niej na soboty,niedziele
-moją historię możesz przeczytać we wcześniejszych moich postach
-wcześniej miałem taki sam problem jak Ty-jak reagować po powrotach żony z jej randek,jak reagować na sms-y
-w głowie mi się nie mieściło,że powinienem zamilknąć jak radzą tu ludzie na forum
-dręczył mnie fakt,że chłopcy widzą zachowanie mamy,a ja mam się nie odzywać-bałem się ,że odbiorą to jako moją akceptację tego co dzieje się w rodzinie,to ja jestem ojcem,ja mam ich uczyć jak postępować w życiu-więc przemilczanie wychodzenia mamy do kochanka,moja rozmowa z nią w domu,jakby się nic nie stało,kłóciły się ze świadomością,że oni o wszystkim wiedzą-młodszy oczekiwał wręcz ode mnie reakcji-czemu ty jeszcze tato z nią rozmawiasz-ja odpowiadałem i odpowiadam-bo ją kocham synku-myślę teraz,że tak pokazuję im jak wygląda miłość-nie wyrzucając jej z domu,nie złoszcząc się na nią,jak wraca po weekendzie-choć to baaardzo trudne,ale trening czyni mistrza ;-)
-rozmawiałem z nimi,są już na tyle dorośli,że rozumieją te sprawy,powiedzieli mi,że wiedzą,że mama robi źle,co w pewnym stopniu ułatwiło mi zaprzestanie moralizowania jej,zwracania uwagi,odizolowania się od tego co robi,aby chronić swoją psychikę i nie angażować się emocjonalnie w to co się teraz dzieje
-aha,zacząłem chodzić na msze św. nie tylko w niedzielę-mam wolny czas to na tygodniu
o 18-ej,tak jest mi lepiej,bliżej Boga
pzdr.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-29, 18:31   

cierpliwy napisał/a:
Jarosław napisał/a:
Choć co przykre on teraz mówi 13 lat, że się nie ożeni widząc jakie żona ma podejście do niego i do mnie.
Stąd jego decyzja, że chce po rozwodzie zostać ze mną.

Jarku to jest niepokojące-mam nadzieje ze nie wciagasz syna w twój i zony kryzys.

Bo jezeli tak to robisz dziecku krzywdę.

Chcesz znac odpowiedz -czemu tak syn mówi?????

To ja ci odpowiem bo akurat to wiem-bo widzi ojca słabego,poddającego sie działaniom mamy,bo nie widzi ojca stanowczo walczacego o rodzine.

Bo najprosciej mówiąc -NIE CHCE SKONCZYC TAK JAK OJCIEC!!!!!

Smutne to usłyszec co????

Tak to smutne i zarazem bolesne Cierpliwy.
Walka o rodzinę, nie wiem co przez to rozumiesz, doradzacie całkowity spokój i wyciszenie czyli uważanie na to by żony czymkolwiek nie zdenerwować.
Być pokornym i grzecznym. To nie trudne, tylko jaka to walka.
Jeżeli widziałem, że źle traktuje syna, wyzywa reagowałem więc nie wiem w czym tu brak walki o jego godność.
A to, że mnie na jego oczach szarpała czy rzucała pomidorami we mnie i po ścianach to co miałem ją unieszkodliwić?
Nie wykonywałem żadnych ruchów choć pewnie należałoby się poskromić tę złośnicę.

Nie wiem w czym niby ma się objawiać ta słabość, którą mi zasugerowałeś?

[ Dodano: 2009-09-29, 18:34 ]
ketram napisał/a:

Możesz na pozew nie odpisać. To też taktyka. Obowiązku nie ma. Powiesz, że byłeś w szoku psychicznym - to akurat chyba prawda - i nie byłeś w stanie. Wiażące będzie Twoje stanowisko w sądzie.

Cisza i spokój. To akurat zauważy żona na pewno.

Dzięki Ketram za odpowiedź myślę, że jednak odpiszę jak trochę się zbiorę nie będę zważał na te 14 dni. Posłużę się tym wzorem tu z forum trochę go modyfikując.

[ Dodano: 2009-09-29, 18:40 ]
mami napisał/a:


żone musisz pozostawić samej sobie, ma tak samo jak ty i syn wiele do przerobienia, na siłe mówiąc jej, że jest nieodpowiedzialna zoną i matka, na pewno niczego dobrego nie zdziałasz...skup sie na sobie i relacjach zdrowych z synem...
pomoc szkoły, nauczycieli psychologa na pewno pomoże ci w budowaniu prawidłowych relacji syna z rówieśnikami...Jarosław nie wszyscy jego rówiesnicy to chuligani, brzydko mówiący, są też i może przewaga takich, którzy, jednak w tym wieku nie przeklinają, uczą sie i mimo wszystko spotykaja sie ze soba...to tylko wykręt przed brakiem nawiązywania prawidłowych więzi z otoczeniem poza domem

Tak zdaję sobie z tego sprawę Mami.
Moje relacje z synem są dobre, żona tylko wymawia mi, że znalazłem sobie kumpla. Mówi tak pewnie z zazdrości, że jej nie udało się takich relacji zbudować.
Myślę, że traktuje go wrogo właśnie ze względu na mnie i moje z nim relacje.
Pomimo tego chce go wziąć pewnie chodzi o alimenty.
Niejednokrotnie tłumaczę synowi postępowanie żony i staram się wytłumaczyć jej postępowanie.
Ale nie ma 5-u lat i widzi, że jesteśmy krzywdzeni.


Mirakulum jak widzę łączy nas nie tylko moje imię, ale również region też mieszkam w pobliżu Gdyni. W mieście tym spędziłem 35 lat mego życia.
Jak wyczytałem jesteś jednak po rozwodzie. Tak do końca nie zrozumiałem jak teraz wyglądają Twoje rodzinne i małżeńskie relacje.

JOHAN widzę, że będę miał sprawę jakieś dwa tygodnie po Twojej.
Nie chcę brać adwokata oprę się w głównej mierze na na nierozerwalności sakramentu.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-29, 21:11   

Jarku
może wybierzesz się na rekolekcje do Rychwałdu . Ja jadę samochodem do Bydgoszczy , a tam się przesiadamy do innego , o ile wiem jest jedno miejsce wolne.

Co do mojej sytuacji , to możesz przeczytać moja historię - "szukajcie , a znajdziecie" - jak coś niejasne to daj znać.

Z Bogiem.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 00:04   

Jarosław napisał/a:
Nie wiem w czym niby ma się objawiać ta słabość, którą mi zasugerowałeś?


Jarku na samym końcu zadałem pytanie-czy jestes asertywny???

Słabość -nie fizyczna,jedynie psychika.
Pokazując synowi jak ty i on jestescie krzywdzeni-pokazujesz obraz ojca uległego,jaki daje soba kierowac jak chce.

Jarku dlatego spytałem o asertywnośc-nie wchodząć w system rozgrywek zony,nie stosując jej niskości poczynań.
Wiedząc co to asetywnośc-działam nią i w kulturalny ,aczkolwiek stanowczy sposób.
Co robie?? daje przekaz-nie masz prawa nas krzywdzić.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 11:07   

Jarosław napisał/a:

Tak zdaję sobie z tego sprawę Mami.
Moje relacje z synem są dobre, żona tylko wymawia mi, że znalazłem sobie kumpla. Mówi tak pewnie z zazdrości, że jej nie udało się takich relacji zbudować.
Myślę, że traktuje go wrogo właśnie ze względu na mnie i moje z nim relacje.
Pomimo tego chce go wziąć pewnie chodzi o alimenty.
Niejednokrotnie tłumaczę synowi postępowanie żony i staram się wytłumaczyć jej postępowanie.
Ale nie ma 5-u lat i widzi, że jesteśmy krzywdzeni.


to miłe uczucie co, syn kocha mnie mocniej niż matke?

może ojciec, lub matka tak zmanipulowac dzieckiem, iż ono przyjmie osąd tego rodzica, które nad nim ma większa władze emocjonalną...
z poczucia winy i solidarności do tego, kto wciąż mu powtarza jak bardzo go kocha, pomaga mu, wyręcza we wszystkim...

cały czas naugujesz żone jako dobrą matkę... jak myslisz, co może czuć dziecko, któremu nawet jak nie świadomie to nieświadomie przekazano, że matka robi mu krzywde?

choc mówisz, że starasz sie przed dzieckiem ja tłumaczyć...to jak można kogoś tłumaczyć, skoro sie ma inne zdanie o nim... jak myslisz 13 latek nie wychwytuje zakłamania... wie, że ojciec myśli inaczej...bo tak sie zachowuje...nie ma czułych gestów, dobrego słowa, autorytet to ojciec kosztem matki,,
musisz pewnych rzeczy mówić, on widzi twoje zachowania, gesty, krytyke, ciągłe napominanie, twoje w kierunku żony i widzi ojca, którego kocha, jako wykorzystanego przez matke, bo czasami można samemu prowokować jakieś sytuacje..ale dziecko nie widzi przyczyn, bo i nie może!!...

Jarosław ile razy ostatnio ktoś ci powiedział...ze jestes przewrażliwionym ojcem... nadpiekuńczym... ile razy nawet nie słysząc tego doznałeś takiego odczucia??? w szkole od nauczycieli, znajomych, w osrodku zdrowia...
myśle, że często...

WIESZ JAK TO DZIAŁA...
najpierw rodzic poucza dziecko, nie wolno tak mówić o koledze, koleżance, nie wolno sie śmiać z niej... nie wolno tak sie zachowywać..
a juz za chwile dziecko słyszy..kłótnie rodziców, głośno krytykują sie na wzajem, krzycza, nawet bija... potem słyszą jak przez telefon jeden, na spotkanie u dziadków oskarża drugiego o złe zachowanie i wrogość, by go jeszcze mocniej przed inną osoba oskarżyc, poczuc sie niewinnym całego zajścia...
znajome zachowania...
a przecież jeszcze niedawno rodzic pouczał jak nie można i nie powinno sie zachowywać, dlaczego zatem sam robi coś innego...
to między innymi fundujemy naszym dzieciom... ideały wzniosłe i jak być powinno, jednak nie ma to pokrycia w naszych czynach....
dlatego nasze dzieci często postępują inaczej niż je uczymy czy mówimy... bo postępuje zgodnie z wyuczonym schematem jaki wyniosł z domu...


można dziecku na różne sposoby robić krzywde, nadopiekuńczość jest jedną z największych krzywd jaką robi rodzic dziecku...
choć nieświadomie, bo podłożem jest miłość do dziecka...to jednak pod tym uczuciem rodzi sie wieksze, skrywają sie lęki i uzależnienia od siebie, by nie przestał mnie kochać, bym był ważnijeszym rodzicem od drugiego...jak tego doświadczamy czujemy sie wtedy spokojni...jednak gdybyś poczuł iż syn chce zamieszkac z matka jakich emocji byś doświadczył...to najlepszy dowód tego...
bo kochający rodzić pragnie szcześcia dziecka, nadopiekuńczy tak naprawde robi wszystko by to jego kochano...

dlaczego jest za tobą syn...to proste...
jako nadopiekuńczy rodzic, robisz za niego wszystko, niczego nie wymagasz, wszystko starasz sie za niego załatwić... dziecko rośnie jako nieudacznik, z małą wiara w siebie...za to z duża wiarą w nadopiekuńczego rodzica... on pójdzie do szkoły i załatwi wszystko, nawet promocje do kolejnej klasy...
jak myslisz nie robisz mu krzywdy...
po pierwsze utwierdzasz go, że jest kaleką bo dyslektyk-nonsens- może tak samo jak inne dzieci być dobrym uczniem...
po drugie nie wyrabiasz w nim siły do walki o lepsze stopnie, bo rodzic za niego sie uczy a jak nie to załatwi promocje do nowej klasy
po trzecie poziom wiedzy jest przez to caraz mniejszy..a co za tym idzie coraz większe problemy z nauką i rówieśnikami, poziom widac coraz mocniej...
ale ty kojarzysz to z tym, iż twój syn jest dyslektykiem...a nie dzieckiem nadopiekuńczego rodzica

chyba, że sie myle i twój syn ma poważniejsze problemy wtedy ok, ale i wtedy, nie możesz za niego zyc..musi sam sie odnależ, i przyswoic wiedze, taką by potem pozwalała mu właściwie sie odnajdywac w otoczeniu, w relacjach z innymi... w dorosłym życiu...chcesz z nim żyć do śmierci...dziś ty za pare lat on ma sie toba opiekować?
czy nie przypomina ci to twojego zycia... a gdzie prawo do jego zycia, jak bedzie miał być dobrym ojcem i mężem dla swoich dzieci, skoro rodzic wymaga opieki i pozostawienie go samemu sobie będzie wielkim dylematem...tak, że doprowadzi do rozpadu jego małżeństwa... bo nie poradzi sobie z poczuciem winy.....
rodzina pomaga sobie, kiedy ta pomoc jest zasadna, ale nie moze wpływac na przykład to , jak u ciebie że zaprzestałes być mężem dla zony, wtedy włąśnie szuka sie wsparcia u partnera, a nie odsuwa od siebie..bo ciężar obowiązków cie pokonał...tak to właśnie działa....


mówisz, że zona zle wychowuje syna, ale ty Jarosław robisz mu równie ogromną krzywde co żona... to, że syn jest za toba nie świadczy o tym iż jesteś dobrym ojcem... w tym wypadku tylko psycholog może wam pomóc...

mysle, że wtedy jest jakaś realna możliwość wyjścia z kryzysu...na dziś dzień jedyną osoba pokrzywdzoną w tej rodzinie jest wasz syn...

ale rozumie Jarosław, sam byłeś dzieckiem nadopiekuńczych rodziców, więc sam wychowujesz w ten sposób, pozwól tylko sobie na ocene szkolnego psychologa, by mógł ocenic stan emocjonalny syna, by to co wciąż pisze i nasuwa mi sie mógł wykluczyć...i byś z czystym sumieniem mógł powiedzieć
- niestety żona jest osoba bezuczuciowa, nawet do własnego syna...

co do alimentów...są to twoje lęki... bo wiesz, że zona kocha syna, choć jest przez niego odrzucana, jak przez ciebie kiedys została, ale wiesz, że nie odpusci by syn nie był przy niej... ale wolisz mysleć znów o niej jako tej złej, zachłannej... chodzi o pieniądze- tak myslisz i znów potwierdzenie nawet nieświadomie, przekazujesz innym zdanie i opinie o swojej żonie
a boisz się, że może dojść do tego, że zostaniesz sam, a bez ciagłego manipulowania synem, okazywania mu ciągłej opieki, panika, co będzie wtedy....

jeszcze raz sugeruje psychologa, bo sama pomoc duchowa, pielgrzyki niestety nie pomoga w przerobieniu ogromnych problemów w waszej rodzinie...to byłoby zbyt proste.... inaczej dzieci twojego syna, bedą kolejną rodzina nadopiekuńczo wychowujących sie dzieci....
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 12:45   

mami - znow pieknie napisane - manipulujemy tez otoczeniem i męzami/zonami żeby potwierdzic samym sobie , że to świat jest zly a my dobrzy . Bo jeślibyśmy przyjęli do wiadomości , że my tez czasem czynimy albo czyniślmy źle wtedy moglibyśmy nie umiec sobie wybaczyć - a to jest chyba najbardziej przykre uczucie jakie znam - poczucie , że robilam źle a teraz jest za poźno by to naprawić.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 15:02   

czerwona napisał/a:
a to jest chyba najbardziej przykre uczucie jakie znam - poczucie , że robilam źle a teraz jest za poźno by to naprawić

Czerwona na co jest za pózno???
Na ciebie??? czemu skoro wiesz i poznałaś i naprawiłas i naprawiasz.
Na związek jaki sie rozpadł??? a kto tak do konca zna przyszłośc,czemu zakładac,czemu oceniac.
Najprościej trzeba poprostu żyć-i patrzec co nam nowy dzień przyniesie.

Przeczytaj sobie słowa nieznanego autora z zeszytu do terapi 12k.

ZABURZONE MARZENIA


Jak dzieci ze łzami przynosza mi swoje zabawki
poniewaz sie rozpadły,i mówia >>napraw je
tak i ja oddaję Bogu moje zaburzone marzenia
On jest moim przyjacielem ,częścia mnie
Jednak zarazem-zamiast pozwolic Mu działac w spokoju
krąże wokół Niego i próbuję-wg mojego sposobu
-ułożyc Jego ręce i pokierowac nimi.
To okazuje sie głupie.
Wkoncu wydzieram mu opryskliwe zabawkę
i wołam z płaczem<<<<<dlaczego to tak długo trwa?<<<<
On mi odpowiada<<<<moje dziecko ,jak mogłem dokonac naprawy????<<<<
nie pozwalałes na to moim rękom.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 17:34   

Ludzie to nie zabawki - nie da się ich skleić . A pewnych spraw nie da się naprawić.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 18:23   

[quote="mami"]
Jarosław napisał/a:


bo kochający rodzić pragnie szcześcia dziecka, nadopiekuńczy tak naprawde robi wszystko by to jego kochano...

Przemyślałem Mami Twój wpis i to zdanie uważam za najważniejsze i bardzo trafnie skierowane pod moim adresem.
Muszę się do tego przyznać faktycznie tak jest.
To oddanie syna robi mi ogromną przyjemność. Teraz widzę jaki popełniałem błąd całkowicie nieświadomie.
Chciałem by nasze relacje układały się jak najbardziej pomyślnie i nie zdawałem sobie sprawy, że robię to także pod siebie.

Ta Twoja diagnoza naprawdę mną wstrząsnęła.
To poczucie wyjątkowego ojca, kochanego wyczekiwanego po pracy sprawiało wrażenie ogłupiającej satysfakcji.
Szkoda, żę żona nie potrafiła dać mi sygnału w ten sposób, a kończyło się na połajankach pod moim i syna adresem.

Co do kłopotów syna masz rację pewnie nie jest to taka typowa dyskalkulia, kilka lat temu byłem z synem prywatnie u psychologa, który zasugerował być może jakieś mikrouszkodzenia mózgu.
Proponował lekarstwa na poprawę funkcjonowania mózgu. Nie zgodziłem się na to by nie robić z dziecka lekomana od małego.
Stąd to moje zaangażowanie w pomocy naukowej.

[ Dodano: 2009-09-30, 18:29 ]
cierpliwy napisał/a:
Jarosław napisał/a:
Nie wiem w czym niby ma się objawiać ta słabość, którą mi zasugerowałeś?


Słabość -nie fizyczna,jedynie psychika.
Pokazując synowi jak ty i on jestescie krzywdzeni-pokazujesz obraz ojca uległego,jaki daje soba kierowac jak chce.
.

Jak można tego nie okazywać kiedy żona tylko czeka by wyrwać się z domu, przebywa w nim tylko wtedy kiedy musi.
Syn niejednokrotnie odczytywał sms-y od tego trzeciego do żony, która nieopatrznie zostawiała jedną z komórek w domu na krótką chwilę. . Po moich prośbach zaprzestał tego czy to też moja słabość?

Tak naprawdę brakuje mi metodologii działania.
Z jednej strony nie chcę pokazywać żonie, że mi na niej nie zależy, z drugiej jakieś czulsze gesty z mojej strony tylko ją rozsierdzają.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 20:32   

dokładnie tak czerwona, nie da sie czasami naprawić czegoś.... dorosłość na tym polega, że bierze sie odpowiedzialność za swoje zycie, jak i konsekwencje swoich czynów...bez szukania winnych, pocieszycieli...każdy sam musi przerobić ból i cierpienie i wnioski prawdziwe z lekcji jaką dostał od zycia....

to o czym piszesz
....poczucie , że robilam źle a teraz jest za poźno by to naprawić....
to prawdziwie dojrzała postawa, biorąca cześć odpowiedzialności na siebie za rozpad związku, za problemy czy kryzysy...
i jedyną droga jest tu wybaczenie sobie samej... i uzmysłowienie, że człowiek jest nieidealny, że ma prawo do błedów, i że czasami by sie tego dowiedzieć jaką wartość ma zycie i ludzie musi czasami mocno sie ukorzyć by poznać smak prawdy o sobie samym...tym nie zawsze dobrym, idealnym i mającym racje...
ale gdy taka postawa w człowieku nadchodzi wraz z samowybaczeniem sobie może taka osoba stać sie nowym dojrzałym czlowiekiem... ptrafiącym dbać o siebie i drugiego człowieka..cóz problem może sie tylko rodzić dla kogos wierzącego...bo dochodza dylematy sfery duchowej, ogromne ograniczenia z tym związane mogą czasami człowieka co dopiero młodego, bezdzietnego z wizja samotnej przyszłości wprawiać w ogromne lęki...ale to już rozterki duchowe, tu najlepiej może pomóc duchowny.... człowiek ma wolna wole i sam odpowiada za to, jakie będzie prowadził zycie, i co może potrafi poświęcić w imie jakiś zasad.... tu nie wnikam w osobiste bardzo ciężkie dla takiej osoby przeżycia...dla mnie taka osoba wierząca, samotnie idąca przez życie to naprawde ktoś Wielki....





Jarosław, każdy ma prawo do błedów, ty jestes jednak trzeźwo patrzącym cżłowiekiem...tak naprawde nadopiekuńczy rodzic nie chce krzywdy dziecka, robi to jak mówisz nieświadomie...

pytasz jak postepowac
...Tak naprawdę brakuje mi metodologii działania.
Z jednej strony nie chcę pokazywać żonie, że mi na niej nie zależy, z drugiej jakieś czulsze gesty z mojej strony tylko ją rozsierdzają.


nie pokazywać- czyli co nadal tłumic emocje, uczucia w sobie, bo...właśnie co, by nie pokazac drugiej stronie, że sie ją kocham, szanuje... wystarczy przepraszam nie zdawałem sobie sprawy z tego co robiłem... nie było w tym mojej złej woli a brak wiedzy...
jak sie chce z kims zjednać, to najgorszą recepte jaka ktoś może dać... to inne gierki, typu manipulowanie dla zastraszenia, opamiętania czy głaskania ... bo druga strona jeszcze mocniej sie utwierdza w zasadności swojej decyzji... nie mylić żebraniem o uczucia bo to róznica....
zwykła dojrzała postawa mówiąca, co czuje i pragne
- nie chce byś odeszła, bo nie wyobrażam sobie zycia bez ciebie i syna... rozumie, że możesz dzis mnie nie akceptowac po wszystkich tych latach, kiedy ci wyrządzałem tyle krzywdy ale postaram sie zmienic...jesli nie dla ciebie bo nie bedziesz chciała, masz prawo do swojej decyzji, to dla naszego syna sie zmienie...
może znów pod wpływem moich zmian zobaczysz kogoś kogo kiedys pokochałas...

tyle, zwykła szczera prawda, co czujesz, czego sie boisz, jakie masz pragnienia, zwykłe przepraszam za krzywdy.... moga wiecej zdziałac od gierek i manipulacji...bo sa świadectwem mojego stanu emocjonalnego, pokazuje nie tylko czego chce, ale tez czego sie boje...
z jednoczesna postawą z twojej strony, całkowitej choć to strasznie bolesne i trudne akceptacji decyzji żony....

nie licz od razu na aplauz, wszyscy moga sie nową sytuacja denerwować... syn, bo nagle ojciec staje sie wrogiem jak matka, wymaga, bedzie manipulował, bo inaczej nie umie, by ktoś za niego coś zrobił...i nie ma w tym złej woli kogokolwiek, zwykły schemat zachowań po staremu... nie możesz tylko powracac za często do starych nawyków, bo syn będzie coraz mocniej grał na twoich ty jego uczuciach i dopiero będzie jazda...

tak samo z żoną...zrób miły jeden, drugi gest, bez patrzenia czy został przyjęty...tak jak ty kiedyś odrzucałes jej gesty dobre, tak dziś ona może sie tak zachowywac... bo jeszcze niepewność, bo może chęc nareszcie widze, ze sprawiedliwośc jest na tym świecie... bo lęk przed zmianami, a może oczarowanie innym wielkie...
ja jednak zawsze mysle, że po chwili refleksji, jaką można dać drugiej osobie, do przemysleń.. to ta osoba często docenia i starania i nowe zmiany partnera....dochodzi sie w ciszy do własnych cennych przemysleń bez odczucia presji, że musze, bo ktoś manipuluje mną
cóz masz byc człowiekiem ciepłym, bo zimnym to byłeś ostatnie 5 lat... doprowadziło tylko do ostrego kryzysu...

i nade wszystko okazuj żonie szacunek jako matce, neguj syna, ale nie przykładowo, bo to gierki, tylko ucz syna szacunku do matki i kobiety...\
od ciebie sie uczy traktowania kobiety... w jaki sposób ojciec traktuje matke, tak on bedzie traktował zone swoja w przyszłości...zgodnie z przykazaniem
czcij ojca swego i matke swoja...

i pamiętaj... o uczuciach sie mówi, nie skrywa ich, nie mysli, że druga strona powinna sie domyśleć czy wiedziec o tym... przeciez cie kocham, dlaczego mam ci mówic o tym... ano z tej racji....że kobiety lubią być doceniane tak samo jak mężczyzni... tylko, że my częsciej niż wy, wybuchamy złością gdy nas o tym nie zapewniaja nasi partnerzy
to my zamiast... po prostu przyjść i okazać uczucia i nasze pragnienia bliskości...jak w normalnym zdrowym związku,
to my kobiety stajemy sie dumne, tez sie skrywamy za maska silnej osoby... i zamiast prosić o ciepło i czuły kontakt...uciekamy w słowną agresję i złośliwości pod kontem partnera...

Jarosław, nie masz być w swoich staraniach wycieraczka dla żony, szanuj żone, ale w okazywaniu uczuc miej szacunek dla siebie...

mysle, że jak poprawią sie relacje między toba a synem i waszym do zony i matki... to wszystko jest możliwe..
nie rób nic na siłe, bo ktoś musi, bo ma obowiązek małżeński, bo..bo.. róznie można wymyslac... daj jej, jak sobie czas na zmiany, na istotne zmiany kazdego z was

pozdrawiam Jarosław i zycze wiele ciepła w twoim domu
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 20:47   

mami napisał/a:

to my kobiety stajemy sie dumne, tez sie skrywamy za maska silnej osoby... i zamiast prosić o ciepło i czuły kontakt...uciekamy w słowną agresję i złośliwości pod kontem partnera...


pozdrawiam Jarosław i zycze wiele ciepła w twoim domu

Mami i kolejny trafiony strzał w dziesiątkę. Dzięki.
Jakie to wszystko pokręcone.
Dziękuję za życzenia pomyślności, mam świadomość, że długa droga przede mną i moją rodziną, ale czuję, że z Twoją pomocą...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8