Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ja staram się z niej korzystać i mam wrażenie, że pomaga. Przynajmniej wycisza emocje.
Kasiek [Usunięty]
Wysłany: 2009-09-09, 14:38
Danka 9,
Pamiętam w modlitwie o Was.
Pozdrawiam.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-09-11, 15:32
basilicum, dziękuję, nie znałam tej książki, przypomniałas mi, ze powinnam modlić się za męża więcej
Kasiek, odwzajemniam
nadchodzi weekend i nie mam na nic ochoty, boję się tego czasu w domu z męzem.
Strach ma wielkie oczy, poradzę sobie, ale chciałabym ciepła i spokoju.
Nie naciskam juz na zmiany u męza słownie, robi to moje ciało, calkowicie wycofując się z bliskości.
Nie umiem mysleć o przyszłości gdy widzę jak mąż nie radzi sobie ze złoscia, jak jest apodyktyczny, trudny. Kręcimy się w kółko.
Nie jestem w stanie zdobyć się na bliskość, staram sie wybaczyć rozmowy o rozstaniu.
To jest chyba u mnie obronne, chronię siebie przed zranieniem. Dbam o siebie.
napominam gdy widzę, ze jest agresywny.
Uprciuch jest, nie chce sam się ruszyć z miejsca. Widze jakie to dla niego trudne, jak zmaga sie ze sobą.
Ja siebie nie moge przeskoczyć, ciało mówi wyrażnie. Nie da się go oszukać.
Emocje są spore.
Chodzę przed Najswietszy Sakrament pytać co robić.
Poko co mam odpowiedź: wytrwać...Być przy sobie, słuchać siebie i Pana Boga, być uważna, spokojna, robić to co do mnie należy, przez ból nie zaniedbywać obowiązków i swoich potrzeb, walczyć z nałogami internetu i zakupów...
rozmawiać z bliskimi i modlić się.
Z Panem Bogiem
[ Dodano: 2009-09-17, 09:38 ]
I minął weekend.
Było duzo dobrych chwil i cięzkich. Jak na karuzeli, raz blizej, potem znów dól męża.
Ja dosc spokojnie to znoszę, widzę jak szarpie męzem.
Poszlismy razem do koscioła w niedziele mimo wszystko i mąż byl bardzo spokojny.
Odmowił uczestniczenia w rodzinnym obiedzie u moich rodzicow, smutno mi bylo samej, ale dalam radę, mialam wrazenie ze rodzice sa zasmuceni mna i rozczarowani, ze mąz nie cche ze mna przychdzić.
Ale to moze moje wizje.
Przychodzi pokusa by narzekac przez nimi na meza. Odpędzam ją od siebie i staram siekochac i szukac jego dobrych stron.
Wczoraj maz znow wpadl w depresję, byl wrogi dla mnie, ale na koniec dnia, widzialam ze pozbieral sie i pogadal ze mna, wypytał mnie o dzień :) odpoczelam i rozluznilam sie gdy moglam sie podzielic z nim, tym co przezywałam.
To dla mnie iskierka nadziei, maz daje radę swoim emocjom i jest w stanie otworzyc sie na mnie. Chwała Bogu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum