Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Nasz kryzys, czy przetrwamy ten ciąg bólu?...
Autor Wiadomość
shrequ
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-20, 01:12   

Dzięki Chłopy i Paniom również dziękuję!
Odezwę się za jakiś czas, musze przemyśleć, podziałać, zobaczymy, co się uda zrobić,

Z Bogiem
Shrequ

[ Dodano: 2009-08-20, 01:11 ]
Witam Was ponownie.
Chcialem się podzielić z Wami moimi przemyśleniami z ostatnich dni. Otóż tak mają się rzeczy: moja Żona wyjechała z miasta, ponieważ nasza sytuacja finansowa jest bardzo niestabilna, a Ona ma jeszcze poprzednią pracę w poprzednim mieście, tym sposobem rozłączyliśmy się na podejrzewam ok. 2 miesiące. Mam wrażenie, że dobrze się stało. Mamy czas, by przemyśleć swoje działania i postawy, choć wiem, jak trudno jest mojej Kropeczce w innym mieście samej, sama tam mieszka, sama robi zakupy, sama się sobą zajmuje. W pewnym sensie mam to samo, tylko, że mieszkając w naszym mieszkaniu, co stanowi chyba istotną różnicę.
Ale do rzeczy, do tego, cho chciałem powiedzieć. Otóż, wiem, że moja Żona ostatnim czasem sporo się modli, nawet spowiadała się i chyba trochę tęskni, choć bardzo stara się pokazać co innego, broniąc się przed rozmowami ze mną, lub rozłączając telefon, kiedy Jej się zachce. Ale coś się zaczęło dziać. Ja też od jakiegoś czasu modlę się więcej, myślę o Niej i staram się wyprosić od Boga siłę, by znów zobaczyć Żonę w takim świetle jak dawniej oraz by dał nam mądrość w postępowaniu względem siebie i innych i łaskę pojednania. Modlę się też w róży tego forum, założonej przez miriam, w intencji innych kryzysowych małżeństw i co widzę?
Chyba coś się ruszyło, bo czuję w sobie zmianę nastawienia i czuję ze strony Promyczqa, że potrzebuje czego ode mnie, ale na razie boi się jeszcze odsłonić. Dodatkowo zraniło Ją to, że w przeszłości niedawnej - ostatni rok - porobiłem kilka zakupów dla swojej pasji za jej plecami, które teraz zobaczyła, a które nie były rzeczami za 5 złotych, a dlaczego tak robiłem - inna historia, powiem innym razem, ale powiem. Wracając do tematu, nasze rozmowy rwą się nawet bardziej, a mimo to widzę i zyskuję z dnia na dzień coraz więcej przekonania w tym kierunku, że ma się na lepsze - dlaczego? Bo czuję, jakby zły zaczynał się obawiać, że go wykopiemy z naszego domu i nasila swoje działania. A ja tym bardziej proszę Niebo, by było nam przychylne i staram się bardziej walczyć ze swoją słabością, próbując pokazać Żonie, że chcę przede wszystkim Jej dobra, Jej uśmiechu i Jej łez, ale tylko tych radosnych.
Z góry dziękuję Każdej i Każdemu z Was za każdą myśl życzliwą wysłaną w naszą stronę i do Boga w naszej intencji. Chcę znowu zacząć marzyć, a do tego konieczne jest prawdziwe życie z Kobietą, z Żoną, z Moją Drugą Cząstką, którą nieraz ukrzywdziłem...
Z Bogiem
Shrequ
_________________
Ten Pan i Ta Pani Są na Siebie skazani!
Jan Sztaudynger
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-24, 02:04   

[quote="]NORBERT
Kingo nie dotarłem do tej audycji-jednak mam małe ale.
Technike bombardowania miłościa ,z tego co sie orientuję stosuja wszystkie sekty werbujące swoich członków.
Jest to nic innego jak pełne uzaleznianie kogos od siebie,jako jedna jedyna alternatywa szczęścia dla tej drugiej osoby.
Zatem na czym ma polegać to dobra forma bombardowania miłościa CHRZEŚCIJAŃSKA????
No chyba że się mylę???-czy dasz rade wyjaśnic to głebiej......[/quote]

Witajcie,
sorry za poślizg, ale nie zauważyłam pytania. Już naprawiam.
To "bombardowanie miłością" to nazwa, którą posługiwali się chrześcijanie w dobrych celach, a potem została zawłaszczona na potrzeby manipulacyjnych zachowań sekt. I stąd pytanie jak sądzę. (To takie działanie szatańskie, jak nazywanie sakramentu chorych ostatnim namaszczeniem i unikaniem go, że jest on jakoby przeznaczony tylko dla konających, a nie cierpiących.)
Może należałoby wymyślić jakąś nową nazwę,żeby nie było wątpliwości? Może otulenie milością, albo inaczej? .....

W skrócie to "bombardowanie miłością" to systematyczne i cierpliwe stosowanie jezusowej miłości w życiu codziennym wobec współmałżonka na model idealnej żony czy męża.( na wzór świętej rodziny).Trzeba do tego z początku tytanicznej woli zwycięstwa, cierpliwości i opanowania.
np. Mąż wraca zły, a żona wita go w przedpokoju uśmiechem i buziakiem, a następnie w zależności od sytuacji staramy się zarzegnać burzę przed wyładowaniem.itd.
Na zaczepki słowne czy przykrości nie reagujemy, jakbysmy ich nie słyszeli i zwracamy się do współmałżonka z uśmiechem i spokojem. itd.
Wieczorem bez względu na wszystko klękamy w obecności współmałżonka zapraszając go do modlitwy małżeńskiej. itd.
Wybaczamy i sami prosimy o wybaczenie z danego dnia jesli coś zbroiliśmy itd.
To tylko przykłady zachowań i postawy, tak dla przybliżenia.
Bardzo wiele z tej metody jest obecne w ruchu szensztadzkim i domowym kościele.

Wiem, że dla wzburzonych emocji jest to czasem bardzo trudne i z początku wydaję się nawet absurdalne, ale jak pisałam zawsze daje efekty.

Boże drogowskazy, modlitwa, dobra wola i uczynki nie pozostają bez dobroczynnych skutków. Pytanie tylko jak wiele trzeba pokonać w sobie, aby przyjąć taką postawę oraz jak długi czas potrzebny jest aby zobaczyć pozytywne zmiany.Dlatego też napisałam ,że to wyzwanie i nie każdy się tego podejmuje.

Jest tylko jedno ale, trzeba bardzo rozsądnie i ostrożnie podchodzić do tej metody w przypadku przemocy domowej. Wtedy raczej bym nie polecała przed terapią psychologiczną z oczywistych powodów.

Co do audycji, to jak na nią trafię ( bo czasem słucham niektórych ponownie) zamieszczę link osobno, żeby był łatwo dostępny. Tymczasem możecie przybliżyć sobie nieco tę metodę słuchając świadectw małżeństw np. z domowego kościoła. Ich formacja duchowa jest bardzo pomocna tyle, ze trzeba z samozaparciem stosować ją samemu nie zważając na negatywne zachowania i reakcje małżonka.

Jestem nieco zmęczona, ale mam nadzieję,że post czytelny.
Z Panem Bogiem

[ Dodano: 2009-08-24, 13:01 ]
No teraz jestem przytomna, to i post uzupełnię.

Podstawowa różnica pomiędzy "bombardowaniem miłością", wykonaniu sekt , a chrzescijaństwem jest taka:

Sekty pozornie przyjmując człowieka takim jakim jest i akceptując go w całej pełni-bez względu na poglądy, duchowość, zachowania jakie prezentuje- zalewają go nadmiarem wrażeń wzrokowych, słuchowych, dotykowych , zawłaszczają czas wypełniając go po brzegi , aż do osaczenia. Jednocześnie sącząc w podświadomość ofiary wzorce zachowań, które oprócz uzależnienia od grupy czy jednostki doprowadzają do ogromnych spustoszeń w organizmach ( różne sztucznie utrzymywane wyniszczające diety) oraz poważnych zranień emocjonalnych i duchowych. W efekcie czynią z człowieka wrak cielesno-emocjonalno-duchowy często fanatycznie "zaprogramowany na konkretną doktrynę lub guru", wyalienowany ze srodowiska rodziny i przyjaciól, których często postrzega jako zagrożenie.
POD POZOREM DOBRA PRZYCHODZI ZŁO.


Chrześcijańska metoda polega na: niezgodzie na istniejącą sytuację duchowo- emocjonalno-fizyczną osoby, która w sposób negatywny wpływa na stosunki interpersonalne.
Szanując w pełni wolną wolę , w tym wypadku współmałżonka, dając samemu przykład dobrej miłości przekazanej nam w ewangeliach przez samego Jezusa ( kochaj bliźniego swego...)i postępując ściśle według chrześcijańskich zasad, stawiając zapory złu, stanowczo, ale bez emocji broniąc wiary kierujemy siebie i współmałżonka do Jezusa Chrystusa.
Nie stosujemy psychomanipulacji, osaczenia,zniewolenia duchowo-fizycznego, nie zawłaszczamy drugiej strony "wisząc na niej" bez ustanku. Dając swobodę komunikujemy jej nasze zaufanie. Poprzez własną postawę zachęcamy do modlitwy, sakramentu pokuty i pojednania, codziennego rachunku sumienia.
Spokojnie i rzeczowo informujemy naszego współmałżonka o sytuacjach i zachowaniach, które nas zraniły w ciągu minionego dnia zwłaszcza, gdy to on/ona byli ich autorem. itd.
Starannie dobieramy słowa i zachowania,aby na pierwszy plan nieustannie wysuwać Boga.
( NP: Słuchamy wartościowych audycji telewizyjnych i radiowych, czytamy właściwą prasę i książki, rezygnujemy ze stacji komercyjnych na czas w którym nauczymy siebie i współmałżonka wybierać pozycje budujące w miejsce destrukcyjnych- oczywiście nie zabraniajmy mu obejrzeć meczu czy ulubionego cyklu kulinarnego-potrzebny jest rozsądek. Czytamy Pismo Święte, uczestniczymy w Mszy Świętej-również w tygodniu jeśli to możliwe. Przyjmujemy Komunię Świętą.)

Taka postawa w efekcie umacnia nie tylko nas, ale też uniemożliwia coraz skuteczniej destrukcyjne działania współmałżonka. ( brak kłotni, emocje wyciszone doprowadzają do komunikacji spokojnej i konstruktywnej)

Końcowym efektem są uleczone rany przez Naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa i wolność, którą odzyskują małżonkowie ( bez uzależnień, zniewoleń i umiejetność patrzenia na siebie w prawdzie)

A zatem podstawowa różnica pomiędzy tymi zachowaniami to rozumienie pojęcia miłości.
Sekty- jako przyjemność odczuciowa prowadząca do zniewoleń i uzależnień osoby wobec osoby.
Chrześcijanie-postawa prowadząca do szczęścia drugiej osoby-jej zbawienia- w całkowitej wolności dziecka bożego.
 
     
shrequ
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-27, 23:52   

Witam ponownie!
Troszkę odświeżę temat. Ostatnio trochę się zmienia w naszym związku, na pewno w dużym stopniu dzięki mojej i Waszej modlitwie. Ja moją zaniedbałem parę dni i już są złe efekty, dziś pokłóciłem się z moją Żoną o znicze. Uwierzylibyście? Jesteśmy teraz w trudnej sytuacji finansowej, bo przeprowadziliśmy się do mniejszego miasta i na razie pracuję tylko ja za najniższą krajową... Ręce opadają, ale jakoś jedziemy, mając nadzieję na lepszy czas. Dziś podjęliśmy temat objazdu cmentarzy w uroczystość Wszystkich Świętych, przy czym od razu pojawił się temat: ile zniczy. Ja mam w Rodzinie 6 Osób Zmarłych więcej do odwiedzenia w to Święto, z czym wiąże się większa ilość zniczy. Moja Żona skalkulowała, że mamy wydać tyle samo zniczy ja na swoich krewnych i ona na swoich i kropka. Poczułem się, jakby mi ktoś dał w twarz, tym bardziej, że jest to Święto raz do roku i groby w innych wypadkach odwiedza się pojedynczo i bardzo rzadko i tym bardziej, że usłyszałem coś takiego od mojej Żony. Próbowałem Jej to jakoś uzasadnić, mówiąc, że ten symbol życia jest dla mnie bardzo ważny, w tym zostałem wychowany i zawsze na Wszystkich Świętych na każdym grobie Krewnych stawiałem świeczkę, modląc się o spokój Ich dusz. Na to moja Kochana mówi: to czy modlisz się też tyle razy na każdym grobie? Ja, że nie zawsze, bo czasem są dwa i więcej grobów koło siebie, ale chcę w ten sposób chociaż symbolicznie każdego odwiedzić i uhonorować. Moja Żona tego nie rozumie. I najgorsze, że chodzi Jej o pieniądze - w obliczu takiego Święta. W dodatku dziś - kiedy znicze są tak tanie, powiedzcie, czy to nie przesada? Kiedy zobaczyła, że nie przemawia do mnie to, że nie każdemu trzeba - oczywiście wiem, że najważniejsza jest modlitwa, a nie sama kolorowa świeczka - stwierdziła, że ja mam wszystko w d....e, huknęła drzwiami, mówiąc mi na odchodne, że niszczę jej zdrowie i powiedziała, że nie chce Jej się ze mną rozmawiać. Słysząc, że płacze, poszedłem ją przytulić, powiedziała, że mam się nie zbliżać, odwróciła się i poszła do łóżka spać, zaznaczając raz jeszcze,: "po raz ostatni mówię ci, że niszczysz mi zdrowie". Znowu jest do kitu i nie che mi się nic. Tym bardziej źle, że kończymy w tej chwili prace magisterskie i moja Kochana miała jutro poświęcić na to dzień, zamiast tego, spędzi ten dzień najprawdopodobniej przed telewizorem lub na niczym i potem powie, że to moja wina. Dziś cały dzień uciekł, bo była na wyjeździe, czwartek też wyjeżdża, piątku będzie miała kawałek i oczywiście to moja wina... bo chcę odwiedzić paręnaście grobów i postawić na nich znicze po złotówce z groszami, czy to jest fair? Emocjonalnie zabraniać partnerowi postawienia bliskim zniczy?
A ostatni już było naprawdę lepiej, zaczęliśmy normalnie rozmawiać, spędzać razem więcej czasu. I znowu klops. A najgorsze jest to, że w zeszłym roku był ten sam problem przed dniem Wszystkich Świętych. Czy pozwolić Żonie na eliminację tradycji? Nie mogę się na to zgodzić, coś we mnie mówi mi, że to nie w porządku. W ten dzień to Naszym zmarłym należą się symboliczne odwiedziny i obecność w modlitwie i małym płomyku.
Proszę, odezwijcie się,
pozdrawiam Was ciepło
Shrequ
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 11:23   

shrequ,
co tam u Ciebie, nie piszesz, jak rozwiazałeś "problem zniczy? I inne 1000 razy ważniejsze?
 
     
shrequ
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-15, 20:48   

Dzięki Mirakulum, że piszesz, ale jakoś nie mam siły pisać, jestem na skraju załamki.
Shrequ
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9