Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Miłość i szacunek
Autor Wiadomość
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-24, 12:59   

basilicum napisał/a:
mami, piszesz o trudno reformowalnych. Co można zrobić z kims, kto sam z siebie nigdy sie do np. sprzatania nie zabierze. Wanna bedzie brudna, a on sie nie zabierze. A jak nie zrobie obiadu to sie obrazi i zacznie jesc w pracy, bo ma zla zone.


na tym to polega, tak skrzętnie wmanewrować drugą strone w nieuzasadnione poczucie winy, by już sama sie czuła winna, że nie robi tego co druga strona sobie zyczy...a potem to już sie jedzie na wyuczonej reakcji partnera...
to twój obowiązek dbać o męża... ;)) taki przekaz często dostałyśmy od mamy... ale nie było w nim nic o poszanowaniu siebie....

czego się boisz opinii innych, że jestes zła bo mąz nie zje twojego obiadu, któremu poświęciłaś tyle czasu, nie doceni, nie okaże zadowolenia czy bardziej tego, że nie będziesz sama miała w tym czasie co robić...bo bez obowiązków dbania o męża i rodzine nie masz swojego zycia, marzeń ciekawych zajęć...

bo moje potrzeby to potrzeby mężą i dziecka, ja sie ciesze jak im jest dobrze..a jak są niezadowoleni to mam uczucie niespełnienia, ze jestem nie dobra...

a jak nie masz swoich zajęć to zyjesz męża, pragniesz z nim dzielić jego pasje, jednak one cie nie ciekawią więc go od nich chcesz odsunąć, by ten czas tobie poświęcił...w końcu są nieciekawe dla ciebie...mąż informatyk, może godzinami spędzac czas w kompie, na nowy system, programy wciąż są inne i chce byc na czasie...
pewnie tez ta forma bycia na czasie to forma kompensowania własnych braków... jestem obeznany, będa mnie szanowac, jestem więc pomocny dla innych z tego czerpią emocjonalną korzysc i dowartościowanie siebie...
ale to już inna brocha, bo to jego braki... które musi sam przerobić...ty musisz przerobić swoje..
brak swojego zycia, brak umiejętnej komunikacji, brak asertywnej postawy niezgody na jego odmowe

teraz co robić w wolnym czasie, gdy mąż będzie z dala od ciebie...jak spędzac wolny czas tylko dla siebie i czerpac z tego zadowolenie...
może gdy pare dni zje zakładowe zupki doceni twoje, w które wkładasz tyle serca...a których odtąd nie bedziesz musiała robić a w zamian w wolnym czasie gdzieś pojdziesz i czas poswiecisz sobie...stajac sie przez to mniej zapracowana i radośniejsza... a w oczach męża bardziej czarującą taką, z którą będzie pragnął spędzac czas zamiast z kompem....

jak nie spróbujesz zmian siebie i swoich zachowań postrzegania sie w swoim związku, kim jestem dla siebie i dla męża..to może nigdy sie nie dowiesz, co możesz zyskac, co stracic w zamian za inne dobra...
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-24, 17:06   

Dziekuję Wam za tak obszerne odpowiedzi.

Danka 9 piszesz:
"
basilicum jak uda Ci sie zlapac dystans do swoich potrzeb...ze nie musza byc spelniane juz i natychmiast a jak nie to cierpisz bardzo
( znam to) morze łez jak maz czegos nie chciał, bo jak to kocha a nie chce wyjsc na spacer???
Dlugo uczylam sie akceptowac ze maz tez ma swoje zycie i swoje potrzeby
moze zapytac meza czego nie rozumie? moze on nie ma potrzeby jedzenia z Toba kolacji?
Moze nie pasuje mu cos? tematy rozmow...moze twoje niezadowolenie

Z jakiegos powodu komp jest atrakcyjniejszy...to jest tez jego problem czemu maszyna a nie zywa kobieta przy stole , z ktora mozna fajnie pogadac
ale proponuje przyjrzec sie swojej dzialce...czemu maz nie chce jesc wspolnie???
samo to jak piszesz "musialam prosic"..naturalne calkiem dla mnie... ze poprosilas..co w tym zlego..
nie wsyztkie pary zawsze jedza razem...
duzo w tym zalu i jesli prosisz z zalem...maz chowa sie do jaskini "

No własnie bardzo mi brakuje tego dystansu. Męczy mnie to, ze czuję, że to własnie ja muszę wszytko w nasztm małżeństwie inicjować. Maż natomiast mi wyrzuca, ze nie zdaję sie na to co on planuje. problem w tym, ze sie z tych planow nie zwierza, ze nie ma jakiegos wewnętrznego motora, ktory go popycha do zmian. On, aby cos zmienic musi mu cos bardzo dopiec. Dojrzewa do zmian strasznie wolno. Nie chce zmienic pracy nalepiej platna, bo tak mu dobrze, a wieksza kasa "zozpaskudzialby mnie". Nie dociera do niego, ze ja tez chcialabym sie realizowac zawodowo, a nie siedziec w domu z dzieckiem do czasu kiedy pojdzie do przedszkola. A jeszcze wczoraj powiedzial cos, po czym mialam ochote sie wyprowadzic: "wiesz zrobie ci drugie dziecko, to bedziesz miec tyle pracy, ze nie bedziesz myslala o glupotach". Tylko, ze ja nie chce miec 2 dziecka z kim s takim, kto zrobi MI dziecko. Dziecko ma byc nasze, a nie moje.

Katarzyna74 piszesz, ze maż jest meżczyzna, że marudzeniem i wymyslaniem zadan sie zniecheci. To w jaki sposob zahcecic meza do pomocy. Co Ty zrobilas? Ja mam wrazenie, ze moj maz uwaza za normalne, ze ja bede robic obiadki, sprzatac i pracowac jak motorek opiekujac sie dzieckiem idealnie tak jak sobie wymyslil (bo jak nie, to krytyka), a on po pracy przyjdzie i usiadze przed kompem, bo sie zmeczyl. No, a ja caly dzien bylam w domu i sie obijam :)

Moglabym to zrozumiec, ta jego "meskosc", gdyby cos z wlasnej woli robil dla rodziny, np. myslal o tym jak zarobic doatkowe pieniadze , myslal o budowie domu. Ale on ma na to zwis, jemu dobrze tak jak jest, bez celu, bez planow, ale za to z grami komputerowymi, w ktore mozna uciec.

Ale mysle co robic. Moze rzeczywiscie jestem taka rozzalona, ze maz nachetniej by uciekl. Tylko, ze jak mnie nie ma to tez ucieka w gry. Jak jest namawiam, abysmy cos razem zrobili. Powoli, ale to bardzo powoli jakos sie na to zgadza. Ale gry sa caly czas.

Bardzo dziekuje, za strone Adonai, rzucam sie do czytania. Ksiazki znam, czytalam, mam.

[ Dodano: 2009-09-24, 17:09 ]
A wieczne proszenie o wyniesienie smieci czy zjedzenie wspolne kolacji wydaje mi sie juz upokarzajace. To takie zebranie o troche uwagi.
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-24, 17:36   

basilicum napisał/a:
Katarzyna74 piszesz, ze maż jest meżczyzna, że marudzeniem i wymyslaniem zadan sie zniecheci. To w jaki sposob zahcecic meza do pomocy. Co Ty zrobilas? Ja mam wrazenie, ze moj maz uwaza za normalne, ze ja bede robic obiadki, sprzatac i pracowac jak motorek opiekujac sie dzieckiem idealnie tak jak sobie wymyslil (bo jak nie, to krytyka), a on po pracy przyjdzie i usiadze przed kompem, bo sie zmeczyl. No, a ja caly dzien bylam w domu i sie obijam :)


W dziale Świadectwa trochę tam opisałam takich przykładów.

Przede wszystkim mówiłam dwa razy mniej.

Szłam do pokoju komputerowego i już trzymałam rękę na klamce, aby powiedzieć:

- znowu zrobiłeś to i to, a ja przecież sprzątałam
- znowu nie zrobiłeś tego i tego, a prosiłam
- znowu siedzisz przed kompem, a ja.....

i zawracałam, nie naciskałam klamki. Było ciężko, ale modliłam się i modlitwa dawała mi siłę.

Do tego przewartościowałam wiele spraw. Zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno musi być wszystko codziennie wysprzątane?

Czy ja robię to dla siebie? Bo lubię czystość? Jeśli dla siebie - to będę to robić sama.
Jeśli nie - to nic się nie stanie, jeśli zamiast zmyć podłogę w kuchni, obejrzę sobie film, pójdę na spacer.
Mężowi brudna podłoga w kuchni nie przeszkadza. On jej nawet nie zauważy.

Kiedy zrozumiałam, że lubię porządek i dlatego sprzątam, sprzątałam i porządkowałam mieszkanie z mniejszym bólem i poczuciem krzywdy - ponieważ robiłam to dla siebie i w każdej chwili mogłam robić coś innego.

Mąż zaczął rozumieć, kiedy musiał sam pilnować, czy ma czyste skarpetki, czy musi rano wycierać się wilgotnym ręcznikiem, bo mu sie nie chciało powiesić na haczyku (a ja przestałam wieszać), kiedy szedł robić herbatę, a wszystkie jego ulubione kubki stały u niego na biurku. Szedł po tacę, brał kubki i je zmywał.

Po jakimś czasie przychodził zdziwiony do pokoju i pytał: czemu dzisiaj do mnie nie zaszłaś i nie marudziłaś po swojemu?

Tak się przyzwyczaił do mojego jojczenia, że znowu siedzi przed komputerem, że dziwne dla niego było, jak przez kilkanaście dni pod rząd nie szłam do niego. Wychodziłam z domu ze słowem: wychodzę! I szłam do kina z koleżanką lub sama.

Tak sobie myślę, że jeśli czujemy, że nie dajemy rady czasowo i fizycznie wyrobić się z obowiązkami, to znaczy, że za dużo ich wzięłyśmy sobie na głowę. I trzeba się samemu zastanowić, co można odpuścić, by dać sobie więcej luzu.

I jeszcze jedno - magicznym sposobem na mojego męża działają pochwały za to co zrobił.

Do tej pory unikał różnych zajęć, bo mówiłam: krzywo, źle, nie tak chciałam. A może też i dlatego, ze mu się nie chciało - ale ok, ja to rozumiem. Czy nam się chce prać, prasować, odkurzać?

Kiedy udało mi się namówić w końcu do jakiejś pracy, chwaliłam go za to. Mówiłam, że super sobie poradził i że mu dziękuję. Mąż kwitł, jak to słyszał.

Odpuściłam swoje marzenia o tym, jak to mąż będzie o mnie zabiegał, traktował jak księżniczkę.

Przestałam wymyślać sobie plany na przyszłość dla mojej wyimaginowanej idealnej rodziny.

Przestałam marzyć o mężu, który - jeśli zmieni w sobie to, to, to, to - to będzie idealny i będzie dobrze. Który będzie zgadywał moje myśli. Nie będzie - bo jest facetem i za to powinnam go właśnie kochać.

Spojrzałam na męża, jako człowieka, który patrzy na mnie, na to co robię. Też pewnie miał jakieś oczekiwania, marzenia ze mną związane, plany - a tu rzeczywistość okazała się inna. Może też miał marzenia o idealnej żonce - i dziwne, bo ja uważałam, ze taka jestem - cóż, kiedy jego marzenia może były inne?


To była praca kilku dobrych miesięcy, takie dochodzenie do siebie, rozumienie, przewartościowanie. Co jest ważniejsze - czysta podłoga, czy mój nastrój. Bałagan w domu - czy nastrój męża. Porządki czy wieczór spędzony razem bez kłótni.


Mąż pomaga mi odrobinę więcej, ale ja też wiele rzecz odpuściłam - w rezultacie wyszło, że nastąpiła potężna zmiana.

Póki co - zagrożenie epidemiologiczne nam nie grozi, a my jesteśmy ze sobą szczęśliwsi.

Każda sytuacja jest inna i chyba po prostu trzeba dopasować swoje życie do ogólnych zasad.

Szacunek do współmałżonka.
Traktowanie go jako odrębnej istoty z jej wolną wolą, pragnieniami, nastrojami, uczuciami - a nie jako realizatora naszych oczekiwań.
Budowanie własnej wartości poprzez odkrywanie własnych pasji i zainteresowań.
Przewartościowanie swojego życia pod kątem zmian - co jest ważne dla mnie, a z czego mogę zrezygnować.
Uświadomienie sobie swoich wad (KAŻDY JE MA!!!) i akceptacja ich, ale jednocześnie mozolna praca nad sobą (dla siebie).


I to wszystko nie po to, aby mąż się zmienił. Za niego nie odpowiadamy. On może się zmieni pod naszym wpływem, może nie.

My mamy się zmieniać, aby to NAM BYŁO ŁATWIEJ ŻYĆ. Aby się nie stresować, nie napinać, cieszyć drobnymi radościami, doceniać to, co się ma.


Trudne. I to praca raczej do końca życia - ale da się, jest możliwe i warto.

Z Panem Bogiem!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-24, 17:56   

Katarzyna 74........... samo sedno komunikacji.
Basilicum,i inne Panie też...........CZYTAJCIE ZE ZROZUMIENIEM TO CO PISZE KATARZYNA.
I uczcie się jak odrózniać potrzeby od pragnień.

Pogody Ducha.
Ps.Od Katrzyny emanuje Pogoda Ducha......ja tak odbieram jej tekst
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-24, 22:36   

nałóg napisał/a:
Ps.Od Katrzyny emanuje Pogoda Ducha......ja tak odbieram jej tekst

A ja dodam ogromna pokora,należyte emocje i prawidłowa ocena.
[quote="basilicum"]Katarzyna74 piszesz, ze maż jest meżczyzna, że marudzeniem i wymyslaniem zadan sie zniecheci. To w jaki sposob zahcecic meza do pomocy. Co Ty zrobilas? Ja mam wrazenie, ze moj maz uwaza za normalne, ze ja bede robic obiadki, sprzatac i pracowac jak motorek opiekujac sie dzieckiem idealnie tak jak sobie wymyslil (bo jak nie, to krytyka), a on po pracy przyjdzie i usiadze przed kompem, bo sie zmeczyl. No, a ja caly dzien bylam w domu i sie obijam :)

Moglabym to zrozumiec, ta jego "meskosc", gdyby cos z wlasnej woli robil dla rodziny, np. myslal o tym jak zarobic doatkowe pieniadze , myslal o budowie domu. Ale on ma na to zwis, jemu dobrze tak jak jest, bez celu, bez planow, ale za to z grami komputerowymi, w ktore mozna uciec.



I dziekuj Bogu że ucieka w gry ,a nie do innej-usłysz sama prawde jaka o sobie wypowiedziałaś.
Nie oceniaj,nie krytykuj jedynie mądrościa i spokojem ucz męża jego miejsca w domu.
Nikt nigdy basilicum nie nauczył cie że duzo informacji do faceta powoduje jego ogłupienie,a ty co- zarób pieniądze,zbuduj dom,zrób to tamto-i wieczna ocena i wieczne niezadowolenie.


Czy w wersji twarza w twarz z mężem jestes inna???-niz tu w wypowiedziach na forum.
Podejrzewam że o wiele gorsza.
Trafiła mnie twoja ocena jak mąz zajmuje sie dzieckiem-sadza go przed kompem i siedza razem.


Oceniasz to negatywnie-bo ty masz patent,bo ty piszesz wiesz co dobre.
A wiesz napewno??? czy wpojono ci to z domu ze tak trzeba???
A jestes pewna że to akurat prawidłowe i należyte????
Nie ty odrazu oceniasz -nie spojrzysz czy bawia sie dobrze,czy zadowoleni.


Piszesz o swoich żalach- sprzatam,piorę,działam -to sa konsenkwencje wyboru basilicum -małżeństwa,to sa konsenkwencje pewnie działan przez lata typu.
Zostaw ja zrobie lepiej,zostaw nie potrafisz,zostaw bo do niczego sie nie nadajesz.
Kobieto nie zmieniaj męża jedynie zmień siebie.Nie oceniaj męża-oceniaj siebie


Ale mysle co robic. Moze rzeczywiscie jestem taka rozzalona, ze maz nachetniej by uciekli o tym własnie napisałem to jest prawidłowa ocena ciebie przez sama siebie

Tylko usłysz to


I na koniec stając sie jego żona i przyjaciółką -nie katem wiecznie oceniającym.
Zyskasz męża i przyjaciela uczestniczącego we wszystkim.
Najwięcej popaprania jest w nas samych-i to my najpierw mamy wszystko załatwić w sobie i ze soba.

Aby dopiero mądrzy i nalezycie nauczeni stali się w pełni zdolni do pomocy odszukania sie w swoim problemie przez współmałzonków.

[ Dodano: 2009-09-24, 23:02 ]
p.s i odrazu dodaje by nie było niedomówień-moja wypowiedz to nie negatywna ocena Ciebie,to nie działanie jakie ma cie zzdenerwowac,bądż wywołac złe emocje.
M apokazac jedynie że ja cie tak czytam.
I warto zastanowic sie czemu obcy facet mnie tak czyta????
zatem jak mnie odczytuje facet jakiego znam i jest ,juz x-lat przy mym boku???
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 13:31   

cierpliwy, dziekuję za Twoj post. Kazdy taki trzezwy glos jest mi potrzebny.Na tylepokory mam. Zreszta tak sie meczę, że oddałabym wszytko za uzdrowienie tej sytuacji.

Jest jedna rzecz, o ktorej nie napisalam. Moj maz to perfekcjonista. Tak wiec jka cos zrobi, np. umyje wanne to zrobi to 100 razy lepiej (ale tez i dluzej) niz ja. Wpadl tej w taki dziwny ton wiecznego mnie o wszytko krytykowania i ustawiania: a dlaczego dziecku dajesz wode,a nie rumianek do picia (bo tak polecaja w ksiazce), dlaczego nie zgasilas swiatla (bo nie zdazylam), jak Ty jedziesz (tak jak umiem, a prawo jazdy i praktyke mam dwa razy dluzej),jak Cie wychowali rodzice, powinnas siedziec w domu z dzieckiem do czasu jak skonczy 3 lata, ajak chchesz isc do pracy to radz sobie sama i odprowadzaj dziecko doopiekunki sama, bo u nas opiekunka nie bedzie siedziec w domu, jak zatrudnisz kogos do domu to wezwę policje i ja wyrzuce itp. Naprawde to nie jest mile,aby tego sluchac. To ja mam wrazenie,ze moj maz jest dla mnie katem oceniajacym. To ja mam ochote uciec fizycznie, wyprowadzic sie.

Co do opieki nad dzieckiem to moj Ojciec siadal i bawil sie zemna i siostra. I taki mam wzorzec. A dziecko siedzace na kolanach przed gra nudzi sie po kilku minutachi ciagnie za rekaw,aby sie z nim pobawic.

Nie wiem,moze my po prostu zrobilismy blad pobierajac sie?
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 14:13   

basilicum napisał/a:
Nie wiem,moze my po prostu zrobilismy blad pobierajac sie?

Basilicum a wiesz co to jest harmonia???
I nie chodzi o instrument,chodzi o życie w harmonii.
To oznacza współudział i uzupełnianie.
Zobacz co znowu piszesz!
Racje męża(oceniasz),racje swoje (głosisz jako fakt-zgodny).
Nie basilicum ty i mąz to dwa rózne domy rodzinne,dwa światy,dwa wzorce.

Ale zapewniam ani jeden,ani drugi nie musi sie okazac prawidłowym.

Bo to że tak macie,tak w was wkodowali rodzice-z czasem w trakcie oceny siebie,konfrontacji z rzeczywistoscia ma szanse okazać sie BZDURĄ.

zatem współudział we wszystkim: dzisiaj woda-jutro rumianek.
Dzisiaj komp-jutro zabawki na podłodze.

Dzisiaj moje mycie wanny 1 raz-jutro męża sto razy.

Dajcie sobie mozliwośc wzajemnej współpracy,nawzajem decydowania o swoim małżeństwie,rodzinie.

Walka o to kto ma więkzy głos,więcej mądrości,wieksza wiedzę jak widzisz

KOŃCZY SIE JAK KOŃCZY...........pozdrawiam i więcej spokoju w sercu.

[ Dodano: 2009-09-25, 14:25 ]
basilicum napisał/a:
Co do opieki nad dzieckiem to moj Ojciec siadal i bawil sie zemna i siostra. I taki mam wzorzec


Świat idzie z postepem,nasze dzieci pragna cos więcej inaczej niz my.
Musisz zrozumiec że taki wzorzec ojca był i tylko dobry dla ciebie i siostry.

Po to Bóg wam dał szansę bycia rodzina byście stworzyli własne wzorce.

Może na bazie rodzinnych wzorców ??lecz z duchem czasu postepu i te wzorce musza ulegac modyfikacji.

Napisałem wyraznie obserwowac szczęście dziecka-ono wie co dobre i da samo znać.


Podoba mi sie reklama jaką ostatnio widziałem na bilbordach....

"Tato mamo wybrałem wode do picia".

No własnie wybór-dajmy wybierac ,a nie wybierajmy za innych
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 14:32   

basilicum napisał/a:
Jest jedna rzecz, o ktorej nie napisalam. Moj maz to perfekcjonista. Tak wiec jka cos zrobi, np. umyje wanne to zrobi to 100 razy lepiej (ale tez i dluzej) niz ja.


Spójrz. Pochwaliłaś męża przed nami, ale od razu go skrytykowałaś.

Umyje wannę lepiej niż ja, ALE! dłużej.

Ma to znaczenie w ogóle dla Ciebie, że dłużej myje?

Chodzi Ci o to, aby mył wannę w ogóle?
Aby mył dobrze?
Aby mył szybko?
Czy wszystko na raz?


Widzisz, to jest jedna sytuacja, a jak wiele mówi o TOBIE. O Twoim sposobie komunikowania mężowi swoich potrzeb, komunikowania mężowi swoich uwag.

Czy pochwaliłaś męża, że umył wannę i to wspaniale umył?
Czy Twoja pochwała wyglądała tak: no ładnie umyłeś, ale czemu tak długo?
A może w ogóle pominęłaś pochwałę, a skupiłaś się na minusach: za długo myłeś.


Widzisz, to jest bardzo ważne.

Pisałaś, że znasz te książki Dobsona, no ale czemu popełniasz błędy, na które właśnie zwraca uwagę autor tych pozycji?

U Was jest ewidentny problem z komunikacją.

Z komunikacją swoich potrzeb, oczekiwań, pretensji, żalu, planów, radości - wszystkiego.

Jeśli będziesz czekać, aż mąż "zmądrzeje", to możesz nigdy się nie doczekać.

Ale możesz zacząć pierwsza! Cierpliwie, dzień po dniu pracować nad prawidłowym komunikowaniem swoich emocji, potrzeb itd.

Oboje macie z tym problemy, zacznij Ty - czemu nie?

Ja zaczęłam, chociaż uważałam, że mąż tak samo ma problem z tym. Zaczęłam i nie żałuję.


Z Panem Bogiem.


PS Dziękuję Nałogu za miłe słowa, Cierpliwy - pozdrawiam. :)
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 14:39   

basilicum napisał/a:

Nie wiem,moze my po prostu zrobilismy blad pobierajac sie?



No tak. Może ktoś inny by dokładnie i szybko mył wannę na każde Twoje polecenie i bawił się z dzieckiem jak należy.

Jesteś pewna, że komuś innemu umiałabyś poprawnie zakomunikować swoje uwagi? Tak, aby nie zranić, nie zniechęcić, przekazać to, co się chce - czyli pochwałę, a nie pochwałę podszytą krytyką.

Napisałaś, że mąż nie domyśli się, że ma umyć wannę.

No tak, może inny się domyśliłby?

Ja tego nie wiem. Mój się nie domyśli w życiu. Ale nie mam mu tego za złe. Tak jest uwarunkowany mężczyzna, że nie widzi spraw tak samo jak kobieta i to jest fantastyczne.

Natomiast chętnie umyje mi wannę, jeśli go o to poproszę, bo nauczyłam się w odpowiedni sposób komunikować swoje prośby. Nauczyłam się doceniać to, co umie, nauczyłam się nie wypominać błędów - tego wszystkiego się uczyłam dzień po dniu przez wiele miesięcy.
 
     
taki ktoś
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 15:00   

Witam

Niestety łatwo kogoś osądzić i ocenić nie probujac zrozumiec. Tym bardziej, gdy nigdy nie było się w takiej sytuacji.
Ja niestety znajduję sie w sytuacji bardzo podobnej. Szczerze mowiac czytajac miałam nadzieje, ze odnajde tu w jakis sposob wspaniale rozwiazanie wlasnych problemow rodzinnych - ale cos takiego chyba nie istnieje niestety. Wszystkie rady tez trzeba dobrze przemyslec, bo kazdy czlowiek jest inny i niewiadomo, czy maz zareaguje na pewne dzialania tak jak my bysmy zareagowali. Chce tu obronic basilicum przed osadzaniem i zarzutami, ze ona sama oskarza meza. Po tak dlugim czasie bycia w takim zwiazku zdanie "umyje wanne to zrobi to 100 razy lepiej (ale tez i dluzej) niz ja nie oznacza oskarzania ale jest to po prostu forma "tłumaczenia sie" z kazdego kroku, usprawiedliwiania i obrony przed wiecznymi oskarzeniami. basilicum - bardzo chetnie chcialabym Ci pomoc ale to nie takie proste. Jak tylko sama znajde cudowne rozwiazanie takiego stanu rzeczy to z pewnoscia sie z Toba podziele.
Trzymaj sie dzielnie i cieplo!!!
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 15:20   

Nie ma cudownych rozwiązań, jest tylko ciężka praca....

Nad sobą, nie nad mężem.


Nie ma też wspaniałych recept, dróg na skróty i magicznych chwytów, aby mąż robił to, co chcemy.

Pozostaje dokształcanie się w zakresie komunikacji małżeńskiej, fachowa literatura dotycząca budowania własnej wartości, terapia i modlitwa o siłę, spokój i mądrość.

Doskonale rozumiem Basilicum, bo sama byłam w podobnej sytuacji. I w takiej sytuacji jest wiele kobiet, mężczyzn, to nie są jakieś wyjątkowe przypadki przecież. Co drugi wątek tutaj przedstawia podobny problem.

Braki w komunikacji, uzależnienie do drugiej osoby, niskie poczucie własnej wartości, brak stanowczości w życiu, nieumiejętność kochania siebie, pesymizm, oddalenie się od Pana Boga.

Różnica między mną a Basilicum polega jedynie na tym, że ja pewien etap mam za sobą i mogę dzielić się doświadczeniem. To, czy ktoś skorzysta z moich słów - to już jego wybór, jego decyzja.



Z Panem Bogiem. :)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 16:19   

Taki ktos........... szukasz recepty?szukasz cudownego rozwiązania?????
Na prózno............ nie ma go po prostu.
Jest praca,praca nad sobą,nad komunikacją,nad relacjami,nad swoim charyzmatem(jakim jest małżeństwo).

Basilicum.......
Bycie matką /żoną to wielki zaszczyt....ale tez i wielki obowiązek.Ja osobiście podzielam pogląd ,że matki małych dzici-jak nie muszą pracować poza domem,to niech zajmują sie maluchami.Bo to jest najważniejszy okres w życiu człowieka,podwalina,fundament.
Katarzyna wychwytuje i wskazuje Ci Twoje -chyba trochę skrzywione- widzenie roli męża i ojca Twojego dzieckja,roli kobiety i mężczyzny w rodzinie.
Jednocześnie pokazuje Ci jak widzi Twoja rolę w komunikacji małżeńskiej.
Tylko nie odbierz tego co pisż ejako wybielanie Twojego męża.
Po prostu jego tu nie ma........jestes Ty.............. i do Ciebie są kierowane sugestie.
Katarzyna,Ciepliwy nie dają rad................ utorzsamiają sie z Toba wg własnych przeżyc i doświadczeń.
Katarzyna zmieniając siebie ,swoje widzenie małżństwa dołączyła do tych co wygrali.Jest na dziś wygraną.
Pytaj jej ......jak to zrobiłaś????? i czerp z jej doświadczeń.
Piszesz że znasz książki Pulikowskiego,żę znasz Dobsona..................ale coś chyba problem ze zrozumieniem ich przesłania i przełożenia na własny grunt masz???

Basilicum......zacznij od siebie
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 17:18   

popieram taki ktoś...
udzielając rad trzeba być świadomym, że na każdego działa co innego...co pomogło w jednym związku dla innego może być gwoździem do trumny...
nie znając drugiej strony kryzysu możemy czasem utwierdzić szukającego pomocy w błędnym rozumowaniu wychodzeniu z kryzysu...

cóż, dla mnie pochwały partnera tylko za to, że coś zrobił są troche dziecinne, a partner to nie dziecko ... a jeśli do tego dołącze typ partnera- egoista, który będzie szukał sposobności wyręki kim innym byle sie jak najlepiej ułożyć w życiu, to juz katastrofa z taką podpowiedzią...
partner to dorosła osoba, owszem okazuje na każdym kroku sama dojrzałą postawe, swoim zachowaniem, słowami okazuje zadowolenia,
ale i potrafie w dojrzały sposób okazać niezadowolenie...
każdy musi sie umieć obronić przed egoistycznymi zachowaniami partnera, które są próba wykorzystania mnie dla własnej wygody...
a jeśli nie umie musi sie tego nauczyć!

perfekcyjnie umyta wanna świadczy tylko o kompensowaniu swoich braków..ta przesadna dbałość o czystość świadczy o ogromnych problemach tej osoby... zbytnie dbanie o cokolwiek to poważne problemy osobowościowe człowieka, z którymi nalezy coś zrobić...perfekcjonizm świadczy o ogromnych problemach z własnym poczuciem wartości dlatego przesadna perfekcyjność w sferze swojego zycia, by inni widzieli mnie takim ...

to samo tyczy nas samych, jak odpuszczamy sami... to widzimy, widzimy kolosalna różnice w naszym zachowaniu i wolność.... jaką poprzez odpuszczenie perfekcyjnej dbałości o czystość zyskaliśmy..nagle czujemy sie spokojne, nie mamy ciągłych uporczywych mysli, co jeszcze nalezy zrobić, co jeszcze poprawić i tak bez końca..zawsze cos jest do zrobienie czy poprawienia bo nie za dobrze. bo moze być lepiej...


Basillicum, zmieniac partnera trudno..lepiej zmieniac siebie..
nie skupiac sie na partnerze i jego wadach -----a na problemie i jak najlepszym rozwiązaniu ich...
warto pokusić sie o spokojna rozmowe i podział obowiązków...
warto jak ciagle pisze w wolnych chwilach wtedy poświęcić tylko czas dla siebie...
warto odpuścić matkowanie, warto wzmacniac siebie... by umieć poprowadzić taką rozmowe z mężem jak na przykład:
odnośnie podziału obowiązków by każdemu żyło się lepiej i przyjemniej, warto nauczyć sie tak okazywac swoje myśli, problemy jak i wdrażać pomysły w zycie by druga strona nie czuła sie ani kierowana, ani kontrolowana, ani zmuszana do czegoś...

myśle, że mąż twój ma dużo z zachowan agresywno manipulacyjne, dlatego tak trudno jest wam ze soba sie porozumiewać... bo ty Basilicum nie potrafisz dojrzale odrzucac agresywne czy manipulacyjne zachowania męża...
wystarczy troche stanowczości, troche własnego życia, troche wiedzy w temacie prawidłowych reakcji na zachowanie swoje i partnera by jakość życia sie poprawiła...

ale samo chwalenie męża niestety to za mało by poprawić relacje czy zmusić męża do pełnienia obowiązków w domu ...
ktoś z osobowością o zachowanich agresywno manipulacyjnych będzie często powracał do swoich zachowań, bo inaczej nie potrafi... by sie zmienił musi troche sam popracować nad soba...
tak jak ktoś jak ty Basillicum z postawa zachowań biernych sam od siebie, bez pracy nad soba, nie zmieni swoich reakcji na zachowania swoje i partnera...to byłoby zbyt proste...

jednak zgadzam sie z jednym otwartość na partnera, na zrozumienie jego zachowań jest podstawą, by w partnerze nie widzieć oprawcy czy kata a w sobie ofiary... a przyczyne naszych problemów i kryzysów...
zmiana zachowań zaś jest początkiem wychodzenia z bezradnej, stresującej sytuacji, i jesli pod wpływem naszych zmian partner tez przerabia i zmienia własne postrzeganie swoich zachowań to efekt jest widoczny...

jedni dochodza do tego szybciej ,inni później, inni uciekają od zmian siebie, bo prościej i lepiej bez zmian, bez wysiłku, a że uwiera czasami coś.. to i różne nałogi kompensują poprawe samopoczucia...
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 17:58   

taki ktoś napisał/a:
Niestety łatwo kogoś osądzić i ocenić nie probujac zrozumiec. Tym bardziej, gdy nigdy nie było się w takiej sytuacji.

Taki ktoś to nie są oceny człowieka ,ani jego czynów.
Nikt nigdy nie jest w podobnej sytuacji-jedynie zblizonej.
A o co tak własciwie chodzi ?????
o zrozumienie jednego człowieka przez drugiego.(męża przez zone i odwrotnie)
W tym przypadku i Ja i Katrzyna 74,i nałóg i cześciowo mami-mówią wprost basilicum.
Zrozum postawe męża ,nie oceniaj-nikt nie pisze przeciez ty robisz świetnie,a mąz zle.
Nikt tez nie odwraca tej roli mąz jest ideałem ,a ty potworem.
Jedynie chodzi własnie o te zrozumienie.
Bo zrozumienie to spokój,to jakas akceptacja drugiej strony.
I w wypowiedziach o to własnie chodzi-najpierw musze rozpoznac siebie,by ewentualnie pomóc drugiemu.
Ty zapewne szukasz złotego srodka,jak czesto na forum sie pisze PSTRYK- i już.

Nie wiem tak zakładam -bo może myslisz,kombinujesz jak przerobic męża wedle własnych oczekiwań????

A co jeżeli on tak samo mysli i postepuje-jak przerobic żonę????


Ile może nawzajem bedziecie tak sie przerabiali pod siebie???

Starczy zycia???-ktos wkońcu musi w związku zmierzyc sie z mądrością.

I tak reanimowac kulejący związek by nie oddawać własnego pola,a zarazem nie włazic i deptac pole współmałzonka..

I własnie tego życze i tobie i basilicum

mami napisał/a:
udzielając rad trzeba być świadomym, że na każdego działa co innego...co pomogło w jednym związku dla innego może być gwoździem do trumny...

Zgodze sie z toba mami-daltego to nie sa nigdy rady ,jedynie sugestje.
Ale jako dorosli dokonujemy wyborów-i mając rozum ,jesteśmy w stanie ocenić-co dla nas,dla współmałzonków,dla rzodziny może byc dobre lub złe.

Człowiek to rozumna istaota i wydaje mi sie że ten rozum po coś otrzymał,a nie tylko po to by wypełnic pustke w czasce.
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 19:10   

mami napisał/a:
udzielając rad trzeba być świadomym, że na każdego działa co innego...co pomogło w jednym związku dla innego może być gwoździem do trumny...
nie znając drugiej strony kryzysu możemy czasem utwierdzić szukającego pomocy w błędnym rozumowaniu wychodzeniu z kryzysu...


Zatem wróćmy.

Basilicum pisała, że czuje się zmęczona tym, że wszystko sama robi, a mężowi samemu nie przyjdzie do głowy, aby umyć wannę.

Jednocześnie pisze, że wannę mąż myje lepiej, ale dłużej niż ona - wyczuwam tu zarzut, że "dłużej niż powinien".


Podsumowując - ja rozumiem, że mąż Basilicum odrzuca możliwość pomocy żonie w domu, ponieważ nawet jeśli zrobi coś dobrze, to i tak zostanie skrytykowany, bo nie spełnił wszystkich warunków dobrze wykonanej roboty. Zrobił dobrze, ale za długo.

A czy pochwały są dziecinne...

Być może. Tak jak dziecinne są kłótnie o to, kto ma zmywać, kto ma zając się dzieckiem, jak dziecinne są ucieczki z domu, kiedy jest źle itd.

Gdyby wszyscy byli dojrzali i mądrzy, nie byłoby chyba rozwodów, prawda?

Nawiasem mówiąc, jakoś nie chce mi się wierzyć, aby pochwała i docenienie partnera za dobrze wykonaną pracę na rzecz domu i rodziny były gwoździem do trumny czyjegoś małżeństwa....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5