Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Miłość i szacunek
Autor Wiadomość
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-20, 10:14   Miłość i szacunek

Witajcie,

Moje małżeństwo nie nalezy do udanych. Co prawda nikt nikogo nie zdradził, nikt nikogo nie opuścił, ale mnóstwo w nim zła, szamotaniny, braku porozumienia. Zarowno mój mąż, jak i ja postanowiliśmy często chodzic do spowiedzi, modlic sie w intencji naszego małżeństwa, ale upadki, wzajemne oskarżenia, kłótnie nadal sie powtarzają. Jesteśmy 5 lat po ślubie, a tak naprawdę nigdy jeszcze nie odczułam wspólnoty z moim mężem. Mąż mówi, ze powinnam umiec żyć jakby go nie bylo. Dwa razy w tygodniu wraca o 20, bo spedza wieczory po pracy na siatkowce z kolegami. Jak wroci do domu rzuca sie do komutera i mnie traktuje jak powietrze. Wczoraj cale popoludnie spedzil na graniu w gre komputerową. Prosilam o spacer...nie doprosilam się. Moj mąż mowi: idz na zakupy to sobie odpocznę. Ja mu po prostu przeszkadzam. Chyba musze sie pogodzic, ze nie chce ze mna spedzac czasu. Mąż mowi, ze ksidza zwrocil mu ostatnio na spowiedzi uwage, ze mąż ma kochac zonę, a ona go szanowac. A Ty mnie nie szanujesz - mowi. Nie wiem juz na czym ten brak szacunku z mojej strony polega. Ja z kolei nie czuje sie z jego strony kochana. Na kazdym kroku mnie krytykuje (zwolnili cie z pracy, bo sie do niczego nie nadajesz - zwolnili, bo nie chcialam sie wyprowadzic do innego miasta; twoi rodzice cie zle wychowali; na kazdym kroku wszytko robie zle, kiedys naliczylam, ze do poludnia skrytykowal mnie 6 razy, tego nie da sie wytrzymac), gdy prosze, proponuje, abysmy razem spedzili czas to musze robic to wiele razy, az do zmeczenia i do odechcenia sie wszytkiego, moj maz sam z siebie rzadko cos zaproponuje. Wczoraj poszlismy do spowiedzi, ale i tak cale popoludnie sie klocilismy. Moj maz po wyjsciu z konfesjonalu mowi, ze ksiadz dla mu takie a takie rady, bo on nie musi ze mna mieszkac. Ja juz po prostu nie moge zniesc braku szacunku ze strony meza. Nie wiem co robic. Staram sie byc dobra, ale maz zachowuje sie tak, jakbym ja musiala na wszytko zasluzyc. Uwielbia mnie karac: nie obejrzymy dzis filmu, bo zrobilas awanture (zdenerwowalam sie, ze po 5 krotnym powtorzeniu pytania o to czy pojdziemy na spacer, moj maz nic nie odpowiedzial).

Czasami mysle, ze jakby kazde z nas mieszkalo osobno, to byloby lzej. No, ale mamy dziecko. A ja nie wiem co robic, aby wzbudzic milosc meza, ktorej nigdy po slubie nie czulam. czytalam juz Dobsona, Pulikowskiego. czasmi razem sluchamy x. Pawlukiewicza, ale w trakcie odsluchiwania kazania moj maz mowi: o widzisz, ty tez tak robisz jak nie nalezy. Wiec nawet kazania staja sie powodem do obwiniania mnie jaka to jestem zla. Smutno mi.

Pozdrawiam,

basilicum
 
     
artuana
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-20, 10:38   

Można się załamac czytając takie historie
Mam wrażenie, że pobierają się ludzie, ktorzy nie mają pojęcia czym jest wspólnota małżeńska, więź, miłośc, zwykły szacunek dla drugiej osoby. Górę bierze egoizm i własne wygodnictwo. I ten brak dojrzałości do małżeństwa dotyczy głównie mężczyzn.
To już kolejny taki post, gdzie właśnie mąż nie umie byc mężem.

Ale...jest szansa. Bo nie było zdrady, chodzicie do kościoła, spowiedzi...
Polecam rekolekcje małżeńskie, Spotkania Małżeńskie i jakieś terapie dla małżeństw. Trzeba popytac w parafii o to wszystko i szybko szukac pomocy, bo dalsze takie życie to szybka droga do rozpadu małżeństwa
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-20, 10:55   

Rekolekcje jeszcze wchodza w gre, ale do jakiejkolwiek poradni moj maz pojsc nie chce. Modle sie o przemianę mojego małżeństwa, czasmi sobie popłaczę, ale wtedy słyszę: jak widze taką ryksę to nic mi sie z toba nie chce. Więc sobie nawet nie moge popłakać. Pytam Boga, dlaczego mnie takie małżeństwo spotkało. Mój mąż powiedzi mi kiedys, że gdybym miala lepszego meża to bylabym gorsza i to wszytko dla mojego dobra :(
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-20, 11:54   

męskie rozmowy o seksie
http://www.youtube.com/wa...ex=0&playnext=1


miłość i szacunek
http://www.opoka.org.pl/b...pr_milosci.html
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-20, 19:37   

A czy Wy się kochacie?kochaliście?
Czy traktujesz męza jak gościa?czy jak podwładnego? czy on tak Ciebie traktuje?
Czy na gościa,kochanego gościa krzyczysz?kłocisz sie z nim? jak gość wychodząc zapomni parasolki to wybiegasz i drzesz sie :ty zawsze zapominasz,gapa jesteś,niedojda,zawsze z tobą mam problem..................... czy tak traktujesz gościa???Czy wołasz miło i z troską :zapomniałeś parasolki.................. masz,bo zmokniesz jak sie rozpada........
Czy męza traktujesz jak gościa?A jak mąż traktuje Ciebie?
Czy umiesz siebie kochać TWARDĄ MIŁOŚCIĄ?
Czy każde z Was chce najpierw zaspokoić swoje "MNIE"??
Byc górą?

Wiele pytań można by postawić................... Jakie wzorce wyniśliście z domów rodzinnych?jakie macie przekazy międzypokoleniowe? archetypy małżnstwa i rodziny??? spojrzyj w siebie,za siebie i przed siebie............. a terapeuta by sie Wam przydał ............................
 
     
Estera
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-20, 23:25   

moj maz tez chodzil do spowiedzi, modlil sie, chodzil do ksiedza, ktory namowil go na separacje. I nasze malzenstwo sie rozpadlo...
Sama modlitwa niczego nie zalatwi, rozmowy z ksiedzem moga byc pretekstem do obwiniania wspolmalzonka a wybielania siebie jesli czlowiek nie chce spojrzec krytycznie na siebie, w siebie.
Mam nadzieje, ze Wam sie uda.
Jesli i Ty i Twoj maz zaczniecie wymagac od siebie, pracowa nad soba.
Nie daj sie jednak wpedzic w taki kanal, ze to tylko Ty jestes wszystkiemu winna, nawet temu, ze in nie okazuje Ci milosci, uczuc, zainteresowania.
Ja dalam to sobie wmowic. To chore.
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-21, 10:55   

Nałóg, no ja Męża kocham, chociaz mam w sobie mnóstwo żału i niechęci , które chyba trudno mi go ukryć. Staram sie być dobra dla męża, tak jak jest dobra dla mojego Ojca moja Mama, z tym, że mam wrażenie, że moj Mąz tego nie docenia. Ta ciągła Jego krytyka...Dodam, że krytykuje nie tyle mnie, ale też moich znajomych (np. zobacz jacy oni sa niepozbierani, biora kredyty i nie maja na ich splate). A przeciez każdy czlowiek zyje po swojemu, najlepiej jak umie. Po co przyczepiac sie do kogoś? Ten brak tolerancji i wyrozumiałości i troche brak krytycyzmu mnie denerwuje.

Boję sie tego o czym pisze Estera, że rozmowy z księdzem moga stać się podstawa do usprawiedliwiania się.

Mój Mąż deklaruje, że mnie kocha i że nasze małżeństwo sie nie rozpadnie (małżeństwo Jego rodziców sie rozpadło, On nie utrzymuje od lat kontaktów ze swoim ojcem). Tyle, że to mi sie czasmi chce od tego wszytkiego uciec.

Jak wszyscy wiemy w małżeństwie najważniejszy jest wspólmałżonek. Jak ostatnio rozmawiałam z moim Mężem na temat priorytetow ważności osób w rodzinie, to on zapytał: To nie jest najważniejsze nasze dziecko? Opadły mi ręce. Tak, dziecko jest bardzo ważne, ale najpierw jest mąż/żona, bo to oni stanowią podstae rodziny, w ktorym dziecko sie wychowuje, i od ich relacji bedzie zalezalo jak sie wychowa. Na to moj Maż stweidzil, ze jestem zazdrosna o wlasne dziecko. Ehh trudne to wszystko.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-21, 17:07   

Basilicum,piszesz że kochasz meża...........
Mąż pewnie mówi że też Cię kocha.....i nie musi być z Tobą by Cię kochać.
Czy wiesz??? że miłość może być toksyczna,zaborcza i zniewalająca??
Najczęściej wynika ona z niskiej samooceny,z odrzucenia w dzieciństwie,ze skrzywdzenia,z braku wzorca,archetypu miłości małżeńskiej,rodzicielskiej.

Żeby kochać dojrzale drugiego człowieka, to trzeba umieć kochać siebie.
Trzeba zrozumieć ,że kochać to znaczy otworzyć się drugiego człowieka,otworzyć się na zranienia.Kochać dojrzale to być wolnym od oczekiwań odwzajemniania,mieć świadomość wolnego wyboru i ograniczeń z tym związanych.
Kochać to dawać prawo do innego zdania,innego widzenia świata,do błędu.Kochać to znaczy być gotowym do wybaczenia.
Kochać człowieka nie oceniajac jego człowieczeństwa a czyny.
Z tego co piszesz,jak mówi do Ciebie mąż,jak Ty się prosisz o spacer,o szacunek można wnioskować że masz niską samocenę i jesteś takim "bluszczem" wiszącym na mężu,oplatającym go swoją osobowością.
Czy Ty możesz stanąć na własnych nogach? na własnych nogach pójśc na spacer jak on nie chce?Czy koniecznie film musisz oglądać w towarzystwie męza?
Nie masz własnych zainteresowań?
Mąż gra na kompie ??? a Ty czytaj książkę może........obiad???może sam sie ugotuje??? może mąż sie ocknie jak zgłodnieje???
Mąż idzie na piłkę z kolegami??? A Ty?nie masz hobby? może grupa samopomocowa przy parafi? może Caritas? może pomoc komus potrzebującemu? a może poprostu Msza Św. w tym czasie?
Jak sądzisz??? możesz sobie coś zorganizować na ten czas?Może aerobik?bieganie?
Nie będziesz się czuła porzucona,nie bedziesz się "nakręcać" że on wybrał kopanie piłki z kolegami................

A zamiast sie kłocić po spowiedzi to było może lepiej wziąć Biblię i poczytać Mądrości Syracha?Albo Księgę Przysłów?

Zastanów sie czy nie kłocicie się bo macie wobec siebie nadmierne oczekiwania??

Ale chyba masz świadomość, że masz meża,że takiego sobie wybrałaś,który ma dysfunkcję przeniesioną z dzieciństwa w postaci braku wzorca pełnej rodziny?że jest dysfunkcyjny z racji przekazu międzypokoleniowego?

Pogody Ducha.
Prawdziwa miłość to wolność w ograniczeniach,to postawa nie uczucie
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-21, 17:38   

nałóg masz oczywiście rację. Zdawałam sobie sprawe z dysfunkcji, w jakiej wyrósł mąż, może bardziej wiedziałam, ale nie do końca zdawałam sobie z tego sprawy. Co do organizowania sobie czasu, to przez pierwsze lata małżeństwa tak było, że starałam sobie organizowac czas. Skończyło sie to tym, że siedzieliśmy odwroceni do siebie plecami, każdy wpatrzony w swój komputer i milczący. Potem ja znalazłam praće, ktorej cecha była duża liczba wyjazdów. Wtedy mój mąż miał do mnie pretensje, ze jezdze sobie na "wycieczki" i w związku z tym on nic w domu nie bedzie robił np. nie posprzata, posprzatamy jak wrocisz (tak, jakby to nie byl jego dom). Potem byla ciaza. Chodzilam na spacery. Sama w zaawansowanej ciaży. Pojawienie sie dziecka troche sprawe zmienilo. Czesciej maz chce wyjsc, ale to ze wzgledu na dziecko, a nie na mnie. Sam ze mna wieczoru spedzic nie chce. Chyba musze sie z tym pogodzic.

Nie jestem i nie bylam nigdy "bluszczem", nie trzeba mi organizowac czasu. Problem w tym, ze jak sama sobie zaczelam organizowac czas oddalalismy sie coraz bardziej. Czy to, aby nie prowadzi do kompetnego rozpadu?
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-22, 09:10   

basilicum,
a jak bylo przedtem? przed slubem?
maz sie tak diametralnie zmienil?

wiesz, zwykle jest tak, ze jak kogos naciskamy za bardzo [np o te spacery], to on sie jeszcze bardziej oddala. moze musisz sie troche "posunac" i zrobic mezowi miejsce? dac mu okazje zawalczenia o Ciebie, o Was?
lubisz spacerowac, maz moze nie lubi. naprawde wolalabys, zeby zamiast spokojnego, samotnego spaceru byl spacer z mezem - obrazonym, idacym z laski, bo go sila wyciagnelas z domu?

a moze sprobujesz troche inaczej? zamiast prosic i oczekiwac - zaaranzuj jakies wspolne spedzenie czasu? ale nie spacer, albo "po porstu spedzmy razem wieczor".do Ciebie nalezy pierwszy krok. wymysl cos, co wiesz, ze ucieszy meza, co bedzie chcial robic. jakis film? moze kregle? cokolwiek :-)
pozdrawiam
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-22, 10:40   Re: Miłość i szacunek

basilicum napisał/a:
Mąż mowi, ze ksidza zwrocil mu ostatnio na spowiedzi uwage, ze mąż ma kochac zonę, a ona go szanowac. A Ty mnie nie szanujesz - mowi. Nie wiem juz na czym ten brak szacunku z mojej strony polega. Ja z kolei nie czuje sie z jego strony kochana.

Zatrzymajcie się oboje nad tym.
Podałam link wyżej.
Estera napisał/a:
moj maz tez chodzil do spowiedzi, modlil sie, chodzil do ksiedza, ktory namowil go na separacje. I nasze malzenstwo sie rozpadlo.

Estero, separacja a rozwód to dwie rózne rzeczy.
Jeśli ksiądz "namawiał" męża na separację, to nie robił nic złego, bo z tego co wiem nie rozwiązuje ona węzła małżeńskiego,
jeśli namawiał do rozwodu, to raczej musisz to wyjaśnić czy to prawda.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-22, 16:40   

mari dziekuję za linki. Ksiązki jeszcze nie czytałam, ale juz zamówiłam i nie mogę sie doczekać kiedy przyjdzie, bo z rozdziału dostępnego w internecie sądzę, że może byc bardzo pomocna.

..moniko..przed slubem znaliśmy sie prawie 4 lata, nie mieszkaliśmy ze soba, spedzaliśmy jakies 3-4 wieczory w tygodniu razem. Często wychodziliśmy, ale chyba to raczej Mąz zgadzał sie iść za moją namową tu czy tam. Po slubie jaky stwierdził, że nie warto juz wychodzić. Chodzi8liśmy na kregle z moimi znajomymi, wciagnełam Męża na siatkówkę firmową, spotykaliśmy sie z moimi znajomymi. Wyciagałam juz nie raz rękę. Mąż sam nigdy jeszcze nic nie zaproponował :( Juz sie zastanawiam czy ja Go jakos nie stłamsiłam, nie zdławiłam w Nim inicjatywy...ale czy można kogos w ten sposob stłamsić?
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-22, 16:44   

Witajcie,
dziś rano obserwowano na świecie zaćmienie słońca i wszyscy się nim zachwycili. A ja czytam Wasze posty i w każdym widzę takie zaćmienie. Tyle że dłużej trwa i trudno znaleźć kogoś kto się nim zachwyci. Niby pozornie brak związku, a jednak... ...czy można żyć bez słońca?
basilicum i Estero
Macie pewne opory, gdy Wasi mężowie romawiają z księżmi i potem wasze życie wygląda inaczej niż oczekujecie. Rozumiem, to bardzo ludzkie, ale......
jeśli ksiądz rzeczywiście namawia męża na separację to ma ku temu ogromnie ważny powód i nie musi wina leżeć powaszej stronie dziewczyny!!! Pamiętajcie konfesjonał to miejsce spotkania z Jezusem i jeśli On sam chwilowo odsuwa od siebie małżonków to jest ku temu dramatyczny powód. Bóg nigdy, przenigdy nie rozdziela trwale małżonków, bo zabijałby sam siebie. Jeśli zatem decyduje się na takie posunięcie to jest ono ku ochronie jednej ze stron lub obu.
Namawiam was do spokojnej i pełnej otwartości rozmowy z kapłanem na temat powodów kiedy separację zaleca się małżonkom i w jaki sposób można wyjść z takiego kryzysu. Ponadto na 100% poproście o modlitwę wstawienniczą za Wasze małżeństwa i proście w niej o Dary Ducha Świętego. Adoracja w ciszy, rozmowa z księdzem i powyższa modlitwa bardzo wiele powie wam o prawdziwym stanie waszych związków, a nie o wyobrażeniach i stereotypach jakimi wszyscy się posługujemy w różnym stopniu.
basilicum
Chcę jeszcze parę słów skierować do Ciebie.
Ten kryzys, który dostrzegasz i już Cię uwiera jest wielką szansą na uzdrowienie.
Wyobraź sobie nabrzmiały wrzód,który dokucza ci nieustannie. Powoduje gorączkę i bóle i towarzyszy Ci 24 godziny na dobe.
Masz teraz do wyboru, nadal pozwolic mu rosnac, az do zakazenia calego organizmu, przyjac antybiotyk albo przeciac i wyczyscic rane. Wlasnie to czyni Bog. Czysci i leczy.
Ale to Ty musisz mu pomoc i tego chciec. Nie chce cie ani straszyc,ani martwic ale to wyglada na atak sil ciemnosci na twoja rodzine. Nie pozwol im na to. Bron rodziny! Polecam ci zdobywanie informacji na ten temat z audycji http://www.radiomaryja.pl/ zakadka dla Audycje dla małżonków i rodziców.
Pomoc duchowa przyjdzie od Niepokalanej tylko wolaj. Bog w swoim milosierdziu pokazuje ci niebezpieczenstwo. Reaguj. To ogromna laska,ze cie uprzedza i ostrzega.
Pada mi internet chwilowo, lepiej dziala wieczorem. Pa.
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-11, 19:55   

Za radą mari przeczytałam ksiązkę "Miłość i szacunek". Staram sie wprowadzać ja w życie. Mój mąż nie chche przeczytać części przeznaczonej dla mężczyzn (przynajmniej tak twierdzi). Jest mo od kilku dni bardzo cieżko, bo chociaż powoli zaczynało być tak, jak dotąd nie było w naszym małżeństwie, w sobotę zaszły sprawy, ktore cofnęły bieg spraw do poczatku i znowu jest żle.

W piatek przyjechala na wakacje moja siostra i szwagier. Moj maż nie przepada za nimi, bo pracuja za granica, zarabiaja pieniądze i jak twierdzi - ja zazdroszcze moje siostrze męza "z kasą". Zostalismy zaproszeni w sobote na male przyjecie z okazji roczku naszej corki, ktorej matka chrzestna jest moja siostra. Moj maz powiedzial, ze nie pojdzie i ja moge isc sama, a on z dzieckiem jedzie nad jezioro. Powiedzialam, ze juz obiecalam, ze przyjdziemy, a on na to, ze on nie zostal zaproszony. Kiedy probowalam wyjsc sama z dzieckiem z domu, chwycil mnie, wykrecil reke, wyrwal telefon i klucze od domu i powiedzial, ze jak tak sie zachowuje to musze dojrzec i bede w domu siedziec tak dlugo, az nie dojrzeje. Trzymal mnie tak pod kluczem 5 godzin. Rodzina nie mogla sie dodzwonic.

Jstem zalamana. Moim zdaniem dochodzi juz do przemocy pscyhicznej i fizycznej. Czuje sie zastraszona i sponiewierana. Maz odcina mnie od mojej rodziny. Nie wiem juz co robic, ale najchetniej wyprowadzilabym sie z wlasnego mieszkania. Maz jednak straszy mnie, ze zglosi uprowadzenie naszej corki, jesli sie wyprowadze.

Modle sie o siły i przemiane mojego małżenswta, ale powoli brakuje mi sil. :(
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-11, 21:05   

basilicum, to jest przemoc, nie boj sie tego nazwać piszesz moim zdaniem...czarno na bialym jest to przemoc!!!

Nie pozwalaj sie tak traktowac mezowi.
Skóra mi scierpla jak przeczytalam Twoj opis, nie czekaj.
Zglos sie do jakiejs fundacji zajmujacej sie przemocą.
Nie wiadomo czego sie mozesz spodziewac po mezu...

Nie ma prawa Cie tak traktowac, nie ma tez zadnych podstaw zeby oskarzac cie o cokolwiek.
Pogadaj koniecznie z jakims specjalista na ten temat.

Nie wiem co bym zrobila na Twoim miejscu, mozesz oswiadczyc mezowi ze jesli sytuacja sie powtorzy zadzwonisz na policje.
Moze wyprowadzka bedzie najlepszym rozwiazaniem? W takiej sytuacji.
Powiadom koniecznie bliskich o tym co sie dzieje.
Poszukam w necie jakichś namiarów.
Modl sie ale i działaj!!! Nie badź ofiarą przemocy, nie zgadzaj sie na to...


Pamietam w modlitwie. Sciskam.

[ Dodano: 2009-08-11, 21:07 ]
http://www.niebieskalinia...?assign=zadania

[ Dodano: 2009-08-11, 21:09 ]
Pamiętaj jednoczesnie, ze maz nie jest bardzo pobubionym czlowiekiem, chorym teraz z agresji i z tego co piszesz niedowartosciowanym bardzo.
Tez potrzebuje modlitwy za niego....ale najwazniejsze chroń siebie i dziecko.

[ Dodano: 2009-08-11, 22:22 ]
Czy zdarza się, że ktoś bliski:

* traktuje Cię w sposób, który Cię rani ?
* obrzuca Cię obelgami, wyzwiskami ?
* zmusza Cię do robienia rzeczy, które Cię poniżają ?
* popycha Cię, policzkuje, uderza, szarpie ?
* nie pozwala Ci widywać się z przyjaciółmi i rodziną ?
* grozi, że Cię zabije lub zrani ?
* niszczy Twoją własność ?
* mówi ci, że wie, co jest słuszne dla ciebie?
* ośmiesza lub obraża ludzi, których lubisz i cenisz?
* stale krytykuje Twoją osobę (poglądy, uczucia, pochodzenie, wykształcenie)?
* mówi ci, że jesteś głupia, że do niczego się nie nadajesz?
* nie pozwala ci widywać się i rozmawiać z przyjaciółmi, rodziną?
* dusił, kopał, obezwładniał, wykręcał ręce?
* groził ci nożem, siekierą, bronią palną?
* groził ci, że cię zabije lub dotkliwie zrani?
* obwinia cię za swoje agresywne zachowanie, mówi ci, że wszystkiemu ty jesteś winna?
* zmuszał cię do pożycia seksualnego?
* zmusza cię do uprawiania praktyk seksualnych, które ci się nie podobają?
* straszył cię, że pobije twoich przyjaciół, jeśli będą próbowali ci pomóc?
* zabiera ci pieniądze, każe o nie prosić lub po prostu nie chce ich dawać?
* zachowuje się wobec dzieci w sposób budzący Twój sprzeciw?
* grozi, że zabierze ci wszystko (dzieci, pieniądze, dom), jeśli nie będziesz mu posłuszna?
* przeprasza cię, rozpieszcza prezentami po tym, jak cię pobił?
* Czy czujesz się nieswojo, gdy dochodzi do spotkania z twoimi przyjaciółmi w obecności partnera?
* Czy w czasie trwania małżeństwa zerwałaś kontakty z przyjaciółmi, rodziną?
* Czy jesteś z partnerem, bo mówił ci, że cię zabije, jeśli od niego odejdziesz?
* Czy kiedykolwiek byłaś tak pobita przez partnera, że wymagałaś pomocy lekarskiej lub leczenia szpitalnego?
* Czy czujesz się zagrożona w swoim domu?

Jeśli choć na jedno pytanie odpowiedziałaś twierdząco, istnieje duże prawdopodobieństwo, że doznajesz przemocy w rodzinie. Zastanów się, czy czujesz się bezpieczna w swoim domu. Spróbuj porozmawiać z kimś zaufanym, o tym co się dzieje w Twoim związku.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4