Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Jest mi potwornie ciężko, bo go kocham
Autor Wiadomość
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 08:10   

Jarek
przesłuchaj nauk z Geitrzwałdu , szczególnie II części

"...Prawdę odbieramy , jako bolesną , niechciana , oceniamy ją (....) Jeśli oceniamy prawdę , to stawiamy się ponad nią(....) prawda po prostu jest prawdziwa.."

prawda - nasze związki są w kryzysie , z rozpadzie - to zasługa obu małżonków.
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 08:47   

[quote="malizna"]
mari napisał/a:
SZCZĘŚLIWA MAMA = SZCZĘŚLIWE DZIECI

a ja pojmuję szczęście SZCĘŚLIWA MATKA= SZCZEŚLIWA ŻONA = SZCZĘŚLIWE DZIECI +SZCZEŚLIWY MĄŻ= SZCZESLIWA RODZINA
teraz brakuje 1 składnika
poradzcie jak odzyskac szczęśćie - jak sie tego nauczyć...

Cieszyć się tym, co JEST.


gogol napisał/a:
Nałog
To prawda do końca życie ale niestety a może na szczęście nikt nie wie ,kiedy to nastapi!
Wiesz te kroki sa tak małe i trudne i częsciej dochodzi do głosu to co winnym a nie we mnie,prawda?
Chciałabym bardzo ale jest we mnie teraz cos ze stali takiej mocnej zahartowanej aż wstyd.
Boże jakby teraz przydał sie nam ktos ,kto by nas sprał jak male dzieci tak ,żeby porzadnie zabolało.
teraz powinnam wstac i isc do męża do pokoju bo siedzi sam ale widzisz teraz ja boje sie odrzucenia i wysmiania.Cholerna ambicja zżera mnie jak rdza żelazo.jestem wredna baba.

Skoro boisz się odrzucenia i wyśmiania to nie idź.
POWINNAM, NIE POWINNAM....
Czy na pewno coś "powinnaś" ? A może jednak nie powinnaś ?
Idź (czyli rób to, co masz zrobić) wtedy jak będziesz wiedzieć czego oczekujesz OD SIEBIE.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 09:25   

Nirwanna napisał/a:


Jeśli jesteś na etapie bólu i rozżalenia - wszyscy to zrozumiemy, nikt Cię nie będzie na siłę z tego etapu wypychał. Ale może jednak - krok wprzód? ;-)

OK Nirwanna zdaje się, ze miałem gorszy dzień. Dzięki.
Muszę popracować by się nie powtórzył przynajmniej zbyt szybko.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 13:35   

Gogol napisałaś - " To prawda do końca życie ale niestety a może na szczęście nikt nie wie ,kiedy to nastapi!
Wiesz te kroki sa tak małe i trudne i częsciej dochodzi do głosu to co winnym a nie we mnie,prawda?
Chciałabym bardzo ale jest we mnie teraz cos ze stali takiej mocnej zahartowanej aż wstyd.
Boże jakby teraz przydał sie nam ktos ,kto by nas sprał jak male dzieci tak ,żeby porzadnie zabolało.
teraz powinnam wstac i isc do męża do pokoju bo siedzi sam ale widzisz teraz ja boje sie odrzucenia i wysmiania.Cholerna ambicja zżera mnie jak rdza żelazo.jestem wredna baba."


Owzem, nie wiesz, kiedy nastąpi kres Twojego życia...ani kres zycia męża....ale lepiej zacznij juz od dzisiaj cos robić..chociaż kroczek do przodu, bo wiesz - kochajcie ludzi, bo tak szybko odchodzą !
Myslę, że lepiej cokolwiek zrobic niz nie robic nic....A potem wyrzyty sumienia.....ech....


Tę stal zahartowaną ogrzewaj...będzie barziej elastyczna ! Jak ogrzewać...siebie bardziej pokochać, siebie sama polubić, pogłaskać , sobie samej zrobic jakąś przyjemność....sobie i dla siebie ! Bo Ty jesteś ważna !!
Jak będziesz dla siebie dobra, będziesz też dobra dla innych .

I teraz Gogol rzeczywiście powinnaś wstać i iść do pokoju męża i nie bać sie odrzucenia !!! Bo masz dawać swoje serce na dłoni i nie oczekiwać niczego w zamian !
I wiesz...jak mąż nie przyjmie, to nie Ty sie źle poczujesz...ale ON !! I pozwól Mu na to , niech poczuje !!
Za to Ty - osoba która daje , na 100% poczujesz sie dobrze ! Bo dawanie jest samą radością !!! Więc nie bój się - dawaj !!
Swoimi drobnymi gestami - dawaniem, zasiejesz ziarenko...a ono z czasem wypuści plon!!

I nie musisz być wredną Babą ! To tylko od Ciebie zależy jakia i kim będziesz !! Powodzenia !!

Wiem, co mówię, byłam taka sama ...teraz jestem inna i wygrałam tym swoje zycie i nasze małżeństwo ! Pozdro!! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-18, 18:04   

Gogol....piszesz:"teraz powinnam wstac i isc do męża do pokoju bo siedzi sam ale widzisz teraz ja boje sie odrzucenia i wysmiania"

No i tak możecie sobie siedzieć aż do śmierci............Ty u siebie a mąż u siebie.Bo????? Bo chora ambicja,urażona pycha( bo to nie jest duma tylko pycha),no kreowane przy pomocy "kusego" lęki,obawy.
Wiesz co by zrobiło dziecko ??? a poszło by .A wiesz dlaczego???bo nie umie kombinować,bo jest prawdomówne i prostolinijne,szczere.
Bo wynaturzone włąsne "MNIE" ......oczywiście Twoje i męża.Więc lepiej tkiwić na okopanych pozycjach,w bardzo niewygodnej pozycji,głową w dół ale .............gestu pojednania ,wyjścia z kokonu urazy nie zrobisz.Choć ciało i dusza aż piszczy,pragnie pojednania,kontaktu ale "kusy" podkręca wizje,lęki,podpowiada ewentualne scenariusze.

Gogol............... jak nawet Ty mas zrację,jak nawet -tak po ludzku- to mąż powinien zrobić to pierwszy,to na bardziej dojrzałym ,mądrzejszym leży obowiązek przerwania spirali wzajemnych uraz.
Uważasz się za bardziej dojrzałą?Mądrzejszą?

Gogol......... Wam potrzebne jest pojednanie,zawarcie pokoju.A WY? co robicie?co Ty robisz???
TY,jak piszesz::"teraz powinnam wstac i isc do męża do pokoju bo siedzi sam ale widzisz teraz ja boje sie odrzucenia i wysmiania".
Tak łatwiej?,może na pozór i łatwiej.........ale w perspektywie czasu????

Gogol............ pokoju nie potrzebują zwierać przyjaciele.Pokój zawierają wrogowie.Czasami dzieli tych wrogów morze krwi............ale zawierają.
Mimo krzywd.
Wybaczają sobie.
A TY???A Wy???
"kusy " się cieszy...................... a Ty masz racje.............i żyjecie sobie ...każdy osobno.
 
     
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-19, 10:08   

nałóg napisał/a:
Gogol............ pokoju nie potrzebują zwierać przyjaciele.Pokój zawierają wrogowie.Czasami dzieli tych wrogów morze krwi............ale zawierają.
Mimo krzywd.
Wybaczają sobie.
A TY???A Wy???
"kusy " się cieszy...................... a Ty masz racje.............i żyjecie sobie ...każdy osobno.


zgadzam się z Tobą, ale jak to zrobić , gdy on już nie mieszka pod jednym dachem, układa sobie swoje życie z kimś innym obok. Na razie sporadycznie spotkamy się w pracy ale nie długo on ją zmienia i nic się urwie.
Starałam się stosować twardą miłość. która obecnie polega na odcięciu się od niego. Po pół roku jak dowiedziałam się o faktycznej zdradzie ( wcześniej koło roku było inaczej niż zawsze – rozmowy co się dzieje nie doprowadzały do niczego – myślę ,że już wtedy tamten związek się rozwijał), postanowiłam ,że dzieci, rodzice- mają się dowiedzieć, ze jeżeli nie potrafi zerwać tej znajomości - czy miłości jak on ja nazywa- to musi się wyprowadzić i to zrobił. Wciąż wydawało mi się ,że wyciągam rękę, mówiłam -kocham, wybaczam ,wróć do nas, a on ,że nie , nie skreśla tego co było, ale tego już nie ma. Rozsądek i poczucie winy nie może być podstawa związku. A wiara, a nasze małżeństwo ??- nie było odpowiedzi.
Teraz zastanawiam się , czy jakbym nie naciskała - to nadal by mieszkał z nami i udawał ,że wszystko dobrze. Naprawdę nie wiem jak się zachowywać. to ciężko dawać siebie w 100 % jak ktoś się odtrąca.
Wiem, że mówił ,że mogę na niego liczyć jak potrzebuję, ale ja nie chcę go prosić , daję sobie sama rade. za każdym razem gdy przyjdzie do domu do syna, serce ściska i myśl - dlaczego odtrącasz nas, Boga.
Fakt, że jak się wyprowadził spokojniej sypiam ,nie myślę o tym, ze znów dzwoni lub ucieka z domu na spotkanie. teraz może się spotykać do woli i spędzać z nią czas.
Czasem myślę , że to koniec, jak można pokonać taką przepaść, a za chwilę odrzucam ta myśl , bo chcę aby wrócił. Wierzę.
Czy będziemy jeszcze razem?.... kiedy?... czy wystarczy mi sił. Wiem ,że jest osoba ,która nie podejmuje nieprzemyślanych kroków- teraz ten krok- odejście i bycie z nią. Na jakich zasadach nie wiem. Szkoda, że przyjaźń 2 rodzin doprowadziła do ich tragedii., rozłamu.
Borykam się tu wiara tu brutalna rzeczywistość....
A jeszcze jedno- on wciąż stara się ukrywać ten związek – w pracy nadal traktują nas jak małżeństwo. Najtrudniej jest dgy ktoś pozdrawia albo pyta o niego . co mam odpowiadać … to nie moja sprawa….
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-19, 10:52   

Droga malizna, to jeszcze nie ten etap: zawarcie pokoju, pojednanie. Na razie do przeskoczenia jest etap: przebaczam. Boli mnie to co robisz, ale ciebie kocham i dlatego ci wybaczam i proszę ciebie o wybaczenie, bo nierzadko wychodziła i nadal ze mnie wychodzi baba jaga ;-) I skoncentrowanie na sobie, żeby być w porządku i współpracować z łaską Bożą. Każdy ma swoje obowiązki- ja, Ty wykonujemy je na chwałę Bożą - z sercem, dokładnie, na czas. Może być taka pokusa, żeby jakoś naprawiać męża ale on, jeśli zaniedbuje swoje obowiązki -wynikające z faktu bycia mężem- z konsekwencjami wcześniej czy później się spotka.
"Proście tak jakbyście już otrzymali" Dziękuję Ci Tato, że uzdrawiasz nasze małżeństwo.
Jak ktoś pyta co u Was możesz się tylko uśmiechnąć i pomyśleć: Bóg to jeden wie.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-19, 11:02   

Wiesz Malizna z tymi znajomymi to róznie bywa i oni nie są najwazniejsi,czasami warto nie reagować na te pozdrowienia,niech pozdrawiaja,ja bym odpowiadała "dziekuje pozdrowię"
Jednak nie zawsze tez opłaca sie nasz kryzys trzymac pod kloszem ,nie ma na to złotego środka.Wiesz ja moge tylko powiedziec jak to u mnie było.Kiedy kłótnie nasz przeciagały sie z dni na miesiące i było coraz gorzej to wśród przyjaciół zaczęłam dawac znaki ,że jest źle.Wiem ,że jesteśmy tzw. trudnym związkiem ale jakos sie kulało przeciez minęło 30 lat.
Jednak kiedy dzieci wyfruneły z gniazda zagościła pustka i mnie szlak trafił zbuntowałam sie na sposób naszego przeżywania życia.Chciałam mieć wreszcie męża dla siebi a on dusza i ciałem tam gdzie mama no i zaczlęlam organizować sobie czas,mąż do mamy ja do znajomych.Przeciez mi wolno do niego to nie docierało ,bo problem "przerwania pepowiny to bardzo trudny problem ,to jak alkocholik,który nigdy nie przyzna sie ,że nim jest,dla męża zawsze przeszadzałam.A co do rady jak życ to przeciez sama wiesz ,że to trudne i Ty sama musisz znaleźć złoty środek,przede wszystkim musisz się wyciszyć.Nie rób niczego wbrew sobie.Widzisz u mnie jest bardzo ciężko bo mąż nie robi nic aby ratowac małżeństwo,bo twerdzi ,ze go to zrozbiłam wie mam naprawiac ale nic w tym mi nie pomaga tylko przeszkadza a ja sie nie poddam.Przcuje teraz nad tym aby pojechac naSPOTKANIA MAŁŻENSKIE tam uratowało sie wiele małżeństw zawsze jakas szansa ale jak tu przekonac męża.prosze was o modlitwę aby się zgodził tam pojechac aby uwierzył ,że jest jakaś szansa
 
     
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-19, 11:04   

droga Kasiu , ale ja naprawdę przebaczyłam - jemu i jej -przyjaciółce. Napradę choć nie dawno wydawało mi się , że jezeli zdradzi mnie mó mąz to go wyrzucę i basta. A teraz ile bym dała aby wrócił. Myśle , że to bardziej niepogodzenie się ze stratą i strach przed zyciem bez drugiej twojej połówki... Bo gdybym odrzuciła Boga- zaczeła nowe życie , szukała faceta.... ale nie chcę!!!!
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-19, 11:23   

gogol napisał/a:

Chciałabym bardzo ale jest we mnie teraz cos ze stali takiej mocnej zahartowanej aż wstyd.
Boże jakby teraz przydał sie nam ktos ,kto by nas sprał jak male dzieci tak ,żeby porzadnie zabolało.
teraz powinnam wstac i isc do męża do pokoju bo siedzi sam ale widzisz teraz ja boje sie odrzucenia i wysmiania.Cholerna ambicja zżera mnie jak rdza żelazo.jestem wredna baba.



gogol bierzesz pod uwage, że masz wpływ na własne myśli, że możesz równie dobrze mysleć pozytywnie od dziś...że od dziś wszystko sie zmieniac zacznie, ze potrafie i moge i chce...

by zmienić relacje trzeba zmienić swoje zachowanie. Pytanie czy rzeczywiście stać cie na to, czy to tylko pozory, że mimo wszystko bycie ta jak piszesz twardą ze stali daje ci większa satysfakcje niz bycie z kims i poświęcenia tej swojej dumy...czy to tylko pozory ukazania kim naprawde jestem i czego potrzebuje, a boje sie...

by zmieniły sie zachowania musi zmienić się myslenie...
przeszłości już nie zmienisz, możesz wpłynąc nowymi zachowaniami, pozytywnym nastawieniem i myśleniem przyszłość,
poprzez prace dzis nad swoim myslenie
z nie umie na chce i potrafie...
piszesz ...Chciałabym bardzo ale jest we mnie teraz cos ze stali takiej mocnej zahartowanej aż wstyd. ...
ta postawa nie daje ci szczęscia, myslenie twoje zatem powinno byc, myliłam sie to doprowadziło mnie do tego jak dzis zyje,
czas to zmienic...
można być silnym, dumnym człowiekiem i szczęsliwym...
ty jesteś dumna bo chronisz swoje racje i nie jestes szczęśliwa...

czas na zmiany myslenia... one sa w naszej głowie, by nas często ogłupiac i utwierdzac w słuszności swoich racji i leków przed zmiana samej siebie...
co sie może stac jak toba pogardzi... czyz już tego nie robi w twoich myslach i odczuwaniu... a jednak dumnie trwasz
co sie moze stać jak wyciągniesz reke? odrzuci?

a może warto sobie pozwolic na przełamanie lęku i doświadczyc co naprawde może sie stac...
zawsze możesz wrócić do starej skorupy i trwac w dumie...
jedno więcej czy mniej bolesne doświadczenie...
przeciez cie nie złamie....a może właśnie powinno cie złamac i pokazac...
nie jestem taka silna jak chce by mnie widziano, nie cieszy mnie tak samotnośc jak okazuje...a może i druga strona pokaże, że w niej są takie same odczucia, takie same schematy zachowań przed pokazaniem tobie,
kim naprawde jestem, ciepłym potrzebującym tego ciepła od drugiej strony człowiekiem..ale nie potrafie sie złamac, bo ktoś może mnie wysmiac, bo może pokazac że jestem słaby a ja tak bardzo pragne by widziano mnie kimś wspaniałym, kochanym, ze jestem potrzebny...
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-19, 11:35   

mami
Wiem ,że masz racje ,zaczynam pracować nad soba ,to małe kroki ale ja chciałabym juz teraz .Niestety tak sie nie da.Mysle o "spotkaniach małżeńskich "bardzo bym chciała ,niestety sami nie damy rade.Pracuje nad tym aby maz sie zgodził na ten wyjazd.Prosze Cie o modlitwe w tej intencji.Pozdrawiam.
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-10, 10:32   

Margolcia :-D
Cześć, cześć...co tam u Was . Nic się nie odzywasz. :?: :cry:
 
     
margolcia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-10, 16:36   

Monisiu cześć,
mój mąz zaczyna nowe zycie,
reszty nie dodaje, bo jest to historia standardowa.
ale bardzo mnie cieszy zmiana Twojego statusu
w opisie.
Życzę Ci zeby juz tak zostało.
m.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-10, 16:45   

Margolciu, pozdrawiam !! EL.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-10, 16:52   

margolcia, kopę lat!

Jak sobie z tym radzisz?
Pozdrawiam serdecznie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8