Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Zdradzilam - i co dalej?
Autor Wiadomość
samotna26
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-08, 22:20   Zdradzilam - i co dalej?

Ciesze sie,ze przypadkowo znalazlam to forum. Duzo mi pomoglo czytanie waszych historii, rad i opinii. Teraz chcialabym opowiedziec moja historie, zupelnie sobie nie radze i moze ktos bedzie mogl mi pomoc.

Pare miesiecy temu bylam zareczona i przygotowywalismy sie do slubu. Moj romans rozpocza sie w zeszlym roku i skonczyl (bo wreszcie postanowilam to skonczyc) na miesiac zanim moj narzeczony sie o nim dowiedzial - zalogowal sie na moj mail i znalazl pamietnik...

Dlaczego zdradzilam? Bylo pare problemow w zwiazku, ktorych nie potrafilam rozwiazac, probowalam o tym rozmawiac, ale widocznie nie zrobilam tego w odpowiedni sposob albo narzeczony nie chcial przyjac tego do wiadomosci. Nie wiem, po prostu sie stalo. Przez caly czas mialam wyrzuty sumienia i poczucie obrzydzenia do siebie, ale nie moglam przestac! Chyba ten drugi dawal mi to, nad czym powinnam pracowac z tym pierwszym.

Narzeczony kazal mi sie wyprowadzic. Nie bylo nawet mowy o rozmowie, pogodzeniu sie wybaczeniu. Wyprowadzilam sie. Mieszkam teraz sama, w innym miescie niz on, nikogo tu nie znam i jestem okropnie samotna. W dodatku mieszkam za granica wiec wszyscy przyjaciele i rodzina sa w Polsce. Tutaj jakos nie znalazlam przyjaciol.

Po pewnym czasie emocje opadly i zaczelismy rozmawiac, analizowac, klocic sie. To postanawiamy, ze sprobujemy, to on mowi, ze nie potrafi byc ze mna ze swaidomoscia, ze go zdradzilam. Ale widze, ze probuje, walczy ze soba. Ostatni raz kiedy sie widzielismy poprosil zebym sie z nim nie kontaktowala i dala mu spokuj. Nie kontaktuje sie, ale jest mi tak ciezko.

Kocham go, tak bardzo tesknie! Tak bardzo chcialabym, zeby dal mi druga szanse, zebym mogla choc w czesci naprawic to, co zepsulam. Chce, zeby byl szczesliwy i rozumiem, ze moze powinnam pozwolic mu odejsc i znalezc szczescie u boku innej.

Pomozcie! Co moge zrobic w takiej sytuacji? Czy powinnam walczyc?
 
     
kamakoc
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-17, 20:52   

Ja nie rozumiem, po prostu nie rozumiem...
samotna26 napisał/a:
Kocham go, tak bardzo tesknie!

Czy człowiek, który kocha jest w stanie skrzywdzić osobę, którą kocha?
Zawsze mi się wydawało, ze jeśli kogoś kochamy, to nie pozwolimy nikomu go skrzywdzić, także troche przez egoizm, bo przeciez wtedy tez będziemy cierpieć.
Sytuacja, o której piszesz przekraczała granice mojej wyobrazni, do momentu, kiedy po 2,5 roku małżeństwa (8 latach bycia razem) nie dowiedziałam sie o zdradzie i kłamstwach mojego męża. O tym, że od kilku miesięcy dzień w dzień patrząc mi w oczy kłamał, zapewniając o swojej miłości i mówiąc, że razem stworzyliśmy dom jego marzeń.
Po tym wszystkim także usłyszałam, ze bardzo mnie kocha i że po prostu zbładził. A ja nie potrafię go zrozumieć, tak jak nie rozumiem Ciebie. Doskonale natomiast rozumiem Twojego narzeczonego. Jak mozna odbudować cokolwiek i naprawić, jeśli brakuje wiary w to, że taka sytuacja sie nie powtórzy.
Odwróc sytuacje i wyobraz sobie swojego narzeczonego z inna kobietę,czy wówczas wybaczyłabyś, czy umiałabyś zapomnieć i mu zaufać?
Nie sądzę. Tak naprawde nie wiem, co powinnas zrobić, tak jak nie wiem co się stanie z moim małżeństwem, wiem tylko, że nigdy nie zrozumiesz jego bólu. Choćbyś się nie wiem jak starała nigdy nie zrozumiesz...Mimo wszystko życzę Ci powodzenia.
 
     
samotna26
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-19, 20:07   

Kamakoc, masz racje - nie jestem w stanie zrozumiec ani mojego bylego narzeczonego ani Ciebie. Przykro mi, ze cos tak bolesnego wydarzylo sie w Twoim zyciu. Ale staram sie Was zruzumiec jak tylo moge.
Z tego co mowisz, Twoj maz zaluje i chce byc z Toba. Naprawde Ci tego zazdroszcze! Mimo wszystko, mam nadzieje, ze dasz mu szanse, ze szczerze porozmawiacie i moze znajdziecie powod zdrady. Moze zmienicie Wasze malzenstwo na tyle, ze milosc rozkwitnie na nowo. Bo wiem, ze tam jest - z obu stron.
Pamietaj, ze on tez teraz cierpi. Tak ciezko jest pogodzic sie z mysla, ze zawiodlo sie najwazniejsza osobe na swiecie, i ze nie mozna zrobic nic (albo prawie nic) zeby to naprawic. Trudno jest zyc ze swaidimoscia, ze za kazdym razem jak na niego patrzysz, myslisz o tym, co zrobil i juz mu nie ufasz.
Postaraj sie wybaczyc!
 
     
kamakoc
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-19, 22:26   

Wybaczyć??? Myślę, że do tego jest przede mna jeszcze daleka droga. Nie wiem zresztą czy w ogóle wybaczenie zdrady jest możliwe. Na pewno nie jest to takie proste jak podjęta przez osobę zdradzajacą decyzja o zdradzie. Póki co chciałabym się otrząsnąć, wyjść z szoku jaki przeżyłam dowiadując sie o zdradzie męża.
Z tego co piszesz wynika, że chcesz walczyć o miłość Twoją i Twojego narzeczonego, podobnie mówi mój mąż tylko dlaczego nie podjeliście walki wcześniej, tzn, gdy wiedzieliście ze czegos Wam w związku brakuje ale jeszcze nie doszło do zdrady. Dlaczego wtedy nie było walki, szczerej rozmowy... Bardzo kocham mojego męża i myślę, że Twój narzeczony bardzo kochał (kocha) Ciebie, ale dlaczego Wy, zdradzajac oddaliście miłość walkowerem, dlaczego wtedy nie było walki? I dlaczego teraz oczekujecie walki z naszej strony? Żeby walczyć i zwyciężyć trzeba mieć siły, wiarę, że nie jest się osamotnionym w tej walce, a po wiadomości o tym, że zdradziła nas najbliższa osoba trudno w sobie wykrzesać wiarę w cokolwiek. Siłę natomiast zastępuje strach o to co będzie dalej. Trzymaj się.
 
     
samotna26
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-20, 21:59   

Hmm, mowisz, ze bylo walki o milosc. Z mojej strony byla, byly rozmowy, nawet klotnie, zwiazek zmienial sie na kilka dni, a potem znowu wszystko bylo po staremu. Wydaje mi sie, ze byl po prostu za leniwy, zeby cos dla mnie zrobic, nie wiem, pewie tez nie zdawal sobie sprawy, jak pewne sprawy byly dla mnie wazne. A moze, to ja nie umialam tego dobrze przekazac. Az znalazl sie ktos, kto mnie zrozumial. I dlatego, mimo ze kocham mojego bylego narzeczonego zastanawiam sie, czy nie bylabym szczesliwsza z kims innym, kims kto ma bardziej podobne do moich poglady na zycie.
Wiem, ze i tak nic nie usprawiedliwia tego, co zrobilam i widok lez w oczach mojego bylego narzeczonego byl najbolesniejszym przezyciem w moim zyciu.
Ja, i Twoj maz pewnie tez, zrobilam to, bo w moim zwiazku nie do konca sie ukladalo, a takze z glupoty i eoizmu. Oboje popelnilismy blad, czy Twoj zwiazek jest na tyle dla Ciebie wazny, zeby sprobowac wybaczyc?
Jesli Twoj maz mowi, ze Cie kocha, to, to co sie stalo moze byc doskonalym budulcem nowego, mocnego zwiazku miedzy Wami. Wiem, ze trudno Ci na to patrzec z tej strony, Twoj ustabilizowany swait runa, ale jesli wszystko omowicie, wyciagniecie wnoiski i postanowicie, co trzeba zmienic, to mozecie jeszcze pokochac sie nowa miloscia.

Jak jest teraz miedzy Wami? Mieszkacie razem? Rozmawiacie?

Ty tez sie trzymaj, mam nadzieje, ze pomagam Ci chociaz troche.
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-21, 09:03   

samotna26 napisał/a:
Az znalazl sie ktos, kto mnie zrozumial.


samotna26

Jesteś (byłaś) bardzo naiwna. Przykro to pisać. Facet, który wie że jesteś czyjąś narzeczoną, w krótkim okresie nagle Cie "rozumie". Oczywiście wcześniej także pociesza, prawdopodobnie także "miał trudne zycie"... itp. Stara śpiewka.

Facet, który tak się zachowuje to - wybacz - kawał .... Nie wart niczego.
Oto teraz odczuwasz efekty bezinteresownego "rozumienia i pocieszania".

Istnieje szansa, ze Twoja przygoda zmieni Cię na całe zycie na plus. Zrozumiesz na czym polega miłość. Miłość to wybór - jak wiesz, a nie zaspakajanie własnych potrzeb. Jeśli osoba, którą kochasz zechce Ci zaufać (a podejrzewam, ze kocha Cię bardzo) to istnieje dla Was szansa.

Wystrzegaj się wszelkich pocieszycieli.
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-21, 09:56   

ketram napisał/a:
Wystrzegaj się wszelkich pocieszycieli.

swiete slowa, jak dobrze, ze padly od mezczyzny.

swiat nie jest taki piekny, ludzie nie sa tacy dobrzy. czlowiek, ktory widzac problem w zwiazku dwojga ludzi zamiast powiedziec o tym, otworzyc oczy [chociazby zwykla meska rada, ze faceci nie rozumieja przenosni i pewnie stad wasze nieporozumienia] miesza dziewczynie w glowie, po prostu wykorzystal okazje, ze trafila sie taka, ktorej udalo sie w tej glowie zamieszac.

on Cie nie zrozumial - czas spojrzec prawdzie w oczy. on byl dobrym aktorem, ktory zagral na Twoich uczuciach.

dostalysmy nauczke od zycia. teraz czas wyciagnac z tego lekcje, podniesc sie i z godnoscia isc przez zycie dalej, pewniej i bardziej swiadomie.

przytulam Cie mocno.
 
     
samotna26
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-21, 19:14   

Macie racje, wiem o tym. Okropnie sie dzisiaj czuje, meczy mnie poczucie winy i to, ze bylam taka glupia i naiwna. Mam nadzieje, ze czegos mnie to nauczy na przyszlosc i nie zniszcze juz nikomu zycia.

Na razie zapisalam sie na silownie i jak na razie czesto tam chodze - przynajmniej jak sie porzadnie zmecze, to tyle nie mysle.
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-22, 07:39   

ja polecam jeszcze rower, mnie pomaga
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-22, 08:59   

ketram napisał/a:
Jesteś (byłaś) bardzo naiwna. Przykro to pisać. Facet, który wie że jesteś czyjąś narzeczoną, w krótkim okresie nagle Cie "rozumie". Oczywiście wcześniej także pociesza, prawdopodobnie także "miał trudne zycie"... itp. Stara śpiewka.

Facet, który tak się zachowuje to - wybacz - kawał .... Nie wart niczego.
Oto teraz odczuwasz efekty bezinteresownego "rozumienia i pocieszania".

No....no...Ketram-bardzo mocne,ale i bardzo prawdziwe.
Samotna 26 dla pocieszenia ,nie ty pierwsz i ostatnia.
A świat cały takich cwaniaków żerujacych na delikatności kobiet.
Samotna26-wiesz dodam tylko taki pomysł.........
kobieta znająca swoja wartośc,własna siłę,własny urok-nie musi szukac wsparcia u palantów.
A błąd jak odczułaś-jest niemiły w skutkach.
Nad tym pomyśl-czemu poszukałaś tego drugiego??? po co ci on był potrzebny???
dlaczego tak sie stało????
Nasze reakcje sa najcześciej problemem w NAS SAMYCH..!!!!!!
 
     
kinga2
[Usunięty]

  Wysłany: 2009-07-23, 20:08   re: dla samotna26

samotna26
To co Ci napiszę pewnie nie będzie fajne:
Myślę, że cała Twoja historia istotnie jest dla ciebie prawdziwym cierpieniem. Chyba tym większym, że jesteś na obczyźnie, ale powinaś spojrzeć na to przez pryzmat wiary. Czy wiesz co Bóg w swojej dobroci Ci pokazał, ile miłości wylewa się z tego wydarzenia?
Po pierwsze piszesz,że mieszkaliście razem przed ślubem. Co zatem wnosiliście w wasze przyszłe święte małżeństwo? Brud, oszustwo i rozłam. Kto nie umie powstrzymać swojej chuci ten nie jest dobrym materiałem na całe życie- dowód Twoja zdrada.
Trochę zamieszania, trudności i nieporozumień a Ty chop w cudze wyro. Czy sądzisz,że małżeństwo to idylla i wieczna zabawa? A gdybyście mieli dzieci? Czy myślałaś o kimkolwiek oprócz siebie? I czy Twój narzeczony myślał szczerze o Twojej czystości?
TO bardzo trudne spojrzeć na siebie oczami Boga, ale On ratując Was oboje każdemu z Was pokazał co naprawdęmacie w sercach i co naprawdę rozumiecie przez miłość. Związek fizyczny jest tylko ostatecznym wyrażeniem uczucia łaczącym małżonków. Miłość to sposób postrzegania partnera i jego niedoskonałości. A co z waszą płodnością? Czy nie niszczyliście jej bezmyślnie? Miłosierny Bóg dał Ci wspaniały dar. Szansę na przemyślenie swojego postępowania. Skorzystaj. Stań w prawdzie przed sobą!!!
Po drugie kazał narzeczony Ci się wyprowadzić, a Ty tęsknisz. Ciesz się, że tak zareagował bo to świadczy o jego wrazliwości sumienia. On to odczuwa jako urażoną dumę, ale to jego Anioł Stróż postawił ostre ultimatum. Gdyby Ci wybaczył od razu to nadal brnęli byście w grzech nieczystości, którym skazilibyście swoje potomstwo. Musi zmienić się Wasz sposób myślenia i podejście do dojrzałego związku. Uczciwość to nie tylko trzymanie majtek na wodzy, ale także oczu, uszu, myśli i poglądów. Podziękuj Bogu za dobroć okazaną Wam przed ślubem i uporządkuj swoje stosunki z Panem Bogiem.
Jeśli z tym chłopakiem jesteście dla siebie i naprawdę go kochasz, to Bóg Was ze sobą połączy. A teraz odzyskaj czystość wewnętrzną i popracuj nad sobą. Może właśnie przez Ciebie Jezus pokaże Wam czego potrzebujecie, aby uzyskać łaski potrzebne do zbawienia.
Pamiętaj Bóg jest miłością choć czasem ciężko ją przyjąć.
Z Panem Bogiem
Ostatnio zmieniony przez kinga2 2009-09-06, 00:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Krzysiekk
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-25, 00:53   

Kinga2Kinga2 - czytam Twoje posty i chcę Ci cos powiedzieć. Wszystkich przepraszasz i mówisz im brutalną (w Twoim mniemaniu) prawdę. Ja też Cię przepraszam, ale chcę Ci powiedzieć brutalną prawdę.
pouczasz, winy doszukujesz się w związkach pozasakramentalnych i antykoncepcji. Uważasz, że kryzysy stąd się biorą. Czytając Twoje wypowiedzi zastanawiam się czy czytam kazanie czy opinię normalnego, zwykłego człowieka. Wszystko pięknie, ale jest drobne ale.. Sama napisałaś, że jesteś w kryzysie małżeńskim!
Twoje świadectwa nie spełniają oczekianych rezultatów. Skoro ktoś poucza a sam ma problemy to... może nie warto iść jego drogą?łowy
Ja przeżywam kryzys małżeński i w życiu nie przyszło mi do głowy moralizowanie. Jezus powiedział faryzeuszom, że widzą źdźbło w oku bliźniego a w swoim nie dostrzegają belki. Może więc zamist potępiać innych zastanowisz się nad swoją sytuacją?
Szanują Twój światopogląd choć go nie podzielam. Nie uważam, że antykoncepcja ma jakikolwiek wpływ na małżeństwo (ani pozytywny ani negatywny). Ba, nie uważam, że każdy akt seksualnego oddania musi kończyć sie prokreacją a metody naturalnego planowania przynoszą skutki w postaci niechcianych ciąż.
Natomiast, ponieważ sam jestem w sytuacji kryzysowej nie zaryzykowałbym udzielaania rad innym osobom. Na razie jestem w zadumie nad własnym życiem czego i Tobie życzę.
 
     
Asik
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-25, 09:21   

To co pisze Kinga jest trudne. Ja myślę że może ona ma takie zadanie od Pana Boga. Szatan nie chce byc odkryty. Woli grać rolę stworka na gałązkach (rózga). Antykoncepcja jest grzechem. Seks pozamałżeński też. Oddala od Pana Boga. Grzech sprowadza śmierć, więc należy się od niego całkowicie odwrócić i obmyć w Krwi Chrystusa. Ja w postach Kingi nie widzę potępiania/moralizowania tylko ocenę sytuacji. Trochę na zasadzie lekarza wojskowego. Myślę że jest to bardzo trudna prawda. "Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli". Oby Bóg ja osłodził. Amen.
P.S. Tobie Kingo życze wszystkiego Bożego
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-25, 09:40   

Asik napisał/a:
To co pisze Kinga jest trudne. Ja myślę że może ona ma takie zadanie od Pana Boga. Szatan nie chce byc odkryty. Woli grać rolę stworka na gałązkach (rózga). Antykoncepcja jest grzechem. Seks pozamałżeński też. Oddala od Pana Boga. Grzech sprowadza śmierć, więc należy się od niego całkowicie odwrócić i obmyć w Krwi Chrystusa. Ja w postach Kingi nie widzę potępiania/moralizowania tylko ocenę sytuacji. Trochę na zasadzie lekarza wojskowego. Myślę że jest to bardzo trudna prawda. "Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli".


Zgadzam się z Tobą, Asik. Ja również podobnie odbieram to, co pisze Kinga. Jej postny są mocne, czasami wręcz surowe, ale nazywa prawdę po imieniu. Uważam, że jest to bardzo potrzebne w czasach, gdy wszystko jest relatywizowane.
Tak sobie wczoraj pomyślałam, że Bóg przyprowadził Kingę na to forum w określonym celu...
 
     
Krzysiekk
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-26, 20:54   

Witam
W takim razie proszę o poważne badania naukowe które potwierdzają, że związki niesakramentalne i antykoncepcja są powodem kryzysów. Dopóki ich nie otrzymam nie uwierzę - niewierny Tomasz ze mnie.
Antykoncepcja, moim zdaniem chroni przed frustracją i strachem przed nieplanowaną ciążą.
Znam małżeństwa które nie były ze soba przed ślubem i po kilkunastu latach gruchnęły z wielkim hukiem. I znam związki pozasakramentalne, które sa po prostu szczęśliwe. Ale to nie jest reguła bo wszystko zależy od ludzi a nie od tego czy stosują prezerwatywę.
Jestem katolikiem, człowiekiem wierzącym, ale nie podzielam tego o czym pisze Kinga, bo na to nie ma zadnych dowodów w postaci statystyk, badań, opracowań naukowych. Wszystko sa to teorie oparte na domysłach.
A na koniec zagadka dla Kingi - W którym miejscu Ewangelii Jezus nakazał branie ślubów w postaci ceremonialnego składania przysięgi? :)
Pozdrawiam.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8