Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czym jest konsekwencja w miłości i małżeństwie ,rodzinie..
Autor Wiadomość
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-09, 15:14   

Wiesz Nirwano... z jednej strony jest pokusa, żeby tej pani uświadomić, że to przez Nią Twój mąż się męczy... przecież gdyby nie Ona, nie rozstawałby się z Tobą, nie byłoby podziału majątku i nie musiałby Ciebie spłacać ;-)
Ale z drugiej strony... ja bym się nie wdawała w żadną polemikę z tą kobietą... myślę, że najlepiej jest zignorować tego maila i nie odpisywać, a jeśli będą następne, bez czytania wyrzucać do kosza... ewentualnie zablokować odbiór wiadomości z tamtego adresu.
Natomiast twarde granice postawić Twojemu mężowi... jasno i bardzo stanowczo stwierdzić, że absolutnie sobie nie życzysz, żeby ta pani się z Tobą kontaktowała i pouczała Ciebie...
Nawet jeśli On się tak bardzo męczy i jest Mu tak bardzo ciężko... to taki stan rzeczy jest na Jego wyraźne życzenie... to są te konsekwencje Jego wyborów :-)

Kochana... tyle na forum już było o konsekwencjach i stawianiu granic.. jestem pewna, że sobie poradzisz :-)
Powodzenia!!!
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-09, 15:26   

Zrobię ten krok, tyle już ich zrobiłam, że ten kolejny też zrobię... Będzie mi ciężko, dlatego proszę o pomoc Boga - o siłę i mądrość.
Kasiu, nałogu - dziękuję :-)
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-09, 16:07   

Nirwano- wspieram cię duchowo :)
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-09, 19:25   

Dziękuję za wsparcie - to dla mnie niezmiernie ważne jest.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-09, 19:52   

Nirwano, mądra kobieta z Ciebie i teraz dasz radę. Z Panem Bogiem

[ Dodano: 2009-07-09, 19:59 ]
Niezapominajko, poszukam Twojego wątku....to nie powód byś łapała doła
wystarczyło poprosić, kiedyś bozka tak robiła i ja tez o podbicie :)
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-10, 23:38   

Wiem, ze z mojego postu przebija żal...ale niestety jest on we mnie...
Na terapie mąż nie chce iść..więc moją nadzieją są zmiany we mnie..Pogoda ducha się bardzo przyda.
A oczekiwania w stosunku do męża..hmm pewnie faktycznie były duże..zdaję sobie sprawę, że w tym kryzysie mam i ja swój udział, dlatego chcę się zmieniać..boli,że w mężu specjalnej woli walki i zmian nie ma..ale może z czasem coś się zmieni...
Dzięki nałóg i Danka:)
Ściskam Was wszystkie utrudzone Duszyczki- Z Jezusem damy radę przetrwać wszystko!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-03, 17:54   

Wątek trochęsie oddalił...z Kingą dyskusja w wątku Palomy,osobistym.
Może warto przenieść do bardzeij ogólnego tematu????

Kingo....piszesz że nie rozumiem tego co czytam,że galimatias z Sarą,Abrahamem i Hagar...........
Witek napisał w końcówce o tym że Biblia starotestamentowa to tłumaczenie z wielu języków pisana lub najpierw przekazywana w przkazie ustnym,że nie można dosłownie przenosić tamtych czasów w terazniejszość.
Uniwersalność zapisów Biblijnych jest bezsporna.Ale czy można dziś zastosować ofiarę z ludzkiego życia,z życia syna ,popełnić dzieciobójstwo w imie wiary?w imię Boga?
A zapis o poświęceniu i ofierze z Izaaka jest w Biblii.
Czytając Biblię tylko fragmentarycznie i interpretując ją dosłownie ,można sobie zdrowo namieszać w głowie.


Niezapominajka...........jak ida zmiany u Ciebie? coś zaczełaś ??
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-04, 09:49   

Nałóg....ciężko to przyznać, ale zmiany utknęły w martwym punkcie, albo nawet cofają się..

Było trochę lepiej, poradziłam sobie z niedokończoną sprawą sprzed lat i zdałam egzamin na prawo jazdy :) bo chciałam udowodnić sobie, że dam sama radę no i być bardziej niezależną i udało się...ale poza tym...znowu ogarnęły mnie dni rozpaczy, dramatycznych rozmów z mężem,które prowadzą do większego załamania, gdy słyszy się, że najbliższa Ci osoba mówi, że nie potrafi, nie może, a skoro nie może to i nie chce być blisko ze mną, zbliżyć się do mnie, że nie czuje tego w duszy...

Tak więc muszę niestety przyznać, że nie daję rady na razie - brak uczuć męża boli mnie do tego stopnia, że nie umiem się od tego odłączyć i żyć jakoś normalnie dalej.
Nie chcę zaprzepaścić szansy na to uratowanie mojego małżeństwa, ale nie umiem niczego mądrego i przydatnego zrobić...
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-04, 10:13   

Niezapominajka napisał/a:
Nałóg....ciężko to przyznać, ale zmiany utknęły w martwym punkcie, albo nawet cofają się..

Było trochę lepiej, poradziłam sobie z niedokończoną sprawą sprzed lat i zdałam egzamin na prawo jazdy :) bo chciałam udowodnić sobie, że dam sama radę no i być bardziej niezależną i udało się...ale poza tym...znowu ogarnęły mnie dni rozpaczy, dramatycznych rozmów z mężem,które prowadzą do większego załamania, gdy słyszy się, że najbliższa Ci osoba mówi, że nie potrafi, nie może, a skoro nie może to i nie chce być blisko ze mną, zbliżyć się do mnie, że nie czuje tego w duszy...

Tak więc muszę niestety przyznać, że nie daję rady na razie - brak uczuć męża boli mnie do tego stopnia, że nie umiem się od tego odłączyć i żyć jakoś normalnie dalej.
Nie chcę zaprzepaścić szansy na to uratowanie mojego małżeństwa, ale nie umiem niczego mądrego i przydatnego zrobić...

Niezapominajko, dlaczego przerażają i bolą Cię słowa męża, że on "nie czuje tego w duszy" ?
Przecież on zwierzył Ci się z czegoś bardzo ważnego /może nawet strasznego/.
Jak ma Cię kochać, skoro nie odnajduje on miłości w sercu / duszy / ?
Znasz pojęcie śmierci duchowej?

śmierć duchowa - pustka w sercu, niepokój, zagubienie, brak celu i znaczenia życia


ps. Ty również możesz przeżywać podobną śmierć jako odpowiedź na jego przeżywanie - jesteście jak naczynia połączone.
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-06, 22:10   

Mari - wiem, ze maz przezywa powazny kryzys osobowosciowy- i to nie jest zwiazane tylko ze mna, ale przeciez to chyba jeszcze gorzej...
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-14, 12:18   

Odświeżylam ten temat, bo gdzies był daleko, a ciągle nowi ludzie pytają o to.
Wychodzi prze osobach uzależnionych i współuzależnionych i innych dysfunkcjach.

Mirella odnalazła przypowieśc o synu marnotrawnym..przeciez to jest właśnie ta twarda miłość.
Ojciec poczekał az syn wróci do niego...upadnie tak nisko, ze zechce znów być z nim.

pozwole sobie wkleic ten fragmet

"Kochać znaczy chcieć dla kogoś dobra" (KKK 1766). Miłość jest zatem decyzją troski o czyjeś dobro. Decyzją wierną i nieodwołalną. "Miłość wywołuje pragnienie nieobecnego dobra i nadzieję na jego uzyskanie. Pragnienie to kończy się przyjemnością i radością z posiadanego dobra" (KKK 1765). Radość emocjonalna jest więc jedną z konsekwencji trwania w dojrzałej miłości. Nie zawsze jednak miłości towarzyszą jedyne piękne i radosne uczucia. Gdy kochamy kogoś, kto krzywdzi siebie i innych lub jest krzywdzony, wtedy miłości towarzyszy lęk, niepokój, rozgoryczenie. Z miłością na tej ziemi są zatem związane bardzo różne uczucia, w zależności od tego, co dzieje się z osobą przez nas kochaną. Najtrudniej jest kochać w sytuacjach kryzysowych, gdyż wtedy miłości towarzyszą bardzo bolesne cierpienia, którym łatwo ulec. Ulegając uczuciom, tracimy zdolność do dojrzałej miłości. Jesteśmy wtedy naiwni lub okrutni wobec osób, które przeżywają kryzys i które trudno jest kochać. Z drugiej strony mamy niepotrzebne wyrzuty sumienia, gdy wobec osób, które kochamy, przeżywamy inne niż radosne uczucia.


Bóg uczy nas miłości, która nie kieruje się uczuciami. Która nie jest ani okrutna ani naiwna. Doskonałą ilustracją tej prawdy jest przypowieść o dojrzale kochającym ojcu i powracającym synu. Gdy syn odchodzi i okazuje się synem marnotrawnym, wtedy ojciec nie cofa miłości (nie jest okrutny), ale też nie udziela synowi pomocy w jego biedzie i głodzie. Nie przeszkadza mu cierpieć na skutek własnych błędów (ojciec nie jest naiwny). Syn wykorzystuje to, że ojciec kieruje się dojrzałą miłością, a nie uczuciami, zastanawia się nad swoim życiem i decyduje się powrócić do domu. Gdyby - kierując się uczuciami - ojciec był naiwny, czyli chronił syna przed naturalnymi konsekwencjami jego błędów, wtedy syn nie cierpiałby, ale też nie miałby powodu, żeby się zastanowić i zmienić. Gdyby natomiast ojciec był okrutny, czyli kierował się rozgoryczeniem i gniewem, a nie miłością, wtedy syn nie miałby do kogo wrócić (por. Łk 15, 11 - 32)."

Poznawanie i przezywanie własnych uczuc Ks. Marek Dziewiecki
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4