Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czym jest konsekwencja w miłości i małżeństwie ,rodzinie..
Autor Wiadomość
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-30, 12:24   

nałóg napisał/a:
A córka była i jest tylko parawanem,zasłoną dla jego chorych zachowań.

Nałóg, kurczę, ale ja byłam i jestem...głupia.
Dopiero mnie olśniło, dlaczego wcześniej tego tak jasno nie widziałam(?)
Owszem argumentacja męża, że ukrywał kochankę ze względu na dobro córki i chciał jej powiedzieć o wszystkim jak będzie dorosła wydawała mi się chora i wszystko się we mnie burzyło jak tak mówił, ale on to potwierdzał ciągle i ...nawet pewna pani kurator rodzinna powiedziała, że mąż ...dobrze zrobił.
Wtedy pomyślałam, że ... to chyba ja jestem nienormalna.
I pomyślałam, że to może rzeczywiście miłość męża do córki...
A teraz ... zobaczyłam to wszystko jak na dłoni w blasku najjaśniejszego światła, teraz gdy przeczytałam to zdanie...
Do dzisiaj nawet jak mówiłam, że zachowanie męża było chore, do końca w to nie wierzyłam, miałam wątpliwość (może rzeczywiście jest tak jak mąż mówi)...i nagle zasłona opadła...na 100% wiem, że było i jest tak jak napisałeś.
Dzięki!
uświadomienie tego w pełni, jeszcze bardziej mnie wkurzyło :-x
 
     
doro
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-30, 12:47   

myślę Palomo ze własnie tak jest jak piszesz... nie ma uniwersalnej recepty jak postepować z innymi ludźmi, bo...kazdy jest inny i potrzebuje innej metody.Dla jednego przejawem milości będzie wystawic te przysłowiowe walizki dla innego szansa na ocknięcie mniej brutalna... i w tym cała trudność by rozpoznac tę manipulację, nie dac się wkręcić, określić priorytety.A wychowanie dzieci w kłamstwie i fikcji na pewno nie jest dobre, dzieci i tak czują, choc nie wiedzą, dzieci są wspaniałymi "psychologami"...watro je chronić poprzez życie W PRAWDZIE nawet tej bolesnej

[ Dodano: 2009-06-30, 12:52 ]
Nałogu dziękuję za twoje słowa ... miałsm trochę wyrzutów sumienia po tej ostatniej rozmowie z mama, ale wiem ze robie słusznie...postanowiłam napisać do niej list , spokojnie wyjasniając jej dlaczego tak postępuję. Za trzy tygodnie mamy jechac do nich na wakacje i chciałabym by mama zachowywała sie dojrzale, nie mogę sie przez nia denerwowac bo rośnie we mnie skarbus:)
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-30, 12:56   

Paloma -
nie jesteś nienormalna !
Tym parawanem chorych zachowań męża w Twoim przypadku była córka, w moim syn
i udowadnianie wszem i wobec jakim teraz jest super ojcem z którym syn ma tak świetne relacje....
i deklaracja, ze jakby się coś działo to jest na wyciagnięcie ręki,

w innych przypadkach - parawanem są dzieci i tzw. zachowanie twarzy a w ich mniemaniu "klasy" - tym parawanem jest często ta pomoc dla żon ...to dla nich samych i reszty świata - że nie sa tacy źli - tylko w tm konkretnym przypadku nie wyszło....i należy im się zrozumienie, a nawet aprobata - no bo jeśli mieliby sie męczyć do końca życia - to cóż to za życie....

tak sobie myslę - często piszemy o tym - zmiana nas samych może powodować, że
i wokół nas ludzie będą się zmieniać...
w związku z tym usłyszałam ostatnio takie zdanie, że osoba która odeszła może być zupełnie inną osobą, może się zmienić pod wpływem osoby z którą się zwiąże..,
czyli reasumując ktoś kto miał przy nas chore zachowania - coś im nie pasowało - swędziało- nie chcieli...przy kimś innym wcale tych zachowań nie muszą powielać...
może im swszystko lub większość pasować lub poprostu moze im się najzwyczajniej wszystko chcieć....własnie przy tych drugich, trzecich, ale nie przy nas....
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-30, 13:22   

Parawan....albo te wyrzut sumienia, ostatni , który trzyma przy rodzinie ??

Z innej strony Palomo, jeżli mąz chciał byc z Wami...chociażby tylko dla córki....to jak on właściwie traktował tamtą kobietę ?? Kim ona była wtedy dla niego ? Przygoda tylko . Może to ona by sie w końcu wkurzyła...bo ile mozna czekać...a może by sie odczepiła ?

Nooo takie gdybanie . Sama nie wiem.

Mój mąz twierdził, że wrócił tylko dla dzieci.....ale ja mu na to, że z dziećmi sobie poradzę....ale on, że je tak bardzo kocha.....
ech....po co wrócił ....skoro ciągle z panienką sie spotykał jeszcze przez kilka miesięcy ??
Jakiś parawan ?

Wrócił dla dzieci a został ze mną , z nami .

No tak....były święta....więc konskwentie skoro wrócił dla dzieci, to niech z nimi te święta spędzi...ja wyjeżdżam....Ups...tego nie przewidział !! No, jednak, żebym została, że jednak rodzina razem, że tak będzie dobrze, lepiej....
Dla kogo lepiej ?

i takie tam rózne, i dużo tego i slalom non stop między granicami, konsekwencjami, miłościa do człowieka , byciem żoną i wolną kobietą. Ło Matko, jak mi sie udało to przebrnąć?? Dziękuje Ci Boże !! EL.
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-30, 13:34   

EL-
przeżyłas więc wiesz -
chyba nam się nie dziwisz w tych naszych zakrętach, pytaniach, szukaniu odpowiedzi..., gdybaniu...,
żeby to tak można było raz odciąc i już, a to wraca i wraca....
Oj nie ma czego zazdrościć...
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-30, 13:46   

Tym parawanem chorych zachowań męża w Twoim przypadku była córka, w moim syn
i udowadnianie wszem i wobec jakim teraz jest super ojcem z którym syn ma tak świetne relacje....
i deklaracja, ze jakby się coś działo to jest na wyciagnięcie ręki,

w innych przypadkach - parawanem są dzieci i tzw. zachowanie twarzy a w ich mniemaniu "klasy" - tym parawanem jest często ta pomoc dla żon ...to dla nich samych i reszty świata - że nie sa tacy źli - tylko w tm konkretnym przypadku nie wyszło....i należy im się zrozumienie, a nawet aprobata - no bo jeśli mieliby sie męczyć do końca życia - to cóż to za życie....


coś w tym jest, żona na zewnętrz pokazuje wszem i wobec, jaki ma świetny kontakt z córkami, tylko "publicznie, na ulicy, czy w pracy.(aż czasami jest to niesmaczne)podczas gdy w domu "mama, jest zła i nerwowa", "zachowanie twarzy, a w ich mniemaniu klasy" trochę rozjaśniło mi to w głowie.
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-30, 14:24   

chris

Identycznie. W domu wygląda to zupełnie inaczej - mama jest zła i nerwowa. Tak samo jak u Ciebie.
Dzieciak rwie się zaś do ojca. Widzę również to, że dziecko - kiedy jest u mnie - często nawiązuje do sytuacji, używa przedmiotów z czasów, kiedy byliśmy normalną rodziną. Próba rozmów na tematy - kończy się jak zwykle agresją i słowami, że ja "manipuluje". Dziecko kiedy jest u mnie "boi się zatelefonować do mamy" lub posłac jej jakieś zdjęcie. Dodam, że absolutnie ja nie ingeruje w zachowania dziecka. Po prostu widzę !!
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-30, 14:47   

E tam, parawan. Przecież jak zdradzał, zarzucając sieć na rybkę, musiał czymś zanęcić. A więc nęcił: on taki wspaniały ojciec, mąż, a ta żona taka wredna i niedocenia... To jest marketing, a nie parawan czy wybielanie sumienia. Kochanka na niedobrego by nie poleciała, niektóre zresztą miały już w domu własnych niedobrych.
Jak jest z kochanką lub stara się o jej względy musi czymś "zanęcić" - najprościej i najłatwiej "dobrym ojcem".
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-30, 15:28   

Samotna....ani trochę sie nie dziwię !!
Tak sobie tu dyskutujemy, poszukujemy wyścia z trudnych sytuacji, rozwiązań ..............a gdyby tak dało sie ułozyć w jakis konkretny zapis...trzeba tak i tak....a nie robic tak i tak....to by było zycie proste....ech.....A tak musimy po omacku...po drodze jeszcze strasznie sie poobijac, żeby wreszcie spokojnie i godnie zyć.

Ola, może masz rację . Słyszałam nawet, że niektore panienki kręci i to, że obrączka na placu. Ponoć panowie tak między sobą mówią, że na obrączkę to najłatwiej złowic rybkę. Ale mój mąz obrączki nie nosi....to może bezpieczny...co ?hhahaahahah
Ło Matko....co za zycie !! Pozdro! EL.
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-30, 16:03   

Mój nie nosił i tym bardziej teraz....,
z tą obrączka to tez słyszałam...,

Ola - marketing tak - dla panienek,
a dla zony, otoczenia, rodziny i środowiska - to uważam, ze jednak parawan.... , a nawet niezła zasłona dymna...

[ Dodano: 2009-06-30, 16:08 ]
El - poszukujemy wyjścia...
- dziwne, to i chore, że walczy się o osoby które nas zdradziły, zawiodły...
dzisiaj też słyszałam od znajomej, która nic jeszcze nie wie, że gdyby jej mąż zdradził, nawywijał, odszedł - to powiedziała wprost, ze już nie mogłaby być z kimś takim
bo najzwyczajniej nie miałaby zaufania i że wolałaby w samotności nie raz popłakać - krótko powiedziała - trzeba się szanować !
Coś w tym jest...
Najgorsze to to, że jeszcze by sie chciało - najbardziej chyba tego, zeby sie to wogóle nie zdarzyło, ale jest rzeczywistość....
z jednej strony chciejstwo, bo miłość, rodzina - a z drugiej świadomość, ze nawet gdyby to jak...??????????

[ Dodano: 2009-06-30, 16:10 ]
zresztą po co te gdyby...
gdyby tak móć faktycznie zamknąc ten rozdział i nie chcieć juz ani w sercu, ani w głowie, wtedy spójność i wiadomo jakie kroki i na czym sie stoi, a tak wahania...
miedzy wspomnieniami, nadzieją, rzeczywistością, złudzeniami...

[ Dodano: 2009-06-30, 16:15 ]
Proszę pomódlcie się za mnie, żeby mi jakaś klapa w sercu i głowie trzasnęła, zamknęła ten etap - mojego męża - tak raz - a dobrze, może mniej bólu...

[ Dodano: 2009-06-30, 16:18 ]
jeszcze raz siebie zacytuję i proszę wypowiedźcie się co o tym sądzicie ???

tak sobie myslę - często piszemy o tym - zmiana nas samych może powodować, że
i wokół nas ludzie będą się zmieniać...
w związku z tym usłyszałam ostatnio takie zdanie, że osoba która odeszła może być zupełnie inną osobą, może się zmienić pod wpływem osoby z którą się zwiąże..,
czyli reasumując ktoś kto miał przy nas chore zachowania - coś im nie pasowało - swędziało- nie chcieli...przy kimś innym wcale tych zachowań nie muszą powielać...
może im swszystko lub większość pasować lub poprostu moze im się najzwyczajniej wszystko chcieć....własnie przy tych drugich, trzecich, ale nie przy nas....
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-30, 17:29   

Nie wiem Samotna..może tak jest jak piszesz.
Wiesz...poznając nowa osobę to nam sie wiele chce. Ta osoba jest dla nas ciekawa...coś tam nowego wnosi w nasze zycie...cos od niej bierzemy, cos dajemy.....początki sa napweno magiczne.....A potem przychodzi jak wsżedzie szara rzeczywistość.
Sama widzisz...ludzie sie ranią, zdradzają, odchodza....często do siebie wracają....bo okazuje, że ta fascynująca nas osoba z czasem staje sie nudna....I następna staje sie nuda i jeszcze następna. I ta osoba poszukująca ( tak mi się zdaje) zaczyna w końcu zastanawiac się...co sie dzieje, że wszyscy jej sie z czasem nudzą....to może we mnie jest cos nie tak ?
Tak sobie myslę.

Nie wiem...pewnie jest i tak, że te osoby nigdy nie wracają......ale wydaje mi, że one jednak oczy kiedys otworzą..i to wcale nie tak późno....tylko problem jest w tym, czy potrafią wrócić, czy potrafią poprosic o to,żeby mogli wrócić,czy potrafią przeprosić, czy potrafia byc pokorni , czy też my zechcemy ich przyjąć.
Tak mi sie wydaje.
Oni też sie przemianiają w sytuacji kryzysu...ale nie wiemy w jakim kierunku pójdzie ich przemiana. Dlatego jednak warto modlic się za to osobę i prosic Boga, żeby mu/ jej błogosławił . EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-01, 08:14   

Samotna......piszesz:"tak sobie myslę - często piszemy o tym - zmiana nas samych może powodować, że i wokół nas ludzie będą się zmieniać...
w związku z tym usłyszałam ostatnio takie zdanie, że osoba która odeszła może być zupełnie inną osobą, może się zmienić pod wpływem osoby z którą się zwiąże..,"

ja to pojmuje trochę inaczej................ to że ta osoba która odeszłą jest zupełnie ionną osobą....to fakt.......... poprzez złamanie przysięgi,zdradę i wiarołomstwo jest inna.
Ale wracam do zmian...... to nie jest tak jednoznaczne,że zmiany w nas powodują od razu zmiany w otoczeniu................... Samotna,wg mnie to zmiany w nas powodują zmianę widzenia siebie,otoczenia,innych ludzi......... inne postrzeganie,inne oczekiwania albo ich zanik.Zmiany w sobie powodują ,że zmienia się w nas nasza postawa,postrzeganie siebie w relacjach z Bogiem,ze sobą samym i z innymi ludzmi.

Następuje przeniesienie ciężaru z "MNIE" (najczęściej egocentrycznego) na "JA"(co mogę zrobić ze sobą,co mogę dać innym).
Następuje przyjęcie do akceptującej wiadomości,przyjęcie jako swojej ,postawy,że mamy wpływ tylko na siebie,a na otoczenie możemy oddziałowywać swoją postawą i postępowaniem.

Taka postawa pozwala na zaakceptowanie faktów,na zgodę na nie,na podtrzymanie ciągłej gotowości do zmian,do kontaktu osobowego z Bogiem i tym samym do powierzenia się Bogu,oraz przyjęcie na trwałe postawy gotowości do permanętnej pracy nad sobą na drodze ku świętości.

Wreszcie ,zmiany w sobie powodują że zaczniesz patrzeć inaczej na męża,na męża który zdradził,skrzywdził.Polecisz go miłosierdziu Bożemu i będziesz w postawie,w gotowości do wybaczenia.
Zmiany w sobie to stan Pogody Ducha


ps.to jest moje widzenie potrzeby i konieczności zmian w sobie..............i nie tylko w kyzysie............
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-01, 09:33   

samotna napisał/a:
w związku z tym usłyszałam ostatnio takie zdanie, że osoba która odeszła może być zupełnie inną osobą, może się zmienić pod wpływem osoby z którą się zwiąże..,
czyli reasumując ktoś kto miał przy nas chore zachowania - coś im nie pasowało - swędziało- nie chcieli...przy kimś innym wcale tych zachowań nie muszą powielać...
może im swszystko lub większość pasować lub poprostu moze im się najzwyczajniej wszystko chcieć....własnie przy tych drugich, trzecich, ale nie przy nas....


Samotna, tak też przecież może być, dlatego gada się, aby zmian dokonywać... dla siebie ‎samego, a nie dla męża. Odzyskanie męża w tym przypadku to dodatkowy bonus. A jak się nie ‎odzyska tego męża, to przynajmniej odzyska się... radość życia.‎

I jeszcze jedno – zdradzacz może się zmienić pod wpływem kochanki – nawet na plus. I co? ‎Zgodnie z „teorią zmian” zaczyna więc zachowywać się też inaczej do porzuconej żony, np. ‎przestaje być agresywny. A jak przestaje być agresywny, to porzucona robi się spokojniejsza, ‎czyli zaczyna się też zmieniać pod wpływem zmienionego zdradza cza. He, He, He, ale się ‎porobiło mi w tych teoriach :mrgreen:
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-01, 10:20   

Każde ważne wydarzenia życiowe prowokuje nas do samopoznania, szukania prawd o sobie i innym,
poprzez rozstania dowiadujemy się o sobie i partnerze czegoś nowego...
niekoniecznie prawda o nas jest miła i do przyjęcia...

........w związku z tym usłyszałam ostatnio takie zdanie, że osoba która odeszła może być zupełnie inną osobą,
..........

jak najbardziej możliwe,
często to było tylko nasze wyobrażenie o tej osobie, w której kiedyś sie zakochalismy i z którą przeżyliśmy długie lata, mieliśmy wspólne dzieci i wspomnienia...która dla świętego spokoju godziła sie na wiele, tylko dla wspólnych dzieci, często to związki na pozór normalne, mimo harmonii i spokoju, brak w nim zażyłości, brak komunikacji...

...do tego stopnia, że często w związkach żyjących obok siebie,choć razem jeden małżonek nie wie nic o drugim, jego skłonnościach, potrzebach, mylnie je interpretując, lub nadając mu własne,
przykłady mocno drastyczne potwierdzające jak mało wiem o drugiej osobie...
w ilu związkach partnerzy nie wiedzą o chorych skłonnościach współmałżonka do dzieci, homoseksualizm, czy inne chore przypadki,
które wydaję się każdemu, kto żyje pod jednym dachem, jak mógł nie widzieć o tym, o jego skłonnościach,
seryjni mordercy, gwałciciele, często w domu są normalnymi ojcami, mężami, partnerami czy tez pracownikami...
znane są nierzadkie tego przypadki...
mniej drastyczne...
kochany małżonek okazał sie oszustem żyjącym w bigami... nieślubne dziecko z inną osoba... można mnożyć przykłady... w których mimo normalnych relacji w związku prawda latami nie wyszła na jaw.
dlaczego? bo była zupełnie inną osoba niż widziałam ją swoimi oczami, za mało było w związku bliskości by zauważyc często takie zmiany...
często z własnego "gródka"... ilu to żyjąc z psychopatą, otrzymując raz za razem cięgi, baty, przyjmowało psychiczne znieważenie tylko dlatego iż uważało - jestem winna, to mąż ma racje, jestem do niczego, głupia i brzydka...
ileż to patrzyło na partnera oczami własnej wyobraźni o sobie, o nim i w tej sposób interpretowało sytuacje, i usprawiedliwiało współmałżonka za brak poszanowania,
ilez to partnerów dopiero pod wpływem kryzysu dopiero zobaczyło współmałzonka oczami prawdy o nim
samym i o sobie...
spadła zasłona i ujrzeliśmy prawdziwe oblicze swoje i partnera...
ile razy, ten obraz nam sie nie podobał...
dlaczego zatem patrzylismy na niego jak na kogoś kogo znamy a tymczasem nie wiedzieliśmy nic o nim... o jego potrzebach, wyczynach, zainteresowaniach ukrywanych przed nami
czy też narzucanycyh przez nas by było zgodnie i dobrze jak nam sie we włąsnym wyobrażeniu o małżeństwie wydawało...
ile par tu, do momentu kryzysu, nawet nie zdawało sobie, że partnerowi jest zle z nami, w chory sposób mysleli, że jemu tak samo jak nam jest dobrze w związku aż tu nagle trach.... zdrada, odejście
gdybyśmy tak naprawde sie znali to wiele potrzeb partnera byśmy potrafili w pore zauważyc,,,
nie było oznak... bo sie nie znaliśmy na wzajem,
za mało komunikacji, za dużo obowiązków i zycia obok siebie,
a czasami partner był osoba potrafiąca skrzętnie ukrywać swoje potrzeby, tak by nikt o nich sie nie dowiedział...

.......może się zmienić pod wpływem osoby z którą się zwiąże..,
często pod wpływem refleksji po rozstaniu, po próbach nieudanego pożycia w jednym związku, u niektórych dochodzi do potrzeby własnych zmian i dojrzałości, by nowy związek nie okazał sie, tak samo zły i nieudany jak pierwszy... dlatego wielu po pierwszym nieudanym związku szczególnie jak jest sie już w drugiej połowie swojego zycia bardziej dojrzale sie przygląda swoim doświadczeniom jak i potrzebom oraz możliwościom ich realizowania, by jakość nowego życia była lepsza... bo życie coraz szybciej ucieka i nie mozna pozwoilić sobie juz na kolejne niepowodzenie
a jesli nie doszło do refleksji, u takiej osoby, która odeszła i porzuciła, to w nowym związku, po fali zauroczenia, gdy przyjdzie proza życia, normalne obowiązki dnia codziennego, gdy wobec partnera potrzeba będzie do poświęceń kosztem własnego dobra,
wtedy na bank, w takim związku, przyjdzie taki sam kryzys jak w poprzednim..
brak przerobienia własnych braków i wpływu na związek przyniesie kolejne rozczarowanie i kłopoty...

samotna,
...może im wszystko lub większość pasować lub poprostu moze im się najzwyczajniej wszystko chcieć....własnie przy tych drugich, trzecich, ale nie przy nas....


powiewa samokrytyką siebie, bo z inna chce, ze mną nie, bo inna, druga, trzecia jest od nas lepsza
ja raczej myśle, że wielu po rozstaniu z partnerem, ma szczególnie mocne parcie na szukanie w sobie niedoskonałości, które potwierdziłyby rozstanie, odejście męża,
to sprawia jeszcze większą bezradność wobec zaistaniałej sytuacji,
a gorączkowe poszukiwanie swoich złych stron, jest potwierdzeniem dla porzuconych o swojej beznadziejności, braku atrakcyjności i zainteresowania.
W taki sposób osoby takie, same zamykają sie na podjęcie efektywnych zmian chęci wyzwolenia się od wspomnień o partnerze...
wciąż upatrują we własnej beznadziejności odejście męża...myśląc jestem do niczego, jak by sie było atrakcyjniejszym, mądrzejszym, ładniejszym partner by mnie nie zostawił i nie odszedł do innego...
takie osoby, niepowodzenia wciąz przekładają na stan własnej niskiej wartości jaką mają o sobie... i które są podstawa do tłumaczenia sobie powodu rozstania...

Rozstanie zawsze zmieniają nas, powodując na jakiś czas złe samopoczucie i brak dowartościowania...
jednak nie może sprawić trwania wciąz przy takich myślach o sobie samym,
w końcu musi nadejść czas refleksji dla nas samych, nad soba i dalszym naszym zyciem... po to, by otworzyc sie na
nowe zmiany....
to, że ktoś nas opuścił nie może sprawić, iż nasz osąd o sobie zostanie na zawsze w barwach czarnych...
nalezy w końcu przypatrzeć sie sobie i na nowo odszukac własne dobre strony, które przez lata same zagubiliśmy...
same doprowadziliśmy do utraty patrzenia na siebie pozytywnie i jest to czas dla nas na nasze zmiany.. a jakie? właściwego odtąd postrzegania sie w pozytywnych barwach bez oglądania sie za siebie,
a wydarzenie jakim było rozstanie podsumować jako doświadczenie, z którego można się otrząsnąc i pozostac lepszym niż było sie przedtem...
łatwe w analizie, w praktyce niesłychanie cięzkie do przerobienie, ale nie ma innej drogi do nowego rozdziału w swoim zyciu...
jak tylko akceptacja siebie taką jaka jestem, zobaczyć na nowo w sobie niepowtarzalność i własny urok...
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-01, 11:33   

Problem mami taki, że tak naprawdę nikt nie chce tego nowego , wszyscy chcą zaczarować by znów wróciło stare - nawet jeśli bolesne to znane , stare "bezpieczne" życie.
Boimy sie zmian - także nas samych , latwiej się taplać w starym błocie niż chodzić po nowej , nieznanej łące.
Dlatego częśto ci , którzy odeszli emocjonalnie są juz na innej planecie a my nie chcemy wrócic na ziemię, cały czas tkwimy w starym miejsu czekając na cud i na człowieka , którego po prostu juz nie ma.
To bardzo cieżka walka przeciąć tą więź emocjonalną - bo to walka z samym sobą i ze swoim złudzeniem , że coś nas jeszcze łączy. Piszę tu o emocjach a nie o sakramencie .
To "zerwanie" to też chyba dopiero ta prawdziwa strata . Bo emocje , nawet złe, powodują ,że czujemy , że żyjemy , "coś się dzieje" . Odpuszczenie daje poczucie wielkiej pustki. I pytanie co dalej ?
Ale to jedyna droga.
nie ma sensu zastanawianie się czy ten , który odszedł będzie inny z kim innym . Jego osoba przecież nie ma juz realnie żadnego wpływu na moje życie.

[ Dodano: 2009-07-01, 11:36 ]
Strach przed nowym i samotnoscią - to najczęściej trzyma nas na uwięzi . Stawienie czoła temu strachowi to prawdziwe wyzwanie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4