Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czym jest konsekwencja w miłości i małżeństwie ,rodzinie..
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-25, 12:39   Czym jest konsekwencja w miłości i małżeństwie ,rodzinie..

El...... można by zadać sobie pytanie czy miłość sama w sobie jest konsekwentna i twarda?
czy może być "twarda"???
Miłość "twarda"???? pozornie zaprzeczenie............ ale MIŁOŚĆ a nie "miłość" jest zawsze twarda..............bo wymagająca...a jak wymagająca to ......... i konsekwentna.

Czy miłość musi być konsekwentna??? jak już....... to w czym?

To kilka tez na początek...........

24 h i Pogody Ducha
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-25, 14:06   

Bardzo dziękuję Nałogu za ten temat !!!

Dlaczego pytam ? Bo sama mam z tym klopoty i problemy 1

Bo tak....ktoś mi robi krzywdę....no to jek się zachowac ?
Nadstawić policzek milosiernie ??,......czy naiwnie ?
Zrozumie mnie ta osoba , mój gest nadstawienia policzka....czy uzna za idiotkę i będzie dalej lał mnie rowno ??

Dalej....mąz okrutny i zły ....wyrzucic z domu i zmienić zamki ?? Czy też z milością go traktować...podać w zębach papcie ??

Własnie...tu trzeba być mistrzem świata !!

To co ja robiłam, mam wrażenie że było ok....ale to wszystko było jakby po omacku, bez mojej świadomości jakby, bez racjonalizmu...taki slalom.

Czy są jakieś zasady...jasne i proste ??
Rani, krzywdzi - wyrzuc z domu ??!!

Jak to jest ?? Pozdro! EL.
 
     
Basia73
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-25, 14:33   

No właśnie. Tutaj chyba chodzi też o stawianie granic. Nie reagowanie emocjami. Bo wyrzucić kogoś za drzwi, czy samemu się spakować jest najprościej. Takie typowo dziecięce zachowanie : zabieram zabawki z piaskownicy i już.

Pozwalanie na złe traktowanie też ma związek z brakiem ustalonych zasad, granic. Wydaje mi się, że bardzo ważne jest ustalenie tego i konsekwentne nie pozwalanie na przekraczanie wyznaczonych granic przez małżonka, czy dzieci.

Odpowiadając na tytuł wątku: konsekwencja w miłości wiąże się z ustaleniem zasad i przestrzeganiem ich przez wszystkich członków rodziny. Tylko najpierw takie zasady należy wspólnie ustalić.

A to co napisałaś czy wymienić zamki, czy podać w zębach papcie pokazuje przechodzenie ze skrajności w skrajność. Nie ma nic pomiędzy ?
Pytasz EL: rani, krzywdzi - wyrzuć z domu? Myślę, że nie. Postaw granice i nie pozwalaj na takie traktowanie, czy to jest przemoc fizyczna, czy psychiczna. No, ale najpierw trzeba mieć świadomość, co to jest przemoc psychiczna.
 
     
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-25, 15:43   

Witam
piszemy o konsekwencji ale to trudne. Rozmawiając z mężem, że wszystko ma swoje granice i że musi wybrać rodzinę albo ją -podałam termin, który się nieuchronnie zbliża. Miałam nadzieją, że patrząc na dzieci zerwie z nią. On niestety nie podjął decyzji -chce tak trwać aż nie dostanie nowej pracy i zmieni środowisko. My- tj ja i dzieci- zostaniemy tu w środowisku, które pewnie będzie nam współczuć i pomagać. Sama się miotam jak postąpić- być konsekwentną - powiedzieć dzieciom i ma od nas odejść czy jeżeli jeszcze nie podejmie decyzji trwać dalej wymuszając wspólne wakacje (co może osłabi ich związek) . Nie wiem , zastanawiam się . Wiem, że teraz mam wpyw na jego życie - potem jak odejdzie niestety juz nie . Gdyby była nadzieja..... A jest ciężko bo dzieci choć dorosłe- 17 i 20 lat nie mają pojęcia co się dzieje- w domu jest normalnie - bez kłótni, spokojnie, tata zapracowany..
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-25, 16:08   

No i to chyba Malizno jest własnie nie ustalenie granic - to, że dzieci nic nie wiedzą, bo w domu jest normalnie !?

No bo jak On ma się zatrzymać, kiedy rozpostarty nad Nim parasol ochronny - trzymanie tajemnicy przed dziećmi i rodziną.

Mnie było z tym xle, ale ja powiedziałam dzieciom i rodzinie męża. Swoją rodzinę musiałam trzymac z daleka, ponieważ bałam sie i nie chciałam, zeby moja mama wkroczyła do akcji...bo dopiero by była akcja. Tego nie chciałam.

Znajomi, przyjaciele wiedzieli...mówiłam. Raczej az tak bardzo nie oskarżałam ....ale mówiłam, że mi z tym xle.

Nie było tajemnicy, że mąz mieszka z kochanką...to bylo jasno powiedziane. I mąz z tym sie xle czuł..prosił, żebym nie rozpowiadała....hm....czułam, że jeżeli będzie to tajemnica, to Jemu będzie z tym lepiej, wygodniej i bezpieczniej....nadal spokojnie będzie sobie mógł robic co chce.
Czułam, ze nie trzymanie tego w tajemnicy spowoduje, że będzie Mu wstyd przed rodziną, znajomymi, przyjaciółmi...tak tez było.


Wyrzucanie z domu...chyba to nie jest dobra metoda. Wyrzuca sie w zlości....a potem szybko sie przyjmuje z powrotem. Wtedy mąż/ żona szybko sie uczą...złość = wyrzuca, szybko przechodzi = pozwala wrócić i tak w kółko.
To nie jest dobra metoda.

Wszystko co robimy w zlości jest złe i obraca sie tylko przeciwko nam. Trzeba najpierw ciszy i spokoju, żeby mądrze działać. EL.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-25, 20:14   

Duzo myslalam nad tym tematem :)

U mnie konsekwencja polegala i nadal polega na stawianiu granic jak piszecie i nie pozwalaniu na zachowania ktore moga krzywdzic
czyli na wszelkiego rodzaju agresje
czy to slowną czy fizyczną
mówienie stanowcze nie i unikanie takich sytuacji...wszytko by chronic siebie i pokazac ze to nie jest dobre dla obu stron

czasem ludzie testuja siebie..na iemoge sobie pozwolic w tej relacji
to sie wyczuwa

jak mieszkac pod jednym dachem ze wspólmalzonkiem ktory jest nie fair....zdradzaczem...
Zyc obok, nie zwracajac uwagi czy spakowac walizki?
nie wiem tego....kazdy jest inny
jesli maz czy zona zostanie i nadal zdradza....wylaczyc go z zycia, wspolnego spania, jedzenia, prania, zakupow, prasowania.
tak aby poczul wlasnie konsekwencje, mieszka ale juz nie jest w rodzinie przez swoje zachowanie

spokojnie, bez emocji, ale jak to osiagnac?
( wyobrazam sobie jakie to trudne, przeciez zdrada przynosi ból)
ja bym pewnie na jakis czas nie chciala widziec takiej osoby, nie dalabym rady mieszkac pod jednym dachem
na pewno rozdzielenie finansow, dogadanie sie co do nich
i dogadanie kontaktow z dziecmi

El, bardzo mi sie podoba to co piszesz i powtarzaj tu jak mantrę ;) bo to bardzo potrzebne, takie swiadectwo jak Twoje
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-25, 21:14   

pojęcie szczególnie istotne i często stosowane, używane w wychowywaniu dziecka, które z natury swojej jest egocentryczne i musi dopiero nauczyć sie, że świat nie nalezy tylko do mnie, a ja nie jestem pępkiem wszechświata,
dlatego stawia sie takiemu maluchowi, by dostosowało sie do życia w grupie z innymi wymagania i warunki.

jak widac, wielu mimo dorosłego wieku nadal uważa sie za "pepęk świata", któremu nalezy sie wszystko kosztem innych
takim osobom nalezy pomóc dorosnąć i dojrzeć do bycia dorosłym 'twardą miłością"
Twarda miłość oznacza wymagania. Właśnie dlatego, że cię szanuję, kocham drogi mężu, żono, córko, synu.... i zależy mi na twoim życiu – wymagam, stawiam warunki, a tym samym wyrażam wiarę w twoje możliwości i zdolność do uczenia się odpowiedzialności za jakość swojego życia, za wpływ na innych daje wolną wole podejmowania decyzji wraz z ich konsekwencjami.

Miłość to dawanie siebie innym, dzielenie sie swoim zyciem...stąd często wielu ma kłopoty z miłością, bo uważają, że to prawo do brania czy bycia kochaną jest ważniejsze od samemu kochac, czy dzielenia sie własnym dobrem na rzecz ukochanej,
dlatego w tak pojmowanym kontekście musze nauczyc sie też samemu:
- wyznaczac granice w dawaniu siebie jeśli kocham za bardzo...
jeśli natrafiłam na partnera '"niedojrzałego"do miłości,do dzielenia sie swoimi uczuciami, do dawania, musze w konsekwencji nauczyc sie sama bronic własne potrzeby, uczucia by nie zostac skrzywdzona i by kochac mądrze.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-25, 22:45   

jasno i prosto :-)

http://www.opoka.org.pl/b...cierpienie.html
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-25, 22:48   

Jasno, prosto, krótko i mądrze.
Dzięki za odświeżenie.

Drugą wątpliwość można sformułować tak: czy obrona przed naiwnym cierpieniem nie jest wycofaniem miłości, alb o ucieczką od krzyża? Otóż stanowczo nie! Wręcz przeciwnie! Dla przykładu, żona alkoholika, który znęca się nad nią i nad dziećmi, rozumie, że tylko osobiste cierpienie męża może mu pomóc w uznaniu choroby oraz w podjęciu terapii. Właśnie dlatego stosuje ona zasadę mądrej miłości: „ty pijesz alkohol, ty ponosisz bolesne konsekwencje takiego zachowania”. W takiej sytuacji żona cierpi jeszcze bardziej niż mąż, bo ma większą świadomość i wrażliwość. Cierpi też jeszcze bardziej niż jej sąsiadka, która naiwnie przyjmuje krzywdę i cierpienie mimo, że to wcale nie motywuje jej męża do zmiany zachowania. Jednak to jeszcze większe cierpienie płynie z mądrej miłości, a nie z naiwności. Sprawia, że ta kobieta chroni siebie i dzieci przed kolejnymi krzywdami, a jednocześnie stwarza mężowi szansę, by pod wpływem cierpienia wyciągał wnioski z popełnianych błędów i zmienił postępowanie. Chodzi zatem o naśladowanie postawy ojca z przypowieści o synu marnotrawnym. Dopóki syn błądzi, ojciec kocha dalej, ale nie udziela synowi żadnej pomocy, bo tylko na skutek własnego cierpienia błądzący może się zastanowić, zmienić i wrócić.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-26, 09:07   

Elżbieto mam 2 pytania do Ciebie:
1. Czy byłaś lub jesteś mężatką?
2. Jeśli odp. na pytanie 1 brzmi "tak", to czy przeżywałaś w małżeństwie jakieś kryzysy?
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-26, 10:01   

Elżbieto...ja Cię bardzo proszę....opowiedz nam cos o sobie ! I stań się dla nas autentyczną osobą ! EL.
 
     
Małgoos
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-26, 10:06   

Przeczytałam powyższe wypowiedzi i nasunęła mi się pewna „wątpliwość” ,a raczej „ryzyko myślenia” ,że będziemy mogli stawiać siebie, swoje widzenie świata nad współmałżonkiem , jego „widzeniem świata” .
Mami , jak słusznie zauważyła konsekwencja to „pojęcie szczególnie istotne i często stosowane, używane w wychowywaniu dziecka” , czyli zakłada pewną „wyższość” osoby , która stosuje określone zasady nad tą do której te zasady są stosowane. Czyli „jestem twoim rodzicem, jestem starszy/a, bardziej doświadczony/a, wiem , co dla ciebie jest dobre, a co złe, odpowiadam za ciebie” mam więc prawo i obowiązek podjąć takie , a nie inne działania które sprawią ,że ...
Czy możemy poczynić podobne założenia w stosunku do małżonka ? I kiedy ?
Gdy nas krzywdzi – tak . Stawiamy granice i konsekwentnie wymagamy ich respektowania dla dobra swojego i współmałżonka ,aby wreszcie jak pisze Mami pomóc dorosnąć.

Kiedyś słuchając „Tues Petrus” gdzieś głęboko zapadły we mnie słowa :
„Miłość - to wybór drogi miłości i wierność wyborowi..”
Myślę ,że właśnie te słowa ułatwiają mi rozumienie tego, czy miłość musi być konsekwentna?
(jedno z pierwszych pytań Nałoga w tym wątku)
Ale stanowią one podstawę dla moich działań ,a nie oczekiwań względem małżonka, czy wytyczania mu drogi rozwoju ... Nie wiem , czy dobrze (tj.zrozumiale ) się wyraziłam ?
Dokonałam wyboru ( „ślubuję Ci miłość” ) i muszę podejmować takie działania , które będą zgodne z początkowym wyborem , będą służyć osiągnięciu celu „jeszcze większym, głębszym miłowaniu”, a nie nastawieniu na wychowywanie współmałżonka

Może skorzystam z przykładów El: „ Bo tak...ktoś mi robi krzywdę....no to jak się zachowac ?
Nadstawić policzek milosiernie ??,......czy naiwnie ? „

Jeśli kocham , to przed oczami stawiam dobro drugiej osoby ... Czy moja reakcja służy jej dobru ? Nadstawienie policzka – nie (bo nauczę przemocy) .

„Dalej....mąz okrutny i zły ....wyrzucic z domu i zmienić zamki ?? Czy też z milością go traktować...podać w zębach papcie ??”

I znów: Jeśli kocham , to przed oczami stawiam dobro drugiej osoby ... Czy moja reakcja służy jej dobru ? Analizuję – podam papcie to .., wyrzucę z domu to ... zastanawiam się

To tak jakby układać mozaikę z różnych elementów . Gdyby nie świadomość „efektu” dobierałabym przypadkowe kolory , kształty ,ale gdy wiem , do czego zmierzam , jaki wzór chcę ułożyć – krok po kroku dobieram elementy

Gdy nie wiem jak postąpić tu i teraz zastanawiam się do czego to doprowadzi w przyszłości... Tak oto rozumiem konsekwencję w miłości...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-26, 10:40   

Dbać o dobro drugiego człowieka , nie krzywdzić go...ale przed tym - zadbać najpierw o siebie tak, żeby jednocześnie nie skrzywdzic drugiego człowieka - i oto mamy definicję asertywnosci !

Moje miejsce w świecie, moje granice, moje zabieganie i dbanie o siebie przy jednoczesnym poszanowaniu godności drugiego człowieka.

Czasem nadstawiam drugi policzek....ale nie cofnę się...bo bronię czegoś ważniejszego ...
Nie przynoszę papci w zębach nikomu bo nie ma takiej potrzeby i nie widzę potrzeby żebym miała to robic ani dla siebie ani dla innej osoby.

Wyrzucanie z domu.....czy nie jest uderzanie w godnośc drugiego człowieka....Jest !

Za to otworzenie klatki - ty człowieku decyduj....o...i tu dbamy i o siebie i o drugiego. Oboje możemy stracić, ale i oboje możemy zyskać....a może zyska tylko jedno z nas....podejmij sam tę decyzję.

Tak jak piszesz Małgoś...ja uważam, że nie mamy prawa wychowywać drugiego dorosłego człowieka. Ale i o tym samym wie Mami...dawała taki przyklad, żeby było nam jaśniej i zrozumialej czytać.

Czasem dla dobra siebie i drugiego człowieka należy powiedzieć STOP....np. nie pozwolę ci wyskoczyć przez okno!
ale też, nie pozwole żebyś mnie krzywdził/krzywdziła.

Własnie z tym STOP mamy największe problemy. Jest w nas tak dużo lęku, że boimy się, że jak powiemy stop, to ta druga osoba sie obrazi i odejdzie.....hm....a czasem tak trzeba własnie. Niech sięobrazi...niech odejdzie....i zacznie mysleć !
Noo....ale jak naprawdę odejdzie ?? Hm...dylematy ! EL.
 
     
Małgoos
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-26, 11:09   

EL. napisał/a:
Własnie z tym STOP mamy największe problemy. Jest w nas tak dużo lęku, że boimy się, że jak powiemy stop, to ta druga osoba sie obrazi i odejdzie.

El ..własnie z powodu nagromadzenia dużej ilości lęku powiedziałam STOP ,ale był to lęk przed samą sobą , swoimi reakcjami , bo wiedziałam ,że dłużej nie wytrzymam tej sytuacji i prędzej czy później doprowadzę do rozstania. Wiedziałam, czułam ,że do niczego dobrego to nie doprowadzi. Zażądałam zerwania znajomości (i tu miałam powazny dylemat: może to naprawdę "tylko" przyjaźń i wyrządzam krzywdę mojemu mężowi ? ) Gdzie tu miejsce na miłość - myslałam ? Mysle o sobie - nie wytrzymam tego, zrujnuję życie mężowi, dzieciom, sobie ... Może wystarczy "tylko" popracować nad sobą ? Mąż tej pani cierpiał ,ale "przyzwalał" na kontynuowanie znajomości, gdyż widział ,że żona odżyła.. Cieszył się jej szczęściem ... Może to on kochał ? -takie oto miałam mysli... Dopiero później znalazłam to forum .. Potwierdzenie słuszności wyboru ... Tak , czasami trzeba powiedzieć STOP
 
     
Basia73
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-26, 11:28   

A jak być konsekwentnym, jak człowiek jest rozwalony psychicznie? Wyznaczam coś sobie, trzymam się tego jakiś czas, a nagle przychodzi "bum" i znowu jestem rozwalona dokumentnie. Wtedy najbardziej potrzebuję żeby mnie Mąż przytulił, pocieszył, zrozumiał, a nie otrzymuję tego od niego. Załamka. Koło się kręci. Ulegam jemu , jego prowokacjom, nie daję rady. Myślę, że jest dobrze a tu okazuje się, że jest tragicznie. Jak to by było pięknie gdyby jedno drugiego wspierało, jak jedno ma doła to drugie go podnosi i odwrotnie. Boże, jak mi tego brak...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4