Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Proszę o radę- mój mąż przestał mnie kochać
Autor Wiadomość
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-09, 18:14   

Niezapominajko! Korzystając z tego ,że mąż poszedł na mityng a dzieci się bawią napisałam do Ciebie długi list na priva. Ale coś kliknęłam nie tak i mi zeżarło!!! Co ja mogłam zrobić?!
A pisałam dwie godziny...
Z drugiej strony - może to i lepiej - podam Ci wiadomości " w pigułce":
1. Nie dasz rady namówić męża na terapię na AA, jeśli sam tego nie czuje.
2. Musi odczuć skutki swego picia - nie sprzątaj butelek, nie myj szklanek po piwie - musi się o nie potknąć.
3. Nie chowaj alkoholu - znajdzie albo wyjdzie kupić, a Ty stracisz pieniądze, jeśli wylejesz.
4. Pod żadnym pozorem nie kupuj alkoholu, nawet jakbyś chciała napić się piwa z koleżanką - wyjdź do kawiarni.
5. Nie sprzątaj "skutków" picia - dla mnie to było najtrudniejsze.
6. Jak zaśnie na podłodze, to niech tam leży. Rano ma się obudzić zesztywniały. Nie przykrywaj kocykiem, nie podtykaj poduszki.
7. Jak pije, nie pij z nim, aby zostało mu mniej!!!
8. Nie ułatwiaj picia - nie zostawiaj pieniędzy na wierzchu. On jest chory.
9. Nie usprawiedliwiaj go przed nikim. Nie zmyślaj:" Nie przyszliśmy, bo nie mieliśmy czasu"
10. Nie chodź na paluszkach, bo on ma kaca!!!
Ja popełniłam wszystkie możliwe błędy. Niestety.
Zapisz się na grupę Al-Anon (dla rodzin alkoholików, wejdź na stronę www.al-anon.org.pl
i stosuj 12 kroków w swoim życiu, SWOIM!!!

Za chwilę pewnie oberwie mi się od nałoga. No i oczywiście słusznie!!!

A mąż poszedł na terapię po tym jak zadzwoniłam do znajomych, którzy mieli do nas przyjść i powiedziałam, że mają nie przychodzić, bo leży nieprzytomny!!! Po kilku godzinach snu wstał i dowiedział się o odwołanej wizycie. wtedy zaczął kopać worki ze śmieciami, które stały na korytarzu.
To był piątkowy wieczór. W poniedziałek rano poszedł na terapię.
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-10, 10:06   

Anula 1 dzięki :) i za Twój wysiłek z listem na priva mimo, że nie doszedł :)
Z moim mężem nie jest jeszcze tak źle, jeśłi chodzi o alkohol, ale na pewno zmierza to w złym kierunku..więc Twoje rady wprowadzę w życie..może uchroni to nas od najgorszego.
Danka, to prawda- nie mogę się uwolnic od ciągłej chęci naprawiania i pomagania mężowi, ciągle mówię sobie, że to jeszcze coś nowego się pojawiło (teraz to DDA), czego jeszcze nie próbowałam i że może jak porozmawiam z mężem to on coś zadziała, że może sam nie wie i nie umie... ale wiem, że to błędne koło.
Czuję lęk przed dzisiejszą wizytą u psychologa... nie jest katolicki - niestety na razie nie znalazłam takiego, ale zobaczę jaki jest- może będzie ok..

[ Dodano: 2009-09-15, 14:52 ]
Witam,
dzisiaj miałam drugą wizytę diagnostyczną u psychologa. Zajmujemy się mną, gdyż moim małżeństwem nie możemy bez udziału męża...Odnajduję wiele zależności pomiędzy małą dziewczynką borykającą się z nie zrozumiałymi dla niej problemami, a dorosła kobietą , którą teraz jestem..Mam nadzieję, że uda mi się z tym wszystkim uporac. Cieszę się, że coś robię konkretnego, że próbuję zrozumiec lepiej siebie, może z Bożą pomocą uda mi się zmienic, to czego w sobie nie lubię..
Odnośnie pomagania mężowi, to w zeszłym tyg. napisałam mu o DDA, o możliwościach leczenia..ospisał, że w dniu w którym powiedział mi, że nie chce byc ze mną blisko, poczytał na ten temat w internecie i że nie widzi potrzeby terapii, że zmiany które mogły w nim zajśc nie są na tyle istotne,że raczej chodzi o inne rzeczy.Napisał mi też,żebym nie podtykała mu rozwiązań o które nie prosi, żebym nie traktowała go jak problem, który trzeba roziwązac i że jak zechce mojej pomocy , to wtedy mnie o nią poprosi Myślę, że dotarło to do mnie...On nie chce moich rozwiązań, ja zrobiłam wszystko, żeby czuł się zrozumiany, żeby czuł, że ma we mnie oparcie itp. ALE ON NIE CHCE więc ja to uszanuję, zajmuję się wreszcie sobą i nie szukam z nim bliskości..
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-16, 01:13   

Niezapominajko!
Twój mąż widać jeszcze "nie dojrzał" do jakiejkolwiek terapii. Naprawdę musi się chyba przewrócić i potłuc t... Nie załatwisz tego za niego, nie namówisz...
Ja też jutro idę do terapeuty, działam dalej ZE SOBĄ! Dawno się tyle sobą nie zajmowałam... A może to dlatego te nasze kryzysy? Żeby przypomnieć sobie o sobie?
Ciągle się zastanawiam, czy nie za dużo o sobie ostatnio myślę, czy to już pycha, czy jeszcze nie...
W dzisiejszym "Słowie Bożym na dziś" ( o, już wczorajszym) mowa jest o radości życia - życzę Ci, abyś odkrywała jej coraz więcej i więcej.
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-17, 08:49   

Anula chcę odkrywac radośc życia...ale dziś mi smutno, brak sił, zniechęcenie...Czasem wolałabym, żeby mój mąż zakończył tą farsę i odszedł...jak jego nie ma, to jest mi lepiej, mogę się zając wtedy sobą, córką, nie myślec choc chwilę o tym jak mnie odrzucił. Chciałabym,aby był przy mnie, ale tak normalnie jak mąż, jak bliska osoba, którą kocham i która kocha mnie. Nie wiem czy ma sens godzenie się na obecny stan. Wczoraj mój mąż miał obronę na uczelni, koniec wielu wysiłków, gdy musiał godzic prace, studia i rodzinę, a my z córeczką spędzałyśy same weekendy. Cieszyłam się, kupiłam prezent, kartkę, córeczka zrobiła lurkę. Weszłyśmy do domy- przywitanie- odsunął się, daje mu prezent- ledwo na mnie spojrzał. Chciałam podac dobry obiad- nie chce, najadł się. No to mówię może siądziemy, opowiesz nam wszsytko- już się nasiedziałem. Na stojąco powiedział dwa zdania o obronie i mówi, że musi się iśc przewietrzyc. Pytam, to chcesz iśc sam na spacer czy pójdziemy wszyscy w trójkę? Bardzo zdziwiona mina, jakbym powiedziała coś wielce zdumiewającego- SAM. Poszedł, wysłał sms- [i][przepraszam, ale proszę nie tłamś mnie/i]. Minęło 5 godzin, ani śladu jego. Zadzwoniłam, on pijany, poszedł do kolegi..wrócił po 24 bez słowa i poszedł spac do drugiego pokoju.
Ja naprawdę nie mam już sił na coś takiego, nie chcę takiego życia, nie chcę by córka martwiła się ciągle, że mama smutna, że rodzice sie kłócą..
Praca nad sobą- owszem, mogłam nie starac się w żaden sposób świętowac tego dnia, tylko że ja tak nie chce życ z obcym człowiekiem, z człowiekiem który mnie odrzuca, który traktuje mnie z większym dystansem niż obce osoby- jaki to ma sens? Niech on robi co chce, jak chce? A ja mam trwac przy nim i godzic się na to, żeby mnie ignorował. Mówię mu ,że jak nie chce mnie i nie chce niczego zmieniac to niech odejdzie..a on tak dalej trwa . czy jako osoba wierząca mam godzic się na coś takiego, bo składałam przysięgę? Mam zmieniac siebie , żeby nie czuc bólu...ja mam uczucia w sobie, nie jestem w stanie życ , mieszkac z osobą , która mnie po prostu odrzuciła. Po co? żeby tworzyc iluzję małżeństwa, rodziny?
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-17, 09:23   

Niezapominajko, milo czytać ze bylas u psychologa :)
jak bedziesz silniejsza latwiej bedzie Ci kochac meza takiego jaki jest, akceptowac jego osobe, nie dajac zgody na nałóg.

Maz Twój jak czytam bardzo zagubiony i cierpiacy, nie radzi sobie ze sobą...pisze ze czuje sie tlamszony...:(
zwykle proby zagajenia rozmowy czy ciekawosc Twoja jest odebrana jako atak czy tlamszenie
ma problem
Zan to moj maz tez czesto obwinia mnie za swoj wykrzywiony, zraniony obraz swiata

Nie zmienisz jego serca...sam musi to zrobic,,mozesz trwac obok niego i modlić się
A takze dbac o to by nie dotykalo Cie tak bardzo jego zachowanie

nie chcesz męzu isc z nami na spacer..rozumiem, potrzebujesz teraz odechu po ciezkim dniu
Trudno.
Masz coreczke, mozecie cos razem fajnego zrobic, wytlumaczyc dziecku, ze tata potrzebuje pobyc teraz w tzw. jaskini, a wy wykombinujcie cos zeby milo spedzic czas.
Dla siebie dla dziecka

Przykro mi ,ze to konczy sie nałogiem, jego piciem.
faceci czesto tak rozladowuja trudne emocje i to smutne i glupie.

moze zapytac co mial na mysli piszac o tlamszeniu?

to co pisalas, o podtykaniu rozwiazan...mezczyzni chca byc podziwiani, nie zmieniani..maz ma racje nie chce byc twoim problemem...oj znam to uczucie bezsilnosci, nie chce byc problemem i nim jest, bo nie chce wziac sie za siebie
nie widzi potrzeby, trzeba nam duzej pokory by to zrozumiec...
Chcemy po kobiecemu pomagac naszym mezom, opiekowac sie chronic. podpowiadac
To czego same bysmy oczekiwały...a tu guzik, mezczyzni inaczej funkcjonują
Polecam "kobiety sa z Wenus...amerykanski poradnik pisany prostym jezykiem...ciagle aktualny
To dziala na nich jak plachta na byka...brr nie chcą drugiej mamy

najepsze co mozemy zrobic to byc obok, starac sie kochac, szukac dobrych punktow za ktore mozna meza cenic, i modlić się!!!
aaa no i pracowac nad sobą oczywiscie, gratuluję pierwszego kroku i przygladania sie malej dziewczynce w sobie :) sciskam


Anula gdy zdrowiejemy czesto wydaje nam sie ze jestesmy egoistami
zapewniam cie nie za czesto myślisz o sobie...po prostu kiedys bylas nadmiernie skoncentrowana na innych, stąd ten szok teraz :))
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-17, 22:06   

Niezapominajko!
Czy możesz zacząć chodzić na Al-Anon?
Twój mąż nie chciał jeść, spacerować. On chciał PIĆ. I zrobił to. I nie chciał siedzieć z Tobą, bo to byłaś akurat Ty, a nie butelka!!!
Wy mu PRZESZKADZACIE!!!
Dziewczyno! Nie wpędzaj się w błędne koło i leć na grupę wsparcia. Wierz mi, otrzymasz pomoc i nauczysz się jak sobie radzić.
On nie widzi jeszcze potrzeby terapii, ale przecież Ty widzisz. Byłaś u psychologa, więc jesteś w stanie szukać pomocy.
Nie przeciągaj tego - ja to zrobiłam i teraz pluję sobie w brodę. Tyle czasu spędzonego na szarpaninie, której częściowo można było uniknąć... Tyle nerwów i krzyków, tyle łez. Moje dzieci też niepotrzebnie oglądały niestabilną mamusię. Próbuję im to teraz wynagrodzić, ale nie da się wymazać ( ja nie dam sobie wymazać) tego, że były dni, kiedy nie byłam w stanie im czytać wieczorem.
A co do rozmów z terapeutami - widzisz, pani terapeutka wczoraj uświadomiła mi, że ja jako nauczycielka "świetnie" wykonałam swoją pracę - nauczyłam męża, że podłymi słowami uda się osiągnąć swój cel. On teraz potrzebuje spokoju i samotności, więc abym się odczepiła, stosuje moje dawne metody... No przecież podziałały! Ja nie chciałam się do niego zbliżać, zdjęłam obrączkę, godzinami siedziałam przy komputerze... No to się chłop w końcu nauczył...
Aż mi się włos jeży na głowie, kiedy sobie uświadomię, że czekają mnie jeszcze słowa:"Nie kocham Cię" i powiadomienie, że piszę pozew rozwodowy i jak chce może go sobie przeczytać na kompie. Jedyna pociechą jest to, że go nigdy nie zdradziłam, więc może i mnie to nie spotka.
Nie powielaj moich błędów, proszę Cię.
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-18, 09:10   

Anula 1..nie wiem sama czy chodzenie do Al-Anon jest mi potrzebne...mój mąż pije czasem za dużo, ale to chyba nie jest alkoholizm. Chodzi normalnie do pracy, nie pije codziennie. Nie wiem..przeraża mnie myśl, że oprócz walki o miłośc męża, walki z odrzuceniem, samotnością, miałabym jeszcze walczyc z alkoholizmem. On pije nieraz za dużo i rani mnie to..ale to nie jst ciągły stan.

Chciałabym teraz naprawdę skupic się już na sobie, w takim sensie by walczyc z moimi słabościami, z tym co wiem, że robiłam źle podczas naszego małżeństwa..wczoraj przygniotło mnie poczucie winy..przeczytałam wypowiedź mami , chyba w wątku margolci,i zdałam sobie w pełni sprawę jaką winę ja ponoszę w tym kryzysie.
Boję się, że jak zacznę się rozdrabniac na inne sprawy, skupiac się znowu na mężu ( w tym na jego piciu) to pogubię się znowu i nie będę w stanie dokończyc żadnej z rzeczy.
Na razie staram się stosowac,Anula,zasady, które mi podałaś..a dopóki picie nie stanowi dla niego problemu, to przecież i tak on na terapie nie pójdzie, więc chyba moje uczestnictwo w Al-Anon nie jest konieczne.
Wczoraj byłam bardzo rozbita, nie mogłam pohamowac łez, odwołałam spotkanie ze znajomymi...ale za to wzięłam córcię i poszłam z nią na wieczorną Msze Św. Pomogło :)

Anula 1 życzę Ci , abyś nie doczekała się słów" NIe kocham Cię " od męża, Obydwoje pracujecie nad sobą, wierzę, że przyniesie to efekty. I Ty i On musicie pozaleczac swoje rany.

Danka, Twoje posty mnie uspokajają, wyciszają emocje. Dziękuję :)
Co do tłamszenia..wysłałam do niego maila,żeby mi to przybliżył. Może odpisze. Ja po części rozumiem co miał na myśli. Jak teraz patrzę z perspektywy czasu na nasze małżeństwo, widzę, że często musiało byc tak jak ja chciałam, żeby było. Niby konsultowałam wszystko z nim, ale jak coś było inaczej niz ja sobie to umyśliłam, to okazywałam moje niezadowolenie. Wiem, że mam sporo do "przepracowania".
Boli to, że to co go uwierało w związku nie było załatwiane od razu, że napęczniało w nim do tego stopnia, że zagłuszyło( oby nie wymazało już na zawsze) miłośc do mnie..
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-18, 10:05   

Niezapominajka napisał/a:
..wczoraj przygniotło mnie poczucie winy..przeczytałam wypowiedź mami , chyba w wątku margolci,i zdałam sobie w pełni sprawę jaką winę ja ponoszę w tym kryzysie...


Niezapominajko mój post nie miał wywoływać poczucia winy, bo to świadczy tylko o tym jak małą masz samoocene zaniżoną latami żyjąc z pijakiem..
a miał wyzwolić w tobie dokładnie odwrotne reakcje, zastanowienie i przeanalizowania pod kątem współudziału...
by było coś musi zaistnieć i druga część schematu..
a więc nie będe cierpienia jak bede na tyle silna i świadoma swoich racji i słuszności własnej postawy wobec poczynań męża, obronie sie sama poprzez pójście na terapie jak i zrozumienie zachowań pijaka..

Niezapominajko w jednym poscie, a nawet odnośniku dwie sprzeczności...
w imie... nie ważne jaki jest byle był... posłuchaj co napisałaś:
......nie wiem sama czy chodzenie do Al-Anon jest mi potrzebne...mój mąż pije czasem za dużo, ale to chyba nie jest alkoholizm. Chodzi normalnie do pracy, nie pije codziennie. Nie wiem..przeraża mnie myśl, że oprócz walki o miłośc męża, walki z odrzuceniem, samotnością, miałabym jeszcze walczyc z alkoholizmem. On pije nieraz za dużo i rani mnie to..ale to nie jst ciągły stan. ........


- przebija niepewność siebie- a więc niska ocena swojej osoby, piszesz: nie wiem czy cos da jak coś zrobie... jak nie zrobisz to sie nie przekonasz...
- bije tez z postu ogromne cierpienie piszesz rani mnie ale nic nie robisz, bo znów samoutrudnianie i pokazywanie sobie jestem w sytuacji beznadziejnej
i nic nie dają żadne moje starania
- i na koniec by wyprzec te wszystkie złe uczucia, emocje, uwagi o sobie i swojej bezradności na koniec sie sama uspakajasz... on pije nieraz za duzo ale to nie jest ciągły stan..chodzi do pracy, nie pije dziennie - więc co Niezapominajko to wręczidealny mąż, dlaczego zatem tak zle sie przy nim czujesz?


ja mam pytanie co musiałby robic, bys uznała, że ta twoja zgoda na trwanie w tej sytuacji jest chora i zła...
zapewniam, że nie ma takiej..bo ciągłe nakręcanie spirali przekraczania własnych granic przyzwalania na krzywdzenie mnie wciąż sie przesuwa i przesuwa i wciąż jest to samo...boli ale dam rade, jak tylko bede wystarczająco dobra, mądra i kochała to pokonam wszystkie trudności...miłość zwycięża wszystko, tyle, Że to nie miłość a chore uzależnienie od męża,

Niezapominajko...pokonasz bo jesteś odważna i dzielna i silna, tylko wziełaś sie za przerabianie nie swoich win, problemów, zapominając że masz swoje...
jak sie myśli, jak by tu uratować druga osobe, a tego przecież sie nie da, jak ta osoba sama nie chce nic zrobić... to zapomina sie, że ma sie swoje problemy i potrzeby...
Niezapominajko... jako kobieta żyjąca z pijakiem...pokazałaś już nie raz sobie, że masz i odwage, wiesz co to samotność... bo wciąż borykasz sie z tym problemami w pojedynke, a mąż jest tylko biernie przy tobie, ale tak naprawde to wyreki nie masz i pomocy i wsparcie... pokazałąś już sobie, że jesteś bardzo zaradna potrafisz sama wspaniale dawać sobie rade z problemami i wychowywaniem....
teraz tylko uwierzenie w to co robisz i ujrzenie w tym siły i podniesienie tym samym swojej samooceny.. a potem to już i jest pewność i następne kroki
teraz tylko zmiana myślenia z męża na siebie... z pokonywania tego co możliwe... czyli własnych lęków..
i to są twoje braki do przerobienia

jak może słaba osoba pomagac innej...wtedy rodzą sie już dwie nieporadne osoby... Niezapominajko jak staniesz sie silna i pewna swoich racji, bez lęków o własne poczucie bezpieczeństwa, jak zaczniesz dbać o siebie a wtedy dopiero możesz pomóc mężowi..
dziś jesteś wylękniona, zagubiona i musisz soba sie zająć...

wiem coś o pomocy pijakowi... wiem jak wyniszcza taka sytuacja, ciągła huśtawka i czekanie kiedy znów będzie żle...bo jak jest dobrze to nie potrafimy sie cieszyć, w głowie tylko wciąz myśl
- kiedy znów zapije, i co zrobi...
a kiedy już to nastepuje jesteś spokojniejsza bo w końcu nastapiło to czego sie obawiałas... i potem znów pije i jest tragicznie to sie uspakajasz, by jakoś przezyc ten czas, on nie jest taki zły... są gorsi, dam rade, znów minie i będzie dobrze...
tylko jak jest dobrze, on nie pije, to i tak jest źle, bo lęk przed tym kiedy znów będzie pił i bedzie tragicznie, zatruwa całe szczęście chwil tych trzeźwych i wtedy są i wyrzuty w strone męża, i strach o przyszłość...

Niezapominajko teraz już chyba wiesz, ze masz problem do przerobienia, jak przerobisz swój możesz zając sie męża, bo będziesz wiedziała o co chodzi... dlatego każda terapia uzmysławiająca komuś jego problemy jest dla niego najlepszą rzeczą jaką może zrobić dla siebie dzis i po trochu dla związku...
dlatego zmiany siebie, pod siebie dla siebie...
pozdrawiam gorąco
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-20, 22:48   

mami napisała:
Cytat:
ja mam pytanie co musiałby robic, bys uznała, że ta twoja zgoda na trwanie w tej sytuacji jest chora i zła...


Ale ja wcale nie chcę takiej sytuacji, nie chcę żyć w czymś takim, ale powiedzcie mi w jaki sposób moja niezgoda na to mogłaby wyglądać? Przecież ja mówię mu, że mnie to wszystko rani,wiadomo, że nie odpowiada mi pozycja niekochanej żony. Jeśli chodzi o picie, to nie chwalę go za to,że pije, proszę żeby tak nie robił...ale jak inaczej mam okazać moją niezgodę na to?

To prawda, że mam niskie poczucie własnej wartości, zawsze szukałam potwierdzenia mojej wartości w oczach innych...a teraz, gdy najbliższa mi osoba mnie odrzuciła, to pewnie jeszcze bardziej zachwiało to moją oceną własnej osoby ..
Tylko nie wiem jak uzupełniać te moje "braki"...może psycholog jakoś mi pomoże.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-21, 20:01   

Niezapominajka napisał/a:
Tylko nie wiem jak uzupełniać te moje "braki"...może psycholog jakoś mi pomoże.




jak sie nie odważysz na zrobienie jakiegoś kroku to sie nie dowiesz...jak sobie pomóc i czy mozliwa jest potem realna zmiana i wyjście z kryzysu dla was dwojga...
czasami wystarczy tylko własna zgoda na jakiś krok w swoim zyciu, potem realizacje tego, by w ruch puscić machinę zmian w sobie, w postrzeganiu innych jak zachowaniu innych względem mnie...

dlatego Niezapominajko może warto sie przekonac, co może mi dac terapia, psycholog, zawsze mozna powiedzieć...to nie dla mnie... nie potrzebuje tego...i zrezygnować...
ale by mieć jakąś opinie nalezy sie w niej ugruntować... a potem zadecydowac co dalej ...

byle nie trwać w próżni, zawieszeniu, własnej niemocy... pozdrawiam
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-17, 09:16   

Witam Was,
długo nie pisałam..próbowałam jakos uporac się z tym wszystkim..
Ponad 3 miesiące chodziłam do psychologa, niestety chyba bez specjalnych efektów... W tym tygodniu psycholog powiedział mi,że moja indywidualna terapia nie ma na razie specjalnego sensu, bo umieszczona w takiej kryzysowej sytuacji nie jestem w stanie skupic się na sobie, że widzi ,że małżeństwo jest dla mnie na pierwszym miejscu nie umiem zając się sobą. Według niego konieczna jest terapia rodzinna- ja, mój mąż i córeczka.. Rozmawiam o tym z mężem..chyba uda się go przekonac przynajmniej do konsultacji na początek.
Wczoraj byłam u psychiatry, według niej konieczne są leki i terapia oczywiście.Przepisala mi Asentrę, ale na razie się waham czy zacząc to brac..
Jeżeli chodzi o sytuację w małżeństwie to mąz teraz mówi, że zależy mu na mnie, że jestem mu bliska, że raczej nie wyobraża sobie odejśc od nas, chocby ze względu na córkę, bo nie umiałby nie mieszkac z nia...ale jeśli chodzi o mnie, to mówi, że nie wie czy kiedykolwiek się odnajdzie, że jestem dla niego ważna, ale nie czuje teraz potrzeby żeby mnie przytulac, pocałowac, nie pragnie mnie..od 9 miesięcy mąż mnie nie pocałował, nie kochał się ze mną....Z jedenj strony jestem dla niego wazna,a z drugiej nie kocha mnie jako kobietę..
Próbuję się w tym odnaleźc, ale nie umiem....
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-17, 09:25   

Proponuję zapytać męża co jest powodem zaprzestania przez niego pożycia intymnego.
Jeżeli usłyszysz, że nie wie to po prostu skłamie. Pierwiastek pożądania uległ zagładzie, musi być tego jakaś przyczyna.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-17, 15:22   

BBBBRRRRRRRRRRRRRRRRR nie czytałem Tojego wątku Niezapominajko.......
Dziś przeczytałe.
Ty z opisu swoich zachowań jesteś typowym koalkoholikiem.A Twój maz alkoholikiem

Ty go usprawiedliwiasz.....że pije tylko czasami.......... a on to wykorzystuje i pije.
Typowe współuzaleznienie.
A co zdania psychologa o :"W tym tygodniu psycholog powiedział mi,że moja indywidualna terapia nie ma na razie specjalnego sensu, bo umieszczona w takiej kryzysowej sytuacji nie jestem w stanie skupic się na sobie, że widzi ,że małżeństwo jest dla mnie na pierwszym miejscu nie umiem zając się sobą"

to mam wrażenie że ma stosunkow mało wiedzy i praktyki z osobami
współuzalenionymi.
Jak możesz być trzeżwa-zdrowa nie zajmując sie sobą???
Jak możesz -chora zajmowac sie zdrowieniem rodziny,małżeństwa????

Anula pisała Ci o Al-anon.............. skorzystałaś??? czy nie?
Mam wrażenie że nie..........mimo bardzo soliodnego tłumaczenia Anuli.

Niezapominajko..................... Ty musisz sie jeszcze "umoczyć" musisz jednak jeszcze odbyć swoj apodróż na dno.Musisz zaliczyć jednak swoje DNO.
A wiesz dlaczego????? bo nie chcesz słuchac ,nie chcesz brac z doświadczeń innych,czerpać siłę z siły innych.
A oni(ci inni) chca sie dzielić swoimi doświadczeniami.

Pierwszy post Anuli.............. bardzo wiarygodny,bardzo prawdziwy,bardzo dojrzały.
A Ty co?????
Iluzje,zaprzeczenia,zakłamywanie ................ i to kogo????? SIEBIE.

Psycholog............... Tobie potrzebny terapeuta i grupa terapeutyczna,mityngi,palec w oko .............bo Ty kłamiesz sobie.
Manipulujesz własnym myśleniem.
Nie każdy psycholog może byc terapeuta od uzależnień.Psycholog i terapeuta to jednak cos innego.
Podobne ale inne.

A wiec Twój wybór.

DNO CZEKA................ ale jak długo będziesz spadać????? zależy w znacznym stopniu od Ciebie.

Pogody Ducha

Ps.Anula???a jak u Ciebie???
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-17, 20:12   

Nałogu, ja bardzo chcę słuchać, czerpać z Waszych doświadczeń... nie wiem widocznie nie umiem, ale staram się... Nie byłam w Al- Anon ( ale teraz pójdę, choćby po to żeby zobaczyć jak to wygląda) bo ja naprawdę nie czuje żeby tu chodziło o alkoholizm. Ty wiesz lepiej co to jest....naprawdę uważasz Ty i inni na forum, że to że mój mąż czasem lubi wyjść z kimś i owszem pije wtedy za dużo, ale na codzień funkcjonuje normalnie, nie upija się , nie zaniedbuje obowiązków to jest uzależnienienie? pytam szczerze, chcąc naprawdę poznać odpowiedź- bo poprostu nie czuje,że to jest właśnie problem naszego małżeństwa.
Zdaje sobie również sprawę z tego, że ja nie oceniam tego obiektywnie...jestem z moim mężem w związku od 17 roku życia- całe moje dorosłe życie spędziłam z nim..

Dziękuje Wam wszystkim za odpowiedzi, za dzielenie się swoimi doświadczeniami...
Czuję teraz znowu straszny niepokój, skurcz żoładka...może zacznę brać te leki, żeby spokojnie móc myśleć.
Co do psychologa, nie byłam nigdy wcześniej u żadnego, więc nie mam porównania...rozejrzę się za terapeutą..
A co myślicie o tej terapii rodzinnej? I jeśli tu chodzi o uzależnienie i współuzależnienie to czy to pomoże?

Ja naprawdę chcę dosięgnąć już tego dna i wreszcie móc się odbić..mam dość spadania..

Proszę Was bądzcie ze mną..
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-17, 20:34   

Niezapominajka napisał/a:
Do tego jego picie...zawsze lubił sobie wypic na jakiś imprezach, ale teraz pije w domu wieczorem codziennie- 3, 4 piwa..



Niezapominajko, to Twoja wypowiedź z września.

4 piwa to 1.5 litra alkoholu. codziennie......naprawdę masz wątpliwości, czy to jest właściwy problem? Popieram Nałoga, oszukujesz sama siebie.... :(((((
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8