Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: administrator
2009-06-28, 20:45
Mimo wszystko
Autor Wiadomość
ojerzysj
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-29, 01:40   

Osobiście wolałbym jednak, żeby rozwodu cywilnego ani starania o stwierdzenie nieważności małżeństwa w ogóle nie było. I o to się modlę, nawet w po ludzku beznadziejnych sytuacjach małżeńskich. To jest żeby ten, kto obietnicą kłamie (przepraszam, że nie użyłem ostatnio modnego "mija się z prawdą"), potem, w trakcie małżeństwa się nawrócił do prawdy, to jest do miłości. A nierzadko to się dzieje. Bogu dzięki. I dzięki wiernej miłości współmałżonka, który wypowiedział sobą prawdę w czasie ceremonii. Ostatnio, całkiem niedawno usłyszałem. To była żona, który wyznała, iż męża wcale nie kochała, ani przed ślubem, ani w czasie, ani długo po ślubie. On kochał, i był wierny. Dlaczego poszli do ołtarza? Chyba dlatego, iż jego miłość była bardzo mocna, a ona... ? nie bardzo wiedziała, dlaczego. a w ogóle to nie chciała, ale tak wyszło. Potem on małe dzieci nosił lub prowadził do kościoła, a ona zostawała w domu, i je buntowała. Dzisiaj: przykładne małżeństwo, wzorowa rodzina, dobrze wychowywane kilkoro dzieci, a żonę niektórzy nazywają nawet "dewotką". Mąż bardzo szczęśliwy. Kilkunastoletnie dzieci chętnie i dobrowolnie przystępują do sakramentów świętych.
Kasiek, Niestety, u Pani odwróciło się całkiem inaczej. Ale nie widzę powodów, żeby Pani brała winę na siebie.
Na pewno trzeba się z wiarą/ufnością intensywnie modlić (nie chcę przez to stwierdzić, że Pani się mało albo marnie modliła). Bo przecież - to jest chyba u Jana 14 - Pan mówi do uczniów, że dotychczas niczego nie otrzymaliście od Ojca, bo o nic nie prosiliście w imię moje. Proście Ojca w imię moje, a otrzymacie. Niemniej jednak wiemy, iż sam Jezu modlił się w ogrojcu słowami Ojcze oddal ode mnie ten kielich. I co? Ojciec nie oddalił cierpień, męki, śmierci. Ojciec nie wysłuchał Jezusa Syna. (Wprawdzie to niewysłuchanie się potem obróciło na nasze dobro i na nasze szczęście, ale prawda taka, iż nie wysłuchał modlitwy).
módlmy się jedni za drugich, prośmy o wiarę, i o miłość, i dla siebie i dla drugich, ojerzysj

[ Dodano: 2009-09-29, 01:50 ]
Mirakulum, dopiero teraz, po napisaniu, przeczytałem Pani tekst. Ja nie tracę nadziei, iż będzie Pani świętować któryś z jubileuszów wspólnie z mężem.
A może chodziło Bogu w tym wszystkim o nawrócenie, takie okrężną drogą. I takie, które domaga się wielkiej cierpliwości w czasie...
z modlitwą, ojerzysj
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-29, 06:54   

Tak ojcze , też tak myślę ,

Przed samym rozwodem , miałam pomysł na zgodę , ale to nie była zgoda w duchu Chrystusowym, to on , mój mąż miał się pokajać.

Te trzy lata , to moje powolne dojrzewanie w modlitwie , To " podróż pociągiem w tunelu" oj ! nie wysiada się z pociągu w tunelu - trzeba do końca przeżyć kryzys - I wysiada się gdy Jezus mówi , jest już bezpiecznie , jesteś gotowa poznać prawdę o sobie.

Mam wręcz pewność , za która dziękuję Panu Bogu , że wszystko dla dobra .
PANIE JEZU TAK CUDOWNIE ODMIENIASZ NASZE SERCA
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-29, 23:10   

ojerzysj,
miałam chwile zwątpienia w modlitwę, bywały dni w których nie modliłam się...
Wiem tyle, że jeśli dwoje ludzi łączy miłość, zawsze i wszędzie dogadają się, bo obojgu zależy na tym by było dobrze w związku, dobrze między nimi. Zależy im wzajemnie na sobie. Kochałam bardzo mojego męża i o tym wiedział. Co do jego miłości do mnie, nie będę się wypowiadać. Nie mnie to oceniać. Wiele już napisałam o tym jak mnie traktował. I nie chcę do tego wracać.
Z Panem Bogiem.

[ Dodano: 2009-09-29, 23:17 ]
Mirakulum,
dziękuję za dobre słowa :)
takie baaardzo pozytywne :)
 
     
ojerzysj
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-04, 02:09   

Kasiek, Pani szczerość wzbudza wielką sympatię.
I dziękuję za szczerość, bo to wszystkich nas uczy.

Natomiast odnośnie modlitwy, to, co chcę napisać, i o czym jestem głęboko przekonany, dotyczy chyba każdej modlitwy, a mianowicie ZWąTPIENIA, zwątpienia w skuteczność modlitwy, co się sprowadza do zwątpienia w modlitwę, i zwątpienia w samego Boga, czy mianowicie Bóg ma lub czy Bóg może mieć rację.

Więc wyznam że nie mam chwil zwątpienia w modlitwę ale miewam długie okresy pokus zwątpienia w modlitwę, szczególnie kiedy zwątpienie prowadzi mnie do wniosku, że zło i tak opanowuje świat.
Może to wszystko wygląda nielogiczne, zagmatwane. Ale rzecz widzę w tym, iż jeśli jestem kuszony przez złego do zwątpienia, to znaczy że modlitwa jest dobra.

Pani Kasiek, gratuluję TYLKO krótkich chwil zwątpienia w modlitwę! one - te chwile - wynikają z pokus złego, który, kiedy nie widzi, że jego kuszenie człowieka do złego nie przyniesie skutków, to zasiewa mu wątpliwości. Tylko u ludzi świętych zły zasiewa wątpliwości. Oto przykład.
Ewa i Adam - wcale nie byli kuszeni do wykonania złego czynu. Wiadomo było dla kusiciela, że oni byli bez grzechu, świętymi, i nie ulegliby żadnej namowie do złego. Więc on zasiewa w nich wątpliwość: Czy rzeczywiście Bóg powiedział... (Księga Rodzaju, rozdział trzeci). Wątpliwość!!! Tylko wątpliwość!!! Bo oni byli dobrymi, świętymi, bez grzechu, i widząc jakiekolwiek zło natychmiast by się od zła odwrócili.
Ewa potem zaczęła się zastanawiać sama, i podjęła decyzję (wiemy, jak bolesną w skutkach)

Wniosek jest jeden: jeśli jest pokusa zwątpienia w modlitwie, to znak, iż modlitwa jest dobra! Diabeł kusi wówczas, gdy mu się coś nie podoba, szczególnie modlitwa. A człowiekowi wierzącemu i kochającemu Boga zależy na tym, by podobać się Bogu, nie diabłu.

Dalsze Pani słowa pełne miłości to potwierdzają (przepraszam, że tak kwalifikuję).

"Z Panem Bogiem" oczywiście nie oznacza, iż Pani znika z forum?!
z modlitwą, ojerzysj
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-04, 21:49   

ojerzysj,

oczywiście, że nie znikam z forum :)
Jestem tu m.in ze względu na bardzo mądre słowa Ojca. To co Ojciec pisze do mnie, powinno być wskazówką także dla innych.
Tuż po ślubie, kiedy zaczęły mieć miejsce przykre dla mnie sytuacje, zostałam czytelniczką portalu www.opoka.org.pl/biblioteka Tam znalazłam III częściowy cykl artykułów Tadeusza Jakubowskiego pt "Trudności w małżeństwie". Polecam każdemu, kogo małżeństwo przeżywa kryzys.
Polecam także książkę Ks. Marka Dziewieckiego "Miłość przemienia".

Ojcze, rozmyślam jeszcze o modlitwie... Jak poznałam męża, to opowiadał mi, że pierwszy raz spłynęła na niego miłość, gdy modlił się w kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze. Ceniłam go za to, że codzienna modlitwa i niedzielny udział we Mszy świętej były ważne w jego życiu. W małżeństwie był taki czas kiedy razem odmawialiśmy wieczorną modlitwę, potem to zanikło, bo chodziliśmy spać o różnych porach. Potem odmówiliśmy wspólną modlitwę, ten pierwszy od dawna raz a zarazem ostatni, w noc poprzedzającą mój wyjazd, a dwie noce przed jego wyprowadzką... Ojcze zastanawiam się, dlaczego on, skoro modlił się codziennie, zrobił mi coś takiego... Jaki wpływ musiał mieć na niego diabeł, skoro dopuszczał się zdrad i tak okrutnego traktowania mnie i moich bliskich...

I proszę nie przepraszać za kwalifikowanie :)

Mam jeszcze jedną prośbę, proszę zwracać się do mnie po imieniu. Rodzice nadali mi dwa imiona: Katarzyna Anna :) Na bierzmowaniu Biskup nadał mi imię Magdalena.

Skończyłam pisać prośbę do Trybunału Metropolitalnego. W jednym z akapitów pozwoliłam sobie umieścić słowa Ojca, gdyż są mi bardzo bliskie. To słowa, które Ojciec napisał przy okazji zwrócenia mi uwagi na ważność tego, że mąż próbował odbudować związek z byłą dziewczyną w trakcie trwania małżeństwa. Mam nadzieję, że nie ma Ojciec nic przeciwko. Z racji tego, że wyrok z sądu mogę odebrać dopiero 15 października, musiałam przełożyć spotkanie w Kurii na 21.10 Wtedy też mam dzień wolny.

Nie myślę o tym co było złe między mną a Sylwkiem. Teraz wracam do chwil miłych, kiedy cieszyliśmy się sobą i wspólnie coś robiliśmy. Takim chciałabym go pamiętać...

Z Panem Bogiem.
 
     
lucja
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-05, 03:00   

Jestem użytkowniczką tego forum od długiego czasu. ciągle miałam nadzieję, że maż, którego w styczniu 2008 roku złapałam na logowaniu w portalach towarzyskich, gdzie pisał-"Poszukuję kobiety do sekretnych spotkań, do seksu" się zmieni. Niestety zmienił się , ale na osobę, która mnie ciągle poniża psychicznie i fizycznie. W domu(on teraz już się domyślił, że mam wtyczkę) ciągle przeglądał laski z gg, lub nk i prowadził rozmowy na temat ryzyka, tęsknoty itp.Mam dowody bilingi jego telefonów. Prowadzi rozmowy w pracy, w domu popołudniu i w nocy. czasami nawet do 40 minut. Pewnie się też spotyka, bo nagle zaczął zabierać ze sobą bieliznę (kilka kompletów) na zmianę.Nie wiem skąd te laski się biorą. Rozmawiałam z nimi. Oczywiście tłumacza to tylko rozmowami, ale wiem, że jest inaczej. Mąż nie miał ochoty na seks ze mną. Obecnie nie śpimy ze sobą. Powiedział mi, ze jestem w łóżku do d....
Jestem załamana. Najbardziej boli fakt szydzenia ze mnie, wyzywania. Byłam i jestem wierna i uczciwa. Awantury w naszym domu to powszedniość. Nasza córeczka 4 letnia to słyszy. nie mam siły. miałam myśli samobójcze. Byłam dziewicą do ślubu. kochałam go. teraz go nienawidzę. nie wiem co robić. mamy kredyt hipoteczny na dom. nie mogę w to uwierzyć, że on bez żadnych skrupułów dalej to robi i dalej mnie wyzywa od chorych psychicznie.
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-09, 11:57   

lucja,

ostatnio coraz więcej osób szuka na tym forum porady jak radzić sobie w małżeństwie przeżywającym kryzys. Jak widać, kryzys dotyka małżeństwa z różnym stażem. kolejne pokolenia coraz mniej wiedzą o tym jakie wartości są w życiu ważne.

W którymś wcześniejszym poście zadałam pytanie: co się dzieje z tymi facetami których pokochałyśmy, poślubiłyśmy, jesteśmy im wierne i poświęcamy się dla nich.... dlaczego traktują nas tak okrutnie....
ale... kobiet to też dotyczy....
jaka jest odpowiedź?

pozdrawiam
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-09, 12:43   

Kasiek, lubiłam zawsze polemizowac z Tobą ;)
piszesz trochę jak, wybacz, my męczennice a oni niedobrzy
to troche pychą trąci
pytasz dlaczego..bo ludzie gubili sie i nadal beda to robili...taka jest historia swiata, naszego zycia, walka dobra ze zlem

jak kat i ofiara
nie wiem czy czytalas o tej zaleznosci
ofiara ma (ukryta) korzysc z bycia ofiara..dlatego trudno wyjsc z roli
robimy to nieswiadomie, ktoz swiadomie cche być zle traktowany..
polecam ksiazke Fijałkowskiej "stanowczo, lagodnie, bez lęku"

widzisz, kazdy ma jakies granice..i poswiecania sie i dwania...

kiedy ktos zachowuje sie raniącio dla nas, mowimy stop

ci faceci tak nas traktują dlatego....ze im na to pozwalamy...!!!!

To jest okrutna prawda
Wiem, wiem sama o tym pisalam, ze mam nadal z tym problem
biję się w piersi, mam i miałam problem z obrona siebie
ale jestem tego swiadoma i walczę..coraz skuteczniej :->

nie ma ludzi złych...sa tylko zagubieni, nie umiejacy kochać
nie umiejący bo rodzice ich nie kochali, albo kochali miloscia warunkową...
nie umiejacy wyciagnac reki po pomoc, do ludzi, do Boga

wiec tacy oni sa , mezowie, zony..

a my lepsi?

o my to jestesmy mądrzy, czytalismy x ksiazek, radzilismy sie madrych ludzi, chcemy, staramy się, jestesmy wierni, poswiecamy sie... ;-) (nie bierz Kasiek personalnie)
chwala Bogu, ze mamy swiadomość mozliwosci poprawy sytuacji, rozwoju, to jest dar dla nas od Pana Boga...znacznie gorzej maja Ci w amoku..wbrew pozorom

Ktos musi byc filarem by malzenstwo moglo sie oprzec, Pan Bog i jedna osoba..to juz cos.
A jak nie ma zadnej..Pan Bog sam malzenstwa nie stworzy.


(((br nie lubie tego slowa...poswiecac sie dla kogos..to takie interesowne, kto naprawde sie poswieca..nie trabi o tym i nawet nie czuje zeby to bylo poswiecanie sie, robi to z milosci..

najczesciej mamy poswiecaja sie dla rodziny, rezygnujac z siebie by potem w stosownej chwili wyciagnac..a przeciez ja sie poswiecam dla Was...hm ja bym tak nie chciala by ktos sie poswiecał dla mnie...to jak manipulacja)))

Kasiek jest tez tak, ze gdy dwoje ludzi zlaczy sakrament zly wyciaga caly swoj oręż by przeszkodzić im w budowaniu.
Dlatego tez tyle malzenstw sypie sie juz na poczatku.
Kusi roznymi rzeczami,piszesz, ze maz byl bardo zwiazany z kosciolem!!!


Piekne co piszesz, Wasze wspólne modlitwy...im jest sie blizej Boga tym zly bardziej napiera.


Kinga tutaj pewnie polecilaby modlitwe o uwolnienie...moze Tobie tez by nie zaszkodziła?
Tak profilaktycznie.

Nawet w takiej sytuacji jakiej jestes teraz.
Pierwsze lata sa ujawnianiem tego co w kazdym z nas, uczeniem sie siebie, rozczarowaniami na pewno tez, milosc ujawnia najtrudniejsze sprawy w ludzkim sercu.
Wydawalo nam sie ze po slubie sielanka...a tu naprawdę dzieje sie niezwykle piekne ale i trudne rzeczy.
NIkt nas na to nie szykował, nie uczył jak sobie tym radzić.

Poki piszesz w duchu bycia wyzej moralnie od meza i pytasz..mam wrazenie ze jestes jeszcze w tunelu (jak pisze Miraculum) z tunelu sie nie wysiada.

Ale to jak zawsze moje przemyslenia. Nie moge pogodzic sie z tym co sie dzieje.
Moze patrze przez pryzmat siebie (jak ci pisalam)
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-09, 13:02   

owszem, nie sielanka,

czym jest to, że po dwóch sielankowych tygodniach mąz stwierdza że nie kocha, że nie tak sobie wyobrażał małżenstwo, że go nie chciał ale nie mógł się już wycofać bo sprawy zaszły za daleko... dlaczego woli uciec zamiast walczyc? jak długo można być filarem dla małżeństwa? ile znieśc upokorzeń, obelg, siły fizycznej drugiej strony? jak dlugo można cos takiego wytrzymać psychicznie? znosić brak szacunku dla siebie i najbliższej rodziny?

byl związany z kosciołem, a po slubie przestał chodzić do spowiedzi. mówil że idzie na mszę, ale kto tam wie gdzie był....jego była dziewczyna tez jest związana z kosciołem. tam sie poznali.

Danusiu, współpraca musi być, inaczej nie zbudujesz czegoś na niczym. a modlitwa dodaje otuchy i wiary że to co robimy jest dobre. mimo że obie strony sie starają, a ciągle i tak są przeszkody.
DANUSIU, DWIE OSOBY MUSZĄ CHCIEĆ PRACOWAĆ NAD ZWIĄZKIEM!!
MĄŻ I ŻONA. Pan Bóg pokieruje resztą....

i nie napisałam, że my męczennice a oni niedobrzy. poniżej napisałam że dotyczy to również kobiet. są małżeństwa w których żony znęcają się nad mężami.

zdaje się że pisałaś coś o tym że poradniki wychodzą Ci nosem...

no cóż, skoro opisanie mojej historii było odebranie jako trąbienie o moim poświęceniu, to znaczy że nie było poświęcaniem się z miłości. widocznie miałam w tym jakiś interes...
cóż szczerość nie zawsze jest dobra.

A tak profilaktycznie, to wiem czego mi potrzeba.

Pewnie zaraz dostanę po głowie za ton i treść wypowiedzi, no ale cóż jak polemika to polemika ;-)
Ostatnio zmieniony przez Kasiek 2009-10-10, 19:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-09, 17:59   

Kasiek, czesto jest tak,że w ostre kryzysy małżeńskie wpadają nie tylko młodzi małżonkowie,choć młode kobiety,młodzi męzczyżni żeniąc sie/wychodząc za mąż biora soeboei za męża/żonę wyobrażenia żony/męża a nie za człowieka z krwi i kości.
A po ślubie wyobrażenia pryskają jak bańki mydlane............... i sinusoida emocji ,rzadz,pragnień wychyla się tak mocno,że zrywa się niekontrolowanie jej amplituda.
Przed zawarciem małżeństwa ludzie mają masę wyobrażeń........... kobiety najczęściej myślą ,że to jedno pasmo miłości i przyjemności we dwoje ,a mężczyzni że to pasmo seksu i przyjemności.
I nie chcą tego weryfikować,nie chcą zaakcetować prawdy rozbieżnej od wyobrażeń.
Nie wiedzą,nie chcą wiedzieć ,że małżeństwo to ciągły kryzys....tylko o różnym nasileniu i wpadający raz w stefę ujemną a raz w dodatnią.
Jak w osiach współrzędnych.

Rozczarowanie bywa tak duże ,że czasami są podejmowane wysiłki by uciec,by sie uwolnić,by się rozwieść ,by pójść do sądu metropolitarnego po stwierdzenie nieważności.................
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-09, 20:49   

nałóg,

po ślubie trafiłam na cykl artykułów Tadeusza Jakubowskiego pt "trudności w małżeństwie". autor pogrupował trudności w małżeństwie z uwagi na staż małżeński:
1. U progu życia małżeńskiego - w pierwszym okresie małżeństwa
a) trudności wynikające z odmienności kobiety i mężczyzny
b) nie spełnione oczekiwania z modelem małżeństwa, z osobą współmałżonka, związane ze współżyciem
c) trudności zewnętrzne - warunki ekonomiczne, mieszkaniowe.
2. Pojawiające się po urodzeniu się dziecka
3. W okresie dojrzałości, stabilności i odejścia dzieci z domu.

Przeczytałam to sobie, mąż też znał tego treść...
wiele innych publikacji przeczytałam jeszcze...

a jednak 3 miesiące po ślubie sam pojechał do kurii na rozmowę w sprawie stwierdzenia nieważności naszego małżeństwa. Zanim sam mi o tym powiedział, poinformowała mnie o tym jego była dziewczyna. Mój mąż uciekł, wyprowadził się z domu pod moją nieobecność... jak to nazwiesz nałogu....

wiem, że masz mi za złe to, że ja złożyłam pozew o rozwód i składam dokumenty do trybunału... że powinnam poczekać aż on to zrobi lub nie...
nałogu, nawet jeśli czekałabym, a on być może kiedyś nawet chciał wrócić, to nie umiałabym już z nim żyć wiedząc, że on tam wcześniej z inną kobietą robił to, co było tylko mi jako żonie przeznaczone.

ja jestem jemu wierna. mimo wszystko...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-10, 09:29   

Kasiek......nie mnie oceniać Ciebie,Twoja osobę........... i nie mam Ci nic za złe.......... to Twoje życie i Twoje wybory,konsekwencje.
Ponosisz już konsekwencje swojego wyboru człowieka na męża............
W końcu po to jest taka ewentualność(stwierdzenie nieważności sakramentu małżeństwa) by z niego można było skorzystać.
Z prawem mogę sie nie zgadzać...........ale szanować go muszę.
Kasiek....Pogody Ducha

[ Dodano: 2009-10-10, 09:30 ]
I dopisze jeszcze ............ mam bliska znajoma ,która jest po procesie stwierdze3nia nieważności swojego małżństwa....... i przeprowadziła ten proces gdy jej dzieci były juz dorosłe prawie.............
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-10, 10:32   

Kasiu skąd zatem opory i ciągłe wahania...albo slub jest ważny albo nie...
to podstawa by iść dalej...jeśli jednak mąż zawarł go niewaznie...miał inne zamiary względem ciebie to może rodzić właśnie takie twoje dylematy...
ty podeszłaś do małżeństwa świadomie, mąż z tego co piszesz nie...
więc dlatego ciągłe rozterki... wahania i roztrząsania, bo trudno powiedzieć jakie miała druga strona intencje względem ciebie...
dziś nie pozostaje nic innego jak tylko sprawe rozwiązac zgodnie z procedura Koscioła...

co innego ważność małżeństwa a co innego problem porzucenia, i wykorzystania ciebie, bo raczej o tym można mówic w tym wypadku...
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-10, 20:00   

nałóg,
masz rację, ponoszę konsekwencje wyboru człowieka na męża. Surowe konsekwencje.
Z prawem się nie zgadzasz, ale je szanujesz. Ale.... żeby skorzystać z ewentualności o której piszesz, musiałam najpierw uporządkować swoje życie prawnie. Bez tego nie mam się co pokazywać w kurii.
Tak więc żeby starać się o stwierdzenie nieważności małżeństwa, najpierw trzeba uzyskać rozwód cywilny. A tego kościół nie uznaje...


mami,
dziękuję za ciepłe słowa.
jakie były zamiary mojego męża, o tym rozstrzygnie trybunał metropolitalny.

pozdrawiam

[ Dodano: 2009-10-14, 21:48 ]
Spotkałam dziś Sylwka... u naszego lekarza...
on wychodził z gabinetu, ja wchodziłam
uśmiechnął się do mnie, powiedział nawet cześć...
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 09:43   

Kasiek, nie odpowiadałam na Twoj post, bo zaczelam wlasnie odwyk od forum ;-)

Wiec nie bój się " dostania po głowie" ;)
Swoja droga czemu sie tego spodziewasz??
Staram się rzadzej zaglądać.
Nie uwazam ze trąbilas o poświęceniu, jednak wyrazny dla mnie jest pewien mechanizm, ktory sama stosowalam, stosuję.
Ach jaka ja dzielna i szlachetna, naprawiaczka, a mąż ten zły i raniący.
Latwo wpasc w taki schemat. Kata i ofiary, ktory wbrew pozorom daje sporo profitow OFIERZE.
Podalam Ci tytuł ksiazki gdzie fajnie to jest opisane, sporo wyjasnia w naszych relacjach, nie tylko malzenskich.

Co nie zmienia faktu ze nosem wychodza mi poradniki i juz nie czytam, wsominam tylko to co juz przeczytałam.

Mam wrazenie ze oburzylas sie na moj post, moze to swiadczy o tym,ze gdzies tam był tzw, palcem o oko?
Bo inaczej bys machnela reką...

Miło, ze mąż się uśmiechnął. Piszesz, bo Ci miło sie zrobiło na taki obraz...

wczesniej uczucia meza odczyywalas na podstawie czynow (zdrady), jakis spojrzeń, spojrzał nie spojrzał...to zewnetrzne," popaprane" przejawy....ale czy uczuc? raczej zagubienia, zlosci, poczucia winy
Nie wiesz co jest w jego sercu...
Zgodzilas sie na rozwod sama dzielnie go przeprowadzilas, maz otrzymal komunikat, ze jednak chcesz sie rozlaczyc z nim i sama tego dokonasz, nie chcesz go.
Nie chcesz meza zagubionego, niedojrzalego, takiego jaki jest.
Wiem Kasiu, ze oceniam Twoje postepowanie nieco.


Trzymaj sie ciepło.
Poczytaj to co pisala Katarzyna do mlodej matki o uciekaniu, mysle ze takie skierowanie (dosc szybkie) sprawy jest troche ucieczką...decyzje o slubie ludzie podejmuja nie zawsze w pelni dojrzale.
Mialas w stopce kiedys slowa, ktore swiadczyly o tym ze maz swiata za Toba nie widzial.
A po slubie cóz, przestarszył sie wspolnego zycia.

Ten schemat "poswiecania" sie jesli juz jest, to potem ma tendencje do powtarzania sie w relacjach, warto mu sie przyjrzec..choc na poczatku nie mile jest go wogole zobaczyc.
Bede tu rzadzej zagladac, ale bede :)
Sciskam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9