Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
blokada
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 13:47   blokada

Mirella??? czy Ty zablokowałaś post założony prze Goya?
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 13:52   

Mirelo, napisałaś:„Czy motywy którymi kieruje się taki człowiek są ważne? Tak , jeśli dla nas ważny jest człowiek...nie oznacza to ,że zrozumiemy...”

Oczywiście, że możemy nie zrozumieć, ale nie oznacza to, że nie należy próbować.

„ Zrozumienie nie jest miernikiem przebaczenia własnego bólu, grzechu swojego i bliskich...”

Dla Ciebie nie, dla innych być może tak. Nie nazwałabym zrozumienie miernikiem, raczej kluczem. Zrozumieć motywy postępowania, zrozumieć emocje drugiej osoby w pełni się nie da, za to może doprowadzić do uzyskania chociażby empatii, a to już jakiś krok w stronę przebaczenia.
No cóż dla mnie wielka tajemnicą jest Bóg, a człowiek tylko marnym jego odbiciem. Stworzył nas ułomnymi, widocznie miał w tym jakiś zamysł. Nie jestem na aż takim stopniu samoświadomości i relacji z Bogiem jak Ty, Mirelo.

Co masz na myśli, pisząc: „Nie pozna siebie, ludzi jeśli nie będzie poznawał Boga.”?
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 14:00   

Olu
Wiem ,ze temat jest potrzebny!!!
Możecie dalej sobie dyskutować, poznawać , szukać motywów, cokolwiek Wam potrzebne dla próby zrozumienia, TO NIE JEST ZABRONIONE!!!
Ponieważ nie znam goi, jej stanu psychicznego a o co się obawiam...zadecydowałam o zamknięciu tego tematu.
Olu wiem ,że ważny był dla Ciebie temat, w sumie nie tylko dla Ciebie.
Dlatego śmiało można tutaj" bez treści życia goi" próbować zrozumieć...
Pozdrawiam serdecznie ;)

Ps.
Cytat:
Co masz na myśli, pisząc: „Nie pozna siebie, ludzi jeśli nie będzie poznawał Boga.”?

Mam na uwadze, myśli swoje własne doświadczenie...myślę ,że również tego doświadczasz, możne inaczej niż ja, ale sadze ,że wiesz o co chodzi..
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 14:22   

No tak, tylko że ja nie próbuję poznawać Boga. Moja wiara jest wiarą dziecka: jest jeden Bóg, Bóg jest sędzią sprawiedliwym... Tyle o nim wiem, więcej się już nie dowiem na tym świecie, więcej już nie będę kombinowała. Co ode mnie wymaga, mam w Dekalogu.
Nie potrafię przełożyć tego poznania Boga, na poznanie na siebie i innych ludzi.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 14:38   

Ola2 napisał/a:
No tak, tylko że ja nie próbuję poznawać Boga. Moja wiara jest wiarą dziecka: jest jeden Bóg, Bóg jest sędzią sprawiedliwym... Tyle o nim wiem, więcej się już nie dowiem na tym świecie, więcej już nie będę kombinowała. Co ode mnie wymaga, mam w Dekalogu.
Nie potrafię przełożyć tego poznania Boga, na poznanie na siebie i innych ludzi.


Olu2 , piekna jest Twoja wiara, Boga poznajesz...chociazby wtedy gdy idziesz do spowiedzi , gdy przyjmujesz Najświętszy Sakrament, gdy pocieszasz drugiego człowieka, gdy go słuchasz...Olu2 Twoje OTWARCIE jest chęcią poznania Boga, mniej , lub bardziej swiadome- nie podlega ocenie...

"Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa."ENCYKLIKA REDEMPTOR HOMINIS
http://www.opoka.org.pl/b.../r_hominis.html
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 16:06   

Mirela..... przyzwoitośc nakazywała zamieścić informacje o zamykaniu postu... pisałem ,wysłałem i nie ma............
A poza ty to poproszę o uzasadnienie do zamknięcia postu.......... tyle mi sie należy
To jaki był ten motyw zamknięcia???
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 16:58   

naisałam:
Cytat:
Wysłany: Dzisiaj 12:54
"«SPE SALVI facti sumus» – w nadziei już jesteśmy zbawieni (Rz 8, 24), mówi św. Paweł Rzymianom, a także nam. «Odkupienie», zbawienie, zgodnie z wiarą chrześcijańską, nie jest jedynie zwyczajnym wydarzeniem. Odkupienie zostało nam ofiarowane w tym sensie, że została nam dana nadzieja, nadzieja niezawodna, mocą której możemy stawić czoło naszej teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą, można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia trud drogi. W tym kontekście rodzi się od razu pytanie: jakiego rodzaju jest ta nadzieja, skoro może uzasadniać stwierdzenie, według którego, poczynając od niej, i tylko dlatego, że ona istnieje, jesteśmy odkupieni? I o jaką chodzi tu pewność?"

http://www.vatican.va/hol...e-salvi_pl.html

Kiedyś nałogu napisałeś,że każdy chodzi w swoich butach...goya też...to co ona czuje, przeżywa z czym się boryka w słabościach...TO WIE TYLKO ONA...Człowiek to coś więcej niż mechanizmy, schematy, chemia...Dlatego PROSZĘ !!! zachowanie swoich przypuszczeń dla siebie..."rozpracowywanie"kogoś jest dla mnie nieapetyczne!!!( w przypadku goi...skasowała swój post, nie prosiła o rozpracowywanie jej samej, jej życia...wycofała się, to jest jej sprawa...)
Pan Jezus miał ostatnia szatę...jedną jedyną o którą rzucono losy...Goya ma swoja historie, trudną...podzieliła się...i już dostyc !!!
Czy motywy którymi kieruje się taki człowiek są ważne? Tak , jeśli dla nas ważny jest człowiek...nie oznacza to ,że zrozumiemy... Zrozumienie nie jest miernikiem przebaczenia własnego bólu, grzechu swojego i bliskich...

Człowiek odkrywa siebie z Chrystusem bez schematów, przypuszczeń, odczuć ... Człowiek tez nie zrozumie samego siebie a cóż dopiero drugiego człowieka ,nie pozna siebie, ludzi jeśli nie będzie poznawał Boga. Człowiek jest wielka tajemnicą.


Proszę o modlitwę za siebie, goye i wszystkich , którzy wzieli udział w tym wątku o 15h, na chwile chociaż...


oraz:
Wysłany: Dzisiaj 14:00
Cytat:
Olu
Wiem ,ze temat jest potrzebny!!!
Możecie dalej sobie dyskutować, poznawać , szukać motywów, cokolwiek Wam potrzebne dla próby zrozumienia, TO NIE JEST ZABRONIONE!!!
Ponieważ nie znam goi, jej stanu psychicznego a o co się obawiam...zadecydowałam o zamknięciu tego tematu.
Olu wiem ,że ważny był dla Ciebie temat, w sumie nie tylko dla Ciebie.
Dlatego śmiało można tutaj" bez treści życia goi" próbować zrozumieć...
Pozdrawiam serdecznie ;)


Pisałam nałogu, być może nie przeczytałeś, lub nie zrozumiałeś.Prościej już nie potrafię
Pozdrawiam
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 17:15   

Mirela...... przeczytałem po fakcie...... zablokowałaś go gdy pisałem
A w końcu to jaki to ma sens.............. zablokowałaś ..to zablokowaś,mnie tam to nie grzeje juz.Choc uzasadnienie cieniutkie Mirela.Odpisałem wtedy Tobie Mirela,ale blokując nie miałas szansy na przeczytanie.
Drugi raz pisał nie będę

[ Dodano: 2009-03-09, 17:21 ]
Ps. na spotkaniu w niedzielę pewien jeziuta mówił o jakże modnej teraz poprawności w mówieniu o tym co złe,.....o rozwodach,o życiu w bez tzw,zobowiązań,o relatywizowaniu poczynań związanych z romansowaniem................. coby nie urazić godności osobistej.
Wiesz..... dobrze to w sądach wygląda...dane oskarzonego sa utajniane,ale świadek musi sie ujawnić ...łącznie z miejscem zamieszkania.

Z troski o :"Ponieważ nie znam goi, jej stanu psychicznego a o co się obawiam...zadecydowałam o zamknięciu tego tematu. " fajne...............
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 17:32   

nałóg napisał/a:
Mirela...... przeczytałem po fakcie...... zablokowałaś go gdy pisałem
A w końcu to jaki to ma sens.............. zablokowałaś ..to zablokowaś,mnie tam to nie grzeje juz.Choc uzasadnienie cieniutkie Mirela.Odpisałem wtedy Tobie Mirela,ale blokując nie miałas szansy na przeczytanie.
Drugi raz pisał nie będę

[ Dodano: 2009-03-09, 17:21 ]
Ps. na spotkaniu w niedzielę pewien jeziuta mówił o jakże modnej teraz poprawności w mówieniu o tym co złe,.....o rozwodach,o życiu w bez tzw,zobowiązań,o relatywizowaniu poczynań związanych z romansowaniem................. coby nie urazić godności osobistej.
Wiesz..... dobrze to w sądach wygląda...dane oskarzonego sa utajniane,ale świadek musi sie ujawnić ...łącznie z miejscem zamieszkania.

Z troski o :"Ponieważ nie znam goi, jej stanu psychicznego a o co się obawiam...zadecydowałam o zamknięciu tego tematu. " fajne...............


Dla mnie niebanalny pretekst...nałogu...
Mój ps...dotyczy goi..., to znaczy ,że nie patrze na jej grzech ale na nią, na człowieka...ocenę moralną czynu jakiego się dopuściła pozostawiam w Sakramencie pokuty i pojednania.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 17:38   

Mirela..? a te zdradzone,zdradzeni moga miec odruch wymiotny? moga mieć takie prawo? mogą o tym głośno powiedzieć? że takie podchodzenie do małżeństwa jak cytowanej Goyi wywołuje u nich skurcz żołądka.
Bardzo poprawnie Mirela..............
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 17:58   

Jeśli chcesz rozpocząć nowy temat , możesz otworzyć wątek...o odruchach wymiotnych których nie życzę nikomu, ani pokrzywdzonym ani krzywdzącym...
Wszyscy mają wartość z samej przynależności do Chrystusa ...Jeśli pomyślałeś,że nie widzę krzywd i cierpień...to się mylisz nałogu...po 3 latach na forum na samo nieraz wejście jest mi wystarczająco ciężko...
Pozdrawiam
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 23:29   

W zasadzie to, co teraz napiszę, w dalszym ciągu jest kontynuacją próby zrozumienia, jak towarzyszyć grzesznikowi w lesie.

Mirelo, umiem oddzielać człowieka od grzechu. Rozumiem, że do kogoś, kto głupio postępuje, nie powiem: głupi jesteś, tylko głupio postępujesz. Przekładając to, na to, o czym piszesz, nie powiem jesteś grzesznikiem, ale: twoje postępowanie jest grzeszne. Tylko jakoś kłóci mi się to z osobami notorycznie postępującymi głupio czy grzesznie. Spróbuj kiedyś do jakiegoś zdradzacza lub grzesznika powiedzieć w wersji łagodnej. Ja tak czynię do dziś. Efekt jeden: mniejsza agresja. Efekt uboczny: większa bezkarność, rozpanoszenie się. Wszystko to oczywiście uderza we mnie, w moje zdrowie, poczucie bezpieczeństwa. Zdradzacz zadowolony, bo nareszcie ma problem z głowy. Nikt od niego, niczego już nie wymaga. Ba, coraz częściej to ja się mu muszę tłumaczyć. Jeśli nie wytłumaczę, spotyka mnie agresja lub "nie, bo nie."

Napisałaś: “ocenę moralną czynu jakiego się dopuściła pozostawiam w Sakramencie pokuty i pojednania”.

Czyj więc Sakrament pokuty i pojedniania masz na myśli: swój czy tego, który grzeszy. Dla mnie ten, kto grzeszy raczej nie myśli ani o jednym, ani o drugim.

Szkoda, że Sowa nie chce jednak nam pomóc.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 01:39   

Spróbuj kiedyś do jakiegoś zdradzacza lub grzesznika powiedzieć w wersji łagodnej. Ja tak czynię do dziś. Efekt jeden: mniejsza agresja. Efekt uboczny: większa bezkarność, rozpanoszenie się. Wszystko to oczywiście uderza we mnie, w moje zdrowie, poczucie bezpieczeństwa. Zdradzacz zadowolony, bo nareszcie ma problem z głowy. Nikt od niego, niczego już nie wymaga. Ba, coraz częściej to ja się mu muszę tłumaczyć. Jeśli nie wytłumaczę, spotyka mnie agresja lub "nie, bo nie."

Potwierdzam....w wersji łagodnej...mniejsza agresja.
Efekt u boczny.....również potwierdzam.
Skąd wiem ....przeżyłam na własnej skórze.
W moim przypadku łagodnośc,współczucie, okazane zrozumienie na nic sie zdały.....owszem spokojnie, ale dosadnie, bez owijania w bawełne.
Mam na mysli kontakt bezpośredni z osobą którą znam, u której mogę przewidzieć ewentualne reakcje.
Myslę,że to zależne od sytuacji i od człowieka.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 07:43   

lena napisał/a:
Spróbuj kiedyś do jakiegoś zdradzacza lub grzesznika powiedzieć w wersji łagodnej. Ja tak czynię do dziś. Efekt jeden: mniejsza agresja. Efekt uboczny: większa bezkarność, rozpanoszenie się. Wszystko to oczywiście uderza we mnie, w moje zdrowie, poczucie bezpieczeństwa. Zdradzacz zadowolony, bo nareszcie ma problem z głowy. Nikt od niego, niczego już nie wymaga. Ba, coraz częściej to ja się mu muszę tłumaczyć. Jeśli nie wytłumaczę, spotyka mnie agresja lub "nie, bo nie."

Potwierdzam....w wersji łagodnej...mniejsza agresja.
Efekt u boczny.....również potwierdzam.
Skąd wiem ....przeżyłam na własnej skórze.
W moim przypadku łagodnośc,współczucie, okazane zrozumienie na nic sie zdały.....owszem spokojnie, ale dosadnie, bez owijania w bawełne.
Mam na mysli kontakt bezpośredni z osobą którą znam, u której mogę przewidzieć ewentualne reakcje.
Myslę,że to zależne od sytuacji i od człowieka.

Tak...
Pozdrawiam
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 21:58   

.... więc jak najlepiej do zdradzacza???????????????????
aby nie było gorzej, tylko lepiej????? aby nie zakłócać, ale polepszyć komunikację, aby nie odpychać, ale przyciągać......głownie z myślą o dzieciach i "zagubionym w lesie"?
Ja postawiłam sobie jeden, chyba optymalny na dzis cel i zadanie: nie wzmacniać złego?
.........więc jak nie wzmacniac złego???????

* Nie wracać do tego, co było złe - zdrada, przemoc itp
* Nie narzekać, że np. mąż zwolnił się ze wszytkich obowiązków, że za rzadko widuje się z dzieckiem, że przyjął role dobrego wujka
* Czyścić się z negatywnych uczuć, nie dopuszczać do nich, wypierać, nie wylewać ich na "zdradzacza". ........czyli "radzić sobie".
*Pozwalać i właczać go w pozytywne czynności, zwracać się po pomoc (ale bez natręctwa!), pozwalać sobie pomagać!
* Dziękować. Być miłą ...... i atrakcyjną (!!!)

* ......i czekać, że mu się brykanie po lesie znudzi i zechce mu się szukać drogi do domu.
* Modlić się, wybłagując miłosierdzie dla "pogubionego" małżonka
* Kochać nieustannie twardą miłością, mądrze manewrując i marchewką i kijem.
* wybaczyć, zrozumieć, towarzyszyć czyli wspierać
* zmieniać siebie, czyli rozwijać, ulepszać, wybawić się z plam na charakterze...

Czy spełnianie tych warunków zapewni nam uratowanie rodziny? ... lub chociaż "normalne" relacje po rozstaniu, rodzicielskie więzi dla dzieci??? ....... nie wspomnę już o uratowaniu człowieka, z którym spędziło się pół życia.

.... Pół życia!!!!!!!!! Ostatnio powiedziałam mężowi, że spędziliśmy ze sobą pół życia. Dla mnie to wartość, to chęć kontynuowania. On z przerażeniem pokręcił głową. Jakby nba końcu języka mówił "to straszne". Kilka miesięcy temu mówił, że żałuje, że tak późno się zdezydował... ale biorę namiar na amok, na odlot... W jego zachowaniu brak było wtedy logiki i konsekwencji. Ratował małżeństwo "na niby", zrywał z "tą trzecią", mówił, abym czekała na niego. A potem, po mim stanowczym "nie" - zjazd i manifestowanie wręcz swojego niezadowolenia z naszego pożycia.
Dziś, na nowej drodze życia, wygląda na człowieka, który ze wszystkiego jest niezadowolony i zyje z dnia na dzień. Mówi, że nie ma marzeń... i śmiem w to akurat wierzyć...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9