Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Co mi przeszkadza
Autor Wiadomość
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-06, 21:37   Co mi przeszkadza

A ja dzis zamiast o modlitwie, ktora mi pomaga, napisze o tym, co mi przeszkadza.
Wiem, ze Bog dał mi zycie, zbawienie, że mnie kocha, doświadczyłam tego wiele razy. I wiem, ze w tym względzie moe Mu zaufać. Ale w jednej jedynej rzeczy zaufać Mu nie mogę. Cierpię latami, latami boli to, co we mnie najbardziej osobiste, to, ze mąż z powodu jakichś urazów do seksu z dzieciństwa nie sypia z emną. To boli, to tak boli, zwłaszcza że trzeba raz, ze znosić ten ból, a dwa - znosic zwykłe fizyczne pranienie bycia z mezem w fizycznej jedności - inic nei móc z tym ragnieniem zrobić. Boli mnie, gdy widze pary przytulające się. Boli mnie, gdy widze kobiety w ciąży - bo to znak, ze małzęnstwo ze sobą bywa fizycznie.
A ja.. wiem, ze nIGDY moje małżeństwo nie bedzie normalne. NIGDY. lata lecą, ech. boli, tak okropnie boli.
A Boga w moim zyciu obchodzi wsyztsko, spotyka sie z emna na każdej płaszczyźnie tylko nie na tej najbardziej mojej, najbardziej osobistej, która tak boli. Wszystko o obchodzi, tylko nie to. A kiedy o do tej sytuacji zaproszę toczuję tylko jedno - jak męczę się, by sama sobie przez autoerotyzm seksualnego napięcia względem meza nie rozładować.
Nie ufam Bogu, ufam Mu w każdej dziedzinie, ale nie w tej jednej, jedynej - bo nic sie nei zmienia, a zamaist mniej, boli bardziej.
Przechodze z Bogiem na relacje oficjalne. Trudno, ale nie mam wyjścia. Smutne. I boli.
mam 29 lat, male dziecko, niby-meza (bo co to z amaz bez seksu) i zmarnowane zycie. nie bedzie juz lepiej. nie bedzie normalnie. po prostu nie bedzie. mam uraz do plci i seksu przez mojego meza, bo jak sie ciagle slyszy "nie" to zwarioac mozna. czasem to zaluje, z ejestem tak wrazliwa moralnie, tak chcaca zyc z Bogiem, bo gdyby nie to, to bym po prostu sobie faceta znalazla. ale nie znajde, nei potrafie. Bog, ktory jest we mnie od czasu Chrztu wyryl swoje prawo w moim sercu i nie potrafie.
Ateisci maja lepiej. a ja... mam przegrane zycie, bede sie meczyc do konca zycia. zazdroszcze wszytskim, absolutnie wszystkim, ktorzy maja seks w malzenstwie, to jest bol, ktory doprowadza do obledu prawie. mam dosc.
a Bo stoi i patrzy. powiecie, ze cierpi ze mna. no i co z tego? co mnie to obchodzi?
jak chce milosci, normalnej ludzkiej, malzenskiej z seksem i przytuleniem od czasu do czasu, czy to tak wiele?
Nie chce tak cierpiec>
powiecie - no ale Boga ogranicza wolnosc mojego meza.
ale co z teo? co mnie to obchodzi?
przeciez moj maz tez jest poraniony, sparalizowany, pewnie chcialby byc zdrowy i nei umie.
przynosilam go wiele razy jak tego paralityka do Jezusa i co? i nic.
ja rozumiem, ze Bog by mogl nie wysluchac, gdybym prosila o dom, auto itp. ale ja prosze o cos, co jest dla malzenstwa podstawowe, wyszlam z amaz po rozeznaniu powolania, a teraz sie czuje jak zakonnica, zyjac bez seksu, kompletnie wbrew powolaniu.
i nei mowcie mi: zrob jeszcze to i tamto po ludzku i zobaczysz, zmieni sie.
NIE
ja juz po ludzku zrobilam wszystko co moglam, naprawde.
a Bog ma to w nosie. Nie umiem zyc z takim Bogiem. nie chce Boga, ktoreo nie obchodzi to, co dla mnie najwazniejsze, co mnie najbardziej boli.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-06, 22:56   

Ja też się buntowałam, krzyczałam, kłóciłam, obrażałam na Niego. Żono_i_mamo, On i tak to cierpliwie zniesie. Zawsze znosi. Poczeka aż Ci przejdzie. I przyjdzie do Ciebie, kiedy będziesz się najmniej tego spodziewała.
Skąd wiesz, że to, czego teraz pragniesz, jest dobre dla Ciebie... teraz?
Skąd wiesz, czy jakbyś tego seksu dostała tyle, ile pragniesz, byłabys spełniona?
A może nie daje Ci teraz tego seksu, bo wie, że zaszłabyś w ciążę i urodziła pięcioraczki?
A może On jednak czeka na Twojego męża?
Kurcze, trudna ta seksualność. Też mam z nią problemy. No coż. Skupiam się na tym, co dostałam dzięki Niemu, zostawiam na razie to, czego nie otrzymałam. Widocznie Szef ma inne plany względem mnie, niż sama sobie wykombinowałam, wymarzyłam. Zastanawiające, ale ja już od dawna Go nie proszę. Raczej skupam się na ... dziękowaniu.
Rany, zabiłaś mi ćwieka swoim postem.
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-08, 13:19   

a ja doszlam w miedzyczasie do wniosku, z enie moge byc z Bogiem w relacjach oficjalnych, bo z czasem przestane z Nim by c w relacji w ogole, a tego nie chce.
wiec.. nie wiem, jak to zrobie, ale licze na Jego Łaske i postanowilam - zaufac Mu w ciemno. po prostu, cxhocby mi sie wydawalo nei wiem co.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-08, 16:43   

Uff, tylko wytrzymaj w tym postanowieniu. Trzymaj się!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 08:53   

Aleście temat wywołały...... Zono_i_matko........ czy seks jest do istniejącego życia niezbędnie konieczny?
Bo przyjemności,bo doznania..... to trąci serwilizmem.
Ważne w małżeństwie.Ale czemu ma służyć ?czy tylko doznaniom?
Braliśmy udział w spotkaniach małżeńskich............ było sporo par starających sie o adopcję.......... ile tam poświęcenia,rozterek,pracy.............. Fajny widok,bogate świadectwo patrzeć ,słuchac ludzi pragnących nie seksu a dania siebie porzuconym dzieciom............
I ta wiara wielu par ,że to jest ich powołanie....a nie sam seks dla doznań..........nie in vitro,a adpocja.
Żona........... nie odczytaj tego jako moralizowanie.......... ot,taka refleksja moja ..........
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 12:25   

nałóg sorki - oczywiście masz racje, ale też sam w celibacie nie żyjesz - prawda?
Poniekąd rozumiem żonęi mamę. Sama tak mam - mąz pierwszy i jak na razie jdyny, w dodatku w małzeństwie też te sprawy klękały, wiec wiekszość zycia to niemalże celibat.
Pewnie, ze idzie z tym, zyć, ale lekko nie jest....
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 08:57   

chodzi o pełną miłośc, nie tylko o doznania
nałóg, żyjesz w zupełnie innym stanie życia (cywilnym), w małżeństwie na to patrzy sie jednak inaczej
tak, seks w malzenstwie jest niezbedny, czego dowodem chocby to, ze Kosciol nie pozwala na slub osobom niezdolnym do wspolzycia, a nieskonsumowane malzenstwa uwaza za niedopelnione
malzenstwo moze istniec bez plodnosci i potomstwa, ale wspolzycie jest jedna z wazniejszych rzeczy w malzenstwie
jak kiedys bedziesz sakramentalnym mezem, mysle, ze sam tego doswiadczysz
kiedy sie nie jest w malzenstwie rzeczywiscie patrzy sie na to jako na doznania tylko
a tymczasem nie o to chodzi
slowem, naloig -0 syst glodnego nei zrozumie.
ja jestem glodna, ty syty, ale syty inaczej - nie uprawiasz seksu, nei masz zony, wiec brak seksu jest zgodny z Twoim powolaniem
brak seksu w malzenstwie powolaniu niejako po czesci zaprzecza.
ja zyje wlasciwie w celibacie - wbrew powolaniu
o to mi chodzilo
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 10:24   

Z postów Nałoga wynikało, że ma żonę... Pisał coś ostatnio o spotkaniach małżeńskich... A może coś mi się pomyliło. Nałogu, masz Ty żonę czy nie? :shock:

Rozumiem Ciebie, Żono i Mamo. Ja również uważam, że seks w małżeństwie jest ważny. Oczywiście nie najważniejszy, ale jest to niewątpliwie ważna część życia małżeńskiego.

Antonio Vazquez we wspaniałej książce "Małżeństwo na nowe czasy" pisze:

"Akt płciowy nie jest zjednoczeniem małżeńskim, ale cudowną formą wyrażenia tego zjednoczenia. (...) Nie jest wyłącznie stowarzyszeniem dwóch złączonych pożądań, połączeniem dwóch egoizmów, jest najmocniejszym, jaki może istnieć, wyrazem wzajemnego daru, nadającego miłości pewną doskonałość i ostateczność, którą tylko zjednoczenie małżeńskie może pojąć.
(...) Płciowość nie jest wymysłem lubieżności ludzkiej, tolerowanym przez Boga jako środek przedłużenia rasy. To nie jest żaden wynalazek mechaniczny, bo Bóg nie ma mentalności inżyniera. Nieskończona dobroć Boga zechciała dołączyć przyjemność fizyczną, aby ten akt nie był jedynie źródłem życia, ale jednocześnie źródłem miłości."

Uważam, że trzeba naprawdę wielkiej cierpliwości, wytrwałości, siły i Miłości, aby nie załamać się w małżeństwie (zwłaszcza młodym), w którym przez dłuższy czas jedna ze stron unika zbliżeń seksualnych z żoną/mężem, a zaspokaja się sama. Naprawdę jest to trudne.

Pozdrawiam Cię, Żono i Mamo :-)
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 10:28   

Ano tak. Kto nie jest w związku nie rozumie, że seks jest bardzo ważny w małżeństwie.
Nawet tu na forum katolickim , jest to normalny temat. Bez przesady.
Właśnie często miałam wątpliwości czy Nałóg ma żonę i dzieci. Bo wszystkie problemy sprowadza tylko do terapii. A niewiele ma do powiedzenia na temat relacji między małżonkami.
Żono i matko to nie jest banalny problem. Ten brak seksu też wywołuje pewne konflikty.

[ Dodano: 2009-03-10, 10:34 ]
nałóg napisał/a:
Aleście temat wywołały...... Zono_i_matko........ czy seks jest do istniejącego życia niezbędnie konieczny?
Bo przyjemności,bo doznania..... to trąci serwilizmem.
Ważne w małżeństwie.Ale czemu ma służyć ?czy tylko doznaniom?

Bez przesady. To podstawa w małżeństwie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 16:29   

Zaspokoje Waszą ciekawość Moniko36 i Żono_i_matko....... mam rodzinę ,jestem żonaty z ta samą żoną od dawna..od początku...........a i dzieciom tez ojcem jestem i to kilku............ i nigdy tego nie ukrywałem.I kryzys tez mamy w swoim "portfelu" życia.
Moniko36......... w większości piszę w oparciu o własne doświadczenia(poza zdradą) komunikacji małżeńskiej,rodzinnej i miedzyludzkiej.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 16:36   

Co do statusu nałoga....zostało wyjaśnione.
Temat ważny na forum, zwłaszcza,że niejednokrotnie jest powodem wielu kryzysów, rozpadów......
Sex ważny i potrzebny każdemu z nas, myslę,że nie tylko w małzeństwie, choć tam tylko dozwolony.Jest ważny, bardzo ważny dla obu stron,ma ogromny wpływ na małżeństwo,ale nie jest jego podstawą.......myślę Moniko,żeTwoja odpowiedż była spontaniczna.

Nie zgodzę się jednak ze stwierdzeniem,że nałóg sprowadza wszystkie problemy do terapii, a niewiele ma do powiedzenia na temat relacjii....przeciwnie.....nałóg bardzo dużo wręcz z podkreśleniem pisze, nawołuje do prawidłowych relacji,poprawnej komunikacji....przytaczając różne przykłady....polecając terapie w tymże celu......nauki i pomocy.
Może czasem brak mu odrobiny łagodności,czasem wyczucia zwłaszcza w relacji z poranionym,czasem tylko w relacji z kobietą, która w swej naturze(co stwierdzone) bywa wrażliwsza.

Nie udzielił konkretnej rady żonie i mamie....jak nikt z nas, bo coz można w takiej sytuacji poradzić.....módl się,proś o wytrwanie,wytrzymaj, są wyższe wartości, załóż simloka jak Ola ;-) .....po ludzku wymaga ogromnej siły, wiary, samozaparcia i wytrwałości.......
Niejednokrotnie ów brak, bądź jakość są motorem zdrad niestety.
Podziwiam i cenie osoby żyjące w celibacie....osoby niejako do tego przymuszone.Bardzo trudne.

Żono mamo.....problem nie jest obcy ani mnie, ani wielu innym na tym forum .....ale tez nie wiem co poradzić....poza życzeniami wytrwałości.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 18:51   

zona_i_mama napisał/a:
A ja dzis zamiast o modlitwie, ktora mi pomaga, napisze o tym, co mi przeszkadza...


Mocne świadectwo. A z drugiej strony trochę mnie przeraża. A jeśli kiedyś nie będę już "mógł" to dla żony to będzie takim cierpieniem ? Smutne :cry:
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 20:19   

Chmurka napisał/a:
Ja również uważam, że seks w małżeństwie jest ważny. Oczywiście nie najważniejszy, ale jest to niewątpliwie ważna część życia małżeńskiego.

Antonio Vazquez we wspaniałej książce "Małżeństwo na nowe czasy" pisze:

"Akt płciowy nie jest zjednoczeniem małżeńskim, ale cudowną formą wyrażenia tego zjednoczenia. (...) Nie jest wyłącznie stowarzyszeniem dwóch złączonych pożądań, połączeniem dwóch egoizmów, jest najmocniejszym, jaki może istnieć, wyrazem wzajemnego daru, nadającego miłości pewną doskonałość i ostateczność, którą tylko zjednoczenie małżeńskie może pojąć.
(...) Płciowość nie jest wymysłem lubieżności ludzkiej, tolerowanym przez Boga jako środek przedłużenia rasy. To nie jest żaden wynalazek mechaniczny, bo Bóg nie ma mentalności inżyniera. Nieskończona dobroć Boga zechciała dołączyć przyjemność fizyczną, aby ten akt nie był jedynie źródłem życia, ale jednocześnie źródłem miłości."

Uważam, że trzeba naprawdę wielkiej cierpliwości, wytrwałości, siły i Miłości, aby nie załamać się w małżeństwie (zwłaszcza młodym), w którym przez dłuższy czas jedna ze stron unika zbliżeń seksualnych z żoną/mężem, a zaspokaja się sama. Naprawdę jest to trudne.

Pozdrawiam Cię, Żono i Mamo :-)


własnie.
dziękuję
za cytat tez dziekuje, dokladnie tak to postrzegam jak autor książki
:)
PS to nie chodzi o to, co będzie, ja Ty nie będziesz mógł. co innego nie móc, bo fiz słabośc, starośc, a co innego móc, a zaspokajac się samemu, bojąc się prawdziwej bliskości. to boli. że ukochan osoba wybiera autoerotyzm zamiast seksu malzenskiego, a nie to, z enie moze, bo cos tam.

nalog - po prostu nie rozumiesz w takim razie co przezywam. nie chodzi o żądze, chodzi o milosc małżeńską, w ktorej seks jest ważny (nie najważniejszy, bo jakby byl najwazniejszy, to jzu dawno bym odeszla), malzenstwo bnez seksu moze istniec, ale bardzo kuleje
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 22:47   

lena napisał/a:
Co do statusu nałoga....zostało wyjaśnione.
Temat ważny na forum, zwłaszcza,że niejednokrotnie jest powodem wielu kryzysów, rozpadów......
Jest ważny, bardzo ważny dla obu stron,ma ogromny wpływ na małżeństwo,ale nie jest jego podstawą.......myślę Moniko,żeTwoja odpowiedż była spontaniczna.

No tak...to miałam na myśli.
Skoro Nałogu masz rodzinę - żonę i dzieci , to nic co kryzysowe nie jest Ci obce. :-)
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-19, 11:04   

a ja dziś z innej beczki, ale tu, by nie mnozyc wątków
mam problem - widze, ze bóg najwyraźniej i to od lat mnei pociąga do codziennej Eucharystii.
czasme udaje mi sie iśc z moim małym dzieckiem i wtedy maz o niczym nei wie, ale bywa, jak dziś, zę dziekco chore, a ja bym poszła. no ale musże dziekco zostawić i wtedy mezowi powiedzieć, ze idę. a tak bardzo boję sie odrzucenia, wyśmiania czy nawet zdania lekkiej krytyki, ze wlacze z tym Bożym pragnieniem cąły dzień, byleby sie tylko maż nei dowiedział, ze chodż ew tygodniu na Msze.
mam wyrzuty sumienia, ale strach jest ogromny. tak , wiem, Bog ma byc wyzej niz maż, ale... no wlasnie, to jest moje ludkzie ale...
dlatego prosz eo modlitwę z amnei w tej intencji, jesli ktosd ma czas i ochote, bo to jedna z tych rzeczy, ktorej niby nei chce, a w gruncie rzeczy chce :(:(
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9