Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Bozka walczy o męża
Autor Wiadomość
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-27, 10:52   

Przyszła na mnie taka słabość. Zupełne wyłączenie z życia. Wierzę, że to po coś, że coś z tego wyniknie... może odrodzenie. Umęczyłam siebie i ta diagnoza córki tak, mnie przeraziła. To było za duzo. Tych zaleceń żywieniowych... nowe produky, nowe zasady łaczenia... Aby tylko był efet. Codziennie robię coś, wprowadzam coś nowego... ale mała marudzi...
Zwyczajnie siły mnie puscił i nie skutkuje nawet rozkazywanie sobie, nakazywanie sobie... Psychika nie jest w stanie podniesc cielska... Serce kołacze.
Tylko nie mówcie, że się nad soba użalam! Że strzelam bidule. Doszłam do ściany. O te kroplę dziekciu było za duzo... Boże dopomóż!
 
     
sowa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-27, 15:09   

Bozko, tak po ludzku Cię przytulam.

Czasem ciężar codzienności wydaje się nam nie do udźwignięcia. Przytłacza, paraliżuje i jedyne na co nas stac, to "nie mam juz siły". Nie wiem, jak na takie sytuacje patrzą ludzie zupełnie niewierzący, bo nawet ja, kiedy nie byłam blisko Boga, w trudnych chwilach chociaż do Niego wzdychałam ze smutkiem. Ty wierzysz. Zaufaj Mu. Może On specjalnie tyle Ci na ręce kładzie, żeby one w końcu opadły bezsilnie? To, co dla człowieka niewierzącego jest poddaniem się przeciwnościom, zaprzestaniem walki, dla Ciebie powinno być dziecięcą pewnością, że On-Ojciec złapie swoje dziecko.
 
     
doro
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-27, 15:31   

Bożko, pamiętaj że po ciemnej dolinie będzie orzeźwiająca polana... niestety nie wiemy kiedy to będzie.... na ten trudny czas życzę abyś poczuła ze inni niosą cię...
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-27, 16:02   

Dziękuję za pochylenie sie wasze nade mną. Nawet nie wiecie, jak to dużo... gdy człowiek czuje się samotny...
Zwlikłam się około 12.00 i pojechałam zrobić badanie techniczne samochodu, bo przedwczoraj sie przeterminowało. Ktoś pomógł mi pamietać... Jestem Jemu wdzięczna. Polisy na nowy rok nie udało się załatwić. Proszą, abym do biura przyszła w poniedziałek, bo dzis pracy dużo.
Ciagle na zewnatrz szukam siły, pomocy... a nikt nie może mi jej dać... tylko ja sama. Czas to zrozumieć. Czas odciac, co przeszkadza, co mnie niszy. Tylko, paradoksalnie, na poczatku takiej listy byłby mój mąż.
Jak kochać i jednocześnie chronić siebie?

Orzeżwiająca polana pojawia się niemal każdego dnia, tylko trzeba byc na tyle silnym i madrym, aby ja zobaczyć. Dzis córka przyszła ze szkoły radosna, ... że dwie piątki, ... że zaraz leci do koleżanki, ... że klasówka z histy jej dobrze poszła...
Tylko się cieszyć! Ale mi tak cięzko się cieszyć! Tyle klęsk w moim życiu i tak mało zwycięstw, które podnoszą w górę.
Ale cóż trzeba zaczynac od początku. Pójde wyrysowywać swojego doła i go spalę! Wypiszę poemat chwalebny na swoja cześć! A co! Pora prezypomniec sobie, jaka to ja super! Oby z pokorą! I zawierzyc Paniu! Tym razem mi sie uda! Dość biadolenia! Nikt się za mnie nie weźmie w garść!
ps. pewnie osłabiła mnie autoszcze[pionka, która dostałam na przewlekłe stany zapalne zatok. Wziełam sie ostro za swoje zdrówko i czasem musi byc gorzej, aby było lepiej.
Postanawiam też rzadziej bywać na tym forum. Tematyka rozwodowo - zdradowa w stałym dawkowaniu nie idzie na zdrowie. Musze zacząc zyc czymś innym. Życiem swoim...
 
     
sowa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-27, 16:34   

Bozko, czasem już nie wystarcza słów, żeby się użalać. Przyjmij ten stan jako koniec pewnego etapu. Wylałaś z siebie co mogłaś, uzewnętrzniłaś się. Opróżniłaś wnętrze, a teraz pora je napełnić nowymi przeżyciami. Za jakiś czas znowu pewnie będizesz się wylewać nam i znowu napełniac i tak w kółko... W końcu złapiesz równowagę, znajdziesz spokój.

Z Panem Bogiem.
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-27, 22:58   

Bożko Miła. :)

Wejdź w Świadectwa.

Odczytaj je.

Poszukaj historii Autorów "sprzed cudu" (najpewniej w Archiwum).

Zobaczysz, jak wiele podobieństw, rozterek, wątpliwości łączy te wszystkie historie i Twoją też.


I uwierz, że niemożliwe często staje się możliwe - dzięki Bogu. :)


Pomodlę się za Ciebie przy wieczornej modlitwie. A z forum nie uciekaj. Pisanie o swoich emocjach też pomaga. Uściski. :)
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-28, 00:13   

Sowo!
Tylko, że ze mną jest coraz gorzej, a nie lepiej. Przez ponad pół roku od "zdrady" byłam dość spokojna i w miarę silna. Chwilami sama się sobie dziwiłam. Stres i napięcie poteguje się, gdy widzę, że tracę męża napradę. Wczesniej liczyłam sie z jego odejściem, wybierałam własna, samotną drogę widzac, że on balansuje, że nie walczy o prawdę, że nie decyduje się na rachunek sumienia... Bez tego nie wyobrazałam sobie i nadal nie wyobrażam wspólnego życia.
Teraz w obliczu jego odsunięcia się od dzieci i naszego domu wpadłam w rozpacz. Fakt, że to kulminacja. Jesteśmy po intercyzie i przed podziałem majątku i sprawą o alimenty... po tym rozwód będzie małym pikuś. Tak sądzę.

Satine!
Nie chcę robić sobie złudnych nadziei. Aby maż zaczął mi ufać i przestac pałać do mnie niechęcią musi sie zdazyć niemały cud. Niestety nie ma łatwego charakteru i cała jego rodzina ustawia go przeciwko mnie. Nie byłam akceptowana synowa. Mentalnośc mojej rodziny jest zupełnie inna...
To wyszło w czasie kryzysu. Mąż otrzymał wsparcie. Rodzina go odzyskała i pom,aga mu zagłuszyć wyrzuty sumienia.
W takiej atmosferze - realnie analizując - marne szanse. Ja nie mam na meza żadnego wpływu. Chce układac sobie zycie z "zieleńszą trawką".
Jestem za słaba, aby walczyc z Kusym...
Co może Bóg, jesli mąż jest w skorupie grzechu i jasne siły nie maja do niego dostępu. Ani mnie, ani dzieci nie słucha... odrzuca nasze słowa, jako pozory, grę, próby manipulowania nim.
Mogę się modlić, ale najpierw o siebie. Narazie tylko o siebie, bo jestem za słaba, aby sie modlic o męża żarliwie i z otwartym sercem..
 
     
Ewa T.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-28, 07:58   

Bożko,
jestem z Tobą. Ja też wiem co to dojmująca niemoc i samotność - szczególnie się rozklejam, gdy widzę jak bardzo mąż odsunął się od dzieci. Ale nic nie mogę zrobić - zmieniać możemy przecież tylko siebie...
Też czasem przychodzą mśli - TYLKO CUD...

A właściwie czemu nie? Możemy w to wierzyć i tego pragnąć.

Na dziś - myślę o Tobie ciepło.

Ewa
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-28, 17:54   

Zamykam ten etap.

Uznaję swoją całkowitą bezsilność. Uważam, że dałam mężowi wyraźny znak, że drzwi do naszego domu przed nim nie zatrzasnęłam... Pozostają one otwarte... Resztę powierzam Bogu, Jezusowi i Matuchnie - w niebieskim płaszczu, stojącej na kuli ziemskiej i deptającej węże - Archaniołowi Michałowi, wszystkim Świętym....
Dopomóżcie! Ja pogodzę się ze wszystkim, co życie mi przyniesie.
Dla siebie proszę o spokój, zdrowie, siły i madrość, abym wychowała dobrze moje córeczki... Prosze o siłe przemiany, abym była lepszym człowiekiem i lepiej układała sobie relacje z innymi... Naucz mnie Panie kochać prawdziwie, łagodnie, bez oczekiwania w zamian i bez chęci posiadania drugiego...
Proszę też o boską ochronę przed siłami zła, przekleństwami i złymi życzeniami, na które jestem narażona od rodziny męża, a byc może również i jego samego.
Przebacz im Boże, bo chyba nie wiedzą, ile zła i krzywdy czynią...

Ja z miłością małżonki i wdzięcznością za wszystko dobre, co otrzymałam od mojego męza, proszę o miłosierdzie dla mojego męża i wsparcie sił jasności. Pozwól i za to wszystko odpłacić mu się dobrem i miłością. Przebacz mu Panie, jak ja mu w tej chwili przebaczam... to co złego mi dotąd uczynił. I nie rezygnuj, ale zatroszcz się i zawalcz o tę owieczkę, która zbłądziła w ciemnym lesie...
Amen
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-29, 18:19   

Witaj bozka

Troche mnie tu nie bylo, przeczytalem sobie cala Twoja historie i nasunelo mi sie troche wnioskow.
I szczerze mowiac to Ty, jak to sie mowi "ciezka zawodniczka" jestes.
Bardzo trudno Ci zaakceptowac rady wielu osob, probujacych Cie wyrwac z bolu, z odretwienia i bezsilnosci.
To z dobrego serca, naprawde.


bozka napisał/a:

We mnie nie było spójności..., bo w mężu nie było spójności. Sory, ale to on zdradził, nie ja.To on prosił, aby pozostał w domu, niby ratował i... dzwonił do kochanki, aby sie pożalić jak mu ciężko, bo mu się świat zawalił, bo nie wie, co ma wybrać

Czyli z jednej strony Twoj maz to duze dziecko co nie bierze odpowiedzialnosci za swoje czyny, a z drugiej Ty masz w sobie tyle zlosci i niecheci, ze trudno mu zrozumiec jednoznaczny przekaz z Twojej strony


bozka napisał/a:

To był moment, kiedy córki nie chciały zrozumieć, że odejście ojca też zmieni ich zycie, że muszą np. cześć obowiązków wziąć na siebie...

Zastanawia mnie tylko czy nie chcialas, zeby staly sie tak samo zaradne i samowystarczalne jak Ty, bo taki masz wzorzec. Pytanie, czy dobry.


bozka napisał/a:

Nie chcę być z kimś, kto mówi, że mnie nie kocha, że się w nim wypaliło, który zauroczył się w innej kobiecie i gdy przed rokiem z nia zerwał dla mnie był mimo tego ścięty, smutnawy... Nie chcę być z kimś, o kim mam r a c j o n a l n e zdanie - że jest niedojrzały i egocentryczny, z kimś kto przez lata nie pielegnował naszego związu, poniżał naszą córkę,,,
A z drugieju strony nie ma mojej zdody na rozwód, na rozpad rodziny. Nie ma zgody na to, że ... się razem nie potoczy, że nie przeżyjemy razem kolejnych etapów naszego życia i naszych dzieci...
Miotam sie miedzy dwoma "Nie". Ja to wiem!

Stawiasz sprawe dosc specyficznie, niby ratujesz, a go nie chcesz.
Zgodze sie, ze jego zachowanie wskazuje na niedojrzalosc i egoizm, niemniej pamietaj, ze rowniez Ty bylas przy tym i dopuscilas do tego, zeby wlasnie w taki sposob sie zachowywal.
Zastanow sie takze, na ile Ty pielegnowalas wasz zwiazek, zeby nie byla to taka gra tylko na 1 strone p.t. jaki to on zly.
Twoja wypowiedzi odebralem jako samo miotanie sie miedzy negatywami. To czego bys chciala od niego?


bozka napisał/a:

W moim zywiole jest walka, nie dawanie się, przeciwdziałanie... Gdy opuszczam rece, to jest dramat.

Otoz nie - sadze, ze taki etap nigdy nie nastapil w Twoim zyciu i to wlasnie jest dramat.
Bo Twoja Mama rowniez zawsze byla samowystarczalna, radzila sobie i jestes taka sama.
Z calego kontekstu Twoich wypowiedzi bije sila. Czasem straszna sila. I nie jest to chwilami nic dobrego, poniewaz widzac jak zmagalas sie przez kilkanascie stron watku z kilkoma osobami, ktore na wlasnej skorze przeszly to co Ty, nadal tylko sie utwierdzalas w swoich opiniach i podsuwalas swoje rozwiazania. To do popularne, kiedy czlowiekiem targaja emocje, ale tak naprawde te osoby wiedza co pisza. Warto ich sluchac.


bozka napisał/a:

Ani nie chcę, żeby ktoś był ze mną na siłę, ani nie chcę z meża zrobić niewolnika... Daleka jestem od tego. Gdybym nie była za prawdą, gdybym chciała zatrzymać męża za wszelką cenę, to pewnie by mi się udało.

Wlasnie nie udaloby Ci sie - co widzisz dzisiaj. Moim zdaniem patrzac na to jak piszesz, bo nie znam Cie osobiscie moge zgadywac, ze jestes osoba na tyle autorytarna, ze go stlamsilas.
To ze on jest taki miekki, ze sie dal, to inna kwestia, ale sadze, ze stopniowo biorac na siebie cala sile w zwiazku, zabieralas ją jemu.
Powiedz, czy kiedys, jak byliscie ze soba, nie wykazywal wiecej inicjatywy? Nie byl bardziej decyzyjny?
W nieuchronny sposob relacja z druga osoba ksztaltuje nas i to rowniez sie dzialo u Was.


bozka napisał/a:

Ale ja przez 17 lat małżeństwa byłam po pół roku sama w domu, przez 5 lat maz zaangazowany w budowę. Pomagałam mu organizacyjnie jak mogłam. Chciałam dobrze, wyszło źle. Czy myślisz, że nie było chwil, gdy chciałam, potrzebowałam jego męskiej siły, opiekuńczości. Czy myślicie, że jak by nie chciał, to nie miałby swoich 5 minut? Za masochistkę mnie macie? Chciałam, prosiłam, czasem płakałam, że mi ciężko.

Twoje dobre checi widac, jestes tu. Niemniej wlasnie o to chodzi. Sadze, ze w tych zdaniach sobie sama odpowiedzialas - chcialas dobrze, ale jak byly sprawy organizacyjne, ktore warto facetowi powierzyc, w ktorych moze okazac swoja wartosc, to Ty "jak moglas" bralas znowu na siebie ile sie da. A w kolejnym zdaniu piszesz, ze on Ci nie dawal sily.
Bozka, pozwol sobie byc kobieta, a jemu facetem.

Jesli chodzi o kwestie o ktorej pisalas w zwiazku z corka, to sadze, ze dobra opcja moga byc kefiry naturalne jako zrodlo wapnia. Unikaj zwyklego naturalnego mleka bo jest znacznie mniej przyswajalne niz "przerobione" przez bakterie kefiry, ktore sa bardzo dobrze akceptowane przez organizm. Warto tez ograniczyc spozycie cukru oraz generalne zmniejszenie fosforu (napoje gazowene, m.in. cola) ktore wapn wyplukuja.
Oprocz tego trzeba pamietac o magnezie, bo w organizmie musi byc zachowana wlasciwa proporcja miedzy tymi pierwiastkami.
Wklejam tez pare, mam nadzieje uzytecznych informacji o tym pierwiastku:
Substancje, których konsumpcja zmniejsza ilość przyswajanego wapnia. Nalezą do nich:
szczawiany, w które bogate są niektóre rośliny: rabarbar, szczaw, botwinka
-fosforany - stosowane jako konserwanty żywności
-sole kwasu fitynowego, pektyny zawarte między innymi w fasoli, owsie i innych ziarnach
-dieta zbyt bogata w tłuszcz i białko

Warto tez sie zastanowic, czy corka nie ma niedoboru magnezu, bo typowe objawy to: uczucie ciągłego zmęczenia, podatność na wyczerpanie, obniżona odporność na stres, trudności w koncentracji. Występują również stany niepokoju, bolesne kurcze mięśniowe, drżenia, a także zaburzenia rytmu serca.

Mam nadzieje, ze Twoj maz sie obudzi, a corka bedzie w pelnym zdrowiu.
Pogody Ducha
Pozdrowienia
martin
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-29, 20:25   

Dzięki za troskę i informacje o podniesieniu przyswajalności wapnia. Zacdzynamy generalnie przestawiać dietę. Córka ma pić serwatkę, tylko muszę zorganizować zaopatrywanie się w mleko autentycznie prosto od krowy.
Dzieki też za podzielenie się ze mną uwagami. W zdecydowanej wiekszości słusznymi. Nie będę się już odnosić do tzw. nietrafionych strzałów, bo przecież nie znasz ani mnie ani tym bardziej mojego męża.
Ten watek to świadectwo totalnego rozdarcia i zagubienia i kołowania ogonem przez Kusego i moje ego, które szamotało się szamotało...
Ale juz jest we mnie wiecej pokory i wiecej spokoju i bezsilności....

Piszesz, że bije ze mnie siła. Ta siła chyba kiedyś podobała się mojemu mężowi. Ale teraz bestem bezsilna, wypalona, poraniona i co mogę, to ogarnąć się i zadbać, aby te rany i krzywdy nie zmieniły mnie na zła, zasępioną... To bardzo wazne, aby mimo, pomimo... zachować radość życia i uśmiech...
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-30, 11:13   

bozka napisał/a:
Przebacz mu Panie, jak ja mu w tej chwili przebaczam... to co złego mi dotąd uczynił. Amen

http://www.kmt.pl/pozycja.asp?ksid=1480
W książce, bardzo już starej (link powyżej), jeden z autorów proponuje modlitwę :
"Ojcze przebacz im/jemu/jej, bo wie co czyni lub uczynił/ła"
I ja tak też się modlę.
Bo wiem, iż mój mąż wie, co czyni, gdyż sam to powiedział:"wiem, że źle robię, ale ja za to odpowiem" Miał oczywiście na myśli krzywdę wyrządzaną córce, bo mnie jak twierdzi już nie kocha. Człowiek, który zna doskonale Biblię, doświadczył Boga, uznał Jezusa jako swojego Pana; porzucając swojego współmałżonka i rodzinę wie co robi. Oczywiście jest w tym także działanie złego.
Bożko pamiętam w modlitwie.
Pokoju w sercu, zdrowia fizycznego i duchowego, takiego ludzkiego szczęścia
Stres bardzo rozwala człowieka. Sama tego doświadczyłam nie raz.
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-30, 11:21   

Paloma napisał/a:
Człowiek, który zna doskonale Biblię, doświadczył Boga, uznał Jezusa jako swojego Pana; porzucając swojego współmałżonka i rodzinę wie co robi. Oczywiście jest w tym także działanie złego.

Czyli głęboko wierzącym też się to zdarza, a myślałam ,że nie.
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-30, 11:21   

Masz rację Palomo. W dużym stopniu mąż wie, co czyni... Dziękuję za korekte. to cenne.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-30, 11:24   

Paloma napisał/a:
http://www.kmt.pl/pozycja.asp?ksid=1480

Palomo, czytam tam tak:
Autorzy książki posiadają duże doświadczenie terapeutyczne. Ich książka jest zapisem procesu uzdrawiania, którego najpierw doświadczyli sami, a potem wykorzystywali w pracy z pacjentami. Konsultowali tę książkę z autorytetami w zakresie psychiatrii, biblistyki, wspólnotami i grupami modlitewnymi. Proponują oni pięć etapów terapii, by bolesne wspomnienia życia stały się okazją dla psychicznego, fizycznego i duchowego uzdrowienia.

Palomo, ksiądz egzorscysta mówi, aby modlić się "Panie, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią" - jak Jezus na Krzyżu tak się modlił.

Tak mówi ksiądz egzorcysta, pracujący w poradni rodzinnej.

Najlepiej modlić się - tak jak zadaje na spowiedzi ksiądz spowiednik - w sakramencie pokuty - zadaje modlitwę, umartwienie, pokutę. Ponadto podpowiada, kieruje, rozeznaje.

To najlepsze rozenanie jest dane TYLKO TAM - w trybunale miłosierdzia.
http://www.faustyna.pl/Dz..._Kowalskiej.pdf

ROZMOWA MIŁOSIERNEGO BOGA Z DUSZĄ GRZESZNĄ - DZIENNICZEK Świętej Faustyny 1485
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9